Miloš Doležal to czeski poeta, pisarz i publicysta. Aktualnie jest redaktorem Czeskiego Radia (Český rozhlas Praha). W 2004 roku w Wydawnictwie Czarne w przekładzie Jerzego Kędzierskiego ukazał się jego zbiór wierszy Gmina. Poetę uwiecznił także Wojciech Wencel w poemacie "Imago mundi".http://
Dawno nie czytałam tak dobrych wierszy! Nie ma w nich żadnego nadęcia, przeintelektualizowania, braku sensu i puenty ani (przede wszystkim) nudy.
Te wiersze są niesamowicie ciekawe i wydałam z siebie westchnienie zawodu, docierając do ostatniego.
Są to utwory o ludziach, najczęściej prostych, pochodzących z małych miasteczek lub wsi. Każdy wiersz wprowadza nas w inną historię, pozwala poznać kolejnego człowieka. Jest w nich prawdziwa "czeskość", z którą zetknęłam się już w "Babuni" Němcovej.
Poezja Doležala ma w sobie lekkość (nawet, jeśli mówi o śmierci) i jakąś bajkowość - to takie małe gawędy.
Mamy tu dużo nawiązań do czasów II wojny światowej, jak również innych ważnych dla Czechów wydarzeń historycznych, ale są one tylko tłem do opowiedzenia tych niezwykłych (prawdopodobnie autentycznych) historii.
Dla mnie to poetycka wersja "Miasteczka Winesburg" Andersona, a uwielbiam wszystko, co mi tę książkę przypomina.
Żeby zachęcić do sięgnięcia po tę książkę, zamieszczam fragment jednego z moich ulubionych wierszy z tego zbiorku:
"Łapiduch"
Łapiduch Władysław Niesmut
(...)
Przyjeżdżał do nieboszczyków zapłakany
i w kuchni rodzinie zmarłego usprawiedliwiał się szeptem
- Jako biedny krewny śmierci
bardzo proszę o wybaczenie, że wam tatę kradnę
ale przewiozę go tylko za wioskę na smyntorz
do reszty rodziny
Łoni sobie i tak
pod ziemią robią chodniczki
żeby wzajemnie się mogli odwiedzać
(tłum. Jerzy Kędzierski)
Tak jak bohaterowie jednego z tekstów wyławiają perełki (dla jednych pamiątki, dla innych śmieci) z płaszcza pana Brycha, tak samo Miloš Doležal czyni z płaszczem swojej (niekończenie własnej, ale np. pokolenia) pamięci. Wygrzebuje rozmaite skorupy i skrawki – fascynujące świadectwa tamtego życia, jakże innego (choć w wielu aspektach przecież bardzo podobnego) od współczesnego. I może nawet nie chodzi w „Jeździe…” o ukazanie życia pod komunistycznym pręgierzem, problemów młodzieńczych w „dawnych” czasach, ale może właśnie tylko o pamięć. O wspomnienia, o ludzi, korzenie, relacje, sentyment.
Więcej: http://dajprzeczytac.blogspot.com/2021/01/jazda-na-szkle-po-oszczanym-zboczu.html