Rozbitek. Siedemdziesiąt sześć dni samotnie na morzu

Okładka książki Rozbitek. Siedemdziesiąt sześć dni samotnie na morzu Steven Callahan
Okładka książki Rozbitek. Siedemdziesiąt sześć dni samotnie na morzu
Steven Callahan Wydawnictwo: Bezdroża Seria: Szlaki ludzi ciekawych reportaż
224 str. 3 godz. 44 min.
Kategoria:
reportaż
Seria:
Szlaki ludzi ciekawych
Tytuł oryginału:
Adrift. Seventy-Six Days Lost at Sea
Wydawnictwo:
Bezdroża
Data wydania:
2011-11-01
Data 1. wyd. pol.:
2011-11-01
Liczba stron:
224
Czas czytania
3 godz. 44 min.
Język:
polski
ISBN:
9788324636914
Tłumacz:
Monika Szyszłowska, Agata Szczygieł
Tagi:
Rozbitek Morze Katastrofa
Średnia ocen

7,4 7,4 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
7,4 / 10
42 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
406
48

Na półkach: , ,

"Rozbitka" śmiało można nazwać dziennikiem jachtowym, choć bardziej jest to "dziennik tratwowy", gdzie autor szczegółowo opisuje i analizuje kolejne przeszkody i małe sukcesy na drodze do przetrwania walki z żywiołem w postaci oceanu. Sam żegluję i choć nie byłem i nie chciałbym być w takiej sytuacji, to wiem, że z wodą nie ma żartów. Silna wola i na pewno dużo szczęścia miało wpływ na ostateczne uratowanie się rozbitka.

"Rozbitka" śmiało można nazwać dziennikiem jachtowym, choć bardziej jest to "dziennik tratwowy", gdzie autor szczegółowo opisuje i analizuje kolejne przeszkody i małe sukcesy na drodze do przetrwania walki z żywiołem w postaci oceanu. Sam żegluję i choć nie byłem i nie chciałbym być w takiej sytuacji, to wiem, że z wodą nie ma żartów. Silna wola i na pewno dużo szczęścia...

więcejOznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

avatar
642
545

Na półkach: , ,

Powieści marynistycznych nie czytuję praktycznie wcale. Po tę książkę sięgnęłam z czystej ciekawości, jak można poradzić sobie w niezwykle trudnej sytuacji(1800 mil od najbliższego skrawka lądu, w gumowej tratwie o średnicy ok. 1,5m, samotnie) i z podziwu dla woli życia, jaką musiał się wykazać Callahan dryfując w swojej łupince. Po przeczytaniu kilku stron odłożyłam jednak powieść na półkę – bardzo drobniutki druk i nudnawy początek sprawił, że uznałam, iż za nic w świecie nie przebrnę przez ponad 200 stron.
Po jakimś czasie zawzięłam się w sobie i postanowiłam, że jednak przebrnę przez książkę. Nie przebrnęłam. Przeszłam przez nią jak błyskawica. Pochłonęłam jednym tchem. Po kilkunastu stronach okazało się, że można poruszająco, sugestywnie, wciągająco pisać o samotnym, traumatycznym rejsie „Gumową Kaczuszką”, że przeżycia autora to cała gama ludzkich uczuć: strach, ból, nadzieja i wyczerpanie, a sama książka tak naprawdę nie jest historią rozbitka, ale niezwykłym świadectwem woli życia.

Powieści marynistycznych nie czytuję praktycznie wcale. Po tę książkę sięgnęłam z czystej ciekawości, jak można poradzić sobie w niezwykle trudnej sytuacji(1800 mil od najbliższego skrawka lądu, w gumowej tratwie o średnicy ok. 1,5m, samotnie) i z podziwu dla woli życia, jaką musiał się wykazać Callahan dryfując w swojej łupince. Po przeczytaniu kilku stron odłożyłam jednak...

więcejOznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

avatar
269
268

Na półkach:

Po książki podróżnicze nie sięgam zbyt często. Wolę, żeby powieść zaniosła mnie w nieistniejący świat i opowiedziała o wydarzeniach, które nie miały miejsca. Mimo to z chęcią zaczęłam czytać „Rozbitka”.

Raz – nie wiadomo dlaczego, czuję sympatię do morza; dwa – ciekawiło mnie ogromnie, jak autor poradził sobie z historią opowiadającą o tym, co robił sam na tratwie przez całe 76 dni, w książce zawierającej 222 strony. Wszak na morzu jest tak, że niewiele jest do podziwiania, bo wszędzie jest… właśnie, morze.

Steven Callahan jest architektem statków, żeglarzem, człowiekiem, który kocha oceany. Zaplanował i zbudował „Napoleona Solo”, łódź niezbyt wielką, aby na niej popłynąć do Europy (co się udało bez większych przygód),a następnie bierze udział w regatach, z których odpada już po kilku dniach.

Byłam ogromnie zdziwiona. Strona nr 10, a on kończy swoją przygodę w ściganiu się łodzi. Co teraz? Przecież jest na morzu. Co tam może się dziać ciekawego przez tyle stron/dni? Czyżby autor chciał nas zasypywać wspomnieniami z lądu? Może będzie zastanawiał się, co zrobił źle i rozpaczał przez cały czas? Nic bardziej mylnego. Całe szczęście.

Okazuje się, że „Rozbitek. Siedemdziesiąt sześć dni na morzu” jest niezwykle wciągającą powieścią o przetrwaniu, o ciągłej walce z żywiołem, ze zmęczeniem. Mało tam marudzenia o przeszłości, za to dużo chęci przetrwania. Poznajemy szczegóły nieustannej walki, aż do ostatków sił. „Rozbitek” jest relacją bardzo spójną, choć pełną emocji. Obserwujemy, jak po rozbiciu się „Napoleona Solo” bohater przebywa wiele kilometrów,na pneumatyczniej tratwie, która z pewnością nie jest niezawodna; walczy z głodem, pragnieniem, zaczyna łowić ryby, spotyka się z rekinami ludojadami. Okazuje się, że opowieść ta wcale nie jest nudna, że morze jest ciekawe, a przy okazji, często też przerażające.

Polecam ją przede wszystkim tym, którzy powieści przygodowe lubią i czytają – sądzę, że tą pozycją się nie zawiedziecie. Zachęcam jednak do jej przeczytania również tych, którzy swoją przygodę z tym typem literatury dopiero zaczynają, a także tym, którzy, podobnie jak ja, nie wierzyli, że można napisać ponad dwieście stron o tym, co się robiło na morzu, w poruszający i ciekawy sposób.

Paulina Statek

Woda. Woda, pełne morze… Woda, hektolitry wody, dramat, woda (niezdatna do picia),woda, pustka, niekończąca się pustka, ryba, pustka, woda… Jacyś chętni?

W przedmowie czytamy jedno ze wspomnień autora; spotkanie z dziesięciolatkiem, który błyskotliwie zwraca mu uwagę na skromne niedopatrzenie podczas pobytu na morzu: „Czasem wystarczy mądrość dziesięciolatka, żeby pokazać, jacy możemy być głupi. Następnym razem zabiorę go ze sobą na wyprawę”. Wizja ironiczna, a jednak – w starciu z żywiołem nieważne, czy mamy lat dziesięć, trzydzieści czy pięćdziesiąt. Ważny hart ducha, pomysłowość, wytrzymałość i wiara.

Tym, których żeglowanie nigdy nie pociągało, trudno będzie pojąć pociąg autora do bliskiego kontaktu z morskim bezkresem. Miejmy jednak nadzieję, że każdy z nas spotkał jakiegoś entuzjastę, którego pasja choć była trudna do pojęcia to jednak dostarczała niezwykłej dawki energii i popychała go do najbardziej irracjonalnych przedsięwzięć. Do takich osób należy Steven Callahan, autor książki: Rozbitek. Siedemdziesiąt sześć dni samotnie na morzu”. Buduje jacht „Napoleon Solo” i wypływa nim w rejs. Sztorm na pełnym morzu zaskakuje doświadczonego żeglarza – „Napoleon Solo” tonie, a jego właściciel zmuszony jest do egzystowania na pneumatycznej tratwie.

Książka napisana jest językiem prostym i klarownym. Czasem uderzają pojedyncze słowa: „Przekręć. Rozedrzyj. Czekaj.” Nie trzeba przecież wielce kwiecistego słownictwa, by czytelnik odczuł klimat chwili, gdy na horyzoncie pojawia się statek, ale nie zauważa rozbitka i odpływa. By poczuć suchość w ustach, gdy czytamy o pustych pojemnikach na wodę. By poczuć dreszcz czytając słowa: „Może nadszedł czas na śmierć”.

Obok wyrazistych opisów przygód rozbitka możemy obejrzeć sugestywne ilustracje oraz poznać szczegóły np. budowy łodzi, na której autor spędził owe siedemdziesiąt sześć dni. Dokładne rysunki upewniają nas w przekonaniu, że tak, ta historia naprawdę miała miejsce. Ale obok technicznych detali czytamy o najgłębszym aspekcie sprawy – o dramacie człowieka samotnie stawiającego czoła morskiej pustce. Zgroza – walka z głodem, z żywiołem, z pozostałymi rzeczami martwymi, ale i walka z samym sobą. Z własną słabością, z rozpaczą, ze strachem…

I tak sobie czytamy recenzję siedząc przed komputerem, czytamy książkę leżąc w łóżku, popijając herbatkę zapewne; kto z nas z tej perspektywy naprawdę pojmie taką samotność? Czy tylko ktoś, kto w życiu nie boi się ryzykować? A ten, co z domu niechętnie wychodzi to już nie? Prawdopodobnie los ma wobec nas wszystkich swoje plany; jak pisze autor: „Nie jest ważne, czy idziemy na żywioł, czy też w pełni się asekurujemy – i tak nie unikniemy tego co ostateczne”.

Marta Ciesielska

Po książki podróżnicze nie sięgam zbyt często. Wolę, żeby powieść zaniosła mnie w nieistniejący świat i opowiedziała o wydarzeniach, które nie miały miejsca. Mimo to z chęcią zaczęłam czytać „Rozbitka”.

Raz – nie wiadomo dlaczego, czuję sympatię do morza; dwa – ciekawiło mnie ogromnie, jak autor poradził sobie z historią opowiadającą o tym, co robił sam na tratwie przez...

więcejOznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

avatar
60
16

Na półkach:

Zwraca uwagę na niedogodności jakie miał rozbitek pływając na swoim pontonie o których nie zdawałam sobie wcześniej sprawy, że mogą zaistnieć. Na pewno dlatego, że nie zastanawiałam się nigdy nad tym tematem. Łatwa w odbiorze książka, której bohater przekazuje nam swoje przemyślenia i udowadnia, że można przeżyć na morzu w skrajnie niebezpiecznych warunkach z odrobiną pomysłowości, sprytu, wiedzy.

Zwraca uwagę na niedogodności jakie miał rozbitek pływając na swoim pontonie o których nie zdawałam sobie wcześniej sprawy, że mogą zaistnieć. Na pewno dlatego, że nie zastanawiałam się nigdy nad tym tematem. Łatwa w odbiorze książka, której bohater przekazuje nam swoje przemyślenia i udowadnia, że można przeżyć na morzu w skrajnie niebezpiecznych warunkach z odrobiną...

więcejOznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

avatar
545
159

Na półkach: , , ,

Kiedy myślisz 'żeglarz', co przychodzi Ci do głowy? Przystojny mężczyzna pokroju Mateusza Kusznierewicza, doskonale umięśniony, pięknie opalony, o włosach rozjaśnionych przez słońce, zakochany w morzu bez pamięci... Być może Cię rozczaruję, ale wilk morski z książki "Rozbitek. Siedemdziesiąt sześć dni samotnie na morzu", Steven Callahan, kompletnie do tego opisu nie pasuje. Dlaczego? Wyjaśnienie znajdziesz poniżej.

Steven Callahan urodził się 6 lutego 1952 roku w Stanach Zjednoczonych. Jego największą pasją jest żeglarstwo, toteż żyje zgodnie ze zdaniem wypowiedzianym przez jednego z jego bohaterów literackich: 'Potrzebujesz Matki Ziemi, ale kochasz Morze'. Jako uzdolniony projektant łodzi i architekt statków sam zbudował sobie swój ukochany jacht, "Napoleon Solo", na którym wyruszył w samotny rejs z Wysp Kanaryjskich na Karaiby w 1982 roku. Kiedy jego łódź po sześciu dniach od rozpoczęcia rejsu tonie (zabierając mu prawie wszystko, co posiadał i co było potrzebne do przeżycia),Steven dryfuje przez 76 dni po Atlantyku na tratwie pneumatycznej (nazwanej Gumową Kaczuszką III) dokładnie relacjonując, jak sobie radził, co jadł, co pił, słowem - jak żył.

Książka Callahana to niezwykłe świadectwo woli życia. To pokładowe zapiski człowieka, dotyczące jego zdrowia fizycznego i psychicznego, kondycji tratwy, ilości jedzenia i wody. Steven przez ten cały długi okres miał do czynienia z wyjącym dookoła wiatrem, wilgocią, uderzającymi w plecy falami (dochodzącymi nawet do 10 metrów),przejmującym zimnem w nocy i trudnym do zniesienia upałem w dzień. Jego wiernymi towarzyszami niedoli były rekiny, morświny, koryfeny, rogatnice, latające ryby i małe skorupiaki, stanowiące część jego pożywienia lub też polujące na niego. Co ciekawe, na koniec swej odysei oceanicznej wszystkie te stworzenia traktował jak wiernych przyjaciół i żal mu było się z nimi rozstawać...

Nie ukrywam, iż początkowo książka ta mnie męczyła. Niewielka czcionka, fachowe słownictwo, perspektywa przeczytania ponad 200 stron o tym, jak jakiś facet samotnie dryfuje po morzu. Zastanawiałam się, o czym on będzie pisał? Bałam się, że pewnie wciąż będą się przewijały te same zwroty: strach, sztorm, burze, woda, wiatr, i że powieje nudą. Pomyliłam się. Callahan napisał piękną, prawdziwą i poruszającą powieść. Na dodatek tak sugestywną, że wydawało mi się, iż jestem na jego nieszczęsnej tratwie razem z nim. Dokładne opisy problemów z jakimi przyszło mu się zmierzyć i jak sobie poradził, nie mając do dyspozycji praktycznie żadnych narzędzi, oraz świetne ilustracje (dokumentujące przykładowo ewolucję kuszy czy podstawy nawigacji) zasługują na podziw i uznanie. Podobnie jak świadomość, ile wycierpiał, gdy do jego licznych pęcherzy, ran i otarć dostawała się słona woda... Ta niewiarygodna historia jest dowodem na to, że marzenia dają człowiekowi siłę, by przetrwać nawet w obliczu śmiertelnego niebezpieczeństwa. Callahan nie liczył, że ktoś mu pomoże (nie ma się co dziwić - jego tratwę minęło 9 statków),ale sam się ratował. Wiedział, że mimo świetnego przygotowania i doskonałego wyposażenia, by przeżyć potrzebne mu szczęście, dlatego na każdym kroku mu pomagał. Kiedy w chwilach zwątpienia, rezygnacji i ogromnego smutku po policzku lały mu się łzy, szybko je ocierał, nie pozwalając, by do jego monotonnej egzystencji wkradło się zwątpienie, że może tę nierówną walkę z naturą i samym sobą kiedykolwiek przegrać.

Polecam tę książkę każdemu, kto zdaje sobie sprawę z tego, że wszyscy codziennie (w różnym stopniu oczywiście) walczymy o przetrwanie; że każdy z nas jest mniej lub bardziej doświadczany przez los i tylko od niego zależy, czy swoją walkę wygra. Autor dedykuje swoją opowieść wszystkim ludziom na świecie, którzy wiedzieli, wiedzą lub będą wiedzieć, co znaczy cierpienie, desperacja lub samotność, a na jej końcu pisze:

"Nie przestałem żeglować. Morze pozostaje najbardziej odludnym miejscem na świecie. Według mnie podróżowanie przez odludzie, nieważne czy pełne drzew, czy fal, jest kluczowe dla rozwoju i dojrzewania ludzkiej duszy. To na odludziu możesz odkryć, kim naprawdę jesteś, poprzez stawianie czoła wyzwaniom świata, w którym grubość portfela nie ma znaczenia, a miernikiem wartości stają się twoje umiejętności." (str. 220)

Życzę Ci więc, by Twoje umiejętności były adekwatne do bitwy, jaką przychodzi Ci stoczyć każdego dnia...

Opinia opublikowana na moim blogu:
http://mojaksiegarnia.blogspot.com/

Kiedy myślisz 'żeglarz', co przychodzi Ci do głowy? Przystojny mężczyzna pokroju Mateusza Kusznierewicza, doskonale umięśniony, pięknie opalony, o włosach rozjaśnionych przez słońce, zakochany w morzu bez pamięci... Być może Cię rozczaruję, ale wilk morski z książki "Rozbitek. Siedemdziesiąt sześć dni samotnie na morzu", Steven Callahan, kompletnie do tego opisu nie pasuje....

więcejOznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

avatar
739
263

Na półkach:

Nie sądziłam, że można napisać 200 stron o tym, co się robiło na morzu przez 76 dni.
Można. I nawet jest to ciekawe.

Nie sądziłam, że można napisać 200 stron o tym, co się robiło na morzu przez 76 dni.
Można. I nawet jest to ciekawe.

Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

avatar
166
118

Na półkach:

Warto choćby dla samego epilogu.

Warto choćby dla samego epilogu.

Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    131
  • Przeczytane
    50
  • Posiadam
    27
  • Ulubione
    5
  • Do kupienia
    4
  • Podróżnicze
    3
  • Morze
    2
  • Morskie opowieści
    2
  • Chcę w prezencie
    2
  • Przeczytane 2012
    1

Cytaty

Bądź pierwszy

Dodaj cytat z książki Rozbitek. Siedemdziesiąt sześć dni samotnie na morzu


Podobne książki

Przeczytaj także