-
ArtykułyMama poleca: najlepsze książki dla najmłodszych czytelnikówEwa Cieślik19
-
ArtykułyKalendarz wydarzeń literackich: czerwiec 2024Konrad Wrzesiński5
-
ArtykułyWyzwanie czytelnicze Lubimyczytać. Temat na czerwiec 2024Anna Sierant1190
-
ArtykułyCzytamy w długi weekend. 31 maja 2024LubimyCzytać451
Cytaty z tagiem "impuls" [37]
[ + Dodaj cytat]Opieraj się pierwszym impulsom, bo nader często bywają zbyt wspaniałomyślne.
Nagły impuls. Przepłynął przez jej ciało tak samo jak wtedy, kiedy zobaczyła go po raz pierwszy. Miłość. Nienawiść. Zdrada. Życie. Wszystko bierze się z tego właśnie impulsu.
Zielonooka
Gdzieś na świecie było królestwo, w którym rządził bardzo sprawiedliwy władca. Poddani kochali go za to, że w pierwszej kolejności myślał o nich, a dopiero potem o sobie i swojej świcie. Wydał on wiele dekretów, dzięki którym los poddanych, szczególnie tych najbiedniejszych, znacznie się poprawił.
Na terenie królestwa znajdowały się liczne dwory. Pan w majątku pod swoją opieką miał jedną lub kilka wsi wraz z ich mieszkańcami. Jeśli komuś działa się krzywda, to miał prawo osobiście przyjść w dniu przesłuchań do dobrego króla, który sprawiedliwie rozstrzygał spory. Jeśli wina leżała po stronie pana dworu, władca był bardziej surowy niż w stosunku do najbiedniejszego chłopa. Kilka razy panowie chcieli
się zbuntować, ale była ich garstka, podczas gdy poddanych było wielu, a wszyscy gotowi oddać życie za swego ukochanego monarchę. Bywało, że suweren objeżdżał karocą swoje liczne posiadłości. Wtedy każdy, kto znalazł się w pobliżu, krzyczał na całe gardło i ze szczerego serca: „Niech żyje król!”.
Wstęp.
Prenatalny okres życia człowieka wciąż pozostaje dla wielu z nas zagadką. Wprawdzie mamy już możliwość obserwacji rozwoju poczętego dziecka, choćby na monitorze USG, większą dostępność do filmów i książek, a w mediach od czasu do czasu pojawiają się doniesienia z badań informujące o tym, czego uczymy się w tej najwcześniejszej fazie życia, niemniej wiedza ta bardzo powoli toruje sobie drogę w naszej świadomości.
Ten nieistotny do niedawna okres ludzkiego życia coraz częściej staje się także podstawą badań. Z jednej strony naukowców zaczęło interesować już nie tylko to, jak rozwija się poczęte dziecko, ale i to, do czego zdolne są jego zmysły i umysł. Inaczej mówiąc, próbują oni ustalić zarówno to, co płód widzi czy słyszy, jak i to, co z tego zapamiętuje.
Internet, który znamy dzisiaj, w swoim pierwotnym kształcie wyglądał zupełnie inaczej. Początkowo nie był on wcale przeznaczony do tego, aby łączyć ludzi, ale z czasem zaczęto go wykorzystywać jako środek komunikacji, po to, by nawiązywać i budować relację z innymi. Zmiana, jaka dokonała się w sposobie wykorzystywania Internetu, związana jest z nieprzewidywalnym tokiem ewolucji technologicznej. Obecnie wirtualny świat przenika się z przestrzenią codziennego życia. Jest środowiskiem alternatywnym wobec świata realnego, chociaż dla osób, które obcowały z nowymi technologiami już od urodzenia, te przestrzenie stanowią nierozerwalną jedność [Pyżalski, 2012, s. 67–68]. Niezależnie jednak od kontekstu generacyjnego, cyberprzestrzeń pochłania coraz więcej ludzkiej energii, angażując nasz czas i nasze emocje [Orszulak-Dudkowska, 2010, s. 80]. Twórcy tego medium nie spodziewali się, że ludzie wykorzystają Internet do realizacji własnych celów towarzyskich i do poszukiwania miłości. Być może ten nowy sposób porozumiewania się między internautami będzie wpływał na ich relacje z innymi ludźmi, na charakter zawieranych związków. Komunikacja jest tu o tyle ważna, że bez niej żaden związek nie może się rozwijać, trwać i zakończyć. Stanowi jego warunek i podstawę [Whitty, Carr, 2009, s. 12–13]. Pierwsze badania nad komunikacją zapośredniczoną doprowadziły do skoncentrowania uwagi badaczy na ograniczeniach tej formy kontaktu ze względu na wyeliminowanie poziomu niewerbalnego w komunikacji zapośredniczonej przez komputer, brak wskazówek kontekstowych czy informacji o kontekście społecznym. Sceptycy twierdzili, że Internet należy uznać za narzędzie tworzenia słabych więzi.
Najciekawsze myśli, podobnie jak sny - pomyślałem sobie - rzadko mają kształt skończony. Pozostają magmą, wrażeniem, impulsem do czegoś niezrealizowanego. Rodzą się one nieoczekiwanie, podczas jakiegoś spaceru, między jedną czynnością a drugą, w dyskusji wewnętrznej, wyimaginowanej - prawie świetne sformułowania, błyskotliwe skojarzenia, rewelacyjne odkrycia - i pozostając niezapisane, przepadają w zapomnieniu, bowiem drugi raz chwila podobnych odczuwań nie będzie nam darowana. Czasem coś notujemy, sucho, zwięźle, namiętność i koloryt jest tylko w domyśle, między słowami, ufamy, że nigdy ich nie zapomnimy, i oto patrzę na te notatki, których nie miałem w ręku miesiące czy lata całe, podczas których dawny żal został zastąpiony nowym żalem, jedno poczucie krzywdy inną krzywdą (bo nie ma wątpliwości, że są to doznania najbardziej pobudzające do twórczości) - został tylko ’temat’, suchy i jałowy jak słoma.
Myślę, mój drogi synu [...] że młodość zna wiele szlachetnych impulsów, które są jednak krótkotrwałe, i że są wśród nich takie, które, jeśli się za nimi pójdzie, stają się przez to tym bardziej przelotne.
Powiem wam coś o pęcherzach: są nieistotne. Pękają, sączy się z nich woda, zostawiają blizny, ale nie powstrzymują od dotarcia do mety. Ból to seria impulsów. Bodźców przekazywanych od zakończeń nerwowych do mózgu, które mówią nam, żeby odsunąć rękę od palnika, zaszyć ranę ciętą. To funkcja wykształcona w drodze ewolucji, język przetrwania. Ból jako konkretne, namacalne zjawisko nie istnieje.
Muszę zacząć od odniesienia się do – zapewne prowokacyjnego dla wielu – tytułu książki, wypracowanego na końcowym etapie prac nad tomem. Traktuję go jako wyraz określenia tożsamości badawczej autora, a także jako próbę nazwania wyzwań i zadań wymagających programowego podjęcia, tym bardziej, im mniej jeszcze są one uznane czy uświadamiane w dominującej narracji przestrzeni akademickiej i praktyki społecznej. Dla wielu zwrot „humanistyka stosowana” będzie jedynie niedopuszczalnym oksymoronem, skoro zwyczajowe, banalne (obok biurokratycznych nakazów, o czym dalej) skojarzenia – także wśród samych humanistów niestety – pierwszy człon wiążą z bezinteresownością odniesień do sentymentalizowanej sfery symbolicznej (języka i kultury), a drugie ogniwo upomina się o przyziemne praktyczne wdrożenia, służące czemuś i podporządkowane interesowi czy mierzalnemu zyskowi. Tymczasem moich ponad 40 lat pracy akademickiej uświadomiło mi, jak naiwne, niedojrzałe, nawet szkodliwe dla obu stron (refleksji i zastosowań) są te polaryzacje. Z jednej strony owa rzekoma bezinteresowność staje się de facto interesownym utrwalaniem prawa do zaślepiającej odmowy poważnego pogłębiania własnego bycia w świecie i do wygodnego, a maskowanego spłycania w odbiorze największych dzieł humanistów, „kompletnych” w ich dawaniu do myślenia, odnoszących refleksję do życia, jego obszarów i pułapek (aż po zło – zbrodnię i ludobójstwo). Z drugiej strony ulegający tej interesowności i kierujący się mierzalnym zyskiem nie są w stanie (i to jest ich nierozpoznana często strata) uświadamiać sobie własnych ograniczeń ani dostrzegać alternatyw projektujących inny sens i wartość własnego zaangażowania.