cytaty z książki "Miasto Śniących Książek"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Czytanie jest inteligentną metodą oszczędzenia sobie samodzielnego myślenia
Czy to nie absurdalne, że wspomnienia o dobrych czasach o wiele częściej doprowadzają do łez niż wspomnienia o tych złych?
Ciekawość jest najpotężniejszą siłą napędową w kosmosie, ponieważ jest w stanie pokonać dwie największe siły hamujące: rozsądek i strach
- Co to miało być? - spytałem, podnosząc się ze stęknięciem - O mało przy tym nie zwariowałem, nic z tego wszystkiego nie zrozumiałem,a w tej chwili i tak już niczego nie pamiętam.
- Tak jest zawsze z ambitnymi książkami.
Od gwiazd pochodzimy i ku gwiazdom zmierzamy. Życie jest jedynie podróżą w nieznane.
Całe zło pochodzi od żywych. Martwi są nastawieni pokojowo.
To nie rozum określa naszą świadomość. To żołądek.
Problem polega na tym: Aby zarobić pieniądze, dużo pieniędzy, nie potrzebujemy wcale wspaniałej literatury. To czego potrzebujemy, to miernota. Tandeta, szmelc, towar masowy. Więcej i coraz więcej. Potrzebujemy coraz grubszych, nic nie przekazujących książek. Liczy się tylko sprzedany papier. A nie słowa, które się na nim znajdują.
Jeśli kropka jest murem, to dwukropek jest drzwiami
-Szukam kogoś - powiedziałem.
-Acha. Wydawcy?
-Nie. Poety
-Nazwisko?
-Nie znam.
-Co napisał?
-Nie mam pojęcia.
-Jak wygląda?
-Nie wiem.
-Acha. Jak widzę, depcze mu pan już po pietach - Harfenstock zaśmiał się jowialnie." (str.74)
W głębokich, zimnych jaskiniach,
Gdzie cienie łączą się z cieniami,
Stare księgi stłoczone w marzeniach
Śnią o czasach, gdy były drzewami.
Tam, gdzie węgiel rodzi diament,
Światło ni litość nie są znane,
Panuje na owej Ziemi
Duch zwany Królem Cieni.
-Już jest, co?- spytał Homunkolos
-Kto już jest?
-Największe ze wszystkich niebezpieczeństw.
-Największe ze wszystkich niebezpieczeństwa? Tutaj? Gdzie? Gdzie jest? - rozglądałem się panicznie dookoła, szukając tłustego węża, albo jadowitego pająka tunelowego, ale nic nie było.
-To tkwi w tobie-powiedział homunkolos.- Strach.
Tak, bałem się potwornie. nie mogłem ruszyć ani do przodu, ani z powrotem. Byłem jak spraliżowany.
-Musisz teraz sobie z nim poradzić- powiedział Homunkolos.- Inaczej on załatwi ciebie.
-A przeprasza bardzo, niby jak mam to zrobić?
-Wspinaj się dalej. To tak, jak z pisaniem powieści: Na początku wszystko jest łatwe, pierwsze rodziały pisze się z największym rozmachem. Ale potem w którymś momencie stajesz się zmęczony, patrzysz wstecz i widzisz, że masz za sobą dopiero połowę. Patrzysz do przodu i widzisz, że druga połowa jest dopiero przed tobą. Jeśli stracisz wtedy odwagę, jesteś zgubiony. Łatwo jest coś zacząć. Trudno jest doprowadzić do końca.
Nie po to wyprawiamy się w nieznane, aby spotykać podobnych sobie.
Odpowiedzi na niemal wszystkie dzisiejsze pytania zawarte są w starych księgach.
Jestem czarna, drewniana i zawsze zamknięta
Odkąd kamieniem zostałam przymknięta
Tysiące soczewek we mnie spoczywa
Od tego czasu głowę mą rozrywa
Pigułki nie zdziałają tu czarów:
Jestem szafą pełną brudnych okularów.
Od myślenia nie da się tak łatwo powstrzymać, jak od mówienia.
To tak, jak z pisaniem powieści: Na początku wszystko jest łatwe, pierwsze rozdziały pisze się z największym rozmachem. Ale potem w którymś momencie stajesz się zmęczony, patrzysz wstecz i widzisz, że masz za sobą dopiero połowę. Patrzysz do przodu i widzisz, że druga połowa jest dopiero przed tobą. Jeśli stracisz wtedy odwagę, jesteś zgubiony. Łatwo jest coś zacząć. Trudno jest doprowadzić do końca.
Łyk wody i garść przydymionych insektów wystarczyły, by z pozbawionego nadziei wraku zrobić radosnego optymistę. To nie rozum określa naszą świadomość. To żołądek.
Znacie to uczucie, moi drodzy przyjaciele, gdy leżycie późną nocą w łóżku, właśnie zgasiliście świece i chcecie spać, a nagle wydaje wam się, że coś czai się w ciemnościach? Że nie jesteście, nawet gdyby przeczyło to wszelkiemu prawdopodobieństwu, sami w pokoju? Drzwi nie otworzyły się, okno jest szczelnie zamknięte, nic nie widzicie, nic nie słyszycie, ale odczuwacie tę groźną obecność? Zapalacie światło i oczywiście nikogo nie ma. Przytłaczające uczucie znika, wstydzicie się swego dziecinnego strachu, gasicie światło- i znowu się to pojawia, ta niesamowita świadomość, że coś czyha w ciemnościach. Teraz słyszycie nawet jego oddech. Słyszycie, jak się zbliża, krążąc wokół łóżka... i wtedy czujecie lodowaty oddech na karku. Z ostrym krzykiem zrywacie się i w panice zapalacie światło- i znowu nikogo nie ma.
Kura podchodzi do stołu i mówi: Tu radość, gdy kura u stołu tak punktualna!
W końcu stanąłem na skrzyżowaniu, obróciłem się wokół własnej osi i liczyłem przy tym księgarnie znajdujące się na przeylegających do niego uliczkach - było ich 61. Serce oodskoczyło mi niemal do gardła. Tutaj i życie, i literatura zdawały się jednością, wszystko krążyło wokół słowa drukowanego. To było moje miasto. To był mój nowy dom.
I oto były one, Śniące Książki. Tak w tym mieście nazywano antykwaryczne zasoby, ponieważ z handlowego punktu widzenia nie były one ani już naprawdę żywe, ani jeszcze całkiem martwe, znajdowały się bowiem w stanie przypominającym sen. Właściwy żywot miały już za sobą, a rozkład przed sobą, tak więc drzemały sobie milionami milionów na wszystkich regałach i we wszystkich skrzyniach, w piwnicach i katakumbach Księgogrodu. Jedynie książka chwycona poszukującą ręką i otwarta przez nią, książka zakupiona i wyniesiona stamtąd, mogła ożyć nowym życiem. I to było to, o czym śniły wszystkie te książki.
Proszę pozostać sobie wiernym, uniknie pan potem gorzkich łez.
Pisanie to ciężki kawałek chleba, który rzadko bywa sprawiedliwie wynagradzany.
Wiele się osiągnęło, jeśli życie przypomina nam pełną beczkę, a nie puste wiadro.
Tak, tak, dlaczego wszystkie rzeczy, które da się podobno pojąć tylko za pomocą wiary, zawsze muszą być niewidzialne? Może dlatego, że w ogóle nie istnieją?
Książki. Książki, książki, książki. Stare książki, nowe książki, drogie książki, tanie książki, książki w witrynach, regałach, wózkach, workach, nieposegregowane, leżące na stertach lub pedantycznie ułożone za szkłem. Ustawione w ryzykowne wieże, rozłożone na trotuarze, zasznurowane w paczki (Spróbujcie szczęścia! - Kupcie naszą paczkę niespodziankę!), prezentowane na marmurowych kilumnach, zakratowane w ciemnych drewnianych szafach (Nie dotykać - sygnowane pierwsze wydania!). Książki w skórze i lnie, ozdobione futrem albo jedwabiem, z okuciami z miedzi i żelaza, srebra i złota. Na niektórych wystawach leżały takie całkowicie całkowicie wysadzane diamentami.
Były opowieści przygodowe z dołączonymi chusteczkami do ocierania potu. Opowieści grozy z wprasowanymi liśćmi waleriany, które można wąchać dla uspokojenia, gdy napięcie sięga zenitu. Książki z ciężkimi zamkami, zapieczętowane przez natiftofską cenzurę (Kupno dozwolone, czytanie zabronione!). Jeden ze sklepów prowadził wyłącznie "połowiczne" dzieła, same rękopisy kończące się w połowie, ponieważ ich autorzy zmarli w trakcie pisania. Inny miał w ofercie jedynie rękopisy leworęcznych, napisane pismem lustrzanym. Inny z kolei posiadał tylko powieści, których bohaterami były owady. Widziałem jeden antykwariat, który odwiedzały jedynie karły z blond brodami noszące opaski na oczach. Antykwariat wolpertingerski, w którym były wyłącznie książki o szachach.
Wielkie księgarnie nie miały jednak żadnej specjalizacji i prezentowały swoją ofertę zazwyczaj dość nieuporządkowaną - wyraźnie ceniony przez klientelę pomysł, co było widać, gdy radośnie w nich szperano.
Kradnąc od jednego poety, popełniasz kradzież, kradnąc od wielu poetów, robisz kwerendę.