Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Równie dobry co tom pierwszy, chwilami nawet bardziej zabawny.

Równie dobry co tom pierwszy, chwilami nawet bardziej zabawny.

Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Nie jest to tragedia, ale i tak jestem srogo rozczarowany. Nigdy nie czytałem wielotomowej historii, w której drugi tom tak bardzo odbiegał jakością od tomu pierwszego. Pierwsze sto stron to lanie wody, wypełnione kilkoma różnymi pomysłami chyba tylko dlatego, że autor nie miał pomysłu, w jakim kierunku pchnąć opowieść i tak mija ponad 1/4 historii. Jedyną odskocznie wkrótce potem stanowi scena zmaltretowania czeladnika i egzekucja na kacie. Motyw Estery-dybuka kompletnie poroniony. Pytanie, dlaczego Marius, skoro miał słuszne podejrzenia, nie zdecydował się na normalną rozmowę, tylko na tortury. Co do kontaktów z łasicą, to mógł sobie Pilipiuk darować jej gadkę o spółkowaniu. To było niesmaczne.

Nie jest to tragedia, ale i tak jestem srogo rozczarowany. Nigdy nie czytałem wielotomowej historii, w której drugi tom tak bardzo odbiegał jakością od tomu pierwszego. Pierwsze sto stron to lanie wody, wypełnione kilkoma różnymi pomysłami chyba tylko dlatego, że autor nie miał pomysłu, w jakim kierunku pchnąć opowieść i tak mija ponad 1/4 historii. Jedyną odskocznie...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Trzeci tom, z 12 przeczytanych, oceniam najgorzej. Ciekawostką jest powiązanie dwóch pierwszych opowiadań. Niestety, tytułowego "Rzeźnika drzew", przez zwrot "Wędrowycze za dychę" nie dałem rady potraktować choć odrobinę poważnie. "Czytając z ziemi" (z nawiązaniami nie tylko do Pana Samochodzika w wykonaniu Pilipiuka, ale i do Zbigniewa Nienackiego i Pawła Dańca), nieco się dłuży. "Bunt szewców" jest przydługie i nie pasuje do reszty (kosmici na wygnaniu, błagam, to jak pisać na poważnie o kosmitach w opowiadaniach o Wędrowyczu), "Teatralna opowieść" kończy się na jeden z dwóch przewidywalnych sposobów, niestety wcześniej należy przeczytać ciągnącą się mocno całość. Na szczęście ostatnie opowiadanie, "Ślad oliwy na piasku" jest z Pawłem Skórzewskim w roli głównej, a ten genialny lekarz zawsze ma coś ciekawego czytelnikowi do zaoferowania. W następnej kolejności przeczytam drugi tom cyklu "Oko Jelenia", pozostałe 3 tomy "Światów Pilipiuka" zostawiam sobie na później. 7/10.

Trzeci tom, z 12 przeczytanych, oceniam najgorzej. Ciekawostką jest powiązanie dwóch pierwszych opowiadań. Niestety, tytułowego "Rzeźnika drzew", przez zwrot "Wędrowycze za dychę" nie dałem rady potraktować choć odrobinę poważnie. "Czytając z ziemi" (z nawiązaniami nie tylko do Pana Samochodzika w wykonaniu Pilipiuka, ale i do Zbigniewa Nienackiego i Pawła Dańca), nieco się...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Wciągnęła mnie, ale to zdecydowanie jedna z bardziej ostrych książek Pilipiuka, którego poznaję coraz lepiej. Teraz pora na "Rzeźnika drzew", potem przeczytam drugi tom.

Wciągnęła mnie, ale to zdecydowanie jedna z bardziej ostrych książek Pilipiuka, którego poznaję coraz lepiej. Teraz pora na "Rzeźnika drzew", potem przeczytam drugi tom.

Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Pierwszą książkę przeczytałem dość szybko (2-3 dni) jak na takie tomiszcze. Było ciekawie, ale połowicznie. Tutaj rozkręca się wszystko zbyt wolno. Nie wytrzymałem do połowy, więc oceny nie wystawiam. Dodam tylko, że Grzędowicz niepotrzebnie zrobił z Brusa takiego sadystę.

Pierwszą książkę przeczytałem dość szybko (2-3 dni) jak na takie tomiszcze. Było ciekawie, ale połowicznie. Tutaj rozkręca się wszystko zbyt wolno. Nie wytrzymałem do połowy, więc oceny nie wystawiam. Dodam tylko, że Grzędowicz niepotrzebnie zrobił z Brusa takiego sadystę.

Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Zajas zapowiadał ten horror ponad cztery lata temu. Wyczekiwałem go i zawiodłem się całkowicie. Już od pierwszych stron czułem niesmak, powodowany natrętnym przypisywaniem bohaterowi (a przynajmniej przez odniesienie) własnej biografii. Nawet cytat z ostatniej książki "Nigdy nie jest koniec" się pojawił. Na 144 stronie pojawił się fragment, który muszę przytoczyć w całości.
"Tak, wiem, wyrok jest surowy, ale sprawiedliwy. Kompletnie mi odbiło. Od teraz cokolwiek powiem, zostanie użyte przeciwko mnie, choćbym się zaklinał na wszystkie świętości. Jak się okazuje, na własne oczy można zobaczyć wszystko, co możliwe i co niemożliwe. Powinienem zamilknąć, skulić się w sobie, objąć ramionami i pokornie powędrować do sypialni, położyć się i natychmiast zasnąć. Albo łkać w poduszkę. W każdym razie nie snuć tej opowieści dalej, bo zostały w niej naruszone wszelkie reguły i każdy następny akapit będzie mnie tylko bardziej pogrążał. I fabułę, co gorsza".

W tym momencie dochodzimy do miejsca, w którym widać, iż znacznie lepiej wypadłoby pisanie w trzeciej osobie, a nie tworzenie żałosnych wynurzeń w pierwszej i to nie do końca gramatycznie. Zresztą większość książki pisana jest "kwiecistym" pełnym beznadziejnych porównań i wydumanych zwrotów, takich jak choćby "Księżyc spuścił z tonu". Nie brak też fragmentów, gdzie kilka słów pod rząd pisanych jest całkowicie niepotrzebnie z samych dużych liter, do czego kompletnie bez smaku dokładane są nieraz wykrzykniku lub znaki zapytania (albo jedno i drugie jednocześnie). Mnóstwo jest powtórzeń, bywa, że dodawanych jest kilka słów, czy też całe zdania, albo i akapity kompletnie niepotrzebne i nic nie wnoszące, tworzone tylko po to, by przedłużyć mękę czytelnika. Gdyby usunąć wszystko, co niepotrzebne, z 444 stron pozostałoby 400, albo i mniej.

Wypada również wspomnieć o samym Zajasie. W pewnym momencie autor dowiaduje się, że w miejscowości, w której obecnie mieszka, jakiś czas wcześniej gościł Krzysztof Zajas i pisał książkę "Oszpicyn" (a żeby było śmieszniej, o tym samym pisze bohater omawianej tu powieści). Przy okazji przedstawia Zajasa jako postać niesympatyczną (a należy dodać, że głównego bohatera sam nie byłem w stanie do końca polubić).

Od momentu pierwszego wspomnienia o Zajasie na stronie 283, nie byłem już w stanie traktować tej historii poważnie. Gdy intryga została w końcu splątana z książką "Oszpicyn", wiele razy temat powraca i póki temat był ciągnięty, ledwo powstrzymywałem się od załamywania rąk.

Napisana fatalnym stylem, niepotrzebnie w pierwszej osobie, z niepotrzebnymi, długimi wtrętami, niezbyt subtelnymi bliżej początku książki. Mógłbym wymieniać tu jeszcze długo mnóstwo jej wad, ale szkoda na to moich nerwów i czasu. Odradzam z całego serca.

Zajas zapowiadał ten horror ponad cztery lata temu. Wyczekiwałem go i zawiodłem się całkowicie. Już od pierwszych stron czułem niesmak, powodowany natrętnym przypisywaniem bohaterowi (a przynajmniej przez odniesienie) własnej biografii. Nawet cytat z ostatniej książki "Nigdy nie jest koniec" się pojawił. Na 144 stronie pojawił się fragment, który muszę przytoczyć w...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

Okładka książki Koszmary Hazel Heald, H.P. Lovecraft
Ocena 7,2
Koszmary Hazel Heald, H.P. L...

Na półkach:

Pięć opowiadań. Ciekawe, jednak dopiero od trzeciego robi się lepiej, a najlepsze "Koszmar na cmentarzu" jest na samym końcu. Tak to już jest, kiedy się pisze na zlecenie.

Pięć opowiadań. Ciekawe, jednak dopiero od trzeciego robi się lepiej, a najlepsze "Koszmar na cmentarzu" jest na samym końcu. Tak to już jest, kiedy się pisze na zlecenie.

Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Książka pisana nieco w stylu C.S. Lewisa. Podobnie jak autor "Opowieści z Narnii", Eoin Colfer prowadzi tu swoisty "dialog" z czytelnikiem, niestety wypada to nachalnie, co jest sporym minusem. Dodatkowy minus to główny bohater, którego autor każe nam lubić i nie lubić jednocześnie. A jednak przywiązałem się do Artemisa i jego ochroniarza Butlera. I zależało mi na losie jego i jego siostry. Intryga ciekawa i szybko się czyta. Tak sobie, nie polecam, niech każdy zdecyduje sam, czy chce przeczytać.

Książka pisana nieco w stylu C.S. Lewisa. Podobnie jak autor "Opowieści z Narnii", Eoin Colfer prowadzi tu swoisty "dialog" z czytelnikiem, niestety wypada to nachalnie, co jest sporym minusem. Dodatkowy minus to główny bohater, którego autor każe nam lubić i nie lubić jednocześnie. A jednak przywiązałem się do Artemisa i jego ochroniarza Butlera. I zależało mi na losie...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

W końcu sięgnąłem po tom pierwszy. W końcu, bo tak się złożyło, że w zupełnie innej kolejności czytałem do tej pory (zostały mi jeszcze 0, 3, 13 i 14). Podobnie jak tom 2 - bardzo hardkorowy, co różni go od późniejszch, nie ma tu jeszcze Storma (prawdopodobnie pojawił się dopiero w "Rzeźniku drzew". Tak czy inaczej cieszę się, bo "Światy Pilipiuka" to świetna seria, lepsza niż cykl o Wędrowyczu. Póki co moi ulubieni bohaterowie to Sławek Kazimierczuk i Antonio Knot, a jeśli mam wybierać między Skórzewskim a Stormem, to choć lubię obu, a Storm raz nawet spotkał się z Wędrowyczem, to wolę Skórzewskiego. Wszystkie tomy, z którymi się zapoznałem, trzymają równy poziom, ale i tak wole te późniejsze, zwłaszcza tom 10 i tytułowe opowiadanie "Zły las". Z tego tomu najlepiej wypadają aex equo tytułowe '2586 kroków" i "Wieczorne dzwony" (oba ze Skórzewskim), ciekawie "Szansa", bo do tego opowiadania nawiązał potem autor w książce "Operacja >>Dzień Wskrzeszenia<<" oraz opowiadaniu "Jesienny Sztorm" w zbiorze opowiadań "Czarna góra", "Szambo" może kojarzyć się do pewnego stopnia z książką "Metro 2033" Dmitrija Głuchowskiego, z pozostałych polecam opowiadania "Atomowa ruletka" - wizja alternatywnej Polski (podobny zabieg zastosował autor w jednym z opowiadań w drugim tomie), dość fantastyczne "Samolot z dalekiego kraju" i bardzo działające na emocje "Wiedźma Monika", porywające, z piorunującym finałem. Najsłabsze opowiadanie to "W moim bloku straszy".

W końcu sięgnąłem po tom pierwszy. W końcu, bo tak się złożyło, że w zupełnie innej kolejności czytałem do tej pory (zostały mi jeszcze 0, 3, 13 i 14). Podobnie jak tom 2 - bardzo hardkorowy, co różni go od późniejszch, nie ma tu jeszcze Storma (prawdopodobnie pojawił się dopiero w "Rzeźniku drzew". Tak czy inaczej cieszę się, bo "Światy Pilipiuka" to świetna seria, lepsza...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Lovecraft w świetnej formie i wydany w wersji polskiej przez C&T (ilekroć czytam coś od tego wydawnictwa, nie dopatruje się błędów w korekcie, na dodatek jest kilka świetnych ilustracji). Polecam.

Lovecraft w świetnej formie i wydany w wersji polskiej przez C&T (ilekroć czytam coś od tego wydawnictwa, nie dopatruje się błędów w korekcie, na dodatek jest kilka świetnych ilustracji). Polecam.

Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Zapoznałem się w całość wcześniej z czterema książkami Zajdla. Były to "Limes Inferior", która w moim odczuciu nieco traci przez zakończenie, "Paradyzja" - mocna pozycja na 8/10, warta tej samej oceny, bardzo ciekawy "Cylinder Van Troffa" i "Cała prawda o Planecie X" - porządne science-fiction, też na 8/10. Wyjście z cienia to najsłabsza z pięciu dotąd przeczytanych przeze mnie książek tego autora. W formacie A5 historia opisana jest właściwie na 174 stronach. Szybko odkrywane są karty, w dość szybkim tempie następuje rozwiązanie. Z postacią, która ginie, trudno się zżyć, bo jest jej zbyt mało. Ciekawy, acz przynudzający jednocześnie jest fragment historii z punktu widzenia kosmitów - opiekunów. Wychodzi na to, że są jednak dobrzy, a ich przedstawiciele na Ziemi byli buntownikami, działającymi niezgodnie z planem. W sumie niezbyt wciągająca opowieść, na 5/10.

Zapoznałem się w całość wcześniej z czterema książkami Zajdla. Były to "Limes Inferior", która w moim odczuciu nieco traci przez zakończenie, "Paradyzja" - mocna pozycja na 8/10, warta tej samej oceny, bardzo ciekawy "Cylinder Van Troffa" i "Cała prawda o Planecie X" - porządne science-fiction, też na 8/10. Wyjście z cienia to najsłabsza z pięciu dotąd przeczytanych przeze...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Zbiór bardziej i mniej udanych opowiadań autorki książki "Nawiedzony dom na wzgórzu". Niektóre są świetne, inne całkiem niezłe bądź średnie, inne zaś nie pasujace do reszty. Co ciekawe, przez większość z nich przewija się postać tajemniczego Jamesa Harrisa, który ma mniejszą lub większą rolę w przedstawianych historiach. Pierwsze opowiadanie,
"Pod małym gazem" stanowi w większości rozmowę dwóch osób, dorosłego przyjaciela domu i dorastającej dziewczyny. Raczej do zapomnienia, bo choć złe nie jest, nic z niego nie wynika. W drugim opowiadaniu, zatytułowanym "Demoniczny kochanek" mamy opis wędrówki młodej kobiety, która poszukuje swojego narzeczonego, wspomnianego Jamesa Harrisa. To opis wędrówki, ciekawy, dość monotonny. W końcu mężczyznę widzimy z daleka, jak rozmawia z dwiema osobami. Średnia historia. Następna, "Domowy wypiek", jest jakby uzupełnieniem poprzedniej, albowiem centralny jej punkt stanowi wizyta Jamesa Harrisa u pewnego małżeństwa i łatwo można się domyślić, że tę scenę z dala obserwowała bohaterka poprzedniego opowiadania. "Próba sił" to opis niepokojącej relacji pewnej pani domu z jej pomocnicą-służącą. Dość ciekawa, choć wymagałaby rozwinięcia. "Mieszkanka Greenwich Village" to opowieść o kobiecie, która wchodzi do budynku by obejrzeć meble, które ewentualnie kupi, ale nie zastaje właścicieli, za to wchodzi potencjalny klient, który bierze ją za właścicielka. Odbywają dość osobliwą rozmowe. Ciekawa historia. Z dalszych najpierw omówię historie "Wejdź pierwszy, mój drogi Alfonsie" i "Charles". Pierwsza to rozmowa trzech osób, z której nic nie wynika, taka przekomarzanka/odpytywanka, "Charles" to historia chłopca, który chodzi do przedszkola i opowiada rodzicom o tytułowym Charlesie. Ostatatecznie okazuje się, że Charles nie istnieje, a główny bohater opowiadał o sobie. "Renegat" to historia suczki, która, jak twierdzą mieszkańcy wsi, wyżera kury i wszyscy sugerują, że zwierze trzeba zabić. Niepokojąco wypada to, że dzieci właścicielki psa nie pojmują powagi sytuacji. Trochę jednak za krótkie, niedokończone. "Ogród Pani MacLane" to historia relacji dwóch sąsiadek, pojawia się również tematyka nietolerancji rasowej. Jedno z ciekawszych opowiadań. "Ząb", historia, w której kobieta jedzie na wyrwanie zęba, ma końcówkę w dużym stopniu dość fantastyczną, przewija się też James Harris, choć tutaj autorka po prostu nazywa go Jimem. Ostatnie, tytułowe opowiadanie, choć z pozoru najstraszniejsze, pisane jest w taki sposób, że nie mogłem przejąć się losem postaci, która jak co roku w pewnym miasteczku, była wylosowana do ukamienowania. Inne mógłbym jeszcze omówić, ale za dużo by to zajęło miejsca i czasu. Po prostu są lepsze i gorsze. W części z nich występuje James Harris, a w innych nie. Ciekawostka: czy zaangażowanie do roli Eleanore w adaptacji "Nawiedzonego domu..." Julie Harris to przypadek.
Mimo wszystko polecam.

Zbiór bardziej i mniej udanych opowiadań autorki książki "Nawiedzony dom na wzgórzu". Niektóre są świetne, inne całkiem niezłe bądź średnie, inne zaś nie pasujace do reszty. Co ciekawe, przez większość z nich przewija się postać tajemniczego Jamesa Harrisa, który ma mniejszą lub większą rolę w przedstawianych historiach. Pierwsze opowiadanie,
"Pod małym gazem" stanowi w...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Odłożyłem po kilku pierwszych stronach. Nie chodzi o to, że pisarz zaczyna za mocno, z tzw. "grubej rury". Po prostu sam początek lektury uświadomił mi, że już wyrosłem z Kinga.

Odłożyłem po kilku pierwszych stronach. Nie chodzi o to, że pisarz zaczyna za mocno, z tzw. "grubej rury". Po prostu sam początek lektury uświadomił mi, że już wyrosłem z Kinga.

Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

No cóż...czytam kolejne tomy serii o Maggie O'Dell i wciąż nie natrafiłem na taką, która mi się szczególnie spodobała. Wszystkie jak dotąd są raczej średnie. Nick Morelli jest w "Czarnym piątku" zupełnie bez potrzeby. Robi tu za szefa ochrony największego centrum handlowego Stanów Zjednoczonych, ale tym szefem mógł być ktokolwiek inny i książka tylko by na tym zyskała. I byłaby krótsza, a czytelnikowi autorka oszczędziłaby czytania o ich niedokończonej relacji. Postać Patricka - przyrodniego brata Maggie również niepotrzebna - można by ją zastąpić kimkolwiek innym. Intryga nieciekawa, za dużo grania w otwarte karty, ale to (przynajmniej w przypadku tej serii, bo więcej książek Kavy nie przeczytałem) standard, więc powinienem się przyzwyczaić, ale nie jestem w stanie. Na szczęście kończy się ciekawiej, niż w poprzednich książkach z serii. Pojawia się jednak nowy szef Maggie - postać, której nie da się lubić (tak bardzo, że nie wymienię jego nazwiska) i raz jeszcze napiszę: zabicie Cunninghama w poprzednim tomie niepotrzebne, bo choć zawsze był w tle, to stanowił niezaprzeczalną zaletę każdej z książek (no, może nieco mniej w drugim tomie, ale tam miało to swoje uzasadnienie). Nie polecam.

No cóż...czytam kolejne tomy serii o Maggie O'Dell i wciąż nie natrafiłem na taką, która mi się szczególnie spodobała. Wszystkie jak dotąd są raczej średnie. Nick Morelli jest w "Czarnym piątku" zupełnie bez potrzeby. Robi tu za szefa ochrony największego centrum handlowego Stanów Zjednoczonych, ale tym szefem mógł być ktokolwiek inny i książka tylko by na tym zyskała. I...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Myślałem, że natrafię na coś ciekawego. Myliłem się. Prolog jest ciekawy, ale dalej jest gorzej. Wszak nie ma to, jak poznać głównego bohatera w chwili, w której osiąga orgazm, prawda? Serio, Panie Piotrowski, tak Pan zaczyna? Potem, no cóż...zagadka ciekawa, ale znowu...pedofilia w kościele? Który to już raz. Robił tak Mróz, Puzyńska, Zajas, teraz Piotrowski. A to tylko polskie przypadki.
Ostatni akt to już festiwal absurdów, a ostatni rozdział z inspektorem Czarneckim jest zbędny. Po co Brudny miałby w tym celu wracać do Zielonej Góry? Tam pozamykał już swoje sprawy.

Myślałem, że natrafię na coś ciekawego. Myliłem się. Prolog jest ciekawy, ale dalej jest gorzej. Wszak nie ma to, jak poznać głównego bohatera w chwili, w której osiąga orgazm, prawda? Serio, Panie Piotrowski, tak Pan zaczyna? Potem, no cóż...zagadka ciekawa, ale znowu...pedofilia w kościele? Który to już raz. Robił tak Mróz, Puzyńska, Zajas, teraz Piotrowski. A to tylko...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Bardzo cieszyłem się, że w moje ręce trafi nowa powieść Marcina Ciszewskiego. Człowiek to niezwykły, bardzo wykształcony, z wielką wyobraźnią. Czyżby nadchodził zmierzch jego twórczości, a przynajmniej tej dobrej? Czy to z powodu przygotowań do stworzenia adaptacji pierwszego tomu cyklu "Wojna" zaliczył taki spadek formy? A może kryje się za tym coś więcej?
Jednego jestem pewien - "Ocalić prezydenta" to nie jest Ciszewski, jakiego znam. Pisana na szybko chyba, ze specjalnie zostawionymi pustymi stronami między częściami. Niepotrzebnie rozbity na trzy części (wystarczyłaby ostatnia) wątek nowo mianowanego podpułkownika. Krzeptowski - pojawia się w chwili, gdy już po służbie ratuje kobietę przed gwałtem i dosłownie zaraz potem, ledwie kawałek dalej, pojawia się Tolak z Kiką. Serio? W ogóle akcja rozłożona jest tutaj dziwnie. Nie ma powolnego budowania klimatu, jak w zdecydowanej większości z pozostałych książek autora: raz coś się dzieje - jakaś strzelanina, bijatyka, potem spowolnienie akcji. Kilka razy mamy do czynienia z laniem wody. Dochodzą do tego całe niepotrzebne akapity, niejednokrotnie rozbijanie kilku zdań na kilka krótkich, pisanie niektórych rzeczy w nawiasach, choć lepiej sformułowane lepiej wypadły by bez nich. Raz nawet zamiast "powiedział Maliszewski" pojawia się zwrot "powiedział Moskalewicz", choć Moskalewicz został już wcześniej zabity. Albo niepoprawny zwrot "Spełniło się czarnowidztwo...". Na dodatek w pewnym momencie Krzeptowski ochotniczo (w zemście za zamordowanie przez rosyjskich żołnierzy Kiki, którą, jak się później okazało, jednak udało się ocalić) włącza się do walki u boku Ukraińców i głównie dlatego Rosjanom nie udaje się zająć lotniska w Hostomelu. Do tego sześć błędów w druku. Im dłużej książka trwała, tym mniej mnie obchodziło, czy uda się ocalić Zełeńskiego, czy nie. Autor chyba pisał na szybko, z czasem zacząłem nawet podejrzewać, że pisała za niego sztuczna inteligencja. W mojej głowie pojawiały się nawet myśli typu "Co ty od****rzasz, Ciszewski". Dawno nie byłem tak wkurzony, czytając jakąś książkę, co boli tym bardziej w przypadku właśnie tego autora. Dobrze, że przynajmniej szybko się czyta. Nawet "Deszcz", najsłabsza książka z cyklu "Meteo", którą oceniłem na 5/10, wydaje się bardzo dobra w porównaniu z "Ocalić prezydenta" Mam nadzieję, że to jednorazowa wpadka. Trzy dodatkowe gwiazdki za obecność Krzeptowskiego, Kiki (których jest tu jak na lekarstwo) i Tolaka. Mam nadzieję, że kolejne książki autora nie ukażą się nakładem wydawnictwa Skarpa Warszawska.

Bardzo cieszyłem się, że w moje ręce trafi nowa powieść Marcina Ciszewskiego. Człowiek to niezwykły, bardzo wykształcony, z wielką wyobraźnią. Czyżby nadchodził zmierzch jego twórczości, a przynajmniej tej dobrej? Czy to z powodu przygotowań do stworzenia adaptacji pierwszego tomu cyklu "Wojna" zaliczył taki spadek formy? A może kryje się za tym coś więcej?
Jednego jestem...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Wysłuchałem w formie audiobooka na YouTube. Ciekawa, ale film lepszy.

Wysłuchałem w formie audiobooka na YouTube. Ciekawa, ale film lepszy.

Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Zacznę nietypowo: jak dotąd z literaturą young adult miałem do czynienia w seriach "Harry Potter", "Opowieści z Narni", "Gone. Zniknęli", "Kwartet Dawcy", "Piąta fala", "Igrzyska śmierci", "Więzień labiryntu", "Pani Peregnine" oraz częściowo (z powodu niewydania wszystkich tomów po polsku) z seriami "Reckless", "Podzieleni" i "Ruchomy chaos". Napocząłem również serię "Wojownicy". Wiedziałem już mniej więcej "z czym to się je", dlatego zdecydowałem się w końcu przeczytać "Niezgodną". Jestem świeżo po lekturze pierwszego tomu i niestety nie mogę podzielić zachwytu wielu osób nad tą książką. Za okładką pojawiły się opinie, że powieść Veronicki Roth jest lepsza od "Igrzysk śmierci". Absolutnie się z tym nie zgadzam. Widzę za to nawiązania do "Dawcy", mojej ulubionej książki, acz założenia i zabiegi w książce Lowry, które zostosowane zostały i tutaj, w tamtej książce są bardziej subtelne. Niestety w o wiele gorszym wydaniu. Przez jakieś trzysta stron ledwo zarysowane postaci w nie do końca zrozumiałym świecie (konkretnie w bezimiennym mieście), w którym panuje rząd (serio?; jak miasto to chyba samorząd), w którym zasiadają członkowie jednej z pięciu frakcji, na które podzielone jest miasto, ćwiczy do zostania członkiem frakcji. Większość z tych frakcji za bardzo się nawzajem nie lubi. Niewiele poza tym wiemy, podobnie, jak niewiele dowiadujemy się o postaciach, nawet o bohaterce, która jest niska, ma rodziców z frakcji altruistów (tych od rządu). I w sumie ani ona, ani nikt inny szczególnie mnie podczas lektury nie obchodził. Nawet na ostatnich około pięćdziesięciu stronach, kiedy akcja nagle rusza. Do wszystkiego, co złe, dodam coś, czego w książkach szczególnie nie lubię, a mianowicie narrację prowadzoną w czasie teraźniejszym (obronną ręką wyszedł z tego tylko Grzędowicz w "Panu Lodowego Ogrodu", którego dotąd przeczytałem jeden tom). Jeśli tak ma wyglądać dobra historia o dystopijnym społeczeństwie, to ja dziękuję, ale poprzestanę na pierwszym tomie.

Zacznę nietypowo: jak dotąd z literaturą young adult miałem do czynienia w seriach "Harry Potter", "Opowieści z Narni", "Gone. Zniknęli", "Kwartet Dawcy", "Piąta fala", "Igrzyska śmierci", "Więzień labiryntu", "Pani Peregnine" oraz częściowo (z powodu niewydania wszystkich tomów po polsku) z seriami "Reckless", "Podzieleni" i "Ruchomy chaos". Napocząłem również serię...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Ciekawa fabuła i postacie, 7/10, a nie 8/10 dlatego, że Ziemiański zżyna tu sam z siebie.

Ciekawa fabuła i postacie, 7/10, a nie 8/10 dlatego, że Ziemiański zżyna tu sam z siebie.

Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Świetny zbiór trzech opowiadań, zabawa przednia, lekka, ale emocjonująca lektura. Moja ulubiona postać to Dante.

Świetny zbiór trzech opowiadań, zabawa przednia, lekka, ale emocjonująca lektura. Moja ulubiona postać to Dante.

Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to