Zero do kółka

Okładka książki Zero do kółka Stefan Wiechecki
Okładka książki Zero do kółka
Stefan Wiechecki Wydawnictwo: Sport i Turystyka Seria: Reportaże - Wspomnienia - Opowiadania satyra
155 str. 2 godz. 35 min.
Kategoria:
satyra
Seria:
Reportaże - Wspomnienia - Opowiadania
Wydawnictwo:
Sport i Turystyka
Data wydania:
1956-07-01
Data 1. wyd. pol.:
1956-07-01
Liczba stron:
155
Czas czytania
2 godz. 35 min.
Język:
polski
Tagi:
Wiech
Średnia ocen

6,8 6,8 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
6,8 / 10
35 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
1264
338

Na półkach: , , , , ,

Po lekturze tych krajoznawczo - sportowych felietonów nie można się nie uśmiechnąć. Tym razem moim ulubionym słowem zostało, pojawiające się raz po raz - uskuteczniać.
Jakże ono świetnie komponuje się ze świątecznymi przygotowaniami, gdy tyle rzeczy wymaga uskuteczniania. Ja już od kilku dni, „leguralnie” coś uskuteczniam.
😉
Polecam na poprawę humoru.

Po lekturze tych krajoznawczo - sportowych felietonów nie można się nie uśmiechnąć. Tym razem moim ulubionym słowem zostało, pojawiające się raz po raz - uskuteczniać.
Jakże ono świetnie komponuje się ze świątecznymi przygotowaniami, gdy tyle rzeczy wymaga uskuteczniania. Ja już od kilku dni, „leguralnie” coś uskuteczniam.
😉
Polecam na poprawę humoru.

Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

avatar
822
780

Na półkach: , , , , ,

Julian Tuwim Wiecha nazywał "Homerem warszawskiej ulicy i warszawskiego języka", dialekt łączył z różnych ulic i dzielnic. Kwiecista mowa, melodyjna wymowa, akcentowanie, żargon, dzisiaj wciąż używamy za Wiechem wyrazy np. kanar, starówka, które w naszej mowie potocznej świetnie się przyjęły.
Felietony stanowią majstersztyk obserwacyjny, który w mozaikowej, kameralnej, krótkiej formie odzwierciedlił życie i obyczaje ówczesnej Warszawy i jej mieszkańców. Doskonała obserwacja warunków społeczno - polityczno - ekonomiczno warszawiaków i znajomość psychiki i charakterów , świetnie zarysowane postaci, autor sięga za tematy codziennego dnia, szara egzystencja i siermiężny socrealizm wydają się barwnym okresem, umiejętność radzenia sobie z rzeczywistością, niedogodnościami i ludzką ciemnotą a zarazem mądrość ludową, głupotą i brakiem empatii do drugiego człowieka, elastyczność i dopasowanie do warunków, niczym kameleony.
Korowód postaci Teodor Piecyk, małżeństwo Szponderskich, pan Krówka, szwagier Feluś Piekutoszczak i wiele innych osobliwych przypadków, do tego fantastyczne rysunki, które oddają klimat książki i środowiska autorstwa Edwarda Ałaszewskiego.
Czyta się cudownie te felietony, ale trzeba posłuchać Zbigniewa Buczkowskiego, który uczynił z tego perełkę własną interpretacją.

"...Duch sportowy promieniuje z gmachów instytutu na bielański lasek, budząc tężyznę fizyczną i lekkoatletyczną ambicję, nie tylko u młodzieży, ale wśród panów w średnim wieku i korpulentnych małych kobietek.
- Pani Szponderska, skakaj pani przeze mnie na wylot z rozpędu! - woła jakiś wesoły blondyn w kamizelce i czerwonych skarpetkach, ofiarnie ustawiając się o kilka kroków w pozycji do znanej gry sportowej w "kozła".
Pani Szponderska po krótkim namyśle, płoniąc się nieco, zagarnia spódnicę i krzyknąwszy delikatnie z gracją przefruwa nad żywą przeszkodą, poczem lekko opada na zieloną ruń.
- O rany! - woła usłużny blondyn, chwytając się za głowę. - W łeb żeś mnie pani zadrasła gorsetem, czy inszą jakąś szczegółą damskiego umeblowania.
- No, to trzeba było głowę schować, panie Wężyk.
- Gdzie? pod pachę ?
- Rzecz obojętna, nawet do kieszeni. Z tą chwilą, kiedy zapraszasz pan kobietę do zabawy, musisz pan obliczać, że płeć piękna fiszbiny w pasie i żelazne okucia przy podwiązkach posiada i zawsze możesz pan mieć mordę ostrem kantem rozorane. Zresztą nic się panu nie stało, kompres pod ceratkę sobie pan na noc założysz i jutro znaku nie będzie - wtrąca się mąż pani Szponderskiej.
Ale pan Wężyk jest nieubłagany i żąda satysfakcji w postaci rewanżu, polegającego na tym, że on teraz przeskoczy przez panią Szponderską. Mąż czuje się nieco urażony tą propozycją, ale w końcu wyraża swą zgodę. Pani Szponderska przykuca na trawie, a poszkodowany sportowiec wykonywa skok zemsty. Nie zadawala się jednak jednym razem. Powtarza trudne ćwiczenie coś sześciokrotnie, wreszcie pan Szponderski ma tego dość.
- Panie Wężyk, co jest do cholery? Nałogowiec pan jesteś, czy jak? Chcesz pan, żeby mnie kobieta za garbatą się została. Trzepak sobie pan kup, albo magistracki śmietnik na kółkach i skacz pan przez niego tam i nazad. Wstań Walercia, bo cię krzyż rozboli i będę ci go musiał w nocy żywokostem nacierać...
Mimo tych drobnych przeszkód, sportowy przykład działa i wkrótce cały lasek bielański skacze przez żywe płotki...W ogniu tych prób powstają nowe talenty, nowe sławy lekkoatletyczne..." str.23/24

"...- Czy pan dawno grywa?
- Kto?
- No, pan.
- W co? W zachcyka? A masz pan "obrazki"?
- Ależ nie, ja mówię o tenisie.
- o kiem?
- No...bo widzę, że pan rakietę kupuje.
- A kupuję, owszem, ale nie gram...Uważasz pan trzepaczek nie ma...Trzcine się dorobi i będzie instrument jak ta lala. Żona mnie powiedziała, żebym nie wracał bez trzepaczki, a w Pedetach nieobecne.
- A ci państwo to tenisiści?
- Nie, handlujący - znaczy się, inicjatywa...kupują co leci, rakieta taki sam artykuł jak flanela.
Czar prysnął. Widząc, że nie mam przed sobą wzruszających wyznawców białego sportu, tylko brać handlową, przerażony, że nie kupię rakiety, zacząłem się nieco przepychać ku przodowi.
Ale zwarty team tenisowy murem odgrodził mnie od lady.
- Panie, gdzie się pan pchasz, wolnego, co jest?
- Rakietę chce kupić.
- Mało z tem, każden chce kupić.
- No tak, ale państwo nie grają.
- Ale chcemy się nauczyć. Mamy życzenie za sportowców się zostać.
- Co pan myślisz, że panu tylko wolno piłki w siatkie zasuwać.
- Patrzcie go, jaki ważny!
- Hrabia!
- Hrabia Monte Christo!
Wycofałem się śpiesznie, zrezygnowałem z rakiety i kupiłem w Pedecie trzepaczkę. Właśnie nadeszły..." str. 26/27

"...W niedzielę rano mówi do mnie Gienia:
- Zbieraj się, Walerek, jedziemy na Bielany.
- Co proszę?
-No, na Bielany jedziem.
- Że jak?
- Co ty głuchy jesteś, ile razy ci mam powtarzać: na Bielany jedziem.
- Gieniuchna, może ty gorączkie sobie zmierzyć?
- Po co, na co?
- Bo chyba musisz być niezdrowa?
- Dlaczego?
- A rzuć na okiem na kalendarz, jaki miesiąc mamy?
- Luty, no to co?
- Jak to, co? To ty w lutem na Bielany chcesz jechać, chyba ci się coś pomyliło. Obrus na śnieg rozłożysz i zastawę stołową? Przecież nie tylko zakąski rozmoczysz, ale sobie pierwszą krzyżową przeziębisz i kokluszu dostaniesz. Zielone Świątki w zimie chcesz urządzać? Poleż sobie lepiej na tapczanie.
- Nie wygłupiaj się, na narty pojedziem - mówi na małżonka.
- Gieniuchna, ja idę po doktora. Widzę, że z tobą coraz gorzej. Jak to, ty chcesz na narty z bielańskiej góry zapychać, za Marusarzowe chcesz się zostać?
- To nie ja. Ty za Marusarza się zostaniesz, bo to ty będziesz sie uczył jeździć.
- Jak to ja?
- A tak, że ty. Nie chce mieć dłużej męża lebiegi, co na wczasach w Zakopanem tylko przez okno potrafi wyglądać i wstyd mnie przed całem wczasowem domem robi. Pożyczyłam nart od młodego Smolińszczaka i dzisiaj zaczniesz się obuczać. Musisz być narciarzem.
- Gieniuchna, to może ja zacznę od suchej zaprawy?
- co to znaczy?
- Na początek podłogi ci zafroteruję, najdroższa. Gdzie są szczotki?
- Dosyć tego, bierz narty, a ja tymczasem koszyk z wałówką przyszykuję - nadmienia Gieniuchna i bierze się za żywność.
Poszliśmy na przystanek, patrzeć, leci "piętnastka".
- Wsiadaj! - woła Gienia.
- No dobrze, Gieniuchna, ale patrz, co się dzieje, jakie winogrono pasażerów wisi, jak my wsiądziem?
- Musiałem wsiąść, ja pierwsza lecę z koszykiem, a ty za mną z nartami skacz!
- Ja oczy ludziom powyjmuję temi cholernymi nartami.
- Skacz, mówię ci..." str. 96/97

Julian Tuwim Wiecha nazywał "Homerem warszawskiej ulicy i warszawskiego języka", dialekt łączył z różnych ulic i dzielnic. Kwiecista mowa, melodyjna wymowa, akcentowanie, żargon, dzisiaj wciąż używamy za Wiechem wyrazy np. kanar, starówka, które w naszej mowie potocznej świetnie się przyjęły.
Felietony stanowią majstersztyk obserwacyjny, który w mozaikowej, kameralnej,...

więcejOznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

avatar
4668
3436

Na półkach: , , ,

Proza Wiecha najlepiej smakuje mi "na głos", więc kolejny raz sięgnęłam po audiobooka w rewelacyjnym wykonaniu Zbigniewa Buczkowskiego.

W "Zero do kółka" mamy felietony i teksty zbliżone do opowiadań.
Spotykamy tu bohaterów znanych z innych książek Stefana Wiecheckiego. To m.in. panowie Piecyk, Wątróbka i Krówka oraz Gienia, czyli słynna małżonka narratora. Są też inne postacie, wśród których nie brak różnej maści dziwaków, warszawiaków-cwaniaków i dynamicznych kobiet z piekła rodem.

Wszystko kręci się wokół tematyki sportowej i turystycznej. Jak na Wiecha przystało, nieraz na bazie jednego incydentu autor buduje pasjonującą opowieść, pełną humoru, satyry, groteski i rozbrajającego absurdu.
Najbardziej rozbawiły mnie teksty, w których rozłożysta Gienia i jej mikry mąż postanawiają zacząć uprawiać jakiś sport. Jazda na nartach w Zakopanem, wcześniejsza podróż przepełnionym pociągiem czy przygotowania do skoków na spadochronie to opowieści, które odsłuchałam sobie nawet dwa razy:)

W "Zero do kółka" Wiech nie stroni od kąśliwego języka, ostrych ripost i puent, które i bawią, i nieraz dają do myślenia.

To idealna lektura na poprawienie humoru - w moim przypadku spełniła zadanie w sposób wzorowy:)

Proza Wiecha najlepiej smakuje mi "na głos", więc kolejny raz sięgnęłam po audiobooka w rewelacyjnym wykonaniu Zbigniewa Buczkowskiego.

W "Zero do kółka" mamy felietony i teksty zbliżone do opowiadań.
Spotykamy tu bohaterów znanych z innych książek Stefana Wiecheckiego. To m.in. panowie Piecyk, Wątróbka i Krówka oraz Gienia, czyli słynna małżonka narratora. Są też inne...

więcejOznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

avatar
2268
2203

Na półkach: ,

Stefan Wiechecki w swoim stylu usiłuje bawić czytelników opowiadaniami sportowo-turystycznymi. Można przeczytać i nawet się nieraz uśmiechnąć.

Stefan Wiechecki w swoim stylu usiłuje bawić czytelników opowiadaniami sportowo-turystycznymi. Można przeczytać i nawet się nieraz uśmiechnąć.

Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

avatar
775
521

Na półkach: ,

Kronika obyczajowości lat pięćdziesiątych z humorem, który przez te pół wieku wcale się nie zestarzał. Słuchałem audiobooka czytanego przez Zbigniewa Buczkowskiego. Nie wyobrażam sobie, aby dało się to zinterpretować lepiej.

Kronika obyczajowości lat pięćdziesiątych z humorem, który przez te pół wieku wcale się nie zestarzał. Słuchałem audiobooka czytanego przez Zbigniewa Buczkowskiego. Nie wyobrażam sobie, aby dało się to zinterpretować lepiej.

Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Przeczytane
    43
  • Posiadam
    17
  • Chcę przeczytać
    15
  • Audiobooki
    3
  • Ulubione
    3
  • 2019
    3
  • Literatura polska
    2
  • 2023
    1
  • Zbiór felietonów sportowych i turystycznych
    1
  • LITERATURA POLSKA
    1

Cytaty

Bądź pierwszy

Dodaj cytat z książki Zero do kółka


Podobne książki

Przeczytaj także