Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: ,

W dziczy. Miastowego trapera przypadki czyta się świetnie. Historie autora są napisane żywym językiem z poczuciem humoru. Książka zachęca do wędrówki po lesie. Warto poświęcić dla niej jeden wieczór.

W dziczy. Miastowego trapera przypadki czyta się świetnie. Historie autora są napisane żywym językiem z poczuciem humoru. Książka zachęca do wędrówki po lesie. Warto poświęcić dla niej jeden wieczór.

Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Książka zdecydowanie lepsza od filmu.

Książka zdecydowanie lepsza od filmu.

Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Fakt. Skarbnica wiedzy ogromna. Plus za przepisy kulinarne jak i odwołania do historii. Niestety książka wymaga korzystania z dobrego albumu botanicznego. Kilka słabych zdjęć jak i znikoma ilość rycin. Nie pozwala prawidłowo rozpoznać omawianych roślin.

Fakt. Skarbnica wiedzy ogromna. Plus za przepisy kulinarne jak i odwołania do historii. Niestety książka wymaga korzystania z dobrego albumu botanicznego. Kilka słabych zdjęć jak i znikoma ilość rycin. Nie pozwala prawidłowo rozpoznać omawianych roślin.

Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Zachęcony okładką i pozytywnymi opiniami wypożyczyłem z biblioteki książkę Podlewskiego. Po jej przeczytaniu jestem w stanie zrozumieć pozytywny jak i negatywny odbiór Skokowca.

Zacznę od moich nieprzychylnych wrażeń przy czytaniu książki. Niestety jest ich sporo.

Pierwsza połowa książki zwyczajnie trąci nudą i chaosem. Postacie na łamach powieści przewijają się jak obrazki w kalejdoskopie. Rozwój fabuły praktycznie stoi w miejscu. Na szczęście później to się zmienia na lepsze.

Sporym utrudnieniem jest mnóstwo określeń technicznych i skrótów. Mam na myśli Stazonawigację (SN ten skrót niezmiennie kojarzył mi się że średnim napięciem- cóż zboczenie zawodowe). Kolejny akronim Strip (Symulacyjna Technika Rozwoju Intelektu Postludzkiego) dopiero pod koniec książki udało mi się przyswoić rozwinięcie tego skrótowca.

Najbardziej irytowały mnie nazwy statków kosmicznych jak Dzidzia, Niania. Dobra to nic. Postać, która ma przydomek Mama Kość czy statek o nazwie Krzywa Czekoladka rozwaliła mnie do reszty. Wręcz wywołały mój niesmak.

Kolejnymi sprawami są dość częste powtórzenia kiedy autor w rozdziałach opisuje wydarzenie z perspektywy innego bohatera. Jednorazowy taki zabieg jest ok. Jednak w Skokowcu jest to używane aż do przesady.

I ostatni minus. Trochę mi nie pasuje mi historia przedstawionego świata. Jak to jest możliwe, że ludzkość nie wie dokładnie kiedy była Wojna Maszynowa czy Plaga? Swoją drogą ocalała ludzkość wie o Bitwie pod Grunwaldem. To na jej cześć ród głównego bohatera nosi nazwisko od nazwy tej historycznej miejscowości.

Pomimo wyżej wymienionych przywar, książka ma też swoje walory.

Wykreowanie świata. Połączenie delikatnego postapo z kosmosem jest dobre. Kilka różnych frakcji czy sekt ładnie wypełnia kosmiczną pustke. Zaznaczę, że jest to moje pierwsze spotkanie z operą kosmiczną. Nie mogę porównać Skokowca do innych twórców tego gatunku. W przyszłości chcę ten stan zmienić.

Zajmujące jest przedstawienie losów załogi i jak i kapitana Grunwalda zanim trafili oni na Wstążkę- tytułowy skokowiec. Jednak wstawianie retrospekcji przez autora jest dość chaotyczne. Czasem wciągający wątek jest przerwany retrospekcją danego załoganta.

Jak pisałem wyżej po przebrnięciu pierwszej połowy fabuła i akcją ruszą z kopyta. Mnie wciągnęło. Cliffhanger, który zastosował autor zachęcił mnie do przeczytania kolejnej części Głębi.

Kończąc mimo wielu minusów powieści czytało mi się ją dobrze. Lubię książki i filmy rozgrywające się w przestrzeni kosmicznej. Jest to książka dla cierpliwych czytelników. Początek jak i użyty język może zniechęcić. Tak, chetnie sięgnę po drugi tom Głębi.

Zachęcony okładką i pozytywnymi opiniami wypożyczyłem z biblioteki książkę Podlewskiego. Po jej przeczytaniu jestem w stanie zrozumieć pozytywny jak i negatywny odbiór Skokowca.

Zacznę od moich nieprzychylnych wrażeń przy czytaniu książki. Niestety jest ich sporo.

Pierwsza połowa książki zwyczajnie trąci nudą i chaosem. Postacie na łamach powieści przewijają się jak...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

Okładka książki Kuchnia survivalowa bez ekwipunku. Gotowanie w terenie. Część 1 Artur Bokła, Katarzyna Mikulska
Ocena 7,3
Kuchnia surviv... Artur Bokła, Katarz...

Na półkach: ,

Przyjemny i bardzo użyteczny toolbook. Jak ktoś jest zainteresowany tą tematyką to mogę odesłać do bloga jednego z autorów: Mr. Wilson bushcraft.

Przyjemny i bardzo użyteczny toolbook. Jak ktoś jest zainteresowany tą tematyką to mogę odesłać do bloga jednego z autorów: Mr. Wilson bushcraft.

Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Bushcraft. Co jeść, gdzie to znaleźć i jak przyrządzić? niestety, mimo dobrego layoutu jak w innych książkach Canterburego wydanych przez Bezdroża jest to pozycja o bardzo znikomej wartości poznawczej. Czemu? Zapraszam do Czytania dalej.

Dostajemy garść kuriozalnych rad i porad typu. Posłużę się cytatami. <<Nic nie stoi na przeszkodzie, by przepakować w domu niektóre produkty, co pozwoli ograniczyć zajmowane przez nie miejsce oraz ich masę (np. możesz wyrzucić pudełko, ale zachować wewnętrzne opakowanie.>> Dalej jest weselej << Jeżeli chcesz wykorzystywać puszki po żywności jako naczynia do picia, sprawdź czy puszka nie ma ostrych krawędzi>>. To dwa przykłady z jednej strony. Im dłużej czytamy tym robi się coraz bardziej komicznie <<Gdy coś gotujesz korzystaj z przykrywek. Przyspieszysz w ten sposób proces przyrządzania potraw i powstrzymasz nadmierną ciekawość różnych owadów.>> Tego typu rady i porady ciągną się przez całą książkę. Nie wiem czy autor traktuje czytelnika tego tomu jak debila? Czy co?

W Bushcraft. Co jeść, gdzie to znaleźć i jak przyrządzić? autor idzie na łatwiznę. Na żywca kopiuje rozdziały z Bushcraft. Jak radzić sobie w dziczy bez współczesnych udogodnień i Bushcraft dla zaawansowanych. Sztuka przetrwania w dziczy. Mam na myśli rozdziały dotyczące ekwipunku i rozpalania ogniska, garnków itp.

Zamieszczona tabela z wartościami odżywczymi orzechów jest najdelikatniej mówiąc dyskusyjna. Swoją drogą ciekawe czemu tylko orzechy?

Moja ocena 3 na szynach za pomysły z jak zrobić kuchnię polową oraz za przepisy kulinarne.

Bushcraft. Co jeść, gdzie to znaleźć i jak przyrządzić? niestety, mimo dobrego layoutu jak w innych książkach Canterburego wydanych przez Bezdroża jest to pozycja o bardzo znikomej wartości poznawczej. Czemu? Zapraszam do Czytania dalej.

Dostajemy garść kuriozalnych rad i porad typu. Posłużę się cytatami. <<Nic nie stoi na przeszkodzie, by przepakować w domu niektóre...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Moje kolejne spotkanie z Dave Canterbury. Niestety nie wyszło najlepiej. W książce jest bardzo dużo powtórzeń z Jak radzić sobie w dziczy bez współczesnych udogodnień.

Dla mnie najbardziej wartościowe były rozdziały dotyczące tkactwa i obróbki drewna. Rozdział dotyczący kowalstwa jest trochę nietrafiony. Spoko, może się przydać. Jednak wątpię aby ktokolwiek po przeczytaniu zaledwie kilku stron był wstanie coś samodzielnie wykuć. Tak samo mogę polemizować z tabelą dotyczącą opisu stali jaką można pozyskać. Coś oznaczenia norm mi bardzo nie pasują.

W książce znajdzie się kilka przydatnych rad i pomysłów. Na przykład użycie łuku ogniowego, wyplatanie koszy czy używanie krosna. Jednak jest ich stosunkowo niewiele w stosunku do całości.

Tak jak i przy pierwszym spotkaniu z autorem lub może z tłumaczem. Miałem wrażenie tworzenia treści chaotycznej w odbiorze. Książka tak jak i poprzednia jest skierowana bardziej do odbiorcy za oceanu.

Tak jak i poprzednio brawa dla wydawcy Jak radzić sobie w dziczy bez współczesnych udogodnień. Dla zaawansowanych jest bardzo ładną pozycją. Jednak treść trochę smuci. Mimo wszystko warto się z nią zapoznać jak ktoś ma ochotę na biwakowanie.

Moje kolejne spotkanie z Dave Canterbury. Niestety nie wyszło najlepiej. W książce jest bardzo dużo powtórzeń z Jak radzić sobie w dziczy bez współczesnych udogodnień.

Dla mnie najbardziej wartościowe były rozdziały dotyczące tkactwa i obróbki drewna. Rozdział dotyczący kowalstwa jest trochę nietrafiony. Spoko, może się przydać. Jednak wątpię aby ktokolwiek po...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Bushcraft. Jak radzić sobie w dziczy bez współczesnych udogodnień jest pozycją bardzo ładnie wydaną. Widać, że layout jest przemyślany i dopracowany, a przede wszystkim czytelny. Treść niestety wypada nieco gorzej.

Jednak będąc w zgodzie z twierdzeniem nie oceniaj książki po okładce zajmiemy się zawartością, która stworzył Dave Canterbury. Zasypuje on nas czytelników, dużą ilością rad i porad. Czy aż tak bardzo potrzebnych i trafionych?

Książka jest bardziej skierowana do osób zaczynających swoją przygodę z bushcraftem. Jednak wygi już obeznane w tej dziedzinie też coś znajdą dla siebie.

Z tej pozycji dowiemy się jak się spakować (mnie mile zaskoczył sposób na przenoszenie ekwipunku w kocu jak i sposób na samodzielne wykonanie tarpa z bawełny). Poznamy też kilka podstawowych węzłów. Dowiemy się jak gotować na ognisku oraz poznamy kilka przyjaznych nam roślin.

Jako wstęp do tego aktywnego spędzenia czasu jest to bardzo dobre źródło wiedzy. Jednak dla jednostek już obeznanych w tym temacie książka raczej nie wniesie niczego nowego, lub zwyczajnie nie będzie odkrywcza.

Czytając Jak radzić sobie w dziczy bez współczesnych udogodnień miałem wrażenie, że część fragmentów jest pisana lub tłumaczona w dość chaotyczny sposób. Pojawiają się ustępy gdzie dość łatwo się pogubić i trzeba czytać od nowa aby zrozumieć o co chodzi. Niestety kolejnym minusem jest to, że autor piszę wyraźnie dla odbiorców zza oceanu - wiele firm, kilka gatunków roślin, które występują tylko w Ameryce.

Najbardziej nietrafiony jest pomysł kupna plecaka (owszem dobrego) w systemie ALICE. W Stanach może i jest tani i łatwo dostępny. W Polsce już niekoniecznie.

To samo tyczy się roślin jak dąb czerwony u nas owszem występuje Jednak jest gatunkiem introdukowanym. Podobnie ma się sprawa z orzechem czarnym w naszym kraju nie występuje praktycznie w stanie dziko rosnącym. Czy też palczatki (Cymbopogon) ta nie występuje wcale na terenie Polski. Ba! Nawet Europy z wyjątkiem Czarnogóry.

Jednak najbardziej zabrakło mi rozdziału na temat pozyskiwania, oszczędzania i uzdatniania najbardziej kluczowego zasobu jakim jest woda. Owszem jest tylko wspomniane aby ją przegotować i niestety nic więcej.

Sumując. Książka warta przeczytania. Tak jak dla osób poczatkujacych i doswiadczonych. Wiadomo przecież, że i tak najlepszych nauczycielem jest praktyka i jeszcze raz praktyka.

Bushcraft. Jak radzić sobie w dziczy bez współczesnych udogodnień jest pozycją bardzo ładnie wydaną. Widać, że layout jest przemyślany i dopracowany, a przede wszystkim czytelny. Treść niestety wypada nieco gorzej.

Jednak będąc w zgodzie z twierdzeniem nie oceniaj książki po okładce zajmiemy się zawartością, która stworzył Dave Canterbury. Zasypuje on nas czytelników,...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Początek powieści skojarzył mi się z klimatami Lovecrafta. Nowa Anglia, stara farma, jakieś zapomniane zapiski i tajamnicze drzewo. Myślę, będzie coś ciekawego i dobrego do czyszczenia. Nic bardziej mylnego.
Forma dziennika nawet ujdzie. Tylko po diabła tyle dygresji odniesień czy cytatów. Niszczy to jakieś napięcie czy lęk, która autorka mozlnie, aby nie powiedzieć nieudolnie tworzy.
Postać głównej bohaterki jest nieprzyjemna. Sara zachowuje się jak rozkapryszona nastolatka, a nie kobieta po 40.
Zakończenie zostawię bez komentarza. Ledwo doczytałem do końca Czerwone Drzewo.
Na upartego do 3 za pomysł. Potencjał był tylko coś nie wyszło niestety...

Początek powieści skojarzył mi się z klimatami Lovecrafta. Nowa Anglia, stara farma, jakieś zapomniane zapiski i tajamnicze drzewo. Myślę, będzie coś ciekawego i dobrego do czyszczenia. Nic bardziej mylnego.
Forma dziennika nawet ujdzie. Tylko po diabła tyle dygresji odniesień czy cytatów. Niszczy to jakieś napięcie czy lęk, która autorka mozlnie, aby nie powiedzieć...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Mało jest książek, których nie jestem w stanie doczytać do końca. Paweł Kornew w szczególny sposób weryfikuje Soplem moją wytrwałość czytelnika. Nie doczytałem! Przemęczyłem się przez lwią część książki i poległem.

Tytułowy bohater to pozbawiony cech psychologicznych awanturnik, który jako narrator opisuje swoje poczynania. Głównie: awantury, chlanie, jedzenie, z kim i czym handlował. Powoduje to dłużyzny i nudę.

Dlaczego dwa a nie ewidentna pała z minusem! Za wstęp, początek jest dobry, wciąga. Pomysł na świat Pogranicza jest interesujący. Połączenie stalkera z wiedźminem wydaje się ciekawym zamiarem. Niestety wykonanie już nie.

W planach miałem przeczytanie całego cyklu. Jednak po przemęczeniu się przez tom otwierający. Moja ochota na lekturę książek o Pograniczu zamarzła na sopel.

Mało jest książek, których nie jestem w stanie doczytać do końca. Paweł Kornew w szczególny sposób weryfikuje Soplem moją wytrwałość czytelnika. Nie doczytałem! Przemęczyłem się przez lwią część książki i poległem.

Tytułowy bohater to pozbawiony cech psychologicznych awanturnik, który jako narrator opisuje swoje poczynania. Głównie: awantury, chlanie, jedzenie, z kim i...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Na książkę natrafiłem poprzez wysłuchaniu podcastu ,,Drzazgi Świata” o mgick busie- miejsce, w którym dokonał żywota Chris McCandless. Zaintrygowało mnie w tym słuchowisku to, że niezliczone rzesze ludzi urządzali sobie pielgrzymki do autobusu, w którym ktoś umarł. Mogę się pokusić też wręcz o stwierdzenie jakoby powstał chory kult wokół McCandlessa i tego miejsca. Zaciekawiony czemu tak się dzieję sięgnąłem po książkę Krakauera.

Autor dość szczegółowo opisuje włóczęgę Alexa Supertrampa po USA. Posługuje się jako materiałem źródłowym jego pamiętnikiem. Rozmowami z osobami, które spotkał na swojej drodze jak i ich korespondencją z Chrisem. O przybliżeniu postaci McCandellsa może świadczyć zabieg przytoczenia fragmentów książek, które zakreślił owy młody człowiek.

W książce autor dość usilnie stara się wybielić postać, o której pisze. Pomaga sobie wstawkami o innych osobach, które poniosły śmierć podczas swoich zmagań z przestrzenią Alaski. Autor również przytacza swoje przeżycie, w którym otarł się o śmierć. Czy pomogło mi to zrozumieć i poniekąd polubić McCandellsa? Nie, wręcz przeciwnie.

Krakauaer nad Wszystko za życie pracował między 1993 a 1994 rokiem. Dwa lata przed tragicznym majem na Mount Everest. W tej katastrofie autor sam uczestniczył. Zaowocowało to książką Wszystko za Everest. Zastanawiam się czy jego opinia na temat Chrisa zmieniła się po tej katastrofie?

W książce zabrakło mi zdjęć. Może to wina wydania, które czytałem. Też chciałbym aby wydawca mógł umieścić i umieścił, w którymś wznowieniu pamiętnik McCandellesa. Łatwiej byłoby wyciągnąć obiektywne wnioski na temat kontrowersyjnego zachowania młodego człowieka.

Na książkę natrafiłem poprzez wysłuchaniu podcastu ,,Drzazgi Świata” o mgick busie- miejsce, w którym dokonał żywota Chris McCandless. Zaintrygowało mnie w tym słuchowisku to, że niezliczone rzesze ludzi urządzali sobie pielgrzymki do autobusu, w którym ktoś umarł. Mogę się pokusić też wręcz o stwierdzenie jakoby powstał chory kult wokół McCandlessa i tego miejsca....

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Modyfikowany węgiel autorstwa Richarda Morgana jest książką, jak ja to nazywam, cyklem najpierw film potem książka. Serial Altered Carbon z 2018 roku zrobił na mnie duże wrażenie. Zachęcony nim sięgnąłem po jego pierwowzór literacki.

Morgan dostarcza nam rendez-vous cyberpunka z klasycznym kryminałem noir. Czytając dostrzeżemy wszystkie cechy tych dwóch nurtów literackich.

Wizja przyszłości idealnie pasuje do kanonu cyberpunka. Właśnie dostajemy wszystko o czym pisał Gibson w swoich książkach. Autor jednak mało posługuje się scenami rozgrywającymi się w sieci. Dla mnie to plus.

Osią fabuły jest wymagająca uwagi od czytelnika zagadka kryminalna. Osoby władzy w świecie stworzonym przez autora są przedstawione są w bardzo niekorzystnym świetle. Główny bohater Takeshi Kovacs, jest lakoniczny, cyniczny i nie stroni od ironii. Jednakże też możemy dostrzec objawy zatroskania w jego postawie twardziela. Jego adwerszynią jest femme fatale. Wszystkie wyżej wymienione zabiegi autora powodują, że Modyfikowany węgiel jest utrzymany w duchu noir.

Morgan daje nam porządną rozrywkę literacką. Czasami tylko delikatnie raczkuje w stronę rozważań filozoficznych. Zabieg ten pasuje i jest dobrze wyważony do całości powieści.

Po przeczytaniu Modyfikowanego węgla z chęcią sięgnę po kolejne części tego cyklu.

Modyfikowany węgiel autorstwa Richarda Morgana jest książką, jak ja to nazywam, cyklem najpierw film potem książka. Serial Altered Carbon z 2018 roku zrobił na mnie duże wrażenie. Zachęcony nim sięgnąłem po jego pierwowzór literacki.

Morgan dostarcza nam rendez-vous cyberpunka z klasycznym kryminałem noir. Czytając dostrzeżemy wszystkie cechy tych dwóch nurtów...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Opis wydawcy jest mylący, dałem się nabrać. Sięgając po powieść Grzędowicza spodziewałem się bardziej hard SF w stylu Robinsona. Dostałem na dobrą sprawę miks wszystkiego. Od cyberpunka w dużej ilości przez kryminał aż do spece opery ze szczyptą horroru. Czy zraziło mnie to? Na szczęście nie.

Wstęp jest dobry. Z mocnym uderzeniem, które zachęca do czytania dalej.

Rozwinięcie wprowadza nas jeszcze lepiej w realia roku 2058 roku. Wszechobecna inwigilacja, kryzys paliwowy i ekologiczny, bieda. Rozwarstwienie społeczne. Uzależnienie życia od internetu (w książce MegNet). Sumując klasyczny cyberpunk. Chociaż mam wrażenie, że spokojnie mogłyby powstać z rowinięcia oddzielne opowiadania. Czy był to efekt zamierzony przez Grzędowicza? Możliwe, że tak.

Niestety zakończenie jest w moim odczuciu potraktowane po macoszemu. Za mało Księżyca, zbyt mało Helu. Za mało wszystkiego… Nie wyszło za dobrze. Skrócone i tak jakby pisane w pośpiechu. Szkoda wielka. Hel 3 aż prosi się o drugi tom.

Ktoś z użytkowników pisał, że niektóre sceny już gdzieś widział. Też odniosłem takie wrażenie. Dwa przykłady scena z bawiącymi się politykami na bankiecie. Automatycznie odniosła mnie do filmu Indiana Jones i Świątynia Zagłady. W książce jest bardziej brutalniej opisania niż w wizji Spielberga. Kolejny fragment rozgrywający się już na Księżycu. Bohaterowie odnajdują radziecki lądownik z lat 80. Pierwsza moja myśl: Grzędowicz inspirował się przy pisaniu tego fragmentu filmem z 2011 roku Appolo 18. Swoją drogą film dobry, warto obejrzeć.

Grzędowicz pisał Hel3 w 2016 roku. Możemy w nim znaleźć odniesienia do afery podsłuchowej z 2015. Czarnowidztwa po wprowadzeniu podatku katastralnego. Jak i epidemii, najprawdopodobniej eboli, która rozpętała się w 2013 roku. Czas pokazał, jak niewiele trzeba było czekać na COVID 19… Takie wstawki uprzyjemniają czytanie.

Kończąc Hel 3 czyta się przyjemnie i szybko. Jest to raczej pozycja z gatunku cyberpunk niż hard SF. Miłośnicy twórczości K.S. Robinsona czy S. Baxtera będą zdecydowanie niezadowoleni. Jednak zachęcam ich też do przeczytania tej książki Grzędowicza.

Opis wydawcy jest mylący, dałem się nabrać. Sięgając po powieść Grzędowicza spodziewałem się bardziej hard SF w stylu Robinsona. Dostałem na dobrą sprawę miks wszystkiego. Od cyberpunka w dużej ilości przez kryminał aż do spece opery ze szczyptą horroru. Czy zraziło mnie to? Na szczęście nie.

Wstęp jest dobry. Z mocnym uderzeniem, które zachęca do czytania dalej. ...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Książka dobra. Buchheim doskonale opisuje rozpad armii niemieckiej pod koniec II wojny. Czyta się dobrze. Może czasami się dłuży. Tak jak i w innych książkach tego autora można doszukać się ukończenia przez niego niemieckiego odpowiednika ASP. Świadczą o tym opisy. Ma to swój urok. W jego powieści Okręt można zaobserwować to samo. Przeczytać warto. Może czasami być niesmaczna w odbiorze.

Książka dobra. Buchheim doskonale opisuje rozpad armii niemieckiej pod koniec II wojny. Czyta się dobrze. Może czasami się dłuży. Tak jak i w innych książkach tego autora można doszukać się ukończenia przez niego niemieckiego odpowiednika ASP. Świadczą o tym opisy. Ma to swój urok. W jego powieści Okręt można zaobserwować to samo. Przeczytać warto. Może czasami być...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Raz lepsze raz gorsze opowiadania, nie ma co ukrywać. Najbardziej do gustu mi przypadło opowiadanie tytułowe. Jak ktoś gra w Zew Cthulhu to na podstawie Zapachu szkła można ciekawą sesję przygotować dla graczy. Spokojnie przy lekturze tych opowiadań można odpocząć.

Raz lepsze raz gorsze opowiadania, nie ma co ukrywać. Najbardziej do gustu mi przypadło opowiadanie tytułowe. Jak ktoś gra w Zew Cthulhu to na podstawie Zapachu szkła można ciekawą sesję przygotować dla graczy. Spokojnie przy lekturze tych opowiadań można odpocząć.

Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Skusiłem się na książkę Sebastiana Chosińskiego przez to, że jakiś czas temu znalazłem na śmietniku kilka kolorowych zeszytów o Kapitanie Żbiku. Teczka personalna trochę mnie zawiodła.

Bardzo w trakcie czytania irytowały mnie powtórzenia. Nie rozumiem co rodział pisać streszczenie poprzedniego? Jeżeli były one wcześniej publikowane w jakimś piśmie bądź blogu to tak. Jednak jest to książka i takie coś męczy.

Kolejny minus to brak ilustracji kolorowych. Czarno-białe reprinty nie oddają w całości plansz komiksowych. Książka o kolorowych zeszytach z monochromatycznymi ilustracjami. Coś nie tak...

Tematycznie nie jest zła. Bardziej streszczenia komiksów niż opracowanie. Dobrą stroną jest wskazanie nawiązań serii o Kapitanie Żbiku do kryminałów Ewa wzywa 07 i filmografii z okresu PRL. Z lektury trochę dowiemy się o twórcach Żbika.

Na uwagę zasługuje również opisana przez Chosińskiego kontynuacja serii po 1982 roku. Jak również inne dzieła powstałe na bazie zeszytów z lat 60 i 70. Mam namyśli na przykład album Kapitan Bzyk autorstwa Ernesto Gonzalesa. Czy opis serii komiksów Wydział VII.

Napisane poprawnie, czyta się lekko i przyjemnie. Jednak te nieszczęsne powtórzenia psują odbiór całości...

Skusiłem się na książkę Sebastiana Chosińskiego przez to, że jakiś czas temu znalazłem na śmietniku kilka kolorowych zeszytów o Kapitanie Żbiku. Teczka personalna trochę mnie zawiodła.

Bardzo w trakcie czytania irytowały mnie powtórzenia. Nie rozumiem co rodział pisać streszczenie poprzedniego? Jeżeli były one wcześniej publikowane w jakimś piśmie bądź blogu to tak....

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

Okładka książki Rok po końcu świata Michał Cetnarowski, Paweł Ciećwierz, Anna Kańtoch, Paweł Majka, Jakub Nowak, Michał Protasiuk, Joanna Skalska, Emil Strzeszewski, Wojciech Szyda, Stanisław Truchan, Milena Wójtowicz
Ocena 5,8
Rok po końcu ś... Michał Cetnarowski,...

Na półkach: ,

Antologie mają to do siebie, że poziom opowiadań zawartych w nich jest różny. Czasem znajdziemy w nich perełki jak i całkowite gnioty. W Rok po końcu świata tych ostatnich nie ma. Większośc opowiadań jest całkiem dobra.

Najbardziej spodobały mi się opowiadania osadzone pod koniec XIX wieku. Post mortem Mileny Wójtowicz, Okno Myszogrodu Anny Kańtoch, Prawie Michała Protasiuka, Miotlarka Stanisława Truchana. Przy tym ostatnim warto dodać, że autor w pewien sposób odnosi się do mojej ulubionej powieść z epoki pozytywizmu - Lalki Bolesława Prusa. Mam na myśli postać profesora Geista. Nie chcę zdradzać szczegółów zapraszam do lektury tego opowiadania.

Z opowiadań, które rozgrywają się w drugiej połowie XIX najsłabsze jest opowiadanie Pawła Majki Koniec/ początek wieku. Nie przypadło mi do gustu. Pomysł ciekawy jednak czegoś mi zabrakło.

Przypadły mi do gustu dwa opowiadania osadzone w przyszłości ( ¥ b 3 r p µ n |\'7b ! Michała Centrowskiego oraz Dwa do dwóch Joanny Skalskiej. Pierwsze z wymienionych opowiadań jest bardzo pokręcone jednak warto je przeczytać. Drugie natomiast jest trochę pouczające jak mogę się tak wyrazić.

Opowiadanie Iskry w wodzie.. Zdecydowanie mi nie weszło. Nie moja bajka. Znudziło mnie.

Zwykle się nie czepiam okładek. Jednak tutaj wyjątkowo coś nie pykło. Nawet nie chodzi tu o pana w słoniu i w pilotce. Jest zwyczajnie mdła i mało czytelna.

Oceniając całkowicie antologię wydaną przez Powergraph można powiedzieć o niej, że nie jest zła. Na kilka godzin spokojnie zapewni rozrywkę czytelniczą, jednak bez dużych fajerwerków.

Antologie mają to do siebie, że poziom opowiadań zawartych w nich jest różny. Czasem znajdziemy w nich perełki jak i całkowite gnioty. W Rok po końcu świata tych ostatnich nie ma. Większośc opowiadań jest całkiem dobra.

Najbardziej spodobały mi się opowiadania osadzone pod koniec XIX wieku. Post mortem Mileny Wójtowicz, Okno Myszogrodu Anny Kańtoch, Prawie Michała...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Pod wpływem artykułu Pan Samochodzik i templariusze: Netflix zekranizuje książkę Nienackiego, który ukazał się na LC w kwietniu 2022 roku. Zacząłem przeczesywać swoją wirtualną biblioteczkę czy mam coś z serii o Panu Samochodziku. Jak się okazało nie, miałem. Książki te mile wspominam z młodości.

Pamiętam, że moja przygoda z Panem Tomaszem zaczęła się od tego tomu. W tej części przygód tytułowy bohater interesuje się zbiorami dziedzica Dunina. Badania antropologiczne przeplatają się z przygodami związanymi z poszukiwaniem ukrytych zbiorów. Poznaje on trójkę harcerzy jak oraz Nienacki opisuje wspaniałe właściwości pojazdu Pana Tomasza. Pojazd ów niejednokrotnie ratuje z opresji Pana Tomasz i jego wiernych harcerzy.

Sama postać głównego bohatera jest przyjemna w odbiorze. Nienacki dopracował swojego historyka sztuki. Postaciom drugoplanowym też nie można niczego zarzucić. Jeżeli pamiętam postać Zaliczki to jest dobrze. Czytałem to n lat temu i wryła mi się w pamięć.

Książka jest wciągająca napisana w bardzo przyjazny sposób. Dziś, jako już osoba o skażonym mózgiem dorosłością, zastanawiam się jakbym odebrał przygody Pana Samochodzika. Może gdy już uporam się ze swoją półką wstydu, zabiorę się za lekturę sprzed lat. Rozmawiałem z czytelnikami LC. Część osób twierdzi, że można doznać zawodu. Mam nadzieję, że się mylą. Zresztą czas okażę.

Jak kiedykolwiek będę miał dziecko i usłyszę od niego: Tato nudzę się! To z całą pewnością, że zajmę na dłuższy czas młodego lub młodą czytaniem Pana Samochodzika i Wyspy złoczyńców. Może trzeba będzie coś wyjaśniać z realiów PRL-u. Jednak wiem jak mi pracowała wyobraźnia gdy czytałem powieści Nienackiego. Podejrzewam, że u młodego pokolenia również szeroko otworzą się bramy fantazji.

Pod wpływem artykułu Pan Samochodzik i templariusze: Netflix zekranizuje książkę Nienackiego, który ukazał się na LC w kwietniu 2022 roku. Zacząłem przeczesywać swoją wirtualną biblioteczkę czy mam coś z serii o Panu Samochodziku. Jak się okazało nie, miałem. Książki te mile wspominam z młodości.

Pamiętam, że moja przygoda z Panem Tomaszem zaczęła się od tego tomu. W tej...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Pisząc opinię Pyłu nie sposób się odnieść do całej trylogii Howeya.

Pierwszy tom Silos wciągnął mnie. Od samego początku czytania chce się dowiedzieć więcej. Co odkryła żona Holstona, czy czemu zginął chłopak Juliett czy wiele innych pytań kłębi się w głowie. Czyta się dobrze. Może trochę zbyt przewidywalne są rozwiązania i zakończenie jakby niedopracowane. Jednak autor zachęca swoim poziomem pisarskim do sięgnięcia po drugi tom.

W Zmianie autor wyjaśnia genezę powstania silosów, przybliża historię Sola. Upadku Silosu 17. Czyta się dobrze, jednak to już nie to samo co tom pierwszy. Wypada słabiej.

Pył jest najsłabszą powieścią w cyklu. Przy czytaniu męczyłem się byle dobrnąć do końca. Bohaterowie zaczynali mnie irytować. Najbardziej wnerwiające dla mnie były rozdziały o młodej Elise. Przyznaje się, przy czytaniu omijałem rozdziały dotyczące irytującej smarkuli. Nie spowodowało to straty w całości lektury. Pozostała część osób występujących w książce przechodzi regres w porównaniu do Silosu i Zmiany. Zakończenie całkowicie nie podeszło mi. Pierwsze z czym skojarzyło mi się to z ostatnimi scenami Seksmisji Machulskiego.

Kończąc trylogia Howeye zła nie jest ale i do arcydzieł też nie należy. Spodobały mi się opisy, postać głównej bohaterki jest fajna jednak w trzecim tomie mnie już irytowała. Pomysł trafiony. Mam jednak wrażenie, że trochę niedopracowany i tak jakby ostatnie rozdziały wszystkich trzech tomów były pisane na przysłowiowym kolanie. Cykl nie dla każdego, w mojej ocenie całą trylogię mógłbym spokojnie na 5 gwiazdek ocenić.

Pisząc opinię Pyłu nie sposób się odnieść do całej trylogii Howeya.

Pierwszy tom Silos wciągnął mnie. Od samego początku czytania chce się dowiedzieć więcej. Co odkryła żona Holstona, czy czemu zginął chłopak Juliett czy wiele innych pytań kłębi się w głowie. Czyta się dobrze. Może trochę zbyt przewidywalne są rozwiązania i zakończenie jakby niedopracowane. Jednak autor...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Komudę znałem wcześniej tylko z Dzikich Pól i Kryształów Czasów jak i z kilku opowiadań publikowanych w Magi i Mieczu. Zaciekawiony sięgnąłem po Czarną Banderę.
Dostałem zbiór kilku niezłych opowiadań. Horror w sosie marinistycznym spodobał mi się bardzo. Minus jest jeden za dużo wulgaryzmów. Komuda tutaj trochę przedobrzył i jest to dla mnie męczące na dłuższą metę.

Komudę znałem wcześniej tylko z Dzikich Pól i Kryształów Czasów jak i z kilku opowiadań publikowanych w Magi i Mieczu. Zaciekawiony sięgnąłem po Czarną Banderę.
Dostałem zbiór kilku niezłych opowiadań. Horror w sosie marinistycznym spodobał mi się bardzo. Minus jest jeden za dużo wulgaryzmów. Komuda tutaj trochę przedobrzył i jest to dla mnie męczące na dłuższą metę.

Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to