„Dobry kryminał musi koncentrować się albo na przestępstwie, albo na ludziach”: mówi Anna Sokalska

Sonia  Miniewicz Sonia Miniewicz
16.05.2024

Popularność zdobyła jako autorka książek fantasy, a teraz pokazuje, że doskonale sprawdza się i na innych literackich polach. Z okazji premiery kryminału „Mokosz” rozmawiamy z Anną Sokalską o jej twórczości – w jakim gatunku odnajduje się najlepiej i czy jej wykształcenie przydaje się podczas wymyślania fabuł? A ponieważ na co dzień związana jest z branżą gier, podpytujemy, czy pisanie powieści jest w jakiś sposób podobne do projektowania narracji w grach wideo. Pisarka mówi nam też, jakie prawdziwe wydarzenie zainspirowało fabułę jej najnowszej książki – i co symbolizuje tajemnicza tytułowa postać.

„Dobry kryminał musi koncentrować się albo na przestępstwie, albo na ludziach”: mówi Anna Sokalska

[Opis: Wydawnictwo: Świat Książki] W każdej prawdzie jest ziarno kłamstwa.

Stroniąca od ludzi, młoda kobieta zostaje podejrzaną w sprawie o zabójstwo męża - odnoszącego sukcesy przedsiębiorcy. Nieliczne osoby, które ją znają, wystawiają jej sprzeczne świadectwa; niektórzy twierdzą nawet, że jest wiedźmą gotową posunąć się do wszystkiego, inni, że miała doprowadzić małżonka do szaleństwa i samobójstwa swoimi licznymi romansami.

Badający jej sprawę przekupny prokurator powoli ulega tajemniczemu urokowi małomównej kobiety i zaczyna gubić się w licznych wersjach prawdy.

Wywiad z Anną Sokalską, autorką „Mokoszy”

Sonia Miniewicz: Z wykształcenia jesteś radczynią prawną, pisałaś pracę magisterską z kryminalistyki. To dlatego z fantastyki tak gładko przeszłaś do kryminałów? Ta wiedza bez wątpienia przydaje ci się podczas wymyślania powieści.

Anna Sokalska: Oczywiście. Zarówno znajomość procedur postępowania karnego, jak i wiedza z zakresu kryminalistyki pozwalają mi z większą swobodą odtwarzać realia właściwe dla powieści kryminalnej. Dzięki temu też mogę pójść o krok dalej i opisać niedoskonałości systemu sprawiedliwości – w przypadku „Mokoszy” przede wszystkim opresyjność względem podejrzanej i największą słabość całego systemu, czyli czynnik ludzki, reprezentowany w „Mokoszy” przez prokuratora, który w pierwszej kolejności dba o własny interes. Warstwa kryminalna tak naprawdę staje się bazą do opisania problemów, które wykraczają poza sferę śledztwa i rozwiązywania zagadki „kto zabił?”. Podobnie jest w fantastyce, gdzie magia to punkt zaczepienia, tło, dzięki któremu wyraźniej widać takie kwestie jak nierówności społeczne, wojna, rasizm czy zagrożenia związane z nowymi technologiami albo degradacją środowiska.

To skoro już jesteśmy przy fantastyce – w którym gatunku czujesz się lepiej? Co przychodzi ci z większą łatwością: kreowanie nowych uniwersów i zabawa magią czy tworzenie kryminalnej fabuły osadzonej w prawdziwym świecie?

Oba gatunki mają swój urok, także z perspektywy twórcy. Kryminał może być prostszy do skonstruowania: może być bardziej kameralny, niemalże intymny, zarówno jeśli chodzi o czas i miejsce akcji, jak i samych bohaterów. Prościej jest ustawić motywacje postaci – podstawowym motorem takiej powieści jest przecież doprowadzenie śledztwa do końca. Ale tutaj pozorna łatwość tworzenia się kończy. Dobry kryminał musi bowiem koncentrować się albo na przestępstwie, albo na ludziach. W pierwszym przypadku musi opisywać okoliczności, które z jednej strony same w sobie są niesamowite, intrygują i wzbudzają dreszcz emocji, a jednocześnie – w ostatecznym rozrachunku okazują się logiczne i prawdopodobne. Tutaj łatwo się zapętlić. W drugim przypadku uwaga skupia się na wiwisekcji charakterów, zderzeniu sprzecznych interesów i próbie zrozumienia ukrytych motywacji. Pułapką jest oczywiście powtarzanie utartych schematów (jak np. rozwiedziony detektyw z problemem alkoholowym) albo nużące psychologizowanie. W „Mokoszy” starałam się połączyć te aspekty za sprawą kontrowersyjnej sprawy zabójstwa, tendencyjnego śledztwa i wielowarstwowej bohaterki.

Z kolei fantastyka pozwala na większą swobodę – wybór odnośnie do konwencji i skali opowieści jest ogromny, i chciałoby się powiedzieć, że ogranicza nas tylko wyobraźnia, ale właśnie ta wolność wymaga od autora wytężonej pracy. Tworzenie światów czy reguł magii jest wspaniałą rozrywką, być może nawet lepszą dla autora niż dla czytelników, którzy zobaczą tylko wybrane fragmenty tego, co autorzy mieli w swoich notatkach, niemniej wymaga wielkiej dyscypliny, aby całość nie padła ofiarą „przedobrzenia”. O ile kryminał potrafię rozpisać sobie na kilku kartkach, o tyle planowanie powieści fantasy wymaga nie tylko solidnego przygotowania, ale też wielu stron opisów, planów, tabelek, wykresów… 

Zajmujesz się nie tylko pisaniem powieści, ale i projektowaniem narracji w grach wideo (jedna z gier, przy których współpracowałaś, została ostatnio nominowana do Digital Dragons Awards). Te zajęcia znacząco się od siebie różnią? A może w rzeczywistości mają wiele punktów stycznych?

Wracamy do tych tabelek i wykresów – moich ulubionych narzędzi w pisarskiej pracy! Pod tym względem przygotowania do tworzenia książki i fabuły w grze wideo są podobne. Najważniejsze to wiedzieć, o czym ma być opowieść i kto jest jej odbiorcą. Później przychodzi czas na świadomą analizę dotyczącą gatunku, motywów i symboli, obszerności treści, fabuły, wreszcie postaci. Ja to wszystko nazywam sobie „matematyką opowieści” – elementy te muszą rządzić się logiką, układać się w spójną całość, a jeśli na tym etapie popełni się błąd, posypie się całe doświadczenie, jakie szykujemy dla odbiorcy.

Oczywiście różnice pojawiają się w kontekście samej formy wyrazu – książka jest medium ograniczonym do siły słowa, z ewentualnym wsparciem obrazu. Z pewnością powieści czysto rozrywkowe nie wykorzystują tego potencjału w całości, niemniej jesteśmy zamknięci w dialogu między autorem a czytelnikiem, który odbywa się przy pomocy słów, wyobraźni/interpretacji i kontekstu kulturowego. Autor książki w zasadniczym procesie jej tworzenia pracuje sam, a jedynym kosztem, jaki ponosi, jest czas (i niekiedy kondycja psychiczna). 

W przypadku gier mówimy o zupełnie innej skali. Nawet jeśli gra jest tworzona przez jedną osobę, co zdarza się rzadko, to jej produkcja jest o wiele bardziej skomplikowana, a koszty wielkich projektów bywają droższe niż koszty produkcji filmowych. W projektach takich jak te, przy których miałam przyjemność pracować, udział bierze cały zespół specjalistów. Narracja, dialogi, opisy czy teksty użytkowe są tylko elementem całości, która tworzy wielozmysłowe doświadczenie dla graczy – fantazję wspieraną fabułą, postaciami, światem, ale też warstwą wizualną, dźwiękową czy oczywiście mechanikami, które angażują, dają poczucie sprawczości, motywację i satysfakcję. Pisząc do gier, trzeba pamiętać o swoim miejscu w całej układance – i w zależności od konkretnej gry rozmiar i kształt tego narracyjnego puzzla będzie się różnił.

Jak rodzą się pomysły na twoje powieści? Czy „Mokosz” zainspirowała jakaś zasłyszana historia, przeczytana anegdota, przypadkowa rozmowa?

Pomysł na „Mokosz” pojawił się kilka lat temu, chodził mi po głowie przez pewien czas i pamiętam, że jego pierwszą manifestacją była dosłownie pierwsza strona powieści. W moim odczuciu reprezentuje ona wszystko to, co znajduje się w „Mokoszy”: tajemniczy, dość ponury nastrój, w którym jest miejsce zarówno na pewnego rodzaju mistykę, jak i na trudną, szorstką rzeczywistość. Jest przestrzeń dla wybujałej, niekontrolowanej natury i dla drobiazgowej, usystematyzowanej działalności człowieka. Jest wreszcie miejsce dla pierwiastka kobiecego i męskiego. Dopiero po napisaniu tej pierwszej strony usiadłam, pozbierałam myśli i przygotowałam sobie plan całości. 

Pamiętam, że chciałam napisać książkę przede wszystkim o różnych aspektach kobiecości, ale w sposób, który nie będzie jej romantyzował czy infantylizował i nie popadnie też w drugą, „wojującą” skrajność. Znalezienie środka z pewnością nie jest proste, tak samo jak zresztą niełatwo jest w ogóle zdefiniować, czym kobiecość miałaby być – współczesne próby definicji zawsze jakoś nawiązują do wyobrażeń historycznych, i tak też dzieje się w „Mokoszy”, ale ten kontekst uzupełniony jest o perspektywę śledztwa i konkretnych realiów. Mamy więc prokuratora, który przejawia pewien stopień mizoginii, mamy proces karny w ogóle, który jest w pewnym sensie elementem patriarchalnego systemu – to znaczy problemy rozwiązuje przede wszystkim przy użyciu przymusu i wtórnej agresji – ale mamy też kobietę, która staje się przeciwniczką drugiej kobiety, i – na koniec – kobiecie ciało, które również jest źródłem problemów. Koniec końców nie chodzi o wskazywanie palcem winnych całego zła, ale o przyglądanie się zjawiskom. Nie mam dostępu do objawionych prawd i sądów, ale obserwuję rzeczywistość i staram się odtwarzać ją w powieściach. Chciałabym powiedzieć, że „Mokosz” jest, jak to powieść, nieco przerysowana, ale niestety nie do końca tak jest.

„Mokosz” nie jest opisem prawdziwej sprawy, ale jest inspirowana jednym z procesów, o którym było kilka lat temu dość głośno w lokalnych i krajowych mediach. Nie będę przywoływać nazwisk, żeby nie wskrzeszać zainteresowania, chodziło jednak o oskarżenie kobiety o spowodowanie śmierci innej kobiety, podczas gdy prawdopodobnym sprawcą był mężczyzna (mąż zmarłej) – któremu jednak udało się odwrócić od siebie uwagę. Wieloletni proces zniszczył karierę zawodową i dobre imię oskarżonej, którą ostatecznie uniewinniono. Proces o odszkodowanie za bezprawne działania prokuratury trwał kilka kolejnych lat – łącznie całe „uwikłanie” w tryby systemu sprawiedliwości to ponad dziesięć lat, zatem kosztowało oskarżoną kawałek jej życia, a do tego może kosztować Skarb Państwa miliony złotych – jeśli odszkodowanie zostanie zasądzone. Nie zapominajmy też o ofierze – kobiecie, która być może została umyślnie zamordowana – w której imieniu nie ujęto i nie ukarano oprawcy, i zapewne nigdy się to już nie uda. Skala niedoskonałości systemu jest przerażająca, a to tylko jeden przykład.

Jadwiga była zbyt dobrze zorganizowana, by w pierwszej kolejności nie zadzwonić do znajomego notariusza, który obsługiwał całą ich rodzinę. Igor oczywiście sporządził swoją ostatnią wolę u niego – matka raz na jakiś czas przypominała rodzinie, że każdy, kto ma majątek, powinien systematycznie go rewidować i aktualizować swoje rozporządzenia na wypadek śmierci, aby korzyści i obciążenia były odpowiednio rozdysponowane. No to teraz się dowiedziała, jak on rozdysponował swój. Wszystko dał tej diablicy.

W „Mokoszy” niezwykle ważna jest kwestia walki o siebie. Twoja bohaterka musi zmagać się z poczuciem samotności i pragnieniem, by zaznać wolności, wyrwać się ze schematów. „Ponownie była tylko przedmiotem, który ktoś chciał posiąść”, piszesz. Mimo że obecnie głośno wybrzmiewają hasła o emancypacji i walce z patriarchatem, wiele kobiet chyba może łatwo postawić się w sytuacji Eleny?

Walka o realizację siebie według swoich pragnień dotyczy każdego człowieka – niezależnie od płci czy pochodzenia, ale oczywiście dla niektórych osób już na starcie wiąże się z dodatkowymi trudnościami. Elena w „Mokoszy” jest osobą, która co chwilę potyka się o swoją kobiecość. Jako dziecko, jako dziewczynka, jako dorosła; w środowisku wsi i w środowisku miasta; w zetknięciu z mężczyznami, w kontaktach z kobietami, a nawet w relacji z własnym ciałem czy w „pokoleniowej pamięci” – w kontekście losów swoich przodkiń. Z jednej strony Elena nie wypowiada się w sposób, który wskazywałby, że bycie kobietą jest dla niej jakimś szczególnym elementem tożsamości, a z drugiej strony jako obserwatorzy jej losów musimy przyznać, że w wielu przypadkach krzywda, która ją spotyka, powodowana jest właśnie tym, że jest kobietą. 

Nie chcę powiedzieć, że mężczyźni mają łatwiej – przeciwnie, także prokurator w „Mokoszy” jest dowodem na to, że „męskość” potrafi być równie trudna co „kobiecość”. Problemem jest to, że płeć – taka czy inna – staje się często wymówką albo pretekstem do nadużyć i przemocy, czasem celowej, czasem nieuświadomionej, czasem zaszytej w system. Pamiętam dyskusję, jaka wywiązała się w komentarzach pod ogłoszeniem jednego z polskich studiów gamedevowych o wprowadzeniu urlopu menstruacyjnego. Oczywiście komentarze w internecie to nie jest rzetelna grupa badawcza, ale jednak daje jakieś pojęcie o tym, jak potrafią myśleć niektóre osoby – od pełnego zrozumienia po absolutne negowanie problemu i odwracanie kota ogonem. Tymczasem dla takich kobiet jak Elena – która choruje na endometriozę – dodatkowy urlop menstruacyjny potrafi być wybawieniem. Taka Elena, bliska omdlenia z bólu, nie doczołga się do przychodni, a przez telefon mało który lekarz da jej zwolnienie z powodu „bolesnej miesiączki” – zwłaszcza że nawet ginekolodzy często stwierdzają, że przecież „musi boleć”. Gdyby jednak zwolnienie dostała – i tak jego koszt poniesie pracodawca. Jeśli zamiast tego skorzysta z urlopu wypoczynkowego (który nie po to został wymyślony) – jego koszt de facto również obciąża pracodawcę. Jeśli więc pracodawca jest gotów ponieść koszty dodatkowego urlopu przeznaczonego na konkretny cel – w czym problem? Pracownicy, którzy nie będą mogli z niego skorzystać, niczego nie tracą. Nie dotyczy ich też dyskryminacja, ponieważ kryterium przyznania urlopu jest obiektywne, związane z konkretną cechą i uzasadnione wynikającą z niej potrzebą. Jeśli odmówimy temu racji, to za chwilę ktoś stwierdzi, że wypłacanie emerytur na podstawie kryterium wieku dyskryminuje młodych. To absurd. A jednak takie dyskusje jak ta o urlopie menstruacyjnym wciąż mają miejsce.

„Uczą nas od dziecka, że miłość i rodzina to cel naszego życia. Oczekują, że kobieta będzie kochać, poświęcać się, budować. Czy my naprawdę musimy krzesać z siebie tyle emocji? Czy to jeszcze nasza decyzja, czy coś, co zaimplementowano nam z zewnątrz?”, mówi jedna z twoich bohaterek. „Mokosz” to opowieść o kobiecości, której nie można sprowadzić do kilku banalnych określeń, wepchnąć w żadne sztywne ramy. Dla wielu osób ważny jest konserwatywny podział ról – kobiety, które się przeciw temu buntują, nadal jednak mogą się spotkać z krytyką i ostracyzmem?

Myślę, że każdy ma prawo do własnych wyborów i układania sobie życia tak, jak uważa to za najlepsze dla siebie. Pytanie, czy realizujemy własne pragnienia, czy pragnienia usankcjonowane przez kulturę, społeczeństwo, najbliższych, i czy wybór jednego bądź drugiego gwarantuje poczucie szczęścia. Ostracyzm potrafi dotknąć tak samo kobiety, które chcą żyć wbrew popularnym schematom, jak i te, które świadomie wybierają „tradycyjne” role. Cokolwiek miałaby oznaczać tradycja, bo przecież sytuacja kobiet była różna w zależności od czasu, miejsca, pozycji społecznej. No, chyba że za „tradycję” uznamy podrzędną pozycję kobiet względem mężczyzn, ale wydaje mi się, że takie definiowanie tradycji jest równie niesprawiedliwe, co nierówności między płciami. 

Porzucenie kariery zawodowej i zajmowanie się domem i dziećmi – bo to jest najczęstszy element tego typu dyskusji – nie jest oznaką słabości, nie powinno być polem rywalizacji między „gorszymi” i „lepszymi” kobietami, nie musi być dowodem na uprzywilejowaną pozycję mężczyzn i ekonomicznie nie powinno stawiać kobiet w gorszym położeniu. Jest też zagadnieniem wykraczającym poza kwestie płci w ogóle, a dotyka chociażby refleksji nad kapitalizmem, monetyzacją człowieka jako takiego i proporcją między ekonomią skali a potrzebami pojedynczych ludzi, godnością codziennego życia i tak dalej. Niektóre osoby mają dość siły lub środków, by wywalczyć optymalne dla siebie warunki, ale dla wielu ludzi rzeczywistość jest przytłaczająca, a oczekiwania stawiane wobec kobiet potrafią być szczególnie frustrujące.

Przez jej ciało przeszedł nieznośny, zimny jak nocne powietrze dreszcz. Mógł zapytać ją o wszystko, a ona nie mogła zaprotestować. Mógł ją nękać, a ona musiała ulegać. On mógł zadać jej cios w ciągu jednej chwili, a ona, żeby zaprotestować i dowieść wyrządzanej jej krzywdy, musiałaby miesiącami, jeśli nie latami tłumaczyć się przed sądem. Nadużycie władzy? Przekroczenie uprawień? Dyskryminacja?

Tytułowa Mokosz to bogini płodności; temat macierzyństwa i posiadania dzieci jest więc w twojej powieści stale obecny. Co za tym idzie – momentami poruszasz drażliwe i bolesne kwestie, o których często woli się milczeć. Chciałaś pokazać w ten sposób czytelniczkom, że nie są same ze swoimi problemami?

Przede wszystkim uważam, że tematy takie jak bezpłodność, poronienia, aborcja, planowanie rodziny, posiadanie i wychowywanie dzieci – powinny być traktowane w sposób poważny i uczciwy. Udawanie, że nie istnieją, doczepianie im etykiet tabu czy kontrowersji jest nieprzyzwoite, niesprawiedliwe i krzywdzące. Z jednej strony mówimy o naturze – kwestiach całkowicie obiektywnych, które w sposób obiektywny powinny być omawiane – a z drugiej strony o wykształceniu w sobie wrażliwości na wielowymiarowe cierpienie, które dotyka kobiet, ale też ich dzieci i ich partnerów, a więc potencjalnie każdego z nas. 

W „Mokoszy” piszę o endometriozie Eleny i o tym, jak wieloletnie niedostrzeganie tej choroby przez lekarzy, ale też system opieki zdrowotnej i naukę w skali świata skutkują jednostkowymi dramatami konkretnych osób. Złośliwie ciśnie się na usta pytanie, czy sytuacja wyglądałaby tak samo, gdyby na endometriozę chorowali mężczyźni. Albo gdyby ciąża – a przynajmniej część jej następstw – dotyczyła również ojców dzieci. Jak wyglądałby rynek pracy, gdyby ojcowie byli obarczeni nieusuwalnym „ryzykiem” wielomiesięcznego, obowiązkowego urlopu tacierzyńskiego – a pracodawca, oglądając CV, myślałby: „no tak, młody mężczyzna, może w każdej chwili zostać ojcem i na rok zniknąć z pracy”. 

Nie chciałabym zapędzać się w skrajności, jednak pewne przykłady skłaniają do zastanowienia. Jest nim między innymi właśnie postać bogini Mokoszy – pierwotnie prawdopodobnie potężnej personifikacji sił natury, tworzenia i niszczenia, stworzycielki życia i dyspozytorki śmierci, która z biegiem czasu skarlała do opiekunki domowego obejścia, aż wreszcie niemal całkiem zniknęła ze zbiorowej świadomości, de facto zastąpiona chrześcijańskim, wysterylizowanym symbolem kobiety, która nie ma rangi bogini, która nie ma własnych mocy twórczych (jest tylko naczyniem), której właściwie nie dotyczy śmierć, której tożsamość jest sprowadzona do roli matki i która nie ma nic wspólnego z seksualnością. Abstrahując od kwestii religijnych, bo ich nie oceniam, w aspekcie czysto kulturowym jest to dla wzorca kobiecości zmiana niemalże absolutna. Pytanie, czy kulturowe skutki, jakie z tego wynikły, są dla kobiet raczej dobre, czy raczej niekorzystne.

Niebagatelną rolę w twojej twórczości odgrywa szeroko rozumiana słowiańskość. To tematyka, która cię inspiruje i którą zgłębiasz od lat. Kiedy narodziła się ta fascynacja i co sprawia, że te kwestie są dla ciebie tak istotne?

Słowiańskość interesuje mnie od około 2013 roku. Zainteresowanie zaczęło się w bardzo prosty sposób – podobało mi się, jak w popkulturze azjatyckiej wykorzystywane są wątki historyczne i motywy folklorystyczne. Chciałam przekonać się, czy uda się w jakimś stopniu powtórzyć to w polskim bądź słowiańskim kontekście. Wtedy współczesna moda na słowiańskość dopiero miała się zacząć i nie było łatwo o źródła czy inspiracje. Obecnie syndrom popularności skutkuje pewnym spłaszczeniem i wypaczeniem niektórych treści, ale z drugiej strony odbiorcy mają narzędzia, aby krytycznie odczytywać wytwory kultury i weryfikować informacje w coraz szerzej dostępnych opracowaniach popularnonaukowych. 

Z jednej strony pisanie o „słowiańskości” można uznać za jakiś przejaw patriotyzmu czy chęć dbania o ciągłość kultury w ogóle. Dla mnie jako pisarki jest to przede wszystkim źródło inspiracji i tematów, które zasługują na opracowanie. Słowiańskość ma z pewnością potencjał zarówno rozrywkowy, jak i artystyczny, jest w niej wiele piękna i mądrości, które można wykorzystać nie tylko w fantastyce.

Twoje książki mają też wymiar edukacyjny. Wykorzystujesz zdobytą wiedzę, między innymi właśnie na temat mitologii słowiańskiej, by podzielić się nią z czytelnikami, przekazać w przystępny sposób. Chcesz zarazić innych swoją pasją?

Staram się! Łączenie rzetelnej wiedzy z wymiarem rozrywkowym i warstwą własnej interpretacji daje mi mnóstwo satysfakcji. Mam nadzieję, że czytelniczkom i czytelnikom również się to podoba.

Jesteś wrocławianką i Wrocław niejednokrotnie pojawiał się w twojej twórczości. Możesz nam opowiedzieć o swoich ulubionych miejscach w mieście i okolicy, tych, które cię inspirują?

To prawda. Mam do Wrocławia szczególny sentyment, spędziłam w nim całe dotychczasowe życie i uważam, że summa summarum jest świetnym miastem. Toczy się tu niemal cała akcja cyklu „Opowieści z Wieloświata”, tutaj też rozgrywa się „Raróg”, mój drugi kryminał z kobietą jako główną bohaterką i ze słowiańskimi motywami. Sprawa, która zainspirowała „Mokosz”, niestety również miała swoją odsłonę we Wrocławiu. Na szczęście pomimo wszystkich tych pisarskich fantazji Wrocław przede wszystkim jest dla mnie miastem dobrej energii. Wprawdzie najważniejsze w mojej pracy są wędrówki po podwrocławskich polach – dzięki nim uspokajam umysł i zbieram siły do pisania – ale bardzo ważne są także spacery po starym mieście i wypady na wrocławski szczyt Karakorum, gdzie można napić się herbaty w towarzystwie malowanej krowy. Tubylcy odgadną, o jakie miejsce mi chodzi.

Przeczytaj fragment „Mokoszy”

---

Chcesz kupić tę książę w cenie, którą sam/-a wybierzesz? Ustaw dla niej alert LC.

Książka „Mokosz” jest już w sprzedaży online

Artykuł sponsorowany, który powstał przy współpracy z wydawnictwem


komentarze [4]

Sortuj:
więcej
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
Dziadoszan  - awatar
Dziadoszan 21.05.2024 14:30
Czytelniczka

„Dobry kryminał musi koncentrować się albo na przestępstwie, albo na ludziach”: mówi Anna Sokalska.

Rozumiem i przyjmuję do wiadomości, że pani Sokalska tak mówi. Żyjemy w wolnym kraju, więc prezentować swoje przekonania może każdy, nawet królowe polskiego kryminału. Zapewne też dlatego ich wyroby są takie... hmmm... Obiecałam sobie nie używać wyrazów...

W takim razie...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
Anna Sokalska - awatar
Anna Sokalska 20.05.2024 11:22
Czytelniczka

Dziękuję za rozmowę!

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Icaara  - awatar
Icaara 19.05.2024 22:08
Czytelniczka

Bardzo ciekawy wywiad!

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Sonia  Miniewicz - awatar
Sonia 16.05.2024 15:30
Redaktorka

Zapraszam do dyskusji.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post