cytaty z książki "Fangirl"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
- Czytałeś książki z serii?
- Widziałem filmy.
Cath tak mocno wywróciła oczami, że aż ją zabolało.
- Po co piszemy? – powtórzyła profesor Piper.
Cath spojrzała na swój notatnik.
„Żeby zniknąć”.
Spójrz na siebie. Ogarniasz świat, niczego się nie boisz. Ja za to boję się wszystkiego. I jestem szurnięta. Może nawet myślisz że jestem szurnięta tylko odrobinę, ale to dlatego, że pokazuję ludziom zaledwie wierzchołek góry lodowej mojego szurnięcia. Pod powierzchnią lekkiego szurnięcia i niedostosowania społecznego jestem całkowitą porażką.
- Nic mi nie jest. Wróciłem do gry.
- Co jest tą grą?
- Życie.
Żeby być prawdziwym nerdem, trzeba preferować światy wymyślone nad rzeczywistość.
Żyli długo i szczęśliwie", a nawet samo "żyli długo" nigdy nie jest kiczowate. To najszlachetniejsza i wymagająca ogromnej odwagi rzecz, na jaką mogą się zdecydować dwie osoby.
- Przeczytaj mi swoje tajne sprośne opowieści fanowskie.
- Nie są sprośne.
- Trudno, i tak mi przeczytaj.
Nie sądzę, żebym się do tego nadawała. Do relacji chłopak-dziewczyna, osoba-osoba. Ja po prostu nikomu nie ufam. Nikomu. A im bardziej mi na kimś zależy, tym bardziej narasta we mnie pewność, że ta osoba się mną szybko zmęczy i będzie chciała się wycofać.
- Musimy poznawać nowych ludzi […]
- Nie potrzebuję nowych ludzi
- To właśnie dowodzi jak bardzo ich potrzebujesz...
Why do we write fiction?" Professor Piper asked.
Cath looked down at her notebook.
To disappear.
You’re never going to find a guy who’s exactly like you—first of all, because that guy never leaves his dorm room.
- Na biurku masz głowy Simona Snowa – zauważyła Reagan.
- To tylko pamiątkowe popiersia.
- Żal mi ciebie, więc zostanę twoją przyjaciółką.
Czasem pisanie jest jak zbieganie z górki. Palce zostają na klawiaturze, tak samo jak nogi zostają w tle, nie nadążając za resztą ciała.
W każdej nowej sytuacji wychodzi na jaw, że nikt człowiekowi nie wyjaśnił akurat tych najbardziej podchwytliwych zasad.
Co to, kurde, jest fandom?
– Nie zrozumiesz tego – westchnęła Cath, żałując, że użyła tego słowa, i mając świadomość, że jeśli zacznie się tłumaczyć, tylko pogorszy sprawę. Reagan nie uwierzy ani nie zrozumie, że Cath nie jest taką sobie zwykłą fanką Simona. Była jedną z tych prawdziwych. Była fanką, która ma własnych fanów.
- To idealny chłopak - mówiła Cath.
- Jest jak nocny stolik - kwitowała Wren.
- Zawsze przy mnie stoi.
-... żebyś mogła odłożyć na niego gazetę.
(...)
Lubię Abla. Jest taki stabilny.
- Właśnie opisujesz nocny stolik...
Boże, ten jego podbródek. Chciała się pobrać z tym podbródkiem.
Uszczęśliwianie ludzi sprawia mi przyjemność. I jeśli już, to daje mi to jeszcze więcej energii, którą przeznaczam dla osób, na których mi zależy.
-Lubię twoje okulary - dodał. - Lubię twoje koszulki z Simonem Snowem. Lubię to, że nie do każdego się uśmiechasz, bo wtedy, gdy uśmiechasz się do mnie... Cather. - Pocałował ją w usta. - Spójrz na mnie.
Tak zrobiła.
-Spośród wszystkich wybieram ciebie.
Cath westchnęła ciężko i dotknęła jego brody.
-Kocham cię - powiedziała. - Mój Levi.
Levi rozchylił usta, jeszcze zanim ją pocałował.
Po chwili odsunął się od niej...
-Powtórz to.
-No proszę, cała jesteś w swetrach. A to co, swetry nożne?
-To ocieplacze na nogi.
-Masz na sobie co najmniej cztery różne typy swetrów.
-To jest szalik.
-Wyglądasz, jakby cię ktoś obwiązał swetrami.
-Dobrze, już dotarło.
Levi tylko się uśmiechnął i spojrzał na nią czule.
-Kochanie, otwórz drzwi. Dam radę.
Cath pomasowała skronie.
-Czy właśnie nazwałeś mnie "kochaniem"?
Uśmiechnął się szeroko.
-Wyrwało mi się. Ale to było przyjemne.
-"Kochanie"?
-A co, wolałabyś "serdeńko"? To mi się kojarzy z moją mamą... A może "mała"? Nie. "Duszko"? "Kotku"? "Misiaczku"? - Przerwał na chwilę. - Wiesz co? Zostanę przy "kochanie".
-(...) Po prostu... Czy już nie można sobie czasem odpuścić? Czy już nie może sobie człowiek powiedzieć: "Strasznie mi trudno, więc przestanę się starać"?
-To ustanawia niebezpieczny precedens.
-W unikaniu cierpienia?
-W unikaniu życia.
Pachniało Levim. Ziarnami kawy i czymś ciepłym i korzennym, chyba jego perfumami. Albo mydłem. Albo dezodorantem. Tak często siadywał na jej łóżku, że znała wszystkie te zapachy. Czasami pachniał też dymem papierosowym albo piwem, ale nie tym razem.
Cath nie starała się znaleźć nowych przyjaciół.
W niektórych sytuacjach wręcz pilnowała, żeby broń Boże nikogo nowego nie poznać. Nie bywała przy tym niegrzeczna. (Skryta, spięta, prawie mizantropijna? Owszem. Niegrzeczna? Nigdy).
Prawdopodobnie będę wariatką do końca życia. Pewnie będę podejmować pojebane decyzje i robić nienormalne rzeczy, nie zdając sobie nawet sprawy, że są nienormalne. Ludzie będą się nade mną litować, a ja sobie nigdy nikogo normalnego nie znajdę. I tak będzie zawsze, bo nie miałam matki. Zawsze. Zostałam uszkodzona. Tych zniszczeń nie da się naprawić. Więc mam nadzieję, że źle się z tym czuje. Mam nadzieję, że nigdy sobie nie wybaczy.
Właśnie dlatego nie mogę być z Levim. Bo jestem dziewczyną, która fantazjuje o byciu przypadkowo zamkniętą na noc w bibliotece - a Levi nawet nie umie czytać.
- No to może powinniśmy chodzić na podwójne randki - odparła Cath. - A potem się pobierzemy tego samego dnia podczas wspólnej ceremonii i będziemy mieć identyczne sukienki i we czworo pokroimy tort weselny.
- Phi - parsknął Levi. - Sam sobie wybiorę sukienkę.