-
ArtykułyMama poleca: najlepsze książki dla najmłodszych czytelnikówEwa Cieślik19
-
ArtykułyKalendarz wydarzeń literackich: czerwiec 2024Konrad Wrzesiński5
-
ArtykułyWyzwanie czytelnicze Lubimyczytać. Temat na czerwiec 2024Anna Sierant1190
-
ArtykułyCzytamy w długi weekend. 31 maja 2024LubimyCzytać451
Biblioteczka
2024-03-29
2023-11-15
Książka na pewno nie dla wszystkich, ale kurczę... To było coś.
Nigdy w życiu nie czytałem niczego, co nawet stało na półce obok komedii - nie podoba mi się to, rzadko kiedy humor w tych książkach mnie bawi i po prostu omijam ten typ literatury z daleka. Z "Autostopem przez Galaktykę" było kompletnie inaczej. Bawiłem się wyśmienicie, większość żartów była w punkt i o ile ilość absurdu czasem osiąga status krytyczny, to w żadnym momencie nie zaczęło mnie to irytować.
Wiele rzeczy w tej książce nie ma sensu, sporo zostaje niewyjaśnione, masa rzeczy jest wepchnięta tam w myśl zasady "czemu nie?", motywacje bohaterów są dziwne i niespójne, a przejścia między wątkami to często "stało się i już", ale... nie wiem, dla mnie to po prostu działa.
Dla mnie to jedna z tych książek, przy których rozumiem krytykę drugiej, mniej przychylnej strony, często nawet się z nią zgadzam, ale nie zmienia to faktu, że uważam "Autostopem przez Galaktykę" za naprawdę świetną książkę.
Książka na pewno nie dla wszystkich, ale kurczę... To było coś.
Nigdy w życiu nie czytałem niczego, co nawet stało na półce obok komedii - nie podoba mi się to, rzadko kiedy humor w tych książkach mnie bawi i po prostu omijam ten typ literatury z daleka. Z "Autostopem przez Galaktykę" było kompletnie inaczej. Bawiłem się wyśmienicie, większość żartów była w punkt i o ile...
2023-11-08
Jako pospolity zjadacz chleba i sympatyk literatury "mniej poważnej" nie poczuwam się do bycia wystarczająco kompetentnym do oceniania tak ważnego dzieła jak "Hamlet" w skali 1-10, więc moja ocena jest raczej tym, jak dobrze czytało mi się tę książkę.
Z pewnością było to o wiele przyjemniejsze doświadczenie niż bliskie spotkanie z Romeo i Julią, gdy czytałem ją jako lekturę szkolną. Hamlet moim zdaniem jest o wiele przystępniejszy i po prostu ciekawszy. Wciąż dobrze się to czyta tyle lat od powstania, choć niektóre, bardzo kwieciste, kwestie mogą powodować niespodziewane wybuchy śmiechu. Zakończenie też dość... typowe, ale takich dzieł raczej nie czyta się dla niespodziewanego zwrotu akcji na finiszu.
Jako pospolity zjadacz chleba i sympatyk literatury "mniej poważnej" nie poczuwam się do bycia wystarczająco kompetentnym do oceniania tak ważnego dzieła jak "Hamlet" w skali 1-10, więc moja ocena jest raczej tym, jak dobrze czytało mi się tę książkę.
Z pewnością było to o wiele przyjemniejsze doświadczenie niż bliskie spotkanie z Romeo i Julią, gdy czytałem ją jako...
2023-07-28
“Ostatni bastion umysłu” to dość charakterystyczna książka. Czyta się ją płynnie i przyjemnie, choć przez całą lekturę miałem wrażenie, że Kasparov się zapętla. Informacje się powtarzały, tak samo zresztą jak wnioski, które, przynajmniej dla mnie, nie były zbyt odkrywcze. Spora część książki przypominała mi pracę licencjacką studenta, który dobrze przygotował źródła, ale bał się postawić własne przemyślenia – i tak większość wtrąceń Kasparova jest albo dość oczywista, albo powtarza to, co autor umieścił wcześniej w cytacie.
Elementy i opowieści ze świata szachów są przygotowane oczywiście perfekcyjnie, jednak, jeśli chodzi o sztuczną inteligencję, to moim zdaniem czegoś brakuje. Kasparov raczej nie jest ekspertem w tym temacie i to widać, mimo tego, że powołuje się na istotne źródła.
Na plus zdecydowanie relacja z meczu mistrza świata z Deep Blue, choć tu kolejny zgrzyt: ego Garri’ego, wychodzące czasem na powierzchnię, tutaj wylewa się z kartek i zostawia nieprzyjemny posmak. Nie mam nic przeciwko temu, żeby szachowy mistrz świata i jeden z najlepszych graczy w historii (o ile nie najlepszy) miał wysokie mniemanie o sobie, ale sądziłbym, że po ponad 20 latach Kasparov przeboleje tą przegraną i podejdzie trochę… obiektywniej do tematu?
Książka jest lekka i, jak wspominałem wyżej, przyjemnie się ją czyta. Jako przerywnik między „poważniejszymi” pozycjami jak najbardziej się nada, ale nie powiedziałbym, że można wiele z niej wynieść. Czy poleciłbym ją innym? Sam nie wiem, ale z pewnością nie próbowałbym ich od tego odwieść.
“Ostatni bastion umysłu” to dość charakterystyczna książka. Czyta się ją płynnie i przyjemnie, choć przez całą lekturę miałem wrażenie, że Kasparov się zapętla. Informacje się powtarzały, tak samo zresztą jak wnioski, które, przynajmniej dla mnie, nie były zbyt odkrywcze. Spora część książki przypominała mi pracę licencjacką studenta, który dobrze przygotował źródła, ale...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Świetny zbiór literatury naukowej, popularnonaukowej, wraz z przemyśleniami autora, dużą częścią historii, biologii, chemii, matematyki, fizyki, filozofii, etyki… To cud, że autorowi udało się upchnąć taki ogrom wiedzy na trochę ponad 400 stronach. Konsekwencją tego „upchnięcia” jest to, że treść w wielu miejscach jest dość trudna do zrozumienia, a Carl Sagan często skacze od wątku do wątku bez większych powiązań między nimi. Czasem utrudnia to odbiór, jednak zalety zdecydowanie przysłaniają wady.
Dla fana literatury popularnonaukowej związanej z astronomią pozycja obowiązkowa. W żadnej innej takiej książce nie znalazłem wiedzy z tylu dziedzin, schludnie i (w miarę) spójnie przedstawionej czytelnikowi.
Świetny zbiór literatury naukowej, popularnonaukowej, wraz z przemyśleniami autora, dużą częścią historii, biologii, chemii, matematyki, fizyki, filozofii, etyki… To cud, że autorowi udało się upchnąć taki ogrom wiedzy na trochę ponad 400 stronach. Konsekwencją tego „upchnięcia” jest to, że treść w wielu miejscach jest dość trudna do zrozumienia, a Carl Sagan często skacze...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2023-06-29
Skrót: Zaczęło się niezbyt interesująco. Miałem nadzieję na poprawę, ale książka nie spełniła moich oczekiwań. Dziwny, przekombinowany i zbyt skomplikowany świat, tempo, które albo się wlecze, albo pędzi na złamanie karku, tekturowe postaci, toporne dialogi i błędy spowodowały, że czytanie Ogrodów Księżyca było doświadczeniem dalekim od przyjemnego. Poniżej pełna wersja.
Było ciężko. Ogrody Księżyca czytałem jak za karę. Do polowy miałem jeszcze nadzieję, że się poprawi, w końcu seria ma dobrą opinię… Za to w połowie – gdy już wiedziałem, że lepiej nie będzie – szkoda było mi tę książkę zostawić niedokończoną. Podczas lektury czułem niesamowitą frustrację. Chciałem, naprawdę chciałem zrozumieć te wydarzenia, motywacje bohaterów, konflikt, ale po prostu nie potrafiłem. Gdzieś od połowy przestałem się tym przejmować i jakiekolwiek emocje związane z lekturą zniknęły. Chciałem po prostu już dobrnąć do końca i odłożyć tę książkę. Nawet teraz, pisząc tę recenzję, nie mam pojęcia, od czego zacząć.
Po pierwsze, ten niesamowicie skomplikowany świat wydaje się czasem nie mieć sensu. Nie wiem, może to oryginalność, której nie potrafię docenić, ale dla mnie ma to momentami taki vibe, jakby autor stworzył zarys świata, po czym poszedł do przedszkola robić burzę mózgów. Gdzieś pod koniec książki na przestrzeni 10 stron kawałek drewna (?) zaczyna szybko rosnąć, po czym wybucha (?), w następnej scenie z jeziora wyłania się dom…? Mam wrażenie, że autor sam nie do końca określił zasady panujące światem. Za każdym razem, gdy tylko miałem wrażenie „Okej, chyba rozumiem”, w następnym rozdziale pojawiał się kolejny element układanki. Ponadto nazw jest cholernie dużo i NIE DA się w tym wszystkim połapać. Jasne, można co dwie kartki zaglądać do glosariusza… Ale czy to nie powinno wynikać z treści książki?
Chyba najbardziej znienawidzona przeze mnie część tej książki (choć kandydatów do tego miana jest sporo) to tempo, które ma tylko dwa biegi – żółwi albo niemiecka autostrada. Akcja albo wlecze się tak bardzo, że czytelnik ziewa, albo zapieprza tak szybko, że nie masz szans zrozumieć, co się dzieje. Po zerknięciu na streszczenie Ogrodów Księżyca mam wrażenie, że czytałem zupełnie inną książkę.
Postacie zawiodły mnie chyba najbardziej. Sam karton. Większość wydaje się nie mieć żadnego celu – a jeśli już ma, to albo są trywialne, albo zmieniają je jak rękawiczki. Bohaterów jest niesamowicie dużo, a chyba żaden nie jest dobrze zrobiony i, szczerze mówiąc, żaden mnie nie obchodził. Próbowałem polubić Parana, Tattersail, Sójeczkę, Dujeka i wielu innych. Jedyny, który jakkolwiek przypadł mi do gustu, to Kruppe.
Dialogi chyba w większości były poprawne, ale niektóre są niesamowicie toporne. Nie wiem, czy to kwestia tłumaczenia, czy w oryginalne też są tak złe, ale albo nie pasują kompletnie do emocji występujących w danej scenie, albo leci klisza za kliszą. Zdarza się też tryb encyklopedii, choć rzadko.
No i wisienka na torcie – błędy. Chyba błędy, bo widząc, jak dużo ich jest, zacząłem wątpić w moją znajomość języka polskiego. „Nie” z przymiotnikiem równym zapisane osobno można znaleźć co najmniej raz na 5 stron, a w niektórych częściach książki na każdej stronie. Są też literówki i błędy w zapisie, choć na te mniej zwracałem uwagę. Ponadto myśli bohaterów zapisywane są często w dziwny, nieoznaczony w tekście sposób. W ostatnich 2-3 rozdziałach można też zauważyć, że w jednej scenie pokazywana jest perspektywa 2-4 bohaterów: nieoddzielona w żaden sposób od siebie, pisana ciągiem.
Podsumowując, książka zdecydowanie nie dla mnie i nie zamierzam polecać jej fanom fantastyki. Być może w późniejszych tomach robi się lepiej, może trzeba to „przebrnąć”, nie wiem. Jak dla mnie nie warto. Jest tyle dobrych książek na świecie, które od pierwszej strony czyta się przyjemnie, że raczej nie potrzebuję kolejnego przypomnienia, jak to było czytać Krzyżaków.
Skrót: Zaczęło się niezbyt interesująco. Miałem nadzieję na poprawę, ale książka nie spełniła moich oczekiwań. Dziwny, przekombinowany i zbyt skomplikowany świat, tempo, które albo się wlecze, albo pędzi na złamanie karku, tekturowe postaci, toporne dialogi i błędy spowodowały, że czytanie Ogrodów Księżyca było doświadczeniem dalekim od przyjemnego. Poniżej pełna...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2023-06-19
Nie jestem fanem wprowadzania elementów (około)fantastycznych czy nadprzyrodzonych do kryminałów (choć ciężko stwierdzić, czy doktor Jekyll i pan Hyde nim jest, ale to chyba najbliższe porównanie), choć mimo wszystko rozwiązanie tej historii całkiem mi się podobało. Z jakiegoś powodu szczególnie przyjemnie czytało mi się ostatni rozdział - relację doktora Jekylla na temat wszystkich wydarzeń - choć na ogół nie lubię takich zabiegów w książkach. Polecam przeczytać każdemu: historia jest krótka, a niesamowicie istotna dla literatury fikcji i jej wpływ da się zauważyć do dziś.
Nie jestem fanem wprowadzania elementów (około)fantastycznych czy nadprzyrodzonych do kryminałów (choć ciężko stwierdzić, czy doktor Jekyll i pan Hyde nim jest, ale to chyba najbliższe porównanie), choć mimo wszystko rozwiązanie tej historii całkiem mi się podobało. Z jakiegoś powodu szczególnie przyjemnie czytało mi się ostatni rozdział - relację doktora Jekylla na temat...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2023-06-14
Przesłuchane w formie audiobooka.
Ciężko oceniać takie książki ze współczesnej perspektywy. Jest trochę niedociągnięć, czasami przynudza, gdzieniegdzie robi się chaotyczna... Ale w końcu ma ponad sto lat, więc można na to spojrzeć z przymrużonym okiem, jak sądzę. Najbardziej podobała mi się wizja świata w przyszłości autora i te nieco filozoficzne rozmyślania. Same przygody, szczerze mówiąc, niezbyt mnie interesowały. Moim zdaniem jest to jedna z tych książek, które należy przeczytać, gdyż są kultowe, klasyczne i bardzo ważne dla gatunku - niekoniecznie dlatego, że to dzieła sztuki.
Przesłuchane w formie audiobooka.
Ciężko oceniać takie książki ze współczesnej perspektywy. Jest trochę niedociągnięć, czasami przynudza, gdzieniegdzie robi się chaotyczna... Ale w końcu ma ponad sto lat, więc można na to spojrzeć z przymrużonym okiem, jak sądzę. Najbardziej podobała mi się wizja świata w przyszłości autora i te nieco filozoficzne rozmyślania. Same...
2023-06-09
Przesłuchane w formie audiobooka, choć w przyszłości na pewno sięgnę też po wersję papierową.
Zacznę od wad Solaris, bo będzie bardzo krótko: po pierwsze, trochę rozwleczony wstęp, a po drugie, w książce znajduje się bardzo dużo mało potrzebnych opisów maszyn, które można by zredukować o jakąś połowę.
Poza tym to naprawdę genialna lektura. Science-fiction, w którym "science" nie jest tylko cząstką nazwy gatunku. Opowieść, która nie polega na statkach kosmicznych, wybuchach, laserach, teleportacji i podróżach w czasie, ale na rozmyślaniach o roli człowieka we wszechświecie, o ludzkim umyśle i emocjach. Elementy science-fiction świetnie tu współgrają z tymi elementami filozoficznymi i momentami thrillerowymi. To jedna z tych książek, którą zdecydowanie poleciłbym każdemu - nie tylko fanom gatunku.
Przesłuchane w formie audiobooka, choć w przyszłości na pewno sięgnę też po wersję papierową.
Zacznę od wad Solaris, bo będzie bardzo krótko: po pierwsze, trochę rozwleczony wstęp, a po drugie, w książce znajduje się bardzo dużo mało potrzebnych opisów maszyn, które można by zredukować o jakąś połowę.
Poza tym to naprawdę genialna lektura. Science-fiction, w którym...
2023-05-26
Bardzo przyjemna lektura, choć nie do końca to, czego się spodziewałem.
"Pamiętnik" w tytule sugerował, że będę miał do czynienia z fragmentami biografii - ta zajęła jednak niemal pierwsze 90 stron, a i później występowała niesamowicie często. Mimo pierwszego szoku nie była to dla mnie wada. King opisał swoje życie w ciekawy sposób, a nawet te fragmenty niezwiązane w żaden sposób z pisaniem absolutnie mnie wciągnęły.
Co do samych porad pisarskich: była ich cała masa. Odkrywcze, oklepane, "złote reguły" i reguły, o których pierwszy raz słyszałem. Wskazówki na temat tempa pisania, miejsca, czasu, przysłówków (fuj!), strony biernej, redukcji tekstu, porównań... i wiele innych. Uważam też, że książka ma duży walor motywacyjny, bo dawno nie miałem takiej ochoty zamknąć się w pokoju i pisać, aż zasnę przed komputerem.
Ogólnie rzecz biorąc mam wrażenie, że autor chciał napisać poradnik w mało poradnikowym stylu i - jak dla mnie - wyszło to bardzo dobrze. Nie dość, że przyjemnie się to czyta, to można z tego wynieść wiele wartościowej wiedzy, szczególnie, jeśli ktoś dopiero zaczyna ze sztuką słowa pisanego. Polecam, szczególnie: początkującym pisarzom, fanom Kinga i wypalonym, którzy nie mogą już patrzeć na swoje pliki w Wordzie.
Bardzo przyjemna lektura, choć nie do końca to, czego się spodziewałem.
"Pamiętnik" w tytule sugerował, że będę miał do czynienia z fragmentami biografii - ta zajęła jednak niemal pierwsze 90 stron, a i później występowała niesamowicie często. Mimo pierwszego szoku nie była to dla mnie wada. King opisał swoje życie w ciekawy sposób, a nawet te fragmenty niezwiązane w żaden...
2023-05-24
Trochę nie rozumiem zarzutów wobec tej książki, jakoby nic się w niej nie działo, a autor skończył ją w złym momencie.
Co do pierwszego zarzutu: moim zdaniem to jedna z najciekawszych książek w serii pod względem rozwoju akcji. Dzieje się naprawdę dużo, a prawie z każdym rozdziałem napięcie coraz bardziej rośnie. Widmo czterech bitew jest bardzo wyczuwalne. Są zwroty akcji, jest rozwój bohaterów, i o ile faktycznie niektóre rozdziały zdarzają się być lekko nudnawe, to i tak jest to nic przy ich ilości w Uczcie.
Co do drugiej kwestii: osobiście uważam, że autor zamknął książkę w idealnym momencie i nie mogę się doczekać wydarzeń kolejnej części. W serialu te wydarzenia zostały strasznie spłaszczone, ale w powieści wszystkie wątki splatają się w genialny sposób, a samo zakończenie zwiastuje kompletny chaos w Westeros.
Trochę nie rozumiem zarzutów wobec tej książki, jakoby nic się w niej nie działo, a autor skończył ją w złym momencie.
Co do pierwszego zarzutu: moim zdaniem to jedna z najciekawszych książek w serii pod względem rozwoju akcji. Dzieje się naprawdę dużo, a prawie z każdym rozdziałem napięcie coraz bardziej rośnie. Widmo czterech bitew jest bardzo wyczuwalne. Są zwroty...
2023-05-18
Nareszcie!
W końcu zaczęło się dziać. Dopiero po przeczytaniu i porównaniu pierwszej części Tańca ze Smokami do Uczty dla Wron widzę, jak rozległa i czasami nużąca była ta druga.
Wróciły główne postacie z najciekawszymi wątkami, akcja, intrygi, zwroty i cliffhangery. Bodaj pierwszy raz od Gry o Tron ciężko wskazać mi najnudniejsze rozdziały, bo wszystkie były interesujące. Bran się rozkręcił, tak samo z resztą jak Daenerys, Jon ma bardzo ciekawe rozdziały, a ze wszystkich na minus chyba tylko Tyrion - ale to może wynikać z faktu, że jego historia w poprzednich książkach była dla mnie jedną z najlepszych.
Słowem podsumowania powiem, że warto było przebrnąć przez Ucztę dla Tańca ze Smokami. Nie mogę się doczekać drugiej części.
Nareszcie!
W końcu zaczęło się dziać. Dopiero po przeczytaniu i porównaniu pierwszej części Tańca ze Smokami do Uczty dla Wron widzę, jak rozległa i czasami nużąca była ta druga.
Wróciły główne postacie z najciekawszymi wątkami, akcja, intrygi, zwroty i cliffhangery. Bodaj pierwszy raz od Gry o Tron ciężko wskazać mi najnudniejsze rozdziały, bo wszystkie były interesujące....
2023-04-28
Ogólnie rzecz biorąc jest to dobra książka, choć nudne momenty wkradają się coraz częściej. Zdarzało mi się trochę przyspieszać czytanie, żeby jak najszybciej przejść do ciekawych wątków. Przy Brienne i Sansie wynudziłem się niesamowicie, ale dla równowagi rozdziały Jaime i Cercei były ciekawe. Reszta dla mnie znajdowała się mniej więcej po środku - jedne trochę lepiej, drugie trochę gorzej. Najlepsze i najciekawsze wątki to te z intrygami politycznymi i choć jest ich dość sporo, to autor jak na złość często wraca do nieinteresujących i niczego nie wnoszących opisów brudów i niewygód podróży.
Druga część Uczty dla Wron ma dla mnie klimat podobny do ciszy przed burzą: trochę się tu dzieje, choć w porównaniu do innych części raczej niewiele, ale czuć, że już niedługo ma się coś wydarzyć.
Ogólnie rzecz biorąc jest to dobra książka, choć nudne momenty wkradają się coraz częściej. Zdarzało mi się trochę przyspieszać czytanie, żeby jak najszybciej przejść do ciekawych wątków. Przy Brienne i Sansie wynudziłem się niesamowicie, ale dla równowagi rozdziały Jaime i Cercei były ciekawe. Reszta dla mnie znajdowała się mniej więcej po środku - jedne trochę lepiej,...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2023-04-21
W recenzjach na początku często stosuje się rozległe opisy książek, tudzież streszczenia. Nie jestem fanem takiego stylu, ale tym razem postanowiłem również tak zrobić. Uwaga, oto streszczenie całej książki, jakieś 150 stron:
Auri chodzi po Podspodziu i przestawia rzeczy.
Zdaje sobie sprawę z tego, że to nie jest klasyczna literatura czy fantastyka, sam autor o tym wspomina w przedmowie. Wspomina też, że nie ma tu elementów charakterystycznych dla powieści. Ale cholera, w tej historii nie ma niczego. Cała książka dosłownie polega na tym, że Auri przestawia przedmioty, chodzi, a najbardziej ekscytującym momentem - nie żartuje - jest robienie mydła.
Sięgając po tą książkę wiedziałem, że będzie specyficzna. Liczyłem jednak na lepsze poznanie Auri, alchemii, świata autora - czyli rzeczy, które zostały mi obiecane w przedmowie. Cóż, jeśli mydło zaliczamy do alchemii, to chociaż jedna z tych rzeczy została spełniona. Reszty nie było, albo była tak dobrze ukryta (może to te "tajemnice" opisywane w przedmowie?), że mi umknęły.
Najlepszą częścią Muzyki Milczącego Świata są ilustracje i choć brzmi to, jakbym miał pięć lat, to faktycznie była to jedyna rzecz, na którą czekałem na następnych stronach książki. Ładne i klimatyczne, fajny dodatek.
Autor napisał w posłowiu, że "Ludzie to przeczytają i się wkurzą" i jeśli o mnie chodzi, to miał rację. Wynudziłem się niesamowicie. Rozumiem, w jaki sposób ta książka może się niektórym podobać, ale ja się do tej grupy nie zaliczam.
W recenzjach na początku często stosuje się rozległe opisy książek, tudzież streszczenia. Nie jestem fanem takiego stylu, ale tym razem postanowiłem również tak zrobić. Uwaga, oto streszczenie całej książki, jakieś 150 stron:
Auri chodzi po Podspodziu i przestawia rzeczy.
Zdaje sobie sprawę z tego, że to nie jest klasyczna literatura czy fantastyka, sam autor o tym...
2023-04-15
Druga część Strachu Mędrca stoi moim zdaniem na trochę niższym, ale wciąż podobnym poziomie, co część pierwsza, choć zalety i wady obu pozycji są zgoła inne.
Po pierwsze, co jest najbardziej charakterystyczną cechą tego tomu - historia odbiega daleko od Uniwersytetu i właściwie przez prawie całą książkę tam nie wraca. Ma to swoje plusy - pewien powiew świeżości - oraz minusy, bo moim zdaniem autorowi wyszło to raczej przeciętnie. Przy wielu przygodach Kvothe'a moim pierwszym pytaniem było "Ale po co?". Autor umieścił sporo pomniejszych przygód na drodze głównego bohatera, których konsekwencje zazwyczaj ograniczają się do jednego wydarzenia, po czym wszyscy o tym zapominają. Postacie coraz częściej zachowują się "out of character", w niektórych miejscach widać też brak pomysłów, tudzież brak weny, autora.
Wątek wróżkowy jest za długi i trochę przynudza, rozwiązanie wątku z bandytami przypomina deus ex machina (albo po prostu zwykły lazy writing), a jedna z ostatnich przygód bohatera, związana z dwiema młodymi kobietami, jest po prostu niepotrzebna, w dodatku główny bohater zachowuje się tam jak kompletnie inna osoba.
Jest jeszcze jedna rzecz, która niezmiernie mnie irytowała - niemal każda kobieta w książce jest przedstawiana jako obiekt pożądania głównego bohatera. Rozumiem, że Kovthe ma 16 lat, hormony i tak dalej... Ale przy którymś przypadku z kolei robi się to już po prostu niesmaczne.
Co wyszło dobrze? Wątek z Ademami. Jasne, opisy walki były bardziej komiczne niż ciekawe, ale całą resztę czytało się świetnie. Sam wstęp - aż do rozwiązania wątku z bandytami - też mi się podobał. Ogólnie rzecz biorąc, moim zdaniem jest to wciąż (bardzo) dobra książka, choć nie da się ukryć, że poziom spada, aniżeli wzrasta. Oby kolejna część odwróciła ten trend.
Druga część Strachu Mędrca stoi moim zdaniem na trochę niższym, ale wciąż podobnym poziomie, co część pierwsza, choć zalety i wady obu pozycji są zgoła inne.
Po pierwsze, co jest najbardziej charakterystyczną cechą tego tomu - historia odbiega daleko od Uniwersytetu i właściwie przez prawie całą książkę tam nie wraca. Ma to swoje plusy - pewien powiew świeżości - oraz...
2023-04-07
Krótko: Kontynuacja historii Kvothe'a jest trudna do oceny. Poziom wciąż wysoki, ale więcej rzeczy zgrzyta, niż w pierwszej części. To wciąż bardzo dobra książka, ale moim zdaniem gorsza od "Imię Wiatru".
Dłużej: Autor "Strachem Mędrca" rzuca podkręconą piłkę. Z jednej strony mniej więcej połowa książki to wydarzenia na Uniwersytecie, które są świetnie napisane, wciągają i nawet jeśli fabuła czasem kuleje, to czyta je się po prostu genialnie. Z drugiej strony Kvothe, bodaj pierwszy raz od Tarbean, na dłużej pojawia się w innym miejscu i tam sporo rzeczy sypie się jak domek z kart. O ile jeśli chodzi o naukę, Arkana, przedmioty, Mistrzów, innych studentów - w tej tematyce autor ewidentnie czuje się jak ryba w wodzie i to zarówno widać jak i czuć podczas czytania - tak w dworskich intrygach wypada gorzej.
Poniżej zamieszczam moje główne zarzuty do książki, w których znajdują się spoilery.
1. Denna. Jej historia jest, no cóż, denna. Ten wątek podobał mi się w "Imię Wiatru" bo wprowadzał - przynajmniej dla mnie, bo romansów nie czytam - powiew świeżości do fantastycznych wątków miłosnych. Jednak w Strachu Mędrca miałem jej dość. Każde spotkanie głównego bohatera z tą dziewczyną to ten sam schemat, może jedno na dziesięć takich spotkań wnosi cokolwiek do historii, a tajemnicze wpadanie na Dennę niezależnie od tego, w jakiej części świata znajduje się Kvothe, robi się nudne za dwudziestym razem. Największy kryzys miałem, gdy główny bohater wyjechał na drugi koniec świata w poszukiwaniu mecenasa, ale i tak jakimś cudem znalazł tam dziewczynę. Miałem wtedy ochotę odłożyć książkę na półkę, ale cóż, jest w niej coś przyciągającego.
2. Proces. Nie dość, że sprawiał wrażenie wepchanego trochę na siłę, żeby Kvothe miał jakiś powód do wyjazdu, to jeszcze został przeprowadzony bardzo pobieżnie. I o ile rozumiem wytłumaczenie takiego zabiegu, to po prostu mi się nie podobało.
3. Podróż morska. To właściwie najmniej istotna kwestia, ale jednocześnie najbardziej mnie zdenerwowała. Po prostu nie rozumiem, w jaki sposób pisarz może napisać "głównego bohatera spotkało tutaj wiele ciekawych przygód, ale ominę je, bo nie są ważne dla historii". Dlaczego? Po co? Czy w takim wypadku nie lepiej po prostu powiedzieć, że podróż była nudna i dotarli bez problemu na miejsce? Szczególnie, że jedyną konsekwencją tych nieopisanych przygód była utrata majątku, którą można było przeprowadzić na tysiąc różnych sposobów.
Ogólnie rzecz biorąc, na zwieńczeniu historii trochę się wymęczyłem, ale w tej książce jest coś, co nie pozwala za długo się na nią złościć. Chce się czytać więcej, nawet gdy bohaterowie dziwnie się zachowują, sceny nie wnoszą nic do historii, a niektóre wątki są płaskie i oklepane. Tak więc krytyka krytyką, ale jeszcze dziś zaczynam drugą część Strachu Mędrca. I mam nadzieję, że będę miał mniej powodów do narzekania.
Krótko: Kontynuacja historii Kvothe'a jest trudna do oceny. Poziom wciąż wysoki, ale więcej rzeczy zgrzyta, niż w pierwszej części. To wciąż bardzo dobra książka, ale moim zdaniem gorsza od "Imię Wiatru".
Dłużej: Autor "Strachem Mędrca" rzuca podkręconą piłkę. Z jednej strony mniej więcej połowa książki to wydarzenia na Uniwersytecie, które są świetnie napisane, wciągają...
2023-03-29
Krótko: Znów żałuję, że lubimyczytać nie daje możliwości "dzielenia" ocen, bo dla mnie "Panowie z Pitchfork" to książka na 6.5/10. Początek nie wypadł zbyt dobrze, zakończenie trochę lepiej, ale wciąż co najwyżej przeciętnie, jednak środek był moim zdaniem co najmniej dobry i tym opowieść zdecydowanie się broni. Moim zdaniem dobrze wypadły opisy, fabuła i klimat, a za wady uznałbym postaci (do pewnego stopnia), wstęp i zakończenie. Ogólnie rzecz biorąc, pozytywnie się zaskoczyłem tą książką.
Trochę dłużej: Zacznijmy od struktury wstęp-rozwinięcie-zakończenie. Wstęp moim zdaniem był po prostu zły. Prolog okazał się zwykłym info-dumpem, a po pierwszych kilku stronach byłem bliski odłożenia Panów z Pitchfork z powrotem do szafy.
Jednakże, udało mi się przez niego przebrnąć, a co było dalej? Spore zaskoczenie. Rozwinięcie okazało się ciekawe i wciągające, a od około 1/3 książki ciężko mi było ją odłożyć. Na krańcu krzesła czekałem na wielki finał, który...
Okazał się średni. Zwieńczenie wątków było błyskawiczne i uważam, że autor powinien był wziąć to "na spokojnie" i dać sobie jeszcze te 30-50 stron. Nie czułem się też specjalnie zachęcony do sięgnięcia po drugą część opowieści.
Jeśli chodzi o konkretne elementy, to jak dla mnie najlepiej wypadły opisy i klimat. Widziałem oczami wyobraźni tą jesienną Francję i naprawdę się wczułem. Fabuła wyszła nieźle, choć tak jak pisałem wcześniej - trochę rozjechała się w zakończeniu. Dialogi poprawne, żadnego większego "polotu" raczej nie uświadczyłem, ale nie było w nich nic, co by mnie odrzuciło. Postaci moim zdaniem mogłyby być trochę lepiej zróżnicowane i podkreślone. Aż do połowy książki nie mogłem zapamiętać "kto jest kto". Czym bliżej końca coraz bardziej też czułem, że Jan Huxley ma jakiś swego rodzaju "plot armor", a w zakończeniu pojawiał się i znikał jak magik. Miałem przez to wrażenie, że autor bardzo chce go wcisnąć, nawet na siłę.
Podsumowując: dobra książka z kilkoma błędami, moim zdaniem godna polecenia fanom gatunku i średniowiecznych scenerii. Nie miałem wielkich oczekiwań i cieszę się, że sięgnąłem po "Panowie z Pitchfork", bo pozytywnie się zaskoczyłem.
Krótko: Znów żałuję, że lubimyczytać nie daje możliwości "dzielenia" ocen, bo dla mnie "Panowie z Pitchfork" to książka na 6.5/10. Początek nie wypadł zbyt dobrze, zakończenie trochę lepiej, ale wciąż co najwyżej przeciętnie, jednak środek był moim zdaniem co najmniej dobry i tym opowieść zdecydowanie się broni. Moim zdaniem dobrze wypadły opisy, fabuła i klimat, a za wady...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2023-03-25
Jeśli szukasz książki popularnonaukowej o astrofizyce — znajdziesz całą masę bardziej pasujących do Twoich potrzeb książek. Jeśli jesteś fanem lub fanką Tysona, lubisz jego działalność i charakterystyczny styl bycia, to w Listach od Astrofizyka odnajdziesz się idealnie.
W książce jest trochę wiedzy (choć niezbyt wiele) i myśli popychających do refleksji, ale moim zdaniem jest to książka o wiele bardziej rozrywkowa, niż popularnonaukowa. Czy to źle? Trochę tak, bo wszystko wskazywało na to drugie, ale też trochę nie, bo Neil na rozrywce zna się bardzo dobrze i niejeden list wywoła uśmiech na twarzy.
Listy od Astrofizyka to książka bardzo lekka, jako pewnego rodzaju przerywnik pomiędzy "poważnymi" pozycjami sprawdzi się idealnie. Dobrze się przy niej bawiłem, ale skłamałbym mówiąc, że było to otwierające oczy doświadczenie i wiele z niej wyniosłem.
Jeśli szukasz książki popularnonaukowej o astrofizyce — znajdziesz całą masę bardziej pasujących do Twoich potrzeb książek. Jeśli jesteś fanem lub fanką Tysona, lubisz jego działalność i charakterystyczny styl bycia, to w Listach od Astrofizyka odnajdziesz się idealnie.
W książce jest trochę wiedzy (choć niezbyt wiele) i myśli popychających do refleksji, ale moim zdaniem...
W dużym skrócie książkę można podzielić na dwie, mniej więcej równe części.
W pierwszej, po lekko nudnawym wstępie, autor przechodzi do w miarę konkretnych porad, narzędzi i metod lepszego notowania. Ta część mi się podobała - od zawsze mam ogromny problem z notatkami i próbowałem wielu różnych metod ich organizacji. CODE i PARA przedstawione przez Tiago Forte to coś, co na pewno wypróbuję.
Druga część mogłaby bez problemu zostać usunięta z tej książki, a ta nic by na tym nie straciła. Dlaczego? Bo to głównie zajeżdżające coachingiem biadolenie o tym, że dzięki lepszym notatkom możesz być kim chcesz, problemy znikną z twojego życia, dzieci znowu zaczną śpiewać, a kobiety same zapraszać cię na randki.
Czy polecam? Tak, ale sugeruję odłożyć w momencie, gdy autor przestaje opisywać system, a zaczyna mówić o efektach.
W dużym skrócie książkę można podzielić na dwie, mniej więcej równe części.
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toW pierwszej, po lekko nudnawym wstępie, autor przechodzi do w miarę konkretnych porad, narzędzi i metod lepszego notowania. Ta część mi się podobała - od zawsze mam ogromny problem z notatkami i próbowałem wielu różnych metod ich organizacji. CODE i PARA przedstawione przez Tiago Forte to coś, co na...