cytaty z książki "Najlepsze miejsce na świecie. Gdzie Wschód zderza się z Zachodem"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Gdzie jest walka o przewagę, tam jest polityka, a polityka nie ma wiele wspólnego z moralnością i niewiele z prawdą, za to sporo z manipulacją i nieustającym poszukiwaniem supremacji.
Lepszego państwa na razie jednak nie mamy, i oby tego obecnego nam nie zabrakło. Uczucie do ojczyzny może kosztować bardzo dużo rozczarowań, to prawda. Ale ostatecznie jesteśmy ludźmi stąd, wyrosłymi z tego miejsca na świecie. I tego się trzymamy! To w końcu ma być "najlepsze miejsce na świecie".
Człowiek jest tyle wart, ile warte są sprawy, którymi się zajmuję. Życie człowieka utkane jest z jego myśli.
Ty może nie chcesz wojny, ale wojna może chcieć ciebie.
Przecież Polska należy do społeczeństwa, czyli do nas wszystkich, a nie do polityków, jak byłoby w ustroju feudalnym i patrymonialnym. Politycy winni być zaledwie naszymi przedstawicielami, reprezentantami naszych interesów, a nie – jak chcą się widzieć – demiurgami o nieograniczonej sprawczości, co jest widoczną wadą polskiej kultury politycznej.
Gdyby politycy podlegali (...) kontroli, skupialiby się na dbaniu o sprawy ważne dla społeczeństwa, o jego produktywność i osiąganie wysokiej marży pochodzącej z kapitału i z pracy obywateli, a nie na toczeniu walk frakcyjnych o „przydział” środków publicznych. To on właśnie nadaje polskiej polityce charakter quasi-feudalny.
Znamy sławną zasadę leninowskiego „kto kogo?" i wiemy, jak zgodnie z nią, a poza moralnością, funkcjonuje zjawisko społeczne nazywane polityką.
Później słyszałem od polityków i ludzi z ich zaplecza: „To nie społeczeństwo będzie decydowało o zakupach uzbrojenia...”. Taki sposób działania świadczy o bucie ludzi, którzy zostali wybrani po to, by podejmować decyzje, ale suwerenem pozostaje chyba jednak społeczeństwo, prawda? Politycy są zaledwie „kurierami przesyłek” biegającymi na liniach przesyłowych sił strukturalnych, a nie demiurgami tworzącymi własne uniwersum.
W dodatku reforma wojskowości nie sprowadza się bynajmniej do zakupu sprzętu, to właściwie jej poślednia część. Coraz trudniej znoszę fakt, że ważne problemy, zwłaszcza takie jak kluczowa reforma wojskowości Rzeczypospolitej w obliczu trwającej wielkiej rywalizacji i wojny w Eurazji, rozwiązuje się masowymi zakupami i wydawaniem pieniędzy szerokim gestem. Jak można myśleć, że na tym polega reforma i że to nam wystarczy?! A jednak takimi właśnie torami biegnie pokrętna logika polskich elit politycznych.
Najwyraźniej zapomnieli, że w polityce powinno chodzić o sprawy większe: o ojczyznę, o bezpieczeństwo, o reformę wojskowości, o wielką spuściznę Rzeczypospolitej, o dobro wspólne, o kulturę strategiczną. Zapominanie o tym to po prostu dramat, nie tylko nieodpowiedzialność.
(...) byliśmy tak zdruzgotani, że zadawaliśmy sobie pytanie, czy w obliczu tego, co widzimy w naszej klasie politycznej i instytucjach publicznych, zasługujemy jako Polacy na własne państwo. Przecież psuła się ostatecznie pogoda geopolityczna po trzydziestu latach „słonecznej aury” i trzeba z siebie wycisnąć coś więcej niż „działanie na autopilocie” i funkcjonowanie bez ładu i składu, jakby wokół nie działo się dla kraju nic niebezpiecznego.
Uświadomiliśmy sobie, że nawet gdybyśmy nie zasługiwali na własne państwo, to europejska konsolidacja, czyli wybór „państwa Europy”, Polski również nie ocali. W obliczu nadchodzącej wojny widać już było, że Europa nie ma siły geopolitycznej, własnego wojska, a więc jest pozbawiona twardych instrumentów skutecznych w polityce międzynarodowej.
(...) państwa europejskie nie potrafią się dogadać, bo dzielą je sprzeczne interesy w zakresie tego, jak skorzystać z istniejących możliwości wpływania na swe geopolityczne otoczenie. To powoduje, że Polska nie ma zapasowego rozwiązania kwestii własnego bezpieczeństwa w postaci odskoku pod skrzydła Unii Europejskiej w razie załamania się systemu obrony i wojny. I wtedy, i teraz, gdy piszę te słowa, nie byłem pewien, czy społeczeństwo rozumie konsekwencje tego stanu rzeczy...
(...) wojna jest tylko siłowym negocjowaniem układów politycznych, jakkolwiek brzmi to cynicznie i okrutnie; i podczas wojny człowiek ima się różnych sposobów, by nie przegrać. Powtórzę kolejny raz: wojna to sposób.
Tak jak posiadanie stetoskopu czy wyszczekiwanie nazw leków nie czyni lekarzem, nie zastąpi studiów medycznych i nie pozwoli skutecznie leczyć chorób lub im zapobiegać, tak sałatka słowna o «możliwościach fregat», «zdolnościach F-35» czy «horyzoncie radiolokacyjnym» nie jest i nie może być postrzegana jako debata o celach państwa, strategii mającej umożliwić ich osiągnięcie czy wreszcie nagiej sile – armii – będącej narzędziem osiągnięcia tych celów.
Gorące spory o grubość pancerza czołgu czy model helikoptera bojowego nie zastąpią debaty nad «koncentrycznymi kręgami» Palmerstona.
Społeczeństwo, które będzie teraz wydawać grube miliardy na wojsko, nie zdaje sobie sprawy, że nie ma w MON grupy specjalistów, która pracowałaby wyłącznie nad reformą wojska czy przygotowywała w szczegółach strategię wojskową albo koncepcję wojny z Rosją, tak jak byśmy sobie tę pracę wyobrażali: potężne sztaby i bazy danych, projekcje, liczby, statystyki, praca w terenie, zaawansowane koncepcje, wzajemne podważanie ustaleń, by uzyskać doskonały efekt lub pomysł. Nie ma tego.
Polacy mają paskudną cechę pomawiania swoich rodaków, zwłaszcza wobec obcych, i pozycjonowania opartego na plotce i insynuacji, a więc „lewarowania na pustym powietrzu”, a nie na realnym wkładzie pracy i osiągnięciach.
Polacy insynuują po to, by w swoim mniemaniu osłabić konkurenta w oczach kogoś z zagranicy, kto zajmuje według nich „wyższą” pozycję w grze statusowej.
U poważnych ludzi za oceanem, zwłaszcza z kręgów zajmujących się strategią, insynuacja jest traktowana z pogardą. Insynuacja to nasza obrzydliwa cecha narodowa. Do tego wielu ludzi w Polsce myśli, że tak można robić i jest to akceptowalne. Zamiast sztyletu – obmowa i plotka.
Wbrew temu, co często myślą wyborcy, przywódcy polityczni nie są w swoim działaniu wolni. Przeciwnie, wpleceni w sieć zagranicznych czy krajowych uwarunkowań i poddawani naciskom różnych grup interesu, funkcjonują w gmatwaninie wynikających z tego napięć. One zaś powodują, że ludzie ze szczytów władzy zachowują się w określony, często wręcz przewidywalny sposób – wszystko po to, by zdobyć sprawczość, która umożliwi zajęcie pozycji na „samej górze”, i aby tę sprawczość niemal za wszelką cenę utrzymać. Tu ogromne znaczenie ma „dystrybucja szacunku”, decydująca, jakie zachowania prowadzą do osiągnięcia przywództwa.
Proces forsownej modernizacji uderzył w społeczeństwo bardzo mocno, ale ustaliśmy na nogach i ruszyliśmy do przodu. Kto wie, czy nie poradziliśmy sobie najlepiej ze wszystkich państw dawnego RWPG i Układu Warszawskiego... Dużo w tym było chaosu, wychodziliśmy ku wolności ze strasznej biedy i zacofania, kierując się raczej emocjami niż zrozumieniem, że świat, który do nas przychodzi, potrafi być bezwzględny.
Przez te wszystkie lata na pewno nieco dojrzeliśmy, rozejrzeliśmy się po świecie z nową pewnością siebie. Można powiedzieć metaforycznie: odmalowaliśmy płoty, poprawiliśmy obejścia, coś tam zarobiliśmy, poszerzyły się nasze horyzonty rozumienia świata, poprawił się obiektywnie średni stan materialny i estetyka kraju. Niemniej nie zerwaliśmy z rozwojem zależnym, nie spodziewaliśmy się także aż tak ostrej i bezlitosnej konkurencji na rynku globalnym. Lepiej mogliśmy rozegrać kwestię przesunięć i penetracji kapitałowych, i oczywiście zasad akumulacji kapitału w Polsce.
Uznajmy, że lata 1989–2021 stanowiły zaledwie preludium. Teraz dobrze by było, żebyśmy chcieli rozpocząć nowy etap, nową podróż w życiu nas wszystkich. Nie da się tego zrobić bez ludzi, bo Rzeczpospolita to ludzie. To oni są wszystkim, co ten kraj ma, to jego największy skarb. Nasze państwo nie ma ropy naftowej ani pokładów złota. To ludzie i ich energia oraz talenty są jego złotem. W przeszłości, w tym przez ostatnich trzydzieści lat, zbyt łatwo godzono się z tym, że wyjeżdżali. Tracono ludzi, co odbywało się z ogromnym uszczerbkiem dla rozwoju kraju i pomyślności nas wszystkich. Cóż to było za archaiczne myślenie i przejaw ignorancji, a zarazem braku strategii na przyszłość!
Mamy pieniądze na wojsko. W trakcie trwającej wojny na wschodzie nasi politycy wiosną 2022 roku ogłosili, że są gotowi na wielkie wydatki i wielkie zakupy. Ważniejsze jest jednak to, jak się owe pieniądze wyda. Firmy i lobbyści zacierają ręce na myśl o tym ogromnym strumieniu gotówki. Za nimi pojawia się walka frakcji politycznych w obozie rządzącym o dysponowanie środkami. Tymczasem najważniejsza jest zmiana mentalna. Znakiem firmowym powinno być promowanie kompetencji, a nie protekcji, nepotyzmu i feudalnych zależności tudzież lenistwa, i niechęci wobec nowoczesności. I od tego należy zacząć reformę.
W wojsku nie powinno być miejsca dla osób niekompetentnych. Szczególnie trzeba zadbać o to, by społeczeństwo poczuło, że nowe wojsko oznacza „nowe”, by uwierzyło w zmianę na poważnie. Służba ma budzić respekt Polaków. To jest punkt ciężkości reformy.
W reformie wojska nie chodzi wyłącznie o wojsko czy o klasę polityczną i system odporności państwa. Chodzi o społeczeństwo, które zasługuje na to, by się przekonać, że transformacja naszego systemu obronnego dokonuje się na serio, a ludzi w systemie dobiera się według klucza, który jest wzorcem akceptowanym przez szybko modernizujące się społeczeństwo. Że w wojsku panują zasady moralne dające nadzieję na sukces i dominuje wiara, że służba wojskowa jest wielką sprawą. Ma to oznaczać nowoczesność i szansę, w tym szansę rozwoju dla gospodarki cywilnej.
(...) transformacja wojska w kierunku nowego modelu, czyli nowego sposobu funkcjonowania, charakteryzuje się zazwyczaj tym, że przestaje ono ciążyć gospodarce cywilnej, a zaczyna ją ciągnąć, także technologicznie i organizacyjnie, stając się jej kołem zamachowym, a nawet – mówiąc górnolotnie – aspiracją obywateli.
Reforma wojska, sama wojna również, podobnie jak sztuka stanowi pochodną duszy społeczeństwa i jego organizacji. Niektóre społeczeństwa, gdy znajdą się na skrzyżowaniu historii i geografii tak jak Polacy, są przez okoliczności zmuszone do reorganizacji i innowacji wojskowych – w obliczu przeciwności muszą dokonać transformacji swoich metod wojowania.
(...) wykorzystanie asymetrii jest kluczem do najlepszej strategii (...).