cytaty z książki "Tabula rasa. Spory o naturę ludzką"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Teoria Newtona, zgodnie z którą jeden zbiór praw rządzi ruchem wszystkich przedmiotów we wszechświecie, była pierwszym krokiem ku jednemu z największych osiągnięć ludzkiej myśli-jedności wszystkich nauk, którą biolog E. O. Wilson nazwał "konsiliencją". Po tym jak Newton zburzył mur między tym, co ziemskie, a tym, co niebieskie, runął kolejny, kiedyś równie solidny (a dziś tak samo zapomniany) mur między twórczą przeszłością a statyczna teraźniejszością.
Teoria, zgodnie z którą własne dzieci można kształtować jak glinę, narzuciła rodzicom nienaturalne, a czasem nawet okrutne metody wychowawcze. Zniekształciła wybory dokonywane przez matki próbujące pogodzić różne role życiowe i spotęgowała cierpienia rodziców, których dzieci nie spełniły pokładanych w nich nadziei.
Pisanie i czytanie nie polegają na przelewaniu naszego wewnętrznego monologu na papier albo na odtwarzaniu go przy użyciu mikrofonu. Łączą się raczej z nieustannym poszukiwaniem kompromisów między myślami, które staramy się przekazać, a dostępnymi środkami wyrazu, jakie oferuje nam język. Często szukamy słów po omacku, jesteśmy niezadowoleni z tego co napisaliśmy, bo nie udało nam się wyrazić tego, co chcieliśmy przekazać, albo - kiedy wszystkie kombinacje słów wydają się nietrafne- odkrywamy, że tak naprawdę nie wiemy o co nam chodzi.
Ogrom wiedzy zmagazynowanej w naszej pamięci z pewnością nie jest w niej przechowywany w postaci słów i zdań, za których pośrednictwem poznawaliśmy poszczególne fakty. Co przeczytałeś na poprzedniej stronie? Mam nadzieję, że potrafisz odpowiedzieć na to pytanie. A teraz spróbuj zapisać słowo w słowo to, co przeczytałeś. Prawdopodobnie nie jesteś w stanie przypomnieć sobie ani jednego zdania w jego dosłownym brzmieniu, a może nawet ani jednego zwrotu. Zapamiętałeś istotę tych akapitów - ich treść , znaczenie, czy też sens - ale nie sam język.
Dzieci nie muszą chodzić do szkoły, żeby nauczyć się poruszać, mówić, rozpoznawać przedmioty albo zapamiętywać cechy osobowości swoich przyjaciół, chociaż te zadania są znacznie trudniejsze od czytania, dodawanie czy zapamiętywanie dat historycznych. Muszą jednak chodzić do szkoły, żeby przyswoić sobie język pisany, arytmetykę i nauki ścisłe, bo te dziedziny wiedzy i umiejętności powstały zbyt niedawno, żeby w procesie ewolucji zdążyły się ukształtować jakiekolwiek związane z nimi ogólnogatunkowe zdolności.
Jakaś część ludzkiego umysłu musi być wrodzona - chociażby sam mechanizm odpowiedzialny za uczenie się. W umyśle musi być coś, co spostrzega świat fizycznych przedmiotów, a nie kalejdoskop migających punktów; coś, co wnioskuje o treści zdania, zamiast bezmyślnie je powtarzać; coś co interpretuje zachowania ludzi jako próby osiągnięcia pewnych celów, a nie jako trajektorie podrygujących rąk i nóg.
Pytania o to, czy ludzie są elastyczni, czy zaprogramowani, czy ich zachowania są uniwersalne, czy też różnią się w zależności od kultury, czy działania człowieka są wyuczone czy wrodzone, czy jesteśmy z natury dobrzy czy źli, okazują się po prostu błędnie sformułowane. Ludzie zachowują się w elastyczny sposób właśnie dlatego, że są zaprogramowani - ich umysły pełne są programów kombinatorycznych, które mogą wytwarzać nieograniczony wachlarz myśli i zachowań. Wszyscy ludzie mogą mieć dobre i złe motywy, ale nie wszyscy przekładają je na zachowania w taki sam sposób.
Przekonanie, że ludzkie gusty są plastycznymi preferencjami kulturowymi, skłoniło urbanistów do zlekceważenia naszego upodobania do ozdób, naturalnego światła i ludzkiej skali, zmuszając miliony ludzi do zamieszkania w szarych betonowych blokach. Romantyczna idea, że wszelkie zło jest wytworem społeczeństwa, doprowadziła do wypuszczenia na wolność niebezpiecznych psychopatów. Ponadto przekonanie, że ludzkość można przemodelować dzięki prowadzonym na wielką skalę projektom inżynierii społecznej, stało się przyczyną niektórych spośród najokrutniejszych zbrodni w historii naszego gatunku.
Większość współczesnych rodziców uważa, że los ich dzieci spoczywa w ich rękach. Chcą, żeby ich dzieci były lubiane i pewne siebie, żeby dostawały dobre stopnie i jak najdłużej się kształciły, żeby unikały narkotyków, alkoholu i papierosów, żeby nie wchodziły w konflikty z prawem, żeby osiągały sukcesy zawodowe. Cała rzesza specjalistów w dziedzinie wychowania dzieci udziela rodzicom porad.
Jeżeli którekolwiek działania rodziców wywierają na ich dzieci jakikolwiek systematyczny wpływ, to dzieci dorastające z tymi samymi rodzicami powinny być do siebie bardziej podobne niż dzieci wychowywane przez różnych rodziców. A jednak tak nie jest. Rodzeństwo dorastające w jednej rodzinie nie jest do siebie bardziej podobne niż rodzeństwo rozdzielone tuż po urodzeniu. Podobieństwo między rodzeństwem można w całości przypisać działaniu wspólnych genów. Żadna z tych różnic pomiędzy rodzicami i rodzinami nie wywiera więc trwałego wpływu na osobowość ich dzieci.
Nawet gdyby dziedziczenie rzeczywiście nie istniało, korelacja między rodzicami a dziećmi nie musiałaby wcale oznaczać, że to stosowane przez rodziców metody wychowawcze kształtują ich dzieci. Mogłaby oznaczać, że - przeciwnie - to dzieci wpływają na rodzicielskie praktyki wychowawcze. Każdy, kto ma więcej niż jedno dziecko, wie, że dzieci nie są jednakowymi bryłami surowca, które czekają bezwolnie, aż ktoś nada im kształt. Są małymi ludźmi, a każde rodzi się z określoną osobowością. Ludzie reagują na osobowość innych, nawet jeśli jedna z osób jest rodzicem, a druga dzieckiem.
Socjalizacja - czyli nabywanie norm i umiejętności niezbędnych do radzenia sobie w społeczeństwie - zachodzi w grupie rówieśniczej. Dzieci także mają swoje kultury, które wchłaniają pewne elementy kultury dorosłych, oraz tworzą swoje wartości i normy. Dzieci nie spędzają większości czasu na próbach coraz wierniejszego naśladowania dorosłych. Starają się być lepszymi dziećmi, które dobrze sobie radzą we własnej społeczności. Właśnie w tym tyglu kształtuje się nasza osobowość.
Żadna rzecz nie bierze się z niczego, zatem złożoność mózgu z pewnością także ma swoje źródło. Nie może ona wynikać wyłącznie z oddziaływań środowiska, bo mózg służy organizmom do osiągania pewnych celów, a środowisko nie ma o tych celach pojęcia.
Czy życie rzeczywiści stałoby się bezcelowe, gdyby śmierć mózgu oznaczała ostateczny koniec naszego istnienia? Przeciwnie, nic nie nadaje ludzkiemu życiu większego znaczenia niż przekonanie, że każda chwila świadomego istnienia jest bezcennym darem. Jak wielu bójek udało się uniknąć, ile przyjaźni ocalono, ilu godzin nie zmarnowano, ile wykonano serdecznych gestów dzięki temu, iż czasami przypominamy sobie, że "życie jest krótkie"?
Pływamy w kulturze, niemal w niej toniemy. Na czym więc opiera się całe to biadolenie o trudnych chwilach, kryzysie, upadku, zmierzchu i śmierci? Jak często powtarzają historycy sztuki, wszystkie rzekome grzechy współczesnej kultury - masowość, motywację zysku, wątki seksu i przemocy oraz przystosowywanie się do popularnych form (takich jak powieści w odcinkach, drukowane w gazetach) - można odnaleźć również u wybitnych artystów z poprzednich stuleci.
Dominujące dwudziestowieczne teorie sztuki elitarnej oraz krytyki sztuki wyrosły na gruncie wojowniczego zaprzeczania istnienia natury ludzkiej. Jednym z jego następstw jest brzydka, niezrozumiała, obraźliwa sztuka. Czy można się dziwić, że większość ludzi woli się trzymać od tego z daleka?
Kiedy spoglądamy wstecz na własne życie, zastanawiając się, jak dotarliśmy do punktu, w którym się właśnie znajdujemy, wszyscy możemy przypomnieć sobie rozwidlenia, na których mogliśmy wybrać zupełnie inną drogę życiową. Gdybym nie odebrał wtedy telefonu, gdybym zdążył na tamten samolot, gdybym tylko złapał piłkę... Życie przypomina grę w pinball - pędzimy przed siebie niczym bila w labiryncie wyboistych, wąskich korytarzy, obijając się i ocierając o ściany. Być może te owe kolizje (a także zderzenia, których uniknęliśmy o włos) wyjaśniają, dlaczego staliśmy się tym, kim jesteśmy.
Tak, to smutne, że nie istnieje przepis na wychowanie dziecka na szczęśliwego, odnoszącego sukcesy człowieka. Czy jednak rzeczywiście chcielibyśmy z góry określać wszystkie cechy naszych dzieci, rezygnując z zachwytu, jaki budzą w nas nieprzewidywalne talenty i nietypowe cechy, które każde dziecko przynosi ze sobą na świat?
Skłaniają nas one do postrzegania dzieci jako grudek modeliny, które należy kształtować, a nie jako partnerów w bliskim związku międzyludzkim. Nawet teoria, zgodnie z którą dzieci przystosowują się do grupy rówieśniczej, okazuje się mniej zaskakująca, kiedy dostrzegamy w nich podobne nam istoty ludzkie. [...] To przede wszystkim dzieci uważa się powszechnie za "czyste tablice", przez co zdarza się nam zapominać, że są one przede wszystkim ludźmi.
Wbrew temu, co sugerują krytycy biologicznych i środowiskowych teorii przyczyn zachowań, wyjaśnienie jakiegoś zachowania nie jest równoznaczne ze zwolnieniem sprawcy z odpowiedzialności.
Język jest wspaniałą zdolnością, którą wykorzystujemy do przekazywania myśli z jednej głowy do drugiej i którą możemy na różne sposoby dostosowywać do własnych potrzeb, aby łatwiej wyrażać myśli. Nie jest jednak tożsamy z myśleniem. Nie jest też jedyną rzeczą, która odróżnia ludzi od innych zwierząt, podstawą wszelkiej kultury ani czymś co wyznacza nieprzekraczalne granice naszego świata i naszej wyobraźni.
Drugie nieporozumienie wiąże się z przekonaniem, że wnioski dotyczące zysków i strat oznaczają, iż ludzie są makiawelicznymi cynikami, którzy chłodno obliczają genetyczne korzyści płynące z przyjaźni czy małżeństwa. Zamartwiając się tym obrazem albo uznając go za odpychający, mylimy przyczyny bliższe z dalszymi. Ludzie nie przejmują się genami- obchodzi ich szczęście, miłość, władza, szacunek oraz inne namiętności. rachunek zysków i strat jest metaforą opisującą selekcję genów na przestrzeni tysięcy lat, a nie dosłownym opisem procesów zachodzących tu i teraz w ludzkim mózgu.
Samooszukiwanie się jest jednym z powodów, z jakich nasz zmysł moralny może czasami - paradoksalnie - przynosić więcej szkody niż pożytku.
Pogląd, że dusza wstępuje w ludzkie ciało w momencie zapłodnienia, nie tylko nie przystaje do współczesnej wiedzy biologicznej, ale także nie pociąga za sobą przypisywanych mu korzyści moralnych. Wynika też z niego, że należy ograniczyć badania nad leczeniem raka i chorób układu krążenia na rzecz badań nad zapobieganiem samoistnym poronieniom ogromnej liczby mikroskopijnych embrionów. Ów pogląd przeczy też naszej podstawowej intuicji moralnej, zgodnie z którą inni ludzie zasługują na względy moralne z powodu swych uczuć.
To samo dotyczy naszych uczuć do rodziny i przyjaciół - ich bogactwo i intensywność świadczą o wielkiej wartości i kruchości tych więzów w życiu człowieka. Krótko mówiąc, gdybyśmy byli całkowicie wolni od cierpienia, nie żylibyśmy w harmonijnej rozkoszy, lecz zostalibyśmy pozbawieni jakiejkolwiek świadomości.
Gdyby tylko jeden człowiek na świecie przycisnął do ziemi przerażoną i wrzeszczącą dziewczynkę, odciął jej genitalia brudnym ostrzem i zszył ją [...] zadawalibyśmy sobie tylko jedno pytanie: jak surowo należy ukarać taką osobę i czy śmierć byłaby wystarczającą karą? Kiedy jednak robią to miliony ludzi, potworność tego czynu nie zostaje wcale milionkrotnie spotęgowana, ale owa zbrodnia staje się nagle częścią "kultury".
Najbardziej agresywnym etapem rozwoju wcale nie jest dorastanie, ale okres poniemowlęcy - niemal połowa chłopców, którzy ukończyli właśnie dwa lata, i nieco mniejszy odsetek dziewczynek w tym wieku bije, gryzie i kopie. jak zauważył autor tego badania, "małe dzieci nie zabijają się, ponieważ nie mają dostępu do noży czy pistoletów. Przez ostatnich 30 lat próbowaliśmy sobie odpowiedzieć na pytanie, w jaki sposób dzieci uczą się agresji. Jest to jednak niewłaściwie postawione pytanie. Powinniśmy raczej dociekać, w jaki sposób uczą się od niej powstrzymywać".
Pod jeszcze innymi względami Clarke i Kubrick okazali się strasznie zapóźnieni. W ich wizji roku 2001 ludzie używali maszyn do pisania - twórcy nie przewidzieli powstania edytorów tekstu i laptopów. Wreszcie, w ich wyobrażeniu nowego tysiąclecia amerykańskie kobiety nadal pełniły funkcje "pomocnicze" - były sekretarkami, recepcjonistkami i stewardessami.
Fakt, że ci dwaj wizjonerzy nie przewidzieli rewolucyjnych zmian w statusie kobiet, świadczy o tym, jak szybko mogą się zmieniać relacje społeczne. Toczący się właśnie proces wyzwolenia kobiet po tysiącach lat ucisku jest jednym z najwspanialszych osiągnięć moralnych naszego gatunku.
Nie ma żadnej sprzeczności między zasadami feminizmu a przypuszczeniem, że mężczyźni i kobiety nie są jednakowi pod względem psychicznym. Powtórzmy: równość nie jest empirycznym twierdzeniem o jednakowości wszystkich grup ludzi. Jest zasadą moralną, zgodnie z którą jednostek nie można oceniać ani ograniczać na podstawie średnich właściwości grup, do jakich należą. Żadna z odkrytych dotąd różnic między płciami ni odnosi się do porównań między każdym mężczyzną a każdą kobietą na świecie, toteż uogólnienia dotyczące płci będą zawsze nieprawdziwe w stosunku do wielu jednostek.
Jednak doktryna czystej tablicy miała i ma swoją ciemną stronę. Zaprzeczając istnieniu natury ludzkiej, pozostawiła pustkę, którą wypełniły ochoczo reżimy totalitarne. Wypacza kształcenie, wychowanie dzieci i sztukę. Jej naturalne następstwo - doktryna szlachetnego dzikusa - sprzyja odczuwaniu pogardy dla zasad demokracji oraz "rządu prawa, a nie ludzi".