Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: , ,

Kiedy dowiedziałem się o tej książce byłem do niej sceptycznie nastawiony, być może dlatego, że polska literatura nigdy nie leżała w centrum moich zainteresowań. Ale kiedy znalazłem gdzieś w internetach spis treści i dostrzegłem tam Sapkowskiego - oo, tu już byłem kupiony. Właśnie to przekonało mnie ostatecznie do zamówienia "Literatoury" i absolutnie nie żałuję. Początkowo dziwiła mnie też sama idea tej książki, ktoś celnie porównał ją do bloga o książkach, tyle że nie w internecie, a na papierze. I jak się okazuje, ta formuła okazała się być świetna!
Jak to ujęła sama Paulina odpowiadając na mój komentarz, że zacznę lekturę od Sapkowskiego, "mogę być zaskoczony". Tak, byłem. Nie tylko tym konkretnym rozdziałem, przede wszystkim byłem zaskoczony tym, jak dobrze czyta się taki "blog na papierze". Język, jakim posługuje się Paulina sprawia, że "Literatourę" po prostu się pochłania i czuje się wielką przyjemność z czytania, nawet kiedy poruszane są tematy poważne czy gorzkie. Ale chyba najważniejsze jest to, że udało się Paulinie "odczarować" (przynajmniej przede mną) polską literaturę. Co prawda ja sam nigdy nie należałem do jej zagorzałych krytyków, np. potrafiłem dostrzegać zalety pewnych znienawidzonych przez większość osób lektur szkolnych, ale wciąż siedział mi gdzieś z tyłu głowy ten jej skrzywiony obraz, obraz literatury nie wartej poświęcania na nią czasu. "Literatoura" udowodniła mi, jak bardzo się myliłem. Korzystając z pozwolenia samej Autorki trochę po książce pobazgrałem, a konkretnie pozaznaczałem sobie w spisie treści te utwory, które wydały mi się godne przeczytania. A trochę tego jest! Chyba najbardziej zainteresowała mnie ta druga, nieznana powszechnie twarz Marii Konopnickiej.
Czy są jakieś minusy? Dla mnie dwa - raz, że niektóre rozdziały są moim zdaniem za krótkie. I dwa, jako fan komiksów żałuję, że nie znalazło się w książce miejsce dla żadnej pozycji z tego medium. Mam wielką nadzieję, że kiedy już powstanie kolejna część (a myślę, że powstanie ;)), to przeczytam w niej rozdział o jakimś polskim komiksie, może o "Kajko i Kokoszu" jako o absolutnej klasyce, a najlepiej o "Osiedlu Swoboda" - naprawdę jestem ciekaw, co Paulina miałaby do powiedzenia na jego temat.
Jest jednak jeszcze jeden powód, dla którego "Literatoura" tak bardzo mi się spodobała. Bo to jest nie tylko książka o książkach, jest to też książka o samej Autorce. Otóż jej teksty są czasem bardzo osobiste, Paulina dzieli się z nami swoimi przemyśleniami, lękami, obawami, wspomnieniami, całą swoją wrażliwością. W poszczególnych rozdziałach nie skupia się jedynie na omawianym utworze, często jest tak, że ten utwór lub tylko jego fragment jest dla niej źródłem do dalszych rozważań, do różnorakich dygresji. I jak zawsze uważałem ją (jako wierny widz jej kanału na YT) za barwną, ciekawą, fascynującą osobę, tak "Literatoura" tylko mnie utwierdziła w tym przekonaniu. Przytoczyłem wyżej porównanie książki do bloga, ale mnie osobiście kojarzy się ona z rozmową ze znajomym przy piwie. Właśnie takich rozważań, jakimi raczy nas Paulina w swojej książce, i takich ludzi jak ona sama bardzo mi na co dzień brakuje, dlatego żałuję cholernie, że nie znam jej osobiście, że nie mogę faktycznie usiąść z nią przy stole czy gdziekolwiek i pogadać jak ze znajomą. O książkach i o tych wewnętrznych podróżach, w które nas zabierają. I o wszystkim innym.
Uwielbiam tę książkę, jej pomysł i wykonanie. I uwielbiam jej Autorkę.

Kiedy dowiedziałem się o tej książce byłem do niej sceptycznie nastawiony, być może dlatego, że polska literatura nigdy nie leżała w centrum moich zainteresowań. Ale kiedy znalazłem gdzieś w internetach spis treści i dostrzegłem tam Sapkowskiego - oo, tu już byłem kupiony. Właśnie to przekonało mnie ostatecznie do zamówienia "Literatoury" i absolutnie nie żałuję. Początkowo...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Pozycja obowiązkowa dla każdego fana Wiedźmina i wszystkiego, co z nim związane. Autor prowadzi nas przez ponad trzydziestoletnią historię ikony polskiej (pop)kultury, szczegółowo przyglądając się wszystkim jej aspektom - od początków pisarskiej kariery ASa, przez pierwsze opowiadania, późniejsze powieści, adaptacje w postaci komiksów, filmów, seriali, gier, wersji scenicznych oraz wszystkich innych dzieł inspirowanych Białym Wilkiem. A to wszystko ubarwione wywiadami z ludźmi, którzy w przeróżny sposób byli związani z tworzeniem różnorakich wiedźmińskich produkcji (z tych mniej oczywistych to np. wywiad z członkami zespołu Percival Schuttenbach, twórcą rosyjskiej rock-opery czy animatorem słynnego złotego smoka, ale także wiele innych). Prawdziwa kopalnia wiedzy o wszelkich dziełach spod znaku Wiedźmina, stworzona z miłości do białowłosego zabójcy potworów.

Czy są jakieś minusy? Kilka nieprzyjemnych zgrzytów to dla mnie:
- jednozdaniowe cytaty, wyjątki z treści wkomponowane w tekst - w dziennikach czy innych gazetach takie "zachęcacze" do lektury są ok, w formacie książkowym są niepotrzebne i drażniące,
- wśród produktów powstałych z inspiracji Wiedźminem autor wspomina o książce Władimira Wasiliewa "Wiedźmin z Wielkiego Kijowa" - sęk w tym, że nazywa ją kilkukrotnie powieścią, podczas gdy jest to zbiór opowiadań (błąd merytoryczny),
- kolejna wspomniana produkcja zainspirowana Wiedźminem to jakaś flashowa gierka erotyczna... jeśli już mamy wchodzić w tego typu nieprzyzwoite tematy ;) to bardziej należałoby tutaj przywołać porno-parodię wyprodukowaną przez jedną z największych wytwórni w branży - jakby nie patrzeć, także jest to pewien wyznacznik światowego sukcesu polskiego bohatera.
Więcej grzechów chyba nie pamiętam :D Poza tym wszystko na plus, zaś szczególnie spodobał mi się kończący książkę wywiad z Michałem Cetnarowskim, w którym redaktor Nowej Fantastyki wysnuwa bardzo ciekawe spostrzeżenia na temat Wiedźmina-bohatera, Wiedźmina-marki i powodów światowego sukcesu obydwu.

Pozycja obowiązkowa dla każdego fana Wiedźmina i wszystkiego, co z nim związane. Autor prowadzi nas przez ponad trzydziestoletnią historię ikony polskiej (pop)kultury, szczegółowo przyglądając się wszystkim jej aspektom - od początków pisarskiej kariery ASa, przez pierwsze opowiadania, późniejsze powieści, adaptacje w postaci komiksów, filmów, seriali, gier, wersji...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

Okładka książki Grzegorz Rosiński. Monografia Patrick Gaumer, Piotr Rosiński
Ocena 9,2
Grzegorz Rosiń... Patrick Gaumer, Pio...

Na półkach: ,

Rewelacja. Dzieło doskonałe. Pozycja obowiązkowa dla każdego fana twórczości Rosińskiego, czy dla sympatyków komiksu w ogóle. Patrick Gaumer wykonał prawdziwie tytaniczną pracę przy tworzeniu tej monografii. Wywiady z Rosińskim obejmują swoim tematem właściwie całą biografię artysty. Rozdziały, których jest w sumie 12 (z czego jeden można uznać za bonusowy) są podzielone tematycznie, opowiadają o konkretnym okresie życia Rosińskiego (dzieciństwo, nauka i studia, pierwsze prace ilustratorskie i redaktorskie, pierwsze podróże na Zachód i przeprowadzka) lub o konkretnym jego dziele (Thorgal, Yans, Szninkiel, Skarga, Skarbek). Do tego naprawdę ciekawe wywiady dodatkowe ze współpracownikami Rosińskiego, m.in. Van Hamme, Sente, Duchateau, ale i wielu innych. A także prawdziwy ogrom materiałów dodatkowych - zdjęć, pierwszych prac, artykułów z gazet, szkiców, próbnych rysunków i obrazów. Najprawdziwsza kopalnia. Co mnie najbardziej zaskoczyło? Szeroka, właściwie nie mająca granic gama stylów, w jakich Rosiński jest w stanie tworzyć. Oczywiście wiedziałem już wcześniej, że tworzenie komiksów nie było ani jedynym, ani pierwszym poważnym zajęciem artysty (poważnym, bo komiksy "do szuflady" rysował już będąc dzieckiem), ale nie sądziłem, że jest tego aż tak wiele. Projekty okładek płyt i książek, a nawet etykiet do win, ilustracje do książek dziecięcych i edukacyjnych, plakaty, winiety do czasopism... a wszystko to w niezliczonej liczbie stylów graficznych i technicznych. Znając komiksy Rosińskiego myślałem, że jego charakterystyczną kreskę (zwłaszcza jeśli chodzi o rysowanie/malowanie postaci) będę potrafił rozpoznać zawsze i wszędzie, okazuje się jednak, że przy wielu z jego prac nawet bym nie przypuszczał jego autorstwa. Rewelacyjna książka o rewelacyjnym człowieku i Artyście.

Rewelacja. Dzieło doskonałe. Pozycja obowiązkowa dla każdego fana twórczości Rosińskiego, czy dla sympatyków komiksu w ogóle. Patrick Gaumer wykonał prawdziwie tytaniczną pracę przy tworzeniu tej monografii. Wywiady z Rosińskim obejmują swoim tematem właściwie całą biografię artysty. Rozdziały, których jest w sumie 12 (z czego jeden można uznać za bonusowy) są podzielone...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Thriller, który nie jest thrillerem. Dłużyzny, nuda, nużące opisy różnych procesów technologicznych w gospodarce energetycznej. Ciekawiej zaczyna się robić dopiero w połowie, kiedy główny bohater popada w konflikt z władzami i zostaje podejrzany o wywołanie kryzysu energetycznego. Ale to wciąż nie to, czego oczekiwałem, wciąż ciężko się wczuć i zaangażować emocjonalnie w lekturę. Jestem rozczarowany i zniechęcony do sięgnięcia po kolejne książki tego autora. Chyba największym (jedynym?) plusem tej książki jest to, że uświadamia czytelników, jakie dziedziny naszego życia byłyby zagrożone tego typu kryzysem i w jaki sposób. A nawet, jakie problemy wynikałyby z jego zażegnania, o czym większość na pewno nie zdaje sobie sprawy.

Thriller, który nie jest thrillerem. Dłużyzny, nuda, nużące opisy różnych procesów technologicznych w gospodarce energetycznej. Ciekawiej zaczyna się robić dopiero w połowie, kiedy główny bohater popada w konflikt z władzami i zostaje podejrzany o wywołanie kryzysu energetycznego. Ale to wciąż nie to, czego oczekiwałem, wciąż ciężko się wczuć i zaangażować emocjonalnie w...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Pozycja obowiązkowa dla każdego, kto interesuje się tematyką polskich wierzeń ludowych, zwłaszcza ludową demonologią. Autor w kompleksowy, przejrzysty i przystępny sposób opisuje wiele spośród demonicznych istot - ich nazwy lokalne, wierzenia na temat ich wyglądu, działalności, zakresu występowania itd. Po prostu prawdziwa kopalnia wiedzy na ten temat.
Jakieś minusy? Czasem zdarza się autorowi powtarzać jedną myśl czy zdanie w niedaleko sąsiadujących ze sobą akapitach, co jednak jest zrozumiałe, kiedy praca jest wynikiem połączenia w jedną całość setek, jeśli nie tysięcy osobnych relacji i materiałów. Generalnie jest to niewielki mankament, do wybaczenia. Co niektórych może rozczarować fakt, że książka jest wynikiem badań prowadzonych głównie w centralnej i północno-wschodniej Polsce (ziemia łódzka, Mazowsze, Podlasie, czasem Pomorze), inne rejony są raczej rzadko wspominane. Sęk w tym, że badania przeprowadzone przez jedną osobę na większą skalę byłyby raczej niemożliwe (stąd też autor dość często powołuje się na wyniki innych badaczy). Tym, co mnie najbardziej zaskoczyło, w negatywnym sensie, był rozdział na temat opętań przez demony. O ile we wszystkich innych autor był rasowym naukowcem, badaczem zbierającym i przekazującym informacje o dawnych wierzeniach nie oceniając ich w żaden sposób, tak tutaj w sposób wyraźny i bezpośredni wyraził swój negatywny stosunek do wiary w opętania czy sposobów opętań, nazywając je bezsensownymi czy bzdurnymi. Jestem ciekaw, skąd wynikała taka różnica w podejściu do omawianych tematów?

Pozycja obowiązkowa dla każdego, kto interesuje się tematyką polskich wierzeń ludowych, zwłaszcza ludową demonologią. Autor w kompleksowy, przejrzysty i przystępny sposób opisuje wiele spośród demonicznych istot - ich nazwy lokalne, wierzenia na temat ich wyglądu, działalności, zakresu występowania itd. Po prostu prawdziwa kopalnia wiedzy na ten temat.
Jakieś minusy? Czasem...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

Okładka książki Wiedźmin. Klątwa kruków Piotr Kowalski (rysownik), Paul Tobin
Ocena 7,2
Wiedźmin. Kląt... Piotr Kowalski (rys...

Na półkach: ,

Mam mieszane uczucia co do tej pozycji. Fabuła tego tomu jest moim zdaniem lepsza od "Domu ze szkła", ale gorsza od "Dzieci lisicy". Największym minusem "Klątwy kruków" jest widoczny bardziej niż w poprzednich tomach "amerykanizm" komiksu - jest on adresowany przede wszystkim do czytelnika amerykańskiego, znającego grę, ale nie znającego książek. Objawia się to, po pierwsze, przez znów powracający aż do znudzenia motyw strzygi - cała ta historia jest ponownie przypomniana w retrospekcjach, a przecież każdy fan Białego Wilka zna ją właściwie na pamięć. I po drugie - design postaci otwarcie nawiązujący (czy wręcz zerżnięty) z "Dzikiego Gonu", a i sama historia toczy się, z tego co wyczytałem, po wydarzeniach z gry. Rozumiem, że komiks rozpoczął swój żywot jako promocja i swoisty dodatek go produkcji CDProjektu, jednak takie nazbyt już otwarte nawiązywanie do gry mnie osobiście odtrąca.
Do tego nie przekonuje mnie motyw "spiskującej" kobiety, która najpierw zatrudnia wiedźminów w celu wyeliminowania strzygi, żeby zaraz potem próbować ich spławić, żeby nie wydały się jej tajemnicze powiązania ze strzygą. Słaby plot-twist, który wydaje mi się zbyt prosty, zbyt płytki.
Co nie zmienia faktu, że to jednak kolejny wiedźmin, którego czyta się z przyjemnością. Wolałbym jednak przeczytać bardziej oryginalną historię.

Mam mieszane uczucia co do tej pozycji. Fabuła tego tomu jest moim zdaniem lepsza od "Domu ze szkła", ale gorsza od "Dzieci lisicy". Największym minusem "Klątwy kruków" jest widoczny bardziej niż w poprzednich tomach "amerykanizm" komiksu - jest on adresowany przede wszystkim do czytelnika amerykańskiego, znającego grę, ale nie znającego książek. Objawia się to, po...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Pozwolę sobie w tej opinii skomentować nie tylko ósmy tom, ale całą serię o Jakubie Wędrowyczu. I nie skupię się tutaj na pozytywach, bo tych wystarczająco wiele jest w innych opiniach, napiszę tylko o tym, co mi się w serii nie spodobało najbardziej.

Po pierwsze i najważniejsze - krótsze opowiadania wychodzą Pilipiukowi zdecydowanie lepiej niż dłuższe, lepiej mu idzie pisanie krótkich, jednowątkowych historyjek, niż rozbudowywanie ich do większych rozmiarów. Dlaczego? Otóż praktycznie w każdym dłuższym opowiadaniu o Wędrowyczu spotkałem się z nieprzekonującymi mnie plot-twistami, które w efekcie dają nam mało spójną opowieść. Przy lekturze odnosiłem nieodparte wrażenie, jakby autor chciał zawrzeć w jednym opowiadaniu kilka różnych pomysłów i czasem wciskał je na siłę, z czego ostatecznie wychodzą dziwne hybrydy - w jednym opowiadaniu spotykamy się z kilkoma praktycznie ze sobą niepowiązanymi wątkami, które równie dobrze mogłyby być osobnymi utworami. Jako przykład podam tu opowiadanie z tomu "Wieszać każdy może" pt. "Pola Trzcin" - bohaterowie podążając sterowcem w kierunku Egiptu znaleźli się nad Węgrami, gdzie Jakub ni stąd ni zowąd przypomina sobie, że dostał kiedyś list od jakiegoś Madziara z prośbą o pomoc, w związku z czym lądują na miejscu i przez kilkadziesiąt stron czytamy o ich rozprawie z lokalnymi wampirami, która tak naprawdę nie ma kompletnie nic wspólnego z głównym wątkiem opowieści. Wiem, że cała seria o Wędrowyczu opiera się na często szalonych i absurdalnych pomysłach, na które należałoby przymykać oko, jednak w tym i jemu podobnych przypadkach bardziej mi to wygląda na najzwyklejsze niedopracowanie.
Po drugie - czasem pomylona chronologia opowiadań. Wiem, że generalnie nie ma ona tutaj większego znaczenia, trafiło się jednak kilka historii (zwłaszcza w pierwszych tomach) kiedy to w jednym opowiadaniu wspominane są wydarzenia, które dokładnie poznajemy dopiero w późniejszych opowieściach, a nawet dopiero w kolejnych tomach. Przykład: w "Czarowniku Iwanowie" tytułowy wróg bohaterów próbuje dotrzeć do mieszkającego w okolicy starego czarownika, aby ten pomógł mu w walce z Wędrowyczem. Dowiadujemy się, że starzec dawno już nie żyje, a miał w tej śmierci swój udział także Jakub (w trakcie lektury odniosłem wrażenie, że czytam o czymś, o czym powinienem już wiedzieć). Tymczasem opowiadanie, jak do tej śmierci doszło, poznajemy dopiero w kolejnym tomie.
Po trzecie - to już niektórzy mogą uznać za zbędne czepianie się ;) ale nie spodobała mi się niekonsekwencja w przedstawianiu postaci samego Wędrowycza. W jednych opowiadaniach jest on typowym wiejskim żulem, analfabetą i tępakiem nie posiadającym wiedzy na wiele prostych tematów, w innych natomiast błyszczy wiedzą, której ktoś taki jak on posiadać raczej nie powinien. I przyznam, że ta jego druga, bardziej tajemnicza natura znacznie bardziej przypadła mi do gustu :)

Ale generalnie rzecz biorąc cała seria jest kawałem dobrej, rozrywkowej literatury do pośmiania się, a czasem nawet do zdrowego rechotu ;) Wędrowycza i jego kompanii nie sposób nie lubić, choć gdyby ktoś taki miał żyć w rzeczywistości, to nie chciałbym raczej spotkać go na swojej drodze. Mam też mieszane uczucia co do ilustracji zdobiących karty książki - w ósmym tomie rysunki Andrzeja Łaskiego stały się ładniejsze i rysowane prostszą, czystszą kreską, ale jego wcześniejsze ilustracje, ciemniejsze, "brudniejsze" i z bardziej krzywymi liniami jakby bardziej pasowały do klimatu opowieści.

Pozwolę sobie w tej opinii skomentować nie tylko ósmy tom, ale całą serię o Jakubie Wędrowyczu. I nie skupię się tutaj na pozytywach, bo tych wystarczająco wiele jest w innych opiniach, napiszę tylko o tym, co mi się w serii nie spodobało najbardziej.

Po pierwsze i najważniejsze - krótsze opowiadania wychodzą Pilipiukowi zdecydowanie lepiej niż dłuższe, lepiej mu idzie...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Moja ocena nie jest obiektywna w najmniejszym choćby stopniu ;) Pokochałem muzykę tej dziewczyny parę lat temu, trafiłem na nią w momencie, kiedy sława Lindsey nabierała już rozpędu. Po obejrzeniu wszystkich jej teledysków zacząłem oglądać pozostałe jej filmiki i pokochałem ją samą. Bo nie oszukujmy się, jak można nie uwielbiać dziewczyny, która przebiera się za swoją największą fankę i napastuje ludzi na ulicach krzycząc "Przyjdźcie na koncert Lindsey"? Jak można nie uwielbiać dziewczyny, która w środku lata, w trakcie trasy koncertowej, ubiera strój Mikołaja i jako Half-Santa urządza swojemu zespołowi Half-Christmas? Ta książka tylko utwierdziła mnie w przekonaniu, że Lindseyki nie da się nie kochać - nie tylko za jej nieziemską muzykę, ale po prostu za to, jaka jest na co dzień :) A do tego książka rzuca światło na kilka spraw, które do tej pory pozostawały dla fanów nie do końca jasne i dorzuca wiele innych, nieznanych dotąd historii z życia Artystki. "Wulkan energii", jak nazywają ją niektórzy fani, jest określeniem jak najbardziej na miejscu. Chciałbym poznać w prawdziwym życiu osobę choć trochę tak wspaniałą i zakręconą jak Lindsey. I pewnie nie tylko ja.

Moja ocena nie jest obiektywna w najmniejszym choćby stopniu ;) Pokochałem muzykę tej dziewczyny parę lat temu, trafiłem na nią w momencie, kiedy sława Lindsey nabierała już rozpędu. Po obejrzeniu wszystkich jej teledysków zacząłem oglądać pozostałe jej filmiki i pokochałem ją samą. Bo nie oszukujmy się, jak można nie uwielbiać dziewczyny, która przebiera się za swoją...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Pozycja obowiązkowa dla każdego fana twórczości ASa - choć prawdę mówiąc każdy fan opowiadania z tego zbioru prawdopodobnie poznał już wcześniej. Oprócz opowiadań zawartych w zbiorze "Coś się kończy, coś się zaczyna" z 2000 roku mamy tutaj także nowelkę "Maladie" (wydaną wcześniej razem z esejem "Świat króla Artura") oraz króciutki, niepublikowany wcześniej w żadnej książce "Spanienkreuz" (swoją drogą - genialny!). Innymi słowy, dostajemy w jednym wydaniu wszystkie opowiadania Sapkowskiego nie wchodzące w skład cyklu wiedźmińskiego.

Pozycja obowiązkowa dla każdego fana twórczości ASa - choć prawdę mówiąc każdy fan opowiadania z tego zbioru prawdopodobnie poznał już wcześniej. Oprócz opowiadań zawartych w zbiorze "Coś się kończy, coś się zaczyna" z 2000 roku mamy tutaj także nowelkę "Maladie" (wydaną wcześniej razem z esejem "Świat króla Artura") oraz króciutki, niepublikowany wcześniej w żadnej książce...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Zachęcony zbliżającą się premierą nowego filmu na podstawie "Księgi Dżungli" postanowiłem zapoznać się ze słynnym pierwowzorem :) Pierwsze wrażenie niestety nie okazało się korzystne dla książki. Po pierwsze, raczej nie zachęcająca okładka zbiorczego wydania, które czytałem - zdjęcie czy też kadr przedstawiający Mowgliego w wersji filmowej z 1994 r. jest złej jakości, co czyni okładkę po prostu brzydką. Po drugie - język, przynajmniej w pierwszych opowiadaniach, który wydał mi się nazbyt ciężki, zwłaszcza jeśli chodzi o dialogi. Wszystkie postacie mówią tak samo, na jedną modłę czy manierę, którą określiłbym czymś pomiędzy "elegancko" a "podniośle", tak, jak wypowiadałby się XIX-wieczny angielski dżentelmen, którym oczywiście był autor. Niestety sprawia to nierealne, nieprzekonujące wrażenie, które o mało co nie powstrzymało mnie przed ukończeniem lektury. Ciężko jednak powiedzieć, czy to kwestia języku oryginału, czy już samego przekładu Birkenmajera, które świeże też już nie jest. Na szczęście w dalszych opowiadaniach i praktycznie w całej 2KD ta kwestia wygląda już lepiej (a może po prostu przyzwyczaiłem się do języka w trakcie czytania? nie wiem :P).

A plusy? Pomimo problemów językowo-estetycznych opowiadania, zwłaszcza w 2KD, są moim zdaniem naprawdę wciągające (a w kilku przypadkach również zabawne:)), w pewnym momencie zacząłem z faktycznym zainteresowaniem śledzić losy Mowgliego i innych bohaterów. Ciekawostką jest to, że każde z opowiadań jest poprzedzone i zamknięte pieśniami - wierszowanymi utworami ściśle związanymi z fabułą danego opowiadania. Bardzo fajna sprawa :) Nie obyło się też bez kilku ciekawych zaskoczeń, które będą towarzyszyć zapewne każdemu, kto Księgę Dżungli zna tylko z tej najsłynniejszej, disneyowskiej wersji. Po pierwsze, Mowgli i jego kompania (wilki, Baloo, Kaa, Bagheera, która w moim wydaniu/przekładzie została magicznie przemieniona w samicę) są bohaterami jedynie połowy opowiadań w zbiorze, których jest w sumie 15. Pozostałe opowiadają o przygodach innych zwierząt lub ludzi mocno z jakimiś zwierzętami związanymi. Ba, akcja dwóch opowiadań nie toczy się nawet w dżungli ani w ogóle w Indiach, ale na dalekiej, mroźnej, podbiegunowej Północy. Po drugie, w książce nie występuje żaden małpi król, który - jak się okazuje - jest już wymysłem scenarzystów disneyowskiej produkcji sprzed lat. Po trzecie, pyton Kaa jest jednym z najwierniejszych przyjaciół Mowgliego, co w bajce (z tego co pamiętam) wyglądało już nieco inaczej.

Ogólnie rzecz biorąc, obie Księgi Dżungli, mimo niekorzystnego pierwszego wrażenia, uważam za dzieła ciekawe i godne uwagi, zwłaszcza dla ludzi lubiących disneyowską produkcję a nie mających pojęcia, że wersja książkowa wygląda nieco inaczej :) Pozostaje tylko czekać na film... a właściwie filmy, bo WB zapowiedziało własną wersję Księgi Dżungli, zbliżoną bardziej do oryginału niż produkcje disneyowskie.

Zachęcony zbliżającą się premierą nowego filmu na podstawie "Księgi Dżungli" postanowiłem zapoznać się ze słynnym pierwowzorem :) Pierwsze wrażenie niestety nie okazało się korzystne dla książki. Po pierwsze, raczej nie zachęcająca okładka zbiorczego wydania, które czytałem - zdjęcie czy też kadr przedstawiający Mowgliego w wersji filmowej z 1994 r. jest złej jakości, co...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Co tu dużo gadać, pozycja obowiązkowa dla każdego fana tego wyjątkowego medium, jakim jest komiks. Autor miał genialny pomysł, żeby narysować komiks o komiksie i w genialny sposób to zrealizował - ogrom informacji, spostrzeżeń, faktów okraszonych sporą dawką humoru. Po przeczytaniu trudno mi sobie wyobrazić lepszą formę do przedstawienia teorii komiksu, formę, która opowiadając o poszczególnych aspektach tej sztuki sekwencyjnej jednocześnie je obrazuje, oddziałując silniej na czytelnika i pozwalając na lepsze, pełniejsze zrozumienie omawianych kwestii. Rewelacja!!

Co tu dużo gadać, pozycja obowiązkowa dla każdego fana tego wyjątkowego medium, jakim jest komiks. Autor miał genialny pomysł, żeby narysować komiks o komiksie i w genialny sposób to zrealizował - ogrom informacji, spostrzeżeń, faktów okraszonych sporą dawką humoru. Po przeczytaniu trudno mi sobie wyobrazić lepszą formę do przedstawienia teorii komiksu, formę, która...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Niestety, podobnie jak tom poprzedni, czwarta część przygód Kirito mnie osobiście niczym nie zachwyciła, a raczej odrzuciła. Zachowanie bohaterów momentami dalej pozostaje absurdalne i bezsensowne, tak samo jak głównego wroga, którego cele są kompletnie nieprzekonujące, zresztą tak jak cały świat gry. I jak sama fabuła. Jedynymi plusami są pojawiająca się pod koniec zapowiedź rozbudowania uniwersum gier VRMMO w świecie przedstawionym i świadomość, że gdzieś tam w wirtualnej przestrzeni dalej krąży świadomość twórcy SAO, co daje nadzieję na jakieś niespodziewane zwroty akcji.
Rozumiem, że oczekiwanie nie wiadomo jakich fajerwerków od zwykłego akcyjniaka dla młodzieży nie jest rozsądne, ale nie zmienia to faktu, że historia i świat przedstawiony w dwóch pierwszych tomach miały więcej sensu i były bardziej wiarygodne. I na pewno czytało się je z większym zainteresowaniem i przyjemnością niż "Taniec wróżek".

PS. Swoją drogą, kończąc tom dałem się ponieść wyobraźni i pomyślałem sobie, jak by to było fajnie, gdyby w którymś momencie połączyło się uniwersum SAO z uniwersum Ghost in the Shell - przecież działania geniuszy wirtualnej zbrodni z SAO byłyby idealnymi sprawami do rozwiązania dla Sekcji 9 :)

Niestety, podobnie jak tom poprzedni, czwarta część przygód Kirito mnie osobiście niczym nie zachwyciła, a raczej odrzuciła. Zachowanie bohaterów momentami dalej pozostaje absurdalne i bezsensowne, tak samo jak głównego wroga, którego cele są kompletnie nieprzekonujące, zresztą tak jak cały świat gry. I jak sama fabuła. Jedynymi plusami są pojawiająca się pod koniec...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

W ciągu ostatniego roku ominęło mnie kilka dobrych okazji na odwiedzenie rodziny na wsi. Z tej tęsknoty i desperacji wziąłem się za "Chłopów", tylko po to, żeby poczuć odrobinę wiejskiego klimatu. No i dostałem to co chciałem - choć akcja toczy się pod koniec XIX w., to mimo tego wiele z obrazów odmalowanych w książce znam bardzo dobrze z własnych obserwacji. Wiejskie życie, zwyczaje, prace, wszystko to ściśle określone zmieniającymi się porami roku, a nawet tak znienawidzone przez wiele osób opisy natury - wszystko to jest tak genialnie napisane, że obrazy stają przed oczami jak żywe. Do tego dochodzi ciekawa historia z postaciami nie pozostającymi dla czytelnika obojętnymi - przeżycia jednych wzbudzają żal, działania innych złość, aż chciałoby się niektórymi osobami potrząsnąć i krzyknąć "Opanuj się, człowieku!". Arcydzieło i mistrzostwo, choć zakończenie pozostawia niedosyt - ot, został nam przedstawiony krótki okres z życia wsi, po którym my zostajemy jedynie z domysłami, choć życie w Lipcach toczy się dalej...

W ciągu ostatniego roku ominęło mnie kilka dobrych okazji na odwiedzenie rodziny na wsi. Z tej tęsknoty i desperacji wziąłem się za "Chłopów", tylko po to, żeby poczuć odrobinę wiejskiego klimatu. No i dostałem to co chciałem - choć akcja toczy się pod koniec XIX w., to mimo tego wiele z obrazów odmalowanych w książce znam bardzo dobrze z własnych obserwacji. Wiejskie...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

Okładka książki Wiedźmin. Wydanie kolekcjonerskie Maciej Parowski, Bogusław Polch, Andrzej Sapkowski
Ocena 7,5
Wiedźmin. Wyda... Maciej Parowski, Bo...

Na półkach: ,

Co tu dużo gadać - pozycja obowiązkowa dla każdego fana wiedźmina. Ładnie wydany album, duży format, dobrej jakości papier, aż chce się czytać. Graficznie to kwestia gustu lub/i przyzwyczajenia, mnie osobiście ilustracje Polcha się podobają. Fabularnie wiadomo - dzieło na podstawie Sapkowskiego i nad którym ten trzymał osobistą pieczę nie mogło się nie udać. Dla tych, którzy komiksu nie czytali nigdy wcześniej, nowinką może być rozdział pt. "Zdrada", na podstawie nie wykorzystanego przez Sapka pomysłu na opowiadanie. Oprócz tego ciekawostką są detale będące puszczaniem oczka do fanów cyklu wiedźmińskiego, czyli pojawianie się co niektórych postaci w tle w tych rozdziałach, w których nie występowali w książce - np. mały Jaskier i młoda Yennefer (wtedy jeszcze April) w "Zdradzie", Renfri i Yarpen w "Geralcie" (na podstawie opowiadania o strzydze), przewijający się przez kilka rozdziałów Myszowór czy vrany i bobołaki (w książkach występujące jedynie w opowiadaniu "Droga, z której się nie wraca"). Ostatecznie prowadzi to do pewnych drobnych niespójności czy nielogizmów - Yennefer wspominająca w późniejszym rozdziale "Ostatnie życzenie", że nigdy wcześniej nie spotkała żadnego wiedźmina ("Zdrada", w albumie będąca drugim rozdziałem, tak naprawdę powstała jako ostatni komiks z serii, co też ma znaczenie i nieco wyjaśnia) czy Jaskier będący za młodu pasterzem kóz (a wiadomo, że w istocie był to "szlachcic, choć ubogi" ;) - więc żadnym pasterstwem w dziecięcych latach raczej by się nie zajmował). Generalnie jest to komiks, który momentami trzeba traktować z pewnym przymrużeniem oka, co nie zmienia faktu, że jest to kawał dobrej roboty.

Co tu dużo gadać - pozycja obowiązkowa dla każdego fana wiedźmina. Ładnie wydany album, duży format, dobrej jakości papier, aż chce się czytać. Graficznie to kwestia gustu lub/i przyzwyczajenia, mnie osobiście ilustracje Polcha się podobają. Fabularnie wiadomo - dzieło na podstawie Sapkowskiego i nad którym ten trzymał osobistą pieczę nie mogło się nie udać. Dla tych,...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

Okładka książki Wiedźmin. Dzieci lisicy Joe Querio, Paul Tobin
Ocena 7,0
Wiedźmin. Dzie... Joe Querio, Paul To...

Na półkach: ,

W mojej opinii "Domu ze szkła" napisałem, że pisanie opowieści o Geralcie powinno zostawić się Polakom. "Dzieci lisicy" są tego dobrym przykładem i potwierdzeniem, gdyż komiks jest dokładną adaptacją jednego z wątków powieści "Sezon burz", więc de facto Paul Tobin przełożył tylko scenariusz Sapkowskiego na język komiksowego medium. Myślę, że właśnie dlatego "Dzieci lisicy" są komiksem lepszym od tomu pierwszego. Wszystko ma tu sens, trzyma się kupy, a postacie są wiarygodne. Rysunki Joego Querio wydają mi się ładniejsze i staranniejsze niż w tomie poprzednim, za wyjątkiem wciąż pozostawiających nieco do życzenia dalszych planów, na których postacie wyglądają czasem koślawo. Do tego dochodzi o wiele ładniejsza (moim zdaniem) okładka niż w "Domu ze szkła" i, tak jak poprzednio, kilka naprawdę cieszących oko ilustracji i grafik na końcu tomu (choć część z nich to grafiki z gry W3, które fani Wieśka na pewno widzieli już wcześniej).
Generalnie komiks jest bardzo dobry, ale osobiście wolałbym przeczytać jakąś nową historię o Geralcie niż odgrzewanego (choć wciąż smacznego) kotleta, którego każdy fan wiedźmina bardzo dobrze zna.

W mojej opinii "Domu ze szkła" napisałem, że pisanie opowieści o Geralcie powinno zostawić się Polakom. "Dzieci lisicy" są tego dobrym przykładem i potwierdzeniem, gdyż komiks jest dokładną adaptacją jednego z wątków powieści "Sezon burz", więc de facto Paul Tobin przełożył tylko scenariusz Sapkowskiego na język komiksowego medium. Myślę, że właśnie dlatego "Dzieci...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Książka opisuje mrożącą krew w żyłach działalność tajnej japońskiej jednostki zlokalizowanej w Mandżurii, której zadaniem były badania nad bronią biologiczną, co w praktyce sprowadzało się do eksperymentów na ludziach. Zarażanie jeńców i więźniów różnymi, w większości śmiertelnymi chorobami, sekcje na wciąż żywych ludziach czy mordowanie na wymyślne sposoby z "medycznej ciekawości" - to była codzienność w Jednostce 731. Pozycja pokazująca, czym może być indoktrynacja i wychowanie w zmilitaryzowanym i skrajnie nacjonalistycznym państwie. Można odnieść wrażenie, że w II wojnie światowej brał udział naród o skrzywieniu psychicznym równie wielkim co nazistowscy Niemcy, a może i większym. Bo wygląda na to, że Japończycy niespecjalnie się poczuwają do jakiejkolwiek odpowiedzialności (zresztą nie tylko w tej kwestii, co powinien wiedzieć każdy interesujący się tym krajem, ich duma narodowa i poczucie wyższości nad innymi nacjami chyba jeszcze długo nie osiągną zdrowego poziomu).
Minusem książki jest jej wiek - choć u nas wydana dopiero teraz, to napisana w 1997 roku. Przez te 18 lat na światło dzienne mogło wyjść znacznie więcej szokujących informacji na temat Jednostki, zwłaszcza że większość treści przedstawionych w książce wyszła na jaw niedługo przed jej napisaniem.

Książka opisuje mrożącą krew w żyłach działalność tajnej japońskiej jednostki zlokalizowanej w Mandżurii, której zadaniem były badania nad bronią biologiczną, co w praktyce sprowadzało się do eksperymentów na ludziach. Zarażanie jeńców i więźniów różnymi, w większości śmiertelnymi chorobami, sekcje na wciąż żywych ludziach czy mordowanie na wymyślne sposoby z...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Ta książka mogłaby być poradnikiem pt. "Jak przeżyć samotnie na Marsie półtorej roku mając zapasy na 3 miesiące" :) Naprawdę świetna książka z rewelacyjnym głównym bohaterem, który mimo swojego położenia i śmierci kilkukrotnie zaglądającej w oczy (no dobra, stale zaglądającej, ale kilka razy bardziej niż zwykle) nie traci ducha, optymizmu ani poczucia humoru. Naprawdę, niejednokrotnie w trakcie lektury można parsknąć śmiechem! Dla laików nie czytających na co dzień sf (takich jak ja) problemem mogą być jedynie te wpisy z dziennika Marka Watneya opisujące jego technologiczno-naukowe działania mające jak najbardziej przedłużyć mu życie. Wszystkie te opisy, jak bohater stara się pozyskać wodę, tlen, pozbyć innych niebezpiecznych gazów i substancji z otoczenia, przerobić kosmiczne sprzęty tak, żeby bezustannie utrzymywały go przy życiu - momentami mogą się wydawać nazbyt ciężkie i nużące. Na szczęście wszystkie te dziennikowe wpisy są często przeplatane "zwykłą" narracją przedstawiającą wydarzenia na Ziemi i próby wymyślenia ratunku przez wielkie umysły z NASA.
Teraz wystarczy tylko zaczekać na premierę filmu i zachwycić się historią ponownie :)

Ta książka mogłaby być poradnikiem pt. "Jak przeżyć samotnie na Marsie półtorej roku mając zapasy na 3 miesiące" :) Naprawdę świetna książka z rewelacyjnym głównym bohaterem, który mimo swojego położenia i śmierci kilkukrotnie zaglądającej w oczy (no dobra, stale zaglądającej, ale kilka razy bardziej niż zwykle) nie traci ducha, optymizmu ani poczucia humoru. Naprawdę,...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Bardzo dobra rzecz dla fanów wiedźmina, nie tylko tego komputerowego. Kompendium zawiera w sobie wszystkie podstawowe i najważniejsze informacje o historii świata wiedźmina, magii i religii, klasyfikacji potworów, samych wiedźminach i historii Geralta. To ostatnie chyba najciekawsze, bo w skrócie streszcza i układa w chronologicznej kolejności najważniejsze wydarzenia z cyklu wiedźmińskiego (dobre dla przypomnienia i ułożenia sobie w głowie po kolei kto z kim przeciw komu i dlaczego) oraz z RPG-owej trylogii (choć dla kogoś kto jeszcze nie grał w najnowszego Wieśka nieprzyjemnością mogą być spojlery).

Bardzo dobra rzecz dla fanów wiedźmina, nie tylko tego komputerowego. Kompendium zawiera w sobie wszystkie podstawowe i najważniejsze informacje o historii świata wiedźmina, magii i religii, klasyfikacji potworów, samych wiedźminach i historii Geralta. To ostatnie chyba najciekawsze, bo w skrócie streszcza i układa w chronologicznej kolejności najważniejsze wydarzenia z...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Z przykrością muszę stwierdzić, że to zdecydowanie jedna ze słabszych rzeczy o Tytusie, jaka kiedykolwiek wyszła spod ręki Papcia Chmiela. Nie jest to kolejna "Księga" przygód TRiA, ale wciąż pełnoprawny komiks, w przeciwieństwie do albumów historycznych serwowanych nam od kilku lat przez Papcia. I ten powrót do formy tradycyjnej historyjki obrazkowej nie wyszedł na dobre ani Papciowi, ani samym bohaterom. Autor najwyraźniej zapomniał już, jak prowadzić narrację w tego typu historiach, czego efektem jest zbiór gagów i żartów (głównie słownych), które same w sobie może i potrafią rozbawić, ale są ze sobą słabo lub w ogóle nie związane, nie łączą się w żaden sensowny sposób, co tylko potęguje wrażenie chaosu. Naprawdę, ciężko zrozumieć, o czym to jest...
A może po prostu nie zrozumiałem? Bo w pewnym momencie zaczęło mnie nachodzić wrażenie, że być może Elemelementarz jest skierowany do młodszych czytelników, którzy faktycznie dopiero zaczynają przygodę z czytaniem? Ale w takim przypadku niektóre żarty słowne, zwłaszcza wtręty z obcych języków, tak czy siak pozostałyby dla nich niezrozumiałe. Zaś dla wiernych, wyrobionych fanów Tytusa, jak już pisałem wyżej, Elemelementarz może się okazać rozczarowaniem i nieporozumieniem, i ciężko oczekiwać, że zaskoczy czymś pozytywnym. Wielka szkoda. Chyba jednak lepiej, żeby Papcio pozostał przy albumach historycznych (choć i one zaczęły już tracić na jakości w porównaniu z pierwszymi częściami).

Z przykrością muszę stwierdzić, że to zdecydowanie jedna ze słabszych rzeczy o Tytusie, jaka kiedykolwiek wyszła spod ręki Papcia Chmiela. Nie jest to kolejna "Księga" przygód TRiA, ale wciąż pełnoprawny komiks, w przeciwieństwie do albumów historycznych serwowanych nam od kilku lat przez Papcia. I ten powrót do formy tradycyjnej historyjki obrazkowej nie wyszedł na dobre...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Ciężko mi uwierzyć, jak można było położyć tak dobrze zapowiadającą się serię :(

Trzeci tom SAO jest bezpośrednią kontynuacją tomu pierwszego, choć są też nawiązania, zwłaszcza jedno dość spore, do opowiadań z tomu drugiego. Książka zaczyna się w momencie, kiedy Kirito po ukończeniu gry SAO budzi się z dwuletniej śpiączki. Szybko jednak okazuje się, że część graczy uwięzionych w SAO (w tym ukochana Kirito, Asuna), mimo ukończenia gry, nie powróciła do świata rzeczywistego. Główny bohater praktycznie zupełnym przypadkiem dowiaduje się, że mogli oni zostać uwięzieni w kolejnej grze, ALfheim Online. Kirito postanawia więc po raz kolejny założyć na głowę hełm NerveGear i zatopić się w kolejnej wirtualnej rzeczywistości w celu odnalezienia i uwolnienia Asuny.

Sama historia zaczyna się całkiem fajnie, niestety dobre wrażenie trwa tylko do czasu. W przeciwieństwie do tomu pierwszego, podzielonego na ponad 20 krótkich rozdziałów (co moim zdaniem zwiększało poczucie dynamizmu), ten jest podzielony na 3 długie. Ta lepsza część książki kończy się jak dla mnie właśnie z zakończeniem rozdziału pierwszego, kiedy Kirito loguje się do nowej gry - potem jest już tylko coraz gorzej. Ale co konkretnie jest nie tak?

Po pierwsze - sama idea gry ALO, w porównaniu z poprzedniczką, wydaje mi się kompletnie nieprzekonująca. O ile w miarę sensownym było urządzenie świata Aincrad, w którym gracze mogli liczyć jedynie na własne odpowiednio rozwijane fizyczne umiejętności, a prawa nim rządzące były dość wiernym odwzorowaniem praw rzeczywistych (z kilkoma wyjątkami mającymi ułatwić rozgrywkę), o tyle Alfheimowa idea latania na skrzydłach oraz magii, tak naturalnie i ochoczo wykorzystywanych przez graczy, sprawia wrażenie nie do końca przemyślanej. Poza tym, najważniejszym celem gry jest zdobycie Drzewa Świata, zaś najważniejszą nagrodą z tym związaną jest... zdobycie nielimitowanej możliwości latania. Jakieś to mało poważne jak dla mnie.

Po drugie - powaga, z jaką gracze traktują grę ALO. O ile zachowanie Kirito można spróbować uzasadnić dwuletnim uwięzieniem w SAO i związanym z tym skrzywieniem (w końcu gra grożąca na każdym kroku realną śmiercią gracza musi zostawić jakiś ślad), o tyle niezrozumiałe jest dla mnie śmiertelnie poważne traktowanie przez pozostałych gry, z której można się wylogować w każdej chwili, a największym minusem w przypadku śmierci jest jedynie utrata inwentarza i części punktów doświadczenia.

Po trzecie, co jest częściowo związane z punktem drugim - zasady, którymi kieruje się Kirito, a które kompletnie nie przystają do bezpiecznej tym razem gry, każą mu czasem podejmować decyzje, które w ostatecznym rozrachunku odciągają go od celu jego misji. A co za tym idzie, wątek ratowania Asuny, który powinien być dla niego sprawą nadrzędną, zostaje odsunięty na dalszy plan.

Po czwarte - historia oparta na grze, która nie grozi graczom praktycznie żadnym niebezpieczeństwem, nie trzyma już w takim napięciu, jak dwa pierwsze tomy.

Po piąte - kompletnie idiotyczny (choć raczej typowy jak na Japończyków) wątek kazirodczy :/

Po szóste - książka, mimo że krótsza i gorsza od poprzednich tomów, jest już wyraźnie droższa.

Po siódme - mogę się mylić, ale wydaje się, że jakość niektórych ilustracji jest dość kiepska, zupełnie jakby obrazki o zbyt małej rozdzielczości rozciągnięto dopasowując do wymiarów strony, przez co są one jakby mniej ostre, niewyraźne.

Do tego dochodzi jeszcze przeoczenie korekty w spisie treści, gdzie zamiast kolejnych rozdziałów nr 2 i 3 widnieją tytuły opowiadań z tomu drugiego.

Ogólnie rzecz biorąc, trzeci tom serii, mimo obiecującego początku, uważam za nieudany, bezsensowny i raczej durny. Mimo wszystko nie mogę się doczekać premiery kolejnej części, żeby dowiedzieć się, jak Kirito doprowadzi swoją misję do końca. Choć nie będzie to już oczekiwanie tak niecierpliwe jak dotychczas.

Ciężko mi uwierzyć, jak można było położyć tak dobrze zapowiadającą się serię :(

Trzeci tom SAO jest bezpośrednią kontynuacją tomu pierwszego, choć są też nawiązania, zwłaszcza jedno dość spore, do opowiadań z tomu drugiego. Książka zaczyna się w momencie, kiedy Kirito po ukończeniu gry SAO budzi się z dwuletniej śpiączki. Szybko jednak okazuje się, że część graczy...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to