Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: , , ,

Recenzja pochodzi z bloga
http://caipiroska.pl/nie-spij-tu-sa-weze-w-swiecie-indian-piraha/

Młody amerykański misjonarz postanawia zamieszkać z rodziną w sercu amazońskiego lasu, z plemieniem Pirahã. Jak łatwo zgadnąć, jego celem jest ewangelizacja Indian. I tu zaczynają się niespodzianki.

Książka pełna pozytywnych zaskoczeń

Dotarcie do odległych amazońskich plemion i poznanie ich zwyczajów jest marzeniem wielu podróżników. Niektórzy z tych, którym się to udało, piszą potem mniej lub bardziej ciekawe książki na temat swoich wrażeń z kontaktu z rdzennymi ludami. Myślałam, że „Nie śpij, tu są węże!” Daniela Everetta będzie jedną z tego typu książek. Okazała się lekturą dużo bardziej wielowymiarową niż zwykła książka podróżnicza.

Daniel Everett przybył do brazylijskiego stanu Amazonas w latach 70. ubiegłego wieku. Chciał poznać kulturę ludu Pirahã, nauczyć się języka – żeby przetłumaczyć Biblię i ich nawrócić. Czytelnik spodziewa się lektury przepełnionej natchnionymi fragmentami, tudzież opisów nieuchronnej frustracji, bo plemię Pirahã opiera się próbom nawracania już od ponad 200 lat. Dostaje jednak coś zupełnie innego: fascynującą opowieść o życiu członków plemienia, które nasza cywilizacja określa jako „prymitywne”. Ale dokładniejsze poznanie Pirahã każe się zastanowić, czy to aby na pewno właściwe określenie.

Życie w rytmie amazońskiej przyrody

Indianie Pirahã żyją w malowniczym, ale i niewybaczającym błędów środowisku. Przyroda Amazonii jest przepotężna, wymusza podejście pełne pokory. Pirahã to rozumieją. Ich styl życia, a także język i system ich wierzeń, są zgodne z rytmem natury. Żyją dniem dzisiejszym, nie zawracają sobie głowy wydumanymi problemami, akceptują to, co ich spotyka. Nie przyjmują abstrakcji, jaką jest dla nich chrześcijański Bóg.

„Pirahã zbudowali swoją kulturę na tym, co jest przydatne w przetrwaniu. Nie martwią się tym, czego nie wiedzą, nie sądzą też, że mogą wszystko pojąć. Nie pragną również wiedzy i rozwiązań, które pochodzą od innych.”

Pirahã rozumieją Amazonię. Kąpią się w rzece, do której ktoś kilka metrów dalej wrzucił małpie wnętrzności i teraz ten kąsek rozszarpują piranie. Zachowują spokój w sytuacji, w której ktoś z Zachodu zaczyna panikować. („Nie będą chciały nas zjeść?” – zapytałem. „Nie. Tylko wnętrzności małpy” – odpowiedział Kóhoi). Dostrzegają czającego się w ciemności kajmana, podczas gdy idący przodem z latarką Amerykanin go nie widzi. Takich opisów jest w książce pełno. Pirahã nie potrafią odnaleźć się w dużym mieście, ale w amazońskim lesie są w domu, gdzie znają każdy kąt.

„Czy umiesz to jeść?”

Daniel Everett jest najczęściej cytowanym badaczem, jeśli chodzi o język i kulturę Pirahã. Spędził wiele lat, studiując te zagadnienia. Cały rozdział książki jest poświęcony kwestiom językowym. Ta część była dla mnie chwilami nieco nużąca, ale i tutaj autor wplatał barwne historie i anegdoty, więc absolutnie nie zalecam, żeby zupełnie pominąć ten rozdział, nawet jeśli ktoś nie jest zafascynowany językoznawstwem.

Pirahã są językowymi dyplomatami. Nie chcą wprawiać nikogo w zakłopotanie, częstując na przykład daniami, których ktoś nie lubi. Pytają tylko „czy umiesz to jeść / czy wiesz, jak to jeść?” Jeśli ktoś mówi, że nie umie, to kończy dyskusję – nie jest namawiany, żeby jednak spróbował. Szkoda, że niektóre z moich starszych cioć nie stosują podejścia Pirahã na rodzinnych spotkaniach! Gdy utrudzony dźwiganiem ciężkich gałęzi autor słania się na nogach ze zmęczenia, wojownik Pirahã zabiera mu ładunek ze słowami „daj poniosę, ty nie wiesz jak to nieść”.

Rozdział o języku jest warty przeczytania także dlatego, że autor dzieli się refleksją na temat związku języka z kulturą. Zgadzam się w 100% z jego twierdzeniem, że nie da się tak naprawdę nauczyć języka, jeśli jednocześnie nie mamy pojęcia na temat społeczności, która się nim posługuje. Ilustruje to anegdotka: autorowi zamarzyła się sałatka, ale skąd ją wziąć w środku lasu? Po wielu tygodniach samolot dowiózł potrzebne składniki i gdy Daniel delektował się sałatką, odwiedził go ktoś z wioski Pirahã.

„Pirahã nie jedzą liści” – poinformował mnie – „dlatego nie mówisz dobrze naszym językiem. My, Pirahã, mówimy dobrze naszym językiem i nie jemy liści”.

Odszedł, myśląc najwyraźniej, że właśnie dał mi klucz do nauki ich języka. Twierdziłem jednak, że zależność między jedzeniem sałaty a językiem pirahã jest co najmniej niezrozumiała. Co on, u licha, miał na myśli? Związek między tym, co zjadłem, a językiem, którym mówię? Niedorzeczne. Słowa te nadal nie dawały mi spokoju, jak gdyby uwagi Xahópati zawierały w sobie coś pożytecznego, gdybym tylko potrafił jakoś je rozgryźć (…)

Podobnie jak z większością niezwykłych rzeczy, które obserwowałem lub słyszałem u Pirahã, zdałem sobie w końcu sprawę, że Xahóapati powiedział mi więcej, niż byłem tego świadom; że mówienie w ich języku to życie w ich kulturze.

Nawrócenie

Daniel Everett był początkowo pełen pasji i przekonania, że uda mu się to, czego nie dokonało wielu przed nim: przekaże Indianom Pirahã chrześcijańską dobrą nowinę i ich nawróci. Opowiadał im historię własnego nawrócenia, co spotkało się z typową w tym plemieniu reakcją, czyli gromkim śmiechem. Nagrał dla nich fragmenty Nowego Testamentu w ich języku. I co? Bez rezultatu.

Nie mam pojęcia o nawracaniu (szczerze mówiąc wydaje mi się to dość męczące, dla obydwu stron), ale autor daje wskazówkę jak to robić: można na przykład wykazać, jak beznadziejne było czyjeś życie przed nawróceniem i jak bardzo zmieniło się ono na plus, już po fakcie. Ale jak to zrobić, jeśli „nawracana” grupa ludzi czuje się szczęśliwa i w żaden sposób nie daje sobie wmówić, że jest inaczej?

Jeśli naszym kryterium będzie skuteczne nawrócenie Pirahã na chrześcijaństwo, to trzeba przyznać, że autor poniósł sromotną klęskę. Oto słowa członka plemienia:

„Pirahã wiedzą, że opuściłeś rodzinę i swoją ziemię, aby przybyć tu i zamieszkać z nami. Wiemy, że robisz to, aby opowiedzieć nam o Jezusie. Chcesz, żebyśmy żyli jak Amerykanie. Ale Pirahã nie chcą żyć jak Amerykanie. Lubimy pić. Lubimy mieć więcej niż jedną kobietę. Nie chcemy Jezusa. Ale ciebie lubimy. Możesz z nami zostać. Ale nie chcemy więcej słyszeć o Jezusie. Dobrze?”.

Zaskakującą konkluzją książki jest to, że Daniel Everett sam doznał przemiany – z gorliwego misjonarza w człowieka, który w pewnym sensie przyjął optykę ludu Pirahã:

„Odrzucenie Ewangelii przez Pirahã sprawiło, że zacząłem kwestionować moją własną wiarę.(…) Kolejną przeszkodą nie do pokonania był mój rosnący szacunek do Pirahã. Tak wiele w nich podziwiałem. Byli bardzo niezależni. Woleli, abym przeniósł się ze swoim przesłaniem gdzieś indziej. Nie zamierzali kupować tego, co miałem im do sprzedania.

Wszystkie doktryny i przekonania, które były dla mnie drogie, w tej kulturze nie miały żadnego znaczenia. Uważali je za zabobon. Ja również coraz częściej traktowałem je w ten sposób.”

Recenzja pochodzi z bloga
http://caipiroska.pl/nie-spij-tu-sa-weze-w-swiecie-indian-piraha/

Młody amerykański misjonarz postanawia zamieszkać z rodziną w sercu amazońskiego lasu, z plemieniem Pirahã. Jak łatwo zgadnąć, jego celem jest ewangelizacja Indian. I tu zaczynają się niespodzianki.

Książka pełna pozytywnych zaskoczeń

Dotarcie do odległych amazońskich plemion i...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Po przeczytaniu tej książki inaczej będę patrzeć na obsadę różnych hollywoodzkich filmów.

Ta książka obnaża ciemną stronę przemysłu filmowego i mediowego. Pokazuje, że na każdym etapie, od asystentek, po znane aktorki, można się nadziać na kolesi, którzy uważają, że wolno im więcej, a w zasadzie - wszystko. Ktoś może powiedzieć: nie muszą być aktorkami, niech sobie poszukają innej pracy. Tylko że autor pokazuje, że tak jest w wielu innych miejscach! W mediach również. Zresztą co jest złego, że ktoś chce być aktorką? Nie powinno być tak, a często jest, że talent nie wystarczy, gdy na drodze staje obleśny producent, który myśli, że jest księciem z bajki.

Równie straszna jest ta bezkarność - aż bije z całej książki. Wszyscy próbują zbagatelizować lub zatuszować przestępstwa. Powstrzymać autora przed opublikowaniem materiałów. W książce roi się od czarnych charakterów i konformistów. Tych dobrych jest zdecydowanie mniej.

Po przeczytaniu tej książki inaczej będę patrzeć na obsadę różnych hollywoodzkich filmów.

Ta książka obnaża ciemną stronę przemysłu filmowego i mediowego. Pokazuje, że na każdym etapie, od asystentek, po znane aktorki, można się nadziać na kolesi, którzy uważają, że wolno im więcej, a w zasadzie - wszystko. Ktoś może powiedzieć: nie muszą być aktorkami, niech sobie...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Bardzo dobry kryminał. Nie ma tu okropieństw jak u Piotrowskiego czy nagromadzenia wręcz nieprawdopodobnych zdarzeń jak u Gorzki.
Jest sobie małomiasteczkowa komenda policji, policjanci też wcale nie w typie maczo-bohaterów, ale tacy zwyczajni. Morderstwo, nie spektakularne ani niespecjalnie krwawe, ale jego rozwiązanie jest pełne zagadek. Można napisać dobry kryminał bez hektolitrów lejącej się krwi i inspektora, który czyta ludziom w myślach? Można.

Bardzo dobry kryminał. Nie ma tu okropieństw jak u Piotrowskiego czy nagromadzenia wręcz nieprawdopodobnych zdarzeń jak u Gorzki.
Jest sobie małomiasteczkowa komenda policji, policjanci też wcale nie w typie maczo-bohaterów, ale tacy zwyczajni. Morderstwo, nie spektakularne ani niespecjalnie krwawe, ale jego rozwiązanie jest pełne zagadek. Można napisać dobry kryminał bez...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

ŚWIETNA!!! Trudno się oderwać i choć natężenie nieprawdopodobnych zdarzeń jest spore, to jednak dobrze się czyta i nie ma zgrzytów.

ŚWIETNA!!! Trudno się oderwać i choć natężenie nieprawdopodobnych zdarzeń jest spore, to jednak dobrze się czyta i nie ma zgrzytów.

Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Miło się czytało, ale jako bajkę - żadne z przedstawionych wydarzeń nie miałoby szans wydarzyć się w rzeczywistości, poza tymi tragicznymi oczywiście.
Cukierkowaty obraz miłości, rodzicielstwa, indyjskiej kultury, relacji sąsiedzkich. Pod koniec już mnie trochę mdliło.

Miło się czytało, ale jako bajkę - żadne z przedstawionych wydarzeń nie miałoby szans wydarzyć się w rzeczywistości, poza tymi tragicznymi oczywiście.
Cukierkowaty obraz miłości, rodzicielstwa, indyjskiej kultury, relacji sąsiedzkich. Pod koniec już mnie trochę mdliło.

Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Dwoje ludzi, którzy się nie lubią, wyjeżdża razem na tropikalną wyspę. To przepis na beznadziejną powieść ze sztucznymi dialogami, gdzie na końcu i tak wiadomo, że pomimo nieudolnie budowanej przez całą książkę niechęci - zapałają do siebie gorącym uczuciem.
Tak mogło być. ALE NIE W TEJ KSIĄŻCE :)
Sympatyczna para, zachwycające okoliczności przyrody, zakręcone perypetie, kilka naprawdę śmiesznych momentów i zanim dojdzie do szczęśliwego zakończenia - zagmatwana akcja. Autorka zwycięską ręką wybrnęła ze schematu na powieść, która rzadko się udaje.

Dwoje ludzi, którzy się nie lubią, wyjeżdża razem na tropikalną wyspę. To przepis na beznadziejną powieść ze sztucznymi dialogami, gdzie na końcu i tak wiadomo, że pomimo nieudolnie budowanej przez całą książkę niechęci - zapałają do siebie gorącym uczuciem.
Tak mogło być. ALE NIE W TEJ KSIĄŻCE :)
Sympatyczna para, zachwycające okoliczności przyrody, zakręcone perypetie,...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

http://caipiroska.pl/sofia-salvador-siostra-carmen-mirandy/

Z plantacji trzciny cukrowej w Pernambuco, przez Lapę, słynącą z życia rioskiej bohemy, do Ameryki. Prawdziwa Carmen i fikcyjna Sofia mają ze sobą wiele wspólnego. Losy tej drugiej poznajemy w książce „Powietrze, którym oddychasz”.

„Jesteśmy z samby”

Sofia Salvador, zanim stała się słynną artystką, nazywała się Graça Pimentel i była córką plantatora trzciny cukrowej z interioru stanu Pernambuco. Ale nie od razu spotykamy ją na kartach książki, najpierw poznajemy Marię das Dores, córkę robotnicy – to ona jest narratorką tej powieści. Mała Graça i jej rodzina przeprowadzają się na plantację, a ponieważ dziewczynki są w tym samym wieku, Dores wkrótce staje się jej naturalną towarzyszką zabaw.

Życie kobiety na plantacji przebiega wedle woli męża lub ojca. Jako nastolatka, Graça ma wyjść za mąż – tak postanowił papai. Ale ona wie, że jest stworzona do czegoś innego. Do śpiewania. Razem z Dores uciekają do Rio de Janeiro, a tam trafiają do dzielnicy Lapa. I tu losy Graçy zaczynają coraz bardziej zlewać się z życiorysem prawdziwej postaci, Carmen Mirandy. Carmen pracowała w sklepie z kapeluszami – Graça uczy się śpiewu od właścicielki salonu kapeluszy, byłej śpiewaczki. Powoli pnie się po szczeblach kariery, z Dores jako przyjaciółką u boku.

Graça, podobnie jak Carmen Miranda staje się znaną sambistką. Występuje na scenach Rio, potem stopniowo zyskuje sławę w Brazylii i za granicą. W przededniu drugiej wojny światowej wyjeżdża do Stanów Zjednoczonych, gdzie zostaje okrzyknięta brazylijską seksbombą. Nie ma wprawdzie upodobania do owocowych kapeluszy i turbanów, tak jak Carmen, ale również stylizuje się na baianę i przyjmuje nazwisko Salvador, od stolicy stanu Bahia, którą jest oczarowana.

„Bez żalu, bez euforii”

Czytając książkę „Powietrze, którym oddychasz” pochodzącej z Pernambuco autorki Frances de Pontes Peebles, miałam wrażenie, że zanurzam się w dekadenckiej atmosferze przedwojennego Rio de Janeiro, szczególnie Lapy, gdzie toczy się akcja powieści. Są to czasy, gdy rodzi się samba. Powstaje wiele zespołów, które ją grają. Młodzi ludzie aspirują do roli gwiazd, ale rzecz jasna dla większości ten status pozostaje w sferze marzeń. A nawet jeśli spełnia się muzyczny sen, to los może się okazać tragiczny, tak jak dla Carmen oraz Sofii.

Wcześniej czytałam inną powieść tej autorki zatytułowaną „Szwaczka”. Tam z kolei autorka opisywała świat cangaceiros, romantycznych bandytów z północnego wschodu, których najsłynniejszym przedstawicielem był Lampião. Obydwie powieści dobrze się czyta, choć nie należą do nurtu przesadnie ambitnej literatury. Dla mnie mają jeszcze tę zaletę, że są to grube książki: ponad 500 stron. Jeśli poszukujecie sympatycznych czasoumilaczy z akcją w Brazylii, to polecam.

http://caipiroska.pl/sofia-salvador-siostra-carmen-mirandy/

Z plantacji trzciny cukrowej w Pernambuco, przez Lapę, słynącą z życia rioskiej bohemy, do Ameryki. Prawdziwa Carmen i fikcyjna Sofia mają ze sobą wiele wspólnego. Losy tej drugiej poznajemy w książce „Powietrze, którym oddychasz”.

„Jesteśmy z samby”

Sofia Salvador, zanim stała się słynną artystką, nazywała się...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

Okładka książki NAMIBIA. Przez pustynię i busz Krzysztof Kobus, Anna Olej-Kobus
Ocena 7,4
NAMIBIA. Przez... Krzysztof Kobus, An...

Na półkach: , ,

Namibia zyskuje ostatnio coraz większą popularność wśród turystów, rozpatrujących Afrykę jako cel swojej wizyty. I choć trudno tam uświadczyć pocztówkowe plaże z palmami kokosowymi i białym piaskiem, to niewątpliwie bogata przyroda i burzliwa historia mogą się okazać skutecznym wabikiem.

W książce „Namibia” Anny i Krzysztofa Kobusów ten kraj pokazuje swoje najbardziej urokliwe oblicze. A zasługą tego są piękne zdjęcia, które dla mnie stanowią największy atut książki. Tekst jest również ciekawy i jest uzupełnieniem fotografii, ale to one wysuwają się na pierwszy plan, gdy trzyma się książkę w rękach. Wyłania się z nich obraz Namibii jako kraju, gdzie można spotkać surowe, niemal księżycowe krajobrazy, gdzie ocean jest zimny, szarostalowy i bezlitosny – wystarczy wspomnieć Wybrzeże Szkieletowe, gdzie swoje cmentarzysko mają pechowe statki, które rozbiły się u brzegów Afryki i tutaj właśnie spoczywają.

Książka przybliża trudną historię Namibii, która została skolonizowana przez Niemcy. Wpływy kolonizacji są widoczne do dzisiaj, chociażby w nazewnictwie różnych miejsc, w architekturze. Można nawet natknąć się na portugalskie kafelki azulejos, obecne w wielu miejscach na świecie – wszędzie tam, gdzie Portugalczycy zaznaczyli na krócej lub dłużej swoją obecność. W Namibii był portugalski żeglarz Bartolomeu Dias.

O zbrodniczej niemieckiej kolonizacji i zagładzie ludności rdzennej opowiada książka „Zbrodnia Kajzera”. Warto przeczytać, żeby poszerzyć swoją wiedzę nie tylko o Afryce, ale i o świecie.

Podróż do Namibii to okazja do spotkania z rdzennymi ludami, a także dzikimi zwierzętami, dla których wiele osób w ogóle wybiera się do Afryki. W Namibii można wybrać się na safari na przykład do Parku Narodowego Etosza i mieć szansę dostrzeżenia zwierząt z „wielkiej piatki”, „małej piątki” (nawet nie wiedziałam o jej istnieniu) oraz bardzo wielu innych gatunków, które nie zostały uwzględnione w powyższych klasyfikacjach. W książce jest podpowiedź, gdzie istnieje największe prawdopodobieństwo spotkania poszczególnych zwierząt – to bardzo przydatne w planowaniu fotograficznego safari. Pomocne są również informacje praktyczne zawarte na końcu książki – kiedy jechać, co zabrać i jakie zasady zachować, aby podróż była bezpieczna. Dla wybierających się do Afryki te rady są bezcenne.

Dotychczas nie rozważałam Namibii jako celu swoich wypraw, ale po lekturze tej książki ta myśl zaczęła świtać w mojej głowie :)

Namibia zyskuje ostatnio coraz większą popularność wśród turystów, rozpatrujących Afrykę jako cel swojej wizyty. I choć trudno tam uświadczyć pocztówkowe plaże z palmami kokosowymi i białym piaskiem, to niewątpliwie bogata przyroda i burzliwa historia mogą się okazać skutecznym wabikiem.

W książce „Namibia” Anny i Krzysztofa Kobusów ten kraj pokazuje swoje najbardziej...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

Okładka książki Uzurpator. Podwójne życie prałata Jankowskiego Bożena Aksamit, Piotr Głuchowski
Ocena 7,8
Uzurpator. Pod... Bożena Aksamit, Pio...

Na półkach: ,

Ponad 600 stron, a czyta się błyskawicznie, jak thriller.

Biografia prałata Henryka Jankowskiego, który został przedstawiony jak postać kontrowersyjna: notoryczny kłamca, bufon, prostak lubujący się w ostentacyjnym blichtrze, kombinator i cwaniak. Poza tym pojawiają się poważniejsze zarzuty: współpracownik SB, pedofil i miłośnik młodych chłopców, którymi otaczał się w parafii. Dla mnie najsmutniejsze były fragmenty o tym, jak umiejętnie zmanipulował ludzi, którzy tłumnie przychodzili na jego kazania, lżyli i pluli na tych, którzy mają inne poglądy, posuwając się do rękoczynów albo nawet niszczenia samochodu innego księdza, który był tylko wyznaczony jako zastępstwo prałata. Taka tępa, ślepa nienawiść.

Ponad 600 stron, a czyta się błyskawicznie, jak thriller.

Biografia prałata Henryka Jankowskiego, który został przedstawiony jak postać kontrowersyjna: notoryczny kłamca, bufon, prostak lubujący się w ostentacyjnym blichtrze, kombinator i cwaniak. Poza tym pojawiają się poważniejsze zarzuty: współpracownik SB, pedofil i miłośnik młodych chłopców, którymi otaczał się w...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Oj jakie to było słabiutkie... Nie doczytałam do końca, a taka cieniutka "książka".
Dziewczyna jedzie do Rio, żeby kręcić film. Zadaje ludziom pytanie o ich marzenia. Okazuje się, że Brazylijczycy dopiero po rozmowie z nią odkryli prawdziwy sens życia, bo do tej pory chcieli tylko się wzbogacić. Jak dobrze, że autorka otworzyła im oczy na inne wartości.
Nawet młodociany traficante w faweli wzruszył się, gdy z nią rozmawiał. Normalnie anioł nie dziewczyna.
Jeszcze kilka słów o wyprawie do faweli. Autorka bez żadnego researchu wchodzi sobie do faweli z przypadkowo poznanym przez znajomych kolesiem. A tam cud - chłopaki z pistoletami łagodni jak baranki i jakże skorzy do rozmowy. Wydaje się, że miała więcej szczęścia niż rozumu, że nic jej się nie stało.
Już nie wspomnę o przekręcanych co chwila portugalskich słowach - żenada. Czy korekta zaspała?

Oj jakie to było słabiutkie... Nie doczytałam do końca, a taka cieniutka "książka".
Dziewczyna jedzie do Rio, żeby kręcić film. Zadaje ludziom pytanie o ich marzenia. Okazuje się, że Brazylijczycy dopiero po rozmowie z nią odkryli prawdziwy sens życia, bo do tej pory chcieli tylko się wzbogacić. Jak dobrze, że autorka otworzyła im oczy na inne wartości.
Nawet młodociany...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

Okładka książki Cymanowski Młyn Stefan Darda, Magdalena Witkiewicz
Ocena 6,5
Cymanowski Młyn Stefan Darda, Magda...

Na półkach: ,

Książkę dobrze się czyta, ale akcja jest dość pokręcona i mało wiarygodna.

Książkę dobrze się czyta, ale akcja jest dość pokręcona i mało wiarygodna.

Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Dno.

Dno.

Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Recenzja:
http://caipiroska.pl/miasto-gangow-takiego-rio-nie-znacie/

Świetna książka, która pozwala poznać lepiej tę stronę Rio de Janeiro, której turysta nie powinien poznawać na własnej skórze.
A jednak to, co się dzieje w fawelach wpływa na bezpieczeństwo w całym mieście, tym bardziej dobrze jest to zrozumieć.

Recenzja:
http://caipiroska.pl/miasto-gangow-takiego-rio-nie-znacie/

Świetna książka, która pozwala poznać lepiej tę stronę Rio de Janeiro, której turysta nie powinien poznawać na własnej skórze.
A jednak to, co się dzieje w fawelach wpływa na bezpieczeństwo w całym mieście, tym bardziej dobrze jest to zrozumieć.

Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Chora książka.
W dodatku napisana płytkim gimnazjalnym językiem.
Temat ciekawy, ale tak spłycony, że aż trudno uwierzyć.

Chora książka.
W dodatku napisana płytkim gimnazjalnym językiem.
Temat ciekawy, ale tak spłycony, że aż trudno uwierzyć.

Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Piękna książka o miłości.

Piękna książka o miłości.

Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Po "Znów nadejdzie świt" tej autorki, zasmakowałam w jej powieściach obyczajowych i zabrałam się za "Francuskie zlecenie", ale ta książka jest tak żenująca i słaba, że brak słów. Chyba pierwszy lepszy Harlekin byłby lepszy od tego "dzieła". Aż się boję brać się za kolejną powieść tej autorki - jeśli poziom ma być taki jak tutaj, to po 10 stronach podziękuję.

Po "Znów nadejdzie świt" tej autorki, zasmakowałam w jej powieściach obyczajowych i zabrałam się za "Francuskie zlecenie", ale ta książka jest tak żenująca i słaba, że brak słów. Chyba pierwszy lepszy Harlekin byłby lepszy od tego "dzieła". Aż się boję brać się za kolejną powieść tej autorki - jeśli poziom ma być taki jak tutaj, to po 10 stronach...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Słuchałam w formie audiobooka podczas długich podróży samochodem. Głęboki głos Mariusza Bonaszewskiego jest stworzony do czytania mrocznych kryminałów. Sama książka wciągająca, nie mogłam się doczekać kolejnych rozdziałów, a przede wszystkim rozwiązania zagadki. Zaskakujący epilog.

Słuchałam w formie audiobooka podczas długich podróży samochodem. Głęboki głos Mariusza Bonaszewskiego jest stworzony do czytania mrocznych kryminałów. Sama książka wciągająca, nie mogłam się doczekać kolejnych rozdziałów, a przede wszystkim rozwiązania zagadki. Zaskakujący epilog.

Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

Okładka książki Spacerując brzegiem Gangesu Sebastian Klepacz, Katarzyna Lewińska
Ocena 6,4
Spacerując brz... Sebastian Klepacz, ...

Na półkach: , ,

https://caipiroskalifestyle.wordpress.com/2018/04/15/spacerujac-brzegiem-gangesu/

Już od pierwszych stron ta książka przypomina mi program z Kuźniarem w Brazylii – “Poza szlakiem” czy jakoś tak się nazywał. Nazwa sobie, a program sobie: Kuźniar prawie od razu wylądował na Copacabanie. No poza szlakiem jak nic! W tej książce to samo. Autor jedzie do Indii, żeby wtopić się w lokalsów i poznać tamtejszą kulturę, a nie żeby razem z tłumami turystów zwiedzać zabytki, no i jakie miejsce odwiedza jako jedno z pierwszych? Taj Mahal! A następne? Varanasi! Przedstawia się przy tym jako podróżnik, a nie broń Boże turysta. Bo przecież dla podróżnika to obciach nazwać się turystą, nawet jeśli tak naprawdę nim jest.

Część 1
Nasz podróżnik wylatując z Polski oddaje bratu komórkę, żeby jeszcze intensywniej poddać się duchowym przeżyciom w Indiach i żeby nić w postaci telefonu go od owych przeżyć nie odrywała. Ale przecież nie można nie pochwalić się fotkami z Indii w internecie, więc autor zaraz znajduje kafejkę internetową, żeby powrzucać zdjęcia na różne serwisy, a potem jarać się komentarzami. Żeby strzelić dobrą fotkę, jest gotów do wielkich poświęceń, na przykład ukrycie się w koszu na bieliznę, żeby sfotografować palenie zwłok w Varanasi. No rzeczywiście, twarz nieboszczyka widać w niezłym zbliżeniu, tylko co to ma wspólnego z szacunkiem dla zmarłych, dla lokalsów albo dla innej kultury? A tak w ogóle, to czy pozostawanie online i duchowa asceza jakoś się nie kłóci? Może lepiej było zostawić sobie ten telefon, mniej zachodu z szukaniem kafejek po mieście.

Autor tej książki przypomina mi klasowego prymusa, tak przemądrzałego, że aż zabawnego. Ale książkę zaskakująco dobrze się czyta. Jeśli z przymrużeniem oka podejdzie się do przechwałek autora i do tych fragmentów, gdzie napręża muskuły wielkiego pana podróżnika, to cała reszta jest fajna, ciekawie napisana. Mogę sobie wyobrazić, że podróżuję po Indiach razem z nim – snuję się za nim, pozwalam mu załatwiać bilety i wykłócać się z rikszarzami, a ja w tym czasie stoję sobie gdzieś w cieniu palmy i piję soczek z kokosa. Gdy już mądrala wszystko załatwi, wsiądę z nim do pociągu i po wysłuchaniu obowiązkowej porcji samouwielbienia z jego strony, zajmę się wyglądaniem przez okno albo czytaniem książki.

Część 2
Teraz będzie o części napisanej przez autorkę, która dołączyła do kolegi po drodze. Miejsca, które zwiedzają w duecie są już mniej znane szerszej publiczności – poza Varanasi. Ta część książki przebiega pod hasłem “robimy zdjęcia”, a raczej autor robi, a autorka o tym co chwila wspomina. Żadna wycieczka czy spacer nie może się obejść bez pstryknięcia miliona fotek. Dalej ciężko mi to pogodzić z rzekomymi duchowymi przeżyciami, które miały przyświecać tej wyprawie. Zwłaszcza, że zdjęcia trzeba zaraz wrzucać do sieci.

Dużo miejsca w tej książce jest poświęcone na podróże pociągami, co z opisu stanowi dla mnie absolutny hardcore. Ja nawet w Polsce wolę poruszać się własnym samochodem, a na bliższych odcinkach rowerem – a w Indiach kolej jest popularnym środkiem transportu. Tak popularnym, że wszyscy go używają i tworzy się przez to wielki tłok i harmider. Fajnie o tym poczytać, ale wolałabym inaczej podróżować. Ciekawe czy wynajmowanie auta jest w Indiach popularne. Nic o tym w książce nie ma. Pewnie dlatego, że to wyjazd niskobudżetowy, no i w pociągach można posmakować lokalnego kolorytu. A nawet go poczuć.

https://caipiroskalifestyle.wordpress.com/2018/04/15/spacerujac-brzegiem-gangesu/

Już od pierwszych stron ta książka przypomina mi program z Kuźniarem w Brazylii – “Poza szlakiem” czy jakoś tak się nazywał. Nazwa sobie, a program sobie: Kuźniar prawie od razu wylądował na Copacabanie. No poza szlakiem jak nic! W tej książce to samo. Autor jedzie do Indii, żeby wtopić się w...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Ciekawa, lekko napisana, wciągająca.

Ciekawa, lekko napisana, wciągająca.

Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Super książka, jak thriller psychologiczny.

Super książka, jak thriller psychologiczny.

Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to