Donato Carrisi o „Domu bez wspomnień”: Lęki są już w nas. Ja jedynie wyciągam je z serc czytelników

Anna Sierant Anna Sierant
24.04.2023

Patronat Lubimyczytać „Dom bez wspomnień” to najnowszy thriller psychologiczny włoskiego mistrza tego gatunku, Donato Carrisiego. Z autorem rozmawiamy m.in. o sile dziecięcych bohaterów, o tym, czy sam pisze książki, których bałby się czytać, a także o filmach, które sam tworzy na podstawie własnych powieści. Zapraszamy do lektury artykułu!

Donato Carrisi o „Domu bez wspomnień”: Lęki są już w nas. Ja jedynie wyciągam je z serc czytelników Materiały Wydawnictwa Albatros

[Opis – Wydawnictwo Albatros] W lesie w Piekielnej Dolinie odnaleziony zostaje mały chłopiec. Wszyscy stracili już nadzieję, że kiedykolwiek zobaczą go żywego. Tymczasem dwunastoletni Nico, z wyjątkiem tego, że nic nie pamięta, ma się zdumiewająco dobrze. Ktoś ewidentnie o niego zadbał, nakarmił go i ubrał. Nie wiadomo jednak kto, bo Nico uparcie milczy. Jego umysł wydaje się nieprzenikniony. Chłopiec tylko pozornie wrócił, tak naprawdę jest gdzieś daleko, w jakimś ciemnym mrocznym miejscu.

Jedyną osobą, która może do niego dotrzeć i rozwiązać zagadkę jego zaginięcia i tajemniczego pojawienia się, jest Pietro Gerber, najbardziej ceniony hipnotyzer we Florencji. Jego zadaniem będzie przeniknięcie do umysłu dziecka i poznanie jego historii. I choć wydaje sie to niemal niemożliwe, Pietro odnosi sukces.

Jako wybitny specjalista, hipnotyzer szybko identyfikuje wyzwalacz – bodziec zewnętrzny: gest, kombinację słów – który wywołuje reakcję Nico. Ale kiedy chłopiec zaczyna opowiadać swoją historię, Gerber zdaje sobie sprawę, że właśnie otworzył na oścież drzwi do dawno zapomnianego pokoju.

To oczywiste, że nie ma wiele czasu na uratowanie Nico. Wkrótce obaj mogą zostać uwięzieni w ciemnym lesie, w którym rządzą reguły magii i iluzji; który cały jest śmiertelnie niebezpieczną prestidigatorską sztuczką... Bo głos, który Pietro Gerber słyszy podczas seansu hipnozy, jest głosem chłopca, ale historia, opowiadana przez Nico, nie jest jego własną historią.

Donato Carrisi - wywiad dla Lubimyczytać

Anna Sierant: W „Domu bez wspomnień”, podobnie jak w „Jestem otchłanią”, przedstawia pan historie dzieci, które doznały krzywdy: fizycznej, emocjonalnej. Pisze pan również o dzieciach, których dorośli nie słuchają, nie wierzą im właśnie dlatego, że są dziećmi. Czy jako dorośli – rodzice bądź opiekunowie – powinniśmy być szczególnie wrażliwi na potrzeby najmłodszych, bo te pierwsze lata życia będą potem miały ogromny wpływ na przyszłość tego małego jeszcze człowieka?

Donato Carrisi: Dzieci wiedzą rzeczy, o których my, dorośli, zapomnieliśmy. Nieprzypadkowo ich pamięć zaczyna się kształtować po pierwszych trzech latach życia. Jestem przekonany, że posiadają one wiedzę przodków, ponieważ zachowują coś w rodzaju pępowiny, która wciąż łączy je z ciemnym światem, z którego wszyscy pochodzimy i który u schyłku życia jest nam przeznaczony. Właśnie z powodu tego szczególnego talentu dzieci są bardzo wrażliwe i cenne. A historia opowiadana z punktu widzenia dziecka jest o wiele bardziej fascynująca.

Czy pana zdaniem można podjąć się odpowiedzi na pytanie: czy człowiek jest z natury raczej dobry, czy raczej zły? I jaki wpływ na tę ludzką moralność ma właśnie wspomniane wcześniej wychowanie, dorastanie w otoczeniu kochających lub przeciwnie – niekochających ludzi?

Różnica między dobrem a złem polega na tym, że tylko to drugie można udowodnić lub wykazać, ponieważ pozostawia oczywiste ślady. Wystarczy pomyśleć na przykład o miejscu zbrodni. Dobro może być jedynie poświadczone. Ale kto stwierdzi, że dobry uczynek nie jest związany z osobistą potrzebą samozadowolenia lub próżności?

Pietro Gerber, bohater „Domu bez wspomnień”, to psycholog, „usypiacz dzieci”, który aby pomóc 12-letniemu Nico, stosuje praktyki hipnotyczne, które rzeczywiście są w psychologii stosowane. W jaki sposób przygotowywał się pan do ich opisania, jak przebiegał research?

Sam poddałem się sesji hipnozy. Było to piękne wiosenne popołudnie, a za oknem świeciło słońce. Przez cały czas miałem zamknięte oczy i wydawało mi się, że to nie działa. Chciałem, żeby sesja się już zakończyła, bo byłem całkowicie przytomny i świadomy – albo tak przynajmniej mi się wydawało. Kiedy po pół godzinie hipnotyzer kazał mi ponownie otworzyć oczy, za oknem było ciemno. Nie minęło trzydzieści minut, a trzy godziny. A ja tego nie zauważyłem.

To właśnie wtedy zrozumiałem, że hipnoza nie powoduje utraty świadomości, a wręcz przeciwnie – wzmacnia samoświadomość, sprawiając, że odrywamy się od otaczającego nas świata.

Fragmenty, w których Nico wyjawia Gerberowi kolejne elementy swojej historii, były dla mnie szczególnie trudne do przeczytania, dlatego najpierw szybko rzucałam okiem na cały rozdział, a potem, gdy wiedziałam mniej więcej, co się wydarzy, mogłam czytać z tylko trochę większym spokojem. W rzeczywistości, którą opisywał pan słowami Nico, pozornie niewiele się działo, jednak ta atmosfera była pełna napięcia, strachu, tlącego się w powietrzu zła. Pisze pan w taki sposób, który i u pana wywołałby strach? Thriller psychologiczny może być bardziej przerażający niż krwawy kryminał?

Nie potrzeba krwi ani przemocy, by stworzyć napięcie. Lęki są już w nas. Jedyne, co robię, to wyciągam je z serc czytelników i widzów.

Chciałabym również zapytać o miejsce akcji – we współczesnej literaturze Florencja jest często tłem albo dla romansów, albo dla powieści historycznych, rzadziej sensacyjnych. Pan przedstawił (nie tylko) w „Domu bez wspomnień” mniej znane – mroczne, deszczowe, a przede wszystkim odsiane z turystów oblicze stolicy Toskanii. Wielowiekowe mury miasta okazały się dobrym tłem akcji thrillera psychologicznego?

Florencja to miasto pełne tajemnic, które potrafi zmieniać się znienacka. Doskonale nadawało się jako sceneria dla thrillera psychologicznego. Wiele osób mówi mi, że po przeczytaniu moich książek nie potrafi już spojrzeć na to miasto w taki sam sposób jak wcześniej.

Choć Gerber pomaga swoim pacjentom otworzyć drzwi do tych zakamarków psychiki, do których dotrzeć im najtrudniej, choć tłumaczy im, jak bardzo ważne jest to, by pewnych spraw nie zostawiać nierozwiązanych, to sam nie potrafi uporządkować swojej relacji z ojcem, nawet po jego śmierci. Żeby być terapeutą skutecznym, nie trzeba być człowiekiem (prawie) idealnym?

Nigdy nie poznałem doskonałych istot ludzkich. Gdybyśmy nimi byli, zaprzeczyłoby to naszej ludzkiej naturze. Dobry terapeuta to taki, który zna i akceptuje własne niedoskonałości.

W jednym z wywiadów wspomniał pan, że inspiracją do pewnych fragmentów niewydanej jeszcze w Polsce książki „La casa delle luci” była zabawkowa żyrafa z pokoju pańskiego syna, „Dom głosów” zainspirowała historia opowiedziana panu przez koleżankę z dzieciństwa. Czy „Dom bez wspomnień” jest w jakikolwiek sposób inspirowany prawdziwą historią?

Inspiracja do moich opowiadań zawsze wynika z osobistych doświadczeń. Gdyby tak nie było, nie potrafiłbym nawiązać empatycznego kontaktu z moimi czytelnikami. Pozostałyby tylko zimne, odległe i bezduszne opowieści.

Krótko po premierze „Domu bez wspomnień” w polskich kinach ukaże się filmowa wersja „Jestem otchłanią” – trzecia już ekranizacja własnej powieści, nad którą pan pracował. Czy pisząc książki, ma pan już w głowie poszczególne sceny filmu? A może najpierw powstaje scenariusz, potem książka, następnie film?

Scenariusz pojawia się przed powieścią. Z drugiej strony piszę obrazami. Wielu czytelników często mówi mi, że czytanie mojej książki jest jak oglądanie filmu.

W naszym serwisie mamy cykl „Najpierw książka, później film”, zachęcający do tego, by po lekturze książki obejrzeć jej ekranizację/adaptację. Przyznam, że w przypadku „Jestem otchłanią” najpierw obejrzałam (przedpremierowo) film. Już pierwsza scena wbiła mnie w fotel – czy była jedną z najtrudniejszych do nakręcenia? Jak udało się nakręcić tak trudną scenę z udziałem dziecięcego aktora?

To prawda, że kręcenie tej sceny było trudne, ale bardziej dla nas – dorosłych z ekipy. Dziecko natomiast niczego nie zauważyło. Dla niego to była zabawa. Basen, w którym pływało, zawierał barwniki spożywcze i smakował jak czekolada. Woda była też podgrzewana. Ponadto pomiędzy kolejnymi ujęciami wszyscy z nim żartowaliśmy. Jednak wszystko to znika, kiedy patrzy się na obrazy na ekranie. Te pierwsze trzy i pół minuty filmu, bez muzyki i z kamerą właściwie bez przerwy zanurzoną w wodzie, są wstrząsające… A co najmniej tak przejmujące jak zakończenie filmu.

Przeczytaj fragment książki „Dom bez wspomnień”:

Książka „Dom bez wspomnień” jest dostępna w sprzedaży.

--

Artykuł sponsorowany, który powstał przy współpracy z wydawnictwem.

 


komentarze [3]

Sortuj:
więcej
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
Gocha  - awatar
Gocha 25.04.2023 17:56
Czytelniczka

Książka dobra, tylko zakończenie sugeruje, że będzie jeszcze ciąg dalszy. 

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
helena stachurska - awatar
helena 25.04.2023 12:37
Czytelnik

nieźle się czyta po zamieszczonym fragmencie, chyba skuszę się na całość, gdyż gatunek literacki mi odpowiada oraz autor ma lekkie pióro.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Anna Sierant - awatar
Anna Sierant 24.04.2023 16:00
Redaktor

Zapraszam do dyskusji.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post