Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

„Pozwól mi wrócić” to pierwsza książka autorki B. A. Paris po którą zdecydowałam się sięgnąć. Nie znając wcześniej twórczości pisarki nie miałam pojęcia, czego mogę się spodziewać. Zachęcona opisem na okładce sięgnęłam po lekturę i zatonęłam w historii, którą przedstawiła pani Paris.
Pomysł na książkę jest jak najbardziej dobry, jednak sposób przekazania go czytelnikowi wzbudził we mnie dość mieszane uczucia. W trakcie czytania zaczęłam mieć wątpliwości, czy mam do czynienia jeszcze z thrillerem, czy już z romansem o lekkim zabarwieniu thrillero podobnym. Miałam wrażenie, że autorka za szybko odkryła najważniejsze karty w tej historii. Bez większego zapału przeczytałam kilka kolejnych rozdziałów w myśl zasady, że nieprzeczytanej książki tak łatwo się nie porzuca. Muszę przyznać, że byłam w błędzie traktując książkę jak banał, ponieważ brnąc dalej poczułam się zaintrygowana kolejnymi losami bohaterów. Samo zakończenie książki było zaskakujące. Natomiast w moim odczuciu autorka mogła się pokusić o bardziej wyrafinowane i trzymające w napięciu wyjaśnienie niektórych zdarzeń, które przeplatały się w historii zawartej w książce.
„Pozwól mi wrócić” to historia zakochanych w sobie młodych ludzi, którzy poznali się przypadkowo na stacji metra. Layla i Finn byli szczęśliwi, mogłoby się wydawać, że odkąd są razem los im sprzyja. Mieli plany na wspólną przyszłość i zapowiedź cudownego życia do czasu, gdy dziewczyna zniknęła z parkingu w niewyjaśnionych okolicznościach. A zrozpaczony chłopak próbował ją odszukać. Czy jego rozpacz była autentyczna? Czy jego miłość była prawdziwa? Co tak naprawdę wydarzyło się na parkingu gdzieś we Francji? Przecież Finn złożył prawdziwe zeznania dotyczące zniknięcia jego ukochanej. Powiedział prawdę. Ale nie całą. Przecież obydwoje mieli swoje tajemnice. Tajemnice o których nie wiedzieli wzajemnie. Czy ich uczucie było tylko zwykłą farsą? A może czymś tak głębokim i szalonym, że doprowadziło ich to na skraj obłędu?
Autorka przenosi nas w czasie z przeszłości do teraźniejszości i sukcesywnie odkrywa kolejne puzzle misternej układanki. Wzbudzając coraz większy niepokój i niepewność w swoich czytelnikach, jej bohaterowie ukazują jak ludzka psychika jest nieprzewidywalna i jak potrafi przerażać. Do czego może doprowadzić człowieka zbyt dużo czasu na przemyślenia i pełno złych doświadczeń w życiu. Do czego można się posunąć realizując swoje chore zamierzenia będąc jednocześnie przekonanym, że właśnie takie postępowanie jest słuszne.
Przecież każdy z nas może spotkać taką osobę na swojej drodze. Przecież każdy z nas może taką osobą się stać.
Ze swojej strony oceniam książkę jako dobrą. Czytelnicy, którzy po nią sięgną, będą zadowoleni i nie uznają, że czas jej poświęcony był stracony.

„Pozwól mi wrócić” to pierwsza książka autorki B. A. Paris po którą zdecydowałam się sięgnąć. Nie znając wcześniej twórczości pisarki nie miałam pojęcia, czego mogę się spodziewać. Zachęcona opisem na okładce sięgnęłam po lekturę i zatonęłam w historii, którą przedstawiła pani Paris.
Pomysł na książkę jest jak najbardziej dobry, jednak sposób przekazania go czytelnikowi...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Paulo Coelho, autor wielu książek, człowiek rozpoznawalny w prawie każdym zakątku świata. Wzbudza wiele skrajnych emocji. Ma swoich fanów, dla których jest mentorem i drogowskazem wskazującym ścieżkę po której powinno się kroczyć. Ma również swoich przeciwników, którzy nie potrafią pojąć fenomenu jego twórczości i bardzo krytycznie odwołują się do jego osoby i napisanych przez niego książek. Aby wyciągnąć powyższe wnioski nie trzeba odwoływać się do szczególnych źródeł. Wystarczy przeczytać komentarze znajdujące się na różnych forach poświęconych Paulo Coelho.
Jest on osobą nietuzinkową i niebanalną. Z jednej strony tajemniczy, z drugiej zaś nie ukrywa się przed ludźmi i światem. Często ujawnia historie i zdarzenia ze swojego życia. Niejednokrotnie opisywał je w swoich książkach i opowiadał w wywiadach. Zdawałoby się, że ludzie zainteresowani jego osobą wiedzą o nim bardzo wiele. Jednak on nie przestaje zaskakiwać i odsłania przed nami kolejne karty swojej historii. Kolejną z nich odkrył przed nami wydając książkę „Hipis”. Jak głosi napis na okładce jest to jego najbardziej autobiograficzna powieść. Coelho po raz kolejny zaprasza nas do swojego świata i na wspólną podróż w czasie wtedy, gdy należał do jednej z najbardziej rozpoznawalnych kontrkultur z drugiej połowy lat 60 i początku lat 70 XX wieku.
Jednak nie jest to opowieść jedynie o autorze ale również o osobach, które spotkał na swojej drodze podróżując Magic Busem z Amsterdamu do Nepalu. W sposób bardzo ciekawy opowiada ich historie, jednak nie poświęca na to zbyt wielu stron w swojej najnowszej książce. Najważniejszą postacią obok Coelho jest Karla, młoda dziewczyna, którą poznaje w Amsterdamie i dzięki której wyrusza we wspomnianą podróż. Dzięki niej przeżywa niesamowitą przygodę i choć w jego życiu pojawiła się na krótką chwilę to wywarła na niego znaczący wpływ a Coelho nie zapomniał o niej do dnia dzisiejszego, o czym świadczy chociażby omawiana książka. Ich drogi się rozeszły. Autor będąc już bardzo sławny po latach ponownie znalazł się w Amsterdamie, gdzie miał spotkanie autorskie. Liczył na to, że spotka tam Karlę i dowie się jak potoczyły się jej losy. Niestety nie odnalazł jej. Może Karla znajduje się gdzieś bardzo daleko? Może nie wie, że spotkany przez nią wiele lat temu mężczyzna jest teraz sławnym pisarzem? Może nie pojęcia, że próbował ją odnaleźć? Może sięgnie po powieść „Hipis”? Może dzięki temu sama go odnajdzie a my za kilka lat dowiemy się jak potoczyła się jej historia życia. Może….
Bardzo zachęcam do przeczytania powyższej propozycji. Dla fanów autora będzie to smakowity kąsek. Dla jego przeciwników kolejny powód do krytyki. Natomiast dla osób, które lubią przeczytać coś ciekawego będzie to kolejna dobra powieść, która poszerzy ich „biblioteczkę”.

Paulo Coelho, autor wielu książek, człowiek rozpoznawalny w prawie każdym zakątku świata. Wzbudza wiele skrajnych emocji. Ma swoich fanów, dla których jest mentorem i drogowskazem wskazującym ścieżkę po której powinno się kroczyć. Ma również swoich przeciwników, którzy nie potrafią pojąć fenomenu jego twórczości i bardzo krytycznie odwołują się do jego osoby i napisanych...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

„Miłość nigdy nie jest prosta – i rzadko kiedy bezbolesna” cytat zaciągnięty prosto z książki „Bliżej słońca” Richarda Paula Evansa jest dobrą zapowiedzią tego o czym autor postanowił ponownie napisać. Jest on dobrze znany z opisywania historii miłości, uczucia, które ma wiele odcieni i smaków. Czasem jest bardzo słodka i barwna a niekiedy gorzka i szara. Prawie każdy z nas zaznał miłości. Miłość, która uskrzydla, jest odwzajemniona, spełnia nasze ukryte pragnienia jest prawdziwym błogosławieństwem. Miłość, która rani, pozbawia radości, chęci do życia, jest przekleństwem, które potrafi zabić. A co jeśli wydaje nam się, że mamy miłość w garści i nic nie może nam odebrać niewysłowionego szczęścia, które nas przepełnia, a nagle wszystko okazuje się fikcją i rozpada jak domek z kart? Jak czuje się oszukana i porzucona osoba? Na te pytania odpowiedź poznała Christina, główna bohaterka książki „Bliżej słońca”. Kiedy planowała swój wymarzony ślub, doprecyzowany w każdym szczególe, na który czekała z ekscytacją i niecierpliwością wszystko potoczyło się nie tak jak sobie wyobrażała. Na kilka dni przed jej wielkim dniem narzeczony wyznał jej to czego nigdy nie chciała usłyszeć. Popadła w marazm i zatopiła się w uczuciu beznadziei. Ze złamanym sercem zamknęła się szczelnie przed światem. Jednak jej przyjaciółka nie chciała dopuścić do tego aby pogrążała się coraz mocniej w swoim smutku. Postanowiła za wszelką cenę zabrać ją do Peru, gdzie obydwie miały pracować jako wolontariuszki. Christina, która była przyzwyczajona do wygodnego i poukładanego życia, na początku nie wyobrażała sobie aby stawić czoła wyzwaniu jakie postawiła przed nimi jej przyjaciółka. Po wielu namowach jednak uległa i tak zaczęła się jej wielka peruwiańska przygoda.
W tej książce jest też miejsce dla Paula, którego życie odmieniło się w pewną zimową noc. Po wydarzeniach, które wtedy miały miejsce, podjął odważną decyzję o zmianie swojego dotychczasowego życia. Dla niektórych zmiana, której dokonał, mogłaby być drastyczna. Natomiast dla niego okazała się zbawienna. Polubił życie w amazońskiej dżungli i wyzwania, które niosła ze sobą nowa rzeczywistość.
Losy naszych bohaterów splotły się właśnie w Peru. A spotkanie to zweryfikowało ich marzenia, pragnienia i plany na przyszłość. Każde z nich funkcjonowało w całkowicie różnych światach i każde z nich było do swojego własnego świata przyzwyczajone. Czy w takiej sytuacji uczucie, które ich połączyło miało jakiekolwiek szanse? Jeśli chcecie poznać odpowiedź na powyższe pytanie koniecznie sięgnijcie po propozycję, którą adresuje do nas Richard Paul Evans.
Kolejna historia miłości i kolejny raz kiedy jestem zadowolona z tego, że sięgnęłam po książkę Richarda Paula Evansa. Znów mnie nie zawiódł i mam nadzieję, że żaden z wiernych czytelników nie będzie żałował, że przeczytał historię opisaną w książce „Bliżej słońca”.
Czasem warto pamiętać, że to co wydaje się nam na początku tragedią tak naprawdę jest najlepszym, co mogłoby się nam przydarzyć. Czasem warto przeżyć trudne chwile by doczekać się czegoś prawdziwie pięknego i wyjątkowego. Niekiedy warto przegrać fałszywe uczucie, żeby wygrać prawdziwą miłość. Czasem po prostu trzeba dać sobie szansę i podjąć ryzyko, które w ostatecznym rozrachunku przyniesie nam prawdziwe spełnienie.

„Miłość nigdy nie jest prosta – i rzadko kiedy bezbolesna” cytat zaciągnięty prosto z książki „Bliżej słońca” Richarda Paula Evansa jest dobrą zapowiedzią tego o czym autor postanowił ponownie napisać. Jest on dobrze znany z opisywania historii miłości, uczucia, które ma wiele odcieni i smaków. Czasem jest bardzo słodka i barwna a niekiedy gorzka i szara. Prawie każdy z nas...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Większość z nas przeżyło lub właśnie przeżywa zawód miłosny. Nie trzeba nikogo przekonywać jak trudny to okres dla każdego, którego nadzieje zostały zawiedzione, uczucie odrzucone, a marzenia dotyczące kochanej przez nas osoby nigdy nie zostały spełnione. Każdy z nas nosi w sercu swoją własną historię. Historie o różnych odcieniach, intensywności przeżytych chwil oraz wspomnienia, które nawet po latach potrafią palić żywym ogniem lub spowodować delikatny, nostalgiczny uśmiech na twarzy. Ludzie o różnej wrażliwości, charakterze i psychice odbierają to, co ich spotyka w przeróżny sposób. Jedni poddają się po pierwszej porażce i wybierają samotność. Inni walczą o swoje szczęście wierząc, że w końcu i im uda się odnaleźć szczere i prawdziwe uczucie.
Kimberly, główna bohaterka najnowszej powieści znanego i cenionego autora – Richarda Paula Evansa, w swoim życiu przeżyła kilka zawodów miłosnych. Zawsze wchodząc w nowy związek wierzyła, że ten będzie trwały, a uczucie silne i prawdziwe. Po dwukrotnie zerwanych zaręczynach i nieudanym małżeństwie jej wiara osłabła a ona prawie poddała się, uznając, że nie zasługuje na szczęście ani miłość. Postanowiła oddać się swojej pasji i całą energię skierować na doskonaleniu swoich umiejętności. Chciała zostać pisarką a jej marzeniem było wydać powieść o miłości, którą przygotowywała od bardzo dawna. Aby udoskonalić się w sztuce pisania i móc przedstawić swoją twórczość osobom, które znają się na tym, postanawia wybrać się na kurs dla początkujących pisarzy, organizowany w urokliwym hotelu Pod Jemiołą. W tym właśnie miejscu poznaje tajemniczego Zeke’a, który z jednej strony wydaje się być jej bratnią duszą, z drugiej zaś zdaje się mieć dużo sekretów. Kim tak naprawdę okaże się nowy przyjaciel Kimberly i czy może być przy nim bezpieczna? Czy nasza bohaterka zazna prawdziwej miłości, czy wręcz przeciwnie jej serce znów zostanie mocno zranione? Jeśli chcecie dowiedzieć się jak potoczyły się losy bohaterów książki, zameldujcie się wraz z nimi w hotelu Pod Jemiołą.
Jak już wspomniałam książka „Hotel Pod Jemiołą” jest najnowszą propozycją od Richarda Paula Evansa, autora wielu znakomitych i znanych książek. Sięgając po jego najnowsze dzieło nie kryłam zadowolenia, że znów dane będzie mi zatopić się świat stworzony przez tego niewątpliwie utalentowanego pisarza. Niestety nie mogę ukryć lekkiego rozczarowania, gdyż po przeczytaniu książki poczułam pewien niedosyt. W moim odczuciu nie jest to tak dobra powieść, do jakich przyzwyczaił nas Evans. Po jego twórczości spodziewałam się troszeczkę więcej. Co nie zmienia faktu, że każdy kto chce przeczytać lekką książkę o miłości, która w bardzo prosty i przewidywalny sposób się kończy, ale zarazem niesie w sobie odrobinę pocieszenia i nadziei, że wszystko co złe w życiu może odwrócić się na dobrą stronę, powinien zapoznać się z historią Kimberly.
Przesłanie, jakie wyniosłam z tej książki można opisać w ten sposób, że nigdy nie warto się poddawać, bez względu jak bardzo smutne i beznadziejne wydawałoby się nasze położenie. Należy pamiętać, że los rozdaje w życiu różne karty, a my nigdy nie możemy mieć pewności, czy właśnie w tej chwili nie szykuje dla nas rozdania życia. Każdy jest wart miłości i każdy na nią zasługuje. Nigdy nie pozwólmy sobie, aby myśleć inaczej, bo jeśli to zrobimy prawdziwa miłość może przejść obok, ocierając się o nas nawet przez nas niezauważona.

Większość z nas przeżyło lub właśnie przeżywa zawód miłosny. Nie trzeba nikogo przekonywać jak trudny to okres dla każdego, którego nadzieje zostały zawiedzione, uczucie odrzucone, a marzenia dotyczące kochanej przez nas osoby nigdy nie zostały spełnione. Każdy z nas nosi w sercu swoją własną historię. Historie o różnych odcieniach, intensywności przeżytych chwil oraz...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

W życiu każdego człowieka zdarzają się ciężkie chwile, gdy problemy zdają się nie mieć końca ani rozwiązania. Mówi się, że los nigdy nie zsyła nam niczego, z czym nie moglibyśmy sobie poradzić. Ale czy to stwierdzenie jest do końca słuszne? Wiele zależy od naszego nastawienia, charakteru i hartu ducha, jak również od ludzi, którzy w danym momencie stają na naszej drodze. Wiele osób nie jest w stanie poradzić sobie z własnym życiem, traktując kolejną porażkę jak karę bądź przejaw niesprawiedliwości. Nie umieją lub nie chcą stawić czoła wyzwaniom niesionym przez życie. Bywa, że są znużeni i zrezygnowani a jedynym wyjściem jest ucieczka od życia. Zapętlają się w swoich czarnych myślach i stopniowo przestają dostrzegać cokolwiek innego prócz porażek, kłopotów, odrzucenia. Często nazywają się pechowcami, urodzonymi pod nieodpowiednią gwiazdą. Stoją w miejscu, bojąc się zrobić jakikolwiek krok, aby nie spadła na nich kolejna lawina cierpień. Zdarza się, że jedyny krok, na jaki się ośmielają, jest tak naprawdę tym, który wymaga największej odwagi, a konsekwencje są nieodwołalne. Samobójcy, to ludzie potępiani przez społeczeństwo, którzy skrócili swoje cierpienia rezygnując z życia. Ilu z nich mogłoby by żyć a nawet być szczęśliwymi, gdyby w odpowiednim momencie na ich drodze stanął ktoś, kto pomógłby im dostrzec to, czego już od dawna nie widzą. Choćby niewielką iskierkę radości, uśmiechu, nowych pozytywnych doznań, jakie często niesie ze sobą życie.
Takie szczęście miał Alan, główny bohater książki Laurenta Gounelle „Bóg zjawia się incognito”. Młody człowiek urodzony we Francji, wychowywał się w Stanach Zjednoczonych, tam zdobył wykształcenie z księgowości. Po latach zamieszkał w Paryżu i podjął pracę w firmie zajmującej się pośrednictwem pracy. Nie znał swojego biologicznego ojca, przybrany opuścił jego i jego matkę. Zawsze czuł się w obowiązku spełniać oczekiwania swojej rodzicielki, aby była z niego dumna i zadowolona. Gdy zmarła uznał, że on sam nie ma żadnych oczekiwań od życia, które wydawało mu się marną egzystencją. Zawód miłosny, jaki przeżył, dopełnił obraz w jego głowie, który przedstawiał jedynie smutny i czarny scenariusz. Decyzja o samobójstwie nie była impulsem, lecz bardzo dobrze i skrupulatnie zaplanowaną akcją. Na miejsce swojej śmierci wybrał wieżę Eiffla. Wszystko szło zgodnie z planem do momentu wykonania ostatniego kroku. Tylko krok dzielił go od realizacji zamierzenia. Nie wykonał go, ponieważ na chwilę przed skokiem niedaleko niego pojawił się człowiek, który złożył mu osobliwą propozycję. Zaproponował mu układ, w którym zapewnił mu zdolność do pokierowania swoim życiem, radzeniem sobie z problemami, a nawet bycia szczęśliwym. Alan miał wykonywać wszelkie jego polecenia, dopóki nie zostałby zwolniony przez tajemniczego mężczyznę z umowy, umowy, w której ceną było jego własne życie.
Kim okazał się tajemniczy człowiek? Czy był realny? Jakie zadania zostały postawione przed naszym bohaterem? Czy Alanowi udało się dotrzymać warunków umowy i pozostać przy życiu? A może rozpacz i beznadzieja okazały się zbyt silne? Jeśli chcecie znać odpowiedzi na te pytania koniecznie sięgnijcie po książkę i zatopcie się w jej lekturze.
Bardzo polecam propozycję Laurenta Gounelle, który po raz drugi pozytywnie zaskoczył mnie swoją twórczością. Książka jest wciągająca, ciekawa, przemyślana i nie oczywista. Do ostatnich stron nie potrafiłam domyślić się, jakie zakończenie autor wymyślił dla swoich bohaterów, co dla mnie jest ogromnym atutem, gdyż wiele książek jest przewidywalnych a przez to nudnych i oklepanych. Jeśli szukacie pozytywnych i optymistycznych doznań, ciekawych przemyśleń na temat życia, sytuacji, obaw i lęków, które często spotykają każdego z nas, jak również interesującego spojrzenia na powyższe kwestie, zachęcam do przeczytania książki. Może się okazać, że to was los postawił na czyjejś drodze dając wam status incognito a wy zupełnie nie zdajecie sobie z tego sprawy, że dzięki wam czyjeś życie jest lepsze, barwniejsze i spokojniejsze. Dobrze słuchajcie, gdy ktoś powie wam, że jesteście aniołami lub całym światem. Nie trzeba ratować kogoś przed „skokiem” by sprawić, że czyjeś życie jest pełniejsze i szczęśliwsze.

W życiu każdego człowieka zdarzają się ciężkie chwile, gdy problemy zdają się nie mieć końca ani rozwiązania. Mówi się, że los nigdy nie zsyła nam niczego, z czym nie moglibyśmy sobie poradzić. Ale czy to stwierdzenie jest do końca słuszne? Wiele zależy od naszego nastawienia, charakteru i hartu ducha, jak również od ludzi, którzy w danym momencie stają na naszej drodze....

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

„Dziewczyna z pociągu” to debiutancka książka Pauli Hawkins, która szybko stała się bestsellerem i doczekała się ekranizacji. W moje ręce dostała się dzięki mojej przyjaciółce Monice, która z zachwytem poleciła mi tę literacką propozycję. Zarażona jej entuzjazmem postanowiłam prześledzić historię dziewczyny z pociągu. Muszę przyznać, że z lekkim ociąganiem zabrałam się do czytania, ponieważ już dawno porzuciłam lekturę thrillerów, które wcześniej namiętnie pochłaniałam. Po przeczytaniu kilku stron, świat wokół przestał istnieć. Byłam tylko ja, bohaterowie książki i mroczna tajemnica, którą należało rozwiązać.
Książka opowiada historię młodej kobiety o imieniu Rachel, która aby zapomnieć o smutnej rzeczywistości, daje się ponieść swojej wyobraźni, w której tworzy przeróżne scenariusze. Niestety często aby uśmierzyć swój psychiczny ból sięga po alkohol. Powoduje to, że traci kontakt z rzeczywistością i nie pamięta scen ze swojego realnego życia. Zdradzona przez męża wyprowadza się z ukochanego domu, traci pracę, boryka się z nałogiem. To dość dużo jak na jedną osobę, dlatego nasza bohaterka tworzy świat, o którym wie jedynie ona sama. Codziennie przemierza wiele kilometrów pociągiem, aby ukryć przed swoją współlokatorką fakt, że od wielu miesięcy jest bezrobotna. Dwa razy dziennie mija te same miasteczka i obserwuje te same domy oraz ludzi w nich mieszkających. Wszystko zdaje się być monotonne i przewidywalne aż do dnia, w którym Rachel zauważa coś więcej, coś o czym nie może zapomnieć, coś co staje się istotnym elementem układanki w rozwiązaniu zbrodni, która ma miejsce niedługo po zdarzeniu, które nią wstrząsnęło. Postanawia pomóc w rozwiązaniu tragicznej tajemnicy. Jednak czy ktoś jej uwierzy? Alkoholiczce, kobiecie, która sama nie wie co robiła pod wpływem alkoholu? Czy ona sama potrafi sobie zaufać i dowieść, że nie traci zmysłów? Czy tajemnica zostanie rozwikłana? O tym musisz przekonać się sam drogi czytelniku.
Paula Hawkins zabiera nas w świat zbrodni, namiętności, zawiedzionych nadziei oraz tajemnic, których odkrycie powoduje fatalne w skutkach następstwa.
W moim odczuciu nie jest to „standardowy” thriller, ponieważ autorka pokusiła się o wplecenie w swoje dzieło psychologicznego aspektu kwestii poruszanych w powyższej książce, co dla mnie jest dużym plusem. Książka ma nie tylko spowodować, że poczujemy dreszczyk emocji pomieszany z odpowiednią dozą strachu oraz niepewności ale ma za zadanie sprawić, że ujrzymy jak pewne zdarzenia potrafią wpłynąć na psychikę i sposób postrzegania tego, co dzieje się wokół. Są to zdarzenia, które mogą przydarzyć się każdemu z nas. A może właśnie dzieją się u Ciebie?
Szczerze polecam i zachęcam to przejażdżki wraz z „Dziewczyną z pociągu”.

„Dziewczyna z pociągu” to debiutancka książka Pauli Hawkins, która szybko stała się bestsellerem i doczekała się ekranizacji. W moje ręce dostała się dzięki mojej przyjaciółce Monice, która z zachwytem poleciła mi tę literacką propozycję. Zarażona jej entuzjazmem postanowiłam prześledzić historię dziewczyny z pociągu. Muszę przyznać, że z lekkim ociąganiem zabrałam się do...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

Okładka książki Pax Jon Klassen, Sara Pennypacker
Ocena 7,8
Pax Jon Klassen, Sara P...

Na półkach:

Czasami o najważniejszych rzeczach w życiu można napisać w najprostszy sposób. Ubrać w piękną, wzruszającą historię, której nie cechuje skomplikowana fabuła i nadmiernie pompatyczny styl. W prostocie leży klucz do serc czytelników, do tego aby otworzyć ich umysł i sprawić, by dostrzegli drugie dno w przedstawianej przez autora historii.
„Pax” Sary Pennypacker należy właśnie do tego rodzaju twórczości. Książka skierowana do młodzieży na pewno poruszy również dorosłych czytelników, jeśli zdecydują się dać jej szansę. Moim zdaniem słusznie jest porównywana przez wielu do „Małego Księcia” Antonie de Saint – Exupery, ponieważ zawiera w sobie prawdę, o której na co dzień zapominamy, a o której dawno temu chciał nam przypomnieć Mały Książę. Dziś próbę pobudzenia naszych serc podejmuje Sara Pennypacker. Jaka więc jest to prawda? Prawda, że przyjaciół należy doceniać, pielęgnować, nie opuszczać w ciężkich momentach. Łatwo nazywać się przyjacielem, gdy wszystko idzie po naszej myśli, kiedy jesteśmy beztroscy, szczęśliwi. Łatwo deklarować przyjaźń, gdy obiekt naszych emocji jest uśmiechnięty, spędza z nami beztroskie chwile, gdy nie ma wielkich problemów, nie cierpi, nie krzyczy i serdecznie potakuje na nasze pomysły. W takich sytuacjach uwielbiamy się na „śmierć i życie”, zapewniamy o tym, że żadne przeciwności nas nie pokonają. Dopiero, gdy się pojawią, nadchodzi weryfikacja wszystkich zapewnień. Doceniajmy więc tych, którzy są przy nas nawet jeśli nie potrafią nam pomóc. Czasem zwykła obecność jest wszystkim czego w danej sytuacji potrzeba drugiej osobie. Najgorszą krzywdą, jaką możemy wyrządzić, jest porzucenie przyjaciela w momencie, kiedy najbardziej nas potrzebuje. Wtedy gdy był przekonany, że ma w nas oparcie.
Przyjacielem Petera, głównego bohatera książki „Pax”, nie jest jednak człowiek ale lis, którego uratował przed pewną śmiercią. Przez wiele lat najwięksi przyjaciele, żyli we względnym spokoju. Peter opiekował się liskiem najlepiej jak potrafił, a mały rudzielec odwdzięczał się mu miłością i okazywał ją w najlepszy znany sobie sposób. Niestety ich poukładane życie przerywa widmo nadchodzącej wojny. Chłopiec, zmuszony przez ojca, porzuca Paxa. Czy będzie potrafił wybaczyć sobie, to jak potraktował przyjaciela? Co się stanie, gdy ich przyjaźń zostanie wystawiona na ciężką próbę? Na jakie poświęcenie i kompromisy są gotowi?
Książka ukazuje siłę i niezłomność prawdziwej przyjaźni. Uczy, że niekiedy przypadkowe spotkania potrafią zmienić życie. A cierpienia, które nam się przytrafiają nie zasługują na to, aby je pielęgnować i codziennie karmić naszą uwagą i energią, bo wtedy rosną w siłę i niszczą nas od środka tak bardzo, że zapominamy, jak to jest być szczęśliwymi. A gdy przychodzi chwila, kiedy możemy spełnić nasze marzenia, boimy się po nie sięgnąć, myśląc, że na to nie zasługujemy.
Dbajmy o swoich przyjaciół i nie rzucajmy pustych deklaracji pamiętając o słowach z „Małego Księcia”: „Stajesz się odpowiedzialny na zawsze za to, co oswoiłeś”.

Czasami o najważniejszych rzeczach w życiu można napisać w najprostszy sposób. Ubrać w piękną, wzruszającą historię, której nie cechuje skomplikowana fabuła i nadmiernie pompatyczny styl. W prostocie leży klucz do serc czytelników, do tego aby otworzyć ich umysł i sprawić, by dostrzegli drugie dno w przedstawianej przez autora historii.
„Pax” Sary Pennypacker należy właśnie...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Twórczość Paulo Coelho jest znana milionom czytelników na całym świecie. Jedni go ubóstwiają i czekają z niecierpliwością na kolejną książkę, inni go nie cierpią i bardzo krytycznie podchodzą do każdej jego literackiej propozycji. Tyle ile ludzi, tyle też jest opinii.
Może się wydawać, że o książkach Coelho napisano już wszystko. Opinie o nim płyną ze wszystkich stron świata i we wszystkich prawie językach.
Zastanawiałam się, czy w ogóle powinnam napisać swoją opinię na temat książki „Być jak płynąca rzeka”. Zwłaszcza dlatego, że ukazała się ona kilka lat temu i na jej temat istnieje już bardzo dużo recenzji. Jednak chęć podzielenia się moimi własnymi spostrzeżeniami okazała się silniejsza. Powyższa książka trafiła w moje ręce dzięki mojemu bardzo dobremu koledze, który dość dobrze zna mój gust literacki i postanowił mi ją podarować, czym sprawił mi dużą radość. Zwłaszcza, że książka okazała się naprawdę dobra.
„Być jak płynąca rzeka”, to zbiór kilkudziesięciu krótkich rozdziałów, które czyta się zaskakująco szybko. Nie tworzą one spójnej całości dlatego w zależności od czytelnika, można czytać je po kolei lub wybiórczo. Zawarte są w nich historie związane bezpośrednio z autorem, jak również historie zasłyszane, bądź przeczytane przez niego. Jednakże tych pierwszych jest o wiele więcej.
Autor dzieli się z nami swoimi przeżyciami, przemyśleniami i doświadczeniami. Jego słowa, choć często ukryte, są pod płaszczem prostych historii, zawsze niosą ze sobą głębsze przesłanie. Niekiedy może się wydawać, że ma on konkretne spostrzeżenia na dany temat i wręcz narzuca swoje zdanie. W innych przypadkach nakierunkowuje nasz tok myślenia na pewne tory, pozostawiając nam przestrzeń, którą możemy, a nawet powinniśmy zapełnić swoimi własnymi myślami, emocjami oraz przemyśleniami. Najważniejsze jest to, że poniekąd zmusza nas do przeanalizowania pewnych sytuacji, co może być zbawienne dla nas samych, ponieważ człowiek, który potrafi dostrzegać pewne sprawy, wyciągać własne wnioski, jest o wiele odporniejszy na podążanie ślepo za tłumem w tzw. owczym pędzie.
Coelho w powyższej propozycji hołduje takim wartościom jak tolerancja, miłość, empatia, wzajemna pomoc. Pragnie byśmy potrafili wsłuchać się w samych w siebie, nie zapominając o umiejętności obserwacji otoczenia, przyrody, innych ludzi i czerpania z tego cennych nauk.
Jeśli ktoś z was podobnie jak ja nie miał okazji do zapoznania się z omawianą książką, zachęcam aby to zrobić. Natomiast ci z was, którzy już ją czytali, może powrócą do niej po raz kolejny, odkrywając na nowo przesłanie, które z niej płynie.

Twórczość Paulo Coelho jest znana milionom czytelników na całym świecie. Jedni go ubóstwiają i czekają z niecierpliwością na kolejną książkę, inni go nie cierpią i bardzo krytycznie podchodzą do każdej jego literackiej propozycji. Tyle ile ludzi, tyle też jest opinii.
Może się wydawać, że o książkach Coelho napisano już wszystko. Opinie o nim płyną ze wszystkich stron...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

„Jesteś cudem. 50 lekcji jak uczynić niemożliwe możliwym” to kolejna propozycja Reginy Brett, autorki międzynarodowego bestsellera pod tytułem „Bóg nigdy nie mruga. 50 lekcji na trudniejsze chwile w życiu”.
Autorka po raz kolejny podejmuję próbę obudzenia w czytelniku pokładu sił, emocji, dobra i miłości, które niewątpliwie w nas drzemią.
Kobieta, która po prostu kocha ludzi, życie i Boga, swój dar do pisania oraz dostrzegania rzeczy ważnych wykorzystuje w najlepszy sposób jaki zna, pisząc książki, felietony i reportaże. Ponownie podejmuje próbę przebudzenia i pobudzenia do działania rzesze ludzi, którzy sięgają po jej twórczość.
„Jesteś cudem. 50 lekcji jak uczynić niemożliwe możliwym” podobnie jak „Bóg nigdy nie mruga. 50 lekcji na trudniejsze chwile w życiu”, to zbiór 50 lekcji, które mają za zadanie przekonać nas, że istnieje sposób na uczynienie niemożliwego możliwym. Trzeba znaleźć ten sposób, lub pozwolić działać Bogu, poddać się jego woli oraz czasem wyciszyć się aby usłyszeć, co ma nam do powiedzenia.
Książka składa się z 50 lekcji oraz wielu historii zwykłych ludzi, jak też tych uważanych przez świat za niezwykłych, biednych i bogatych, młodych, i starszych, przebojowych, i nieśmiałych, wykształconych z tytułami naukowymi, i tych, którzy bez ukończenia wielu szkół potrafią w najlepszy sposób wykorzystać swą mądrość życiową. Regina Brett opisuje piękno ludzkich serc przytaczając historie ludzi dobrze jej znanych, z którymi utrzymuje kontakt, jak również osób z którymi miała styczność tylko raz w swoim życiu. Autorka w niektórych przypadkach pisze w sposób humorystyczny i zabawny, a w innych poważny i nostalgiczny. Dostrzega w ludziach tę wyjątkowość i niepowtarzalność, z których oni sami nie zdają sobie sprawy, ponieważ uważają, że robią tylko to, co jest słuszne i niekoniecznie zasługuje na tzw. laury.
Ilu z nas nie zauważa w sobie niczego pięknego i wyjątkowego? Niektórzy mają problem z dojrzeniem czegoś zwyczajnie dobrego. Ilu jest ludzi, którzy budzą się rano i zastanawiają się po co są nadal na tym świecie i komu są potrzebni? Nie widzą sensu w swoim życiu i nie czują się na siłach by cokolwiek zmienić, chociażby dlatego, że są przekonani, że i tak nic im się nie uda i nic z tego pozytywnego nie wyniknie.
Bywa, że nie wiemy i może nigdy się nie dowiemy jak silnie oddziałujemy na innych. Jak sama nasza obecność jest komuś potrzebna. Może ktoś czeka codziennie na nasz uśmiech. Może to właśnie ty robisz najlepszą kawę lub potrafisz pocieszyć osobę, która jest w złym nastroju. Czy zdajemy sobie sprawę z tych drobnostek dla nas błahych i nieważnych a dla innych bardzo istotnych?
Regina Brett na pewno jest człowiekiem, który takie niesamowite iskierki ludzkiej osobowości dostrzega i docenia, dlatego z całą stanowczością podkreśla, że każda istota ludzka jest cudem i próbuje, dzięki swojej książce, otworzyć nam oczy. Ktoś inny, ktoś kto nas nie zna, bardzo w nas wierzy. Dlaczego wielu ludzi nie potrafi uwierzyć w siebie samych? Pewnie każdy podałby setki różnych powodów. Może to czas by skupić się na tym, co w nas dobre i piękne. Pamiętajmy, nie musimy zmienić całego świata, wpłynąć na losy ludzkości. Wystarczy, że pozytywnie kształtujemy nasze otoczenie.
Czytając „Jesteś cudem. 50 lekcji jak uczynić niemożliwe możliwym” będziecie mieli okazję poznać różnych ludzi. Jako ciekawostkę zdradzę, że znalazło się miejsce na lekcję poświęconą historii naszego rodaka.
Tak jak i we wcześniejszej propozycji Reginy Brett, tak i tu, są rozdziały, które zainteresowały mnie trochę bardziej, a inne trochę mniej. Myślę, że zależy to m.in. od stanu ducha, w którym znajduje się czytelnik. Jednak każdy powinien znaleźć tu coś dla siebie. Szczerze polecam do przeczytania.

„Jesteś cudem. 50 lekcji jak uczynić niemożliwe możliwym” to kolejna propozycja Reginy Brett, autorki międzynarodowego bestsellera pod tytułem „Bóg nigdy nie mruga. 50 lekcji na trudniejsze chwile w życiu”.
Autorka po raz kolejny podejmuję próbę obudzenia w czytelniku pokładu sił, emocji, dobra i miłości, które niewątpliwie w nas drzemią.
Kobieta, która po prostu kocha...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Często mówi się o miłości, że jest uczuciem pięknym, wspaniały, uskrzydlającym, nadającym sens życia zakochanym. Sprawia, że czujemy się wartościowi, doceniani i bezpieczni. To jest jedna z jej odsłon. Ta barwna i słodka.
Miłość także potrafi być uczuciem wyniszczającym, strasznym i przerażającym. Ma ogromną niszczycielską siłę, przed którą ciężko się obronić. Niejednokrotnie doprowadza do łez, cierpienia, a nawet postradania zmysłów. Niestety umie też zabijać.
O miłości powstało wiele książek, piosenek, filmów. Wydawałoby się, że powiedziano o niej już wszystko. Ukazano w różnych okolicznościach, historiach, nadano wiele odcieni.
A o jakiej miłości postanowiła napisać Agnieszka Lingas – Łoniewska w książce „Zakręty losu”, która jest pierwszą częścią trylogii? Jeśli ktoś spodziewa się ckliwej powieści tzw. wyciskacza łez, to jest w ogromnym błędzie. Propozycja polskiej autorki jest dojrzała, ambitna, bardzo zaskakująca, trzymająca w napięciu do samego końca. Od tej książki nie można się łatwo oderwać, ponieważ porywa i wciąga w akcję tak mocno, że świat rzeczywisty przestaje na chwilę istnieć. Godziny spędzone na lekturze mijają niepostrzeżenie ale na pewno nie jest to czas stracony.
A więc o czym jest tak zachwalana przeze mnie powieść Agnieszki Lingas – Łoniewskiej? Jak najbardziej o miłości ale również ludziach i zdarzeniach, które prowadzą do niebezpiecznych a nawet tragicznych następstw. Gdy Katarzyna, główna bohaterka powieści, wprowadza się z ojcem do domu jego żony i jej córki Małgorzaty, nie spodziewa się, że jej los całkowicie się odmieni i zaważy na jej całym przyszłym życiu. To właśnie w tym miejscu poznaje Krzysztofa. To z nim przeżywa pierwsze uniesienia i rozterki. Ten jest chłopakiem Małgosi, którą rzuca aby wejść w nowy związek z Kasią. Natomiast Małgosia po odrzuceniu ponownie wikła się w relację ze starszym od siebie mężczyzną, który okazuje się być bardzo groźnym człowiekiem. Jednak to dopiero początek problemów i tragedii, z którymi będą musieli się zmierzyć bohaterowie. Kim jest ów mężczyzna i co ma wspólnego z Krzysztofem? Do czego potrafi się posunąć? Czy istnieją dla niego jakiekolwiek zasady? Jeśli chcecie się o tym przekonać, zachęcam do sięgnięcia po lekturę.
Moim zdaniem autorka w genialny sposób łączy historię miłości, uwikłaną w wybory, które odmieniają losy bohaterów, z ukazaniem okrutnych rzeczy, jakich mogą dopuszczać się ludzie, dla których życie innego człowieka nie ma żadnej wartości.
Na swój sposób książka jest trochę przerażająca. W momencie gdy uświadomimy sobie, że to nie jest jedynie wymysł twórczy a takie historie się zdarzają i istnieje zło, którego może bezpośrednio nie doświadczamy ale ono jest i może uderzyć w najmniej oczekiwanym momencie. Zło, które potrafi zabić wszystko, co stanie mu na drodze.

Często mówi się o miłości, że jest uczuciem pięknym, wspaniały, uskrzydlającym, nadającym sens życia zakochanym. Sprawia, że czujemy się wartościowi, doceniani i bezpieczni. To jest jedna z jej odsłon. Ta barwna i słodka.
Miłość także potrafi być uczuciem wyniszczającym, strasznym i przerażającym. Ma ogromną niszczycielską siłę, przed którą ciężko się obronić....

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Nie ukrywam swojego zaskoczenia po przeczytaniu najnowszej książki Paulo Coelho pt. „Szpieg”. Jest ona odmienna od dotychczasowych propozycji, które kierował do nas autor w swojej niebywale popularnej na całym świecie twórczości. Jego książki były oparte na własnych przeżyciach i doświadczeniach. Niejednokrotnie bardzo trudnych a nawet traumatycznych, które w dużej mierze ukształtowały jego osobowość i sposób postrzegania świata. Nierzadko zawierały autentyczne sytuacje, z którymi się zmierzył.
Co więc skłoniło Coelho, aby na nowo odkryć przed światem historię Maty Hari? Odpowiedź na to pytanie zna tylko jeden człowiek. Jest nim Paulo Coelho. My możemy się jedynie domyślać tworząc swoje własne spekulacje. Może jest zafascynowany nią jako kobietą i historią jej życia, którą postanowił opowiedzieć w sposób dla siebie najlepszy czyli poświęcając jej książkę.
Mata Hari uznana za kobietę szpiega była bardzo barwną postacią, ponętną tancerką, w pełni świadomą swojej kobiecości i seksualności. Wiedziała jakie wrażenie wywołuje na mężczyznach i bez skrupułów wykorzystywała swoje walory i umiejętności aby uzyskać to, na czym jej zależało. Przez wiele lat otaczała się pięknymi rzeczami, miała najmodniejsze kreacje, biżuterię. Jadała w najpopularniejszych restauracjach i sypiała w najdroższych miejscach. Otaczała się blichtrem i przepychem. Przyzwyczaiła się do bycia gwiazdą, stania na piedestale i ogrzewania się w blasku chwały. Nie chciała z tego zrezygnować. Niestety usilna chęć trwania w pięknym śnie, doprowadziła ją do zapłacenia najwyższej ceny. Mogłoby się wydawać, że to kobieta próżna ale czy to byłoby sprawiedliwe stwierdzenie? Na pewno nie. W życiu są dwie strony medalu. Zarówno jasna jak i ciemna. Co więc kryło się po ciemnej stronie medalu? Co sprawiło, że podjęła takie a nie inne decyzje?
„Urodziłam się w nieodpowiedniej epoce. Nie wiem, czy w przyszłości ktoś o mnie wspomni. Gdyby tak się stało, nie chcę, żeby widziano we mnie ofiarę”. Życzenie Maty Hari autor w pełni uszanował. Opisując najcięższe momenty z życia bohaterki nie nadawał im przesadnego tragizmu i nie starał się wzbudzić niepotrzebnych emocji.
Jak sam podkreślił nie należy traktować książki jako biografii pomimo tego, że zawiera ona w sobie autentyczne wydarzenia. Dodał do niej m.in. kilka dialogów i połączył ze sobą pewne sceny. Stworzył fikcyjną korespondencję między oskarżoną a jej adwokatem. W ten sposób przekazał czytelnikowi dwa spojrzenia na tę samą sprawę i okoliczności, które doprowadziły do tragicznego końca.
W moim odczuciu to bardzo dobra propozycja od znanego i cenionego przez wielu autora. Bardzo wciągająca, ciekawa i poruszająca. Paulo Coelho nie przestaje zaskakiwać swoją twórczością i nie trzyma się utartych literackich ścieżek. Tą książką potwierdza, że ma jeszcze sporo do przekazania światu. Tym razem w tematyce odmiennej od tej, do której nas przyzwyczaił, jednakże nie tracąc w żadnym stopniu swojego charakteru.
Nie ukrywajmy, że sporo osób w ogóle nie znało historii Maty Hari, słyszało tylko pewne informacje. Ilu jest nietuzinkowych ludzi, którzy w swoich czasach odgrywali znaczącą rolę, byli sławni i kochani albo wręcz przeciwnie znienawidzeni i odrzuceni? O ilu już takich osobach świat zdążył zapomnieć a pamięć o nich trwa w umysłach nielicznych i na półkach pełnych zakurzonych dokumentów?
Wiem jedno. Postać Maty Hari, dzięki tej książce, odzyska dawny blask, o którym marzyła za życia i wyrwie się ze szponów zapomnienia. Na jak długo? Jak zwykle oceni to historia.

Nie ukrywam swojego zaskoczenia po przeczytaniu najnowszej książki Paulo Coelho pt. „Szpieg”. Jest ona odmienna od dotychczasowych propozycji, które kierował do nas autor w swojej niebywale popularnej na całym świecie twórczości. Jego książki były oparte na własnych przeżyciach i doświadczeniach. Niejednokrotnie bardzo trudnych a nawet traumatycznych, które w dużej mierze...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

„Obiecaj mi” to kolejna bardzo dobra pozycja w dorobku autorskim Richarda Paula Evansa. Zaskakująca i ciekawa. Opowiadająca o obietnicach złamanych, jak również tych dotrzymanych, o zranionym sercu, w którym na nowo zaczęło tlić się uczucie, które po pewnym czasie rozpaliło prawdziwy ogień choć zdawało się to niemożliwe.
Czy można odnaleźć nadzieję w sytuacji wydającej się beznadziejną? Czy po ciosie zadanym przez najbliższą osobę można komuś innemu zaufać na nowo? Czy można znów pokochać tak, że świat wydaję się piękny i kolorowy, a my unosimy się kilka metrów nad ziemią? Czy anioły naprawdę istnieją i żyją między nami żeby pomóc nam w chwili kiedy najbardziej tego potrzebujemy? A może to nie anioły tylko ktoś zupełnie inny?
Odpowiedzi na powyższe pytania znalazła Beth, główna bohaterka powieści. Wiodła spokojne, ułożone i szczęśliwe życie dopóki nie okazało się, że żyje w iluzji. A świat, który tak dobrze znała rozpadł się jak rozbite lustro. Próbowała je poskładać, jednak okazało się to niewykonalne. Została zraniona, zdradzona i oszukana. Dodatkowo musiała zmierzyć się z chorobą swojej ukochanej córeczki. To wszystko sprawiło, że serce zamknęła na miłość do mężczyzn. Liczyło się tylko to by przetrwać i uratować swoje dziecko.
Pewnego dnia na jej drodze stanął Matthew, uroczy, przystojny i troskliwy mężczyzna. Tak idealny, że aż nierealny. Znał odpowiedzi na wszystkie jej pytania. Sprawił, że znów poczuła się pięknie, wyjątkowo, kobieco i bezpiecznie. Skąd się wziął i kim tak naprawdę jest? Czy ktoś taki może istnieć naprawdę?
Richard Paul Evans znów bardzo pozytywnie mnie zaskoczył. Opisał historię, która może wydarzyć się naprawdę ale dodał do niej pewną dozę fikcji i nierealności, co sprawiło, że książka jest magiczna. Czyta się ją szybko a historia jest wciągająca. Przy takiej lekturze czas płynie spokojniej i przyjemniej. Jak wszystkie ksiązki Evansa, ta również zawiera w sobie przesłanie, które jest ukryte pod płaszczykiem, zdawałoby się na pierwszy rzut oka, prostej powieści. Szczerze zachęcam do zapoznania się z propozycją autora.
Po przeczytaniu „Obiecaj mi” naszła mnie refleksja czy tak naprawdę cierpimy z powodu rzeczy lub wydarzenia, które zostało nam obiecane a nie ziściło się, czy też chodzi tu właśnie o osoby, które takie obietnice składają. Moim zdaniem boli to, że człowiek, którego darzymy uczuciem nie dotrzymuje danego słowa. Często odbieramy to jak zabawę naszymi uczuciami i niestety często tak właśnie jest. Taką obietnicą mogą być dość proste sprawy m.in. wspólna kolacja, wyjazd, wyjście do kina. W wielu przypadkach moglibyśmy sami zrealizować takie rzeczy ale przecież nie o to chodzi. Dla zakochanej osoby liczy się obecność tej drugiej i pewność, że jest się dla niej kimś ważnym. Jedną z najgorszych rzeczy jest zabawa czyimś sercem, zwłaszcza tym, które nas kocha. Dlatego nie rzucajmy słów pochopnie i nie obiecujmy niczego, czego i tak nie zrealizujemy. Życzę sobie i Wam jedynie dotrzymanych obietnic.

„Obiecaj mi” to kolejna bardzo dobra pozycja w dorobku autorskim Richarda Paula Evansa. Zaskakująca i ciekawa. Opowiadająca o obietnicach złamanych, jak również tych dotrzymanych, o zranionym sercu, w którym na nowo zaczęło tlić się uczucie, które po pewnym czasie rozpaliło prawdziwy ogień choć zdawało się to niemożliwe.
Czy można odnaleźć nadzieję w sytuacji wydającej się...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

„Na zakręcie” to jedna z wielu powieści Nicholasa Sparks’a. Prosta i nieskomplikowana. Przeznaczona dla mało wymagających czytelników lub osób, które mają ochotę przeczytać coś dość banalnego.
Opowiada historię szeryfa Milesa Ryana oraz jego syna Jonah, którzy w tragicznych okolicznościach stracili Missy, najbardziej ukochaną dla nich osobę, żonę i matkę. Dodatkowy cień na całą tragedię rzuca fakt, że sprawca całego zdarzenia zbiegł z miejsca wypadku i nie został odnaleziony. Po jej śmierci obydwu bohaterów przez wiele tygodni dręczą senne koszmary. Powrót do normalności zdaje się być niemożliwy. Miles przez cały czas obsesyjnie pragnie odnaleźć człowieka, który zniszczył życie jego rodzinie i odebrał im szczęście. Pragnie sprawiedliwości oraz zemsty. Cała ta historia sprawia, że nie wierzy, iż zdoła pokochać jakąkolwiek inną kobietę i stworzyć udany związek. W tej powieści jest również miejsce dla Sary, kobiety, która przeżyła rozwód z człowiekiem, który był dla niej całym światem i z którym chciała spędzić życie. Bardzo zraniona i nieszczęśliwa ucieka do małego miasteczka New Bern i tam próbuje na nowo ułożyć swój świat. Podejmuje pracę jako nauczycielka w szkole do której uczęszcza Jonah. Poznaje Milesa, a po pewnym czasie między nimi rodzi się uczucie. Jednak ich miłość zostaje wystawiona na bardzo ciężką próbę.
Czy autor powieści pozwolił zwyciężyć miłości, czy jednak wszystko rozsypało się jak domek z kart? Czy Miles w końcu odnalazł sprawcę wypadku? Czy bohaterowie odnaleźli spokój? A może wręcz przeciwnie wydarzyło się coś, co popchnęło ich do podjęcia wielu złych i tragicznych w skutkach decyzji? Jeżeli chcecie dowiedzieć się jak skończyła się cała historia powinniście sięgnąć po książkę.
Jednak w moim odczuciu przytoczona historia wydaje się banalna i zwyczajna. Jeśli ktoś oczekuje rozwiązania skomplikowanej kryminalnej zagadki, pragnie nieoczekiwanych zwrotów akcji, to powinien sięgnąć po inną pozycję. Książka nie wzbudziła we mnie wielkich emocji, nie wywarła dużego wrażenia i nie spowodowała, że łzy cisnęły mi się do oczu po przeczytaniu zdarzeń w niej zawartych. Może Wy znajdziecie w niej ten „blask”, którego ja nie dostrzegłam.

„Na zakręcie” to jedna z wielu powieści Nicholasa Sparks’a. Prosta i nieskomplikowana. Przeznaczona dla mało wymagających czytelników lub osób, które mają ochotę przeczytać coś dość banalnego.
Opowiada historię szeryfa Milesa Ryana oraz jego syna Jonah, którzy w tragicznych okolicznościach stracili Missy, najbardziej ukochaną dla nich osobę, żonę i matkę. Dodatkowy cień...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Długo zastanawiałam się w jaki sposób opisać przemyślenia, które nasunęły mi się po przeczytaniu książki „Moc pozytywnego myślenia” Normana V. Peale. Nie jest to proste, ponieważ lektura wywołuje dość silne emocje. Jedni ją pokochają i poczują moc, która ich uskrzydli. Inni stwierdzą, że jest to stek bzdur, na które nie warto tracić czasu. Ja należę do tej pierwszej grupy i postaram się przekazać to, co w tej książce jest dla mnie najcenniejsze i najważniejsze.
„Moc pozytywnego myślenia” jest pozycją zdecydowanie dla osób religijnych oraz wierzących w moc prawdziwej wiary. Osoby sceptycznie nastawione, ateiści, bądź wyznawcy innych religii niż chrześcijańska będą zniechęceni albo wręcz oburzeni po przeczytaniu kilku stron.
Uważam tak dlatego, iż autor jest zakochany w Jezusie Chrystusie i jego naukach. Ogromnie wierzy w moc Boga a swoimi przeżyciami, poglądami i doświadczeniami chce się podzielić z czytelnikami. Pragnie żeby każdy człowiek uwierzył w siebie, był szczęśliwy oraz potrafił nadać właściwy sens swojemu życiu. A jak próbuje tego dokonać? Przekonując nas, że pozytywne podejście do siebie, swojego życia, jak również wytrwała modlitwa i dialog z Panem Bogiem potrafią zdziałać cuda. Jednak żeby tak się stało nie wystarczy jedynie zwracać się do Najwyższego ze swoimi prośbami co bardzo często się zdarza. Podkreślę raz jeszcze to, co cały czas chce nam przekazać autor. Koniecznie musi nam towarzyszyć odpowiednie nastawienie, wytrwała praca nad sobą, niezniechęcanie się i niepoddawanie się problemom. Cały czas trzeba mieć w głowie wiarę w zwycięstwo i spełnienie naszych najskrytszych pragnień. Oczywiście tych, które są dobre i nie krzywdzą innych.
Norman V. Peale łączy w sobie dwie profesje – psychologa oraz duchownego i takie połączenie sprawia, że potrafi udzielić cennych rad i wskazówek popartych wieloletnimi własnymi doświadczeniami, jak również doświadczeniami osób, które spotkał na swojej życiowej ścieżce.
Książka napisana jest w bardzo przystępny sposób. Można znaleźć tam częste odwołania do Pisma Świętego oraz wyjaśnienia autora, napisane prostym i zrozumiałym językiem.
Pomimo, że wcześniej wyraziłam pogląd, że osoby niezakorzenione w religii chrześcijańskiej mogą nie być zainteresowane omawianą książką, to może warto przeczytać ją chociażby ze względu na tematykę ludzkiej psychiki i tego jak wiele możemy zmienić za jej pomocą. Osoby wierzące, jeśli dorzucą do tego moc wiary w siłę Boga, mogą uzyskać niespodziewane efekty, które w tej chwili są dla nich niewyobrażalne.
Cóż szkodzi spróbować? Wiem jedno na pewno. Jeśli nic nie zrobimy, to nic się nie zmieni i nadal będziemy tkwili w dobrze nam znanej rzeczywistości, ale dla wielu bardzo smutnej i szarej. Wybór należy do Was. Czy dacie sobie tę szansę aby odmienić swój los?

Długo zastanawiałam się w jaki sposób opisać przemyślenia, które nasunęły mi się po przeczytaniu książki „Moc pozytywnego myślenia” Normana V. Peale. Nie jest to proste, ponieważ lektura wywołuje dość silne emocje. Jedni ją pokochają i poczują moc, która ich uskrzydli. Inni stwierdzą, że jest to stek bzdur, na które nie warto tracić czasu. Ja należę do tej pierwszej grupy i...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

„Bóg nigdy nie mruga” Reginy Brett to książka, na którą zwróciłam uwagę ze względu na tytuł, który mnie zaintrygował i zaciekawił. Nigdy wcześniej nie spotkałam się z twórczością autorki i nie miałam pojęcia czego mogę się spodziewać, na jakiej tematyce opiera się jej twórczość. Gdy przeczytałam krótki opis tej pozycji dowiedziałam się, że jest to coś w rodzaju poradnika. Bardzo ostrożnie podchodzę do tego typu książek, bo zawsze obawiam się, że mogą być to słabych lotów przemyślenia osób, które całą swoją wiedzę czerpią np. z wykładów o psychologii a nie z prawdziwego życia. Wydaje im się, że są bardzo mądrzy, bo potrafią tak pięknie napisać co należy robić w życiu, jak się zachowywać, by osiągnąć pełnię szczęścia. Jednak jeśli chodzi o tę książkę tytuł był na tyle absorbujący, że postanowiłam podjąć ryzyko przeczytania tego co ma do przekazania Pani Brett.
Na początku moim zdaniem należy poświęcić parę słów autorce, która w swojej książce przytacza historię swojego życia jak również swoich najbliższych i przyjaciół. Regina Brett to kobieta, która urodziła się w wielodzietnej rodzinie. Uczęszczała do szkoły, której nie lubiła i w której uczniowie byli upokarzani. W wieku szesnastu lat miała już problemy z alkoholem. Mając dwadzieścia jeden lat została samotną matką borykającą się z wieloma problemami m.in. związanymi ze swoją sytuacją zawodową a w konsekwencji z problemami finansowymi. Jednak udało się jej wyjść na prostą. Wyszła za mąż. Zaczęła spełniać się zawodowo. Brzmi pięknie, prawda? A zarazem jak banalnie… ile znamy takich historii, gdzie wszystko dobrze się kończy. Jednak w jej przypadku los okazał się przewrotny. Zachorowała na raka i przeszła bardzo długie i wyniszczające leczenie. Udało jej się wygrać ale ma świadomość, że żyje na tzw. bombie zegarowej. Przebyta choroba nauczyła ją w pełni cieszyć się życiem i swoimi przemyśleniami na temat szczęścia i radości z życia postanowiła podzielić się z czytelnikami.
„Bóg nigdy nie mruga” to książka składająca się z 50 rozdziałów tzw. 50 lekcji na trudniejsze chwile w życiu. Już same tytuły rozdziałów są ciekawe i pokrzepiające np. „Nie traktuj siebie tak poważnie. Nikt poza tobą tego nie robi”, „Możesz rozgniewać się na Boga. On to wytrzyma”, „Nie porównuj swojego życia z życiem innych. Nie masz pojęcia co przyniósł im los” lub „Wszystko może się zmienić, zanim zdążyć mrugnąć. Ale nie martw się Bóg nigdy nie mruga” itp. Dla mnie są to pigułki, które warto od czasu do czasu zażyć.
Moim zdaniem książka jest dobra ale nie rewelacyjna. Na jej korzyść przemawia to, że napisała ją osoba, która sporo przeszła w życiu, więc wie, co to strach, samotność, poczucie beznadziei. Swoje lekcje opisuje w sposób prosty i zrozumiały. Nie sili się na oryginalność, niezrozumiałe metafory i używanie skomplikowanych porównań. Nie trzeba być „wprawionym” czytelnikiem żeby zrozumieć sens jej słów. Nie twierdzi też, że znalazła receptę na wspaniałe, bezstresowe i szczęśliwe życie. Jawnie przyznaje, że nadal odczuwa lęk, który potrafi ją sparaliżować, ale teraz potrafi sobie z tym radzić, a w swoim życiu doszukuje się pozytywnych rzeczy. Nie przyszło jej to łatwo, ponieważ pracowała nad sobą wiele lat uczęszczając na terapie i jeżdżąc na rekolekcje. Twierdzi też, podobnie jak Coelho, Pawlikowska, Evans, Einstein, iż w życiu przytrafia się nam to, co wypełnia nasze myśli. A tyle tak różnych od siebie osób nie może być w błędzie. Przynajmniej ja chcę w to wierzyć.
Minusem dla mnie są niektóre rozdziały, które w moim odczuciu są banalne i nudne. Może to dlatego, że nie znalazłam tam nic ciekawego dla siebie. Po prostu czytając je zwyczajnie przez nie przebrnęłam.
Pomimo pewnych moich wątpliwości polecam do przeczytania. Może też znajdziecie w niej coś dla siebie. Ja znalazłam.

„Bóg nigdy nie mruga” Reginy Brett to książka, na którą zwróciłam uwagę ze względu na tytuł, który mnie zaintrygował i zaciekawił. Nigdy wcześniej nie spotkałam się z twórczością autorki i nie miałam pojęcia czego mogę się spodziewać, na jakiej tematyce opiera się jej twórczość. Gdy przeczytałam krótki opis tej pozycji dowiedziałam się, że jest to coś w rodzaju poradnika....

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Bywa, że przy wyborze książki kieruję się wyłącznie intuicją. Czasami moją uwagę przykuje intrygujący tytuł, nazwisko autora lub w przypadku księgarń internetowych fakt, iż pozycja znajduje się w dziale, który mnie interesuje i jest tzw. propozycją rekomendowaną specjalnie dla mnie. Zdarza się, że wszystkie czynniki przeze mnie wymienione składają się na mój wybór.
Co więc sprawiło, że zdecydowałam się na zakup powieści „Dzień w którym nauczyłem się żyć” Laurenta Gounelle? Przyznam, że istotną rolę odegrał tu tytuł oraz to, iż już wcześniej słyszałam o twórczości autora i chciałam się z nią zapoznać. Jak do tej pory nie było mi to dane, ponieważ w Polsce oprócz wymienionej przeze mnie książki na rynku pojawiły się dwie jego pozycje, które są trudno dostępne.
Laurent Gounelle jest francuskim pisarzem i specjalistą w dziedzinie rozwoju osobistego. Uznałam więc, że książka napisana przez człowieka zajmującego się tego typu tematyką może być po prostu ciekawa.
„Dzień w którym nauczyłem się żyć” jest powieścią, która jak głosi napis na okładce ma pomóc rozwinąć się i nadać sens życiu osobie, która ją przeczyta.
Po kilku rozdziałach byłam przerażona tym, że po raz pierwszy moja intuicja czytelnika tak bardzo mnie zawiodła. Znudzenie i nieodparte wrażenie, że mam do czynienia ze słabą powieścią, w której nic ciekawego się nie dzieje a historia jest w stylu opowiadań z czasopism dla kobiet, które drukowane są w ogromnych nakładach było dojmujące. Szanuję każdy gust literacki ale ja nie tego szukałam.
Jednakże, kierując się moją własną zasadą, że każdej książce trzeba dać szansę oraz tym, że rzadko zdarza mi się porzucić podjętą lekturę brnęłam w kolejne rozdziały.
Muszę z zawstydzeniem przyznać, że moje pierwsze wrażenie było jak najbardziej błędne. Od momentu gdy Jonathann odwiedził swoją ciotkę Margie i rozpoczęli ze sobą rozmowy o życiu i postrzeganiu świata, zwyczajnie zaczęłam chłonąć całą historię.
A więc kim jest Jonathann? Główny bohater powieści, współwłaściciel agencji ubezpieczeniowej, którą prowadzi z „przyjacielem” Michaelem oraz ze swoją byłą partnerką, z którą ma siedmioletnią córkę Chloe. Jest człowiekiem sfrustrowanym, nastawionym na zysk, zapracowanym i nieszczęśliwym, widzącym jedynie sprawy materialne. Jest taki jak przeważająca ilość osób na tym świecie. Może nawet jest podobny właśnie do nas. Wiem, że mnóstwo osób zaprzeczy, że wcale tak nie jest, że jestem w błędzie ale czy na pewno? Sam we własnym sumieniu musisz to ocenić drogi czytelniku.
Pewnej słonecznej niedzieli, Jonathann zagłębiony w swoich ponurych myślach przechadza się po bulwarze San Francisco, gdy Cyganka chwyta go za rękę by przepowiedzieć mu przyszłość. Patrzy w jego dłoń a jej oczy zamierają. To co od niej usłyszał zabrzmiało jak wyrok. Od tej chwili nic nie było dla niego już takie samo. Szukając pomocy i zrozumienia nasz bohater wyjeżdża do swojej ciotki Margie. Starszej, ciepłej i pogodnej kobiety. Jak ta wizyta wpłynęła na jego życie? Co przepowiedziała mu Cyganka? Jak zakończyła się cała ta historia? O tym musicie przekonać się sami.
„Dzień w którym nauczyłem się żyć” to lekka, przyjemna, naszpikowana optymizmem powieść. Dodatkowym atutem jest to, że zawiera sporo ciekawostek historycznych, przyrodniczych itp., co nadaje jej niepowtarzalności i sprawia, że można wydobyć z niej również interesujące fakty.
Myślę, że każdy kto jest zainteresowany tym, aby spojrzeć na życie w inny, bardziej słoneczny sposób, znajdzie tu coś dla siebie. Książka ukazuje jak czasem niewiele potrzeba aby odmienić swoje życie. Nie chodzi mi tu o diametralne zmiany, które mają zatrzasnąć naszym dotychczasowym jestestwem ale o to, że w każdej chwili naszego życia możemy dojrzeć coś dobrego. To wszystko zależy od naszego wyboru, od tego co chcemy zauważyć. Czy pragniemy zatonąć w czarnych myślach, czy wręcz przeciwnie postanowimy wziąć życie takim jakie ono jest, szukać rozwiązań a nie problemów. Trafnie ujął to Albert Einstein mówiąc, że „Życie można przeżyć tylko na dwa sposoby: albo tak, jakby nic nie było cudem, albo tak jakby cudem było wszystko”.
Zdaję sobie sprawę, że bywa bardzo ciężko, że los jest przewrotny a nawet okrutny. Jednak pogrążanie się w coraz większej rozpaczy na pewno nie doprowadzi nas to do niczego dobrego. Nie rozwiąże to problemów ani nie rozwieje trosk. Wszyscy mają prawo do chwili słabości, do chęci poddania się. Jednak nigdy nie warto rezygnować z życia. Trzeba wierzyć, że pomimo wszystko, jeszcze czeka nas wiele szczęścia. Nie zapominajmy, że dopóki jesteśmy na tym świecie, to wszystko jeszcze może się wydarzyć. Wystarczy dokładnie rozglądać się dookoła, by dostrzec to co jest ważne a powierzchownie wydaje się błahe i nieistotne. Czasem nasze postrzeganie życia może zmienić przypadkowe spotkanie, rozmowa, problem, który musimy rozwiązać, piosenka, która przywoła dobre skojarzenia lub przeczytana książka.
Takie kwestie porusza Laurent Gounelle w swojej powieści. Szczerze zachęcam do jej przeczytania. Może to jest właśnie pierwszy krok by odrobinę odmienić swoje postrzeganie życia?

Bywa, że przy wyborze książki kieruję się wyłącznie intuicją. Czasami moją uwagę przykuje intrygujący tytuł, nazwisko autora lub w przypadku księgarń internetowych fakt, iż pozycja znajduje się w dziale, który mnie interesuje i jest tzw. propozycją rekomendowaną specjalnie dla mnie. Zdarza się, że wszystkie czynniki przeze mnie wymienione składają się na mój wybór.
Co więc...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to