cytaty z książki "Oko słonia"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Zachęcamy dzieci do rysowania plakatów nawołujących kłusowników, by nie zabijali zwierząt w pobliżu ich wioski. Chcemy, żeby dzieci rysowały na białych kartkach, które im dajemy, ale one wpatrują się w nie i nic nie robią. Dlaczego nie rysują? Bo nigdy nie zostały na własność białej, czystej kartki. Nie mają odwagi, żeby ją zamazać. Obiecujemy, że przywieziemy im więcej białych kartek i dopiero wtedy dzieci nieśmiało zabierają się do rysowania”.
Siadam na ziemi pod bananowcami i wołam do siebie dzieci. Pokazuję im pisma „International Wildlife” i „Ranger Rick” i wyjaśniam, co jest na zdjęciach. Nie wziąłem pod uwagę, że te dzieci nigdy nie widziały kolorowej fotografii. Gdy unoszę lśniącą rozkładówkę, ukazującą pasącą się na sawannie rodzinę słoni, dzieci krzyczą z przejęcia, zasłaniając rączkami otwarte usta. Pochylając się, ściśnięte w półkolu, chłoną każdy szczegół zdjęcia. Jeden chłopiec wyciąga palec i dotyka gładkiego papieru, jakby spodziewał się, że poczuje skórę słonia. Gardło mi się zaciska, łzy stają mi w oczach. Te dzieci nie wiedzą, że prawdziwe słonie chodzą cicho w lesie tuż za górami, a ich ojcowie od lat je zabijają. Pytam, kto z nich widział żywego słonia, lecz wszystkie kręcą głowami. A mieszkają osiem kilometrów od rezerwatu!”.
Choć przemierzając równiny zbieranina słoni może przypominać niegdysiejsze wielkie stada, nie dorównuje im. Słoniowe ciosy rosną przez całe życie zwierzęcia - podobnie jak ich mądrość. Większość dojrzałych samców i samic już nie żyje, a wraz z nim umarła wiedza, doświadczenie i wspomnienia słoniowej społeczności. Młodsze pokolenie kontynuuje dawne tradycje najlepiej jak umie, ale wygląda na to, że ich struktura społeczna zginęła wraz z tymi zastrzelonymi”.
Teraz rozumiemy dlaczego, dlaczego od ośmiu dni, odkąd wkroczyliśmy do parku, nie widzieliśmy ani jednego słonia. Stoimy na środku rzeźni, gdzie gangi kłusowników zabiły każde napotkane majestatyczne szare zwierzę. To Auschwitz dla słoni”.
Docieramy na równiny. Wyłaniamy się z lasu i widzimy ciągnącą się kilometrami sawannę we wszystkich możliwych odcieniach zieleni. Dziesiątki najróżniejszych gatunków trwa mienią się opalizującymi czerwieniami, zieleniami i żółcieniami. Jak ogromna akwarelowa abstrakcja pysznią się całą galerią kwiatostanów i kłosów z nasionami, które skłaniają się, wirują i kręcą piruety do choreografii wiatru. Wiatr i trawa to idealni partnerzy w tańcu”.
Powoli Ziemia zakrywała swoim cieniem twarz Księżyca, a Kalahari zapadała w mrok i ciszę. Po chwili w głuchym milczeniu rozległo się stukanie ciężkich kopyt. Trzy stateczne żyrafy, czarne sylwetki na tle ciemniejącego nieba, wpłynęły w nasze pole widzenia. Stanęły parę metrów od nas, skubiąc strąki akacji. Leżąc pod brzuchami żyraf, spowici jedwabistym półmrokiem, czuliśmy się, jakby pustynia wchłonęła nas w siebie”.
Co wieczór parkujemy pod drzewem, którego gałęzie są wystarczająco nisko, by zawiesić na nich moskitierę, wspinamy się na dach samochodu, zdejmujemy z niego krzesła i składany stół, a także podnośnik i zapasową oponę i rozkładamy maty, a na nich śpiwory. Hieny zdążyły mi już ukraść parę butów, więc większość rzeczy trzymamy zamknięte w samochodzie lub na jego dachu. Śpimy w otoczeniu butów, ubrań na zmianę, szczoteczek do zębów, ręczników, lewarków i łopat. Na przednim siedzeniu mamy lornetkę, książki i aparat fotograficzny, żeby nie przemoczyła ich rosa. Od czterech miesięcy żyjemy jak cyganie jeżdżąc po dzikich zakątkach Zimbabwe i Zambii, i bardzo już chcemy gdzieś osiąść na stałe”.
Powoli podchodzimy na brzeg rzeki. Po jakimś czasie Ocalony zbliża się do brzegu, oddalony zaledwie o dwadzieścia metrów, i staje dokładnie naprzeciwko nas. Podnosi trąbę i wdycha nasz zapach. To słoniowy odpowiednik uścisku dłoni - powitanie ponad niewidocznym podziałem, zaproszenie do świata natury. Ten zaszczyt zapadamy głęboko w serce”.
Przez kilka minut obserwuje nas oczami, które widziały zbyt wiele. Unosi trąbę w naszą stronę. Ale nie łudzimy się - to nie jest powitanie. Chodzi mu o owoce, których zapach czuje, nie o konakt z nami. Nie dziękuje nam, że tu jesteśmy, ani nie ma nam za złe, że nie ochranialiśmy go lepiej. Chce tylko jeść owoce, wędrować po górach i żyć z innymi słoniami. To niezbyt wygórowane marzenia - niezbyt trudne do spełnienia.