rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: ,

Charlie LeDuff to amerykański reporter i pisarz, który w swojej karierze pracował dla „The Times”, „The New York Times”, jak i telewizji BBC i CNN.
Wydał kilka książek, lecz my w Polsce możemy znać go niestety tylko z jednej, za to świetnej pozycji „Detroit. Sekcja zwłok Ameryki”, za którą otrzymał wiele nagród, w tym tą najbardziej docenianą czyli Nagrodę Pulitzera.
Dziś jednak chcę przedstawić wam najnowszą publikację autora, czyli „Shitshow! Ameryka się sypie, a oglądalność szybuje”- już sam tytuł pokazuje, że w książce nie uświadczymy pudrowanych historyjek, które koniec końców i tak pokażą nam wszystkim, że Ameryka jest zawsze najlepsza. Sam autor nie przebiera w słowach- co dodaje jeszcze większego realizmu.
Nie raz zastanawiałam się co się dzieje ze światem, że tak nieprofesjonalne osoby dochodzą do władzy? Trump nie miał prawa wygrać, nie oszukujmy się, wszyscy śmialiśmy się w głos gdy wystartował i siedzieliśmy milcząc gdy wygrał. Co się stało? Ludzie nie są głupsi przecież, wszyscy mamy dostęp do informacji, non stop uczymy się nowych rzeczy- nie jesteśmy głupsi. LeDuff idealnie odkrywa przed nami historie zwykłych/niezwykłych osób z którymi rozmawia a nam powoli ukazuje się obraz ludzi zmęczonych, oszukanych przez poprzedników Trumpa, ludzi, którzy mieli dość. Ich Amerykański sen nie wyśnił się, ci ludzie zostali wybudzeni w trakcie śnienia, czasami dość brutalnie.
Książka o tym jak beznadzieja i zmęczenie, poczucie odrzucenia mogą doprowadzić do desperackich wyborów, które dobrymi nie są, a mimo wszystko wybory te zostały dokonane.
Mnie osobiście, książka trochę zszokowała, oczywiście wiem, że spełniony amerykański sen zazwyczaj jest tylko i wyłącznie snem, ale mimo wszystko uderzyło mnie to jak traktowani są ludzie. Do naszego kraju lub nawet do europy dochodzą tylko te najważniejsze informacje, możemy z nich wnioskować, że nawet jak jakiś problem jest w Ameryce, to zostaje szybko rozwiązany. Jak zwykle prawdę pokazują ludzie, którzy w „naszych” wiadomościach nie są prezentowani. Warto posłuchać tych historii, niektóre są naprawdę bolesne i odsłaniają prawdę, która czai się za tą kurtyną wspaniałości i potęgi.
Czy polecam reportaż Charliego LeDuffa? Oczywiście, ja już niejednokrotnie to pisałam i powtórzę raz jeszcze, nie ważne, który reportaż wydawnictwa Czarne wybierzecie, na 100% będzie on świetny. Bardzo często dowiaduję się, że nadchodzi premiera jakiegoś reportażu i jak patrzę, że wydawcą jest Czarne, zamawiam. Nie czytam opisu, nie patrzę o czym jest, zamawiam bo wiem, że wydają takie książki, że gdy nawet temat mi nie leży to wiem, że zaciekawi mnie i tak i tak. Ten znak to autentyczny znak jakości, jakości której możecie być pewni, ale już o tym mówiłam setki razy. Shitshow i Detroit to książki wchodzące w skład serii Amerykańskiej, którą polecam wam najbardziej. Jeśli jesteś fanem Ameryki i chcesz ją poznać z innej strony niż pokazuje nam telewizja- ta seria jest dla Ciebie. Ilość i różnorodność książek z serii sprawia, że każdy znajdzie coś dla siebie, nawet ci najwybredniejsi.


Zapraszam na mój bookstagram: @book_mi_swiadkiem

Charlie LeDuff to amerykański reporter i pisarz, który w swojej karierze pracował dla „The Times”, „The New York Times”, jak i telewizji BBC i CNN.
Wydał kilka książek, lecz my w Polsce możemy znać go niestety tylko z jednej, za to świetnej pozycji „Detroit. Sekcja zwłok Ameryki”, za którą otrzymał wiele nagród, w tym tą najbardziej docenianą czyli Nagrodę Pulitzera.
...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Recenzja: „Sodoma” Frédéric Martel

Sodoma i Gomora- motyw biblijny, dotyczący zniszczenia przez Boga położonych w dolinie Siddim miast kananejskich Sodomy i Gomory na skutek niegodziwości ich mieszkańców.

Niegodziwość mieszkańców, tak to z pewnością można powiedzieć o Watykanie. Na okładce książki widnieje napis HIPOKRYZJA I WŁADZA W WATYKANIE i sama lepiej bym tego nie ujęła.
Sodoma to ciężka książka, nie ze względu na ilość stron (715) ale ciężka, ze względu na tematykę.
Martel przeprowadza nas przez pontyfikaty czterech papieży i skrupulatnie opisuje najważniejsze wydarzenia. Ilość nazwisk przytłacza i sprawia, że nie jesteśmy w stanie ich spamiętać jednak nie utrudnia to czytania bo znamy najważniejsze osoby jakimi są głowy Watykanu. Czytając miałam wrażenie jakbym czytała historie wielopokoleniowej rodziny, rodziny która na pewno nie pała do siebie miłością. Intrygi jakich nie powstydziliby się najlepsi pisarze, a najgorsze w tym wszystkim, że to nie fantastyka a rzeczywistość. Wielu z was mogło odnieść błędne wrażenie, że książka będzie spisem grzechów homoseksualnych duchownych, wiem, że wielu z Was myślało, że to takie „50 twarzy Greya- w Watykanie” (sam autor też użył tego porównania) Jednak, i chwała mu za to, nie poszedł w tym kierunku. Książka to rzetelny reportaż, który ma na celu pokazanie nam mechanizmów rządzących wnętrzem Watykanu. To wewnętrzna wojna polityczna i obyczajowa skrajnej prawicy i lewicy. Co mnie osobiście uderzyło to właśnie ta hipokryzja chociaż ja bym to nazwała (nie wiem czy jest takie słowo) hiperhipokryzja. Nie pojmuje, mimo, że autor to tłumaczy, jak można być homoseksualistą jednocześnie będąc homofobem?
Gdyby kościół przyznał dziś, że te 80% duchownych to geje- dużo co?- świat by się zmienił (choć odrobine) 80% to nie jest jeden ksiądz gej, to 80% duchownych. I ci duchowni zamiast chcieć wolności wolą być homofobami i głosić swoje homofobiczne przekłamane „prawdy”
Wolą „siedzieć w szafie” jak opisuje to autor. Sam papież sprawia wrażenie jakby nie wiedział czego chce, raz jest gayfriendly raz gromi za małżeństwa jednopłciowe. Przeciwnicy papieża nie próżnują, knują za jego plecami a ten doskonale sobie zdaje z tego sprawę, zaczyna się gra, niebezpieczna gra, wrogowie Franciszka mają potężne zaplecze finansowe, ale sam papież to inteligentny i cwany przeciwnik. To się naprawdę czyta wyśmienicie. Gra o Tron w Watykanie.
Mój instagramowy przyjaciel pisząc recenzje widział w tych ludziach cierpienie. I ok, o ile wszyscy ci, którzy zabrali głos w tej sprawie zrobili to nie bez powodu, zapewne cierpią, że muszą się ukrywać. Ale ja niestety widzę to trochę inaczej, bo jeśli cierpisz to czy nie robisz wszystkiego by przestać? Czy wspierasz papieża postępowego, który może coś zmienić, czy prawicowego, który mało, że nic nie zmieni to jeszcze będzie ostro potępiał. Nie żyjemy w średniowieczu nikt by ich na stosie nie palił, a jednak stanowiska ich są dla nich ważniejsze od bycia sobą. Nie może źle to ujęłam oni są sobą tak w środku ale zabraniają i krytykują tych wszystkich co są spoza Watykanu. To jest straszne! Dla mnie nie do pojęcia, być może jestem za głupia, ale gdyby Watykan już za czasów Wojtyły przyznał się, że Watykan jest homoseksualny świat by się zmienił znacznie szybciej. Właśnie nasz papież Polak! Święty! Dar od samego Boga. Szukam w głowie i nawet w słowniku ładnego określenia na to co chciałabym napisać i takie słowo nie istnieje. Powiedzmy sobie szczerze, żaden papież święty nie był ale Wojtyła nie tylko święty nie był, ale był złem! Złem w tak czystej postaci, że jeśli by istniało niebo i piekło, nie byłby aniołem a demonem. Ja nigdy nie uważałam go za dobrego, załatwił Polsce konkordat, ukrywał największego pedofila w historii, teraz okazuje się, że to to były wręcz małe wykroczonka w obliczu całego zła jakiego dokonał. Oczywiście czym byłby prawdziwy demon bez swoich przybocznych? I tak poznajemy złe uczynki Delegano i Dziwisza. Ten ostatni powiem prosto, powinien zostać rozstrzelany, a już na pewno skazany. Ta książka sprawia że dostajemy w twarz raz za razem. Ona otwiera oczy, pokazuje jak święty Watykan ci najbliżej boga, mają w sercach wszystko tylko nie Boga. A skoro tam boga nie ma, to nie ma go nigdzie. Wiara to potężne narzędzie do kontrolowania ludzi. Gdyby dziś Watykan przyznał się do homoseksualizmu, cała ta bańka by pękła. Czego życzę nam wszystkim.
Najbardziej boli mnie, że ta książka nie będzie rewolucyjna dla Polski, żałuję, że przeczyta ją tak niewiele osób, a nawet gdyby przeczytali wszyscy nic to nie zmieni- kult papieża Polaka trwa w najlepsze i wyrządza krajowi tylko krzywdę.
Polecam książkę każdemu, najbardziej jednak ludziom wierzącym.
Co do stylu pisania autora nie mam prawa się przyczepić Martel jest świetny w tym co robi. Do tego tak bardzo kupił mnie dopiskami do anegdot, plotek. Przykładowo dostawaliśmy informację po czym był dopisek „tą samą wersje potwierdziło jeszcze trzech rozmówców”- wymieniał ich. Czułam prawdę bijącą z tej książki i mogłam sama, totalnie sama obrać kierunek w jakim pójdą moje odczucia. Częstym problemem nawet dobrych reportaży jest widoczna stronniczość autora, nawet jak nie pisze wprost to czuć stronniczość. W Sodomie tego nie uświadczycie Martel jest tylko i wyłącznie naszym informatorem nie próbuje narzucić nam konkretnego toku myślenia- za co bardzo go szanuje. To książka o tak ciężkiej tematyce, że mogła zostać zniszczona jednym nawet zdaniem, a jednak takie zdanie się nie pojawiło na tych siedmiuset stronach.

Po więcej recenzji zapraszam na instagram @book_mi_swiadkiem

Recenzja: „Sodoma” Frédéric Martel

Sodoma i Gomora- motyw biblijny, dotyczący zniszczenia przez Boga położonych w dolinie Siddim miast kananejskich Sodomy i Gomory na skutek niegodziwości ich mieszkańców.

Niegodziwość mieszkańców, tak to z pewnością można powiedzieć o Watykanie. Na okładce książki widnieje napis HIPOKRYZJA I WŁADZA W WATYKANIE i sama lepiej bym tego nie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Wiecie, że kocham Chyłkę, że mimo iż mam świadomość
tego, że taka Chyłka nie mogłaby istnieć w prawdziwym życiu, to
uwielbiam tą postać. Bo jest totalnym bucem jak ja. Niestety,
„Umorzenie” to moja ostatnia przygoda z Remigiuszem Mrozem.
Żałuję, że poprosiłam wydawnictwo o książkę , a teraz jestem zmuszona napisać złą recenzję. Nienawidzę musieć pisać źle o książkach, tym bardziej o książkach na które zawsze czekam z niecierpliwością. To co Remigiusz zrobił z postacią Chyłki jest karygodne i powinno podchodzić pod paragraf. Nie mam na myśli fabuły, nie, mówię o dosterydowaniu „zajebistości” Chyłki do takiego poziomu, gdzie stała się wręcz niepoważną, obłąkaną uciekinierką ze szpitala dla umysłowo chorych.
Nie byłam w stanie czytać. Przeczytanie Umorzenia to plus, minus 4-4,5h, męczyłam się trzy dni. Ostatnie 40 stron mimo akcji, męczyłam dwa dni.
Remigiusz dlaczego sprawiłeś, że tak wspaniała Chyłka brzmi jak kompletny czub? Czy ktoś mówi tak jak ona? Czy na każde słowo musi odpowiadać jakąś totalnie z tyłka anegdotką? Chciałeś pokazać jak jest wyedukowana? Na każdym kroku niczym magik, wyciąga z rękawa nowe słowo, po czym je tłumaczy, lub debilną odzywyke.
Przykład: (z pamięci)
Ktoś mówi „nie rozumiem” (rozmowa na dość poważny temat jakim jest zabicie żony i dwójki dzieci butelką!!!)
Chyłka odpowiada: Dokładnie to samo powiedział Sean Connery gdy dostał propozycje grania Gandalfa we Władcy Pierścieni.
Osoba zbita z tropu mówi: „słucham?”
Chyłka: No tak dostał propozycje ale po przeczytaniu scenariusza stwierdził, że go nie rozumie.
Na prawdę Remigiuszu? To miało być cool, na czasie, fajowe nawiązanko do popkultury? Wyszło strasznie, a to pierwsze strony, zaczęłam zaznaczać każdą stronę gdzie strzeliłam solidnego facepalma. Przestałam po 13 znacznikach.
Fabuła, najgorsze, że fabuła jest spoko. Poznajemy mężczyznę imieniem Adrian, który zostaje aresztowany po tym jak przyznał się do zabójstwa żony i dzieci. Zabójstwo było naprawdę brutalne bo ofiary zostały zabite butelką, twarze miały pocięte tak, że ciężko było rozpoznać człowieka. Sprawa jest poważna, facet prawdopodobnie jest nie winny bo ma alibi na ten dzień. On jednak uparcie twierdzi, że jest winny i że zabił.

Fabuła nie boli jest totalnie w stylu Remigiusza, zwroty akcji tajemnice. Ok były momenty, że autor odpłynął dość mocno, ale nadal byłam w stanie się zainteresować i wciągnąć w to. Gdyby nie Chyłka, która psuje wszystko! A to ona jest kręgosłupem tej historii. Znam Chyłkę od początku, zawsze była hejterką i bucem, ale tu to po prostu nie da się jej słuchać/czytać! Rozumiem, że sytuacja w jakiej jest jest trudna, ale nadal nie tłumaczy to takiego zachowania. Remigiuszu, nie musisz nawiązywać do popkultury i uczyć nas nowych słów. Twoje książki to kryminały rozrywkowe, a nie Freudowskie wywody. Mają nas bawić, nie wkurzać i edukować. Najbardziej boli brak rozwoju. Od Kasacji minęło tyle czasu, a twój warsztat nie poprawił się, mam wrażenie wręcz, że się wypaliłeś, stąd tona chamskich Chyłkowych zachowań i anegdotek na tematy kompletnie nikogo nieobchodzące.
Może warto wydać jedną książkę raz na rok/dwa, niż pisać na akord a wątpliwej jakości dzieła? Może czas na wakacje? Butelkę whisky, odrobinkę szaleństwa? Bo ja się martwię o Ciebie, tak po ludzku na serio.
Jak dostałam książkę, stwierdziłam „Jest Remigiusz i Chyłka, wiecie, zawsze 10/10 w skali Remigiusza!”
Dziś nie mam w sobie entuzjazmu jaki towarzyszył mi wczoraj, niestety 2/10 i łzy w oczach bo na tym kończę znajomość z Chyłką.

Zapraszam na bookstagram book_mi_swiadkiem

Wiecie, że kocham Chyłkę, że mimo iż mam świadomość
tego, że taka Chyłka nie mogłaby istnieć w prawdziwym życiu, to
uwielbiam tą postać. Bo jest totalnym bucem jak ja. Niestety,
„Umorzenie” to moja ostatnia przygoda z Remigiuszem Mrozem.
Żałuję, że poprosiłam wydawnictwo o książkę , a teraz jestem zmuszona napisać złą recenzję. Nienawidzę musieć pisać źle o książkach, tym...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Ameryka! Moje wielkie marzenie, mój sen. Książka
Ameryka.pl przedstawia losy polaków, którzy wyjechali
po szczęście. Tylko czy Ameryka ze snów jest naprawdę
taka cudowna, a szczęście leży na ulicy?

W książce mamy okazję poznać wachlarz barwnych postaci
od niemającego szczęścia w miłości Sebka, poprzez śledczą
Olę, pracownika NASA Artura, na właścicielu dystyngowanej
restauracji kończąc. Nie łączy ich nic poza tym, że są Polakami.
Każda z tych kilkunastu osób, płaci bądź płaciła cenę, za możliwość
mieszkania w tym kraju. Kraju marzeń. •

Nie będę się rozpisywała, książka jest super, historie bawią, poruszają
czasami zadziwiają. Czytałam błyskawicznie bo kilka godzin zajęło mi
ukończenie książki. Jeśli kochasz Amerykę powinieneś przeczytać
Ameryka.pl i poznać losy jej bohaterów.

Ameryka! Moje wielkie marzenie, mój sen. Książka
Ameryka.pl przedstawia losy polaków, którzy wyjechali
po szczęście. Tylko czy Ameryka ze snów jest naprawdę
taka cudowna, a szczęście leży na ulicy?

W książce mamy okazję poznać wachlarz barwnych postaci
od niemającego szczęścia w miłości Sebka, poprzez śledczą
Olę, pracownika NASA Artura, na właścicielu...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Czegoś takiego nie czytałam jeszcze. Kto z nas nie słyszał o Marcie Kisiel? No właśnie. Ja też słyszałam chociażby za sprawą głośnej książki „Toń”, jednak okazji zaznajomić się z nią nie miałam. Gdy zobaczyłam, że mam okazję recenzować książkę Kisiel, stwierdziłam, że warto. No i uwierzcie to była bardzo dobra decyzja.

Oda, główna bohaterka to stworzenie zwane wiłą, czyli stworzenie utkane z wiatru/ niosące wiatr. Ta wiła ma jednak postać ludzką i w dodatku jest lekarką w przychodni. Zbliża się przesilenie zimowe, wszystko zaczyna być niespokojne i dziwne, dziwne jest nawet to, że ludzie masowo przychodzą do przychodni z ranami wymagającymi zakładania szwów. Każdy mówi, że zaatakowało ich „coś”, ale czym jest owe „coś”? Oda będzie musiała rozwikłać tą zagadkę, na szczęście nie jest sama, a przynajmniej tak było do niedawna. Jak na złość jeden z przyjaciół, który przy okazji jest czartem, Bazyl upodobał sobie samotne spędzanie czasu w ów strasznym lesie, zaś drugi przyjaciel Roch ma ostatnimi czasy muchy w nosie i każda ich rozmowa kończy się sprzeczką. Pewne jest tylko jedno... nadchodzi śmierć.

Bazyl! O matko! Co to jest za czart! Pokochałam go od pierwszego przeczytania. Słuchajcie ta postać to brylant tej książki. Ta książka to złoto. Dawno się tak nie śmiałam czytając książkę. Dialogi są genialne a kwestie Bazyla to totalny majstersztyk. Trzeba wam wiedzieć, że Bazyl to nie tylko koza stojąca na tylnich kopytach, która w koło szyi nosi szaliczek, to bystry elokwentny czarcik, przemądrzała ale i słodki w tym swoim przemądrzaniu, do tego ma wadę wymowy.
Dziś wiem, że muszę przeczytać poprzednie części, nie po to by zrozumieć to co się działo w tym tomie. Nie. Tą książkę można czytać bez znajomości poprzednich. Ja jednak chcę je przeczytać bo jeśli są takie jak ta, to to jest totalny mus! Marta Kisiel stworzyła świat nienachalny nie przerysowany nie za ciężki. Pierwsze strony książki to był totalny zachwyt i głośne „Cooooo??? Nie wierze!”, „Świetne!”
Marto Kisiel kupiłaś mnie tą książką, masz we mnie fankę od teraz!

Czegoś takiego nie czytałam jeszcze. Kto z nas nie słyszał o Marcie Kisiel? No właśnie. Ja też słyszałam chociażby za sprawą głośnej książki „Toń”, jednak okazji zaznajomić się z nią nie miałam. Gdy zobaczyłam, że mam okazję recenzować książkę Kisiel, stwierdziłam, że warto. No i uwierzcie to była bardzo dobra decyzja.

Oda, główna bohaterka to stworzenie zwane wiłą,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Recenzja: „Becoming” Michelle Obama.
Od lat zachwycałam się Michelle Obamą, była to dla mnie postać ikoniczna, kobieta tak pewna siebie, inteligentna, urocza, elegancka i w końcu piękna. Wzór do naśladowania. Ta recenzja jest ciężka, bo muszę sensownie opisać to dlaczego polecam Wam książkę „Becoming”, mimo, że jest to pozycja, której chyba nikomu nie trzeba polecać. Chciałabym móc napisać „Ludzie! To przecież Michelle Obama, idźcie kupić tą książke!” Spróbuję jednak zrobić to chociaż w 10% profesjonalnie, chociaż zasób moich słów stał się tak ubogim, że mam w głowie tylko: ach, och i wow. Becoming to szczegółowy pamiętnik z życia Michelle Robinson, zwykłej dziewczynce z Chicago, która pewnego dnia zostaje Pierwszą Damą Stanów Zjednoczonych Ameryki. Jednak Michell to wbrew temu co mówią złośliwi, kobieta znana z tego, że jest żoną Baraca. Michell to kobieta, która ma w sobie taką siłę i chęć do walki, że bycie żoną Prezydenta to przy tym, prawie nic. Mówi się, że za każdym potężnym mężczyzną, stoi jeszcze potężniejsza kobieta. W tym przypadku nie ma co do tego wątpliwości. Czy widzieliście kiedyś wywiady wspólne Obamów? To nie jest udawane, spojrzenia w oczy są tak głębokie, że ma się wrażenie, że patrzą sobie w głąb duszy. Miłość, oddanie, partnerstwo, to słowa których można użyć do opisania relacji 44 Prezydenta Stanów Zjednoczonych i Pierwszej Damy.
Ta książka, powinna trafić do każdej kobiety na ziemi, by każda z nas miała szansę poznać tą niesamowitą historie, ale także by brać przykład z Michelle. Byśmy były silne, nie poddawały się, byśmy głośno mówiły co myślimy i nie bały się tego. Gdy tylko wybory wygrał obecny „prezydent”, marzy mi się dzień gdy prezydentem zostanie Michelle, ona zmieniłaby wszystko. Zmieniłaby cały świat. Wierzę w to, a jestem z natury nie wierząca. Oczywiście, że polecam książkę. Idziecie kupić jeden egzemplarz? Kupcie też mamie, siostrze, babci. Niech każda bliska wam kobieta ma szansę na zmianę postrzegania świata i życia ale także siebie jako kobiety. Totalnie nieobiektywnie, bo to Michelle 10/10

Recenzja: „Becoming” Michelle Obama.
Od lat zachwycałam się Michelle Obamą, była to dla mnie postać ikoniczna, kobieta tak pewna siebie, inteligentna, urocza, elegancka i w końcu piękna. Wzór do naśladowania. Ta recenzja jest ciężka, bo muszę sensownie opisać to dlaczego polecam Wam książkę „Becoming”, mimo, że jest to pozycja, której chyba nikomu nie trzeba polecać....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

To już moja trzecia podróż na Szetlandy i trzecia tak udana. Co trzeba powiedzieć o autorce, to to, że klimat jaki oddaje w książce, jest lepszy niż skandynawski, tak ukochany przez fanów kryminałów. Szetlandy to specyficzne miejsce ze specyficznymi zagraniami pogody. To miejsce gdzie niczego nie można być pewnym, a mała społeczność pozornie gościnna i miła, może skrywać tajemnice tak potworne, że zrobi wam się słabo. Strzeżcie się Szetlandów powinno się napisać, a jednak ja za każdym razem cieszę się, że mogę tam wrócić. 23 letnia studentka archeologii Hattie, w wkopaliskach na Whalsay odkrywa ludzkie szczątki. Jakiś czas później ginie właścicielka ziemi na, której prowadzone były wykopaliska. Śmierć to nieszczęśliwy wypadek, policja i prokuratura nie mają wątpliwości. Szetlandy słyną z gęstych mgieł o tej porze roku i wszystko wskazuje na to, że ofiara została postrzelona przez przypadek. Wszystko zmienia się gdy ginie kolejna osoba związana z wykopaliskami, dowody wskazują na samobójstwo, ale czy napewno? Czy nie za dużo tych przypadkowych śmierci? Jimmy Perez po omacku i we mgle, będzie musiał odkryć tak skrzętnie skrywaną przez mieszkańców prawdę. Prawda ukryta jest w wielowiekowym konflikcie, a strony konfliktu nie chcą zdradzać swoich tajemnic. Ann Cleeves to moje odkrycie 2018 roku, to genialna pisarka, która nie tylko tworzy wspaniały klimat ale i kreuje bardzo prawdziwe postaci.
W tej części przygód do szału doprowadzała mnie postać Evelyn. To wielka sztuka, potrafić tak opisać człowieka by był realny i by czytelnik wierzył w niego i realnie uwielbiał lub nienawidził.
Czy polecam „Czerwień Kości”? Nie, polecam całą seriie o Szetlandach. Już od pierwszej części klimat wbił mnie w ziemie, zakochałam się w tych książkach. Drugą sprawą jest bidowanie napięcia w taki sposób, że pod koniec podejrzewasz wszystkich, nawet jeśli jest to półroczny niemowlak. Czytelnik łapie się każdego, a autorka za każdym razem daje mu pstryczka w nos. I tak nie zgadniesz.

To już moja trzecia podróż na Szetlandy i trzecia tak udana. Co trzeba powiedzieć o autorce, to to, że klimat jaki oddaje w książce, jest lepszy niż skandynawski, tak ukochany przez fanów kryminałów. Szetlandy to specyficzne miejsce ze specyficznymi zagraniami pogody. To miejsce gdzie niczego nie można być pewnym, a mała społeczność pozornie gościnna i miła, może skrywać...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Nowy Orlean to miasto, którego drugą nazwą powinien być niepokój. Wszystkie filmy, książki czy gry osadzone w tym mieście fundowały nam dawkę niepokoju. Tak samo jest z książką „Cienie Nowego Orleanu” autorstwa Macieja Lewandowskiego. Jednak zacznijmy od początku.

Legrasse to policjant, który nie jedno już w życiu widział i nie ma rzeczy, która po tylu latach pracy w policji mogłaby go zaskoczyć. Jednak pewnego dnia, robiąc nalot na przemytników odkrywa ciało kobiety. Ofiary kultu. Lagrasse już kiedyś prowadził sprawę kultystów woodoo, sprawa, która wyryła się w jego pamięci mocno, może nawet zbyt mocno, powraca. Okazuje się, że dawny kult powraca a jak to możliwe skoro wszyscy zostali wtedy wyłapani? Właśnie z tą zagadką, będzie się musiał zmierzyć.

Książka to niewyobrażalny klimat! Klimat, który czuć na plecach skroniach i w nozdrzach. Autor genialnie buduje napięcie by następnie zwolnić i zniszczyć to co było tak cudowne. Akcja zwalnia, a przynajmniej czytelnik ma takie odczucie. Finał mnie nie powalił. Spodziewałam się wielkiego boom, dostałam klops. Jako, że wydarzenia w książce są bardzo odległe to i język jest dość archaiczny i niektóre zworty mogą sprawiać czytelnikowi problemy. Ja osobiście sprawdzałam w słowniku tylko dwa razy, a resztę wnioskowałam kontekstu i zdania.
To nie jest książka dla wszystkich, widocznie też nie dla mnie. A naprawdę byłam pewna, że będzie to książka miesiąca na prawdę. Niestety przerost formy nad treścią.

Instagram: book_mi _swiadkiem

Nowy Orlean to miasto, którego drugą nazwą powinien być niepokój. Wszystkie filmy, książki czy gry osadzone w tym mieście fundowały nam dawkę niepokoju. Tak samo jest z książką „Cienie Nowego Orleanu” autorstwa Macieja Lewandowskiego. Jednak zacznijmy od początku.

Legrasse to policjant, który nie jedno już w życiu widział i nie ma rzeczy, która po tylu latach pracy w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

🔅🔅🔅🔅🔅🔅🔅🔅🔅🔅 Czekałam na adeptkę odkąd przeczytałam pierwszą część. Ryiah jest cudowną główną bohaterką, przypomina mi trochę mnie w jej wieku, ok, ja nie chodziłam do Akademii Magicznej. Dziewczyna jest uparta, waleczna, ale co najfajniejsze, przeżywa pierwsze zachwyty i miłości. Tak napisałam to.! Wątek miłosny nie zabił mnie na tyle bym musiała go pomijać. 🔅🔅🔅🔅🔅🔅🔅🔅🔅🔅🔅🔅 Ryiah została adeptką i rozpoczyna naukę w Akademii. Dopiero teraz jest czas na ciężką prace, mordercze treningi i sprawdziany. Jakby tego było mało, królestwu grozi wojna. Na dokładkę Ryiah, przeżywa swoje miłosne wzloty i upadki, musi wybrać pomiędzy dwoma zakochanymi w niej chłopcami... tylko czy aby napewno? 🔅🔅🔅🔅🔅🔅🔅🔅🔅🔅
Całość się pochłania nie czyta! Naprawdę, autorka weszła na wyższy poziom, względem części pierwszej. Bardzo podoba mi się, że Carter nie ciągnie z własnej franczyzy ile się da, i nie napisała kolejno jednej książki, na jeden rok nauki w akademii. „Adeptka” to wszystkie pięć lat w jednym tomie, co jest świetne! Przyczepić mogę się do wątku Priscilli (nemezis), który mógł być świetnie rozwinięty, i myślę, że może z czasem tak będzie. Końcówka jest świetna, bez dwóch zdań! Książkę będę polecała, bo naprawdę świetnie się bawiłam i myślę, że inni też będą. Biorę sobie za punkt honoru, polecać ją każdemu. Czekam na następne tomy, zastanawiam się czy po angielsku nie kupić, tak jestem ciekawa co przygotowała dla nas autorka. Ta historia totalnie do mnie przemawia a najbardziej to, że trafiłam na nienachalny wątek miłosny, który mnie nie załamuje. Możliwe, że to właśnie to jaką fajną bohaterką jest Ryiah sprawiło, że tak pokochałam ten świat i historie. Polecam wam tą serię, to kawał naprawdę fajnej młodzieżówki.

🔅🔅🔅🔅🔅🔅🔅🔅🔅🔅 Czekałam na adeptkę odkąd przeczytałam pierwszą część. Ryiah jest cudowną główną bohaterką, przypomina mi trochę mnie w jej wieku, ok, ja nie chodziłam do Akademii Magicznej. Dziewczyna jest uparta, waleczna, ale co najfajniejsze, przeżywa pierwsze zachwyty i miłości. Tak napisałam to.! Wątek miłosny nie zabił mnie na tyle bym musiała go pomijać. 🔅🔅🔅🔅🔅🔅🔅🔅🔅🔅🔅🔅...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Więcej na instagramie: book_mi_swiadkiem
Za kilka dni stuknie mi 34. Oczywiście odkąd skończyłam trzydziestkę rok w rok przeżywam, że kolejny rok przybliża mnie do setki. 😂😂 Dzięki książce „Zmorojewo” miałam znów 15 lat, za co dziękuję autorowi. Czytam, różnego rodzaju fantastykę YA, ale nigdy nie czuję się jak dziecko czytając je. Tu miałam naprawdę uczucie jakbym tam była i przeżywała tą przygodę. Nie wiem z czego to wynika, czy odpowiedzialny jest styl autora, czy depresyjny okres w jakim czytałam książkę. Co by to nie było, wzięłam na klatę i bawiłam się wyśmienicie.
🔅 Piętnastoletni Tytus, który jest fanem wszystkiego co niewyjaśnione i dziwne, zostaje wysłany na wakacje do dziadków. Chlopak początkowo jest nieźle wkurzony, że musi spędzać tak czas wolny, tym bardziej, że rodzice jadą w tym czasie do Meksyku. Przeglądając fora i internetowe o niewyjaśnionych zjawiskach paranormalnych natrafia na artykuł o miasteczku widmo, które znajduje się obok wsi w której ma spędzić wakacje. Tytus zmienia swoje nastawienie i stwierdza, że te wczasy nie muszą być takie beznadziejne jak się spodziewał. W Głuszycach u dziadków poznaje Anke, starszą od niego dziewczynę, którą z miejsca zaczyna się fascynować, i to właśnie ją namawia na wycieczkę do miasteczka o którym czytał w internecie. W tym czasie w Głuszycach dzieją się naprawdę straszne rzeczy.
🔅 Ta książka wciąga! Ta książka powala historią i postaciami. Potwory, Baba-Jaga, lustra Twardowskiego i mityczny Leszy. To wszystko sprawia, że czyta się z wielkim zaciekawieniem. Ta książka serio jest dla każdego, mimo iż jest to młodzieżówka. Teraz mogę spokojnie sięgać po „Ślepnąc od świateł”, którą specjalnie nie chciałam rozpocząć znajomości z autorem.

Więcej na instagramie: book_mi_swiadkiem
Za kilka dni stuknie mi 34. Oczywiście odkąd skończyłam trzydziestkę rok w rok przeżywam, że kolejny rok przybliża mnie do setki. 😂😂 Dzięki książce „Zmorojewo” miałam znów 15 lat, za co dziękuję autorowi. Czytam, różnego rodzaju fantastykę YA, ale nigdy nie czuję się jak dziecko czytając je. Tu miałam naprawdę uczucie jakbym tam była...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Mała wieś, rok 1957. Jeden pastor, litry rumu i wierni, którym do świętości naprawdę sporo brakuje. Na wioskę zostają zesłane ciemne siły, a wraz z nim do Gibbeah przybywa wędrowiec. Ów wędrowiec przedstawiający się jako Apostoł York, przejmuje kościół, który pod przywództwem pijaka Hectora Bliigta, nie prosperuje dobrze. York wprowadza nowe zasady funkcjonowania społeczności, nakazuje na przykład, oddzielenie wierzących od niewierzących. W czasie gdy York, rządzi na całego, zdegradowany Hector próbuje się uporać ze swoimi słabościami i stanąć do walki o pozycję.
Książka stoi postaciami. Tak barwnej galerii postaci, już dawno nie widziałam. Każdy jest pełnokrwisty. Każdy grzeszny niczym sam diabeł. Przecudowne zobrazowanie tego, jak wiara jest zakłamana. Ludzie, mordercy, złodzieje, cudzołożnice łączą się niczym bez grzeszni na mszy. Obłuda i zakłamanie, każdego z nich bije po oczach. A może nie obłuda a ślepa wiara, że odkupią swoje grzechy?
Książka nie jest pozycją dla każdego, to lektura dla wymagającego czytelnika. Jeśli takim jesteś, będziesz bawił się świetnie. Książka ma zaledwie 250 stron, i ja wyjść z podziwu nie mogę, że na takiej małej ilości stron można zmieścić nie tylko tylu bohaterów, ale i historie która jest tak emocjonująca. Akcja, akcja, akcja. Nie uświadczycie przegadanej historyjki i nudy. Tu wartka akcja wdziera się już na początek książki, niczym ptaki Urubu, wysłane przez Diabła.

Mała wieś, rok 1957. Jeden pastor, litry rumu i wierni, którym do świętości naprawdę sporo brakuje. Na wioskę zostają zesłane ciemne siły, a wraz z nim do Gibbeah przybywa wędrowiec. Ów wędrowiec przedstawiający się jako Apostoł York, przejmuje kościół, który pod przywództwem pijaka Hectora Bliigta, nie prosperuje dobrze. York wprowadza nowe zasady funkcjonowania...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Czekałam na mój ulubiony duet „Tomczyków” dość długo, więc jak dziś dotarła do mnie paczka z książką od razu zabrałam się za czytanie. Po 40 stronach, dostałam zawału bo odkryłam intrygę, której byłam pewna. Poprosiłam inną bookstagramerkę by powiedziała mi, czy mam racje. Racje miałam. Nie wierzyłam jednak, że Rogala mogłaby tak zniszczyć książkę! Dobrze, że nie straciłam wiary w autorkę, bo może i intrygę odkryłam, ale już po kolejnych 20 stronach okazało się, że to tylko polowa... Mordercę odkryłam dopiero gdy sama autorka mi na to pozwoliła!
Fabuła tym razem skupia się na sprawie brutalnego gwałtu i morderstwa córki pewnego sędziego. Szybko okazuje się, że ów sędzia wydał niegdyś wyrok w zawieszeniu, gwałcicielowi, który bez wątpienia był winny. Sprawa zakończyła się samobójstwem ofiary. Jeśli myślicie teraz o możliwym scenariuszu, schowajcie go do szuflady, tu nic nie jest tym czym się wydaje. A rozwiązanie zagadki zwali was z nóg. Górska i Tomczyk jak zwykle świetni w tym co robią. Podoba mi się ten duet i to, że autorka nie robi z nich super hero, którzy wszystko wiedzą i rozwiązują sprawy szybciej niż ci z W11.
Co najważniejsze jednak dla mnie, autorka porusza problem, który należy rozgłaszać i mówić o nim głośno. Panuje przeświadczenie w umysłach jeszcze wielu osób, że kobieta pijana, ubrana skąpo, flirtująca, szuka sexu. Gdy dochodzi do gwałtu, winna jest ofiara, bo mogła nie ubierać mini! Sama się prosiła! Mogła nie pić! Po co się wdzięczyła? Normalne, że miała ochotę! A gdy przychodzi wstyd wymyśla sobie gwałt i posyła niewinnego chłopca do więzienia! Czyż nie jest tak? Ile czytamy takich komentarzy w internecie? Stanowczo za wiele!!! Dlatego ta książka jeszcze bardziej zyskuje na wartości, dotyka tego czego inni nie chcą, obnaża to jak zacofani jesteśmy my jako ludzie. Czapki z głów, Rogala pozamiatała! Polecam wam całą serię o „Tomczykach” i nawet nie umiem wam wskazać, która z książek w tej serii była słabsza, gorsza, bo każda czymś zaskakuje.

Czekałam na mój ulubiony duet „Tomczyków” dość długo, więc jak dziś dotarła do mnie paczka z książką od razu zabrałam się za czytanie. Po 40 stronach, dostałam zawału bo odkryłam intrygę, której byłam pewna. Poprosiłam inną bookstagramerkę by powiedziała mi, czy mam racje. Racje miałam. Nie wierzyłam jednak, że Rogala mogłaby tak zniszczyć książkę! Dobrze, że nie straciłam...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

„Przebudzeni” pióra Colleen Houck to wspaniała opowieść, która łączy nasz współczesny świat ze starożytnymi mitami. Jesteście fanami Percyego Jacksona? To ta książka też przypadnie wam do gustu. Jestem pewna.
Książka opisuje historię siedemnastoletniej mieszkanki Nowego Yorku, Lilli (Young Lilli), oraz księcia Egipskiego, który to zmartwychwstał po tysiącletniej „drzemce”
Lilli spędza czas wolny w Nowojorskim Metropolitan Museum of Arts, obecność ludzi jednak rozprasza jej myśli, więc Lilli znajduje ustronne miejsce, które jest zamknięte dla zwiedzających. W pomieszczeniu znajdują się Egipskie eksponaty w tym i sarkofag. Tam dziewczyna poznaje księcia Amona, który zmartwychwstał, a teraz musi uratować świat. Pierwsze zadanie to polecieć do Egiptu i odszukać braci księcia jak i jego urny z...

Powiem tak, ta historia jest naprawdę ciekawa, podoba mi się też to, że autorka zrobiła porządny research jeśli o mity chodzi. Nasz książę Amon jest wykreowany naprawdę wspaniale. Akcja trzyma tempo, nie ma tu miejsca na przestoje. Naprawdę śmiałam się, gdy Amon poznawał świat na nowo, autorka zrobiła to super. Książka ma jednak jeden spory minus, jest nim sama Lilli. Już dawno nie miałam do czynienia z tak wkurzającą bohaterką! Od pierwszych stron miałam ochotę ją zdzielić. Ja doskonale wiem, o jaką kreację bohaterki chodziło autorce, jednak to wyszło źle. Przypominała mi Feyre (tylko z pierwszej części Dworów) Belle (z wszystkich części Zmierzchów), męczyła mnie jeszcze zanim rozpoczął się wątek romantyczny. Na szczęście co chwilę autorka rekompensowała każdy przejaw frustracji z mojej strony, świetną historią. Książka czyta się szybko, jednak nie oznacza to, że językowo jest słabo. Mówi się, że im bogatsza okładka, tym większa bieda w środku, w tym przypadku nie mogę potwierdzić tej teorii. Pomysł super, realizacja super, bohaterowie super (nie licząc Lilli 💁🏻), tempo na plus, językowo bez zastrzeżeń.
7/10 z serduszkiem dla Amona🖤🤘🏼

„Przebudzeni” pióra Colleen Houck to wspaniała opowieść, która łączy nasz współczesny świat ze starożytnymi mitami. Jesteście fanami Percyego Jacksona? To ta książka też przypadnie wam do gustu. Jestem pewna.
Książka opisuje historię siedemnastoletniej mieszkanki Nowego Yorku, Lilli (Young Lilli), oraz księcia Egipskiego, który to zmartwychwstał po tysiącletniej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Kiedy przeczytałam, że książka „Sprawa dla koronera” to lektura obowiązkowa dla fanów książek „Profil Mordercy” i „Trupia farma”, wiedziałam, że będę zachwycona. Następnie dostałam książkę i już od pierwszych stron, przekonałam się, że się nie myliłam.
Książka to taka swojego rodzaju kronika przypadków, z jakimi miał do czynienia w trakcie swojej długoletniej kariery pewien koroner nazwiskiem Holmes i bynajmniej nie był to Sherlock, lecz Ken.
John Bateson, autor książki poznał Holmesa, à propos wywiadu na temat samobójców. Rozmówca jednak okazał się być skarbnicą wiedzy nie tylko w temacie samobójców, lecz jako koroner, zgonów i badania ciał. Holmes miał w swojej karierze setki ciekawych przypadków śmierci, o których opowiedział Batesonowi i tak powstała ta świetna książka. Ok, słowa świetna/fajna/super może nie powinny być użyte ze względu na tematykę, jednak mnie śmierć fascynowała od zawsze, od zawsze też uwielbiam czytać o mordercach, a najbardziej o rozprawach dotyczących aspektów ich psychiki. Ta książka, dostarczyła mi więcej wiedzy na temat badania zwłok, mimo, że naprawdę ogarniam ogólną terminologię, stosowaną przy tego typu zawodzie, posiadam też podstawową wiedzę na temat badania zmarłych (oczywiście zaczerpniętą z książek tego typu), to i tak nie nudziłam się czytając. Dwie z przedstawionych historii znałam, gdyż czytałam o nich już wcześniej, najpewniej gdzieś w odmętach amerykańskiego internetu, jednakże tu mogłam zapoznać się ze sprawami z punktu widzenia koronera, a to naprawdę świetny punkt widzenia.
Ta książka to faktycznie Must-read dla fanów tego typu literatury. Myślę, że jest też świetna by zacząć przygodę z kryminalistyką. Mimo tematyki czyta się szybko, ani razu nie miałam takiego odczucia, że muszę odpocząć bo jest za ostro i psychika nie wytrzymuje. Powiem więcej, książka traktuje czytelnika bardzo ulgowo, powodem jest Pan Holmes i sam autor, którzy najbrutalniejsze morderstwa opisują tak, że czytelnikowi nie robi się słabo, wszystko jest wywarzone w miarę możliwości.
Instagram: book_mi_swiadkiem

Kiedy przeczytałam, że książka „Sprawa dla koronera” to lektura obowiązkowa dla fanów książek „Profil Mordercy” i „Trupia farma”, wiedziałam, że będę zachwycona. Następnie dostałam książkę i już od pierwszych stron, przekonałam się, że się nie myliłam.
Książka to taka swojego rodzaju kronika przypadków, z jakimi miał do czynienia w trakcie swojej długoletniej kariery...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Zacznijmy od tego, że uwielbiam lekkie młodzieżówki. Zdaję sobie sprawę z tego, co ludzie sądzą na ich temat. Zazwyczaj jak słyszymy, że książka należy do młodzieżówek, nie nastawiamy się na literaturę poziomu klasyki i z miejsca nie wymagamy zbyt wiele. Tak też podeszłam, do książki „Czarny Mag- pierwszy rok” pióra Rachel E. Carter.
Od literatury młodzieżowej wymagam dwóch rzeczy:
- Ma nie być, głupkowata, czyli napisana bez serca, ładu i składu.
- Ma mnie wyrwać z mojego realnego świata i sprawić, bym chciała zostać w świecie opisanym w książce na dłużej.
Książka Pani Carter stanęła na wysokości zadania. Po mistrzowsku oderwała mnie od codzienności i sprawiła, że zapragnęłam więcej.

Historia opisana w książce, to historia piętnastoletniej Rhyii, która to wraz ze swoim bratem bliźniakiem Alexem przybywa do Akademii Magów w Jerarze. Oboje będą starali się przejść podstawowe szkolenie/próbę by zostać młodymi adeptami. Szkolenie trwa rok, podczas, którego ze 120 kandydatów, komisja wybierze zaledwie piętnaścioro, którzy przejdą dalej i dostaną szansę zostania magiem.
Szkolenie jednak nie należy do najprostszych, wręcz przeciwnie, szkolenie to mordercza walka z samym sobą i własnymi słabościami oraz podróż do granic możliwości wytrzymałości, każdego z uczestników.

Po pierwsze, muszę pochwalić samą Ry, która charakterem bardzo przypomina mnie. Uparta, zawzięta, bezkompromisowa, momentami nawet można powiedzieć, że Rhyia to trochę buc. Podoba mi się budowa bohaterki, od razu dostajemy upartą zdeterminowaną osobę, która mimo pojawiających się czasem wątpliwości, wie czego chce i jaki jest jej cel. Inni bohaterowie, też są zbudowani poprawnie. Naprawdę, miałam wielką przyjemność czytając perypetie Ry w Akademii.
Książka dobra dla każdego, bez względu na wiek, świetna by oderwać się od codzienności, jest jak lek na całe zło po literaturze cięższego kalibru. Z niecierpliwością czekam na kolejny tom, który to ukaże się w Polsce już 30 stycznia, nakładem wydawnisgsnsgsnxbdos

Zacznijmy od tego, że uwielbiam lekkie młodzieżówki. Zdaję sobie sprawę z tego, co ludzie sądzą na ich temat. Zazwyczaj jak słyszymy, że książka należy do młodzieżówek, nie nastawiamy się na literaturę poziomu klasyki i z miejsca nie wymagamy zbyt wiele. Tak też podeszłam, do książki „Czarny Mag- pierwszy rok” pióra Rachel E. Carter.
Od literatury młodzieżowej wymagam...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Gdzie jest prezydent Bill Clinton, James Patterson
Ocena 6,5
Gdzie jest pre... Bill Clinton, James...

Na półkach:

Byłam bardzo ciekawa, co też były Prezydent Bill Clinton może dodać od siebie, by powstał trzymający w napięciu thriller. Dla mnie największym problemem od początku był właśnie Bill, którego nie darzę sympatią. Mimo usilnych starań autora, ja w roli prezydenta Johnatana Duncana widziałam tylko Billa Clintona, mimo iż wyglądali różnie zupełnie.
Książka porwała mnie od początku i faktycznie utrzymała napięcie do samego końca, więc nie było źle. Ale zacznijmy od początku. Amerykański Prezydent Johnatan Duncan, musi uratować swój kraj, ścigając się z czasem, na dodatek nad nim samym zbierają się ciemne chmury a jego prezydentura wisi na włosku. Ameryce zagrażają cyberterroryści, którzy na domiar złego mają swoją wtykę w Białym Domu. Czy Ameryka poradzi sobie po raz kolejny jak to zwykle bywa, czy też polegnie, a kraj pogrąży się w totalnym chaosie? O tym musicie przekonać się sami. Ja od siebie dodam, że książka jest naprawdę dla wszystkich, i wierzę, że większość z was będzie bawiła się świetnie. Moja ocena jako osoby, która recenzuje książkę, i chce podejść profesjonalnie do tematu, powiem, że książka nie wnosi nic nowego do literatury tego typu. Jest dość szablonowa, i każdy z nas przynajmniej raz zmierzył się gdzieś już z taką historią. Książka dobra, ale nie jest wybitna, a tego oczekiwałam patrząc na opinie z za granicy.
Jako czytelnik, który nie jest krytykiem i chce się dobrze bawić, czuć dreszczyk i niepewność, powiem, że książka jest naprawdę fajna. Świetnie spełnia się w formie rozrywkowej, szybko się czyta i tak jak pisałam wcześniej, spodoba się większości, bo to dobra książka i dobry thriller.

Byłam bardzo ciekawa, co też były Prezydent Bill Clinton może dodać od siebie, by powstał trzymający w napięciu thriller. Dla mnie największym problemem od początku był właśnie Bill, którego nie darzę sympatią. Mimo usilnych starań autora, ja w roli prezydenta Johnatana Duncana widziałam tylko Billa Clintona, mimo iż wyglądali różnie zupełnie.
Książka porwała mnie od...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

To pierwsza recenzja gdzie nie będę mogła wypowiedzieć się z głębi serca i powiedzieć głośno co myślę. Będzie to wyjątkowo recenzja bardzo ogólna. Zapewne zastanawiacie się, dlaczego nie mogę powiedzieć co myślę? Powód jest prosty, jestem wojującym antyklerykalnym radykałem, ateistą. Wiecie, że radykalizm jest zły, i ja wiem, że czasami przeginam, obrażając ludzi wierzących jaki i czołowe postacie kk typu papież o księżach nie wspomnę. Nie oszczędzam nikogo dlatego uznałam, że blog literacki nie jest miejscem na tego typu akcję, a przede wszystkim nie chce obrazić moich czytelników. Naprawdę postaram się zrobić to tak by nikogo nie obrazić.

Przejdźmy do fabuły.
Książka opowiada historie trzech księży. Jednym z nich jest Leszek Lisowski, który ratuje dwóch kolegów z pożaru jaki wybucha w seminarium. I tak oto w każdą rocznice pożaru trzech księży spotyka się by opić to, że żyją. Jednak nie oni są głównymi bohaterami historii.
Jeśli byliście na filmie „Kler” i myślicie, że książka jest kopią filmu, to muszę was rozczarować. Książka jest inspirowana scenariuszem a więc główny wątek fabularny faktycznie pasuje do filmu, jednakże w książce wszystko jest rozbudowane. Autor dodaje dużo wydarzeń, które wydarzyły się naprawdę, pojawia się także postać dziennikarki, która to odkrywa kolejne szokujące tajemnice kościoła związane z pedofilią.

Komu polecam „Nic co ludzkie”? Absolutnie każdemu. Szczególnie tym, którzy filmu „Kler” nie widzieli, powinniście zapoznać się z tą pozycją bo jest ona pierwszą po filmie rzeczą wymierzoną odważnie w mafie jaką jest kościół. Tym, którzy widzieli film także. Po seansie rozmawiałam z kilkoma osobami, które nie zrozumiały niektórych wątków i źle je odebrały, ta książka wyjaśni wam bardzo wiele, już od pierwszych stron. Polecam osobą wierzącym. Tak, ta książka powinna sprawić, że przestaniecie wierzyć w Boga i zapewne zrozumiecie, że cała Boska historia to genialne narzędzie biznesowe dla Panów biznesmenów- księży, ale również świetna smycz na wiernych, którzy w myśl przestrzegania kościelnych zasad stają się posłuszni i podatni jak nikt na manipulacje. Polecam także tym, którzy już dawno przejrzeli na oczy, bo książka sprawi, że zechcecie walczyć i szerzyć ateizm.

Po filmie miałam takie nerwy, że gdyby ktoś dał mi jakąś bombę i bilet na samolot wysadziłabym cały Watykan w powietrze. Po przeczytaniu książki jestem wściekła jeszcze bardziej, gdyż wiem, że książka zawiera prawdziwe zdarzenia. Bezradność, nienawiść, złość, wściekłość, że ludzie nadal bronią pedofilii w sutannach, lub, że przywódcy kościoła, kryli takich zwyrodnialców latami. Jako matka, powiem, że nie ma dla mnie wymówki, która byłaby w stanie usprawiedliwić pedofila. Wiem jak wygląda akt seksualny dwojga ludzi i na czym polega, i sama myśl o dorosłym facecie i małym dziecku sprawia, że zabiłabym każdego jednego oprawcę. Jestem za bezwzględną karą śmierci dla każdego, kto krzywdzi dzieci w ten sposób, uważam też, że ukrywanie pedofila jest jeszcze gorszym przestępstwem, dlatego tak bardzo gardzę papieżem polakiem, dziś już niestety świętym. O ile normalny pedofil dostaje jakąś tam śmieszną karę, za swoje czyny, tak duchowny pedofil pozostaje bezkarny, prawo go nie dotyczy i nie będzie, póki państwo utrzymuje kościół.

To pierwsza recenzja gdzie nie będę mogła wypowiedzieć się z głębi serca i powiedzieć głośno co myślę. Będzie to wyjątkowo recenzja bardzo ogólna. Zapewne zastanawiacie się, dlaczego nie mogę powiedzieć co myślę? Powód jest prosty, jestem wojującym antyklerykalnym radykałem, ateistą. Wiecie, że radykalizm jest zły, i ja wiem, że czasami przeginam, obrażając ludzi...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Kto z nas nie zna chociaż jednego filmu z Robinem Williamsem? Chyba nie ma takich osób, to znaczy mam nadzieję, że takich nie ma. Robin Williams dawał nam uśmiech, radość, sprawiał, że śmialiśmy się lub płakaliśmy. Dawał nam satysfakcje, że oglądamy takiego Robina jakiego chcemy widzieć. Nie bez powodu napisałam wstęp w ten sposób. Jest wielu aktorów, których lubię, ale mają lepsze i gorsze role. Z Williamsem jest ten problem, że każda rola była zagrana tak jak oczekiwaliśmy od niego. Napisałam o tym, bo po przeczytaniu książki mam wrażenie, że Robin Williams w całym swoim życiu nigdy nie był sobą. Zawsze był tym kimś, kim miał być w danej chwili. Starał się dopasować za wszelką cenę nawet tą najwyższą, czyli utraty samego siebie na rzecz postaci jakimi bywał. A gdy przyszła choroba, wyrok, parkinson, Robin zdał sobie sprawę, że lada moment utraci wszystkie odgrywane przez siebie osobowości. Wizja zderzenia się z rzeczywistością której tak unikał, czyli siebie prawdziwego, stała się faktem. Być może uważał, że ludzie nie zaakceptują prawdziwego Robina, że nie będzie on dość dobry by być dla nich kimś wyjątkowym. Więc zakończył to za wczasu. 11 sierpnia roku 2014 wszystkim nam pękło serce, szok niedowierzanie! Jak to? Przecież był taki szczęśliwy i wesoły! Wszyscy zapomnieliśmy, że tacy ludzie nie istnieją, że za maską wesołka zazwyczaj kryje się głęboka depresja i problemy z samym sobą. Był tak świetny w roli swojego życia, że każdy z nas w nią uwierzył.


Książka jest próbą pokazania prawdziwego Robina Williamsa. Udało się. Wystarczy czytać między wierszami by dostrzec człowieka pełnego sprzeczności i niezbyt szczęśliwego. Czytając śmiałam się w głos, płakałam, denerwowałam się momentami. Książka potrafi wycisnąć z nas każdą emocję. Uważam, że ta biografia to jedna z tych z wyższej półki, nie próbuje koloryzować czy gloryfikować aktora. Jest świetna. Polecam Wam i będę polecała zawsze bo naprawdę warto sięgnąć po tą lekturę. Ta książka, uczy nas by zawsze starać się patrzeć głębiej w ludzi, że być może pod fasadą danego człowieka kryje się zupełnie inna osoba, możliwe, że woła ona o pomoc. Ta książka uczy też wielu życiowych mądrości, pokazuje nam, że staranie się by zadowolić wszystkich w koło to najgorsze co możemy zrobić sobie samemu.
Robin był wspaniały, warto znać jego historię przeplataną historyjkami z planów filmowych. To cudowna podróż w głąb Hollywoodu jak i umysłu Robina Williamsa.
Polecam. Naprawdę bardzo polecam.


Insta: @book_mi_swiadkiem

Kto z nas nie zna chociaż jednego filmu z Robinem Williamsem? Chyba nie ma takich osób, to znaczy mam nadzieję, że takich nie ma. Robin Williams dawał nam uśmiech, radość, sprawiał, że śmialiśmy się lub płakaliśmy. Dawał nam satysfakcje, że oglądamy takiego Robina jakiego chcemy widzieć. Nie bez powodu napisałam wstęp w ten sposób. Jest wielu aktorów, których lubię, ale...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

„Baba Herod”, „Polska Julia Child”, „Jest jak rtęć wszędzie się wciśnie!”
To tylko cząstka tego, co można usłyszeć dziś, lub co można było usłyszeć kiedyś, na wspomnienie o Lucynie Ćwierczakiewiczowej.
„365 obiadów za 5zł” gościło podobno w większości Polskich domów, a w niektórych pewnie do dziś dnia stoi na naczelnym miejscu, wśród książek kucharskich. Przyznam Wam się, że w domu w którym się wychowałam nie było książek Pani Lucyny, ale to za sprawą tego, że moi rodzice nie pałali miłością do gotowania i był to raczej obowiązek niż pasja. To co słyszałam o Pani Lucynie to, że to nasza Polska Julia Child, więc musiałam poznać tę zachwalaną postać.

Wyobraźcie sobie kobietę, która pomaga biednym wsadzając w to całe swoje wielkie serducho, zbiera pieniądze organizuje przyjęcia charytatywne. Cudowna postać, prawda?
A teraz wyobraźcie sobie kobietę, która bez mrugnięcia okiem potrafi dopiec Elizie Orzeszkowej tak, że idzie jej w pięty. To samo tyczy się bogatych kobiet z wpływowymi mężami przy bokach, Lucyna nie zostawiała na nich suchej nitki w nosie mając konwenanse czy przyjęte normy.
Teraz wyobraźcie sobie feministkę, której nic nie jest w stanie zatrzymać, w dążeniu do celu, czyli by kobiety zostały zauważone i traktowane na równi z mężczyznami. Kobieta nie bojąca się świata mężczyzn, bo znała ten świat od podszewki. Kobieta, która mimo niskiego wzrostu i niezbyt wyszukanej urodzie potrafiła rzucić na kolana wszystkich. Te opisy składają się na jedną osobę- Lucynę Ćwierczakiewiczową.

Kobieta z gatunku tych, którym nasi ojcowie dali miano Herod baba. Oj, Herod to jakich mało. Ruchliwa Krzykliwa nieustraszona gotowa zawsze do celów swoj ludzi za gardło brać, albo im oczy wydrapać. Z drugiej strony jest to kobieta dobrego serca… Wszelkie kwesty składki etc. są dla niej czem woda dla ryby.


Marta Sztokfisz, autorka książki, musiała zrobić napewno potężny research, by napisać taką historie! To nie jest tylko historia jakiejś tam kuchary. To wspaniała historia Polski, to historia początku Emancypancji w Polsce to odkrywanie naprawdę pięknej dziewiętnastowiecznej Polski, która zachwyca co krok. Ostatnimi czasy trafiam na świetne książki i ta też się do tych świetnych zalicza! Polecam gorąco! Warto! Naprawdę.


Insta/ book_mi_swiadkiem

„Baba Herod”, „Polska Julia Child”, „Jest jak rtęć wszędzie się wciśnie!”
To tylko cząstka tego, co można usłyszeć dziś, lub co można było usłyszeć kiedyś, na wspomnienie o Lucynie Ćwierczakiewiczowej.
„365 obiadów za 5zł” gościło podobno w większości Polskich domów, a w niektórych pewnie do dziś dnia stoi na naczelnym miejscu, wśród książek kucharskich. Przyznam Wam...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Tyle się słyszy o kobietach oblewanych kwasem przez własnych mężów, bo nie tak się spojrzała, bo odważyła się zabrać głos. Tyle się słyszy o egzekucjach czy karach więzienia za absurdalne czyny islamskich kobiet. Nie oszukujmy się, mamy obraz kobiety śmiecia i mężczyzny władcy w religii islamskiej. Kobieta zero. Nikt. Po pierwszych stronach książki, sprawdziłam w wikipedji czy aby napewno główną religią w Iranie jest islam. No i jednak islam jest religią dominującą wyznaje go 99,5% ludności. Oczywiście wiedziałam, że islam jest tam wyznawany jednak książka sprawiła, że naprawdę bardzo zwątpiłam w swoją wiedzę na ten temat.

Już od pierwszych stron czytelnik zostaje wrzucony w ten świat i dziwi się co krok, tak już zostanie do końca książki. Dziwi wszystko, bo autorka co chwilę burzy jak domek z kart nasze wyobrażenia.
Irańczyk- dla mnie człowiek zacofany, religijny radykał, na 100% bije żonę, zły w turbanie, widzisz uciekaj. Gdy przeczytałam w jaki sposób mężczyźni zwracają się do kobiet, szczęka mi opadła to brzmiało jak jakieś poetyckie dyskusje. Cały proces tych rozmów poczynając od tych całkiem prostych, gdzie znaczenie mają riposty, które są przepiękne i poetyckie, jest naprawdę świetny.

Podziwiam autorkę, że się nie bała pojechać tam pierwszy raz. Naprawdę dla mnie jest wielka. Dzięki temu, że pokochała Iran, my mamy okazje wyzbyć się stereotypów i może ktoś z nas się odważy tam pojechać, i też zachłyśnie się tą dobrocią, gościnnością i wielkim sercem Irańczyków. W książce doświadczamy wszystkiego, kolorów, miłości wolności, zmian. Jesteśmy świadkami, zmian jakie zachodzą w młodszych pokoleniach, które zdążyły juz zacząć czerpać z zachodu. Podobno jeśli rozchodzi się o operacje plastyczne to to my jesteśmy w tyle za Irankami.

Przyznam się, że nie miałam jeszcze okazji czytać książki „Beduinki na instagramie”, ale po tym co dostałam w tej książce zamierzam nadrobić! Myślę, że warto sięgnąć po Fashionistki, ta książka zmienia myślenie, zmywa ten chłam kłamstw jakie zostawiają nam w głowie media.

Insta: book_mi_swiadkiem

Tyle się słyszy o kobietach oblewanych kwasem przez własnych mężów, bo nie tak się spojrzała, bo odważyła się zabrać głos. Tyle się słyszy o egzekucjach czy karach więzienia za absurdalne czyny islamskich kobiet. Nie oszukujmy się, mamy obraz kobiety śmiecia i mężczyzny władcy w religii islamskiej. Kobieta zero. Nikt. Po pierwszych stronach książki, sprawdziłam w wikipedji...

więcej Pokaż mimo to