Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

"Niech cię nie nie­po­ko­ją
Cier­pie­nia twe i błę­dy.
Wszę­dy są dro­gi pro­ste
Lecz i ma­now­ce wszę­dy.

O to cho­dzi je­dy­nie,
By na­przód wciąż iść śmia­ło,
Bo za­wsze się do­cho­dzi
Gdzie in­dziej, niż się chcia­ło.

Zo­sta­nie ka­mień z na­pi­sem:
Tu leży taki i taki.
Każ­dy z nas jest Ody­sem,
Co wra­ca do swej Ita­ki."
Leopold Staff, ,,Odys"

Odkąd kilka lat temu po raz pierwszy przeczytałem epopeję Homera opisującą przygody Odyseusza, trzy z tych przygód rozbudziły moją wyobraźnię: Lotosożercy, Cyklopy i Syreny, zwłaszcza Syreny. Właśnie ponownie odwiedziłem te fragmenty tego greckiego eposu i moja wyobraźnia po raz kolejny zapłonęła. To zabawne, jak wiele osób boi się tej książki. Prawda, ma tysiące lat i z pewnością kultura grecka ma pewne cechy szczególne, ale księga jest niezwykle, czasem zaskakująco nowoczesna, a większość tłumaczeń pozwala na zrozumienie historii opowiedzianej przez Homera. Być może podobnie jak Siódma Pieczęć, Odyseja zyskała reputację trudnej, ponieważ została przyjęta przez intelektualistów i, co gorsza, niedoszłych intelektualistów. Ale podobnie jak klasyczny film Bergmana, Odyseja skupia się na akcji, humorze i wyrazistych postaciach, a nie na skomplikowanej symbolice i pretensjach. Nie powinno nas dziwić, jak nowoczesna wydaje się ta historia, od szybkiej akcji po nieliniową historię: autorzy czerpali z niej wskazówki przez tysiące lat i nadal czerpią z niej inspirację. Jakakolwiek opowieść o małych ludziach, codziennych bohaterach i życiu domowym, którą czytamy dzisiaj, jest tylko o kilka kroków od opowieści Odyseusza. W przeciwieństwie do Iliady, ta książka nie skupia się na wielkich ideach ani na wielkiej scenie. Bohaterowie nie opierają swoich działań na heroicznych ideałach, ale na swoich emocjach, swoich bólach i radościach. Mniej interesuje go los narodów niż stan rodziny i przyjaźni. Ponieważ opowieść opiera się na kaprysach, a nie na bohaterskich ideałach, jest znacznie mniej skupiona niż Iliada, wędrując od miejsca do miejsca w serii niepowiązanych ze sobą winiet zaczerpniętych z tradycji mitycznej. Podobnie jak Biblia, jest to zbiór historii, ale bez filozoficznego punktu widzenia. Istnieje wiele powtarzających się tematów, które choć nie zostały zakończone, z pewnością zostały zbadane. Najbardziej oczywistym z nich może być tradycja zatrzymywania gości w Grecji. Najbardziej zacni obdarowują swoich gości ucztami i prezentami. Wydaje się, że jest to głównie efekt zobowiązania szlacheckiego wśród klasy rządzącej. Podobnie jak kodeksy wojenne czy system klasowy, jest to struktura społeczna, która przynosi korzyści ich rządom. Podobnie jak w przypadku pałacu wersalskiego Ludwika XIV, zatrzymanie kogoś jako gościa było sposobem na obserwowanie tej osoby oraz zapewnienie koleżeństwa i wzajemnego zaufania wśród skłóconej klasy rządzącej. Drugim tematem jest „metis”, reprezentowany przez samego Odyseusza. Metis to greckie określenie przebiegłości. Jest to spryt, który czasami jest uważany za czarujący, a innym razem za podstępny. Achilles mówi Odysei w Iliadzie, że nie podobają mu się prośby mądrego człowieka i każdego człowieka, który mówi jedno, ale myśli co innego. Odyseusz później naśladuje to uczucie w ramach wyszukanego kłamstwa mającego na celu zdobycie zaufania innego mężczyzny. Takie są kręte ścieżki naszego bohatera. Po powrocie wprowadza w błąd swojego syna, żonę, służbę i przygnębionego ojca, uważając, aby nie przesadzić w niebezpiecznej sytuacji, przybywając jako obcy. Każde z tych kłamstw może być czasami postrzegane jako okrutne, ale za każdym oszustwem kryje się uzasadnienie. Wykorzystuje swoje historie, aby starannie przygotować słuchaczy na swój powrót, zamiast rzucać im to bez ostrzeżenia. Zapewnia, że ​​zostanie przyjęty na jak najbardziej korzystnych warunkach, choć czerpie też przyjemność z gry w to wszystko. Te akty okrutnego sprytu nie są rzadkością w eposach i opowieściach przygodowych. Jedna z opowieści o najazdach Wikingów opowiada o tym, jak po wypłynięciu na Morze Śródziemne ich statek dotarł do jednego z miast Cesarstwa Rzymskiego. Choć była to tylko niewielka placówka, wódz Wikingów myślał, że to sam Rzym, ponieważ jego kamienne budynki górowały nad gospodarstwami jego ojczyzny. Ukrył się w trumnie z bogactwem mieczy i kazał żołnierzom zanieść go do miasta, mówiąc mieszkańcom, że chcą zapewnić sobie prawo do pochówku zmarłego króla. Kiedy ich wpuszczono, trumna została otwarta, miecze rozeszły się po okolicy, a miasto splądrowano. Co ciekawe, choć wojownicy tacy jak Grecy czy Wikingowie zachowywali ścisłe poczucie honoru i uczciwości, tego rodzaju sztuczki były nie tylko powszechne w ich opowieściach, ale wręcz podziwiane. Honor pola bitwy nie dotyczy konia trojańskiego (pomysł Odyseusza) ani opowieści o Sinonie z Eneidy. Wydaje się, że regułą jest to, że jeśli sztuczki są wystarczająco wielkie i sprytne, są dozwolone, natomiast małe, podłe żarty i zdrady nie. Nie wszyscy żołnierze zgadzają się, co jest przechytrzeniem, a co hańbą (Achilles umieszcza Odyseusza w tym drugim obozie), ale tu jest dawanie i branie.Najbardziej niezwykłe w Odyseuszu jest nie tylko to, że wymyśla te sztuczki, ale także to, że przekazuje je dumnym, honorowym ludziom, nie narażając się na ich gniew. Co więcej, robi to wszystko, ciesząc się reputacją podstępnego. Odyseusz nie był tak silną postacią jak Achilles czy Hektor w Iliadzie, chociaż może to wynikać z tego, że był postacią złożoną, która nie opierała się na stereotypowej charakterystyce „szlachetnego wojownika”. Nie jest człowiekiem o złym usposobieniu, ani też dobrym. Jest kompetentnym i potężnym wojownikiem oraz przywódcą, ale to też nie jest jego cecha charakterystyczna. Odyseusz reprezentuje grecki ideał „arete” i metis. Arete to idea mówiąca, że ​​człowiek naprawdę wielki powinien wyróżniać się we wszystkim, a nie skupiać się tylko na jednej dziedzinie życia. Nawet wściekły Achilles pokazał głębię swojej areny w Iliadzie, gdy pełnił rolę gospodarza i mistrza igrzysk. Potrafił wykazać się szlachetnością, zdrowym rozsądkiem i hojnością, nawet jeśli nie zawsze dawał z siebie wszystko. Odyseusz jest również biegły zarówno w wojnie, jak i w gospodarstwie domowym, w mieczu i polityce, a na dodatek jest sprytny i przebiegły. Ostatecznie nie zostało już zbyt wiele miejsca na negatywne cechy charakteru, co sprawia, że ​​czuje się trochę przygnębiony. Tym, co czyni ludzi interesującymi jako jednostki, nie są ich najlepsze cechy, ale najgorsze. Dla Odyseusza jest to jego duma. Po dwudziestu latach życia na wojnie, zostawiając żonę i małego synka, nie jest zaskakujące, że chce wrócić do domu z bogactwem i z nazwiskiem na ustach poetów i minstreli.Pomiędzy swoją dumą, swobodnym uśmiechem i bystrym dowcipem jest wzorem współczesnego bohatera akcji. Nie jest on jedynie rycerskim obrazem dobroci, ani też po prostu potężnym i przytłaczającym człowiekiem, ale człowiekiem skonfliktowanym z cierpkim poczuciem humoru, a przede wszystkim wolą przetrwania. Nie czytaj tej książki tylko dlatego, że jest stara, wpływowa i uważana za świetną. Przeczytaj ją, bo jest ekscytująca i przemyślana.

"Niech cię nie nie­po­ko­ją
Cier­pie­nia twe i błę­dy.
Wszę­dy są dro­gi pro­ste
Lecz i ma­now­ce wszę­dy.

O to cho­dzi je­dy­nie,
By na­przód wciąż iść śmia­ło,
Bo za­wsze się do­cho­dzi
Gdzie in­dziej, niż się chcia­ło.

Zo­sta­nie ka­mień z na­pi­sem:
Tu leży taki i taki.
Każ­dy z nas jest Ody­sem,
Co wra­ca do swej Ita­ki."
Leopold Staff, ,,Odys"

Odkąd kilka lat temu...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Ciekawe spojrzenie Bolesława Prusa na pierwszą część trylogii Sienkiewicza. Tych dwóch pisarzy różniło bardzo wiele: Prusowi o wiele bliżej było do Charlesa Dickensa, czy Czechowa, natomiast Sienkiewicz bardziej wzorował się np. na Viktorze Hugo. To, że XIX wiek był złotym wiekiem dla powieści historycznych nie ulega wątpliwości, zatem prądy te musiały dotrzeć też do Polski. Napisana przez Prusa recenzja ,,Ogniem i mieczem" ujawnia współczesnemu czytelnikowi polskiemu, że krytyka Henryka Sienkiewicza nie jest bynajmniej wynalazkiem Witolda Gombrowicza i że już wcześniej pojawiały się głosy, że ta wielka powieść epicka jest tylko ,,sezonówką", a nie czymś, co trwale zapisze się w historii narodowej mentalności i literatury. Są zatem dwa stanowiska: jedno mówi, że powieść Sienkiewicza to arcydzieło, inni, że to tylko czcza rozrywka. Prus niejako przedstawia podejście kompromisowe, mówiąc, że ,,Ogniem i mieczem" ma w sobie elementy trwałe, jak i mniej trwałe. Potrafi jednocześnie docenić siłę umysłową Sienkiewicza: jest pod wrażeniem tego, jak spójna jest książka, mimo tego, że była pisana niemal z dnia na dzień, z numeru na numer. Prus dokonuje szerokiej analizy. Recenzja jest niezwykle ciekawa dla tego, kto chce dowiedzieć się, jakie było spojrzenie jednego giganta literatury na drugiego.

Ciekawe spojrzenie Bolesława Prusa na pierwszą część trylogii Sienkiewicza. Tych dwóch pisarzy różniło bardzo wiele: Prusowi o wiele bliżej było do Charlesa Dickensa, czy Czechowa, natomiast Sienkiewicz bardziej wzorował się np. na Viktorze Hugo. To, że XIX wiek był złotym wiekiem dla powieści historycznych nie ulega wątpliwości, zatem prądy te musiały dotrzeć też do...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

"W mojej ojczyźnie, do której nie wrócę,
Jest takie leśne jezioro ogromne,
Chmury szerokie, rozdarte, cudowne
Pamiętam, kiedy wzrok za siebie rzucę.

I płytkich wód szept w jakimś mroku ciemnym,
I dno, na którym są trawy cierniste,
Mew czarnych krzyk, zachodów zimnych czerwień,
Cyranek świsty w górze porywiste.

Śpi w niebie moim to jezioro cierni.
Pochylam się i widzę tam na dnie
Blask mego życia. I to, co straszy mnie,
Jest tam, nim śmierć mój kształt na wieki spełni."

Z poezji Miłosza przebija stoicyzm, jakiś kojący spokój, który czasem przechodzi wręcz w idylliczność. I trudno się temu dziwić, biorąc pod uwagę, że Miłosz nigdy nie ukrywał tego, że zawsze bliższy od np. Słowackiego, czy Krasińskiego, był mu Mickiewicz. Noblista, nawet gdy pisze o Warszawie, która po wojnie zmieniła się w ruinę ("Miasto"), robi to w sposób smutny, lecz na swój sposób kojący:

,,Poprzez węgierskie góry, sowieckie ugory
Szliśmy do ciebie. Znamy te noce nieludzkie,
Kiedy zgłodniałym oczom, przez otwarte chmury
Nie ty, lecz inne miasta jako stada judzkie
Jawiły się, skupione nad rzeką w dolinach."

Ogromny dorobek Miłosza powstawał przez siedemdziesiąt lat i nie pozwala na to, by objąć go w całości. To grube tomiszcze ma ponad 1400 stron. To poezja zmysłów i poezja intelektu. Poeta często nawiązuje do historii, mitów, jego twórczość jest zawieszona w kulturze Europy. Dlatego, aby w pełni przyjąć wszystkie barwy Miłosza i jego treść należy się skupić. A jeżeli nawet się go nie rozumie, to nic. Nadal można się nim cieszyć.
,,To nic, że cza­sem nie wie, cze­mu słu­żyć: Nie ten naj­le­piej słu­ży, kto ro­zu­mie"

"W mojej ojczyźnie, do której nie wrócę,
Jest takie leśne jezioro ogromne,
Chmury szerokie, rozdarte, cudowne
Pamiętam, kiedy wzrok za siebie rzucę.

I płytkich wód szept w jakimś mroku ciemnym,
I dno, na którym są trawy cierniste,
Mew czarnych krzyk, zachodów zimnych czerwień,
Cyranek świsty w górze porywiste.

Śpi w niebie moim to jezioro cierni.
Pochylam się i widzę tam...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Koncepcje Asimova budzą podziw. Podziw budzi też to, w jak nietypowy, niespodziewany i inteligentny sposób rozwiązuje akcję większości swoich opowiadań, wybierając najmniej oczywistą z opcji. Tym bardziej więc dziwi schematyczność opowiadań samych w sobie. W sensie fabularnym (postacie, styl, fabuła itp.) po prostu nie jest to tak dobre jak sugerowałby status "klasyka" nadany ,,Fundacji" w science fiction. W praktyce postacie są papierowe, a każde opowiadanie jest... takie samo. W każdym mamy ten sam schemat: jednowymiarowe postacie, które służą tylko jako pionki na szachownicy autora siedzą, palą, zaangażowane są w różne negocjacje polityczne i handlowe. Doceniam pomysły autora i wiem, że gatunek SF jest o wiele bardziej zakorzeniony w swoich ideach, skupia się przede wszystkim na eksplorowaniu nowych przestrzeni, lecz ,,Fundacja" sprawia po prostu wrażenie... fabularyzowanego eseju. Oparta w dużej mierze na historii - upadek Imperium Galaktycznego - upadek Cesarstwa Rzymskiego - powieść to powracająca w kółko ta sama historia. Książka ta jest bardziej znana i podziwiana ze względu na pomysły, niż na sposób, w jaki je realizuje. Muszę powiedzieć, że wykonanie było bardzo kiepskie: charakterystyka jest słaba i wszystko wydaje się bardzo niedoskonałe. Całkowity brak poczucia solidności i realności, którego naprawdę potrzebuje twórca wyobrażonego świata. Wszystko jest tu chłodne, oddalone od czytelnika. Z naszej perspektywy przyszłe społeczeństwo Asimova wygląda absurdalnie. Panowie zażywający tabakę, palący cygara, cieszący się przynależnością do feudalnej arystokracji? Zaludnianie przyszłości mnóstwem takich ludzi wydaje się absurdalnym anachronizmem. Na pewno Asimov mógł osiągnąć więcej. Problemem były dla mnie także przewidywania Hariego Seldona. Psychohistoria jest najwyraźniej psychologią z zastosowaniem matematyki prawdopodobieństwa. W tej książce Hari jest w stanie przewidzieć polityczny kurs galaktyki na dziesiątki tysięcy lat. Dokładnie. W rzeczywistości tak dokładnie, że KILKA razy wspomniano, że przyszłość jest „planowana”, a każdy kryzys następuje w taki sposób, aby skierować przyszłość w coraz bardziej zawężające się kanały do ​​JEDNEGO wyniku, czyli Drugiego Imperium Galaktycznego. W abstrakcyjny sposób to wszystko MOŻE ułożyć się w ten sposób, lecz wystarczy jedna osoba u władzy, jedno wydarzenie, by całkowicie zmienić bieg historii. Hari Seldon najwyraźniej nigdy wcześniej nie spotkał prawdziwych, nieprzewidywalnych ludzi. I tak od razu całe założenie mi nie odpowiada. Ponieważ polega na tym, że każda osoba, wszędzie (przynajmniej wszędzie, gdzie ma to znaczenie), będzie postępowała dokładnie doskonale (tj. w sposób przewidywalny) podczas wszystkich nadchodzących kryzysów i nigdy nie zejdzie z doskonale wytyczonej ścieżki, o której nikt nie mówi.

Koncepcje Asimova budzą podziw. Podziw budzi też to, w jak nietypowy, niespodziewany i inteligentny sposób rozwiązuje akcję większości swoich opowiadań, wybierając najmniej oczywistą z opcji. Tym bardziej więc dziwi schematyczność opowiadań samych w sobie. W sensie fabularnym (postacie, styl, fabuła itp.) po prostu nie jest to tak dobre jak sugerowałby status "klasyka"...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Potrzeba dużo talentu i pasji do historii, żeby pisać o niej w ten sposób. Dla tych, którzy nie wiedzą, Wojna Dwóch Róż to okres w historii Anglii, w którym dwie czołowe rodziny walczyły o angielską koronę przez ponad 50 lat i rzuciły naród na kolana; po zakończeniu rozlewu krwi dynastia Tudorów (do której należy obecny król Anglii) zyskała na znaczeniu. Wydarzenia Wojny Dwóch Róż zainspirowały Williama Szekspira do napisania dwóch znakomitych dzieł: ,,Henryka VI" i ,,Ryszarda III", a Georga R.R. Martina do napisania ,,Pieśni Lodu i Ognia", szerzej znanej jako ,,Gra o Tron". W książce Jonesa cenię to, że skupia się na ludziach, którzy sprawili, że studiowanie Wojny Dwóch Róż było tak przyjemne. Od Henryka VI i jego żony Małgorzaty z Anjou po synów Ryszarda, Edwarda IV, Ryszarda III i Jerzego, księcia Clarence. Są też postacie, które działają samotnie i za kulisami, jak Warwick „Twórca Królów”, Margaret Beaufort oraz ostateczny zwycięzca, Henryk VII. Danowi Jonesowi udało się stworzyć fantastyczną relację historyczną z Wojny Dwóch Róż, jednocześnie tworząc książkę, która jest niezwykle wciągająca i ciekawa. Nie było to łatwe zadanie, ponieważ w tym okresie (obejmującym trzy pokolenia) było tak wiele różnych postaci, że łatwo się zgubić. Jak już wspomniałem, potrzeba dużo miłości do historii, żeby pisać w sposób tak zajmujący i tę miłość widać tutaj na każdej stronie.

Potrzeba dużo talentu i pasji do historii, żeby pisać o niej w ten sposób. Dla tych, którzy nie wiedzą, Wojna Dwóch Róż to okres w historii Anglii, w którym dwie czołowe rodziny walczyły o angielską koronę przez ponad 50 lat i rzuciły naród na kolana; po zakończeniu rozlewu krwi dynastia Tudorów (do której należy obecny król Anglii) zyskała na znaczeniu. Wydarzenia Wojny...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Jakieś cztery lata temu, gdy po raz pierwszy czytałem ,,Mistrza i Małgorzatę", z ulgą odłożyłem dzieło Bułhakowa na półkę, myśląc przy tym, że jeszcze nigdy nie czytałem książki równie nudnej. W międzyczasie kartkowałem ją, pomijałem wiele fragmentów, tracąc coraz więcej z tego arcydzieła. Odłożyłem ją więc z ulgą. Ale było coś w ,,Mistrzu i Małgorzacie", że ciągnęło mnie z powrotem - wróciłem więc kilka miesięcy później, tym razem w pełni ją doceniając. Z książką ,,Sto lat samotności" było inaczej, ponieważ pokochałem ją od razu. Ale - tak jak "Mistrz i Małgorzata" - dzieło Marqueza miało w sobie coś magnetycznego, coś, co kazało mi wracać. No i wróciłem, by pokochać je jeszcze bardziej. Stała się - obok "Władcy Pierścieni" - książką mojego życia. I choć Marquez miał swoich licznych naśladowców np. Salmana Rushdiego, Bernièresa i Olgę Tokarczuk, to żaden z nich nie zdołał mu dorównać.
"Sto lat samotności" nie jest łatwą lekturą, nie jest to bowiem typowa powieść, a jej czytanie wymaga uruchomienia pewnej poetyckiej wrażliwości, ze względu na jej subtelność. To prawda, że nie ma tu głównego bohatera, a powieść dotyczy wielu pokoleń, ale znajdujemy tu ogrom postaci, z którymi zaczyna nas łączyć jakaś niewytłumaczalna więź emocjonalna - jak choćby z poczciwym Melquiadesem. Wydarzenia realistyczne płynnie przenikają się z wydarzeniami magicznymi (to właśnie słynny realizm magiczny). Pod magią ukryty jest jednak bieg latynoamerykańskiej historii, wojny domowe, plutony egzekucyjne. Sprawia to, że w połączeniu z realizmem magicznym powieść przypomina narkotyczny sen, albo równą pochyłą, z której postacie nie mogą uciec.

Jakieś cztery lata temu, gdy po raz pierwszy czytałem ,,Mistrza i Małgorzatę", z ulgą odłożyłem dzieło Bułhakowa na półkę, myśląc przy tym, że jeszcze nigdy nie czytałem książki równie nudnej. W międzyczasie kartkowałem ją, pomijałem wiele fragmentów, tracąc coraz więcej z tego arcydzieła. Odłożyłem ją więc z ulgą. Ale było coś w ,,Mistrzu i Małgorzacie", że ciągnęło...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Oto przykład powieści idealnej. Takiej, do której chce się wracać - raz za razem, bo za pierwszym nie da się jej objąć całkowicie. Jej klimat, jej fabuła... Nie zmieniłbym tu ani jednego zdania, ani jednego słowa. Bo tu jest wszystko. Także fascynująca filozofia, fascynująca koncepcja. Czytając, odrywamy się od przyziemnych spraw, wzlatujemy w górę, jak Małgorzata w drodze na bal u Szatana. Tracimy kontakt z rzeczywistością, chwytając coś nieuchwytnego. To jak słuchanie po raz pierwszy ,,Stairway to heaven" Led Zeppelin.
To ekstrawagancka rosyjska alegoria, to dorosła „Alicja w Krainie Czarów”, pękająca w szwach od psot, ciemności i hałasu. Duchy Fausta i Dantego musiały siedzieć na ramionach Bułhakowa, gdy ten niestrudzenie pracował nad swoim arcydziełem. ,,Mistrz i Małgorzata" cudem przetrwała i cudem przedostała się ze stalinowskiej Rosji, z której nic nie miało prawa się przedostać, jakby interwencję podjął sam Bóg. A skoro mowa o Bogu... Bułhakow przedstawił tu bardzo specyficzną, dla niektórych pewnie trudną do zniesienia teologię. Sugeruje, że to, co wydaje się złem, dziełem samego szatana, jest w istocie zamaskowanym dziełem Boga. Carl Jung, nazwał to Cieniem i pojmował go jako integralną część boskości.

Oto przykład powieści idealnej. Takiej, do której chce się wracać - raz za razem, bo za pierwszym nie da się jej objąć całkowicie. Jej klimat, jej fabuła... Nie zmieniłbym tu ani jednego zdania, ani jednego słowa. Bo tu jest wszystko. Także fascynująca filozofia, fascynująca koncepcja. Czytając, odrywamy się od przyziemnych spraw, wzlatujemy w górę, jak Małgorzata w drodze...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Debiutancki zbiór opowiadań Stasiuka pokazuje dobitnie, że autor nie wiedział jeszcze, jakie ścieżki artystyczne obrać. W końcu jest to książka zupełnie inna od pozostałych tegoż autora. A mimo to, autorowi udało się stworzyć książkę na wysokim poziomie, chociaż pisarz z perspektywy czasu nisko ocenia "Mury Hebronu". Chciał wślizgnąć się do polskiej literatury drzwiami kuchennymi. W rezultacie powstał zbiór dość nierówny, niepozbawiony wad. Mamy tutaj np. całkiem bezbarwną ,,Centurię". Wkrótce potem następuje jednak porywająca "Opowieść jednej nocy" - spowiedź złodzieja, opowiadanie najdłuższe i zdecydowanie najciekawsze, które podwyższa ogólny poziom dzieła. Autor nie stara się złodzieja usprawiedliwiać, ale wysłuchuje go i próbuje zrozumieć jego punkt widzenia. Książka oparta jest na mocnym, ale nieco upiększonym stylu, który sprawia, że ,,Mury Hebronu" są autentyczne, a jednocześnie - niestety - pozostajemy nieco zdystansowani, bo autor nie chce całkowicie zrezygnować ze stylu "literackiego".

Debiutancki zbiór opowiadań Stasiuka pokazuje dobitnie, że autor nie wiedział jeszcze, jakie ścieżki artystyczne obrać. W końcu jest to książka zupełnie inna od pozostałych tegoż autora. A mimo to, autorowi udało się stworzyć książkę na wysokim poziomie, chociaż pisarz z perspektywy czasu nisko ocenia "Mury Hebronu". Chciał wślizgnąć się do polskiej literatury drzwiami...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

"W kraju takim jak Gont czy Enlady, gdzie gęsto od czarowników, można nieraz widzieć chmurę deszczową błądzącą wolno z miejsca na miejsce w różnych kierunkach, przetaczaną przez jedno zaklęcie ku następnemu, aż wreszcie zostanie wypchnięta na morze, gdzie może się spokojnie wypadać."

"Czarnoksiężnik z Archipelagu" był balsamem dla mojej duszy, wystarczyło po prostu popłynąć z prądem książki. Ursula Le Guin pisze piękną prozą, dzięki której lektura jest jak wejście do mitycznego snu pełnego pięknych widoków, dźwięków i zapachów. Czerpie z taoizmu, którym była zafascynowana. Powieść była pierwszą wydaną w Polsce powieścią fantasy, z tego względu, że została doceniona przez Stanisława Lema, który prowadził wtedy serię "Stanisław Lem poleca".

To nie jest typowa fantasy. Przede wszystkim nie skupia się w takim stopniu na budowaniu świata, ale bardziej na postaciach - to alegoryczna opowieść o ich dojrzewaniu, o walce z lękiem. Jest powolna, brakuje w niej epickich bitew, wojen, ale jest w niej spokojna mądrość. Wydaje się, że każda strona ma coś do powiedzenia, a wszystkie szczegóły łączą się w pewnej harmonii. Czarodzieje nie tylko coś wiedzą, oni rozumieją. Szanuje się ich za mądrość, a nie za potęgę. Nie używają swojej mocy tylko dlatego, że ją mają.

Szczególnie ciekawy był wątek Cienia. Walka z nim miała aspekt intymny i epicki. To była historia o walce ze złem w swoim sercu, o ratowaniu siebie. Dla mnie natomiast - kolejny dowód, że dyskryminacja fantastyki jest czymś zupełnie nieuzasadnionym. Właściwie ta dyskryminacja występuje tylko w Polsce. Na Zachodzie w latach 60 podczas debaty akademickiej czasem mówiło się równocześnie o Hemingwayu, Camusie, ale też o Tolkienie, czy Lemie.

"W kraju takim jak Gont czy Enlady, gdzie gęsto od czarowników, można nieraz widzieć chmurę deszczową błądzącą wolno z miejsca na miejsce w różnych kierunkach, przetaczaną przez jedno zaklęcie ku następnemu, aż wreszcie zostanie wypchnięta na morze, gdzie może się spokojnie wypadać."

"Czarnoksiężnik z Archipelagu" był balsamem dla mojej duszy, wystarczyło po prostu...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

To moja pierwsza pozycja Olgi Tokarczuk, do której byłem nastawiony dość sceptycznie z powodu licznych, dość snobistycznych wypowiedzi autorki, a także dlatego, że nagroda Nobla od jakichś kilkunastu lat nie przedstawia dla mnie zbyt wielkiej wartości. Biorąc to wszystko pod uwagę, książka o enigmatycznym tytule "Dom dzienny, dom nocny" była dla mnie zaskakująco udana.

To imaginacyjna podróż, w której sen miesza się z jawą i w którym czas ma znaczenie zaledwie formalne. Ten narkotyczny klimat jest wspólnym mianownikiem tych wszystkich opowiadań, a raczej mianiaturek, czy szkiców opowiadań. Są one dość różnorodne stylistycznie, a przy tym dosyć spójne i przenikają się nawzajem. Autorce udało się więc stworzyć interesujący i unikalny zbiór opowiadań.

Zbiór praktycznie nie posiada fabuły, za to rewelacyjnie operuje klimatem i dynamiką. Poza tym jest trochę przygnębiający. To jedna z tych książek, do których już po przeczytaniu czuje się sentyment.

To moja pierwsza pozycja Olgi Tokarczuk, do której byłem nastawiony dość sceptycznie z powodu licznych, dość snobistycznych wypowiedzi autorki, a także dlatego, że nagroda Nobla od jakichś kilkunastu lat nie przedstawia dla mnie zbyt wielkiej wartości. Biorąc to wszystko pod uwagę, książka o enigmatycznym tytule "Dom dzienny, dom nocny" była dla mnie zaskakująco udana.

To...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

To kontrowersyjna książka. Tak chyba najlepiej można ją określić. W latach 50, gdy się ukazała, Salingera oskarżono o deprawowanie młodzieży, zachęcanie jej do buntu, a po zabójstwie Lennona (morderca miał przy sobie jej egzemplarz),uznano ją za niebezpieczną i zaczęto wskazywać w niej fragmenty, w których główny bohater wręcz ociera się o psychopatię. Dzisiaj dla jednych - najważniejsza książka życia, dla innych - najbardziej przereklamowany klasyk.

Trochę byłem zaskoczony, patrząc na to, jak wiele osób tutaj pisze, że Holden jest irytujący i uznaje to za wadę ,,Buszującego w zbożu". Owszem, czasami jest irytujący, ale najwyraźniej niektórym nie przyszło do głowy, że Holden ma taki być. To bardzo dużo mówi o tym, jak ludzie nie potrafią wyjść z tego, co im się podoba i zrozumieć to, co miał do przekazania pisarz. Główny bohater jest cholernie przygnębiony i samotny. Ma 16 lat, a musiał patrzeć, jak umiera jego brat, został wysłany do szkoły z internatem i tęskni za siostrą, będąc jednocześnie zdradzonym przez każdy autorytet i wszystkich, którym ufa. Rozpaczliwie i desperacko próbuje dokonać powrotu do dzieciństwa, właściwie za wszelką cenę.

Przez lata od wydania pojawiło się na temat ,,,Buszującego w zbożu" mnóstwo teorii (jak często bywa w przypadku rzeczy, które osiągnęły taką popularność), z czego jedna warta jest przytoczenia. Zakłada mianowicie, że "Buszujący w zbożu" traktuje o... homoseksualizmie. Holden nie potrafi zainicjować kontaktu seksualnego z prostytutką, dużo większy nacisk kładzie na opis wyglądu mężczyzn niż kobiet, w stosunku do gejów często używa obraźliwych określeń, przesadnie reaguje, gdy Antolini dotyka jego włosów. W dalszym ciągu jest to jednak tylko teoria, jedna z wielu swoją drogą. Osobiście myślę, że zachowanie Holdena wynika bardziej z tęsknoty za niewinnością dzieciństwa. I jeszcze jedno: jest to jedna z pozycji, które chyba najlepiej oddają klimat Ameryki tamtych czasów.

Reasumując, to bardzo dobre dzieło Salingera, któremu trudno cokolwiek zarzucić. Ta pozycja o tajemniczym tytule jest prosta, ale wartościowa i niepopadająca w banał. Nie brakuje tu naprawdę dobrych momentów - szczególnie w końcówce. Ikoniczny Holden - każdy z nas chyba kojarzy słynny rysunek, przedstawiający go w jego czapce i z papierosem w ustach- jest do dziś inspiracją i wzorem dla młodych marzycieli. I chyba na tym właśnie polega jego uniwersalność.

To kontrowersyjna książka. Tak chyba najlepiej można ją określić. W latach 50, gdy się ukazała, Salingera oskarżono o deprawowanie młodzieży, zachęcanie jej do buntu, a po zabójstwie Lennona (morderca miał przy sobie jej egzemplarz),uznano ją za niebezpieczną i zaczęto wskazywać w niej fragmenty, w których główny bohater wręcz ociera się o psychopatię. Dzisiaj dla jednych -...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Po wielu realistycznych książkach lektura ,,Gwiezdnego Pyłu" była dla mnie jak czytelniczy powrót do domu. W końcu cała moja przygoda z książkami zaczęła się od fantastyki - od Tolkiena i Sapkowskiego.
Zawiedzie się ten, kto oczekuje akcji pędzącej na łeb na szyję. Jest to piękna baśń, która z niczym się nie spieszy, a mimo to wciąga. Piękna baśń dla dorosłych, z poczuciem humoru. Nie zalecałbym czytania jej przez dzieci - z powodu pewnej sceny erotycznej i z powodu tego, że bohaterowie potrafią czasem siarczyście zakląć. Osoby piszące recenzje tutaj popełniają ten błąd, że często porównują książkę do filmu. Nie ma nic złego w tym, że ktoś woli film od książki, jednak należy mieć na uwadze, co było pierwsze i że film i książka to zupełnie inne medium.
Największą zaletą Gaimana jest jego wyobrażnia, ekskapizm, tak bardzo potrzebny, gdy świat wokół wydaje się być nie do zniesienia. To nie jest ucieczka od tego świata. To ucieczka w inny świat. Gaiman ma to, co jest tak niedoceniane przez współczesnych krytyków, a co czyni ponadczasowym Szekspira, czy Dantego. Tą rzeczą jest wyobrażnia. Szekspir bez wyobraźni byłby tylko świetnym technicznie poetą, dobrym rzemieślnikiem.
Gaiman jest nam potrzebny także w dzisiejszym świecie, może zwłaszcza w dzisiejszym świecie. Kiedy mamy satelity, samoloty i teleskopy. Kiedy neurologia mówi nam, które zakamarki mózgu są odpowiedzialne za emocje, za smutek, miłość i lęk, a nawet szuka metod, jak tymi emocjami manipulować. W świecie, w którym w drzwiach stoi, gotowy do ataku, nihilizm.

Po wielu realistycznych książkach lektura ,,Gwiezdnego Pyłu" była dla mnie jak czytelniczy powrót do domu. W końcu cała moja przygoda z książkami zaczęła się od fantastyki - od Tolkiena i Sapkowskiego.
Zawiedzie się ten, kto oczekuje akcji pędzącej na łeb na szyję. Jest to piękna baśń, która z niczym się nie spieszy, a mimo to wciąga. Piękna baśń dla dorosłych, z poczuciem...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Znałem oczywiście filmy o Dzikim Zachodzie, takie jak np. ,,Pewnego razu na Dzikim Zachodzie", ale to mój pierwszy literacki western. Western z krwi i kości. Seria ,,Lonsome Dove" była w miarę znana w Polsce za sprawą miniserialu o tym samym tytule. W czasie czytania powieści ,,Na południe od Brazos" byłem zachwycony. McMurtry - chyba jedyny teksański pisarz, który stał się znany na całym świecie - wykreował niezwykle wyraziste i żywe postacie. Sama powieść jest do bólu realistyczna. Bawi, porusza i doprowadza do łez. Historia jest znakomita i znakomicie opowiedziana. McMurtry wyrwał western z gatunkowych schematów i wzniósł go na poziom sztuki wysokiej (jestem przeciwnikiem podziału kultury na ,,wysoką" i "popularną", ale tu chcę tym coś pokazać). Właściwie jest to antywestern, który ma na celu demitologizację Dzikiego Zachodu. ,,Na południe od Brazos" jest melancholijna, bo przedstawia schyłek świata kowbojów. Ale nie jest tylko melancholijna - jest też zabawna, realistyczna i budząca podziw. Całkowicie słusznie zdobyła nagrodę Pulitzera, a ja nie porafię zrozumieć, czemu nie jest wyżej ceniona i nie zajmuje wyższego miejsca, jeśli chodzi o klasyki. Czytelnicy po wydaniu powieści w 1985 roku pokochali ją, lecz widocznie nie zrozumieli zamiaru autora. Ten, który miał na celu przede wszystkim odczarowanie mitu Dzikiego Zachodu, napisał później sequel tej epickiej opowieści - "Ulice Laredo", których ton będzie już nie tylko melancholijny i schyłkowy, ale wręcz grobowy. Zrodzą się też prequele, przedstawiające wcześniejsze przygody Augustusa i Calla - ,,Szlak umrzyka" i niewydany jeszcze w Polsce ,,Comanche Moon", którego możemy się spodziewać pod koniec tego roku, lub na początku następnego.

Znałem oczywiście filmy o Dzikim Zachodzie, takie jak np. ,,Pewnego razu na Dzikim Zachodzie", ale to mój pierwszy literacki western. Western z krwi i kości. Seria ,,Lonsome Dove" była w miarę znana w Polsce za sprawą miniserialu o tym samym tytule. W czasie czytania powieści ,,Na południe od Brazos" byłem zachwycony. McMurtry - chyba jedyny teksański pisarz, który stał się...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

"Gdy Gregor Samsa obudził się pewnego rana z niespokojnych snów, stwierdził, że zmienił się w łóżku w potwornego robaka. Leżał na grzbiecie twardym jak pancerz, a kiedy uniósł nieco głowę, widział swój sklepiony, brązowy, podzielony sztywnymi łukami brzuch, na którym ledwo mogła utrzymać się całkiem już ześlizgująca się kołdra."

,,Przemianę" Kafki przeczytałem jeszcze w liceum i do teraz pamiętam obrazy, które sobie wtedy wyobrażałem. Opowiadanie jest niezwykle niepokojące i chyba najlepiej pokazuje ponadczasowość Kafki. Metamorfoza Gregora w robaka jest sytuacją niespotykaną, ale skutki tego wydarzenia są gorzko rozpoznawalne.
Opowiadanie jest tak surrealistyczne, dziwne i niejasne że pozostawia pole do ogromnej ilości interpretacji. I dlatego - pozostanie zawsze aktualne. Jest aktualne także dzisiaj - kiedy lęk egzystencjalny zawładnął światem zachodu. Podczas lektury przyszła mi do głowy jeszcze jedna, mroczna interpretacja tego dzieła. Człowiek, który widzi siebie jako robaka, nie ma siły wstać z łóżka, a na końcu zostaje odrzucony i niezrozumiany nawet przez rodzinę - przecież to niemal kliniczny obraz depresji.

"Gdy Gregor Samsa obudził się pewnego rana z niespokojnych snów, stwierdził, że zmienił się w łóżku w potwornego robaka. Leżał na grzbiecie twardym jak pancerz, a kiedy uniósł nieco głowę, widział swój sklepiony, brązowy, podzielony sztywnymi łukami brzuch, na którym ledwo mogła utrzymać się całkiem już ześlizgująca się kołdra."

,,Przemianę" Kafki przeczytałem jeszcze w...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Drugi zbiór opowiadań Schulza. Choć obszerniejszy, moim zdaniem nie dorównuje ,,Sklepom Cynamonowym" - oprócz opowiadania tytułowego, ,,Księgi" i opowiadania ,,Mój ojciec wstępuje do strażaków". Co do reszty, niestety uważam, iż Schulzowi nie udało się osiągnąć czegoś, co osiągnął w ,,Sklepach Cynamonowych". W ,,Sanatorium pod Klesydrą" Schulz nie opisuje już świata tak jak w swoim pierwszym zbiorze, a raczej stawia na opisy zachwytu tym światem - nie na to, dlaczego należy się nim zachwycać. Dlatego opisy nie sprawiają już wrażenia tak gęstych i onirycznych. Być może był to zabieg autora. W końcu bohater dorasta, dojrzewa, nie ma już takiej umiejętności przeżywania wszystkiego wokół, jak w czasach dzieciństwa. Być może Schulz chciał odkręcić to w swojej następnej planowanej książce, która niestety nigdy nie ujrzała światła dziennego - w ,,Mesjaszu z Drohobycza", który miał być w założeniu jego najlepszym i najbardziej olśniewającym dziełem. Co stało się z tą książką - nie wiadomo. ,,Epokę genialną" przerwał nazistowski żołnierz niemiecki, zabijając Schulza w 1942 roku. Mimo tego wszystkiego, zbiór zawiera ,,Sanatorium pod klepsydrą" - w mojej opinii najlepsze opowiadanie Schulza, a także inne. W dalszym ciągu jest to literatura najwyższej jakości, gęsta od metafor i pokazująca erudycję autora. We mnie niestety nie wywołały takich emocji, jak w pierwszym arcydziele tego autora. Ale to nic. Schulz bowiem to chyba jedyny, a przynajmniej jeden z niewielu polskich pisarzy, o którym można powiedzieć, że jest ponadczasowy.

Drugi zbiór opowiadań Schulza. Choć obszerniejszy, moim zdaniem nie dorównuje ,,Sklepom Cynamonowym" - oprócz opowiadania tytułowego, ,,Księgi" i opowiadania ,,Mój ojciec wstępuje do strażaków". Co do reszty, niestety uważam, iż Schulzowi nie udało się osiągnąć czegoś, co osiągnął w ,,Sklepach Cynamonowych". W ,,Sanatorium pod Klesydrą" Schulz nie opisuje już świata tak jak...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Jedna z najbardziej znanych powieści Lema, a jednocześnie - moim zdaniem - najbardziej przereklamowana. Ot, zwykłe hard science fiction. Czegoś mi tu zabrakło. Po prozie widać, że Lem dąży tu do ciągłego "orgazmu", jest wiele opisów, które czynią z ,,Niezwyciężonego" widowisko. Ale jest to widowisko puste, widowisko dla samego widowiska.

Jedna z najbardziej znanych powieści Lema, a jednocześnie - moim zdaniem - najbardziej przereklamowana. Ot, zwykłe hard science fiction. Czegoś mi tu zabrakło. Po prozie widać, że Lem dąży tu do ciągłego "orgazmu", jest wiele opisów, które czynią z ,,Niezwyciężonego" widowisko. Ale jest to widowisko puste, widowisko dla samego widowiska.

Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

,,Później była ta nazistowska burdelmama, major z Kaukazu, pradziadek na „delegacjach” w Polsce we wrześniu 1939, nagrobek z zeskrobanym nazwiskiem przy kompoście. Coś pękało. Pojąłem, że za płotem wydarzyła się alternatywna historia, dzieje odwrócone na lewą stronę. Postanowiłem pokręcić się po okolicy, spróbować złożyć to w całość. I czego tam nie znalazłem: blisko milion ludzi deklarujących „nieistniejącą” narodowość, katastrofę ekologiczną nieznanych rozmiarów, opowieści o polskiej kolonii, o separatyzmach i ludzi kibicujących nie tej reprezentacji co trzeba. Oto nasza silezjogonia."

Znakomity reportaż o Górnym Śląsku, słusznie nagrodzony literacką Nike za 2021 rok. Jeśli ktoś chce zrozumieć Śląsk, jest to lektura obowiązkowa. Oprócz tego, że reportaż jest dobrze osadzony w źródłach - autor oparł go na m.in. starych dokumentach - jest też świetnie napisany. Rokita wykorzystuje opowieści sąsiadów, rodziny, przyjaciół, by nakreślić obraz Śląska. Jednocześnie stara się zrozumieć wyjątkowość i fenomen tego regionu, odczarować stereotypy, pokazać, że Śląsk nie jest czarno-biały.

,,Później była ta nazistowska burdelmama, major z Kaukazu, pradziadek na „delegacjach” w Polsce we wrześniu 1939, nagrobek z zeskrobanym nazwiskiem przy kompoście. Coś pękało. Pojąłem, że za płotem wydarzyła się alternatywna historia, dzieje odwrócone na lewą stronę. Postanowiłem pokręcić się po okolicy, spróbować złożyć to w całość. I czego tam nie znalazłem: blisko milion...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Większość tekstów stąd znałem, ale i tak warto było - choćby po to, by sobie stare teksty przypomnieć. Poza tym wydanie i ilustracje są piękne. Uwielbiam takie melancholijne, reporterskie przedstawienie świata przyrody, zwierząt, z niezwykłą wrażliwością i czułością.

Większość tekstów stąd znałem, ale i tak warto było - choćby po to, by sobie stare teksty przypomnieć. Poza tym wydanie i ilustracje są piękne. Uwielbiam takie melancholijne, reporterskie przedstawienie świata przyrody, zwierząt, z niezwykłą wrażliwością i czułością.

Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Co jeszcze mogę napisać o jednej z najlepszych trylogii wszechczasów, a jednocześnie jednej z najbardziej cenionych książek ubiegłego stulecia? Chyba niewiele, oprócz tego, że to najlepsza książka fantasy wszechczasów.
Arcydzieło Tolkiena oprócz tego, że jest epicką, ponadczasową historią, początkiem zupełnie nowego gatunku literackiego, który Tolkien samodzielnie wykreował, dziełem, który w sposób wcześniej niespotykany wpłynął na całą kulturę, niezrozumianym przez krytyków, ktorzy docenili go dopiero na początku tego stulecia, świdczącym o geniuszu i wyobraźni autora, jest też książką, która wyprzedza swój czas.

Jest to w końcu jedno z pierwszych dzieł literatury (o ile nie pierwsze), które porusza tak popularną dziś tematykę ekologiczną. Widać w tym dziele niewątpliwą wrażliwość na przyrodę, miłość do niej i troskę o nią. Dla czytelników o czasie koncentracji złotej rybki, opisy przyrody stanowią wadę, dla innych stanowią wielki atut. Do dziś trudno mi wskazać innego autora, który równie pięknie mógłby pisać o naturze. Jego opisy są bogate w szczegóły, a nawet antropomorficzne (Entowie). Jest to wynik tęsknoty Tolkiena za Anglią sprzed rewolucji przemysłowej. Najbardziej przejmująca, jak sądzę, jest smutna rezygnacja Drzewca z powodu ostatecznego zniknięcia Entian, co oznacza pewną śmierć dla jego gatunku.

,,Władca Pierścieni" pozostaje najlepszy w swoim gatunku, niezależnie od tego, ile światów fantasy powstało od tego czasu. Jeden z największych angielskich poetów, W. H. Auden, uznał ,,Władcę Pierścieni" za arcydzieło. Przeczytałem wiele książek i w żadnej nie znalazłem takiego klimatu jaki był tutaj.

LOTR stał się podstawą do powstania jednego z najlepszych filmów wszechczasów, który realnie stanowił główną inspirację dla Marvela. ,,Diuna" Herberta, która stała się główną inspiracją dla ,,Gwiezdnych Wojen" była w rzeczywistości przeniesieniem tego, co zrobił Tolkien do gatunku science fiction. Czy ktoś wskaże jakąkolwiek książkę XX wieku, która byłaby równie wpływowa? Myślę, że jednak nie ma takiej.

Co jeszcze mogę napisać o jednej z najlepszych trylogii wszechczasów, a jednocześnie jednej z najbardziej cenionych książek ubiegłego stulecia? Chyba niewiele, oprócz tego, że to najlepsza książka fantasy wszechczasów.
Arcydzieło Tolkiena oprócz tego, że jest epicką, ponadczasową historią, początkiem zupełnie nowego gatunku literackiego, który Tolkien samodzielnie...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Podróż na wschód - do Rosji, do Chin i na wschodnie obrzeża Polski. Stasiuk znowu nie zawodzi. Jedzie na wschód, żeby wrócić do swojego dzieciństwa, do wsi nad Bugiem, na przedmieścia Warszawy.
To piękna, poetycka proza, gęsta od metafor, personifikacji, a także całkiem dużej ilości ironii. Jest tu nuta nostalgii. A jednocześnie nie jest to tylko sentymentalny opis przeszłości. Coraz więcej jest tu goryczy i tego, z czym się nie oswoiliśmy. Tę książkę trzeba przeczytać - to jest jak poezja. Pisząc tę recenzję czuję się, jakbym pisał o czymś, co trzeba samemu przeżyć, samemu poczuć. Bo Stasiuka, podobnie jak Schulza, się czuję, nie tylko czyta. Czuje wszystkimi zmysłami. A więc nie pozostaje mi nic innego jak powiedzieć: w drogę! i wkleić tu słowa Taco Hemingwaya:
,,Dobrze jest czasem zerknąć w lusterko wsteczne, ale skupcie wzrok na drodze... Jedziemy"

Podróż na wschód - do Rosji, do Chin i na wschodnie obrzeża Polski. Stasiuk znowu nie zawodzi. Jedzie na wschód, żeby wrócić do swojego dzieciństwa, do wsi nad Bugiem, na przedmieścia Warszawy.
To piękna, poetycka proza, gęsta od metafor, personifikacji, a także całkiem dużej ilości ironii. Jest tu nuta nostalgii. A jednocześnie nie jest to tylko sentymentalny opis...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to