cytaty z książki "Kozietulski i inni"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
W pierwszy dzień Świąt Bożego Narodzenia dotarły do Warszawy szczątki Korpusu Polskiego, prowadzone przez piątego z kolei dowódcę, generała "Stasia" Potockiego. Z przeszło trzydziestotysięcznej "reprezentacji narodowego wojska" ocalało zaledwie czterystu żołnierzy. Ta garstka bohaterów, szczególnie ciężko doswiadczonych przez straszną kampanię, zdołała dowlec do stolicy czterdziesci armat, ciągnąc je często z braku koni własnymi rękami. Tragiczny oddział pomaszerował wprost do pałacu Pod Blachą, aby zameldować swoje przybycie naczelnemu wodzowi. Poniatowski nie mógł jeszcze chodzić o własnych siłach, kazał więc wyniesć się z fotelem na dziedziniec przed pałacem. Tam rozegrała się jedna z najsmutniejszych, a zarazem najpiękniejszych scen w dziejach wojska polskiego. Bosi, obdarci, nieludzko wyczerpani żołnierze, widząc strapienie ulubionego wodza, zaczęli go na wszelkie sposoby pocieszać. Składali u jego stóp poszarpane orły nie istniejących już pułków, mówili mu o uratowanych armatach, zapewniali go o swej niezłomnej wiernosci i zapale do dalszej walki. "Książę Józef zalał się łzami i słowa przemówić nie mógł" - wspomina naoczny swiadek tego spotkania.