cytaty z książek autora "Fiona Barton"
Podobno co nas nie zabije to nas wzmocni. Ludzie tak mówią, kiedy przytrafi im się coś strasznego. Ale to nie prawda. Co nas nie zabije, łamie nam wszystkie kości, roztrzaskuje na kawałki, trzymane w całości brudnawymi bandażami i pożółkłymi plastrami. Wszystko trzeszczy wzdłuż lini pęknięcia. Jesteśmy krusi, śmiertelnie zmęczeni trzymaniem się w jednym kawałku. Czasem żałujemy, że to nas nie zabiło.
Zawsze mnie bawiło to powiedzenie. Nie wywołuj wilka z lasu. Przecież prędzej czy później głodny wilk i tak wyjdzie z lasu, prawda?
Usprawiedliwienia, wymówki, zaprzeczenia. Z czasem powinno przychodzić mi to łatwiej. Wcale tak nie jest. Każde kolejne kłamstwo staje mi kwaśno w gardle jak niedojrzałe jabłko. Tkwi tam uparcie i sprawia, że wysychają mi usta. Zabawne, że najprostrze kłamstwa są najtrudniejsze. Z kolei te poważne przychodzą mi zupełnie gładko.
Nałogowcy to wytrawni kłamcy (...). Najpierw oszukują samych siebie, potem całe otoczenie. Nie przyjmują do wiadomości swojego problemu i stają się ekspertami w dziedzinie wynajdywania wymówek i przerzucania winy na innych (...).
Dusiły mnie własne myśli. Nieustannie z nimi walczyłam. Zamykałam oczy, żeby ich nie widzieć, pogłaśniałam radio, żeby nie słyszeć, ale one ciągle czaiły się tuż za rogiem, gotowe dopaść mnie, gdy tylko nieco opuszczę gardę.
Nie ma sensu zakładać najczarniejszych scenariuszy - tak ojciec uspokaja zawsze matkę, kiedy się denerwuje. Łatwo powiedzieć. Trudniej zrobić, kiedy nasze najgorsze wyobrażenia czają się tuż za rogiem, czekają pod drzwiami.
Czasem przekonanie,że wie się wiele,może się okazać niebezpieczne,bo kto tak naprawdę w pełni zna inną osobę? Można dotknąć skóry,ale nigdy nie przebijesz się mięsa. Nie wnikniesz do szpiku kości.
Podczas rozmowy ze zwykłymi ludźmi, którzy nie mają wybujałego ego ani nie chcą ci niczego sprzedać, jedna osoba może totalnie odsłonić się przed drugą. Nawiązuje się wtedy niezwykle intymna więź, wykluczająca wszystko inne i wszystkich innych (...).
Zaliczanie połprzytomnych dziewczyn nie sprawiało mu oczywiście aż takiej satysfakcji, ale jak sie nie ma, co sie lubi, to się lubi, co się ma. A nazajutrz nikt i tak o niczym nie wiedział.
Tyle kłamstw. On kłamał, ona sama też. To na niej ciazyła odpowiedzialność. (...) To ona sprowadziła tego człowieka do ich swiata. Ona była winna. Wszystko zaczynało sie sypać na jej oczach.
Niby miło mieć osobistego cheerleadera, ale wykańczała ją ciagła presja na osiagniecie sukcesu. "No dobrze, tato, już się robi", pomyslała i z całej siły złapała się umywalki, żeby uspokoić drżenie rąk.
Nie pozwolę, żebyś zrujnowała mi zycie. Żałuję, że cię urodziłam, to był okropny błąd.