Harry Whittaker o zakończeniu kultowej sagi „Siedem sióstr”

Sylwia Stano Sylwia Stano
26.05.2023

Zakończenie, na które wszyscy czekali. Do czytelników trafił właśnie wyczekiwany, ósmy tom bestsellerowej serii Lucindy Riley. Z okazji premiery książki rozmawiamy synem autorki, który podjął się napisania ostatniej powieści sagi. Harry Whittaker zdradza nam kulisy powstawania tej niezwykłej serii, która podbiła serca czytelników na całym świecie. Przekonamy się także, jakie emocje towarzyszyły autorowi przy pisaniu ostatnich stron historii, która od lat fascynuje miliony fanów.

Harry Whittaker o zakończeniu kultowej sagi „Siedem sióstr” Materiały Wydawnictwa Albatros

Atlas - okładka książki [Opis – Wydawnictwo Albatros] Historia siedmiu sióstr została odkryta.

Ale sekrety z przeszłości ich ojca wciąż mogą zmienić ich przyszłość…

Paryż, rok 1928.

Pewna rodzina przyjmuje pod swój dach przypadkowo znalezionego, wycieńczonego chłopca. Delikatny, wybitnie utalentowany młodzieniec rozkwita w nowym domu, a rodzina, która go przygarnia, zapewnia mu życie, o którym nie śmiał marzyć. Nikt jednak nie zna jego przeszłości, a on sam milczy na ten temat.

Gdy wyrasta na młodego mężczyznę, znajduje pierwszą miłość, a swój talent szlifuje w paryskim konserwatorium muzycznym. Udaje mu się prawie zapomnieć o lęku, przed którym uciekł, i o obietnicy, której przysiągł dotrzymać. Tymczasem w całej Europie zaczyna szerzyć się zło i nikt już nie czuje się tutaj bezpiecznie. W głębi serca młodzieniec wie, że nadchodzi czas, kiedy będzie musiał znowu uciekać.

Morze Egejskie, rok 2008.

Siedem sióstr spotyka się na pokładzie rodzinnego statku, aby pożegnać ukochanego ojca, którego tak bardzo kochały. Okazuje się jednak, że nie tylko okoliczności jego śmierci i ich własna przeszłość stanowią dla nich tajemnicę, ale Pa Salt również skrywał wiele innych sekretów.

Ku zaskoczeniu wszystkich, to właśnie ostatniej z sióstr, o której istnieniu nie wiedziały, Pa Salt powierzył wskazówkę dotyczącą prawdziwej historii ich rodziny. Siostry muszą pogodzić się z myślą, że ich ojciec był kimś, kogo ledwo znały. A długo skrywane tajemnice, które wychodzą na światło dzienne, wciąż mogą mieć dla nich poważne konsekwencje.

„Atlas. Historia Pa Salta” to opowieść pełna miłości i trudnych wyborów, przekraczająca granice lądów i oceanów, której finał został zapisany w gwiazdach.

Harry Whittaker, wywiad dla Lubimyczytać

Sylwia Stano: Saga „Siedem sióstr” była pomyślana jako seria rozpisana na siedem powieści. Dostajemy jednak jej ósmą część. Dlaczego tak się stało?

Harry Whittaker: Lucinda Riley, moja matka, w trakcie pracy nad sagą zrozumiała, że dla jej domknięcia potrzebna będzie ósma część. Inaczej nie zdołałaby opowiedzieć w pełni historii Pa Salta i tym samym połączyć wszystkich wątków historii. Nie dało się tego zrobić w siódmej powieści zatytułowanej „Zaginiona siostra”. Książka musiałaby mieć wtedy ze dwa tysiące stron! Lucinda musiała przekonać wydawnictwo, że cykl będzie potrzebował ósmej części. Na szczęście w wydawnictwie byli zachwyceni tym obrotem sprawy. Czytelnicy dowiedzieli się zaś o wszystkim dopiero trzy lata później, w 2021 roku.

Czy Lucinda Riley bała się ujawnić czytelnikom, że zmieniła zdanie i będzie to jednak dłuższa saga?

Nie, myślę, że nie. Kochała zaskakiwać i robić innym niespodzianki. Sądzę, że reakcja czytelników była taka, jakiej chciała. To zabawne, że jedna połowa była zachwycona, że dostanie do przeczytania jeszcze więcej, a druga – rozczarowana, że będzie musiała dłużej czekać na rozwiązanie wszystkich zagadek.

Przede wszystkim sama sobie dołożyła pracy. Saga „Siedem sióstr” dzieje się w różnych miejscach na Ziemi. Każde jest opisane z dużą dokładnością. Czy Lucinda Riley do każdego z nich robiła dokładny research?

To była bez wątpienia jej ulubiona część pracy – podróżowanie do miejsc, które zamierzała opisać. Czuła odpowiedzialność autorki, która nie może oszukać czytelnika, zwłaszcza pisząc o innych kulturach. Spędzała więc w podróży wiele tygodni. Rozmawiała z ludźmi. Pytała o ich historie, słuchała o ich sekretach. Dlatego tak dobrze umiała przenieść potem te miejsca na papier. Wszystko było w tym prawdziwe.

A czy tworząc postacie, wzorowała się jakoś na waszej rodzinie?

Nie, niestety nie mam tu żadnej soczystej tajemnicy do ujawnienia. Lucinda Riley wymyślała swoje postacie i relacje między nimi od początku do końca. Ale była też zafascynowana ludźmi. Kochała z nimi rozmawiać. Lubiła słuchać o ich życiu. To gdzieś na styku tych spotkań i jej wyobraźni zrodziła się historia siedmiu sióstr.

Nic a nic nie jest tam prawdziwe? Może coś z życia waszych przodków?

Też nie. Ale może to dobrze. (śmiech) Lubię, kiedy literatura pozwala mi na pewien eskapizm, na oderwanie się od tego, co prawdziwe, od tego, co tu i teraz. Powieści mojej matki właśnie coś takiego oferują. Są fantazyjne, dają nieprzeciętnie wiele nadziei. To takie współczesne bajki. A takich nam teraz trzeba, żeby się lepiej poczuć i oderwać od kłopotów dnia codziennego.

A czy czytelnicy dostaną w ósmej części sagi odpowiedzi na wszystkie pytania, jakie zostały postawione w poprzednich siedmiu częściach?

Zdecydowanie tak. Na każde z nich. Najbardziej zadowolony jestem właśnie z tego, że udało się zamknąć wszystkie wątki. Jestem dumny, że udało mi się wykonać to zadanie.

No właśnie, pomówmy o tym, jak to się stało, że rozmawiamy o ósmej części „Siedmiu sióstr”. Musiałeś dokończyć dzieło swojej matki po jej śmierci. Jak wyglądała praca nad książką? Mama dała ci wszystkie odpowiedzi czy musiałeś jednak sam ich poszukać, aby dokończyć jej opowieść?

W 2006 roku moja matka poleciała do Los Angeles na zaproszenie producentów filmowych z Hollywood, którzy chcieli kupić prawa do ekranizacji książki. Wtedy wydane były dopiero pierwsze dwie części sagi. Producenci zażądali od matki ujawnienia zakończenia opowieści, bo chcieli wiedzieć, co dokładnie kupują. Ale moja matka nie wiedziała, co im powiedzieć. Sama wtedy nie wiedziała, dokąd ją ta historia zaprowadzi. Poszła więc do hotelu i zamknęła się w pokoju. Napisała wtedy 30-stronicową scenę dialogową między dwiema postaciami, aby dać jasno do zrozumienia, dokąd będzie zmierzać cała historia. Dodatkowo postać Pa Salta, który tylko epizodycznie pojawia się we wcześniejszych książkach, była już przez moją matkę dokładnie wymyślona. Miałem więc gotowego głównego bohatera, 30 stron roboczych zapisków mojej mamy oraz tysiące godzin rozmów z nią za sobą. Jak na autora startowałem z bardzo komfortowej pozycji.

Trzymałeś się ściśle instrukcji matki?

Tak. Nie myślałem podczas pisania o tym, jak ja widzę tę historię, ale jak widziała ją moja matka. Moją rolą było zamknięcie wszystkich splecionych przez nią wątków. Na to też liczyli jej czytelnicy, więc to jest przede wszystkim jej książka, której ja tylko nadałem kształt. Chyba najlepsze, co mogę o tej powieści usłyszeć, to gdy ktoś mówi, że widzi w niej moją matkę, a nie widzi mnie. Bo właśnie taki był mój cel.

W historii literatury było wiele przypadków, gdy dzieci kontynuowały w jakimś sensie dzieło rodziców. Brian Herbert stworzył wymyślone przez ojca – Franka Herberta – rozwinięcia sagi o planecie Diuna. To dzięki pracy Christophera Tolkiena czytelnicy mogli poznać „Silmarillion” i inne niedokończone opowieści jego ojca J.R.R. Tolkiena. Czy to jest twoim zdaniem obowiązek dziecka, aby dokończyć dzieło rodzica?

Absolutnie nie. Domknąłem cykl o siedmiu siostrach, bo moja matka bardzo wyraźnie mnie o to poprosiła. Gdyby tego nie zrobiła, sam niczego bym się nie podjął. Oczywiście każda relacja dziecka z rodzicem jest inna. Dlatego nie będę nigdy nikogo i niczego osądzał. A w naszym przypadku rzecz była bardzo prosta. Matka poprosiła mnie o dokończenie jej historii i ja tę prośbę spełniłem.

Ta prośba nie dziwi, bo pracowałeś już wspólnie z matką nad innymi książkami. Stworzyliście razem cykl książek dla dzieci o „Aniołach stróżach”. Jak się pracowało z Lucindą Riley?

Fantastycznie! To była dla mnie wielka nauka. To tak jakby uczyć się malarstwa pod okiem Picassa albo muzyki pod okiem Mozarta. Lucinda była jedną z najlepszych opowiadaczek historii swoich czasów. Dla mnie na pewno taka była, a ja sam byłem bardzo zapalonym uczniem. Bez wspólnej pracy przy tych czterech książkach dla dzieci na pewno nie czułbym się na siłach, aby dokończyć sagę o siedmiu siostrach.

Czyja to była inicjatywa, aby wspólnie napisać książki dla dzieci?

Dobre pytanie. Kilka lat temu spotkałem się z matką na lunchu w parku. Rozmowa zeszła na opublikowaną właśnie w prasie listę dziecięcych bestsellerów w Wielkiej Brytanii. Były na niej te same książki, które matka czytała mi 20 lat wcześniej, gdy sam byłem dzieckiem. Oboje stwierdziliśmy, że to wynika z pewnych sprawdzonych wartości, jakie płyną z tych książek. Matka powiedziała mi, że zawsze marzyła o stworzeniu cyklu dla dzieci, ale nie była pewna, czy to potrafi, bo zanurzona jest w świecie długich powieści dla dorosłych.

Ja z kolei potrafię trzymać to, co mam do powiedzenia, w ryzach. Jestem z zawodu dziennikarzem radiowym. Muszę zamknąć to, co mam do powiedzenia, w krótkim czasie. Zajmuję się też komedią improwizowaną, a tam także w cenie jest zwięzłe wyrażanie się. Powiedziałem więc matce, że spróbuję jeden z jej pomysłów zawrzeć na dwóch stronach. Spodobało jej się i zaczęliśmy wspólnie pracować. To było wspaniałe przeżycie. Pisanie jest zwykle jedną z najbardziej samotnych czynności na świecie. A tymczasem ja mogłem coś napisać wspólnie z jedną z najważniejszych dla mnie osób i moją wielką przyjaciółką. Znakomicie się rozumieliśmy.

Czy dokończenie cyklu o siedmiu siostrach to był dar od matki, czy raczej przekleństwo?

Ciężko mi powiedzieć. Z jednej strony okazało się to bardzo trudnym zadaniem. 50 milionów czytelników na całym świecie. Saga tworzona na przestrzeni 10 lat. Czułem gigantyczną presję i lęk, czy podołam temu zadaniu. Ale z drugiej strony mam poczucie, że kończąc pracę swojej matki, jeszcze bardziej się do niej zbliżyłem. To było tak, jakby nie umarła do końca. Jakby wciąż gdzieś obok mnie była. Wspaniałe uczucie i bez wątpienia cudowny prezent od niej. Będę jej za to na zawsze wdzięczny. Bardzo mi to wszystko pomogło uporać się z żalem po jej odejściu.

Ostatnia powieść sagi o siedmiu siostrach opowiada o Pa Salcie. Po raz pierwszy tak ważnym bohaterem jest mężczyzna?

Tak. Saga siedmiu sióstr opowiada o silnych kobietach. Moja matka sama była silną kobietą. A cykl zamyka historia mężczyzny i to opowiedziana z jego męskiej perspektywy. Na pewno dzięki temu łatwiej było mi ją ukończyć. Ale siedem sióstr jest w tej historii mocno obecnych. Na szczęście znałem je bardzo dobrze z poprzednich powieści. Matka bardzo dobrze stworzyła te postacie. Dlatego miałem ułatwione zadanie.

Czy historia siedmiu sióstr trafi w końcu na ekran?

Tak, w połowie maja podpisałem umowę w tej sprawie. Tamta umowa na hollywoodzką produkcję wygasła. Dwa lata temu zaczęły się więc inne negocjacje, nad umową na produkcję telewizyjną. Powstanie więc serial. To będzie duży producent, który niebawem wszystko ogłosi. Myślę, że nikt nie będzie rozczarowany tym, kto nakręci serial na podstawie sagi o siedmiu siostrach.

Nie ujawnisz, kto to będzie?

Oj, nie. Zabiliby mnie. Mogę tylko powiedzieć, że nie będę współscenarzystą tego serialu. Scenariusz przygotuje bardzo uznana w branży osoba, która zna powieści mojej matki bardzo dokładnie. Nie mogę jeszcze ujawnić nazwiska. Dla mnie bardzo ważne jest to, że moja matka bardzo ceniła dotychczasowe prace tej scenarzystki. Tak chyba było zapisane w gwiazdach.

Lucinda Riley, pisząc sagę o siedmiu siostrach, stworzyła całe uniwersum. Książka o Pa Salcie to koniec pewnego cyklu. Ale czy także koniec tego uniwersum?

Bez wątpienia historia siedmiu sióstr dobiegła końca. I myślę, że została opowiedziana tak, jak życzyła sobie tego moja matka. Nie wydaje mi się też, aby czytelnicy chcieli czytać coś w stylu „Siedem sióstr – 20 lat później”. Myślę, że to by też było nie fair wobec mojej matki. Ale mam zasadę, że nigdy nie mówię nigdy. Więc może lepiej zadaj mi to pytanie jeszcze raz za pięć lat. (śmiech)

Zamierzasz napisać coś całkowicie własnego? Może własną sagę?

Nie, na pewno nie sagę. Muszę teraz odpocząć od wszelkich sag. (śmiech) Ale mam w planach własną powieść. Kiedyś napisanie powieści mnie przerażało. A teraz mnie ekscytuje. To będzie współczesna brytyjska powieść z humorystycznymi elementami. Coś w stylu Nicka Hornby’ego czy Davida Nichollsa. Ponadto mam jeszcze trochę pracy, którą obiecałem matce. W latach 90. pisała bowiem książki pod panieńskim nazwiskiem Lucinda Edmonds. Wydała je tylko w Wielkiej Brytanii. Potem na 10 lat przerwała karierę pisarską, bo skupiła się na byciu matką. Powróciła do pisania już jako Lucinda Riley i odniosła światowy sukces. Przed śmiercią wróciła jednak do trzech z tych młodzieńczych powieści. Przerobiła je i poprawiła trochę. Ukażą się one niebawem ponownie. Jestem ich redaktorem. Mam więc pracy na trzy lata.

Podejrzewam, że dużo rozmawialiście z matką o literaturze. Mieliście podobny literacki gust?

Bez wątpienia oboje ceniliśmy od zawsze dobrą literaturę. Rzeczywiście często mieliśmy te same fascynacje. Oboje najwyżej ceniliśmy Francisa Scotta Fitzgeralda. „Wielki Gatsby” to wspaniała powieść. Ale nasza ulubiona była chyba „Czuła jest noc”.

Spieraliście się o literaturę?

Moja matka uwielbiała Dickensa. Uważała go za najwybitniejszego brytyjskiego pisarza. Ja długo tego nie podzielałem. Według mnie jego powieści były zbyt monumentalne. Ale co do jednego się zgadzaliśmy – „Opowieść wigilijna” to najwspanialsza historia na świecie. Jest śmieszna, jest smutna, jest pokrzepiająca i mądra. Ma wszystko to, co powinna mieć dobra literatura.

A czy rozmawiałeś z matką o swoich własnych pomysłach na powieści?

Nikt dotąd nie spytał mnie o to, czy rozmawiałem z nią o własnych pomysłach. Nawet się nad tym nie zastanawiałem. Ale jak teraz patrzę w przeszłość, to widzę wyraźnie, że o tym wiele razy rozmawialiśmy. Może nie wprost, ale tak naprawdę właśnie o tym. Zachęcała mnie do pisania, do szukania własnego głosu i własnego stylu, wspierała mnie. Uczyła mnie, żebym był sobą i był ze sobą szczery. Te rozmowy to jedno z moich najwspanialszych wspomnień.

Przeczytaj fragment książki „Atlas. Historia Pa Salta”:

Książka „Atlas. Historia Pa Salta” jest dostępna w sprzedaży.

_ _

Artykuł sponsorowany, który powstał we współpracy z wydawnictwem.


komentarze [10]

Sortuj:
więcej
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
Agata  - awatar
Agata 13.11.2023 20:05
Czytelniczka

Zdecydowanie podołał trudnemu zadaniu! Zakończenie sagi wyszło równie cudownie, co każda poprzednia część 🤍

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
ddomciaa  - awatar
ddomciaa 30.05.2023 12:25
Czytelniczka

Z chęcią przeczytam lub posłucham ostatniej części. czekam aż pojawi się na legimi :)

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
marisa  - awatar
marisa 30.05.2023 10:51
Czytelnik

Przede mną jeszcze tylko "Zaginiona siostra", a potem mogę spokojnie zasiąść do ostatniej  części sagi :-) Już nie mogę się doczekać!

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Klaudiinae  - awatar
Klaudiinae 29.05.2023 12:41
Czytelniczka

Harry Whittaker  z całą pewnością podołał zadaniu, które powierzyła mu jego matka. Ostatni tom jest cudownym zwieńczeniem historii i naprawdę ciężko było dopatrzeć się różnić między stylem pisania Lucindy a jej syna. 

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Eska  - awatar
Eska 29.05.2023 10:44
Czytelniczka

Kilka dni temu skończyłam czytać i cieszę się, że Harry dokończył sagę matki. Ten tom tyle wnosi do całej historii, że bez niego my, czytelnicy wiele byśmy stracili. Książka odpowiada na bardzo wiele pytań u czuć w nim ukochaną przez wielu Lucindę :) 

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
domekzkart  - awatar
domekzkart 27.05.2023 20:22
Czytelniczka

Czekałam z niecierpliwością na tę książkę i naprawdę podobało mi się zakończenie sagi. Nie czuć, ze została zakończona przez inną osobę, czuć w niej obecność Lucindy 

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
elenkaa  - awatar
elenkaa 26.05.2023 22:18
Bibliotekarka

Faktycznie książkę czyta się tak, jakby napisała ją Lucinda. Syn sprostał zadaniu w 100 procentach.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Zena  - awatar
Zena 27.05.2023 05:56
Czytelniczka

To bardzo dobra wiadomość! U mnie książka czeka w kolejce do przeczytania  😁

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Anjo  - awatar
Anjo 27.05.2023 09:54
Czytelniczka

Jestem w połowie i mogę potwierdzić, że rzeczywiście nie widać w tej książce żadnego wpływu syna Lucindy - styl autorki został utrzymany tak, jak w jej wcześniejszych powieściach i jest dość mocno wyczuwalny. Sporo czytania i odkrywania tajemnic i sekretów Pa Salta ale czyta się rewelacyjnie. 

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
Sylwia Stano - awatar
Sylwia Stano 26.05.2023 14:00
Redaktorka

Zapraszam do dyskusji.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post