Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Po tym jak w internecie zaczęła krążyć pewna strona obrazująca fisting a uwagę przyciągnęła "ciekawa" forma narracji tej czynności, stwierdziłem że nie może mnie ominąć potencjalnie najgorsza książka na świecie. No więc przeczytałem...co ja przeczytałem

Ostrzegam, będzie bardzo obrazowo i spoilerowo!!!

Powiedzieć że to erotyk to jak nic nie powiedzieć. Jeśli ktoś kojarzy spearshota, dział hard na stronie sadistic albo jakims cudem odwiedził darknet to...ta książka mogłaby być dla niego. Ale nie jest. Książka dzieli się na dwa główne wątki - dwie maturzystki w urkytym związku i dwóch policjantów mających romans. Pierwszy wątek nawet ma jakieś zadatki na sensowną historię - autor wplata retrospekcje, które nakreślają nam jakiś kontekst jednej i drugiej dziewczyny, wobec czego domyślam się, że będzie to miało znaczenie w dalszej części (i faktycznie ma, będą jaja). Ta część opiera się na stosunkach napalonych nastolatek z elementami BDSM, fistingiem, roleplayem - wszystko czego fani mocnych erotyków chcieliby w takiej historii. Gdyby nie ten język xDDD Dialogi, w zamyśle mające chyba wywołać podniecenie to jest poziom żenady, na który bardzo trudno zjechać. To ten typ historii, gdzie łapiesz sie za głowe, zasłaniasz sobie oczy i próbujesz co jakiś czas powstrzymywac śmiech. Oczywiście w tym świecie orgazm leci za orgazmem z byle powodu, u kazdego. Równolegle mamy wątek Łysego i jego kolegów czyli bandy psycholi z liceum dwóch bohaterek, która molestuje jedną z dziewczyn. No i tu jest jeszcze lepiej - seks jako wdzięczność za ratunek z opresji (ustawionej, kolega "napada" a Łysy jako wybawiciel go wypędza), bardzo...SPECYFICZNE czynnosci podczas seksu analnego, łacznie z określeniem jaka mieszanka zapachowa jest wyczuwalna. Kolega łysego fantazjuje o zabiciu ruchanej przez siebie dziewczyny (yup), ojciec łysego - BARDZO WAZNY adwokat to nekrofil (YUP!), ksiądz prowadzący w szkole religie jest (oczywiście...) pedofilem, inny kolega łysego zostaje zgwałcony przez innego kolege i przez...papierosy. Dzieje się dużo, emocje lawirują między poczuciem zniesmaczenia a żenady

I dojeżdzamy do wątku drugiego, panowie policjanci. Oczywiście równiez mocno obrazowe sceny seksu, ale jest dość...normalnie przez większość wątku. Dodatkowo pojawia się wątek kryminalny - tajemniczy mezczyzna porywa młode autorki książek (gratuluje portalowi lubimyczytać wielokrotnych odwołań do jego roli w kształtowaniu opinii na temat książek, zaszczyt). Fantazjowanie o łamaniu kończyn podczas seksu, masturbacja do zwłok, udawanie konia w lateksowym stroju. Zapomniałem jeszcze o jednym - narkotyki są przy co drugim seksie, wygląda na to ze są one niezbędne policjantom i nastolatkom. Dialogi erotyczne to oczywiscie dalsze skręcanie z żenady, ale zaczynam podejrzewać że tak po prostu miało być. Wątek porwań oczywiście wielki szok - to jeden z dwóch romansujących policjantów jest tym porywaczem (ma to nawet jakieś uzasadnienie fabularne), a jego kochanek po tym jak cała policja mobilizuje sie zeby go znalezc idzie sobie zwalić z podniety i strzela sobie w łeb :))))))

No i finał, tutaj sie naprawde ubawiłem. Wątki się łączą. Dowiadujemy się ze ksiadz zostaje aresztowany, na jego laptopie zostają znalezione materiały pedofilskie (mamy nawet opis tego, co sie w nim znajdowało i to zdecydowanie najmocniejsza rzecz w tej książce, nawet nie bede jej przywoływał, ale wszystkie wymienione wczesniej elementy to nic w porownaniu z tym). Tymczasem dziewczyny na dobre konczą konflikt z Łysym, jadą na piknik, na którym walą łychę a potem wracają pijane samochodem i zabijają dwie osoby, a wśród tych dwóch osob jest...POLICJANT PORYWACZ! To dopiero twist
Co postanawiają dziewczyny? Nasze życie skonczone, idziemy skoczyc z mostu. Ale przed tym skokiem dowiadujemy się że
-jedna dziewczyna zdradzała drugą z Łysym
-druga dziewczyna zdradzała pierwsza z Łysym
-jedna z dziewczyn zaszła przez te zdradę w ciążę
-najlepszy twist okreslony jako "wyjawienie czegoś ekstra" - dziewczyny...SĄ RODZONYMI SIOSTRAMI
To był moment kiedy zacząłem śmiać się na głos, zdecydowanie najgłupsza akcja tej książki, która chyba miała na celu dopisanie do listy występujących tu fetyszy i seksualnych preferencji słowo "kazirodztwo"

Tak, wiec po przeczytaniu zaczalem sie zastanawiać - kto jest odbiorcą tej książki. To nie jest harlekin, to nie jest też kryminał a jesli ktoś lubi mocne tresci dla pojebów to nie wytrzyma tych skręcających wnętrzności dialogów (autor słyszał kiedys jak ludzie ze sobą rozmawiają w ogóle?) i prowadzenia narracji (Łup. Łup. Łup. Łup. - bardzo subtelne zobrazowanie stosunku). Dla mnie to jest książka niepotrzebna, jadąca na mocnej kontrowersji, nie przedstawia dla czytelnika zadnej wartości. Więcej wydanych tego typu książek bedzie oznaczało normalizacje pewnych zachowań społecznych i akceptację dla sytuacji nieakceptowalnych. W zasadzie za sam opis wczesniej wspomnianego filmiku z laptopa księdza autor powinien dostac ocenę 1. Ale ze dorzucił do tego tak żenującą erotykę to mam ku temu więcej powodów

Nie czytajcie tego a przede wszystkim nie wydawajcie na to pieniedzy

Po tym jak w internecie zaczęła krążyć pewna strona obrazująca fisting a uwagę przyciągnęła "ciekawa" forma narracji tej czynności, stwierdziłem że nie może mnie ominąć potencjalnie najgorsza książka na świecie. No więc przeczytałem...co ja przeczytałem

Ostrzegam, będzie bardzo obrazowo i spoilerowo!!!

Powiedzieć że to erotyk to jak nic nie powiedzieć. Jeśli ktoś kojarzy...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Dostojewski wielkim pisarzem był, bo Dostojewski wielkim pisarzem był, ech...

Po dość przyjemnym doświadczeniu z lat szkolnych "Zbrodnia i kara" stwierdziłem, że warto sprobować jeszcze jednej, do wyboru Idiota albo Bracia Karamazow. Wygrał Idiota.

Główny bohater, książe Myszkin to epileptyk - wrażliwy, dobroduszny, ale tez bardzo niezdecydowany młody mężczyzna. Jego naiwnosc i niekończąca się wiara w ludzkie dobro czynią w oczach innych ludzi (a tych poznaje wielu) tytułowego Idiotę. Bez przedłużania

Gówno. Nie będą piał zachwytem nad jakąś kultową książką tylko dlatego że jest klasyką literatury, że ma takie wspaniałe uwagi na temat mesjanizmu, nihilizmu, na temat społeczeństwa Rosji XIX wieku. O nie nie. Ta książka jest O K R O P N A.

Zacznijmy od bohaterów - ich osobowości, sposób budowania zdań czy też wyrażanie przez nich emocji to chyba jakaś futurystyczna wizja ludzkości. Wszystkie postacie się czerwienią, denerwują, oburzają, śmieją a każda ich emocja jest odczytywana przez ich rozmówców lepiej niż najlepszego psychologa i eksperta od mowy ciała. Ktoś mówi że kocha? Rozmowca mowi, ze rozumie przez to ze wlasnie nie kocha a nawet że nie znosi. I to trwa przez całą te opowieść. Ile razy łapałem się za głowę, gdy jakieś postaci wybuchały śmiechem w momentach, w których nic na to nie wskazywało. Ile razy postacie interpretowały niezdecydowanie księcia jako jakąś cnotę, którą opisywali pięknymi słowami. Ile razy postać mówiła jedno a robiła coś kompletnie innego (nie, działanie na przekór to nie jest pogłębianie charakteru postaci)

Nielepiej z budowaniem sensownej narracji: listy do gazet trwają kilkanaście stron, testament osiemnastoletniego suchotnika zostaje w całości przeczytany w towarzystwie wielu gości - trwa 1,5 rozdziału. Z czego można by spokojnie powywalać z trzy czwarte i ani by nie straciło na przekazie ani na ciekawości. Bohaterowie opisani przez Dostojewskiego SAMI SOBIE potrafią zwracać uwagę że gadają za dużo, bez sensu - szkoda że sam autor nie potrafił się do takiej rady zastosować. I najlepsze jest to, że absolutnie najciekawszy element, bezposrednie skutki rozmowy Agłai Iwanownej z Nastazją Filipowną są OPISANE! Nie, nie ma dialogów. Największa zadyma zostaje opisana, jakby ktoś pisał streszczenie. Ale pieprzenie głupot w dialogach opartych na niedopowiedzeniach i jakiś półsłówkach to już był absolutnie niezbędny element do prowadzenia tej powieści, prawda Fiodor?

I książe.
Ach książę książę - tytuł tej książki powinien brzmieć "DEBIL". Książę jest najmniej interesującą postacią w tej opowieści, jest nijaki, z trudem wyraża własne zdanie, stara się zadowolić i kochać każdego, jego nienawiść potrafi zostać zatrzymana ekspresowo w ramach byle dyskusji. Rozbraja mnie fakt, że Dostojewski chciał w swoim mniemaniu stworzyć portret człowieka doskonałego. Istotnie, moralnie książę potrafi wykroczyć poza konwenanse, natomiast niejednokrotnie jego głupota sprawia ludziom krzywdę. Czy w opinii Dostojewskiego zostawienie swojej narzeczonej oraz potężny rant na katolicyzm jako religie Szatana jest doskonałe? No to czasy się mocno zmieniły.

Mnóstwo postaci, mnóstwo dialogów, wszystko w górnolotnym tonie, jakby każda z postaci planowała układanie swiata na nowo. Nie nie nie, czas przestać wreszcie udawać że literatura przeszłości jest piękna dlatego że jest z przeszłości. Czas przestać gadać że kiedyś to było. Wiek powieści nie odbiera jej bycia beznadziejną.

A najlepsze w tym wszystkim jest to, że i tak zobacze się kiedyś z Braćmi Karamazow. I oby tam fabuła (a właśnie, w Idiocie nie ma fabuły, rzecz sie po prostu dzieją, ale na zasadzie, ktoś wyjezdza, ktos przyjezdza, ktos sie obraził) chociaż w małym stopniu chwyciła mnie za serce

Dostojewski wielkim pisarzem był, bo Dostojewski wielkim pisarzem był, ech...

Po dość przyjemnym doświadczeniu z lat szkolnych "Zbrodnia i kara" stwierdziłem, że warto sprobować jeszcze jednej, do wyboru Idiota albo Bracia Karamazow. Wygrał Idiota.

Główny bohater, książe Myszkin to epileptyk - wrażliwy, dobroduszny, ale tez bardzo niezdecydowany młody mężczyzna. Jego...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Bieda
Inflantylna historyjka, w której prawdopodobnie pomysł i "realistyczność" prezentowanej ideologii miały chyba sprzedać całą książkę. Niestety autorce się zapomniało, że wypadałoby tez dołożyć ciekawych bohaterów i sensowną fabułę. W świat przedstawiony bardzo trudno się wczuć, zachowanie głównej bohaterki jest momentami kretyńskie. Ba, główna bohaterka to jedna z najgorzej napisanych protagonistek jakie miałem "przyjemność" poznawać - podła, zawistna, pyszna i traktująca wszystkich z góry. I tylko pomysłu żal

Bieda
Inflantylna historyjka, w której prawdopodobnie pomysł i "realistyczność" prezentowanej ideologii miały chyba sprzedać całą książkę. Niestety autorce się zapomniało, że wypadałoby tez dołożyć ciekawych bohaterów i sensowną fabułę. W świat przedstawiony bardzo trudno się wczuć, zachowanie głównej bohaterki jest momentami kretyńskie. Ba, główna bohaterka to jedna z...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Cyberpunkowe Undergroundy Kotlety miały w sobie coś intrygującego. To była przaśnie prosta rozrywka, wręcz jazda bez trzymanki. Tymczasem Opad jako romans autora z gatunkiem postapo wypada...blado.

Oczywiście worldbuilding jak na liczbę stron jest bardzo intensywny i konkretny. Wojna atomowa rozpoczynająca się od inwazji Rosji na Ukrainę (shiet) i jej popromienne skutki. Szukałem tutaj klimatów Postala, później Fallouta, a jeszcze później Stalkera (w skali smieszne-ponure) a tutaj niestety ale nie ma żadnego klimatu. Historia kompletnie mnie nie ujęła, jest chaotyczna i dość głupawa, ale nie uroczo głupawa jak w Undergroundach. Główny bohater oprócz bycia totalnym kozakiem ma założony bardzo gruby plot armor a bohaterowie poboczni może i są jacyś, ale nie za bardzo dostają czas na opowiedzenie swojej historii. Cieżko komuś kibicować, poza protagonistami za sam fakt bycia "tymi dobrymi"

Chociaż dalej lubię styl pisania Kotlety, tak spodziewałem się po nim dużo lepszej historii

Cyberpunkowe Undergroundy Kotlety miały w sobie coś intrygującego. To była przaśnie prosta rozrywka, wręcz jazda bez trzymanki. Tymczasem Opad jako romans autora z gatunkiem postapo wypada...blado.

Oczywiście worldbuilding jak na liczbę stron jest bardzo intensywny i konkretny. Wojna atomowa rozpoczynająca się od inwazji Rosji na Ukrainę (shiet) i jej popromienne skutki....

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

Okładka książki Star Wars: Wielka Republika: Ścieżka zdrady Tessa Gratton, Justina Ireland
Ocena 6,6
Star Wars: Wie... Tessa Gratton, Just...

Na półkach:

Fajny pomysł na nową frakcję wokół Mocy i bardzo przyjemny ostatni akt. Cała historia jest całkiem angażująca (jak na przegadane na głupotach YA) i trzyma w napięciu, chociaż trzeba się sporo naczekać aż urocza historyjka zyska wreszcie trochę intrygi i mroku

Jak na start prequelowej ery High Republic wyszło przyzwoicie ale nic poza tym

Fajny pomysł na nową frakcję wokół Mocy i bardzo przyjemny ostatni akt. Cała historia jest całkiem angażująca (jak na przegadane na głupotach YA) i trzyma w napięciu, chociaż trzeba się sporo naczekać aż urocza historyjka zyska wreszcie trochę intrygi i mroku

Jak na start prequelowej ery High Republic wyszło przyzwoicie ale nic poza tym

Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Nie będę się rozpisywał na temat samej fabuły i tego jak mi się to wszystko podoba - jest średnio. Dark fantasy, dużo ciemności i śmierci, fajnie. Ale jest jedna wada, która sprawia, że nie wiem czy chce mi się czytać kontynuację.
Główny bohater jest idiotą.
Nie chodzi o jego decyzje czy cechy charakteru. Problem polega na tym, że przedstawia się go nam jako straumatyzowanego zamkniętego w sobie człowieka, intrygującego skazańca z bolesną przeszłością. Po tym jak ląduje w Thei, następuje jakaś przemiana, w wyniku której zamienia się w sarkastycznego śmieszka rzucającego kompletnie niepasującymi do niego powiedzonkami typu "Room service, pięć gwiazdek" albo "Mniejsza o większość". Poza tym nawiązuje do piwa Żywiec i...Shreka, a nawet prowadzi dyskusję kredytową z tajemniczą zjawą. I to miało chyba być śmieszne, jednak zamiast tego odczuwam zażenowanie za każdym razem, jak tylko się odzywa. Jeżeli to był pomysł na odciążenie klimatu przegranego, ciemnego świata to nie tędy droga

Nie będę się rozpisywał na temat samej fabuły i tego jak mi się to wszystko podoba - jest średnio. Dark fantasy, dużo ciemności i śmierci, fajnie. Ale jest jedna wada, która sprawia, że nie wiem czy chce mi się czytać kontynuację.
Główny bohater jest idiotą.
Nie chodzi o jego decyzje czy cechy charakteru. Problem polega na tym, że przedstawia się go nam jako...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Nie siedzę w lore LoLa mocno, ale znam podstawy i mam jakieś pojęcie o postaciach i krainach. Jeżeli tak ma wyglądać książkowy rozwój tego uniwersum to nie pozostaje nic innego jak czekać na więcej.

Zrujnowanie to bardzo solidnie zbudowane fantasy, opierające się na postaciach Viego i Kalisty, członków rodziny królewskiej w krainie Camavor, gdzie aktualnie panującym jest Viego. Kolorystyka okładki, tytuł i znajomość wyglądu pewnych postaci (Kalista, Hecarim, Viego) sprawiają że czytelnik domyśla się, do czego cała historia zmierza, jednak wszystko podane jest w tak przyjemnej formie, że nie ma to znaczenia.

Postacie napisane są dobrze, szczególnie Kalista i Erlok Grael, narzekać nie można też na Viego, który jest trochę Anakinem Skywalkerem tej książki. W zasadzie jest tu wszystko czego można oczekiwać - magia, bitwy, zdrady, miłość i żądza władzy. Mamy pewne twisty fabularne, mamy dość niespodziewane obecności (zwłaszcza Ryze młokos) oraz drobne easter eggi i cameo dla ludzi mocno siedzących w Runeterrze. Po prostu świetna książka

Nie siedzę w lore LoLa mocno, ale znam podstawy i mam jakieś pojęcie o postaciach i krainach. Jeżeli tak ma wyglądać książkowy rozwój tego uniwersum to nie pozostaje nic innego jak czekać na więcej.

Zrujnowanie to bardzo solidnie zbudowane fantasy, opierające się na postaciach Viego i Kalisty, członków rodziny królewskiej w krainie Camavor, gdzie aktualnie panującym jest...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Dawno żadna książka tak nie zachwyciła mnie swoim warsztatem. Nie wiem na ile w tym zasługa tłumacza a ile Igguldena, ale prowadzenie narracji jest przepiękne. Bogactwo języka, precyzyjne opisy, brak przemęczających mnie opisów. Drugą ogromną zaletą jest odwzorowanie realiów. Dostajemy ogromną ilość informacji o polityce, tradycjach, języku, strojach oraz wojennej taktyce, że ktoś kto uwielbia starożytną Grecję, poczuje się spełniony. Zabrakło mi jednak w tym wszystkich...bohaterów

Bohaterowie są bowiem napisani w sposób tak męcząco patetyczny, że nie ma komu kibicować. Nasz główny Ateńczyk - Ksantyppos, kreowany jest na prawdziwego patriotę, jednak ma przy tym nieprawdopodobnego kija w dupie, a jego moralność małżeńska jest porządnie skrzywiona. Potrafi też zbyt wiele odczytywać z ludzkich twarzy, to najbardziej niewiarygodny element psychologiczny tej książki. Na drugiego w hierarchii wyrasta Temistokles, który jest aż zbyt perfekcyjny, natomiast dopuszcza się on zdrady na Ksantypposie. Zdrady, która kompletnie do niego nie pasowała.

Poza tym fabule brakuje konsekwencji. Historyczne elementy takie jak inwazja Kserksesa, Termopile czy bitwa pod Maratonem wychodzą zgrabnie i wiarygodnie, jednak rozwiązania fabularne skupione na bohaterach nie mają żadnej mocy. Ksantyppos przez knowania syna człowieka, którego "Ksan" oskarżył o zdradę, zostaje wygnany na 10 lat, w obliczu wojny wraca (a z nim jego przyjaciel Arystydes wypędzony niedługo po nim) i...to nic nie zmienia. W obliczu wojny bohaterowie zapominają o swoich scysjach dla większego dobra i czytelnicy też mają o tym zapomnieć. Ksantyppos jako człowiek z zasadami oczywiście zdradza swoją żonę na wygnaniu, bo chuć, ale nie przeszkadza to robić z niego najbardziej uczciwego i zasadniczego człowieka, zawsze czyniącego to co słuszne dla swojej ojczyzny. Jeśli w taki sposób Iggulden chciał napisać postać wielowymiarową i niejednoznaczenie pozytywną to nie tędy droga. Poza tym patos. Patos. I patos. Szczególnie przytłacza to w wątku z Kserksesem, który naprawdę przez długi czas nienawidzi Greków i naprawdę wiele kwiecistych obelg, zniewag, nienawistnych tez wygłasza ten perski imperator. Drobne elementy humorystyczne są zbyt drobne żeby nadać bohaterom jakiegoś ludzkiego oblicza. Honor, duma, umiłowanie ojczyzny - dostajemy je na tacy od początku do końca.

Na pewno było to coś nowego i świeżego, zachwyca mnie warsztat i trud poniesiony przez autora. Jednocześnie nijakość bohaterów i fabularne dziury sprawiają, że waham się nad złapaniem kontynuacji

Dawno żadna książka tak nie zachwyciła mnie swoim warsztatem. Nie wiem na ile w tym zasługa tłumacza a ile Igguldena, ale prowadzenie narracji jest przepiękne. Bogactwo języka, precyzyjne opisy, brak przemęczających mnie opisów. Drugą ogromną zaletą jest odwzorowanie realiów. Dostajemy ogromną ilość informacji o polityce, tradycjach, języku, strojach oraz wojennej taktyce,...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Nie przepadam za takimi porównaniami, ale tym razem muszę
Zaginiony metal = Faza IV MCU :/
W zasadzie ocena tej książki to też ocena podsumowująca zakończenie drugiej ery

Po twistach części poprzedniej, która zresztą jest chyba najbardziej udana w drugiej erze, dostajemy wielki finał, zamknięcie wątku Kręgu i niebezpieczeństwo które zagraża całej planecie. Zacznijmy od plusów

Wayne - jeden wielki plus, wiele osób uważa go za żenującego, dla mnie jego poczucie humoru i system wartości są po prostu intrygująca, imo najlepsza postać całego Mistborna, pod kazdym względem. Pozostali czyli Marasi, Steris i Wax są napisani dobrze, chociaż jesli chodzi o Steris w tej części to przesadzili ogromnie. Element, ktory uważałem za uroczy został tutaj rozciągnięty do granic tolerancji i przesady. Tak, Steris planuje. Tak, Steris zaplanowała większość możliwych katastrof i plany ratunkowe. Zabiło to całe momentum i poczucie niebezpieczenstwa iiiii zacząłem narzekać

Minusy, jest ich zaskakująco sporo. Telsin ani przez moment nie wydaje się być godnym antagonistą, a Niezależność...może gdyby zyskał jakieś ucieleśnienie to patrzyłbym na niego inaczej niż na Galactusa z drugiego filmu o Fantastycznej Czwórce (KMWTW). O Steris już pisałem, Żałobne Opaski spuszczone w kiblu, Malwianie nieistotni (a potencjał był). Pojawienie się Kelsiera nie zrobiło na mnie wrażenia a chyba powinno, bo od samego początku Mistborna Sanderson tak bardzo przekonywał wszystkich do istotności jego roli. A na koniec - Multiwersum

Każdy wiedział, że prędzej czy później to się wydarzy, dostawaliśmy sygnały, dostaliśmy sekretną historię ale samo wykonanie mnie rozczarowało. Wszystko zostało po prostu podane na tacy, wytłuszczone wielkim drukiem. Jest Cosmere, są planety i sobie walczą Odpryski, pu pu pu. Lubiłem Mistborna (i tyle ABŚ ile przeczytałem) za to urocze uchylanie rąbka tajemnicy kawałek po kawałku. Tutaj dostałem wszystko na raz i skoro już wiem jak mniej więcej działa mechanizm bogów w Cosmere, to chyba właśnie spaliłem sobie przyjemnosc czerpaną z tych informacji w innych seriach. A może to moja wina, bo powinienem przeczytać Elantris i ABŚ równolegle, zgodnie z kolejnością wydawania książek? Nie wiem

Ale skoro tak narzekam to czemu aż 6? Bo setting pseudowiktorianskiej Anglii -> dieselpunku mnie urzekł, bo postacie zostały nieźle napisane, bo jest więcej humoru, bo gościnne występy wypadały całkiem nieźle (ehhh Kelsier...). Bo Wayne <3 Bo Sando to Sando i nadal pisze przyjemnie. Tylko nie mogę przeboleć, że zamiast cieszyć się epickim finałem czuję się oszukany

Nie przepadam za takimi porównaniami, ale tym razem muszę
Zaginiony metal = Faza IV MCU :/
W zasadzie ocena tej książki to też ocena podsumowująca zakończenie drugiej ery

Po twistach części poprzedniej, która zresztą jest chyba najbardziej udana w drugiej erze, dostajemy wielki finał, zamknięcie wątku Kręgu i niebezpieczeństwo które zagraża całej planecie. Zacznijmy od...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Patrząc na ogolny odbiór i rankingi wszystkich części Mistborna to ta część podobno jest tą najgorszą. Ale czy na pewno?

No na pewno xD

Ale nie dlatego że odstaje bardzo mocno od Sandersonowego prowadzenia fabuły, nie nie. Problem jest taki że każda kolejna część drugiej ery przedstawiała nam już konkretny arc opowieści, spójną historię, której finału oczekiwalismy w części czwartej. Tymczasem część czwarta (sory, nie chce mi sie o tych erach pisac, trzymajmy sie chronologii pisania) jest zwykłą przygodówką, bardzo zresztą przyjemną w odbiorze.

Świat się zmienił, teraz Scadrial nie jest juz czystym fantasy przypominającym średniowiecze a raczej czymś pomiędzy wiktoriańską Anglią a międzywojniem. Wiecie, powozy, elektryczność, drapacze chmur, ciężko dać jedną szufladę. Rozwija się przemysł, powoli pojawiają się wynalazki wykorzystujące elektryczność. Mamy nowych bohaterów, czyli Waxa stróża prawa, który zjadł zęby w Teks...dziczy, a teraz musi odnaleźć się w miejskiej dżungli a towarzyszy mu partner Wayne - pocieszny żartowniś z dziwnym kompasem moralnym i chyba...najlepiej napisana postać w całym cyklu (serio)

Oczywiście jak to często bywa najlepszy jest finał, ale i po drodze nie jest wcale źle - postacie dają się lubić, zmiany w systemie "magii" są intrygujące, zdecydowanie więcej tu humoru i to rubasznego co w nieprzesadzonych ilościach jest zaletą.

Nie będę oryginalny z wnioskiem - ta książka nie jest słaba, jest po prostu inna

Patrząc na ogolny odbiór i rankingi wszystkich części Mistborna to ta część podobno jest tą najgorszą. Ale czy na pewno?

No na pewno xD

Ale nie dlatego że odstaje bardzo mocno od Sandersonowego prowadzenia fabuły, nie nie. Problem jest taki że każda kolejna część drugiej ery przedstawiała nam już konkretny arc opowieści, spójną historię, której finału oczekiwalismy w...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Ogrom pracy wsadzony w ustalenie w zasadzie wszystkiego - otoczenia, portretów psychologicznych, zwiastunów masakry, naprawdę szczegółowego i dokładnego przebiegu masakry, reakcji władz i każdej z osobistych wojen jakie musieli toczyć ludzie już po tym wydarzeniu. Autor nie pomija nikogo, a już w szczególności nie pomija wszystkich aspektów działania Dylana i Erika.
W szczególności wrażenie robi to jak psychopatyczną osobowość miał Eric Harris.
Świetna robota

Ogrom pracy wsadzony w ustalenie w zasadzie wszystkiego - otoczenia, portretów psychologicznych, zwiastunów masakry, naprawdę szczegółowego i dokładnego przebiegu masakry, reakcji władz i każdej z osobistych wojen jakie musieli toczyć ludzie już po tym wydarzeniu. Autor nie pomija nikogo, a już w szczególności nie pomija wszystkich aspektów działania Dylana i Erika.
W...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Ta książka jest dokładnie tym, czego można się spodziewać po polskim fantasy.

Autorski pomysł na uniwersum, wojny i system magiczny, który OCZYWIŚCIE musiał zostać przepleciony przez rubaszny humor, barwne przekleństwa w stylu polskiej gwary i gawędziarskie mądrości prosto ze wsi sprzed kilku wieków. Taki obraz polskiego fantasy. Ktoś gdzieś rzuci urwą, bohater oczywiście jest strasznie umęczony przez życie a przy tym świetnie walczy, jest przebiegły, wygadany i gdzieś tam w oddali jest jego uwięziona ukochana.
Do tego wszystkie te walki, fortele i pomysły tracą na wartości, bo absolutnie nikt nie ginie. Zaden z istotnych bohaterów nie traci życia, choćby w najbardziej patetyczny sposób.

Ta książka nie jest zła - jest zrealizowana poprawnie, wszystko trzyma się kupy natomiast praktycznie kazdy motyw sprowadza się do myśli "już to gdzieś czytałem/widziałem"

Ta książka jest dokładnie tym, czego można się spodziewać po polskim fantasy.

Autorski pomysł na uniwersum, wojny i system magiczny, który OCZYWIŚCIE musiał zostać przepleciony przez rubaszny humor, barwne przekleństwa w stylu polskiej gwary i gawędziarskie mądrości prosto ze wsi sprzed kilku wieków. Taki obraz polskiego fantasy. Ktoś gdzieś rzuci urwą, bohater oczywiście...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Oj wciągnęło mnie bardzo. Seria amerykańska mnie do tej pory ani razu nie zawiodła i tym razem czuję wielką satyfakcję.
Każdy słyszał o kryzysie roku 1929, o wprowadzeniu New Deal, ale w naszej edukacji umyka gdzieś katastrofa naturalna jaką był Dust Bowl

Jest tu wszystko co powinno być, czyli początki osadnictwa na Wielkich Równinach, czasy wielkiej prosperity spowodowanej zawyżoną ceną zboża (Wielka Wojna zdecydowanie się Stanom "przydała") oraz creme de la creme - upadek dobrostanu amerykańskich prerii i to w iście apokaliptycznym stylu.

Oczywiście książka nie skupia się tylko na kronikarskiej historii Dust Bowl i późniejszej próbie powolnej odbudowy ekosystemu - autor zadał sobie wiele trudu by porozmawiać z jeszcze żyjącymi świadkami tych zdarzeń bądź ich przyjaciółmi i krewnymi, by nakreślić obraz ówczesnych kilku hrabstw czy miast, które wiele zyskały, by później jeszcze więcej stracić.

Doceniam też wątek ekologii i ochrony środowiska, chyba wyjątkowy jak na tamte czasy

Oj wciągnęło mnie bardzo. Seria amerykańska mnie do tej pory ani razu nie zawiodła i tym razem czuję wielką satyfakcję.
Każdy słyszał o kryzysie roku 1929, o wprowadzeniu New Deal, ale w naszej edukacji umyka gdzieś katastrofa naturalna jaką był Dust Bowl

Jest tu wszystko co powinno być, czyli początki osadnictwa na Wielkich Równinach, czasy wielkiej prosperity...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Spisek Maga to przyzwoita historia, jednak nie spodziewajcie się żadnej rewolucji czy wizjonerstwa.
Autorka daje nam różne motywy - trening asasynów, walki, realia epoki, trafia się nawet rozprawa sądowa, jednak nie rozwija żadnego z nich w większym stopniu. Bohaterowie są dość nijacy, tożsamość Maga szybko staje się oczywistością (a co gorsza, autorka wcale nie próbuje wyprowadzić nas w pole, kiedy myśl już w nas zakiełkuje). Zdecydowanie największym plusem jest setting oraz bardzo przystępny styl pisania, jednak zabrakło czegoś, co by te historie wyróżniło

Spisek Maga to przyzwoita historia, jednak nie spodziewajcie się żadnej rewolucji czy wizjonerstwa.
Autorka daje nam różne motywy - trening asasynów, walki, realia epoki, trafia się nawet rozprawa sądowa, jednak nie rozwija żadnego z nich w większym stopniu. Bohaterowie są dość nijacy, tożsamość Maga szybko staje się oczywistością (a co gorsza, autorka wcale nie próbuje...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Druga część trylogii chyba najbliższa pierwszym tomom Fundacji, które uznaje za domyślny weryfikator twórczości Asimova.

Nie ma tu nic odkrywczego, za to mamy dokładnie to wszystko co sprawia że autor jest tak przyjemny w odbiorze - wątek społeczno-polityczny, intryga, tajemnice, wielkie twisty przedstawiane czytelnikowi w ramach błyskotliwej dedukcji bohaterów. Ja od początku zakochałem się tym uroczo prostym, a jednocześnie bardzo angażującym wątku detektywistycznym, ciągłych ucieczkach i podjęciu tematu nierówności społecznych, w tym przypadku na relacji bardzo podobnej na relacji szlachty z chłopami pańszczyźnianymi.

Warto dodać, że w tej części wątek romantyczny jest wyjątkowo zjadliwy jak na Asimova, który...nie najlepiej odnajduje się w budowaniu takich relacji

Druga część trylogii chyba najbliższa pierwszym tomom Fundacji, które uznaje za domyślny weryfikator twórczości Asimova.

Nie ma tu nic odkrywczego, za to mamy dokładnie to wszystko co sprawia że autor jest tak przyjemny w odbiorze - wątek społeczno-polityczny, intryga, tajemnice, wielkie twisty przedstawiane czytelnikowi w ramach błyskotliwej dedukcji bohaterów. Ja od...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

Okładka książki Janne Ahonen. Oficjalna biografia legendy skoków narciarskich Janne Ahonen, Pekka Holopainen
Ocena 7,0
Janne Ahonen. ... Janne Ahonen, Pekka...

Na półkach:

Wielką zaletą tej biografii jest fakt, że nie jest ona tylko życiorysem Ahonena od dzieciństwa od końca kariery (trzeciego zresztą), tylko dekonstrukcją fińskiej myśli szkoleniowej, ukazaniem wad dygnitarzy i działaczy, nie zauważających powoli nadciągającej zapaści, gdy gwiazdy takie jak Hautamaeki, Jussilainen, Kiuru czy Ahonen kończą ze skokami, a na ich miejsce nie ma nikogo obiecującego.

Świetna pozycja dla fanów "Maski", ale też dla zapalonych historyków skoków narciarskich takich jak ja :D

Wielką zaletą tej biografii jest fakt, że nie jest ona tylko życiorysem Ahonena od dzieciństwa od końca kariery (trzeciego zresztą), tylko dekonstrukcją fińskiej myśli szkoleniowej, ukazaniem wad dygnitarzy i działaczy, nie zauważających powoli nadciągającej zapaści, gdy gwiazdy takie jak Hautamaeki, Jussilainen, Kiuru czy Ahonen kończą ze skokami, a na ich miejsce nie ma...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Przeczytalem tego reprezentanta "literatury pięknej" (naprawdę komiczna kategoria) i powiem szczerze że jestem w szoku, że ktoś porywa się na ekranizację. Tego się nie da zekranizować a już na pewno nie kiedy od wydania ksiązki do premiery mija ponad 10 lat

Co to w ogóle jest? Jest to opis życia i przemyśleń warszawskiego prawnika, reprezentanta pokolenia ikea - po 30., z kredytem, skupionego na czystym hedonizmie, najlepiej w formie seksu. Kiedy ta książka wychodziła, słyszałem że jest kontrowersyjnie. Niektórzy mówili że to manifest pokoleniowy. Jako że przy premierze byłem szczylem to stwierdziłem że trzeba poczekać, dojrzeć, tak żeby być w miarę dopasowanym do odbiorcy. Tylko że nie da się do niego dopasować.

Pokolenie ikea nie ma odbiorców, bo nie reprezentuje żadnej ciekawej rzeczywistości. Nie jest to nawet satyra, bo wtedy byłoby przynajmniej śmiesznie. Mamy ogrom przemyśleń na temat dup, cycków, seksu, przebiegu, lodów, puszczalstwa. Dowcipy o czym są? O seksie. Rozmowy z bohaterami, nieważne jakiej płci o czym są? O seksie. Bohater i jego znajomi są ciągle niewyżyci, seks uprawiają na potęgę, wiedzą wszystko o bajerowaniu, przygotowywaniu się, oczekiwaniach, odczytują znaki. Jest tylko malutkie światełko, ledwie naparstek sugestii, że niektórzy czują się takim życiem rozczarowani.

Kategoria "literatura piękna" nie wzięła się z niczego. To nie jest tak że Piotr C. nie umie pisać, bo umie. Kilka słów na zdanie. Prosty przekaz. Trafiające w czytelnika odwołania do kultury. Gumy donaldy. Przepisy na lasagne. Pretensjonalność. Oj tak, pretensjonalność to nieoficjalny podtytuł tej książki. Te wszystkie krótkie zdania, anegdoty bohaterów drugoplanowych, bezpośrednie porównania, wtrącanie całych zdań po angielsku, tekstów piosenek. Pokoleniu ikea najbliżej chyba do upośledzonego harlekina z perspektywy mężczyzny, zdecydowanie nie do literatury pięknej

Co się udało? To że skończyłem książkę szybko. To, że jest podany praktycznie cały przepis na lasagne ze szpinakiem. Historia o brutusie na igrzyskach była jedynym przejawem rynsztokowego humoru, który mnie rozbawił. Zwrot akcji z końca książki i jednocześnie cliffhanger były niespodziewane, chociaż przy okazji całkowicie popsuły charakter przyjaciółki głównego bohatera

I w tym wszystkim aż chce zobaczyć te ekranizacje. Chce zobaczyć do czego posunie się polskie kino, skoro robi film na postawie TAKIEJ książki.

Przeczytalem tego reprezentanta "literatury pięknej" (naprawdę komiczna kategoria) i powiem szczerze że jestem w szoku, że ktoś porywa się na ekranizację. Tego się nie da zekranizować a już na pewno nie kiedy od wydania ksiązki do premiery mija ponad 10 lat

Co to w ogóle jest? Jest to opis życia i przemyśleń warszawskiego prawnika, reprezentanta pokolenia ikea - po 30., z...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Drugi tom Domu Krastów różni się dość mocno od poprzednika, jednak pozostaje w sferze eksplorowania nowej planety. Tym razem mamy do czynienia z nową kolonią cywilizacji ludzkiej, która PRZYPADKIEM została nazwana tak samo jak pewien zbrodniarz wojenny.
Na Hamiltona trafia Skun, agent specjalny wyznaczony do sprawdzenia, czy Hamilton lub któryś z jego zbrodniarzy czasem się tutaj nie zaszył (casus nazistów w Argentynie). Trudno jednak prowadzi się śledztwo, gdy tubylcy, mówiąc delikatnie, niespecjalnie przepadają za tobą, twoim zadaniem i twoimi mocodawcami.

Mamy więc książkę detektywistyczną, w której Skun analizuje zachowania Krastów, tubylców ale również i...swoich mocodawców.

Całość czytało się nieźle - nie płynąłem przez narrację, ale pomysł był na tyle ciekawy, że nie chciałem się odrywać. Podoba mi się wizja na sci-fi Pawlaka - czerpie garściami od klasyków, ale daje sporo od siebie. Mam jednak świadomość, że jest to historia klasy B. Kilkukrotnie byłem zmęczony tym, że bohater znowu gdzieś jedzie, że znowu odwiedza te same osoby, niestety rozmowy nie są tutaj na tyle błyskotliwie poprowadzone, bym emocjonował się kolejną rozmową Skuna z panią lekarz czy przedstawicielem Krastów. Kilka pomysłów na urozmaicenie planety czy przybliżenie sylwetki Hamiltonian tonie w skupieniu akcji na głównym bohaterze, trochę szkoda

Niemniej dobra pozycja i po raz kolejny piękna okładka

Drugi tom Domu Krastów różni się dość mocno od poprzednika, jednak pozostaje w sferze eksplorowania nowej planety. Tym razem mamy do czynienia z nową kolonią cywilizacji ludzkiej, która PRZYPADKIEM została nazwana tak samo jak pewien zbrodniarz wojenny.
Na Hamiltona trafia Skun, agent specjalny wyznaczony do sprawdzenia, czy Hamilton lub któryś z jego zbrodniarzy czasem...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

No zdecydowanie najsłabsza i najbardziej oderwana od rzeczywistości historia pink booków folwarskiej, zawiodłem się na całego. "Dawna miłość" miała zdecydowanie wyższy poziom jeśli chodzi o akcje, bohaterów i jej zwroty. Tutaj jest nudno, standardowo nielogicznie ale nie tak śmiesznie nielogicznie, tylko "nielogicznie" nielogicznie

Ale jest jeden duży plus - pojawił się przepis (pani Edyto, obiecuje że kiedyś upiekę to ciasto z "Kochanki") na sałatkę Cezar

No zdecydowanie najsłabsza i najbardziej oderwana od rzeczywistości historia pink booków folwarskiej, zawiodłem się na całego. "Dawna miłość" miała zdecydowanie wyższy poziom jeśli chodzi o akcje, bohaterów i jej zwroty. Tutaj jest nudno, standardowo nielogicznie ale nie tak śmiesznie nielogicznie, tylko "nielogicznie" nielogicznie

Ale jest jeden duży plus - pojawił się...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Ja to chyba jestem jakiś przeklęty. Trafiam na kolejną książkę, gdzie świetny pomysł, ciekawy worldbuilding i wyobraźnia autora przegrywają z realizacją i warsztatem

Gamedec jest takim połączeniem Blade Runnera, twórczości Gibsona i Ready Player One Cline'a. Mamy futurystyczną Warszawę, przeniesienie życia do świata wirtualnego i ogrom terminów związanych z tym światem. Pośrodku wszystkiego znajduje się on - Torkil Aymore, gamedec czyli detektyw zajmujący się przestępstwami dokonywanymi w sieci. Cała książka to 13 opowiadań plus jedno bonusowe, gdzie każde opowiadanie jest o innej sprawie do rozwiązania. Na szczęście sprawy nie są całkowicie oderwane od siebie, więc mamy zachowaną ciągłość fabularną. Nie jest ona nie wiadomo jak znacząca, ale jest.

To co mi się najbardziej nie podoba to maniera, z jaką Przybyłek pisze. Zupełnie jakby naczytał się trochę ambitniejszej literatury i zaczął wtracać kwieciste ozdobniki, żeby się popisać. Kontrastuje to z fabułą, naprawdę prostą, raczej nie sprawiająca że zapiera nam dech w oczekiwaniu na ujawnienie losów sprawy czy Torkila. Opowiadania to zwykłe przygodówki, dynamiczne, pełne wartkiej akcji i działań i naprawdę wtrącanie filozoficznych rozkmin na deser nie jest nikomu potrzebne (i nie, wstawka z opisu że jest filozofem-amatorem nie uszlachetnia tych przemyśleń). A w opowiadaniu, gdzie naprawdę takie przemyślenia by się przydały, jest ich zdecydowanie za mało ("Ann")

Ale żeby nie było, pora na plusy. Świat przedstawiony super. Jak na fakt że opowiadania były pisane gdzieś w latach 2002-2003 to jest tu naprawdę dużo świeżych pomysłów. Szczerze to nie zorientowałbym się, że pisane to było 20 lat temu a nie na przykład 3 lata temu gdyby nie komiczna seksualizacja wszystkich istot płci pięknej, zupełnie jakby autor nie mógł się powstrzymać przed wtrąceniem tu i ówdzie uwagi o dekolcie i piersiach, byleby czytelnik nie zapomniał że główny bohater kocha kobiety (i to aż za bardzo). Sceny akcji są dynamiczne i dobrze przemyślane i jako książka rozrywkowa "Granica rzeczywistości" sprawdzi się doskonale. Zagadki do rozwiązania nie są do siebie podobne i każda reprezentuje inny problem. Autor nie zawala nas też dziwną terminologią od początku, stopniowo odkrywając karty, poza tym uraczył nas też porządnym słowniczkiem na końcu

Jest przyzwoicie, warto złapać, ale nie jest to wybitna pozycja

Ja to chyba jestem jakiś przeklęty. Trafiam na kolejną książkę, gdzie świetny pomysł, ciekawy worldbuilding i wyobraźnia autora przegrywają z realizacją i warsztatem

Gamedec jest takim połączeniem Blade Runnera, twórczości Gibsona i Ready Player One Cline'a. Mamy futurystyczną Warszawę, przeniesienie życia do świata wirtualnego i ogrom terminów związanych z tym światem....

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to