My books are the stories of interesting lives, including biographies of Paul McCartney, Bob Dylan and the cult writer Charles Bukowskihttp://www.howardsounes.com
Wystarczy zapoznać się z "Bob Dylan- Autostradą do sławy" żeby dowiedzieć się o nim dosłownie wszystkiego...
Prawdziwa kopalnia wiedzy o Dylanie jako wszechstronnym i charyzmatycznym artyście, ale również pełnym uroku, nie zawsze szczęśliwym człowieku...którego złe doświadczenia życiowe i inne smutki miały niewątpliwie wpływ na jego twórczą wenę ;)
Mimo takiego talentu i osobowości, wydaje mi się, że Bob Dylan, a właściwie i pierwotnie Robert Zimmerman tak naprawdę nie był i nie jest wystarczająco doceniany...Możliwe, że brakło spektakularnego odejścia z tego świata jak było w przypadku Joplin, Hendrixa czy Morissona...i stania się nieodżałowaną legendą... ale szczęście jest jednak takie, że można dalej podziwiać i słuchać go na koncertach i wierzyć, że będzie dokładnie taki jaki wino... coraz lepszy z wiekiem ;)
Życzę mu tego, bo sympatią darzę go ogromną :)
(Żal, że do doliny Charlotty taka daleka droga ode mnie i refleks spóźniony, bo z chęcią sprawdziłabym jego możliwości ;)
Jeśli ktoś jest bardzo spragniony informacji i ciekawostek o tym wybitnym artyście będzie usatysfakcjonowany z książki w 200% :)
Ach... Chce się powiedzieć... chłopak z harmonijką byłby dla mnie parą :D
Współtwórca legendarnego The Velvet Underground, a następnie solowy artysta opiewający uroki i mroki Nowego Jorku był jednym z największych mistrzów rockowej piosenki. Był artystą, który uwolnił rock and roll z infantylizmu okresu dorastania i zamienił trzyminutową piosenkę w nośnik treści jak najbardziej dojrzałych i wysokoartystycznych. Hołdował muzycznej prostocie. To właśnie jego sylwetkę wziął na warsztat Howard Sounes pisząc "Zapiski z podziemia".
Lou Reed zapracował na swoją legendę, nie idąc na skróty, odrzucając wszelkie konwenanse, a nawet normy społeczne i pieszczotliwości grzecznościowe – był bowiem strasznym dupkiem. Wybrał życie i przez całe dekady nagrywał mniej lub bardziej udane, ale prawie zawsze ważne płyty, o których się dyskutowało. Niewątpliwie odcisnął piętno na kolejnych pokoleniach, także na tym współczesnym, a w mojej głowie szczególnie wyrył się "Perfect Day" w jednej ze scen kultowego "Trainspotting" w reżyserii Danny’ego Boyle’a .