cytaty z książek autora "François-René de Chateaubriand"
Dojmujące jest cierpieć zło, którego inni nie rozumieją
Przechodniom nie zwierzam się z moich spraw, zamiarów, prac, myśli, przywiązań, radości, smutków, głęboko przekonany, że mówiąc o sobie nudzi się innych. Jestem szczery i prawdomówny, ale nie mam otwartego serca; dusza moja zawsze pragnie zamknąć się w sobie; niczego nie dopowiadam do końca, a całe życie odsłaniam tylko w tych Pamiętnikach. Kiedy próbuję coś opowiedzieć, przeraża mnie nagła myśl, że potrwa to długo; po czterech słowach nie mogę znieść dźwięku własnego głosu i milknę.
Prawdziwe szczęście niewiele kosztuje; jeżeli jest drogie, niedobrego jest rodzaju.
Jeśli kto nienawidzi ludzi i życia, to jedynie dlatego, iż wzrok jego nie sięga dość daleko.
Przyjaźń, patriotyzm, miłość, wszystkie te szlachetne uczucia są także rodzajem wiary. Tacy jak Kodros, Pylades, Regulus i Aria dokonali cudów, dlatego że uwierzyli.
- Mój ojcze, czy to lekarstwo wróci życie Atali?
- Tak, synu - rzekł starzec otwierając mi ramiona - życie wieczne!
Atala właśnie oddała ducha.
Il reste a parler de l'état de l'âme qui, ce nous semble, n'a pas encore ete bien observe; c'est celui qui précède de développement des passions, lorsque nos facultés, jeunes, actives, entiers mais renfermées, ne sont exercées que sur elles mêmes, sans but et sans objet. (…) On est détrompe sans avoir joui; il reste encore des désirs, et l'on n'a plus d'illusions. L'imagination est riche abondante et merveilleuse; l'existence pauvre sèche et desséchante. On habite avec un cœur plein, un monde vide; et, sans avoir use de rien on est désabusé de tout. (…) De nos jours, quand les monastères ou la vertu qui y conduit ont manque a ces âmes ardentes, elles se sont retrouvées étrangères au milieu des hommes. Dégoûtées par leur siècle, effrayées par leur religion, elles sont restées dans le monde sans se livrer au monde: alors elles sont devenues la proie de mille chimères; alors on a vu naitre cette coupable mélancolie qui s'engendre au milieu des passions, lorsque ces passions, sans objet, se consument d'elles-mêmes dans un cœur solitaire.
Całe nasze życie jest błąkaniem się wokół grobu; rozmaite choroby to tchnienie wiatru, który mniej czy bardziej przybliża nas do portu.
Czas jest tym dla ludzi, czym przestrzeń dla dzieł sztuki: jednych i drugie ocenia się z odległości i perspektywy: ze zbyt bliska nie widzi się ich jeszcze, ze zbyt daleka nie widzi się ich już.
Nie uważam za cnotę mojej powściągliwości; jeśli nie jest ona fałszem, to ma przynajmniej pozory fałszu; nie znają jej natury szczęśliwsze, milsze, łatwiejsze, bardziej naiwne, bogatsze i bardziej komunikatywne niż moja. Często szkodziła mi w uczuciach i sprawach, bo nigdy nie mogłem znieść tłumaczeń, pojednań poprzedzanych zaprzeczeniami i wyjaśnieniami, lamentów i łez, gadulstwa i wyrzutów, wdawania się w szczegóły i usprawiedliwień.
Zmęczenie, zgryzota, trucizna i namiętność bardziej śmiertelna niż wszystkie trucizny razem, połączyły się, aby wydrzeć ten kwiat samotnej dolinie.
Zawsze są jakieś punkty, na których dwa serca nie schodzą się, i te punkty wystarczają, na dłuższą metę, aby życie uczynić nieznośnym.
Czarujące niebo, czyste i rozkoszne powietrze, wnoszą w duszę jakąś tajemną omdlałość, której podróżny, bawiący w tej okolicy jedynie przelotnie, z trudnością może się oprzeć. Czuje się, iż w tym kraju tkliwe namiętności zdławiłyby rychło heroiczne uczucia, gdyby nie to, iż miłość, jeśli ma być prawdziwa, musi zawsze iść w parze z chwałą.
Wielki pan i chłop mają jeden i ten sam język, ten sam ukłon, pozdrowienie, zwyczaje, obyczaje.
Pokochać niewiernego, Maura, nieznajomego, zdawało się jej rzeczą tak nieprawdopodobną, iż nie zachowała żadnych ostrożności wobec choroby, która zaczynała się sączyć w jej żyły; skoro zaś poznała jej objawy, przyjęła tę chorobę jak prawdziwa Hiszpanka. Mimo niebezpieczeństwa i zgryzot jakie przewidywała, nie cofnęła się znad przepaści ani też nie wchodziła w targi z własnym sercem.
Don Carlos posiadał wspaniałą odwagę i dumę swego narodu: groźny jak zdobywcy Nowego Świata, od których uczył się początków wojennego rzemiosła; nabożny jak hiszpańscy rycerze, którzy pokonali Maurów, żywił w sercu nienawiść dla niewiernych, dziedziczoną z krwią Cyda.
Szlachectwo, honor, rycerskość, to on cały (…).
Człowiekowi nie trzeba podróży, żeby urosnąć; wielkość niesie w sobie. Nie ma miary dla tonu, który wybiega z twej piersi i znajduje echo w tysiącach dusz; kto nie ma w sobie melodii, na próżno będzie jej żądał od świata. Siądź na pniu obalonego drzewa w głębi lasu; jeżeli w zapomnieniu o sobie, w bezruchu, w ciszy nie znajdziesz nieskończoności, na próżno błąkałbyś się nad rzekami Gangesu.
(…) dziewice to są tajemnicze kwiaty, rosnące w samotnej ustroni.
Kobiety towarzyszące gromadzie objawiały młodości mojej tkliwe współczucie i wdzięczną ciekawość.
Ta niemożność długiego trwania związków ludzkich, to zapomnienie głębokie, które idzie za nami, ta niepokonana cisza, która zawłada naszym grobem i stamtąd rozciąga się na nasz dom, bezustannie zmuszała mnie do nieuniknionej samotności.
Simaghan rzekł:
— Szaktasie, synu Utalissiego, syna Misku, ciesz się; czeka cię śmierć od ognia w Wielkiej Wsi.
Odparłem:
— Doskonale — i zaintonowałem hymn śmierci.
Rewolucja to odpust; rozgrzesza ze wszystkich zbrodni pozwalając na jeszcze większe.
Mnogość zwierząt, pomieszczonych w tych schronieniach ręką Stwórcy, rozsiewa tam czar i życie.
Często przedstawiano życie jako górę, na którą wchodzi się z jednej strony, a schodzi z drugiej; równie prawdziwe byłoby porównanie życia do alpejskiego szczytu o łysym i zwieńczonym lodem wierzchołku, z którego nie ma odwrotu. Zgodnie z tym obrazem podróżny zawsze wchodzi, ale już nie schodzi; wchodząc widzi przebytą przestrzeń, ścieżki na łagodniejszym stoku, które pominął i z żalem i bólem spogląda na miejsce, gdzie zaczął się błąkać.
My autorzy, małe cuda cudownej epoki, mamy pretensje do nawiązywania porozumień z przyszłymi pokoleniami; ale nie wiemy, gdzie mieszka potomność, i błędnie piszemy adres. Kiedy zesztywniejemy w grobach, śmierć tak mocno zetnie lodem nasze słowa, pisane czy śpiewane, ze nie odtają.
Godziny nie zaprzestają ucieczki; nie człowiek zatrzymuje czas, ale czas człowieka. Co więcej, mało liczy się rola, jaką ogrywaliśmy w życiu; uznanie naszych doktryn czy ich zapomnienie, nasze bogactwa czy bieda, radości czy cierpienia nie zmieniają nic w rachunku naszych dni. Czy wskazówka porusza się po tarczy złotej czy drewnianej, czy tarcza wypełnia oprawę pierścienia czy rozetę katedry, godzina trwa zawsze tyle samo.
Pociągnąłem córkę Simaghana do stóp pagórków, które tworzyły istne zatoki zieleni, wysuwając się niby cyple w morze łąk. Puszcza oddychała przepychem i spokojem. Bocian krzyczał w gnieździe, lasy rozbrzmiewały jednotonnym śpiewem przepiórek, gwizdaniem samic papuzich, rykiem bizonów i seminolskich klaczy.
Noc była rozkoszna. Geniusz sfer potrząsał swymi niebieskimi kędziorami, wonnymi od zapachu sosen; oddychało się słabym zapachem ambry, jaki wyziewały krokodyle, spoczywające pod tamaryndami nad rzeką. Księżyc błyszczał pośród lazuru bez plamy, a perłowe jego światło spływało na majaczące wierzchołki drzew. Nie było słychać żadnego odgłosu, prócz jakiejś dalekiej muzyki szemrzącej w głębi lasów: można by rzec, iż to dusza samotności wzdycha w niezmierzonej puszczy.
Świt, ukazując się zza gór, rozpalił wschód płomieniem. Wszystko w tym pustkowiu było różane i złote. Gwiazda oznajmiana takim przepychem wyszła wreszcie z otchłani światła, a pierwszy jej promień padł na poświęconą hostię, którą kapłan w tejże samej chwili podnosił w górę.