Wojna stuletnia 1337-1453

Okładka książki Wojna stuletnia 1337-1453 Jean Favier
Okładka książki Wojna stuletnia 1337-1453
Jean Favier Wydawnictwo: Astra historia
808 str. 13 godz. 28 min.
Kategoria:
historia
Wydawnictwo:
Astra
Data wydania:
2021-01-29
Data 1. wyd. pol.:
2021-01-29
Liczba stron:
808
Czas czytania
13 godz. 28 min.
Język:
polski
ISBN:
9788366625259
Tłumacz:
Artur Foryt
Tagi:
wojskowość powszechna wojna stuletnia
Średnia ocen

7,1 7,1 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
7,1 / 10
48 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
589
575

Na półkach: , ,

Historia pewnego konfliktu


Ojciec miał trzech synów i córkę. Łobuziaki nie doczekały się męskich potomków.(*) Córka wyszła za mąż za wroga rodziny. Kłopot byłby mały gdyby nie fakt, że ojcem był król Francji, a teściem córki stał się król Anglii. Ponadto praprapraprababcia tej królewskiej córki była jednocześnie praprababcią poślubionego męża. Skoro do tego miała ta ‘pra-antenatka’ w posagu region stanowiący 1/3 współczesnej powierzchni Francji, to przeniesienie takiego wiana na innego króla dodatkowo komplikowało relacje między królestwami przez 150 lat poprzedzających krótkie rządy łobuziaków. Stąd cały ambaras opisany w książce. Do tego, u schyłku średniowiecza posiadanie jednego syna, to był ideał dla feudała. Brak syna to tragedia, więcej córek – szansa na nowe wpływy terytorialne i perspektywa potencjalnych roszczeń, a więcej synów – proszenie się o dynastyczne kłopoty.

Francuski mediewista Jean Favier wojnę stuletnią potraktował jako cel sam w sobie – w wymiarze politycznym, dynastycznym. Stąd książkę „Wojna stuletnia 1337-1453” odbieram raczej poprzez braki, tak jak je rozumiem. Całościowe syntezy, z punktu widzenia strumienia historycznego, zawsze i tak są wyrwane z kontekstu, to tu mam niedosyty mimo tej akceptowanej oczywistości. Favier zrezygnował z wielu przydatnych mi w tego typu lekturach składników historycznych technik – porównawczych, kontekstowego odnoszenia do teraźniejszości, łączenia warstw obyczajowości z narracją skupioną na faktach. Książka zdaje relację z militarnego przebiegu zdarzeń, z polityki feudalnej i dynastycznej, z osobistych ambicji propagujących się przez pokolenia, z sojuszy doraźnych i prywaty. Efekt, choć jest rozbudowany, to nie takiego się spodziewałem. A dokładniej oczekiwałem również innych elementów opowieści.

Zupełnie nie zgadzam się z zadeklarowanym przez autora punktem odniesienia (str. 26):

„Głównym bohaterem tej książki jest ktoś, kogo próżno szukać w indeksie osób. To bezimienny dwudziesto-, może trzydziestoletni człowiek (…).”

To znaczy, może autor tak chciałby widzieć tekst, ale jest zupełnie inaczej. Bohaterem publikacji jest dynastyczny taniec wielmoży szukających chwały, władzy i bogactwa. ‘Bezimienny’ jest zaledwie w kilku miejscach – głównie na początku podczas kreślenia tła społeczno-gospodarczego, i na końcu gdy historyk uzasadnia rosnącą przewagę Karola VII nad okupującymi regiony Francji Lancastrami. Nawet jeśli pojawiają się ‘jednostki z ludu’, to tylko takie z ambicjami, które osobiście ‘mieszały w kręgach książęcych’. Są wspomniani prewoci czy bogaci kupcy. Jest legendarna Dziewica z Orleanu i inspiratorzy żakerii. Tylko tyle.

By uporządkować kluczowe elementy książki, która jest na tyle pojemna, że nie pozwoli mi i tak na wysycające temat zaopiniowanie całości, krótko o brakach. Poza wspomnianym skupieniem się na ‘wielkiej polityce’, za minus odczytuję jednak przewidywalny ‘francusko-centryzm’. Miejscem wojennego dramatu była Francja, ale należało więcej przybliżyć faktów ze specyfiki wyspiarskiego kraju, którego władcy upomnieli się o terytorialne konsekwencje dwóch ślubów, o których wspomniałem na początku. Należało pełniej oddać sytuację Anglii, szczególnie gdy narracja podsumowywała nastroje społeczne, gospodarcze uwarunkowania czy polityczne przesilenia. Favier w zasadzie Anglików potraktował jak ‘desanty feudalnego przedstawicielstwa na kontynent’. Szkocki konflikt w świetle wojny uważam za ważniejszy, niż autor opisał, szczególnie porównując go do mocno eksploatowanych tarć flandryjskich. Takie braki być może po prostu nie zmieściły się w opowieści, która czasem niepotrzebnie rozłazi się w różne rejony (wyprawy kastylijskie – str. 397-402, czy detale dynastyczne okresu Bourges – str. 594-601). Autor zakłada dość duże rozeznanie czytelnika w realiach późnośredniowiecznej Francji w rozumieniu kulturowego obycia z regionami czy różnicami w pochodzeniu dwóch wariacji języka starofrancuskiego. Skoro profesor nie uznał za stosowne wytłumaczyć zawiłości administracyjnych (przewijają się stanowiska urzędnicze na poziomie dworskim i istniejące w strukturach władz miejskich),to liczyłem na więcej doprecyzowań w polskim przekładzie. A zabawny przypadek Ludwika Andegaweńskiego nie tylko mnie obciąża (**).

Zdecydowanie nie najlepiej(***) wypada warstwa graficzna. Drzew genealogicznych jest kilka. Same jednak wymagają solidnego zaangażowania czytelnika w rozwikływanie, a przecież w domyśle służą rozjaśnianiu! Przewija się w nich grupa tych samych osób. Lepiej było stworzyć trzy kluczowe drzewa – Kapetyngów, Walezjuszy i Plantagenetów i to w wersji okrojonej do węzłowych postaci, a do tego rozbudować w kilka eksploatowanych w opowieści linii pobocznych. Zamiast tego dostajemy dość niepotrzebne drzewo ‘bawarskie małżeństwa’ (str. 506-507),które krzyczy nadmiarowością i zaciemnianiem obrazu. Temat map jest na tym polu niedociągnięć szczególnie bolesny. Jest ich ‘aż’ cztery. Całostronicowe, niegrzeszące detalicznością, odwzorowanie oblężenia Orleanu, Akwitania za Karola V, flamandzkie miasta i Gujenna z ostatniego etapu wojny. Żadnych jednostek odległości (trzeba mieć pewne rozeznanie, by szybko odgadnąć pokazany region). Według mnie krzyczy brak ogólnych map Francji – z regionami i kilkoma kluczowymi etapami podziału kraju. Szeroko opisane kampanie z wielomiesięcznymi przemarszami przez kraj, to też powinna być prowokacja do graficznej prezentacji. Po prostu mapami należy ułatwiać odbiór tekstów syntetycznych i przekrojowych. Nawet jeśli Favier zapomina, że jego czytelnik pochodzić może z Mozambiku, to i współczesny Szwajcar może nie kojarzyć lokalizacji regionu ‘Delfinat’, choćby mieszkał w nieodległej Genewie. Geografia historyczna to z reguły dodatkowa komplikacja, szczególnie wynikająca z faktu, że nazwy regionów są zastępowane z kolejnymi wiekami; co gorsze w różnych okresach mogą opisywać zupełnie różne regiony.

Zawieszając małostkowość, z której wynikałoby kilka pomniejszych minusów, spróbuję opisać plusy. W pewnym sensie podstawowym jest rozmiar książki. Jeśli ktoś szuka koligacji rodzinnych, feudalnego mieszania się między dynastiami, rodzinami czy osobistych animozji ‘na szczytach władzy’ – znajdzie u Faviera świetny materiał. Dobrze profesor pokazał życie dworskie w XIV-XV wiekach, gdy odwieczne zasady lenne, kolejność dziedziczenia i ekspertyzy jurystów, powołujących się na zasady o różnym statusie, emocjonowały książęta. Tradycja, doraźne interesy i poszukiwanie optymalnej drogi do sukcesu setki lat temu realizowano innymi środkami, choć wciąż w ramach, znajomej nam współczesnym, ludzkiej ułomności. Dobrze widać ewolucję armii – od typowo feudalnej po początki renesansowego przejścia do armii zawodowych funkcjonującej przy władcy. Ponieważ wojna stuletnia to w zasadzie kilka dużych bitew, natłok zakulisowych negocjacji i przemarsze wojsk, to wyeksponowany ostatni element świetnie obrazował realia geopolityczne. Niewiele w sumie trzeba by zrozumieć jak potwornie takie ‘naloty tysięcy głodnych zabijaków’ dewastowało lokalne gospodarki. Z jednej strony zabrakło mi ogólnego opisu statusu miast w tej epoce – jak się ich władztwo miało do lenników zawiadujących obszarem na którym się znajdowało, ile władzy miał suzeren. Z drugiej jednak strony, historyk bardzo detalicznie i ciekawie opisał konkretne zachowania wielu miast w obliczu negocjacji, oblężeń, żądań opłacenia wojny. Narzekam na braki w przybliżaniu obyczajowości warstw chłopsko-mieszczańskich. Trzeba jednak oddać profesorowi, że przy odrobinie wyobraźni, wielokrotnie przypominana trójca nieszczęść – ‘epidemia, głód i wojna’ – wybrzmiewa i tu jako refren opowieści o smutnej egzystencji (str. 237):

„Zaraza, wojna, zaraza. Płace, ceny, płace. Rządzącym nie udało się przerwać zaklętego kręgu. Gdy człowiek przeżył jedną plagę, natychmiast przychodziła następna. Ówcześni byli tego świadomi i ukazywali to w symbolice strachu: wojna, głód i zaraza – trzej zmieniający się jeźdźcy Apokalipsy. Jak napisał pewien normandzki duchowny, jakby zdziwiony, że wciąż żyje: `A powiadano, że świat dobiegł kresu.`”

Autor interesująco czerpie ze źródeł (ciekawie przedyskutowanych w dodatku) i przywołuje wielokrotnie świadków zdarzeń. Nieco zabrakło mi dowcipu i humoru, stąd podam jeden (choć nie do końca śmieszny). W 1382 Rouen zbuntowało się przeciwko nałożonym przez młodego Karola VI podatkom. W ramach opamiętania Normandczycy udali się do władcy prosząc pisemnie o wyrozumiałość. Odpowiedz rządu królewskiego była taka (str. 485):

„Król uda się do Rouen. I dowie się, kto zjadł słoninę!”

Kolorytem epoki był fakt, że szukanie winnych ‘degustacji’ słoniny oznaczało setki aresztowań, kontrybucje zbiorowe, banicje w szeregach mieszczan.

„Wojna stuletnia 1337-1453” to kawał wielowątkowej opowieści o rozmytym konflikcie stanowiącym pomost między klasycznie rozumianym rycerstwem z pewnym etosem, a nowszą formą zbrojnej przemocy fundowanej nie przez mit o Cydzie czy Rolandzie, ale pragmatyzmem centralizującej się władzy post-feudalnej. Profesor oczekuje od odbiorcy ‘wysokiej kultury i obycia w historycznym kontekście’. Awinioński epizod papiestwa, północnowłoske realia, czy Iberia doby rekonkwisty, status Świętego Cesarstwa – to wszystko rezonuje i wikła się z różnymi etapami wojny, choć pojawia się bez wprowadzeń utrudniając momentami śledzenie przyczyn i skutków. Zapewne jest tego cyzelowania dynastycznego za dużo, skoro traktat z Troyes z 1420 wprowadzał zamęt odczuwany nawet przez ludzi epoki (str. 574-575):

„Traktat został opieczętowany 21 maja. Czynił Henryka V synem Karola VI i Izabeli. Formuła była niejasna: był synem, ponieważ został zięciem, jego prawa wynikały jednak z usynowienia, nie zaś z praw jego żony, zgodnie z tradycją Kapetyngów i Walezjuszów. (…)
Nie było powiedziane, że Karol nie jest synem Karola VI i Izabeli, ona sama nigdy nie przyznała – jak zbyt często twierdzono – że delfin jest bastardem. Odtąd był już tylko ‘podającym się’ za delfina, co miało oznaczać, że tak naprawdę już nim był. Opinia publiczna nie myliła się, oceniając, że traktat z Troyes czynił przyszłego Karola VII bastardem.”

Dość zaburzone, według mnie, proporcje podanych różnych komponentów konfliktu sprawiły, że całość czytało się momentami ciężko. Inaczej widziałbym dydaktycznie poprawne składowe treści – natury ogólnej i szczegółów, detali dotyczących jednostek (choć z konsekwencjami dla milionów) i zjawisk demograficznych. Trochę mało był (jak na tekst 800-stronnicowy) ciekawostek i nieoczywistych dla XXI wieku zjawisk. Że królowie i książęta deklarowali obiediencje (komplikowane w epoce przez nagminność antypapieży),że okup miasto miało płacić za różne, czasem zupełnie nielogiczne dla nas konsekwencje wyborów sojuszniczych, że państwo mogło domagać się ‘dostarczenia’ wysoko postawionych więźniów-zakładników (do czasu opłacenia kontrybucji, w wyniku ustaleń rozejmowych),i to czasami na długie lata, choć często oczekujących na uregulowanie zobowiązań w świetnych warunkach.

Nie za bardzo mogę wyróżnić konkretny fragment książki. Zasadniczo i monotonnie śledzimy w niej losy baronów, hrabiów, książąt i królów, czasem przeplatanych panoramą obyczajowości, gospodarczych reform. Nie sposób zliczyć zmienności sojuszniczych Burgundii, flamandzkich czy normandzkich miast. Dobro podwładnych istniało o tyle, o ile było zbieżne z celami osobistymi możnych. Mitygowanie wynikało ze strachu o życie wieczne i z ostatecznej papieskiej instancji odwoławczej wyrokującej o byciu pomazańcem. W dużym stopniu taki psychologiczny czynnik odpowiadał za legendę Joanny d’Arc. Sam Favier sprowadził ją do charyzmy i przypadkowości dziejowej.

DOSTATECZNE z małym minusem – 6/10

=======

* Najstarszy łobuziak miał syna – Jana I Pogrobowca, który przeżył tylko kilka dni.

** Dynastia andegaweńska (Anjou) to wręcz symbol trudnego do rozwikłania tworu feudalnego. W książce pojawia się Ludwik Andegaweński, jako syn Jana II Dobrego, króla Francji. To jednak zupełnie nie ta sama osoba co Ludwik Andegaweński, król Polski. Chwile trwało nim to przepracowałem. Nie pomaga fakt, że obaj żyli w tym samym czasie (zmarli w 1372 i 1374). Ten przykład, to dla mnie emblemat pewnych zaniechań w przypisach tłumacza.

*** W 2026 Rada Języka Polskiego planuje ‘drobną rewolucję’ w pisowni, również z ‘nie’. Nie mam pewności, czy za chwilę nie będzie taka pisownia rozdzielna błędem.

Historia pewnego konfliktu


Ojciec miał trzech synów i córkę. Łobuziaki nie doczekały się męskich potomków.(*) Córka wyszła za mąż za wroga rodziny. Kłopot byłby mały gdyby nie fakt, że ojcem był król Francji, a teściem córki stał się król Anglii. Ponadto praprapraprababcia tej królewskiej córki była jednocześnie praprababcią poślubionego męża. Skoro do tego miała ta...

więcejOznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

avatar
690
253

Na półkach: , , , ,

Świetna książka. Choć pisana głównie z francuskiej perspektywy, ma bardzo dobrze porozkładane akcenty. Jak na ponad stuletni konflikt przystało autor porusza ogromną liczbę wątków. W śledzeniu "kto, co i z kim" bardzo przyda się indeks osób i kalendarium, bo inaczej łatwo zgubić wątek i pomylić np. rozejm z Tours z traktatem z Troyes. Mimo zalewu nazwisk i wydarzeń naprawdę szybko się czyta, wielkim plusem jest gawędziarski i niepozbawiony specyficznego humoru styl autora. Oprócz "wydarzeniówki" sporo tu o długofalowym wpływie wojny na ustrój państwa, społeczeństwo i gospodarkę, z wieloma ciekawymi szczegółami. Na minus liczne literówki i niekompletny indeks. Brakuje także map, warto czytać z telefonem pod ręką.

Dzięki tej książce wreszcie pojąłem jak wielopłaszczyznowy był to konflikt (poziom komplikacji zbliżony momentami do wojny trzydziestoletniej). Śledzimy tu nie tylko wojnę o prawa do francuskiego tronu, o granice Akwitanii i odbudowę dawnego imperium Plantagenetów oraz walki o władzę w obrębie rodziny Walezjuszów. Wojna stuletnia miała europejski wymiar - od Szkocji po Kastylię i od Italii po Niderlandy, a wszystko w cieniu Czarnej Śmierci i wielkiej schizmy zachodniej. Obejmowała wieloletnie konflikty o sukcesję (np. w Bretanii),wielowątkowe starcia we Flandrii i Brabancji, rozmaite ruchy ludowe. To także krwawa rywalizacja feudałów - tych wielkich (burgundczycy i armaniacy, prageria),jak i małych (starcia w Langwedocji, najazd jednego z hrabiów na papieski Awinion). Do tego dochodzi oczywiście fatalna plaga jaką przez wiele dekad byli bezrobotni najemnicy, w jednej z większych bitew pokonujący zresztą armię króla Francji. Narracja Faviera pomaga znaleźć drogę w tym gąszczu postaci i wydarzeń, choć częste skoki w czasie i przestrzeni wymagają od czytelnika skupienia. Mimo to jak dla mnie bardzo warto.

Świetna książka. Choć pisana głównie z francuskiej perspektywy, ma bardzo dobrze porozkładane akcenty. Jak na ponad stuletni konflikt przystało autor porusza ogromną liczbę wątków. W śledzeniu "kto, co i z kim" bardzo przyda się indeks osób i kalendarium, bo inaczej łatwo zgubić wątek i pomylić np. rozejm z Tours z traktatem z Troyes. Mimo zalewu nazwisk i wydarzeń naprawdę...

więcejOznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

avatar
58
20

Na półkach:

Przystępna książka dla osoby, która pierwszy raz zapoznaje się bardziej dogłębnie z tematyką Wojny Stuletniej. Plusem jest przyjazny język i niemal powieściowy styl pisania książki. Dużym minusem jest skupienie się przez autora niemal wyłącznie na francuskim punkcie widzenia wojny, czego nie uzasadnia jego narodowość. Być może zawiódł tutaj tytuł i opis książki, sugerujące że publikacja opisuje wpływ wojny na “obie strony Kanału La Manche”.

Przystępna książka dla osoby, która pierwszy raz zapoznaje się bardziej dogłębnie z tematyką Wojny Stuletniej. Plusem jest przyjazny język i niemal powieściowy styl pisania książki. Dużym minusem jest skupienie się przez autora niemal wyłącznie na francuskim punkcie widzenia wojny, czego nie uzasadnia jego narodowość. Być może zawiódł tutaj tytuł i opis książki, sugerujące...

więcejOznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

avatar
126
96

Na półkach:

Książka średnia, z dwóch powodów.
Po pierwsze autor Francuz pisząc o Francji nie wyzbył się swojego stosunku emocjonalnego do opisywanych wydarzeń i wyczuwalnie trzymał stronę "Francuską", co w dalszej części książki już bardzo męczyło.
Po drugie i powiązane z pierwszym autor bardzo dużo czasu poświecą Francji i nie skupia się na innych istotnych wydarzeniach np. w Anglii, które miały wpływ na całokształt wojny i to nie byłby zarzut gdyby autor chciał być zwięzły i pomijał dużo wydarzeń żeby zmieścić się w jakiejś ograniczonej liczbie stron, ale niestety bardzo często robił "dłużyzny" z mało istnych wydarzeń i opisywał je bardzo szczegółowo jakby były arcyważne. Takie zbędne, dodatkowe opisy dość męczyły i utrudniały czytanie tym bardziej, że ilość tzw. "potrzebnych faktów" i tak była przytłaczająca patrząc na skalę, czas i obszar jaki obejmował ten konflikt.
Natomiast książkę warto przeczytać bo ilość wiedzy jest olbrzymia, ale nie jest to uczta czytelnicza raczej pigułka (bardziej piguła bo ma ponad 800 stron) którą ciężko połknąć za pierwszym razem chyba, że jest się bezkrytycznym frankofilem:).
Warto też przeczytać, żeby wyrobić sobie pogląd na Wojnę Stuletnią jako jedno ze spojrzeń na ten konflikt i całokształt relacji Angielsko-Francuskich i ogólnie Europejskich, bo ta wojna oddziaływała znacznie bardziej niż tylko na dwa Państwa i w tej książce jest co nieco o tym napisane, choć jak pisałem dla mnie za mało. Dlatego tą pozycje należy traktować jako cześć całości i jako kolejny głos do zrozumienia późnego średniowiecza w Europie, tym bardziej że na Polskim rynku wydawniczym nie ma za wielu książek o wpojenie stuletniej.

Książka średnia, z dwóch powodów.
Po pierwsze autor Francuz pisząc o Francji nie wyzbył się swojego stosunku emocjonalnego do opisywanych wydarzeń i wyczuwalnie trzymał stronę "Francuską", co w dalszej części książki już bardzo męczyło.
Po drugie i powiązane z pierwszym autor bardzo dużo czasu poświecą Francji i nie skupia się na innych istotnych wydarzeniach np. w...

więcejOznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

avatar
103
39

Na półkach: ,

Książka bardzo długa... ale niestety zbyt krótka by w sposób klarowny wyjaśnić tak zawiłe zagadnienie jakim jest "wojna stuletnia". Zrozumienia problemu nie ułatwia ogrom nazwisk i miast do których nie ma żadnego odniesienia tzn. nie jest podawana żadna głębsza informacja o pojawieniu się danej postaci na scenie politycznej, a także o jej przeszłości. Zdecydowanym minusem tej książki, który przeważa nad plusami - i też determinuje fakt, że nie jest to książka dla osób nieobeznanych z tematem - jest brak map - te, które się pojawiają są niezrozumiałe i nieliczne, wyglądają jak rysowane ołówkiem na przysłowiowe "odwal się". Na plus wyjaśnienie sytuacji geopolitycznej i społecznej a także przedstawienie przemian społecznych i gospodarczych oraz tłumaczenie ich skutków a także wyszczególnianie związków między sytuacją społeczną i gospodarczą a kampaniami.

Książka bardzo długa... ale niestety zbyt krótka by w sposób klarowny wyjaśnić tak zawiłe zagadnienie jakim jest "wojna stuletnia". Zrozumienia problemu nie ułatwia ogrom nazwisk i miast do których nie ma żadnego odniesienia tzn. nie jest podawana żadna głębsza informacja o pojawieniu się danej postaci na scenie politycznej, a także o jej przeszłości. Zdecydowanym minusem...

więcejOznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

avatar
529
529

Na półkach:

Historia w formie opowieści. Nie jest to klasycznie pisana książka historyczna. Map tu na lekarstwo. Znalazłem bodajże 3 ? Ale gdy przywyknąłem, to mnie wciągnęło. Wydaje mi się, że książka byłaby świetnym uzupełnieniem klasycznie pisanej historii. Przekleństwo Filipa Pięknego ? Gigantyczne różnice zaludnienia sprawiały, że Anglicy nie mogli na dłuższą metę tej wojny wygrać. Nic już nie szło dobrze, odkąd pojawiła się Joanna (d'Arc) - dla Anglików oczywiście. Pamiętajmy też, że zatwardziała schizma staje się herezją ...

Historia w formie opowieści. Nie jest to klasycznie pisana książka historyczna. Map tu na lekarstwo. Znalazłem bodajże 3 ? Ale gdy przywyknąłem, to mnie wciągnęło. Wydaje mi się, że książka byłaby świetnym uzupełnieniem klasycznie pisanej historii. Przekleństwo Filipa Pięknego ? Gigantyczne różnice zaludnienia sprawiały, że Anglicy nie mogli na dłuższą metę tej wojny...

więcejOznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

avatar
921
920

Na półkach:

Historia bywa o wiele ciekawsza i wciągająca niż wiele z wymyślonych fabuł a dzieje tego potężnego konfliktu dynastii, władców i książąt - pełnego krwawych bitew, pozostawiających po sobie krajobrazy rodem z apokalipsy, najazdów, zdrad, nieoczekiwanych sojuszy i innych przypadków odmieniających bieg dziejów, jest tak interesująca, że trudno się wprost od niej oderwać.

Wszystkim, podobnie jak ja, pragnącym zgłębić historię wojny stuletniej, książkę Jeana Faviera polecam gorąco. To zdaje się jedyne tak "kompaktowe" ujęcie tematu - mimo i tak dużej obszerności, jakie ukazało się w Polsce, którego największym mankamentem jest jego dość nieporadny od strony gramatycznej i stylistycznej przekład. Poza tym - lektura idealna, którą w najlepszych "momentach" czyta się niemal, jak powieść a której bohaterowie swoimi haniebnymi matactwami, okrucieństwami, ale też i szlachetnymi i wiekopomnymi czynami, sprawiają że postaci z kart książek Georga R. R. Martina, wypadają przy nich blado. Polecam!

Historia bywa o wiele ciekawsza i wciągająca niż wiele z wymyślonych fabuł a dzieje tego potężnego konfliktu dynastii, władców i książąt - pełnego krwawych bitew, pozostawiających po sobie krajobrazy rodem z apokalipsy, najazdów, zdrad, nieoczekiwanych sojuszy i innych przypadków odmieniających bieg dziejów, jest tak interesująca, że trudno się wprost od niej oderwać....

więcejOznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

avatar
1219
971

Na półkach: , , ,

Literatury o wojnie stuletniej zbyt wiele po polsku nie ma, więc wydanie tej książki wywołało spore poruszenie wśród pasjonatów historii, zwłaszcza, że mowa o monografii całego konfliktu. Praca została wydana w 1980 roku i w zasadzie już pierwsza strona książki poświęcona romansowi Alienor z Akwitanii sugeruje w jakimś stopniu, że niektóre tezy mogą być przestarzałe, co i tak nie przeszkadza w stwierdzeniu, że jest to pozycja znakomita. Autor w swoim dziele ciekawie przedstawia nie tylko sam konflikt, ale przemiany społeczno-gospodarcze rozgrywające się we Francji. W związku z tym Favier sporo miejsca poświęca polityce wewnętrznej, rozruchom, kompaniom, czarnej śmierci, reformom, finansom, zniszczeniom wojennym czy demografii. Pewną wadą jest natomiast to, że przez takie podejście do tematu, autor mniej interesuje się angielską stroną konfliktu. Sama lektura jest oczywiście dosyć trudna ze względu na zależności feudalne, ilość postaci, dziesiątki zamków zajmowanych przez obie strony, trudno się natomiast przyczepić do strony literackiej, autor przedstawia wiele ciekawostek na różne tematy, tekst jest przeplatany interesującymi cytatami ze źródeł. Lektury natomiast na pewno nie ułatwia brak mapy Francji w książce.

Literatury o wojnie stuletniej zbyt wiele po polsku nie ma, więc wydanie tej książki wywołało spore poruszenie wśród pasjonatów historii, zwłaszcza, że mowa o monografii całego konfliktu. Praca została wydana w 1980 roku i w zasadzie już pierwsza strona książki poświęcona romansowi Alienor z Akwitanii sugeruje w jakimś stopniu, że niektóre tezy mogą być przestarzałe, co i...

więcejOznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    163
  • Przeczytane
    53
  • Posiadam
    38
  • Historia
    17
  • Średniowiecze
    5
  • Chcę w prezencie
    4
  • Teraz czytam
    3
  • Francja
    2
  • Ebook
    1
  • Historia_2
    1

Cytaty

Bądź pierwszy

Dodaj cytat z książki Wojna stuletnia 1337-1453


Podobne książki

Przeczytaj także

Ciekawostki historyczne