-
ArtykułyMama poleca: najlepsze książki dla najmłodszych czytelnikówEwa Cieślik19
-
ArtykułyKalendarz wydarzeń literackich: czerwiec 2024Konrad Wrzesiński5
-
ArtykułyWyzwanie czytelnicze Lubimyczytać. Temat na czerwiec 2024Anna Sierant1179
-
ArtykułyCzytamy w długi weekend. 31 maja 2024LubimyCzytać421
Biblioteczka
2017
2017
2017
2016
2017
"Polski dowcip językowy" to książka napisana w ramach rozprawy doktorskiej. Temat został przeanalizowany naprawdę kompleksowo. Autorka rzetelnie rozprawia się z różnymi rodzajami komizmu językowego, podając mnóstwo przykładów i nawiązując do rozmaitych teorii myślicieli europejskich.
W pracy nie zabrakło też odniesień do żartów tworzonych w innych językach (francuskim, niemieckim, angielskim, rosyjskim). Szkoda, że większość cytatów z języków obcych została przytoczona bez tłumaczenia czy chociażby opisowego wyjaśnienia. Oczywiście tłumaczenie żartów słownych jest trudne i w wielu przypadkach niewykonalne, jednak uwaga ta dotyczy również cytowanych neutralnych wypowiedzi teoretyków, które jak najbardziej mogłyby pojawić się z tłumaczeniem. O ile z francuskim i angielskim sobie poradziłam, o tyle przy nieznajomości niemieckiego miałam wrażenie, że umyka mi pewna część ważnych informacji.
Poza tą drobną uwagą, bardzo się cieszę, że sięgnęłam do pracy pani Danuty Buttler. Dzięki tej pozycji udało mi się wzbogacić moją własną pracę związaną z humorem słownym. Polecam.
"Polski dowcip językowy" to książka napisana w ramach rozprawy doktorskiej. Temat został przeanalizowany naprawdę kompleksowo. Autorka rzetelnie rozprawia się z różnymi rodzajami komizmu językowego, podając mnóstwo przykładów i nawiązując do rozmaitych teorii myślicieli europejskich.
W pracy nie zabrakło też odniesień do żartów tworzonych w innych językach (francuskim,...
2016
2011
Pierwsza część podobała mi się odrobinkę bardziej, ale owieczki są tak urokliwe, że do lektury kontynuacji również zachęcam.
Pierwsza część podobała mi się odrobinkę bardziej, ale owieczki są tak urokliwe, że do lektury kontynuacji również zachęcam.
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2009
Dużo tutaj owczych refleksji na temat życia ludzi. Niezła intryga kryminalna, przeurocze bohaterki, spora dawka mądrych myśli, a wszystko całkiem lekko podane. Polecam.
Dużo tutaj owczych refleksji na temat życia ludzi. Niezła intryga kryminalna, przeurocze bohaterki, spora dawka mądrych myśli, a wszystko całkiem lekko podane. Polecam.
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2016
2015
Książka została tak rozreklamowana, że mój horyzont oczekiwań czytelniczych przyjął niewyobrażalne rozmiary. I tutaj jednak nastąpiło lekkie rozczarowanie, stąd tylko 5 gwiazdek.
Motyw islamizacji pojawiający się w powieści nie jest wzbogacony o żadne wielkie teorie filozoficzne czy socjologiczne. Przejawia się w dość zwyczajnym opisie wydarzeń. Mimo wszystko pozwala zwrócić uwagę na jedną rzecz - na to, jak istotne miejsce w życiu, w kulturze zajmuje edukacja. Ok, Ameryki tym stwierdzeniem nie odkryłam, ale taka prawda: jeśli chcemy zmanipulować społeczeństwo, zdobądźmy władzę na uczelniach i tam wprowadźmy własne zasady - to wystarczy. To, jak wygląda edukacja w danym miejscu, najwięcej mówi nam o jego kondycji. To ona umożliwia nam wyzwolenie, bądź naraża na pranie mózgu. Bohater musiał przejść na islam, żeby zachować stanowisko. Mogłoby to dotyczyć każdego możliwego zawodu, ale fakt, że ta sytuacja miała miejsce w środowisku akademickim, dodatkowo wzmacnia jej tragizm.
Między innymi ten mechanizm jest opisany w książce "Zemsta Boga" Charlesa Taylora, w której autor podaje fakty z ostatnich lat dotyczące przenikania ugrupowań różnych religii w kręgi szkolnictwa. Houellebecq rozprawia się z motywem za pomocą fikcji literackiej. Oczywiście szerzyć w taki sposób można nie tylko poglądy religijne, lecz również każdą inną ideologię, więc tym bardziej warto sobie ten mechanizm uświadomić.
Książka została tak rozreklamowana, że mój horyzont oczekiwań czytelniczych przyjął niewyobrażalne rozmiary. I tutaj jednak nastąpiło lekkie rozczarowanie, stąd tylko 5 gwiazdek.
Motyw islamizacji pojawiający się w powieści nie jest wzbogacony o żadne wielkie teorie filozoficzne czy socjologiczne. Przejawia się w dość zwyczajnym opisie wydarzeń. Mimo wszystko pozwala...
2017-03
Naprawdę chciałam, naprawdę próbowałam... Przekonać się, poszerzyć horyzonty, żyć zasadą "nic, co ludzkie i tak dalej". Nie! Poddałam się po 20 stronach, stwierdziwszy, że nie dojrzałam do Bataille'a. Ale szczerze? Chyba mam nadzieję, że nigdy nie dojrzeję.
Dopuszczam myśl, że o tego rodzaju reakcję może poniekąd chodzić w tej literaturze. Nie każda książka jest dla każdego odbiorcy (a właściwie żadna nie jest). Wszystkim, którzy dotrwali do końca i tak pozytywnie ocenili, po prostu bardzo zazdroszczę mocnej psychiki.
Naprawdę chciałam, naprawdę próbowałam... Przekonać się, poszerzyć horyzonty, żyć zasadą "nic, co ludzkie i tak dalej". Nie! Poddałam się po 20 stronach, stwierdziwszy, że nie dojrzałam do Bataille'a. Ale szczerze? Chyba mam nadzieję, że nigdy nie dojrzeję.
Dopuszczam myśl, że o tego rodzaju reakcję może poniekąd chodzić w tej literaturze. Nie każda książka jest dla...
2017-08-06
Z tym "geniuszem" to bym nie przesadzała, ale sporo w tej książce gorzkiej rzeczywistości, odwagi stylistycznej, buntu i ironii.
Zgadzam się z tym, że fabuła to dno, a wulgarność i niepoprawność języka czasem aż "pozostawiały mnie nieoddychającą" (to akurat parafraza cytatu z "Kochanie, zabiłam nasze koty"), ale pamiętajmy, że to nie jest język samej Masło(w)skiej, ale bohatera-narratora, którego sobie wybrała i który zyskuje w ten sposób na wiarygodności. Jak inaczej autorka miała podejść do tematu, skoro na takie wulgarne dno można natrafić w każdym mieście?
Dobrze, że Masłowska eksperymentuje. Ja na taki eksperyment chyba nigdy bym się nie odważyła (i może dlatego nie jestem pisarzem). Nie zachwycam się, ale uważam, że warto czasem przeczytać taką pozycję, żeby pewne zjawiska sobie uświadomić. Bo zdecydowanie nie dla przyjemności estetycznej.
Z tym "geniuszem" to bym nie przesadzała, ale sporo w tej książce gorzkiej rzeczywistości, odwagi stylistycznej, buntu i ironii.
Zgadzam się z tym, że fabuła to dno, a wulgarność i niepoprawność języka czasem aż "pozostawiały mnie nieoddychającą" (to akurat parafraza cytatu z "Kochanie, zabiłam nasze koty"), ale pamiętajmy, że to nie jest język samej Masło(w)skiej, ale...
2014
Lekka, prosta i przyjemna, pozytywna i urokliwa.
Lekka, prosta i przyjemna, pozytywna i urokliwa.
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2014
Cóż... Ja po prostu nie lubię literatury średniowiecznej...
Cóż... Ja po prostu nie lubię literatury średniowiecznej...
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2016
2016
2015
2016
Myślę, że od dokładnego omówienia tej pozycji powinny się zaczynać każde zajęcia z filozofii. Zbyt często skacze się od razu na głęboką wodę, a klucz do zrozumienia czegokolwiek przeważnie tkwi właśnie w podstawach. Tutaj podstawy filozofii przybierają przepiękną formę. Polecam.
Myślę, że od dokładnego omówienia tej pozycji powinny się zaczynać każde zajęcia z filozofii. Zbyt często skacze się od razu na głęboką wodę, a klucz do zrozumienia czegokolwiek przeważnie tkwi właśnie w podstawach. Tutaj podstawy filozofii przybierają przepiękną formę. Polecam.
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2017-07-31
Chyba jestem trochę za młoda, żeby zachwycić się klimatem tej książki. Styl wydaje mi się chaotyczny, a treść stereotypowa.
Chyba jestem trochę za młoda, żeby zachwycić się klimatem tej książki. Styl wydaje mi się chaotyczny, a treść stereotypowa.
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Autor przedstawia zbiór bardzo osobistych refleksji na temat fotografii, nie proponuje nam jednak żadnej odkrywczej tezy dotyczącej tej dziedziny sztuki. Celowo piszę "sztuki", choć mam wrażenie, że Barthes skupia się na dokumentalnej roli zdjęć, czasem wręcz ubezwłasnowolniając fotografa i odbierając mu status artysty.
Roland Barthes podchodzi do fotografii fenomenologicznie: "Z fenomenologicznego punktu widzenia zdolność poświadczenia autentyczności bierze w Fotografii górę nad zdolnością przedstawienia." "Fotografia nie przypomina przeszłości (zdjęcie nie ma w sobie nic proustowskiego). W jej działaniu na mnie nie chodzi o odbudowanie czegoś, co runęło (w wyniku działania czasu, odległości), lecz jedynie o poświadczenie, że to, co widzę, naprawdę istniało."
Jest to lektura obowiązkowa dla każdego, kto fotografią się zajmuje bądź interesuje. Chyba jednak nie zrobiłaby takiej furory, gdyby napisał ją kto inny.
Autor przedstawia zbiór bardzo osobistych refleksji na temat fotografii, nie proponuje nam jednak żadnej odkrywczej tezy dotyczącej tej dziedziny sztuki. Celowo piszę "sztuki", choć mam wrażenie, że Barthes skupia się na dokumentalnej roli zdjęć, czasem wręcz ubezwłasnowolniając fotografa i odbierając mu status artysty.
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toRoland Barthes podchodzi do fotografii...