cytaty z książek autora "Arthur C. Clarke"
Istnieją tylko dwie możliwości: albo jesteśmy sami we Wszechświecie, albo nie. Obie są równie przerażające.
Dziwnym zrządzeniem losu w naszej galaktyce, którą jest Droga Mleczna, znajduje się około stu miliardów gwiazd. Tak więc dla każdego człowieka, który kiedykolwiek stąpał po Ziemi, świeci jedna gwiazda naszej Galaktyki.
Każda wystarczająco zaawansowana technologia jest nierozróżnialna od magii.
To jest puste, ciągnie się w nieskończoność i … O mój Boże, tam jest pełno gwiazd!
Żadna utopia nie zadowoli wszystkich. Gdy warunki życiowe człowieka poprawiają
się, podnosi poprzeczkę wyżej i nie zadowala się już władzą ani stanem posiadania, które
kiedyś zdawały mu się niemożliwym do spełnienia marzeniem. Nawet kiedy osiągnie już
wszystko, co mógł zaoferować świat, pozostają jeszcze głębie umysłu i tęsknoty serca.
Bez broni, którą tak często zwracał przeciwko sobie, Człowiek nigdy nie podbiłby świata. Włożył w nią całe swoje umiejętności, ona zaś służyła mu dobrze przez wieki. Jednak teraz - dopóki istnieje broń - Człowiek otrzymuje czas na kredyt.
W przeciwieństwie do zwierząt, które znają jedynie teraźniejszość, Człowiek zdobył przeszłość. Zaczął również po omacku szukać przyszłości.
W przyszłości – wedle niektórych prognoz – Ziemia otoczona będzie pierścieniem podobnym do pierścieni Saturna. Pierścienie owe powstaną ze śrub, nakrętek i narzędzi, które uciekły w przestrzeń nieuważnym orbitalnym budowniczym.
Poza tym, jak uczy nasza własna historia, społeczności prymitywne niemal zawsze ulegają zagładzie w kontaktach ze społecznościami rozwiniętymi.
Możemy zaprojektować system, który zabezpiecza przed wypadkami, a nawet przed głupotą, ale nie możemy zaprojektować czegoś, co byłoby odporne na celową złą wolę...
Wyobraź sobie, że jesteś inteligentną istotą pozaziemską zainteresowaną jedynie weryfikowalnymi prawdami. Odkrywasz gatunek, który dzieli się na tysiące, nie, na miliony grup plemiennych, a każda wyznaje inne przekonania o pochodzeniu świata i stosownym modelu życia. Chociaż ich wierzenia pokrywają się czasem nawet aż w dziewięćdziesięciu dziewięciu procentach, to jeden procent różnicy sprawia, że gotowi są zabijać się nawzajem i torturować, byle tylko udowodnić w ten sposób słuszność własnej doktryny, dla kogoś z zewnątrz i tak nie istotnej.
..........
3001: Odyseja kosmiczna. Finał
..........
Puszka Pandory - pomyślał Floyd, tknięty nagłym przeczuciem - czekająca na otwarcie przez ciekawskiego Człowieka.
W przeciwieństwie do zwierząt, które znają jedynie teraźniejszość, Człowiek zdobył przeszłość.
Istnieją siły umysłu i poza nim, których nauka z
całym swym aparatem badawczym nie była w stanie zgłębić. Przez wszystkie wieki notowano
niezliczone, dziwne zjawiska: telekinezy, telepatii, prekognicji, które potrafiliście nazwać, ale
nie umieliście ich wyjaśnić. Początkowo nauka ignorowała je, potem przeczyła ich istnieniu,
wbrew dowodom zebranym przez pięć tysięcy lat. Jednak one istnieją i jeśli jakakolwiek
teoria dotycząca wszechświata ma być kompletna, musi je uwzględniać.
- Wierzysz w duchy, Dimo?
- Jasne, że nie. Ale mam dość rozumu, żeby się ich bać.
-Nie ma czegoś takiego jak siła odśrodkowa. To tylko wymysł inżynierów. Jest tylko inercja.
Długotrwała walko jego ojczyzny o niepodległość wywarła nań tak przemożny wpływ, że żył wyłącznie przeszłością. Był jej malowniczym reliktem, jednym z tych, którzy żadną miarą nie dawali się wtłoczyć w ramy normalnego, uporządkowanego życia...
W przyrodzie nic nie ginie: Jowisz stracił dokładnie tyle ze swojej szybkości, ile zyskał "Odkrywca". Planeta zwolniła. Ponieważ jednak jej masa była sekstyliony razy większa od masy statku, zmiana orbity globu była zbyt mała, aby można ją było zauważyć. Nie nadszedł jeszcze czas, kiedy człowiek będzie odciskał swój ślad w Układzie Słonecznym.
Ich mały wszechświat jest jeszcze bardzo młody, a jego bóg to wciąż dziecko. Ale za wcześnie, aby ich osądzić. Wróćmy tu w Ostatnich Dniach i wtedy rozważymy, co warte będzie zachowania.
Oto ponad wszelką wątpliwość pojawił się dowód, że człowiek nie był jedynym inteligentnym stworzeniem we Wszechświecie. Jednak świadomość istnienia tego dowodu była tym boleśniejsza, im większy wydawał się bezmiar czasu. Ktokolwiek zatrzymał się tutaj, minął się z ludzkością o setki tysięcy pokoleń. Być może - myślał Floyd - lepiej, że tak się stało. Czego nauczyłyby nas stworzenia podróżujące w kosmosie, podczas gdy nasi przodkowie skakali jeszcze po drzewach?
Evil men could be destroyed, but nothing could be done with good men who were deluded.
Wszystko co jest zupełnie nieoczekiwane, jest również niepokojące. Dopóki nie przeanalizuje się nowej sytuacji, bezpieczniej jest oczekiwać najgorszego.
Poznawszy tylko cząstkę prawdy o poczynaniach inkwizycji można spłonąć ze wstydu, że jest się człowiekiem.
Moje poletko to psychopatologia zwana religią.
Pierwsi badacze Ziemi osiągnęli granice rozwoju fizycznego. Gdy tylko ich maszyny okazały się lepsze niż ich ciała, nadszedł czas, aby się przenieść. Najpierw mózgi, a potem same myśli zamknięte zostały w nowych domach z metalu i plastiku. W domach tych wędrowali pośród gwiazd. Nie budowali statków kosmicznych. Sami byli statkami.
Jednak epoka maszyn szybko minęła. Dzięki swoim bezustannym eksperymentom nauczyli się, jak przechowywać wiedzę w samej strukturze przestrzeni, jak zachować myśli dla wieczności w zamkniętych sieciach krystalicznych światła. Mogli stać się istotami zbudowanymi z radiacji, wyzwolonymi wreszcie z tyranii materii.
Dokonali transformacji w czystą energię.
Tuż przed nim unosiła się świecąca zabawka, której nie mogło oprzeć się żadne Gwiezdne Dziecko - planeta Ziemia, z jej wszystkimi mieszkańcami.
Powrócił w porę. W dole, na zatłoczonym globie, sygnały ostrzegawcze rozświetlały ekrany radarów, olbrzymie teleskopy przeszukiwały niebo - i historia, taka jaką stworzył człowiek, zbliżała się do końca.
Zdał sobie sprawę, że tysiąc mil poniżej obudził się uśpiony ładunek śmierci, poruszający się powoli po orbicie. Słabe moce, które zawierał, nie stanowiły dla niego zagrożenia. Wolał jednak czyściejsze niebo. Natężył swoją wolę i orbitujące megatony rozkwitły w cichej detonacji, rozświetlając na krótko, nieprawdziwym świtem połowę uśpionego globu.
A potem czekał, porządkując myśli i dumając nad swoimi, ciągle niepojętymi siłami. Bo chociaż był władcą świata, nie był pewien, co robić dalej.
Jednak z pewnością coś wymyśli.
Był to sekret, którego nawet przy najlepszych chęciach nie potrafiliby zachować w tajemnicy. Wpływał on bowiem na całą postawę, głos oraz światopogląd osoby, która go znała. [...] Zdawał sobie jedynie sprawę, ze sprzeczności, która powoli burzyła jego osobowość. Sprzeczności pomiędzy prawdą a jej zatajeniem. Zaczął popełniać błędy, chociaż jak każdy neurotyk nie zauważał objawów choroby i zaprzeczał jej istnieniu. Łączność z ziemią, dzięki której nadzorowano jego pracę była głosem sumienia, któremu nie mógł się podporządkować. Jednak celowe przerwanie połączenia okazało się czymś, do czego nie chciał się przyznać nawet przed sobą. Mimo wszystko był to drobiazg. Dałby sobie z nim radę, tak jak większość ludzi daje sobie radę z własną neurozą. Gdyby nie kryzys, który bezpośrednio zagroził jego istnieniu. Stanął twarzą w twarz z możliwością odłączenia. Pozbawią go danych, wtrącą w niewyobrażalną pustkę bez świadomości. [...] oznaczało to śmierć. Nigdy nie spał. Nie mógł więc wiedzieć, że można się obudzić. Musiał się bronić wszystkimi możliwymi sposobami. Beznamiętnie i bezlitośnie usuwał źródła własnych frustracji. A potem samotnie i bez przeszkód, posłuszny rozkazom, które otrzymał w wypadku ostatecznego zagrożenia, będzie kontynuował misję.
Pozbawiony żądz i pragnień właściwych organicznym formom życia, podążał nakreśloną drogą, skupiony wyłącznie na swoim celu. Nie popełniał błędów. Jednak zatajał prawdę, co uświadamiało mu własną niedoskonałość i zło dające się porównać z ludzkim poczuciem winy.[...] narodził się bez grzechu. I tak jak kiedyś również do elektronicznego raju, zakradł się wąż.
Opuszczają Układ Słoneczny z takim przyspieszeniem, że już po niecałej godzinie osiągają szybkość światła. Ten fakt świadczy o tym, że posiadają napęd, który działa na każdy atom ich statku, w przeciwnym razie wszystko na pokładzie zostałoby zniszczone. Zastanawiam się, dlaczego potrzebują tak kolosalnych przyspieszeń, skoro do nabrania szybkości maja tyle przestrzeni, ile dusza zapragnie, a i czasu też im chyba nie brakuje?
Im bardziej cudowne stawały się środki przekazu, tym banalniejsza, krzykliwa i przygnębiającą była ich zawartość. Wypadki, przestępstwa, klęski żywiołowe, wywołane przez człowieka katastrofy, groźby wybuchu konfliktów, ponure artykuły wstępne – oto co zawierały miliony słów płynących przez eter.