Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Pierwszy tom tej dylogii mnie zachwycił, to była piękna, ale i bolesna historia, jednak kontynuacja nie podobała mi się, aż tak bardzo. "Odrodzenie dzikich kwiatów" wypadało niestety słabiej, jakoś nie potrafiłam wczuć się w tą książkę w takim samym stopniu jak w jej poprzedniczkę.

Nie do końca kupiła mnie tutaj relacja bohaterów, rozumiem, że przed sześcioma laty Thayer'a i Salem połączyło coś wyjątkowego i to tragedia, która się wtedy wydarzyła była skutkiem ich rozstania, ale.. mam wrażenie, że po tych sześciu latach, po których zobaczyli się pierwszy raz ponownie, bardzo szybko wszystko na nowo się między nimi rozwinęło. Chyba liczyłam na nieco spokojniejsze tempo, tym bardziej w takich okolicznościach. W dodatku Salem nieco zdenerwowała mnie swoim egoizmem, bo zraniła osobę, która ani trochę w tym wszystkim na to nie zasłużyła.

Sama nie wiem czego spodziewałam się po fabule w tej części, ale czuję się nią trochę zawiedziona. Wątki, które autorka tutaj poruszyła, powinny wywołać we mnie więcej emocji, przynajmniej miałam nadzieję, że tak będzie. Tym bardziej, że pierwszy tom był nimi przepełniony. W tym czegoś mi zabrakło.

"Odrodzenie dzikich kwiatów" pokazuje, że czasami warto dać sobie drugą szansę, że czasami ból można dzielić we dwoje.

Pierwszy tom tej dylogii mnie zachwycił, to była piękna, ale i bolesna historia, jednak kontynuacja nie podobała mi się, aż tak bardzo. "Odrodzenie dzikich kwiatów" wypadało niestety słabiej, jakoś nie potrafiłam wczuć się w tą książkę w takim samym stopniu jak w jej poprzedniczkę.

Nie do końca kupiła mnie tutaj relacja bohaterów, rozumiem, że przed sześcioma laty...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Kiedy Piper po raz pierwszy zobaczyła Evana i usłyszała jak gra, była stracona i nie miało dla niej znaczenia to, że był on bezdomny. Mężczyzna przyciągał ją niczym magnes, onieśmielał ją, ale i intrygował. Pierwsze spojrzenie, pierwszy uśmiech, pierwsza rozmowa, a od tego szybka droga do uczuć, które zaczęły się między nimi pojawiać. Od początku było między nimi intensywnie, emocji w ich relacji nie brakowało. Niestety Evan był osobą, która potrzebowała poczucia wolności, nie potrafił zagrzać miejsca na dłużej, dlatego też w najmniej spodziewanym momencie odszedł, bez pożegnania, łamiąc tym samym Piper serce.

Carian Cole w ciekawy sposób wykreowała głównych bohaterów. Evan i mnie intrygował od samego początku, byłam ciekawa co skrywa się w jego umyśle, bo przez większość czasu, była to jedna wielka niewiadoma, ale to tylko jeszcze bardziej pobudzało moje zainteresowanie jego osobą. Piper to młoda dziewczyna, o ciepłym troskliwym sercu. Wzbudzająca sympatię i może też trochę podziw, ze względu na to jak podeszła do znajomości z bezdomnym mężczyzną. Choć niektóre zachowania, były też dla mnie nieco szokujące i jakoś nie do końca mnie przekonały, bo postawiły Piper w nieco gorszym świetle.

"Nie mogę Cię zapomnieć" to wartościowa pozycja, która na kartkach skrywa przejmującą i poruszającą wiele ważnych tematów historię. Jestem pewna, że nie jednego czytelnika chwyci za serce. I choć ona cała i dla mnie była bardzo emocjonalna, to jeden wątek dość mocno na mnie podziałał, bo sama byłam w podobnej sytuacji. A mam tutaj na myśli sytuację z Acronem, nie ukrywam uroniłam kilka łez i wróciłam wspomnieniami do czasów, gdy ja sama stałam przed tak ciężkim wyborem. 💔

Już od samego początku czułam, że będzie kolejna rewelacyjna pozycja od tej autorki na moim koncie i nie zawiodłam się. Wam również gorąco ją polecam. Przygotujcie się na emocjonalną lekturę, z nieszablonową fabułą, od której nie będzie mogli się oderwać.

Kiedy Piper po raz pierwszy zobaczyła Evana i usłyszała jak gra, była stracona i nie miało dla niej znaczenia to, że był on bezdomny. Mężczyzna przyciągał ją niczym magnes, onieśmielał ją, ale i intrygował. Pierwsze spojrzenie, pierwszy uśmiech, pierwsza rozmowa, a od tego szybka droga do uczuć, które zaczęły się między nimi pojawiać. Od początku było między nimi...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Zakończenie pierwszego tomu tej serii sprawiło, żeby byłam ciekawa jak potoczy się dalej sytuacja, na której stanęliśmy, niestety chyba nie tego się spodziewałam. Jeśli chodzi o "Children of ambition" to mam bardzo mieszane uczucia. Nie czytałam tej książki z zaangażowaniem, z żadną ciekawością czy zainteresowaniem, a przez główną bohaterkę - Donatellę, chciałam ją skończyć jak najszybciej.

Jej kreacja nie przypadła mi do gustu, o ile jej ambicja, dotycząca posiadania jak największej władzy w jakimś stopniu robiła wrażenie, to poza tym odbierałam ją jako zapatrzoną w siebie, egoistyczną kobietę, która jedyne o czym myślała, to właśnie władza. Choć miała momenty, w których podkreślana była jej lojalność wobec rodziny, to i tak wpadła w złość za każdym razem, gdy spychano ją gdzieś nieco w tył, bo jakby nie było to Ethan był ponad nią.

Gabriel nasz drugi bohater to typ, który także nie szczyci się dobrą kreacją. Jakoś nie kupił mnie tą swoją pewnością siebie i tajemniczością, która stale gdzieś tam mu towarzyszyła. Gdy przyszedł czas na poznanie jego pochodzenia, robiłam wielkie oczy i to nie dlatego, że byłam tak bardzo tym zaskoczona, a raczej przez to, że czułam iż autorkę trochę tutaj poniosło. Wiem, że to fikcja literacka, ale i tak wypadłoby to za mało realistycznie.

Wątek romantyczny jaki się tutaj pojawia, również nie zrobił na mnie wielkiego wrażenia. Nie poczułam, żeby między Gabrielem, a Doną tworzył się jakiś związek, czy jakakolwiek romantyczna relacja. Brakowało mi tutaj emocji. Cała historia została zdominowana samą Donatellą i jej pragnieniem posiadania władzy, sama fabuła również na tym się opierała.

Czuję się zawiedziona tym tytułem, i pomimo zakończenia, które było w tej historii najlepsze, pewnie nie zdecyduję się na kontynuację. Niemniej, jeśli macie poznać ochotę Donatallę i Gabriela, to polecam zapoznać się z tą książką. Być może Wam spodoba się ona bardziej.

Zakończenie pierwszego tomu tej serii sprawiło, żeby byłam ciekawa jak potoczy się dalej sytuacja, na której stanęliśmy, niestety chyba nie tego się spodziewałam. Jeśli chodzi o "Children of ambition" to mam bardzo mieszane uczucia. Nie czytałam tej książki z zaangażowaniem, z żadną ciekawością czy zainteresowaniem, a przez główną bohaterkę - Donatellę, chciałam ją skończyć...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Kontynuacja historii Rosie i Adama z "Lonely heart" Mony Kasten była równie dobra i emocjonalna co pierwszy tom.

Po kilku miesiącach bez kontaktu, Adam ponownie pojawia się w życiu Rosie i dopiero wtedy dociera do niego, że nie tylko on cierpiał. Dziewczyna bardzo przeżyła tą ich rozłąkę, a by trochę zapomnieć, starała się poświęcać jak najwięcej uwagi swojemu programowi. Teraz kiedy Adam znowu jest w jej życiu, jej uczucia wróciły. Czy tej dwójce pisane jest szczęśliwe zakończenie, musicie przekonać się sami.

Z "Fragile heart" spędziłam bardzo dobrze czas. To historia, która pochłania i nie tylko bohaterom sprawia wiele bólu, bo podczas czytania odczuwa się całe mnóstwo towarzyszących im emocji, które przenikają czytelnika. Już w pierwszym tomie autorka poruszyła trudne tematy, tutaj te wątki są kontynuowane i jeszcze bardziej rozwijane. To piękna i bolesna historia, która pokazała jak trudna i ciężka może być walka z przeszłością czy z hejtem, ale u boku odpowiedniej osoby, wszystko wydaje się łatwiejsze i lepsze. Choć nie brakuje gorszych chwil, to wsparcie jest w tym momencie kluczowe. Świat sław, mniejszych lub większych bywa naprawdę okrutnym miejscem i czasami trzeba mieć stalowe nerwy i twardy tyłek, bo inaczej łzy, poczucie niesprawiedliwości i cierpienie to będzie chleb powszedni.

Zmiana jaka zaszła w Adamie była ogromna, widać że ten czas, który spędził z dala od bliskich naprawdę mu pomógł, mimo, że było to ciężkie doświadczenie. Rosie od samego początku wydała mi się ciepłą osobą, i było mi jej szkoda, ze względu na to co w ostatnim czasie działo się w jej życiu. Bardzo podobało mi się to co łączyło tę dwójkę, ich uczucia wydawały mi się tak czyste, delikatne, ale momentami czuć było więcej ognia.

Polecam Wam gorąco zapoznać się z tymi książkami, gwarantuję, że czeka Was emocjonalna przygoda. Do tego wisienką na torcie są te przepiękne wydania, od których nie można oderwać oczu. Czego chcieć więcej? 🥰

Kontynuacja historii Rosie i Adama z "Lonely heart" Mony Kasten była równie dobra i emocjonalna co pierwszy tom.

Po kilku miesiącach bez kontaktu, Adam ponownie pojawia się w życiu Rosie i dopiero wtedy dociera do niego, że nie tylko on cierpiał. Dziewczyna bardzo przeżyła tą ich rozłąkę, a by trochę zapomnieć, starała się poświęcać jak najwięcej uwagi swojemu programowi....

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

"Królestwo złowrogich" to ostatni tom trylogii "Królestwo nikczemnych" którą będę bardzo dobrze wspominać. Jest to cykl dla czytelników 18+, więc miejsce to na uwadze sięgając po nią.

W tym tomie, na wszystkie nurtujące mnie pytania w końcu dostałam odpowiedź. Wszystko to oplecione było fantastyczną, trzymającą w napięciu historią, w której niej brakowało ani namiętności, ani tajemnic. Autorka stworzyła ciekawą fabułę, a wątek klątw był naprawdę intrygujący, nie spodziewałam się takich zwrotów akcji, i byłam mile zaskoczona tym, że nie okazała się ona całkowicie przewidywalna.

Emilia była zaskoczona tym, że Vittoria żyję. I tym, ze stała się pałającą rządzą zemsty wiedźmą. W dodatku chciała wciągnąć w nią i Emilie, nie mówiąc jej wprost dlaczego tak się dzieję, rzucała jej jedynie zagadkowe wiadomości. Emilia sama musiała rozwikłać o co w tym wszystkim chodzi, a to czego się dowiedziała i ją wprawiło we wściekłość.

Kiedy Vittoria zostaje oskarżona o morderstwo popełnione na jednym z Dworów, Emilia zamierza przeprowadzić własne śledztwo mające na celu wskazanie prawdziwego winnego. Choć tutaj akurat nie było wielkiego zaskoczenia przebiegiem akcji, to ja i tak czytałam o tym z zainteresowaniem, bo autorka wszystko opisała w taki sposób, że inaczej się nie dało.

Mamy też tutaj fajny wątek romantyczny, Pan Gniewu i Emilia to para, którą łączyło nie tylko pożądanie. Widać, że było tam więcej głębszych uczuć, jednak przez klątwę nie mogli w pełni im się oddać, a co najgorsze czas na jej złamanie był ograniczony. Kreacja tej dwójki od samego początku mi się podobała, a oni sami wprost idealnie do siebie pasowali - obydwoje odważni, zaborczy, z podobnymi pragnieniami.

Cykl "Królestwo nikczemnych" to fajna propozycja dla fanów fantastyki, w której występuje magia, klątwy, wiedźmy i demony. Ja przy tych książkach bawiłam się świetnie, i trochę żałuję, że to już ostatni tom.

"Królestwo złowrogich" to ostatni tom trylogii "Królestwo nikczemnych" którą będę bardzo dobrze wspominać. Jest to cykl dla czytelników 18+, więc miejsce to na uwadze sięgając po nią.

W tym tomie, na wszystkie nurtujące mnie pytania w końcu dostałam odpowiedź. Wszystko to oplecione było fantastyczną, trzymającą w napięciu historią, w której niej brakowało ani namiętności,...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

"Deception Trilogy" Riny Kent to jedna z moich ulubionych zagranicznych serii. Uwielbiam mroczne romanse, a te w wykonaniu tej autorki to coś, co mogłabym czytać na okrągło.

W końcu doczekałam się finału historii Adriana i Lii, na który tak czekałam. Teraz z jednej strony czuję smutek, bo wiem że to czas by się z nimi rozstać, a z drugiej strony odczuwam radość, bo ich historia skończyła się w satysfakcjonujący dla mnie sposób. Dzięki temu że była na szpikowana emocjami i pełna zwrotów akcji, przyprawiających mnie o szybsze bicie serca, będzie historią, o której długo będę pamiętać i do której z pewnością za jakiś czas wrócę.

W życiu Adriana i Lii wiele się wydarzyło, wiele dobrego, ale i wiele złego, jednak każde z tych doświadczeń uformowało z nich ludzi, którymi koniec końców się stali. Ten tom pokazał jak długą drogę przeszli i jak wszystko to czego wspólnie doświadczyli zmieniało ich. Te przemiany z niby były dość subtelne, ale mimo wszystko i dla Adriana, Lii i dla czytelnika zauważalne.

"Obietnica kłamstwa" to tom, który w 100% spełnił moje oczekiwania i tak jak poprzednie pochłonął bez reszty. Uwielbiam pióro Riny, te mroczne, pełne namiętności historie, które tworzy. Ja gorąco polecam tą serię fanom takich klimatów.

"Deception Trilogy" Riny Kent to jedna z moich ulubionych zagranicznych serii. Uwielbiam mroczne romanse, a te w wykonaniu tej autorki to coś, co mogłabym czytać na okrągło.

W końcu doczekałam się finału historii Adriana i Lii, na który tak czekałam. Teraz z jednej strony czuję smutek, bo wiem że to czas by się z nimi rozstać, a z drugiej strony odczuwam radość, bo ich...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

"Upadek" od Penelope Douglas to trzeci tom serii FALL AWAY, w której poznajemy historię K.C. Carter i Jaxona Trenta.

K.C po dwóch latach wraca w rodzinne strony, nie jest to jednak miły powrót. To co zrobiła na studiach, nie przeszło bez echa. I choć nie czuję się dobrze z tym w jakim kierunku zmierza jej życie, to jest coś, a raczej ktoś, kto na nowo zaczyna pochłaniać jej myśli - Jaxon Trent. Już przed laty czuła, że chłopak mocno na nią działa, teraz jak się okazało wszystko jest jeszcze silniejsze.

Główny bohater tej powieści okazał się równie interesującą postacią, co Jared. Bracia Trent chyba mają w sobie "to coś" co do nich przyciąga. Jaxon zaintrygował mnie już wcześniej, więc chętnie sięgałam po jego historię. Byłam ciekawa jego przeszłości, tajemnic i ogólnie wszystkiego co z nim związane. Zagłębiając się w tę historię i skrywane przez chłopaka sekrety, odczuwałam sporo różnych emocji, bo były tutaj fragmenty cięższe i bardziej przygnębiające niż myślałam. Juz od początku wzbudził we mnie dużą sympatię, dlatego też ogromnie cieszyłam się, gdy trafił pod opiekę Katherine. To całkowicie odmieniło jego życie i pokazało, że są ludzie, którym zależy na nim.

K.C Carter też zmagała się ze swoją przeszłością, która dalej odgrywała ogromną rolę w jej życiu. Współczułam jej tego co przeszła i wciąż przechodziła, trzymałam kciuki za to, by w końcu znalazła w sobie siłę i pokazała, że ma dość życia w cieniu. K. C. nie należy do moich ulubionych bohaterek, nie mogę powiedzieć, że jest to postać najmniej lubiana, ale jednak nie odczuwam do niej dużej sympatii.



Oczywiście jak to w książkach Penelope Douglas bywa, nie mogło tutaj zabraknąć intensywnej chemii i pożądania towarzyszącego bohaterom. Choć sama K.C nie jest moją ulubienicą, to podobała mi się jej relacja z Jaxem. Ta dwójka wzajemnie pomagała sobie pokonać prześladujące ich demony i stworzyć coś co dawało im poczucie bezpieczeństwa, szczęścia i miłości. I choć nie wszystko zawsze było kolorowe, to jednak uczucia jakimi się darzyli były na tyle silne by pokonać wszystkie przeciwności i niepewności.

"Upadek" to książka, którą czytało mi się dobrze, ale nie sądzę, że zapamiętam ją na dłużej. To historia Jareda i Tate jest tą, do której będę wolała wracać. Niemniej polecam całą serię, bo jak dla mnie jest bardzo dobra.

"Upadek" od Penelope Douglas to trzeci tom serii FALL AWAY, w której poznajemy historię K.C. Carter i Jaxona Trenta.

K.C po dwóch latach wraca w rodzinne strony, nie jest to jednak miły powrót. To co zrobiła na studiach, nie przeszło bez echa. I choć nie czuję się dobrze z tym w jakim kierunku zmierza jej życie, to jest coś, a raczej ktoś, kto na nowo zaczyna pochłaniać...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Macie czasem tak, że fabuły różnych książek mieszają się ze sobą i już nie wiecie, co w której tak naprawdę się działo?


Lubię czytać retellingi znanych baśni i choć "Piotruś Pan" nie należy do moich ulubionych, to po "Hooked" i tak chętnie sięgnęłam, głównie dlatego, ze brakuję mi takich mrocznych powieści, a ta właśnie takim romansem miała być.

Historia jaka znajduję się w środku tej książki była nieco tajemnicza i mroczna, ale nie wywołała we mnie żadnego takiego napięcia czy dreszczy. Ogólnie podobało mi się to co stworzyła autorka, ale nie jest to powieść, którą zapamiętam na dłużej, zabrało mi tu takich mocniejszych wrażeń, dzięki którym było by to możliwe. Zgadzam się jednak z tym, że nie jest to pozycja dla każdego. Pojawiło się tutaj kilka brutalniejszych scen i opisów, które nie są dla wszystkich. Ja akurat jestem fanką takich klimatów, więc zawsze chętnie sięgam po tego typu książki. Fabuła nie należy do szczególnie wymagających, większą część tego co miało tu miejsce bez problemu można było przewidzieć. I nawet zakończenie, nie było żadnym zaskoczeniem.

Jeśli zaś o bohaterów chodzi i o wątek romantyczny, to mam mieszane uczucia. Dla mnie mnie relacja Jamesa i Wendy troszkę za szybko się tutaj rozwinęła, a mężczyzna jak na takiego złoczyńcę i czarny charakter nie potrzebował wiele czasu, by zacząć czuć do dziewczyny coś więcej. Początkowo miała być ona pionkiem w planie zemsty na jej ojcu, ale wszystko z czasem zaczęło się zmieniać, bo James nie potrafił zatrzymać coraz intensywniejszego pociągu do Wendy. Nawet charaktery, które mieli tak różne nie były tutaj przeszkodą, w sumie to, że dziewczyna była taka niewinna, podobało się mu jeszcze bardziej, to było jak powiew świeżości w jego dotychczasowym życiu. Ona sama również nie mogła się oprzeć, romans z takim mężczyzną jak James dostarczył jej niezapomnianych przeżyć i wrażeń. James wyzwalał w niej coś, czego nie była świadoma, zwłaszcza jeśli chodzi o sferę intymną, bo pasowali tutaj do siebie, można powiedzieć idealnie.
Tak więc "Hooked" mnie nie zachwyciło, ale całkiem dobrze spędziłam czas z tą książką. Autorka ma lekkie w odbiorze pióro, dlatego też przeczytałam ją błyskawicznie. Szkoda tylko, że bez większych emocji. Mimo to jestem ciekawa pozostałych tomów tej serii i jak tylko się u nas pojawią, to zamierzam po nie sięgnąć.

Macie czasem tak, że fabuły różnych książek mieszają się ze sobą i już nie wiecie, co w której tak naprawdę się działo?


Lubię czytać retellingi znanych baśni i choć "Piotruś Pan" nie należy do moich ulubionych, to po "Hooked" i tak chętnie sięgnęłam, głównie dlatego, ze brakuję mi takich mrocznych powieści, a ta właśnie takim romansem miała być.

Historia jaka znajduję...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Powiem Wam, że dziwi mnie to, że o serii "Nieugięta" od Karen Lynch jest tak cicho. Przecież to jest takie dobre! 🥺 A dzięki "Wojownikowi" zakochałam się w tej historii na nowo, bo mogłam ją poznać jeszcze raz, tylko że teraz w całości z perspektywy Nikolasa.

Już pierwsze tomy tej serii pokazały, że jest to bohater, w którym od razu można się zakochać. A jako że mamy tu możliwość od samego początku poznawania jego myśli i uczuć dotyczących Sary, moje uwielbienie do jego osoby jeszcze bardziej wzrosło. Patrzenie z czym musi się mierzyć i jak bardzo się kontrolować, i mnie trzymało w dużym napięciu. Jeśli czytaliście poprzednie tomy, to wiecie, że w relacji tej dwójki mnóstwo było delikatnych gestów i czynów, które jasno wskazywały na uczucia jakie między nimi się pojawiły. Nie było ostatencyjnego rzucania się na siebie przy każdej nadarzającej się okazji, okej, było kilka sytuacji, gdy emocje wzięły górę i Dashnov nieco bardziej ukazał swoje uczucia, ale to było takie 🥺😍🤭 Dla mnie wątek romantyczny w tej serii został poprowadzony rewelacyjnie, i kupił mnie całkowicie.

Fabuła tej historii jak dla mnie ma swój klimat i jest niepowtarzalna, pełno w niej niespodzianek i zaskakujących zwrotów akcji trzymających w napięciu. I mimo, że znałam ją już z perspektywy Sary, to jednak punkt widzenia Nikolasa pokazał mi niektóre sytuację z tej drugiej strony, a to dostarczyło mi nowych emocji i wrażeń.


Te poszukiwania Mistrza, które były pełne niebezpiecznych sytuacji, a w między czasie odkrywanie mocy jaką dysponowała Sara i wisienka na torcie - wątek romantyczny, to wszystko złożyło się na historię, która na długi, długi czas zostanie w mojej pamięci i do której chętnie będę wracać, gdy mi czas pozwoli. "Wojownik" to świetne uzupełnienie całej tej serii "Nieugięta" ogromnie się cieszę, że miałam możliwość przeczytania tej książki i spojrzenia na całą historię, punktu widzenia naszego drugiego bohatera. Gwarantuję, że jeśli zdecydujecie się na zapoznanie się z tymi książkami nie będziecie żałować! Dla mnie "Nieugięta" to jedna z lepszych serii z gatunku fantasy jakie czytałam. 🥺❤️

Powiem Wam, że dziwi mnie to, że o serii "Nieugięta" od Karen Lynch jest tak cicho. Przecież to jest takie dobre! 🥺 A dzięki "Wojownikowi" zakochałam się w tej historii na nowo, bo mogłam ją poznać jeszcze raz, tylko że teraz w całości z perspektywy Nikolasa.

Już pierwsze tomy tej serii pokazały, że jest to bohater, w którym od razu można się zakochać. A jako że mamy tu...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Macie czasem tak, że jakaś książka Wam się podoba, że podczas czytania czujecie jak wciąga Was do wykreowanego przez autora świata, a mimo to szybko o niej zapominacie?

"All the little lies" autorstwa S. J. Sylvis to pierwszy tom serii młodzieżowej #EnglishPrep. Oczywiście nie mogłam przejść obojętnie obok tego tytułu, bo już sam opis sugerował, że w środku znajdę lubiane przeze mnie motywy, m.in spotkanie po latach i relacja hate-love, jeśli więc i wy lubicie tego typu książki, to być może jest to pozycja również dla Was.

Ogólnie książkę czytało mi się dobrze, z ciekawością śledziłam rozgrywające się wydarzenia i relacje głównych bohaterów, a także odkrywałam tajemnice, jakie S. J. Sylvis tu wplotła, ale zabrakło mi tu jakiegoś efektu WOW.

"All the little lies" to książka młodzieżowa, ale myślę, że i starszym czytelnikom się spodoba, bo poruszone zostały tutaj tematy, o których mam wrażenie, że wciąż pisze się za mało. Mały wątek kryminalny i to co się z nim wiązało był ciekawie przedstawiony i niósł za sobą emocjonalne przeżycia jakich doznała Hailey. Ja sama czytając o tym co ją spotkało czułam masę emocji, od współczucia po złość. Podobało mi się, że Sylvis wykreowała jednak naszą bohaterkę na silną i twardą młodą dziewczynę, która owszem miała gorsze momenty i chwile załamania, ale po tym co przeszła, to całkowicie zrozumiałe. Niemniej była to ambitna, odważna i dzielna nastolatka, która wzbudziła moją sympatię. Powrót do starej szkoły okazał się dla niej trudniejszy niż przypuszczała, ze względu na jawną nienawiść jaką jej dawny przyjaciel Christian jej okazywał. Chłopak nie zamierzał udawać, że ich dawna relacja istnieje, i że to co zrobiła Hailey nie ma dla niego znaczenia. Nasz drugi bohater mimo kilku zachowań, za które powinien dostać po głowie, okazał się troskliwym, zranionym i wciąż żyjącym przeszłością chłopakiem.

Relacja tej dwójki od samego początku miała charakter hate love i chociaż z jednej strony wiedziałam jak skończą, tak z drugiej strony nie wiedziałam co wydarzy się po drodze, a także ciekawa byłam za co Christian jest tak wściekły na Hailey. I tutaj czuję się trochę zawiedziona, bo myślałam, że będzie to coś innego. I okej, rozumiem, że chłopak starał się pogodzić z tym co się stało, chwytając się czego tylko się dało, ale jednak nie potrafię w pełni go usprawiedliwić.

Fajnie, że ten wątek romantyczny nie był zbyt słodki, a nasza para musiała pokonać pewne przeszkody na drodze. Jedną z nich było zmierzenie się z przeszłością, która była takim jakby dzielącym ich murem.

"All the little lies" nie zagości w mojej pamięci na dłużej, ale cieszę się, że miałam możliwość by ją poznać, bo dobrze spędziłam z nią czas.
Teraz czekam, aż Ollie i Piper opowiedzą nam swoją historię, bo muszę przyznać, że czuję się zaintrygowana tą dwójką i tym co ich łączy.

Macie czasem tak, że jakaś książka Wam się podoba, że podczas czytania czujecie jak wciąga Was do wykreowanego przez autora świata, a mimo to szybko o niej zapominacie?

"All the little lies" autorstwa S. J. Sylvis to pierwszy tom serii młodzieżowej #EnglishPrep. Oczywiście nie mogłam przejść obojętnie obok tego tytułu, bo już sam opis sugerował, że w środku znajdę lubiane...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Ja nie wiem co się podziało w tej książce, i chyba nawet nie chcę wiedzieć. Powiedzieć, że to było słabe, to jak nie powiedzieć nic. Ani trochę nie przypuszczałam, że autorka pójdzie w tej powieści w stronę mafii. I jak lubię ten motyw w książkach, tak akurat tutaj, nie miałam na niego ochoty. Niestety opis ani trochę nie zwiastował tego, co czeka na mnie w środku..

Czytanie tej historii to było jak droga przez mękę, i mówię to z bólem, bo pierwsze kilka książek Swan było super - takie ciepłe, romantyczne, pełne humoru i pikanterii historie, do których aż chciałoby się wrócić. Teraz natomiast to był jakiś szczyt żenady, sama fabuła raczej mało oryginalna, a najgorsi bohaterowie i ich relacja. To było dla mnie nie do przełknięcia.

Olivia to kobieta, której brakowało zdecydowania jeśli chodziło o naszego tytułowego Włocha. W jednej chwili uciekła od Enrico, a w następnej całowała się z nim bez opamiętania, snując wielkie plany na przyszłość. Ich relacja była jak ruletka, raz same kwiatki i serduszka, a za moment pojawiało się coś co burzyło im tą sielankę.
Brakowało mi tu takich ciepłych uczuć, jakiejś takiej pasji między nimi, romantyzmu, no i przede wszystkim tego humoru, który tak polubiłam w książkach autorki. Wszystko niestety opierało się tutaj na se**ie. Tych scen było tyle, że gdybym ich nie pomijała, to chyba nie skończyła bym czytać tego czytać do Nowego Roku.
Już pierwsze wrażenie jakie Enrico na mnie wywarł nie było zbyt dobre, te jego pełne erotycznych podtekstów rozmowy z Olivią sprawiały, że czułam się zażenowana. Po Enrico jako Włochu spodziewałam się namiętności, oddania, romantyczności, bo właśnie z tym kojarzą mi się włosi. I z jednej strony może i mężczyzna miał takie cechy, ale z drugiej strony jego zaborczość i obsesja na punkcie Olivii psuła mi tutaj całą jego postać. W jednej chwili życie naszego bohatera zmieniło się, na jaw wyszły rodzinne tajemnice, na które nie był gotowy. Szybko jednak przystosował się do nowej roli, szkoda tylko że jego kreacja wypadła i tutaj tak blado. Nowa rola zmuszała go do bycia twardym i budzącym respekt człowiekiem, niestety chyba nie do końca wyszło autorce wykreowanie go na kogoś takiego.

"Włoch" to romans, który niestety nie wywarł na mnie pozytywnego wrażenia. Wszystkiego było tutaj za dużo: stron, erotyzmu, dialogów tylko o jednym, niezdecydowania, wątków, dziwnych sytuacji.. Nie kupił mnie też pomysł na tą książkę, jak wspomniałam nie miałam ochoty na mafię, więc już samo to sprawia, że czuję się zawiedziona. Ponadto tak dużo tutaj wątków, że można się pogubić w fabule i poczuć się przytłoczonym. I po raz kolejny sprawdza tekst, że "Nie liczy się ilość, a jakość". Nie wiem gdzie podziała się tamta T. L. Swan.. ale wiem, że chyba na ten moment podziękuję jej dalszej twórczości.

Ja nie wiem co się podziało w tej książce, i chyba nawet nie chcę wiedzieć. Powiedzieć, że to było słabe, to jak nie powiedzieć nic. Ani trochę nie przypuszczałam, że autorka pójdzie w tej powieści w stronę mafii. I jak lubię ten motyw w książkach, tak akurat tutaj, nie miałam na niego ochoty. Niestety opis ani trochę nie zwiastował tego, co czeka na mnie w środku.....

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Lubicie w książkach motyw przybranego brata i różnicy wieku? Jeśli tak, to "Podglądacz" Sary Cate powinien wylądować na Waszej liście książek do przeczytania.

Pierwszy tom tej serii był intensywny, gorący, pełen namiętności i po prostu strony same w nim uciekały podczas czytania, temu również tego nie brakowało, ale tu dodatkowo mamy poruszony temat depresji i lęków, przez co wzbudzał więcej różnych emocji, a niektóre sceny i opisy chwytały mnie za serce.

Garrett to postać, która od razu wzbudziła moją sympatię, zresztą tak samo jak Mia. Mieli kilka takich sytuacji, w których nie byli do końca fair, ale przecież nie ma ideałów 🤭 Gdy już poznało się ich bliżej i ich interakcje, to nie chciało się z nimi rozstawać. Ich ciepłe charaktery, humory i taka opiekuńczość totalnie mnie kupiły. Jako przybrane rodzeństwo z dość sporą różnicą wieku, nigdy nie dogadywali się ze sobą szczególnie dobrze, ale nie z tak błahych powodów, jakby mogło się wydawać..

Między nimi wszystko odmieniło się, gdy Garrett, całkiem przypadkiem trafił na Mię, szukajac na kamerkach dziewczyny, którą zaspokoiła by jego upodobania podglądacza. Początkowy szok, szybko zamienił się w pożądanie i choć wiedział, że nie powinien, nie potrafił powstrzymać się przed obserwowaniem swojej młodszej, przybranej siostry.. Oczywiście nie ujawnił swojej obecności, ale stał się stałym bywalcem na jej stronie. Mężczyzna chcąc zrozumieć swoje uczucia, pojechał na spotkanie z dziewczyną, nie ujawniając swoich prawdziwych motywów rzecz jasna. Nie spodziewał się jednak, jak szybko ich relacja ulegnie zmianie. Oj, ta chemia, te emocje, które im towarzyszyły.. no ja jestem zachwycona tym jak autorka wszystko tutaj rozwinęła. Z przyjemnością i zabawiłam się w takiego podglądacza i obserwowałam jak ta dwójka na siebie działa i jak z niepewnością, ale i intensywnymi uczuciami, które zaczęły się pojawiać, budują swoje zaufanie względem siebie i jak dobrze czują się ze sobą.

Fabuła choć w większości poświęcona relacji głównych bohaterów, ich pragnieniom i nowym doświadczeniom, zawierała również wątek depresji i lęków z jakimi mierzył się Garrett. To czyniło jego postać bardziej autentyczną, a we mnie wzbudzało jeszcze cieplejsze uczucia do jego osoby. Nie lubię książek skupiających się głównie na erotycznych doznaniach i cieszę się się ze Sara Cate, mimo iz nie żałowała nam pikantniejszych scen, utrzymała tutaj taką równowagę, opisując relacje naszej pary w taki sposób by skupiała się ona i na takiej fizycznej bliskości, ale i na tym jak ogólnie pozytywnie na siebie działali. Szczególnie to jak Mia, była w stanie uspokoić szalejące burze w umyśle Garretta.

Nie mogę zrobić nic innego jak polecić Wam i tą książkę. Sama nie mogę się doczekać kolejnej części.

Lubicie w książkach motyw przybranego brata i różnicy wieku? Jeśli tak, to "Podglądacz" Sary Cate powinien wylądować na Waszej liście książek do przeczytania.

Pierwszy tom tej serii był intensywny, gorący, pełen namiętności i po prostu strony same w nim uciekały podczas czytania, temu również tego nie brakowało, ale tu dodatkowo mamy poruszony temat depresji i lęków, przez...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Kto miał okazję poznać poznać książki Avy Harrison z serii "Zepsute imperium"?

"Mroczne imperium" to drugi tom, i choć dałam mu szansę, by wynagrodził mi rozczarowanie pierwszą częścią, to niestety nic z tego nie wyszło, bo i on nie w pasował się w mój gust.

I tutaj mam problem z głównym bohaterem, ten sam zresztą co z jego poprzednikiem. Alcair Prince miał być mężczyzną bezwzględnym, złym i wiecie, taki czarny charakter trochę. Tylko, że opisanie kogoś w taki sposób, to za mało, by czytelnik automatycznie go tak odbierał. Przydałby się jakieś sytuację, które choć trochę pokazałaby tego naszego bohatera jako właśnie takiego niebezpiecznego. Niestety, moim zdaniem autorce nie udało się to ani w tym, ani poprzednim tomie. Za to świetnie wyszła jej kreacja Alcaira na faceta, który nie potrzebował wiele czasu by pokazać się z tej miękkiej strony i że brakuje mu jednak tego bardziej wyrazistego charakteru . Uroda i upartość Phoenix zrobiły swoje, nic nowego 🤷
Phoenix wykazała się odwagą, ale i głupotą zapuszczając się na terytorium wroga, nie mając tak naprawdę żadnego sensownego planu w razie niepowodzenia. I tak samo jak Alcair i ją amor strzelił dość szybko, a pożądanie zaślepiło oczy i mózg. Nie jestem więc zaskoczona całą fabułą ten książki.

Akcji również nie wiele, toteż książka była dla mnie niesamowicie nudna i strasznie mi się ciągnęła, nie mogłam się zaangażować w stworzoną przez autorkę historię. Historię której połowa "akcji" miała miejsce na bezludnej wyspie, gdzie Phoenix i Alcair żyli sobie przez jakiś czas, niczym rozbitkowie. Ucząc się jak przetrwać w takim miejscu, oddając się pożądaniu i poznając swoją przeszłość. No jak dla mnie to książka mało dynamiczna, bez bardziej zaskakujących zwrotów akcji i emocji. Dopiero na końcówce zadziało się nieco więcej, ale dla mnie tamte wydarzenia były jakby trochę naciągane. No jednym słowem: nuda. Niemniej może Wy lubicie takie spokojniejsze książki i akurat ta seria przepadnie Wam do gustu.

Kto miał okazję poznać poznać książki Avy Harrison z serii "Zepsute imperium"?

"Mroczne imperium" to drugi tom, i choć dałam mu szansę, by wynagrodził mi rozczarowanie pierwszą częścią, to niestety nic z tego nie wyszło, bo i on nie w pasował się w mój gust.

I tutaj mam problem z głównym bohaterem, ten sam zresztą co z jego poprzednikiem. Alcair Prince miał być mężczyzną...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

"A million kisses in your lifetime" Monicy Murphy, to książka, którą jestem całkowicie rozczarowana. Okropnie mnie wymęczyła, wynudziła i wkurzała, więc cieszę się ogromnie, że mam ją już za sobą.

Zacznę może od fabuły, bo będzie tutaj krótko. Ponad 500 stron zostało poświęconych na dla praktycznie jednego tematu, owszem pojawiło się kilka pobocznych wątków, ale przy całej tej historii, nie miały one dla mnie większego znaczenia. Owym głównym tematem, było zdobywanie seksualnego doświadczenia przez naszą bohaterkę, Wren. No i powiem Wam, że ja nie pisałam się na coś takiego. Liczyłam na fajny młodzieżowy romans, który wzbudzi we mnie jakieś emocje, a porównanie tej książki do kilku innych książek, sprawiło, że nastawiłam się też troszkę na jakąś mocniejszą, może nieco kontrowersyjną treść. A było tandetnie i żenująco, trochę jak tanie porno XD

Główna bohaterka, Wren miała być typem grzecznej, dobrej, nieśmiałej i niewinnej dziewczyny, i pierwsze z czym mam tu problem, to to jak wiele razy było w tej książce podkreślane, że nie ma ona żadnego doświadczenia seksualnego. No ileż można, do tego zostało to tak przedstawione, jakby fakt, że jest ona dziewicą, czynił ją lepszą od innych. Ponadto jak na tak nie zainteresowaną tym tematem, to było praktycznie jedyne o czym ona myślała, ale żeby nie było, że jej myśli dotyczyły kogoś przypadkowego, o nie.. W jej myślach pojawiał się konkretny chłopak, Crew, z którym do tej pory nie łączyły ją przyjazne stosunki. Ale wiemy jak w książkach mogą bardzo szybko pojawić się jakieś zwroty o 180 stopni, i tutaj tak było. Dla mnie Wren, to kolejna z gorszych książkowych bohaterek z jakimi miałam styczność. To, że była kreowana na taką niewinną i niedoświadczoną było tak sztuczne, że aż nie wiem jak to możliwe. Momentami jak na taką dziewczynę, była po prostu trochę za bardzo bezwstydna, że tak powiem. Crew, to nasz drugi główny bohater i jak się możecie domyślać, miał być przeciwieństwem Wren. Ona dobra, to on zły..jak wyszło w praktyce? Początkowe nienawistne spojrzenia i niechęć jakim darzył dziewczynę szybko uległy zmianie i on również jedyne o czym myślał, to jak doprowadzić do ich zbliżenia .. W między czasie oczywiście ich relacja niby się jakoś tam rozwijała, jednak zabrakło mi w tym emocji i po prostu takich sytuacji między nimi, które skupiały by w dużej mierze się na czymś innym niż nawiązania do se**u.

Do tego w książce było mnóstwo opisów, które jeszcze bardziej przeciągały mi jej czytanie. "A million kisses in your lifetime" to młodzieżówka, ale czy odpowiednia dla młodszych czytelników? Biorąc pod uwagę to, że wszystko kręciło się tutaj wokół jednego, a bohaterowie czy to główni, czy drugoplanowi nie reprezentowali sobą niczego pozytywnego, to trudno mi ją za taką uznać. Niemniej to tylko moje zdanie, więc tak czy siak, kto będzie miał ochotę się zapoznać z tym tytułem, to po prostu to zrobi. U mnie wylądowała ona ma liście najsłabszych książek tego roku.

"A million kisses in your lifetime" Monicy Murphy, to książka, którą jestem całkowicie rozczarowana. Okropnie mnie wymęczyła, wynudziła i wkurzała, więc cieszę się ogromnie, że mam ją już za sobą.

Zacznę może od fabuły, bo będzie tutaj krótko. Ponad 500 stron zostało poświęconych na dla praktycznie jednego tematu, owszem pojawiło się kilka pobocznych wątków, ale przy...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Bardzo lubię twórczość Riny Kent, a "Steel Princess" to kontynuacja, na którą z niecierpliwością czekałam. Pierwszy tom pozostawił mnie z wieloma pytaniami bez odpowiedzi, które częściowo poznałam właśnie tutaj. Aleeee! Pojawiły się nowe, rozbudzając moją ciekawość jesz że bardziej!

"Steel Princess" to książka z fabułą przy której nie można się nudzić. Rina stworzyła historię pełną sekretów, które czytelnik pragnie odkryć jak najszybciej. Pytania wciąż się mnożą, a napięcie towarzyszące czytaniu rośnie z każdą stroną, bo autorka wie jak umiejętnie manewrować wątkami, wciągając do wykreowanego przez siebie świata, w którym nie brakuje ani mroku, ani tajemnic, ani bohaterów z przeszłością, od której włos się na głowie jeży. Akcja od samego początku jest dynamiczna, ale Rina właśnie takie historię tworzy.

Elsa w końcu dowiedziała się czegoś na temat swojej przeszłości i koszmarów, które nawiedzają jej sny. Przyswojenie tego wszystkiego nie było dla niej łatwe, a sprawy nie ułatwiała napięta atmosfera między nią a Aidenem, a to również powodowało, że miała mętlik w głowie. Mimo wściekłości jaką odczuwa na to co chłopak zrobił, Elsa jest także zraniona, nic więc dziwnego, że chciałaby się na nim odegrać. Tylko że Aiden to Aiden, wzbudza w niej sprzeczne emocje, i naprawdę trudno jest jej się mu oprzeć. Ja go uwielbiam, ma w sobie taki magnetyzm, który przyciąga.. Daleko mu do ideału, a bliżej do czarnego charakteru, i wcale tego nie ukrywa. Elsa będzie próbowała grać w jego grę, jednak może okazać się to trudniejsze niż myślała.

Pikantnych scen nie brakuje, ale tego można się spodziewać, w końcu między tą dwójką chemia i pożądanie wyczuwalne jest na kilometr. A oddawanie się namiętności w gniewie, tylko bardziej wszystko podkręca. A zakończenie? Noo, Kent znowu przeszła samą siebie. Trzeci tom potrzebny na już!

Uwielbiam pióro autorki i chyba nigdy nie będę miała dość jej książek , tym bardziej, że swoje powieści (jak dotąd) utrzymuję w takim mocniejszym, mroczniejszym i bardziej niebezpiecznym klimacie, a to zdecydowanie coś co lubię. Oczywiście polecam i Wam zapoznać się z tą serią, jak i poprzednią, czyli "Deception Trilogy" które również jest genialne!

Bardzo lubię twórczość Riny Kent, a "Steel Princess" to kontynuacja, na którą z niecierpliwością czekałam. Pierwszy tom pozostawił mnie z wieloma pytaniami bez odpowiedzi, które częściowo poznałam właśnie tutaj. Aleeee! Pojawiły się nowe, rozbudzając moją ciekawość jesz że bardziej!

"Steel Princess" to książka z fabułą przy której nie można się nudzić. Rina stworzyła...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

"Riot house" Callie Hart to pierwszy tom serii CROOKED SINNERS. Opis tej książki kupił mnie, jak tylko go przeczytałam. Elitarna szkoła, mroczny klimat i tajemnice, to coś co nigdy mi się nie znudzi.

Już sam prolog pokazuje, że przed nami historia pełna mroku, tajemnic i taka, którą chciałoby się poznać od razu. Callie Hart stworzyła powieść, którą czytało mi się bardzo dobrze, za sprawą przyjemnego w odbiorze pióra jakim się posługuje, ale przede wszystkim fabuły, która świetnie wpasowała się w mój gust. Lubię takie nieoczywiste książki, gdzie ciężko przewidzieć co wydarzy się z rozdziału na rozdział. Podobało mi się to, że tajemniczy i mroczny klimat na jaki autorka tu postawiła, utrzymywał się przez większość czasu i nie od razu poznajemy wszystkie sekrety, które zostały tu wplecione. Stopniowo poznajemy też bohaterów z jakimi mamy do czynienia, a i tutaj Hart mnie nie zawiodła, bowiem nie tylko główni bohaterowie intrygują, ale ci drugoplanowi również.

Wren Jacobi to męski bohater jakich w książkach lubię: tajemniczy, pewny siebie, taki który musi zawsze musi postawić na swoim, choć pewnie nie są to cechy, które można by uznać w pełni za pozytywne, to jednak mi zupełnie nie przeszkadzają takie "ciemniejsze" typy, wręcz przeciwnie, zawsze intrygują mnie sto razy bardziej niż inni i zawsze chcę poznać i zrozumieć ich postępowanie jak najlepiej. Wren jednak nie jest tutaj takim 100% czarnym charakterem, bo jak to zazwyczaj bywa w tego typu książkach, pod powierzchnią ukrywa też swoją lepszą stronę, którą po czasie zaczyna pokazywać coraz częściej i jak się możecie domyślać wszystko za sprawą naszej drugiej głównej bohaterki - Elodie Stillwater. Jeśli o nią chodzi, to również czułam się zaintrygowana nią i jej przeszłością, a to za sprawą właśnie prologu, bo nie miałam wątpliwości, że to właśnie jej on dotyczy. Jak najszybciej chciałam dowiedzieć się co takiego ją spotkało i powiem Wam, że nie tego się spodziewałam. To był trudny temat, szokujący też, ale dzięki niemu ta historia stała się też bardziej emocjonalna, bo to taki wątek, który po prostu budzi w czytelniku wiele emocji.

Jeśli o relacje głównych bohaterów chodzi, to jak możecie się domyślać, nie znajdziecie tutaj słodkiego romansu. Między Elodie, a Wrenem raz panowały cieplejsze stosunki, innym razem atmosfera była napięta. Nie można jednak było przeoczyć tej chemii i wzajemnego przyciągania, które była obecne, gdy tylko byli gdzieś w swoim pobliżu. Autorka fajnie poprowadziła ten wątek, sprawiając, że moja ciekawość dotycząca tego jak będzie rozwijać się tutaj sytuacja między tą dwójką rosła z rozdziału na rozdział.

Jeśli lubicie książki, gdzie relacje między bohaterami można uznać za nieco toksyczne, gdzie fabuła nie raz i nie dwa zaskoczy Was tym co w środku skrywa, to powinniście sięgnąć po "Riot house". Ja z czystym sumieniem polecam ten tytuł, a sama czekam na kolejne tomy serii, bo z przyjemnością poznałabym historię Paxa i Dasha.

"Riot house" Callie Hart to pierwszy tom serii CROOKED SINNERS. Opis tej książki kupił mnie, jak tylko go przeczytałam. Elitarna szkoła, mroczny klimat i tajemnice, to coś co nigdy mi się nie znudzi.

Już sam prolog pokazuje, że przed nami historia pełna mroku, tajemnic i taka, którą chciałoby się poznać od razu. Callie Hart stworzyła powieść, którą czytało mi się bardzo...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

"Który z nich" to dobra kontynuacja losów Natahana i Gwen. Choć nie jest to powieść idealna, bo bohaterowie mieli swoje momenty, w których drażnili mnie mniej lub bardziej, doprowadzając do sytuacji, które komplikowały ich relację, to mimo wszystko dobrze mi się ją czytało i również w tej części nie brakowało mi emocji.

Nathan to postać dość skomplikowana, ze względu na trudną i traumatyczną przeszłość, mężczyzna ma swoje fobie i jest wycofany jeśli chodzi o związki z kobietami. Jeśli jednak o Gwen chodzi to widać, że starał się panować nad tym co go dręczy, i dać kobiecie to czego potrzebowała, choć nie zawsze wszystko szło gładko i pojawiały się gorsze chwilę. W dodatku to jaką opieką otaczał Gwen i jej syna, było rozczulające, podobało mi się to, jak bardzo pragnął zapewnić małemu wszystko co najlepsze.

Gwen dobrze radziła sobie jako młoda matka, śmierć Caleba, a zarazem ojca jej syna, mocno nią wstrząsnęła i mimo, że od tragicznych wydarzeń minęło już trochę czasu, to jej wciąż trudno było się z tym pogodzić. Pojawienie się w jej życiu Nathana było dla niej z jednej strony jedną z najlepszych rzeczy w ostatnim czasie, ale z drugiej strony też czymś, przez co czuła się rozdarta, bowiem po czasie zaczęła czuć do niego coś więcej, ale ze względu na to, iż był to brat jej zmarłego narzeczonego, nie potrafiła w pełni oddać się temu uczuciu. I czasami świadomie, czasami może nie, ale wodziła go za nos.. Co już nie do końca pochwalam i nie zbyt mi się to podobało.

Dla obojga była to trudna sytuacja, tym bardziej, że cały czas musieli mieć na uwadze też dobro Małego Człowieka. Pojawiło się między nimi trochę sytuacji, które tak naprawdę oni sami jakby po prostu zaostrzyli. Tajemnice, które od początku gdzieś tam między nimi były, w końcu zaczęły powoli wychodzić na jaw, co tylko bardziej wszystko skomplikowało i no rozumiem to, bo to czego się dowiadywaliśmy nie należało do przyjemnych rzeczy raczej no i mogło to w wzbudzić różne emocje. Jednak między tą dwójką działo się tego dużo dobrego i fajnie się czytało o tym jak wiele szczęścia nawzajem sobie dają i jak starają się budować tą swoją relację.

Chociaż "Który z nich" to książka, która mi się podobała, jak widać nie uważam jej za powieść bez wad. Autorka jednak tam przedstawia całą historię, począwszy od pierwszego tomu, że ja po prostu chciałam ją poznać od początku do końca jak najszybciej. Akcja chwilami mogłaby być bardziej dynamiczna, ale generalnie nie mam wiele tu do zarzucenia i z czystym sumieniem polecam Wam tą serię.

"Który z nich" to dobra kontynuacja losów Natahana i Gwen. Choć nie jest to powieść idealna, bo bohaterowie mieli swoje momenty, w których drażnili mnie mniej lub bardziej, doprowadzając do sytuacji, które komplikowały ich relację, to mimo wszystko dobrze mi się ją czytało i również w tej części nie brakowało mi emocji.

Nathan to postać dość skomplikowana, ze względu na...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Drugi tom serii "The Last Riders" od Jamie Begley o seksownych motocyklistach. Kto czytał, kto ma w planach? 🤭

Kiedy Winter dowiedziała się, że Locker z którym widuje się od dwóch lat, to tak naprawdę Viper, prezes klubu motocyklowego Last Riders nie chciała mieć z nim nic wspólnego. Jednak trudno było trzymać się jej od niego z daleka, bo uczucia jakimi obdarzyła tego mężczyznę były zbyt silne. Pytanie czy były odwzajemnione? Czy może Viper miał jak interes w tym, by zadawać się z Winter?

Już myślałam, że całkiem dobrze będę się bawić z tą książką, bo początek był naprawdę obiecujący. Niestety "Viper" okazał się chyba słabszy niż pierwszy tom. Historia miała potencjał, fabuła była całkiem ciekawa, te tajemnice, które się tutaj pojawiały i ogólnie życie bikerów, które nie każdy będzie w stanie zaakceptować, i ja to rozumiem, bo może ono wzbudzać kontrowersje. Mi jednak podobało się to, że są to ludzie tacy wyzwoleni seksualnie, że mają swoje zasady i że po prostu dobrze się bawią w swoim towarzystwie, a przy tym są wobec siebie tak niesamowicie lojalni.

Wszystko psuła mi tutaj główna bohaterka, której zachowania przez większość czasu po prostu nie mogłam znieść. Winter to dyrektor szkoły i wydawałoby się, że jak na tak poważne stanowisko, będzie osobą zdecydowaną, konkretną i dojrzałą i o ile w życiu zawodowym może i tak było, tak prywatnie już nie do końca.
Gdy o Vipera chodziło to zachowywała się niczym nastolatka, widziałam że uczucia jakimi go darzyła były silne i trudno było jej zaakceptować jego styl bycia, niemniej jakby nie było, ich relacja nie wykraczała poza stosunki przyjacielskie, więc wydaje mi się, że początkowo trochę przesadzała z tymi swoimi atakami. Rozumiem, że mogła poczuć się zraniona tajemnicami Vipera, to może nie było fair w stosunku do niej, ale jednak znając całą historię, potrafię zrozumieć jego motywy.
Viper był mężczyzną, który nie zamierzał płaszczyć się przed Winter, ani zmieniać dla niej całego swojego życia. Choć kobieta nie była mu obojętna, to klub do którego należał był jego rodziną. Podobało mi się to, że mimo wszystko od początku do końca pozostał facetem, który pod wpływem kobiety nie stał się miękkim kluskiem.

Ich relacja była trochę burzliwa i nie zawsze dawali radę się ze sobą dobrze dogadać, ich style życia bardzo się od siebie różniły, toteż nie ma w sumie w tym nic dziwnego. Potrafili jednak zgrać się jeśli chodzi o te pikantniejsze sceny, choć Winter była nieco nieśmiała jeśli o to chodzi, to Viper potrafił tak zaćmić jej mózg, że poddawała się jego dotykowi, za każdym razem.

Ja na tym tomie kończę przygodę z tą serią, nie są to może najgorsze książki jakie czytałam, ale jednak nie czuję między nami tej chemii, by dalej poznawać życie pozostałych bikerów. Jeśli wy macie ochotę zapoznać się z nimi, to jak najbardziej do tego zachęcam. Warto jednak być przygotowanym na troszkę kontrowersji.

Drugi tom serii "The Last Riders" od Jamie Begley o seksownych motocyklistach. Kto czytał, kto ma w planach? 🤭

Kiedy Winter dowiedziała się, że Locker z którym widuje się od dwóch lat, to tak naprawdę Viper, prezes klubu motocyklowego Last Riders nie chciała mieć z nim nic wspólnego. Jednak trudno było trzymać się jej od niego z daleka, bo uczucia jakimi obdarzyła tego...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Drugi tom serii #calkowicierozdarci od Carian Cole tak samo jak pierwszy, również skradł mi serce. "Przywiązany" to książka przepełniona emocjami, od której, gdybym mogła to bym się nie odrywała. Historia Tyler'a i Holly, to historia naznaczona bliznami na ciele i duszy, które już zawsze będą przypominały im o ich traumatycznych przeżyciach.

To czego doświadczyła Holly wzbudza ogrom przeróżnych emocji w czytelniku, bo trudno pozostać obojętnym na krzywdę dziecka. I to jeszcze trwającą tyle lat.. Dlatego też podziwiam naszą bohaterkę, za jej siłę i determinację, by nauczyć się i zacząć żyć. By poznawać świat na nowo. Do szału doprowadzali mnie natomiast rodzice dziewczyny, miałam ochotę tak wiele razy nimi potrząsnąć, że chyba tego nie zliczę. Rozumiem, że sytuacja w jakiej się znajdowali nie była dla nich łatwa, ale mimo wszystko nie potrafię zaakceptować tego jak traktowali Holly. Co do Tyler'a to jest to postać, która od samego początku intryguje i sprawia, że chcę się poznać jego historię i przeżycia. Co sprawiło, że stał się takim człowiekiem jakim jest. Gdy odkrywałam coraz więcej informacji na jego temat, zaczynałam odczuwać współczucie, bo choć nie był idealny, to i nie zasłużył na bycie tak odizolowanym od ludzi i generalnie od życia. Było mi go po prostu szkoda, bo nikt nie powinien być tak samotny. Pojawienie się w jego życiu Holly, było chyba najlepszym co mogło go spotkać.

Wątek romantyczny jaki się tutaj pojawia, jest naprawdę pięknie opisany. Choć pierwsze spotkanie tej dwójki było wydarzeniem emocjonującym, bo doszło do niego nieoczekiwanie i w tak okropnych warunkach, to to co działo się między między nimi później było naprawdę czymś niesamowitym. To jaki mieli na siebie wpływ, jak dzięki swojemu towarzystwu choć na trochę mogli oderwać się od traumatycznych wspomnień, bo nikt nie rozumiał ich tak jak oni siebie nawzajem. Uczucia jakie zaczęły między nimi kiełkować i pogłębiać się autorka opisała tak, że jak najszybciej chciałam poznać zakończenie tej historii, byłam ciekawa tego jak zostanie tutaj to wszystko poprowadzone i jak Holly i Tyler będą sobie radzić z prześladującymi ich demonami.

Podsumowując "Przywiązany" to powieść, która wzbudza całą gamę emocji. Carian Cole poruszyła tutaj trudne wątki, o których nie czytało się łatwo, ale cieszę się, że mogłam poznać historię tej pary. Wam również gorąco polecam ten tytuł, gwarantuje, że was poruszy, wzruszy, ale i sprawi, że koniec końców poczujecie też radość, ze względu na bohaterów.

Drugi tom serii #calkowicierozdarci od Carian Cole tak samo jak pierwszy, również skradł mi serce. "Przywiązany" to książka przepełniona emocjami, od której, gdybym mogła to bym się nie odrywała. Historia Tyler'a i Holly, to historia naznaczona bliznami na ciele i duszy, które już zawsze będą przypominały im o ich traumatycznych przeżyciach.

To czego doświadczyła Holly...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

J. T. Geissinger oczarowała mnie serią "Slow Burn" świetnie się przy niej bawiłam, i do tej pory bardzo miło ją wspominam. Dalej chętnie sięgam po jej twórczość, choć już jednak te książki nie podobają mi się, aż tak bardzo.

"Bezwzględne kreatury" to pierwszy tom kolejnej serii od autorki "Królowe i potwory" i przy tym tytule również spędziłam dobrze czas, ale nie na tyle, by w najbliższej przyszłości sięgnąć po drugą część. Niestety czas ogranicza, więc trzeba wybierać.

Natalie miała zostać żoną pięć lat temu, niestety do ślubu nie doszło bo jej narzeczony zniknął bez śladu. Kobieta wciąż nie uporała się z tym co się stało, ale kiedy w jej życiu pojawił się kolejny mężczyzna - Kage Porter i cóż, ma w sobie coś, co sprawia, że nawet Natalie trudno trzymać się od niego z daleka. Ale co zrobi, gdy dowie się, że Kage związany jest z jej przeszłością?

Postać Kage'a ciekawie wykreowana, mezczyzna był tajemniczy, zaborczy, ale i opiekunczy, czuć było od niego taki silny charakter i to naprawdę mi się podobało, zwłaszcza że wszystko tyran fajnie że sobą współgrało, ja lubię tak wykreowanych męskich bohaterów. Co do samej Natalie to widać że jest to kobieta, której trudno uporać się z przeszłością, tym bardziej, że zniknięcie jej narzeczonego wciąż pozostaje zagadką. Kiedy w jej życiu pojawił się Kage odżyła, i w końcu zaczęła czuć i przyjemnie było obserwować to jak ponownie rozkwita. Ich relacja od początku była intensywna, wzajemny pociąg i pożądanie trudno było ukryć, zresztą nasz bohater nawet nie starał się tego robić. Kiedy jednak Natalie w końcu wpuściła go do swojego serca, tajemnice, które pozostawały w ukryciu, powoli zaczęły wychodzić na jaw, co dla kobiety oznaczało kolejną dawkę cierpienia.

Sam pomysł i historia podobały mi się, niemniej podczas czytania nie towarzyszyło mi zbyt dużo emocji, pojawiały się one sporadycznie. Książkę czytało mi się dobrze, ale bez takiego wrażenia "wow", ponadto po jakimś czasie historia stworzona tym razem przez autorkę, zaczęła wykruszać się z mojej głowy, a żeby przypomnieć sobie niektóre szczegóły musiałam zajrzeć ponownie do środka. Jednakże książkę jak najbardziej polecam, bo jak już wspominałam czyta się dobrze i szybko, sam język J. T. Geissinger jest również dużym plusem.

J. T. Geissinger oczarowała mnie serią "Slow Burn" świetnie się przy niej bawiłam, i do tej pory bardzo miło ją wspominam. Dalej chętnie sięgam po jej twórczość, choć już jednak te książki nie podobają mi się, aż tak bardzo.

"Bezwzględne kreatury" to pierwszy tom kolejnej serii od autorki "Królowe i potwory" i przy tym tytule również spędziłam dobrze czas, ale nie na tyle,...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to