cytaty z książek autora "Éric Vuillard"
A tym, co w tej wojnie zadziwia, jest nieprawdopodobny sukces bezczelności, z którego należy zapamiętać jedno: świat ugina się pod blefem. Nawet najpoważniejszy, najbardziej niezłomny świat, nawet stary porządek, który nigdy nie ulega wymogom sprawiedliwości, nie ugina się przed zbuntowanym ludem, nawet on ustępuje wobec blefu.
Norma konstytucyjna, szanowny panie, jest równie skuteczną i potężną przeszkodą, jak zwalone drzewo czy blokada policyjna!
Albowiem możni nigdy niczego nie oddadzą, ani chleba, ani wolności.
W Austrii doszło do ponad tysiąca siedmiuset samobójstw (...) Ich samobójstwa są cudzą zbrodnią.
Kto tańczył na trupie wolności, nie może oczekiwać, że przyfrunie mu ona znienacka na ratunek.
(Kurt von Schuchnigg) Stanowczo powiedział +nie+ wolnościom socjaldemokratów. Odważnie powiedział +nie+ wolności prasy. Powiedział +nie+ utrzymaniu wybieralnego parlamentu. Powiedział +nie+ prawu do strajku, +nie+ zgromadzeniom, +nie+ istnieniu partii innych niż jego własna”. A teraz? „Zwraca się w stronę Niemiec i z rumieńcem na twarzy, z wilgotnymi oczyma, zdławionym głosem wypowiada słabe +tak+.
Ciekawe że najsrożsi tyrani do samego końca zachowują pozory przestrzegania form, tak jakby chcieli sprawiać wrażenie, że nie łamią procedur, mimo że otwarcie mają za nic wszystkie przyjęte zasady.
Nie wpadamy nigdy dwa razy w tę samą przepaść. Zawsze jednak wpadamy w ten sam sposób, komiczny, a zarazem przerażający.
Zobaczyli być może przez okno Żydów wleczonych po ulicy. Wystarczyło im jedno spojrzenie na tych, którym golono głowy, by zrozumieć (…) Wystarczyło im popatrzeć na uśmiechniętych ludzi, by zrozumieć.
(Kurt von Schuschnigg) Sam już nie wie, co wymyślić, by ratować swój malutki tron.
Wykręty zadają kłam faktom, a deklaracje naszych przywódców wkrótce ulecą w siną dal niczym blaszany dach porwany wiosennym wichrem.
Oblubienica wyraża zgodę (…) nie jest to wcale gwałt, lecz zaślubiny. Na powitanie wykonują najlepiej jak potrafią nazistowski salut, ćwiczyli się w nim od pięciu lat.
Przedsiębiorstwa nie umierają tak jak ludzie. Są to ciała mistyczne, które nigdy nie giną.
Nie ma tu nic z intensywności koszmaru ani wspaniałości przerażenia. Nic, tylko śliskie machinacje i szalbierstwa.
Powinien wiedzieć, że w każdej rozgrywce jest pewien krytyczny próg, poza którym nie sposób się już odegrać; pozostaje tylko patrzeć, jak przeciwnik przebija jedną po drugiej nasze najwyższe karty i zgarnia lewy, damy, króle, wszystko, czym nie potrafiliśmy w odpowiednim momencie zagrać i co trzymaliśmy z gorączkową nadzieją, że się nam przyda.
Ciekawe, że najsrożsi tyrani do samego końca zachowują pozory przestrzegania form, tak jakby chcieli sprawiać wrażenie, że nie łamią procedur, mimo że otwarcie mają za nic wszelkie przyjęte zasady.
Nigdy nie można mieć pewności co do nikogo: mizerny człeczyna może nagle gdzieś w samej głębi swojego jestestwa odnaleźć absurdalny opór, zadrę, kolec.
Wiadomo wszak, że źródłem wszystkich nieszczęść jest ludzka dusza.
Kiedy Luter tłumaczy Biblię na niemiecki, Münzer zwraca się do tych, co nie umieją czytać w ich własnym języku.
Bóg nie poczyta sobie przecież za zniewagę, jeśli się go grzecznie poprosi, by mówił po naszemu.
Natchnieniem są mu zielone liście, łajno, ospa, obłoki, miejskie mrowiska własne wyzwolicielskie idee, tratowane pola, folwarki i dwory, karczowane winnice, podatki, pańszczyzna, obelżywe przezwiska, kosy, sztachety, drągi, włócznie, tak, natchnieniem jest mu grymas chorego zwierzęcia, rozdzierana zasłona, nawałnica, warsztat rzemieślnika, praca dnia powszedniego i mnogość zdarzeń; tak, działa z natchnienia Boga, lecz w tamtym czasie Bóg to krwawiąca rana, liczenie ziaren piasku, plik kartek zaczernionych goryczą i zgnębieniem.
Dlaczego bóg ubogich w tak niepojęty sposób stoi zawsze po stronie bogaczy, z bogaczami? Dlaczego o tym, by wszystko zostawić, mówi ustami tych, co wszystko wzięli dla siebie?
Jeśli natomiast chodzi o poglądy, Halifax nie jest świętoszkiem. Oto, co napisze do Baldwina po spotkaniu z Hitlerem: „Nacjonalizm i rasizm to potężne siły, lecz nie uważam ich za wynaturzone czy niemoralne!"; a nieco później: „Nie wątpię, że te osoby naprawdę nienawidzą komunistów. I zapewniam pana, że gdybyśmy byli na ich miejscu, doznawalibyśmy tych samych uczuć”. Takie były przesłanki tego, co dziś nazywamy polityką ustępstw. S. 21.