Cytaty
Ludzie boją się tego, czego nie rozumieją. A tego, czego się boją, nienawidzą.
Człowiek powinien się uczyć na cudzych błędach, bo sam wszystkich popełnić nie zdoła.
Jako tradycyjny Anioł Stróż Licho nie miało na wyposażeniu żadnych mieczy ognistych ani tym podobnych robiących odpowiednie wrażenie akcesoriów, mogło co najwyżej kopnąć z bamboszka.
Rozsądnie jest bać się czegoś, czego się nie zna. Ten, kto się nie boi, długo nie pożyje.
Słuchaj, cholero, moja cierpliwość to nie Schengen, ma swoje granice.
Bo w bamboszkach nie sposób być niemiłym. A kiedy ty jesteś miły dla innych, to inni są mili dla ciebie. Tak działa ten świat. Alleluja.
Bywały takie chwile, raczej rzadkie, kiedy w Lichu budziło się bardzo nieśmiałe podejrzenie, że Szczęsny jest głupszy od jego bamboszków.
-Napaliłom na górze w kominku - oznajmiło Licho, wpadając do kuchni z naręczem wielgachnych ręczników - i wyciągnełom dodatkowe koce, alleluja. Krakersik zaraz zagrzeje rosołku, a ja naplumkam świeże kluseczki.
-Jeśli to prawda, że imiona dają władzę, to dlaczego miałbym podać ci swoje? - rzuca z rozbawieniem. - Ponieważ muszę się jakoś do ciebie zwracać i jakoś o tobie myśleć. A same przekleństwa nie wystarczą.
Addie odkryła, że książki pozwalają jej żyć tysiąc razy albo odnaleźć się w jednym, długim życiu.
- Czyli że... czyli że ty kochasz... - Nie-nie-nie, nie idziemy tą drogą - przerwał mu prędko Romańczuk. - Na jej końcu czają się smoki. Bardzo głodne smoki. I małe zielone dziabongo.
- Ale ja nie umiem w te całe zaćmienia i ogniste miecze... - Za to umiesz w bamboszki. A bamboszki to jest właśnie to, czego trzeba światu, żeby stał się piękniejszy. Samo widzisz, jak odmieniły Tsadkiela. Przez stopy do serca.
- Co... to... - więcej nie zdołał z siebie wydusić, ale Licho było domyślne. - Krakers, proszę pana. Pradawny stwór z głębin odwiecznego zła, którego w 1836 przywołał bratanek pana Wincentego, alleluja - wyrecytowało. - Panicz Zygmunt bawił się w takie tam różne... dziwne... jakieś składanie ofiar, jakieś mroczne rytuały, dzikie origami... [...].
Marzec to taki kapryśny miesiąc. Jest jak szew pomiędzy zimą a wiosną, tyle że "szew" sugeruje równe brzegi, a marzec wygląda bardziej jak poszarpana linia ściegów wykonanych niewprawną dłonią, wahających się gwałtownie pomiędzy mroźnymi podmuchami stycznia a czerwcową zielenią. Zanim człowiek nie wyjdzie z domu, nie wiadomo , na co się natknie.