cytaty z książki "Złodzieje żarówek"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Życie w bloku stawało się prawdziwą metaforą istnienia człowieka nowoczesnego: zostaliśmy uniesieni ponad ziemią, odcięci od niej i jej życiodajnej zgnilizny. Zasłonięto przed nami naszą prawdziwą naturę: odebrano produkowane przez nasze ciało co dnia ekskrementy i śmieci i odprowadzano je gdzieś poza zasięg wzroku. Żyliśmy w bloku jak w ogromnym statku kosmicznym dryfującym w przestrzeni poza naturalną rzeczywistością ziemską. Wystarczyła jedna awaria i nagle stawaliśmy się ludźmi dzikimi.
A sąsiad przecież zawsze wygłaszał swe objawienie, wychodziło z ust jego pod postacią czknięcia, tak mowa bogów niezrozumiała jest dla śmiertelników.
Zaczęło się to od niewinnej zabawy na cmentarzu podczas wspaniałego w naszej kulturze święta zmartych, kiedy to na grobach pali się tysiące zniczy, kopcących potężnie i zatruwających cały kraj, zasłaniających niebo ciężką smolistą chmurą tłustej sadzy, wdychanej potem z taką rozkoszą do płuc i gardzieli. Widzieliście kiedyś Polskę tego dnia z okien pociągu? Tysiące migotliwych płomyczków w każdym mieście, miasteczku i wiosce, czarne chmury toksycznej sadzy wiszące ponad ojczyzną.
Sąsiad posiadał wówczas dar mówienia językami – my niestety nie otrzymaliśmy nigdy daru rozumienia języków, dlatego słowa powiedziane pod wpływem natchnienia tak często pozostają niezrozumiane przez śmiertelnych.
Można wstąpić dwa razy do tej samej wody. Kiedy nam wodę zakręcili w tamtym miesiącu, to tak się kąpaliśmy: najpierw Bermuda z Barrakudą, a potem ja z Baśką w tej samej wodzie w wannie, i co? I nikomu korona z głowy nie spadła.
Po otworzeniu klapy należało wytrzymać bijący z rury smród, a potem szybko wrzucić śmiecie w cuchnącą gębę potwora, który pożerał je i trawił z wielkim gastrycznym hałasem. Szczególny huk czyniły butelki obijające się o ściany rury przez całą wysokość budynku i rozbijające się w drzazgi z wielkim brzękiem na samym dole.
Cała klatka schodowa była naznaczona podpaleniami, tak jakby duch podpalenia nie wygasł w narodzie nigdy, ale tlił się wciąż...i gotów był w każdej chwili buchnąć radosnym płomieniem zniszczenia i zguby.
Po wojnie atomowej warunki życia na globie, tak się pocieszaliśmy, będą przypominać nasze warunki osiedlowe.
Płonie Płońsk. Żarzą się Żary, gorzeje Zgorzelec, jak żagiew jaśnieje Żagań.
Żyliśmy w bloku jak w ogromnym statku kosmicznym dryfującym w przestrzeni poza naturalną rzeczywistością ziemską.
Pustka biegła za mną krok w krok, była tuż-tuż, wystarczyło się odwrócić.
Wino wytrawne uważano powszechnie za ohydztwo i nieporozumienie.
Dzwonienie tymczasem nie ustawało i przeszło w fazę ciągłą, a kiedy drzwi zostały otwarte, ujrzałem Stefana z pustą butelką w dłoni, opartego czołem o nasz dzwonek.