Efekt Lolity. Wizerunek nastolatek we współczesnych mediach

Okładka książki Efekt Lolity. Wizerunek nastolatek we współczesnych mediach Meenakshi Gigi Durham
Okładka książki Efekt Lolity. Wizerunek nastolatek we współczesnych mediach
Meenakshi Gigi Durham Wydawnictwo: Prószyński i S-ka nauki społeczne (psychologia, socjologia, itd.)
240 str. 4 godz. 0 min.
Kategoria:
nauki społeczne (psychologia, socjologia, itd.)
Tytuł oryginału:
The Lolita Effect
Wydawnictwo:
Prószyński i S-ka
Data wydania:
2010-04-27
Data 1. wyd. pol.:
2010-04-27
Liczba stron:
240
Czas czytania
4 godz. 0 min.
Język:
polski
ISBN:
9788376483832
Tłumacz:
Mikołaj Gliński
Tagi:
socjologia psychologia popularnonaukowa feminizm nastolatki media seksuologia reklama przemoc gwałt
Średnia ocen

6,7 6,7 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
6,7 / 10
60 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
177
22

Na półkach:

Bardzo pożyteczna lektura, która w ciekawy i prosty sposób opisuje problemy wynikające z prezentowanego w mediach obrazu kobiet i dziewcząt, oraz z nierealnych wymagań stawianych płci żeńskiej. Autorka trafnie wyjaśnia również różnicę między seksualnością z seksualizacją i proponuje rozwiązania, które mogłyby pomóc w walce z ideałem kobiecości prezentowanych w mediach. Minusem tej książki jest to, że autorka dosyć często się powtarza i całość mogłaby być co najmniej o 1/3 krótsza. Mimo wszystko jest to lektura warta uwagi, tym bardziej że czyta się ją dość lekko.

Bardzo pożyteczna lektura, która w ciekawy i prosty sposób opisuje problemy wynikające z prezentowanego w mediach obrazu kobiet i dziewcząt, oraz z nierealnych wymagań stawianych płci żeńskiej. Autorka trafnie wyjaśnia również różnicę między seksualnością z seksualizacją i proponuje rozwiązania, które mogłyby pomóc w walce z ideałem kobiecości prezentowanych w mediach....

więcejOznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

avatar
42
29

Na półkach: ,

Bardzo dobra pozycja, poruszająca wiele tematów, po części feministyczna, jednak nie femi-nazistowska. Jako siedemnastolatka bardzo się cieszę, że ją przeczytałam.

Bardzo dobra pozycja, poruszająca wiele tematów, po części feministyczna, jednak nie femi-nazistowska. Jako siedemnastolatka bardzo się cieszę, że ją przeczytałam.

Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

avatar
724
31

Na półkach: ,

Porusza ważny i istotny temat jakim jest seksualizacja przez media. O takiej tematyce książka nie powinna rozczarowywać, a właśnie to robi. A dlaczego tak myślę? O tym za chwilę.

Tytuł sugeruję, że będzie mowa o dziewczynach w przedziale wieku 11-14 lat. Okazuję się, że jest zupełnie inaczej. Spoko. Media seksualizują zarówno dzieci i jak młodzież. Problem, w tym że brakuje wyraźnej granicy w niektórych przypadkach czy ma na myśli dziewczynki czy dziewczyny. A to tak nie powinno wyglądać w tego typu publikacjach, że muszę się zastanawiać co autorka ma na myśli.

Autorka piszę, że błędem jest zwalanie całej winy na media, a także skupianiu na negatywnej roli mediów. A o czym pisze w dalszej części książki przeczy temu. Przykład: Czy media ubierają dziewczynki czy może sprawcami są rodzice?
Z całą pewnością są za to odpowiedzialni rodzice. Oczywiście media mają wpływ na decyzje rodziców, ale to do nich należy ostatnie zdanie.
To że w drzwiach podczas obchodów Halloween pojawiła się u niej dziewczynka ubrana : (...) w top bez ramiączek, prześwitującą spódniczkę, buty na platformach i z błyszczącym cieniem na powiekach" to była decyzja jej matki. Można się zastanawiać, dlaczego w tak niestosowny strój ubrała dziewczynkę... z jednych czynników mogły stanowi media.
W przypadku nastolatek jest podobnie. Rodzic może nie zgodzić na ubiór taki jaki nastolatka miała ochotę. Po prostu nie zapłaci za krótką mini spódniczkę. Pamiętam jak byłam z mamą na zakupach na poszukiwaniu butów do sukienki na bal gimnazjalny. Chciałam tak jak inne koleżanki buty na wyższym obcasie. Moja mama się nie zgodziła na to. W końcu znalazłyśmy kompromis na małym obcasie buty.

Problem seksualizacji nie dotyczy tylko dziewczyn, ale również chłopców. Nie tylko media przestawiają kobiety w krzywym zwierciadle, a facetów również. Niby nie jest o nich książka, ale nie da się mówić o seksualizacji dziewczynek bez mieszania w to chłopców. To jak przedstawiają media obraz dziewczyn i kobiet wpływa zarówno na dziewczynki i jak chłopców. Oboje mają przed sobą krzywy obraz tego jaka powinna być kobieta.
I jak wspominamy problem molestowania i gwałtów dzieci, to nie powinno ignorować się faktu, że również dotyka to chłopców. Czy fakt że statystyki pokazują, że jest mniejsze zjawisko świadczy o tym, aby to olewać? Przecież nie zależnie od tego jakiej płci będzie dziecko, to zostało skrzywdzone przez dorosłego i to bolesne doświadczenie będzie miało wpływ na jego dalsze życie.

Mit czwarty: Przemoc jest seksy. Kojarzy mi to się stwierdzenie z psychopatami, którzy im głośniej krzyczy i płaczę ofiara, to tym bardziej staje się podniecony. Nie potrafię sobie wyobrazić, żeby człowiek,który nie cierpi na zaburzenia uważał, że przemoc jest seksy.
W tym rozdziale autorka wrzuciła wszystko co związane z przemocą,ale nie zastanawiając się czy dana rzecz epatuje po prostu przemocą czy pojawiająca się scena ma ukazać jakiś problem. Nie wiem jaki serial oglądała autorka, ale chyba zupełnie inny One Tree Hill, który pojawia scena z próba gwałtu. Przyjaciółki poszły razem na imprezę, na której jedna z nich poznała faceta, który słuchał tej samej muzyki co ona. Proponuję jej drinka, do którego dosypuje jakieś narkotyki. W momencie kiedy nie jest wstanie się ruszyć próbuje swoich niecnych zamiarów, tyle że mu się to nie udają, bo w pada przyjaciółka i zabiera stamtąd. Dzwoni po faceta, który dowiadując co się wydarzyło i gnojka uderza z pieści. Szkoda że jedynie zarysowali problem. Czy w tym coś jest seksownego?
Być może gdzieś w tej chwili dochodzi do tego typu zdarzenia. Tyle że dziewczyna albo chłopak mogą nie mieć tyle szczęścia co bohaterka tego serialu. Jeśli ta scena pozwoli choćby jednej nastolatce uniknąć tego ohydnego zdarzenia, to dobrze.

Filmy i seriale dla nastolatków powinny poruszać również trudne tematy jak przemoc (w tym cyperprzemoc),samobójstwa, seks, narkotyki, zaburzenia odżywiania. Oczywiście wszystko przedstawione odpowiednio do wieku. Zabronimy nastolatką oglądać film Klass, który opowiada o przemocy wśród rówieśników albo wartościowy serial jakim jest Thirteen Reasons Why, który zawiera elementy przemocy, bo została przylepiona etykietka. Nie wszystkie filmy, seriale czy gry, które wykorzystują obrazy przemocy są złe. A te wszystkie wyżej problemy pojawia się w młodym życiu, więc należy o nich dyskutować.

I horrory slashery, kierowane są do starszej widowni, więc w czym problem? Są oznaczone odpowiednio przez producentów filmu. A to że trafiają do nie odpowiedniego odbiorcy, czyli młodszego widza i za to nie są odpowiedzialne media,a sprzedający kasjer bilet do kina czy rodzi, który nie interesuje się co robi jego własne dziecko.
To że trafiają gry przeznaczone od + 18 to również znowu nie dotyczy mediów, tylko osoby sprzedającej takie gry nie odpowiednim osobą, co jest przestępstwem a albo rodziców, którzy kupują takie gry.

Dawno nie czytałam aż takiej książki nie na temat.

Porusza ważny i istotny temat jakim jest seksualizacja przez media. O takiej tematyce książka nie powinna rozczarowywać, a właśnie to robi. A dlaczego tak myślę? O tym za chwilę.

Tytuł sugeruję, że będzie mowa o dziewczynach w przedziale wieku 11-14 lat. Okazuję się, że jest zupełnie inaczej. Spoko. Media seksualizują zarówno dzieci i jak młodzież. Problem, w tym że...

więcejOznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

avatar
154
14

Na półkach:

"Efekt Lolity" to najzwyczajniej w świecie bardzo mądra książka. Nie "otwiera oczu" czytelnikowi, bo nie ma takiej potrzeby, wszak każdy widzi dokładnie co się dzieje, chociaż nie zawsze ma do tego odpowiedni stosunek. Oprócz omówienia bardzo ważnych problemów, z jakimi mamy do czynienia na co dzień, pokazuje też, że nie musimy wcale podążać ślepo za popkulturą i ukazywanymi przez nią schematami.
Polecam!

"Efekt Lolity" to najzwyczajniej w świecie bardzo mądra książka. Nie "otwiera oczu" czytelnikowi, bo nie ma takiej potrzeby, wszak każdy widzi dokładnie co się dzieje, chociaż nie zawsze ma do tego odpowiedni stosunek. Oprócz omówienia bardzo ważnych problemów, z jakimi mamy do czynienia na co dzień, pokazuje też, że nie musimy wcale podążać ślepo za popkulturą i...

więcejOznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

avatar
314
165

Na półkach:

Bez względu na pewne skrajne opinie oraz konstruktywny feminizm cechujący autorkę, książka porusza istotne zagadnienie jakim jest rola mediów w kształtowaniu współczesnych kanonów piękna oraz postaw moralnych w zakresie sfery seksualnej kobiet i dziewcząt. Niewątpliwie pozycja ta ukazuje jak szerokie spektrum obejmuje problematyka gender w kulturze społecznej- problematyka ostatnimi czasy bardzo popularna, ale niestety zarówno przez polityków jak i media spłycana i traktowana wybiórczo. Książka, którą powinni czytać również mężczyźni ponieważ pozwala ona zweryfikować własne spojrzenie na płeć piękną.

Bez względu na pewne skrajne opinie oraz konstruktywny feminizm cechujący autorkę, książka porusza istotne zagadnienie jakim jest rola mediów w kształtowaniu współczesnych kanonów piękna oraz postaw moralnych w zakresie sfery seksualnej kobiet i dziewcząt. Niewątpliwie pozycja ta ukazuje jak szerokie spektrum obejmuje problematyka gender w kulturze społecznej- problematyka...

więcejOznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

avatar
281
111

Na półkach: ,

Mam wrażenie, że w pewnych fragmentach fakty i sytuacje są przerysowane, niemniej jednak można to uznać za zabieg potrzebny, aby uświadomić czytelnikom skalę problemu. Dr Durham kompleksowo podchodzi do tematu, przedstawiając go w bardzo przystępnej formie i udowadniając swoje tezy na przykładzie przypadków, których doświadcza każdy z nas, które w dzisiejszym zmedializowanym świecie widzimy wszędzie wokół nas. Efekt Lolity niewątpliwie jest zjawiskiem negatywnym, ale może mieć też wydźwięk pozytywny, jak np. poszerzanie samoświadomości dziewczyn i kobiet. Cieszę się, że mimo skupienia się na niewątpliwie najważniejszej tutaj, negatywnej stronie i działaniach prewencyjnych i korygujących, przedstawione zostały miedzy wierszami też te pozytywne aspekty. Najważniejszy jak zwykle okazuje się zdrowy rozsądek.

Mam wrażenie, że w pewnych fragmentach fakty i sytuacje są przerysowane, niemniej jednak można to uznać za zabieg potrzebny, aby uświadomić czytelnikom skalę problemu. Dr Durham kompleksowo podchodzi do tematu, przedstawiając go w bardzo przystępnej formie i udowadniając swoje tezy na przykładzie przypadków, których doświadcza każdy z nas, które w dzisiejszym...

więcejOznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

avatar
1223
1086

Na półkach: ,

Książka traktująca o kształtowaniu w mediach wyobrażenia seksualności dziewczynek w rozległy sposób próbuje opisać wszystkie zjawiska towarzyszące temu, co autorka nazywa efektem Lolity. Książka skonstruowana jest jak podręcznik-poradnik, zawiera opis zjawiska i jednocześnie sugestie, jak mu się przeciwstawiać. Durkham efekt Lolity traktuje jak współczesny mit o globalnym zasięgu, który leży u podstaw niepokojących zjawisk dotykających dzieci, takich jak prostytucja nieletnich czy pornografia dziecięca.

Z jednej strony nie sposób się nie zgodzić z wieloma tezami i spostrzeżeniami autorki, która wielokrotnie podkreśla, że jej celem jest nauczenie dzieci obcowania z mediami zwłaszcza w zakresie przedstawiania przez nie zseksualizowanych wyobrażeń dzieci i nastolatek. Z drugiej jednak strony styl książki jest mocno perswazyjny i często mętny, mało przejrzysty - tak jakby autorka bardzo emocjonalnie podchodziła do tematu i próbowała przekonywać czytelnika do swoich racji nie siłą argumentów, ale odwołując się do emocji. Często zaproponowana przez autorkę interpretacja zjawisk społecznych budzi sprzeciw, gdyż wydaje się być nadinterpretacją.

Książka traktująca o kształtowaniu w mediach wyobrażenia seksualności dziewczynek w rozległy sposób próbuje opisać wszystkie zjawiska towarzyszące temu, co autorka nazywa efektem Lolity. Książka skonstruowana jest jak podręcznik-poradnik, zawiera opis zjawiska i jednocześnie sugestie, jak mu się przeciwstawiać. Durkham efekt Lolity traktuje jak współczesny mit o globalnym...

więcejOznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

avatar
169
130

Na półkach:

"Efekt Lolity" to ciekawa pozycja, która porusza bardzo ważny i istotny obecnie temat. Autorka skupia się na wizerunku dziewczynek i młodych dziewcząt w popkulturze. Dr M. Gigi Durham przedstawia pięć fałszywych mitów dotyczących seksu i seksualności dziewcząt, kreowanych przez media, po czym kolejno je obala. Daje również konkretne rady i wskazówki jak bronić dziewczynki i nastolatki przed seksualną manipulacją ze strony mediów.

"Efekt Lolity" to ciekawa pozycja, która porusza bardzo ważny i istotny obecnie temat. Autorka skupia się na wizerunku dziewczynek i młodych dziewcząt w popkulturze. Dr M. Gigi Durham przedstawia pięć fałszywych mitów dotyczących seksu i seksualności dziewcząt, kreowanych przez media, po czym kolejno je obala. Daje również konkretne rady i wskazówki jak bronić dziewczynki i...

więcejOznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

avatar
34
25

Na półkach: ,

http://wstawtytul.wordpress.com/2013/11/21/efekt-lolity-m-g-durham/

Tytułem wstępu: Długotrwała ekspozycja na bodziec powoduje rodzaj znieczulicy – ilość, która jeszcze przed chwilą powodowała w organizmie stan alarmowy obecnie nie wywołuje żadnej reakcji. Proces ten nosi nazwę habituacji. Książka, o której poniżej opowiadam, to pobudka ze stanu odrętwienia wywołanego zjawiskiem, które pożera społeczeństwo, a do którego tak bardzo się przyzwyczailiśmy, że zabrakło w nas krzyku niezgody i odruchu walki.

Książkę „Lolita Effect” M.G.Durham miałam na oku już od pewnego czasu. Jako, że temat niezwykle interesujący i na czasie, a samą autorkę pamiętałam z udziału w filmie dokumentalnym „MissRepresentation” postanowiłam zakupić egzemplarz na stronie brytyjskiego Amazonu. Jakież było moje zdziwienie, gdy okazało się, że obędzie się bez ćwiczenia języka obcego – „Efekt Lolity” został bowiem przetłumaczony na polski i wydany już w 2010 roku. Popędziłam zatem do księgarni, gdzie udało mi się wygrzebać niewielkich rozmiarów książeczkę (208 stron tekstu, pomijając bibliografię i przypisy) ze stosu opatrzonego hasłem „tania książka”.

„Efekt Lolity” Durham to książka pisana z kilku perspektyw. Pierwsza to perspektywa medioznawczyni, wykładowczyni komunikacji masowej i dziennikarstwa. Druga to perspektywa działaczki na rzecz praw dzieci i sprawiedliwości społecznej. Trzecia zaś to perspektywa matki dwóch córek, żyjących i rozwijających się w tym samym medialno-konsumpcyjnym kotle, co miliony dziewcząt i chłopców na świecie. Te perspektywy uzupełniają się wzajemnie, stanowią dla siebie podporę i uwiarygodnienie całości tez stawianych przez Durham.
Co to właściwie jest „Efekt Lolity”? To emanacja nowego fenomenu kultury, którym jest „mała seksowna dziewczynka”, doprawionego odpowiednią dawką konsumpcjonizmu i puszczonego w świat na skrzydłach wszechwiedzących mediów. Współczesne Lolity, podobnie jak ich protoplastka z powieści Nabokova, są obiektem seksualizującego spojrzenia dorosłych, którzy czerpią z nich nie tylko zysk ale również własną przyjemność, nierzadko erotyczną.

Dzieci są istotami seksualnymi – seksualność jest częścią człowieka, przy czym na każdym etapie jest ona inna, zmienia się, tak jak zmieniają się psychika i cielesność. Problem polega na tym, że na dzieci (przede wszystkim dziewczynki),obdarzone seksualnością odpowiednią do ich poziomu rozwoju rzutuje się seksualność osób dorosłych, wtłaczając dzieci w normy i szablony, które wyrządzają im rzeczywistą krzywdę.

„Lolitka to nasza ulubiona metafora, którą posługujemy się, ilekroć chcemy określić małą złośnicę, świadomą swych wdzięków kokietkę z niezaspokojonym libido, małą nimfomankę […] Lolity, które zaludniają rzeczywistość medialną, to fabrykaty na usługach rynku i zysku. Są bardzo kuszące, zwłaszcza dla małych dziewczynek, na których podatności żerują. Stosują przebiegłą retorykę, która szermuję hasłami emancypacji i wolnego wyboru. Jednocześnie jednak umiejętnie zatajają istotne aspekty wąskiej i restrykcyjnej definicji seksualności, której nośnikami są właśnie ich obrazi i towarzyszące im treści. Zamiast oferować dziewczynkom – i innym grupom odbiorców – mądre, światłe, postępowe i zakorzenione w etyce interpretacje seksualności, media i kultura wysnuwają z siebie ciąg „prosti-tots [nieprzetłumaczalne zdaje się sformułowanie będące skleceniem słów „prostitute” i „tot” (berbeć) – dop. mój], przeseksualizowanych dziewcząt, których obecność w naszej kulturze stała się tematem publicznej kontrowersji." [1]

Gigi Durham wyodrębnia w swojej książce kilka komponentów „efektu Lolity”, mających niestety to do siebie, że występują razem, co sprawia, że moc oddziaływania „efektu Lolity” rośnie wykładniczo. Pierwszy element to mit „bycia hot”. Hot czy też sexy to najwyższa pochwała, stosowana tak do wygląd, modnych ciuchów, filmów czy muzyki (Określenia te wdarły się do języka tak bardzo, że ostatnio nawet na jednym z filmów szkoleniowych z dziedziny psychologii usłyszałam, że „tam metoda pracy nie jest może sexy, ale za to jest skuteczna”). Bycie sexy w przypadku kobiet łączy w sobie ideał rodem z filmów soft porno – nieśmiałość małej kotki z wulgarnym ekshibicjonizmem. Przeniesienie tego ideału poprzez reklamy i medialne wzorce do rzeczywistości oraz polanie go sosem female empowerment (płytka, służąca maksymalizacji zysków wersja feministycznego hasła) powoduje, że wszędzie we współczesnych mediach miarą kobiecej seksualności jest publiczne odsłanianie swojego ciała.

Dobrze, wiemy już, że trzeba być hot, co wiąże się z publicznym odsłanianiem swojego ciała. Ale jakiego ciała? Tu wchodzi do gry drugi mit – anatomia bogini seksu jest z góry określona. Problem polega na tym, że ambasadorki bycia hot pojawiające się na billboardach, reklamach telewizyjnych czy okładkach czasopism to spreparowany wcześniej przez makijażystów, fotografów, grafików produkt. Nie umywają się do nich „zwyczajne” dziewczynki, szczególnie, gdy ich kolor skóry nie jest biały. Poprzez swój globalny zasięg mit „jedynego słusznego ciała” powoduje, że Azjatki operują sobie powieki, by oczy wyglądały na mniej skośne, a Murzynki stosują kremy wybielające skórę.
Do składników „lolitowej zupy” dodajmy do tego wizerunek będący połączeniem gotowości seksualnej z dziecięcą niewinnością. Seksowne dziewczęta w mundurkach, uczennice będące jednocześnie striptizerkami, zalotnie okręcające wokół palców włosy z kucyka i wygładzające plisy na przykrótkiej spódniczce. Kilkulatki z konkursów piękności w pełnym makijażu, paradujące po wybiegu w skąpym bikini. Jednocześnie druga strona medalu – dorosłe kobiety stylizowane na dziewczęta, z lizakami, związanymi w warkoczyki włosami, w dziecięcej bieliźnie. Nie wystarczy? To może jeszcze dorzucimy seksualizację przemocy w ramach teledysków, reklam, gier komputerowych i horrorów. Nie bez powodu w horrorach typu slasher scenę brutalnego mordu poprzedza zazwyczaj ukazanie seksu przyszłych ofiar, bohaterki pod prysznicem. W „najgorszym” wypadku w momencie śmierci jest ona po prostu naga lub ubrana jedynie w bieliznę. Niepokojące jest to, że głównymi widzami slasherów są nastoletni chłopcy. W jednej chwili serwuje się im scenę, która ma za zadanie wywołać podniecenie by związać ją mocno z występującym chwilę później brutalnym morderstwie. Nie mówiąc już o tym, że kobiece ofiary są często zabijane ze szczególnym okrucieństwem, stanowiącym w oczach zabójcy (a następnie też widzów)karę za seksualną aktywność. Na koniec warto posypać tę niesmaczną potrawę odrobiną „niewidocznego męskiego obserwatora”. Młode kobiety uczy się patrzeć na siebie i rówieśniczki spojrzeniem krytycznego męskiego obserwatora, enigmatycznej, nieistniejącej postaci, której jednak wszędzie pełno. „Przetestujcie te style: sprawdzone przez dziewczyny, doceniane przez chłopaków”, „Przyciągnij jego uwagę! Pięć nowych zapachów, które zainspirowały pięciu seksownych muzyków: opowiadają, jak wyglądałaby kobieta ich marzeń, na której chcieliby czuć ten zapach. A którą z nich jesteś ty?”, „Jego ulubione pozycje”, „Kocham dziewczyny, które… – dziesięciu przystojniaków z całego świata dzieli się swoimi gustami w zakresie tego, co ich kręci w dziewczynach”[2]. Obrzucane radami, w jaki sposób przyciągnąć do siebie męskie spojrzenie, wysyłać komunikat „jestem dostępna”, jednocześnie spotykają na swojej drodze schemat, gdzie „mężczyznę [określa się – dop. mój] jako (nieświadome) zwierzę, kobieta zaś jest tu poskramiaczem bestii” [3] Takie podejście nie dość, że jest ogłupiające, to jeszcze bardzo krzywdzące zarówno dla dziewcząt (nie pozwala na wyrażanie siebie) jak i dla chłopców (sprowadzając ich do owładniętych seksem istot, które trzeba tresować).

Nie sposób streścić całości „Efektu Lolity”, przedstawić wielowątkowość tej książki. Durham analizuje każdy z mitów bardzo dokładnie, przyglądając się wszystkim aspektom i emanacjom w kulturze. Niezwykłą wartością tej książki są konkretne porady czy schematy pracy z dziewczętami przygotowane dla rodziców czy nauczycieli. Durham stara się przekonać swoich czytelników, że jako odbiorcy mediów, konsumenci ale przede wszystkim dorośli mamy możliwości ochrony dziewcząt przed krzywdzącym „efektem Lolity”. Autorka ma wysokie zdanie zarówno o dziewczętach, jak i chłopcach, uważa je za wartościowe, utalentowane jednostki, o krytycznym umyśle, który wystarczy w odpowiedni sposób stymulować. Jej celem jest zapewnienie dziewczętom szansy na życie w zgodzie ze sobą, z możliwością ekspresji intelektualnej, duchowej i seksualnej nieobarczonej schematami przygotowanymi, by maksymalizować zyski korporacji, gdzie będą mogły działać w swoim rytmie, w zgodzie ze swoim rozwojem umysłowym, emocjonalnym i fizycznym. Jest gorącą orędowniczką zajęć z media literacy w szkołach, pozwalających na wykształcenie w dzieciach umiejętności krytycznego „czytania” przekazów medialnych docierających do nich zewsząd. Pełna przykładów, zarówno złych, jak i dobrych praktyk, książka „Efekt Lolity” może stać się dla czytelników sygnałem ostrzegawczym, nie tylko wybudzającym z doświadczanej habituacji (Efekt Lolity jest tak powszechny, że aż uważany za coś normalnego) ale także podającym konkretny, naostrzony „oręż” do walki o lepszą przyszłość dla dziewcząt na całym świecie.

A teraz fala krytyki.
Na początku zastanawiałam się, jakim cudem „Efekt Lolity” w polskim wydaniu mnie ominął. Przecież regularnie odwiedzam okoliczne księgarnie, przeglądam półkę z analizami socjologicznymi, psychologicznymi itd. Jak to się stało? Dlaczego taka książka, która stanowiła ważne wydarzenie wydawnicze na rynku amerykańskim u nas przeszła zupełnie bez echa? Dopiero, kiedy „Efekt Lolity” znalazł się w moich rękach, zrozumiałam.
Oto przykład, jak można sabotować własne książki. Brawa dla Wydawnictwa Prószyński! Paskudna okładka jest doskonałym przykładem „efektu Lolity”. Mamy długie nogi nastoletniej (lub dorosłej już) kobiety ubranej w podkolanówki i coś, co jest rodzajem mikrospódniczki, spod której widać odrobinę bielizny. Nogi są lekko skrzyżowane, na stopach skórzane sandałki na wysokim obcasie. Jedna ręka obciąga falbany spódnicy, druga skubie je, lekko podwijając. Postać kobiety kończy się na wysokości pępka, tak, by jeszcze okazać zarysowane pod dopasowanym materiałem biodra. Jej twarz nie jest ważna, nie ma jej. Po co komu twarz, kiedy mamy nóżki i bioderka? Wszystko oczywiście w kolorze „majtkowego różu”, żeby przypadkiem nie było wątpliwości, że to książka o dziewczynkach. Tył okładki to powtórka zdjęcia, tyle tylko, że z mniejszym kontrastem, stanowiącym tło dla opisu książki. Nic dziwnego, że książka przeszła niezauważona, skoro przypomina bardziej literaturę o zabarwieniu erotycznym, niż pozycję naukową. Tym bardziej przykro, gdyż kobieta projektowała tę okładkę. W środku uważny czytelnik otrzyma garść literówek, niekiedy toporne konstrukcje zdań. Brakuje niesamowicie wytłumaczenia niektórych zjawisk, do których Durham się odwołuje. W USA sprawa JoBennet Ramsey jest powszechnie znana, śmiem wątpić, czy podobnie jest w Polsce (gwoli wyjaśnień: JoBennet była sześcioletnią dziewczynką, wielokrotną uczestniczką konkursów piękności, zamordowaną w piwnicy swojego domu. Sprawa do tej pory nie została wyjaśniona). Czytając „Efekt Lolity” odczuwałam swoistą irytację spowodowaną tym, że przez takie błędy ta wartościowa książka nie stanie się w Polsce gościem programów edukacyjnych, zajęć szkolnych czy przedmiotem rodzinnych dyskusji.

1.M.G.Durham, Efekt Lolity, Wydawnictwo Prószyński, Warszawa 2010, s. 28
2.Tamże, s. 145.
3.Tamże, s. 146.

http://wstawtytul.wordpress.com/2013/11/21/efekt-lolity-m-g-durham/

Tytułem wstępu: Długotrwała ekspozycja na bodziec powoduje rodzaj znieczulicy – ilość, która jeszcze przed chwilą powodowała w organizmie stan alarmowy obecnie nie wywołuje żadnej reakcji. Proces ten nosi nazwę habituacji. Książka, o której poniżej opowiadam, to pobudka ze stanu odrętwienia wywołanego...

więcejOznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

avatar
2488
700

Na półkach: ,

Rzadko mi się przytrafia, żebym jednocześnie zgadzał się z podstawowymi obserwacjami i wnioskami zawartymi w książce niemal w całości a jednocześnie nie mógł się zgodzić z wieloma punktami argumentacji autorki.
Pozwolę sobie zacytować fragment recenzji Izabeli Mikrut zamieszczonej na tu-czytam.blogspot.com, bo chyba fragment ten (najchętniej zacytował bym całą recenzję ;-) ) oddaje najkrócej i w pełni, to co myślę:
„Na jednym biegunie plasuje się konkret, rzeczowy opis, zestaw obserwacji i spostrzeżeń, które cechują się przenikliwością. Na drugim natomiast emocjonalna retoryka i tendencyjność, narzucanie odbiorcom niezbyt dobrze umotywowanych wniosków i zalążek histerii. Przechodzenie od jednego do drugiego sposobu prowadzenia narracji jest dosyć płynne i wymaga od czytelników wytężonej uwagi – M. Gigi Durham próbuje bowiem uwieść rytmem narracji i ciągłym powracaniem do głównych tez wywodu, by przemycić jedynie słuszne feministyczne oceny.”
Jakże nie popierać autorki, która ma na względzie prawidłowy rozwój seksualności naszych pociech i jednocześnie ich bezpieczeństwo? Autorki, która punktuje ohydę mediów raczących nas masowo seksem i przemocą, kierujących owe przekazy do coraz młodszych, już nawet nie nastolatków, ale wręcz dzieci. Jak nie przyklasnąć autorce, kiedy pokazuje fałsz reklam generujących popyt na rzeczy (zwłaszcza kosmetyki),które mają jakoby zapewnić wieczną młodość i seksowność. To wszystko prawda i za zaangażowanie autorki można by dać i osiem gwiazdek, może nawet dziesięć. Ale tu oceniam nie społecznikostwo i wojowniczość autorki a rzeczowość i konkret wywodów. Tymczasem spora część książki jest zupełnie nie na temat.
Bo przecież ma być mowa o efekcie Lolity w kontekście wizerunku nastolatek w mediach. Dodał bym, że raczej tych młodszych nastolatek, bo trudno przypisywać pojęcie Lolitki dojrzałym dziewczynom w wieku 17 czy 18 lat. Tak więc autorka zapomina podać definicję, kogo uważa za nastolatkę, bo kryterium wiekowe prowadzi na manowce. Sama o tym problemie mówi we wstępie, po czym zupełnie zapomina w dalszej części. Bo jakże mówić o efekcie Lolity wobec dziewczyny 15-16 letniej, nie mówiąc o starszej, która jest w pełni biologicznie dojrzała? Owszem, prawnie i zwyczajowo (przynajmniej w naszej kulturze) to nadal dziecko, osoba często mało odpowiedzialna, nie dojrzała społecznie do dorosłego życia, lekkomyślna etc. Ale – i nie trzeba być dociekliwym obserwatorem, żeby o tym się przekonać – jak najbardziej świadoma swojego ciała i tego, jaki sobą wywiera wpływ na innych ludzi. Dodam – nie tylko mężczyzn! Autorka, choć co jakiś czas się zastrzega, że nie chce upatrywać winy jedynie w pazernych i bezwzględnych mediach, to wciąż je krytykuje praktycznie nie biorąc pod uwagę innych źródeł efektu Lolity. W tej kwestii do bólu jest konsekwentna w trzymaniu się tematu książki. I tylko w tym. Raczy nie dostrzegać, że owe dojrzałe dziewczyny jak najbardziej są obserwowane przez ich rówieśnice jak i młodsze dziewczynki. I owe młodsze dziewczyn(k)i nie potrzebują podniecać się teledyskami Britney Spears i przeerotyzowanymi reklamami. Wystarczy, że są dobrymi obserwatorkami (a są!),żeby dostrzec, jak starsze koleżanki przyciągają wzrok kolegów. I te młodsze zazdroszczą tym starszym. One też by tak chciały, więc czerpią od nich wzorce, często wzorce złe. Opowiadanie przez autorkę bajeczek, że jest to konstrukt kulturowy to jakieś genderowe brednie. Zaskakujące tym bardziej, że gdzie jak gdzie, ale właśnie w USA od lat prężnie rozwija się psychologia ewolucyjna i parę innych dziedzin na styku medycyny, antropologii, socjologii i psychologii. Międzykulturowe badania porównawcze pokazują jasno, że wszędzie, również tam, gdzie popkulturowa, amerykańska papka praktycznie nie dociera, dziewczyn(k)i/kobiety zabiegają o swój wygląd, bo to daje im większe powodzenie, w tym lepszy start do znalezienia odpowiedniejszego partnera życiowego. Pewnych zachowań dziewczyn(k)i uczą się nie z mediów a podpatrując starszych: siostry, koleżanki, matki.
Kuriozalna wydaje się być pretensja autorki, że media/reklamy masowo rozbierają dziewczyny a młodzi chłopcy, jeśli już są pokazywani, to szczelnie zakryci. Czyżby? Nie byłbym tak kategoryczny. Polecał bym autorce dokształcenie się w kilku przydatnych dziedzinach, choćby na poziomie popularnonaukowym, bo chyba nie jest świadoma, że na zupełnie inne bodźce seksualne reagują chłopcy a na inne dziewczyny. Owszem, można porozbierać paru kilkunastolatków do reklam, ale obawiam się, że efekt tych reklam będzie odwrotny od zamierzonego, widzowie zaś będą wybuchać salwami śmiechu. Zwłaszcza widzowie płci żeńskiej. Nie mogę się doczekać, kiedy w ramach równouprawnienia jakiś facet napisze o kreowanym przez media obrazie chłopaka i faceta. Co? Niby nie ma obrazów traktujących faceta instrumentalnie? I nie ma tam podtekstów seksualnych? Wolne żarty! Dziewczyny/kobiety nie traktują chłopaków/mężczyzn instrumentalnie? Ha, ha, ha…
Widać autorka bardzo selektywnie analizuje media, choć we wstępie proponuje jakoby „analityczne podejście do problemu”. Chyba ciut inaczej rozumiemy pojęcie „analiza problemu”.
Jednym z mitów jakoby związanych z efektem Lolity jest kreowanie łączności seksu i przemocy a dobitnym tego przykładem maja być horrory, tzw. slashery, gdzie dochodzi do krwawych jatek i rzeźni. Ofiarami często są młode dziewczyny. Zaskakujące jest, że autorka z uporem maniaka czepia się tego motywu i podkresla, że w scenach wykorzystywane są obrazy przeseksualizowanych nastolatek. To ma być dowód na uprzedmiotowienie kobiet, wręcz seksizm, ale już nie zauważa, że psychopatycznym mordercą praktycznie zawsze jest… facet i do tego raczej o niezbyt przyjemnej fizjonomii i niezbyt lotnym umyśle. Przeseksualizowany obraz dziewczyny-ofiary dla feministek jest be, ale obraz wstrętnego, ohydnego faceta jest oczywiście cacy, bo to pięknie wpisuje się właśnie w feministyczny mit, że wszyscy faceci to szowinistyczne, brutalne świnie. Typowo feministyczne rozumienie równouprawnienia. Dodam jeszcze o slasherach za wikipedią, że „psychopata […] rozprawia się z kolejnymi osobami aż do konfrontacji z tak zwaną „final girl”, która musi stawić czoła mordercy i wyeliminować go. „Final girl” to młoda dziewczyna, zwykle dziewica, która uosabia powszechnie uznawane wartości moralne: nie pija alkoholu, nie bierze narkotyków, nie uprawia wolnej miłości, często jest osobą wierzącą i kochającą córką. Jako przeciwwaga dla stereotypowej, amerykańskiej młodzieży przedstawionej w postaci wspomnianej, pozbawionej kręgosłupa moralnego grupy, często jest wyśmiewana lub ignorowana przez rówieśników bądź też uważana za dziwaczkę albo może być też lubiana”. Wygląda na to, że wymowa tych obrazów, abstrahując od ich wartości artystycznej ;-) , jest cokolwiek inna, niż widzi to autorka. To właśnie rozerotyzowane, przerośnięte Lolity giną, wraz z kolegami a nie jakieś młodociane, „czyste i grzeczne” dziewczynki. Gdybym był dziewczyn(k)ą, raczej odebrał bym taki film jako przestrogę, żeby akurat nie ulec efektowi Lolity, bo może spotkać mnie coś złego. Ot i genderowa analityka. Autorka widzi to, co chce.
Ale wracając do tego „mitu”, nie za bardzo rozumiem, jak się ma choćby najkrwawszy slasher, gdzie choćby i setki nastolatek ganiały by nago i były zarzynane piłą mechaniczną do efektu Lolity. Przecież bohaterkami są albo 15-, 16-latki (chyba na granie w takich filmach wymaga się zgody rodziców, czyż nie?) albo pełnoletnie aktorki stylizowane na ciut młodsze. Autorka nie podaje choćby jednego przykładu, gdzie bohaterką byłaby prawadziwa lolitka, przeerotyzowana 12-,13-latka. Gdzie więc sens i logika? Jako argument autorka podaje, że na taki film mogą chodzić osoby poniżej 17 lat (kategoria wiekowa w USA),pod warunkiem, że są pod opieką dorosłych. Natomiast filmy ze scenami erotycznymi bezwzględnie kierowane są dla osób powyżej 17 lat. I to bulwersuje autorkę. Może i słusznie, ale nie wyobrażam sobie, żeby pełnoletnia siostra czy brat zabierali na slashera mocno młodsze rodzeństwo. Autorce wydaje się chyba, że tabuny 10-, 12-latek są zaciągane do kin na takie filmy i ma to negatywny wpływ na ich psychikę, tzn. dzięki takim filmom stają się przeerotyzowanymi lolitkami. Ciekawa konstrukcja logiczna.

Autorka jak błyskawica przelatuje nad aspektami spraw, które mogły by nieco zdjąć odium z mediów. Ale po co? W jednym czy dwu miejscach mimochodem wspomina o roli dorosłych w wychowaniu dzieci i kształtowaniu ich postaw, w tym „zdrowej seksualności” odpowiedniej do wieku i środowiska. Ale tematu nie rozwija w ogóle! Nie mówię o wpływie rodziców na 15- czy 16-latki obu płci, bo to wiek buntu i gderanie wapniaków zazwyczaj spotka się z oporem. Ale przecież potencjalne lolitki, kiedy mają ledwie siedem czy osiem lat, skądś biorą wzorce. Widzą, jak starsza siostra, mamusia czy ciocia się mizdrzą przed lustrem, stroją się w stringi i wdziewają te demonizowane przez autorkę kabaretki.
Tak na marginesie – trzeba mieć nie lada seksualnie spaczoną psychikę, żeby kabaretki kojarzyły się tylko i wyłącznie z seksbiznesem!
Jeśli więc mamusia może, to dlaczego nie ja? Któż maluje małym dziewczynkom pazury? Kto ubiera w kabaretki małe dzieci, kto kupuje seksowne majteczki, koronkowe biustonosze push-up, które nie mają jeszcze czego podtrzymywać i spódniczkę mini na przedszkolny bal? Media czy niedorozwinięci umysłowo rodzice? Kto stroi w seks-ciuszki pięciolatki na wybory miss przedszkola? To durni rodzice to robią i mówią: niech się dzidzia poczuje trochę dorosła, tak ślicznie wygląda. To może jeszcze postawić kielicha i dać zapalonego skręta, może jeszcze w rączynę wsadzić nabitego colta – niechże się bez reszty poczuje dorosła! Kto kupuje dzieciakom zabawki skojarzone ewidentnie z seksbiznesem? Media rozdają je gratis? Czy kupują skretyniali rodzice? Wydaje mi się, że poważniejszym problemem jest nie wpływ mediów na dorastające dzieciaki a na durnych rodziców, którzy są gotowi spełniać najgłupsze zachcianki swoich pociech.
Co to „Barbie” to wiem, ale pierwszy raz dowiedziałem się o laleczkach Bratz z tej książki. Tak na marginesie – dziwnym trafem autorka nie raczy nic wspomnieć o towarzyszu Barbie – Kenie. To tak gwoli równouprawnienia. Tylko, że żaden chłopak nie marzy o posiadaniu Kena, ale raczej Batmana i Sidermana ;-). I tu autorce nie przeszkadza, że gdyby przeskalować tych supermęskich bohaterów, podobnie, jak robi to z Barbie, również otrzymalibyśmy albo potwora, albo kogoś, kto nie byłby w stanie się poruszać.
Pozwoliłem sobie wygooglać laleczkę Bratz w grafikach. I cóż widzę? Owszem, są takie, o jakich pisze autorka – laleczki nierzadko ubrane w przeerotyzowane stroje adeptek najstarszego zawodu świata. Ale to mniejszość. Większość zaś prezentuje typowe stroje nastolatek, ale i eleganckie stroje dorosłych. Czy przypadkiem autorka nie jest przewrażliwiona? Powrócę więc do pytania: kto kupuje laleczki-prostytutki małym dziewczynkom? Media czy rodzice?

Mało co nie spadłem z krzesła z wrażenia czytając, że autorka się dziwi, że w takich czasopismach jak Cosmopolitan czy Seventeen nie ma równouprawnienia bo praktycznie cały czas można poczytać porady dla pannic heteroseksualnych a nic dla lesbijek. A co to ma u licha wspólnego z efektem Lolity? Im dalej w las, tym bardziej autorka mija się z zasadniczym tematem książki. Autorka nie dostrzega zasadniczego, biologicznego faktu, że homoseksualizm wśród ludzi (jak i zwierząt) stanowi mały procent całej populacji (wg różnych danych 2-7%),więc oczekiwanie, że wydawcy poświęcą połowę treści dla choćby i 10% czytelników o odmiennej orientacji jest kuriozalne. Zapewniam autorkę, że pisma i inne media skierowane do osób homoseksualnych dopuszczają się pod tym względem znacznie większej dyskryminacji heteroseksualistów, bo na swoich łamach praktycznie w ogóle nimi się nie zajmują. Autorka wyraźnie myli równouprawnienie z urawniłowką.
Nieco dalej autorka konstatuje, że … w zespole redakcyjnym Cosmopolitan, tego pisma, które tak instrumentalnie traktuje dziewczyny, urabia je, żeby były śliczne i gotowe zaspokajać zachcianki chłopaków, zasiadają praktycznie same kobiety. I co? I nic. Zero refleksji! A tu refleksja się narzuca sama – kobiety kobietom/dziewczynom kreują uprzedmiotowiony, przeerotyzowany, fałszywy świat. Ale taka refleksja nie pasuje do pomysłu książki, gdzie co chwila pomiędzy wierszami wyłazi podły, szowinistyczny samiec czyhający na niewinność dziewczęcia.

Zarzuty wobec książki można by mnożyć w nieskończoność, ale oszczędzę tego czytelnikom (i czytelniczkom oczywiście ;-). Jeśli miałbym polecić przeczytanie książki, obwarowałbym ją licznymi znakami ostrzegawczymi w stylu „Uwaga, cicha feministyczna antymęska propaganda. Podczas lektury nie wyłączaj myślenia”. Ostrzeżenie to skierował bym tak do kobiet jak i mężczyzn.

Rzadko mi się przytrafia, żebym jednocześnie zgadzał się z podstawowymi obserwacjami i wnioskami zawartymi w książce niemal w całości a jednocześnie nie mógł się zgodzić z wieloma punktami argumentacji autorki.
Pozwolę sobie zacytować fragment recenzji Izabeli Mikrut zamieszczonej na tu-czytam.blogspot.com, bo chyba fragment ten (najchętniej zacytował bym całą recenzję ;-)...

więcejOznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    246
  • Przeczytane
    94
  • Posiadam
    34
  • Teraz czytam
    6
  • Chcę w prezencie
    3
  • Feminizm
    2
  • Ciało, miłość, seksualność
    1
  • Psychologia
    1
  • Filologiczne
    1
  • Kobieta w (pop)kulturze
    1

Cytaty

Bądź pierwszy

Dodaj cytat z książki Efekt Lolity. Wizerunek nastolatek we współczesnych mediach


Podobne książki

Okładka książki Socjologia. Kluczowe pojęcia Anthony Giddens, Philip W. Sutton
Ocena 8,0
Socjologia. Kl... Anthony Giddens, Ph...
Okładka książki Jak myślą państwa. Racjonalność w polityce zagranicznej John Mearsheimer, Sebastian Rosato
Ocena 8,0
Jak myślą pańs... John Mearsheimer, S...
Okładka książki Psychologia społeczna Tomasz Grzyb, Bogdan Wojciszke
Ocena 7,5
Psychologia sp... Tomasz Grzyb, Bogda...

Przeczytaj także