Polski dziennikarz, publicysta i tłumacz. Jego matka była Węgierką. On sam w czasie II wojny światowej przebywał jako uchodźca na Węgrzech. Absolwent UW (dziennikarstwo). Odznaczony Krzyżem Oficerskim Orderu Republiki Węgierskiej (2009). Pracował w "Sztandarze Młodych", "Sportowcu", TV Polskiej i Krajowej Agencji Wydawniczej (choć większość jego książek wydały Iskry). Przełożył na polski wiele dzieł węgierskich. Wybrane książki: "Magia Igrzysk" (Iskry, 1974),"Mój brat cię zabije! O wojnie w Jugosławii" (Trio, 1995),"Kuchnia erotyczna" (Rosner i Wspólnicy, 2004),"Osobista historia Olimpiad" (Studio Emka, 2004),"Kresy kresów. Stanisławów" (Iskry, 2008),"Stanisławów jednak żyje" (Iskry, 2010).
Żona: Barbara, 2 dzieci: córka Agata (ur. 1957) i syn Michał Olszański (29.07.1954).http://
Nie liczy się ilość, liczy się jakość.
Krótko, na temat, zwięźle, rzeczowo, fachowo, z wielką znajomością tematu. Jednocześnie delikatnie, lekko i swobodnie. Czy można napisać reportaż o straszliwej wojnie, o ludzkich dramatach, o niewyobrażalnej wręcz spirali przemocy tak aby czytelnik miał chwilę na zaczerpnięcie oddechu, na pozbieranie myśli, na poukładanie wydarzeń w głowie, na ułożenie tych wszystkich bałkańskich klocków w całość? Pan Tadeusz Olszański udowadnia, że można. Można się tylko od niego uczyć i podziwiać.
Sto kilkanaście stron to zdecydowanie za mało aby nazwać tę pozycję kompendium, nawet nie sposób nazwać tego studium tematu, ale w tym przypadku wiedza na temat wojny bałkańskiej jest tak usystematyzowana i skumulowana, że ma się wrażenie jakoby stron byłoby cztery razy więcej i wiedzy też.
Dla osób zainteresowanych tematem wojny bałkańskiej, jak i Bałkanów samych w sobie, pozycja obowiązkowa. Dla osób, które lubują się w literaturze faktu jest to wykładnik tego jak powinna ona wyglądać. Stara, dobra polska szkoła reportażu. Gorąco polecam.
kolejny namacalny dowód na to, że przedstawiciele starej polskiej szkoły reportażu potrafili pięknie – tak, świadomie używam tego określenia – pisać o dramatycznych skutkach rozpadu Jugosławii. oszczędnie, ale trafiając w punkt, bez żadnego efekciarstwa, ale w kilku słowach serwując „samo gęste”.
Jan Piekło jest fenomenalnym kronikarzem, Wojciech Tochman bezkarnie acz z niewątpliwą korzyścią dla czytelnika gmera bohaterom w głowach, a jednak u Tadeusza Olszańskiego jest coś jeszcze, coś, co trudno na pierwszy rzut oka zdefiniować. może to jednak to, że czytając tę akurat pozycję opisującą rzeczy, które w ogóle nie powinny się zdarzyć – nigdzie i nikomu – miałam wrażenie, że ktoś mnie przez te wydarzenia prowadzi za rękę, nie zaś pozostawia samą sobie w morzu chaosu i nieszczęścia. oglądałam, ale czułam się bezpiecznie, za co autorowi mogę tylko podziękować.
co niniejszym czynię i obiecuję, że na pewno jeszcze nie raz będę chciała się tak poczuć