Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: ,

Dałam się porwać tej historii! Klimat sal balowych, pościgów i ucieczek, magii wymagającej krwi oraz inteligentne rozgrywki między bohaterami, których relacja do samego końca pozostaje nie do końca sprecyzowana - naprawdę mnie to wszystko wciągnęło, przez co pochłonęłam tę książkę w dwóch posiedzeniach. Nie jest to pewnie najbardziej oryginalna opowieść o czarownicy i łowcy wiedźm, ale wykorzystuje oklepane schematy w sposób, który mi odpowiada i nie sprawia, że wywracam oczami co drugą stronę.

Rune Winters musiała wydać własną babcię na śmierć, by uniknąć tego samego losu. Od tamtego momentu minęły dwa lata, a ona niestrudzenie każdego dnia walczy o to, by odkupić swój grzech, pomagając innym czarownicom uniknąć okrutnego rytuału oczyszczenia przeprowadzanego przez Krwawą Gwardię. Dowódcą tej jednostki jest Gideon, człowiek, który nie ma litości dla wiedźm i zrobi wszystko, by każdą z nich zaprowadzić na szafot. Jego największym wrogiem jest Szkarłatna Ćma - tajemnicza postać, która pomaga czarownicom w ucieczce z miasta i na każdym kroku okazuje się sprytniejsza od niego. Rune zrobi wszystko, by zbliżyć się do kogoś, kto będzie miał informacje na temat miejsca, gdzie przetrzymywane są wiedźmy. Gideon zrobi wszystko, by schwytać Ćmę. Dlatego oboje wplątają się w relację, w której równie wiele jest kłamstw, co prawdy, a każde słowo i czyn może zostać wykorzystane przeciwko nim.

Niezwykle szybko się tę książkę czyta, jest bardzo wciągająca i napisana w angażujący czytelnika sposób. Myślę, że nie zaszkodziłoby, gdyby bohaterowie byli choć kilka lat starsi, bo męczy mnie już czytanie o genialnych osiemnastolatkach i dwudziestolatkach, którzy osiągają szczyty militarnej kariery, ale dobra, przymykam na to oko. Chciałabym, żeby drugi tom trochę bardziej rozwinął świat przedstawiony, bo po pierwszej części mam wiele pytań dotyczących tego, jak to wszystko funkcjonuje, dlaczego to jest wyspa, co jest poza nią, jak przebiegła rewolucja i jaka była historia miasta, w którym niegdyś czarownice stały u władzy, a teraz zostały skazane na śmierć.

Świetna rozrywka. Proszę o więcej.

Dałam się porwać tej historii! Klimat sal balowych, pościgów i ucieczek, magii wymagającej krwi oraz inteligentne rozgrywki między bohaterami, których relacja do samego końca pozostaje nie do końca sprecyzowana - naprawdę mnie to wszystko wciągnęło, przez co pochłonęłam tę książkę w dwóch posiedzeniach. Nie jest to pewnie najbardziej oryginalna opowieść o czarownicy i łowcy...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Kto z nas, miłośników książek, mając kilka, kilkanaście czy nawet trochę więcej lat, nie marzył o tym, by móc przenieść się do świata wykreowanego przez naszych ulubionych autorów? Do Hogwartu, Shire lub jakiejkolwiek innej powieściowej krainy, która w dzieciństwie stanowiła naszą kryjówkę, bezpieczną przystań, miejsce zawsze czekające na nas z otwartymi ramionami. Kto nie chciał na moment zostać jednym z bohaterów ukochanej historii, rozwiązać w tym wymarzonym świecie jakiejś skomplikowanej zagadki, uratować świata i wykazać się odwagą? Kto nigdy sobie tego nie życzył, niech pierwszy rzuci kamieniem.

Książka Meg Shaffer to w pewnym sensie list miłosny dla nas wszystkich, którzy w powieściowych światach odnaleźliśmy kiedykolwiek swoje miejsce, w bohaterach literackich przyjaciół, a w autorach ulubionych książek przewodników. To niezwykle ciepła, pokrzepiająca historia, która pokazuje, że nigdy nie warto rezygnować z marzeń, a życzenia naprawdę się spełniają, jeśli tylko masz odwagę, by im w tym pomóc. Jest dość sztampowa, momentami mocno oderwana od rzeczywistości, przerysowana i może zbyt melodramatyczna, ale cóż... Kto nie chciałby trafić na Wyspę Zegarową, by móc spotkać Jacka Mastersona i zagrać o to, by zdobyć prawa do jego najnowszej książki? Bo właśnie przed taką szansą staje Lucy, główna bohaterka "Gry w życzenia".

Zmęczona, przepracowana i ledwo wiążąca koniec z końcem 26-latka marzy o jednym - chce adoptować małego chłopca o imieniu Christopher, z którym wspólnie zaczytują się w książkach o Wyspie Zegarowej. Nikt nie powierzy jednak dziecka w pieczę zastępczą kobiecie, która mieszka z trzema współlokatorami, nie ma samochodu, a jej oszczędności oscylują w granicach dwóch tysięcy dolarów. Szansa na spełnienie jej życzenia pojawia się jednak pod postacią podstarzałego autora książek dla dzieci, który po kilku latach pisarskiej emerytury ogłasza konkurs - jego zwycięzca ma otrzymać prawa do najnowszej powieści Jacka Mastersona. Kilkoro graczy trafia więc na Wyspę Zegarową, do domu autora uwielbianej serii książek dla dzieci, by zmierzyć się z przygotowanymi przez niego zagadkami.

Doskonale się tę powieść czyta, nawet jeśli jest do bólu przewidywalna i ckliwa. Od początku wiemy, jak się skończy, ale zupełnie nie odbierało mi to radości z poznawania kolejnych zagadek i odkrywania powiązań między postaciami. Autorce udało się świetnie oddać klimat odciętej od świata, niemal magicznej wyspy, która z pozoru istnieje tylko w nieistniejących w naszej rzeczywistości książkach dla dzieci. O dziwo podobał mi się też nienachalny wątek romantyczny (ja się pytam, gdzie jest mój wytatuowany ilustrator książek dla dzieci?!). A Jack, zdziczały odludek o wielkiej wyobraźni i jeszcze większym sercu, skradł również i moje. Przeszkadzało mi chyba tylko jedno - wiek głównej bohaterki i to skąd zna Christophera. Nic by się nie stało, gdyby Lucy była kilka lat starsza, trochę bardziej odpowiedzialnie podchodziła do tematu adopcji i nie wdała się z chłopcem w dość wątpliwą pod względem etycznym relację w miejscu pracy.

Jeśli jednak przymknie się oko na pewne rzeczy, które w tej książce nie grają, można się przy niej naprawdę świetnie bawić. A może nawet i wzruszyć? Przypomniała mi trochę powieści, które czytałam w dzieciństwie i pozwoliła wrócić myślami do tamtej mnie, która ciągle gdzieś w mojej głowie i sercu siedzi i wierzy w to, że za rogiem kryje się ścieżka do Shire lub czeka pociąg do Hogwartu.

Kto z nas, miłośników książek, mając kilka, kilkanaście czy nawet trochę więcej lat, nie marzył o tym, by móc przenieść się do świata wykreowanego przez naszych ulubionych autorów? Do Hogwartu, Shire lub jakiejkolwiek innej powieściowej krainy, która w dzieciństwie stanowiła naszą kryjówkę, bezpieczną przystań, miejsce zawsze czekające na nas z otwartymi ramionami. Kto nie...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Ważny i potrzebny reportaż, który pokazuje, jak wyglądała sytuacja osób z HIV/AIDS w latach 80. i 90. w Polsce, a także to, jakim okrutnym społeczeństwem jesteśmy. Wiele osób zarzuca autorowi zbyt emocjonalne podejście do tematu, ale mnie to akurat w ogóle w tym przypadku nie przeszkadzało - zresztą, jak mogłoby być inaczej, jeśli pisze o sprawach, które w dużej mierze bezpośrednio go dotyczą? Doceniam liczne źródła i materiały, do których dotarł przy pracy nad tą książką. Znalezienie tego wszystkiego w jednym miejscu dla mnie, jako osoby, która chciała dowiedzieć się więcej i dokształcić, było bardzo cenne, biorąc pod uwagę, że można ten reportaż potraktować jako punkt wyjścia do dalszego zgłębiania tematu.

Lata mijają, a mam wrażenie, że bardzo niewiele się zmienia. Żurawiecki odmalowuje bardzo przygnębiający obraz społeczeństwa, w którym większość osób to pozbawieni empatii, okrutni ludzie, w których strach przed nieznanym zwycięża ze zdrowym rozsądkiem. Smutne, ale prawdziwe, niestety w dalszym ciągu.

Ważny i potrzebny reportaż, który pokazuje, jak wyglądała sytuacja osób z HIV/AIDS w latach 80. i 90. w Polsce, a także to, jakim okrutnym społeczeństwem jesteśmy. Wiele osób zarzuca autorowi zbyt emocjonalne podejście do tematu, ale mnie to akurat w ogóle w tym przypadku nie przeszkadzało - zresztą, jak mogłoby być inaczej, jeśli pisze o sprawach, które w dużej mierze...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Klimatyczna, niepokojąca historia, która pokazuje, że to człowiek jest większym potworem niż jakikolwiek wilkołak czy wiedźma. Sprawnie napisana, z ciekawymi bohaterami i dobrze nakreślonym tłem historycznym, niemal kryminalną zagadką i nutą tajemnicy związaną z domniemanym istnieniem w Radziszowie nadprzyrodzonych istot rodem z koszmarów. Do połowy czytało się ją naprawdę fantastycznie, później pojawił się niestety wątek, który trochę popsuł mi odbiór.

Janka musi uciekać z domu, gdy zostaje oskarżona o bycie czarownicą i konszachty z diabłem. Zabiera ze sobą córki i chroni się w domu księdza Wawrzyńca, który nie daje wiary plotkom na jej temat. A może po prostu ulega jej czarom? Albo daje się uwieść pięknej, młodej kobiecie? W międzyczasie do wioski przybywa też król Kazimierz, który dowiaduje się o tajemniczej chorobie mieszkańców, atakach wilkołaków i znikających w lesie dzieciach. Wszystkie podejrzenia padają oczywiście na Jankę, a ochrona zarówno księdza, jak i króla, w pewnym momencie przestaje wystarczać. Na światło dzienne wychodzą sekrety sprzed lat, przerażające historie, o których ludzie woleli zapomnieć, a wśród mieszkańców szerzą się pogłoski o rytuałach i orgiach, którym w pobliskim lesie oddają się wiedźmy. Śledztwo trwa, a zaangażowanych w nie zostaje coraz więcej bohaterów - od księdza, przez syna kata, córkę karczmarza, dzieci Janki, aż po samego króla.

Nie spodziewałam się tego, w którą stronę pójdzie autorka z wyjaśnieniem tej zagadki. Pedofilia i molestowanie dzieci wzięły mnie z zaskoczenia, dlatego niezwykle trudno było mi przebrnąć przez drugą część książki. Rozumiem też, że różne są reakcję na traumę, ale wątek Janki i ocalonego Staszka sprawił, że dosłownie wzdrygałam się przy czytaniu. Nie pojmuję, dlaczego dostaliśmy tyle opisów tego, jak to prawie 30-letnia kobieta obnaża nagie ciało przed 16-latkiem, śpi z nim w jednym łóżku, dotyka go bez wyraźnej zgody, napastliwie całuje... Dla mnie cały ten wątek był nie do przejścia, choć oczywiście autorka usprawiedliwia te zachowania miłością i czułością odczuwaną przez Jankę dla straumatyzowanego chłopca - dla mnie nie. Nie, nie i jeszcze raz nie. Zmierziło mnie to strasznie i miałam wątpliwości, czy doczytam książkę do końca.

Gdyby nie ten jeden wątek, moja ocena na pewno byłaby wyższa. Podejrzewam też, że nie każdy zwróci na to uwagę, ale ja akurat jestem wyczulona na tego typu tematy. Sam klimat i historia w tym przypadku nie wystarczyły, by uratować w moich oczach tę książkę, choć nie da się jej odmówić tego, że pod tymi względami trzyma naprawdę solidny poziom.

Klimatyczna, niepokojąca historia, która pokazuje, że to człowiek jest większym potworem niż jakikolwiek wilkołak czy wiedźma. Sprawnie napisana, z ciekawymi bohaterami i dobrze nakreślonym tłem historycznym, niemal kryminalną zagadką i nutą tajemnicy związaną z domniemanym istnieniem w Radziszowie nadprzyrodzonych istot rodem z koszmarów. Do połowy czytało się ją naprawdę...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Piękna, ponadczasowa opowieść, która równie dobrze jak na szklanym ekranie, sprawdza się na kartach książki. W tym przypadku jako pierwszy poznałam film, a choć powieść chciałam przeczytać od lat, dopiero teraz przyszedł jej czas. To wspaniała, poruszająca historia, napisana z dużą dozą czułości dla jej bohaterów, ale również, co nieco mnie zaskoczyło, z naprawdę sporą dawką nieoczywistego humoru. Momentami miałam wrażenie, że niektóre fragmenty nieco kiepsko się zestarzały, ale może to tylko kwestia mojej cynicznej natury. Całość broni się doskonale.

Piękna, ponadczasowa opowieść, która równie dobrze jak na szklanym ekranie, sprawdza się na kartach książki. W tym przypadku jako pierwszy poznałam film, a choć powieść chciałam przeczytać od lat, dopiero teraz przyszedł jej czas. To wspaniała, poruszająca historia, napisana z dużą dozą czułości dla jej bohaterów, ale również, co nieco mnie zaskoczyło, z naprawdę sporą...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Ech. Liczyłam na więcej. Pierwszy tom był dla mnie przyjemną niespodzianką, tutaj dostaliśmy niestety odgrzewanego kotleta. Zupełnie nie zaangażowałam się w tę historię, nie poczułam żadnej chemii między bohaterami, mimo że zwykle znajduję sobie na drugim planie jakąś postać, która przykuwa moją uwagę - tutaj obsadzie z tła poświęcono tak mało miejsca, że w pewnym momencie przestałam ich nawet odróżniać. Zadziwiające, biorąc pod uwagę to, jak gruba jest ta książka. Może przez to zrobiła się bardzo powtarzalna i, według mnie, dużo bardziej nudna niż tom pierwszy. Przydałoby się wyciąć sporo dłużyzn i przemyśleń pojawiających się po raz enty, a zamiast tego większy nacisk położyć na relacje między postaciami i rozbudowę świata przedstawionego.

Ech. Liczyłam na więcej. Pierwszy tom był dla mnie przyjemną niespodzianką, tutaj dostaliśmy niestety odgrzewanego kotleta. Zupełnie nie zaangażowałam się w tę historię, nie poczułam żadnej chemii między bohaterami, mimo że zwykle znajduję sobie na drugim planie jakąś postać, która przykuwa moją uwagę - tutaj obsadzie z tła poświęcono tak mało miejsca, że w pewnym momencie...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Dobry początek, liczę na jeszcze lepszą kontynuację. Książka jest wciągająca, świat przedstawiony ciekawy, ale odrobinę kulało to, w jaki sposób została napisana, a zatrważające tempo akcji nie pozwoliło mi dostatecznie się w nią zagłębić. Autor stworzył sobie jednak solidne fundamenty, na których może z powodzeniem budować fascynującą serię.

Darrow mieszka na Marsie, należy do Czerwonych - najniższej warstwy społecznej, odpowiadającej za wydobywanie z czeluści planety pewnego pierwiastka i przystosowanie jej powierzchni do zamieszkania przez ludzi. Bieda, okrutne warunki życia, wyzysk i brutalne traktowanie przez wyżej postawionych stają się przesłanką do budzącej się wśród jego pobratymców chęci zmian, zawalczenia o swoje i doprowadzenia do rewolucji. Nieoczekiwanie to właśnie Darrow, choć zaledwie 16-letni, ma stać się tym, który ich poprowadzi. Zanim to zrobi, będzie musiał jednak stać się Złotym - przedstawicielem najsilniejszej i najbogatszej warstwy społecznej, nauczyć się żyć inaczej niż do tej pory, nawiązać sojusze i przyjaźnie z ludźmi, których dotąd uważał za wrogów, a także całkowicie przewartościować swoje podejście do świata.

Brzmi znajomo? Cóż, takich historii czytaliśmy już sporo. Sama w wielu momentach nie mogłam się oprzeć skojarzeniom z "Igrzyskami śmierci", bo podobieństw jest cała masa, ale nie przeszkadzało mi to zupełnie - ja po prostu lubię takie opowieści. Czyta się tę książkę niezwykle szybko, kartki właściwie przerzucają się same, ale trzeba być przy tym bardzo uważnym, bo w szybkim (dla mnie zdecydowanie zbyt szybkim) tempie akcji można przegapić wiele ważnych szczegółów. Zabrakło mi momentów oddechu, refleksji, tu wszystko dzieje się ekspresowo. Mam wrażenie, że powieść napisana jest dość "topornie", choć były chwile, że dostrzegałam, czym może się ta historia stać, jeśli tylko autor pozwoli jej się rozwinąć. Oby kolejne tomy sprostały moim wymaganiom. Chcę lepiej poznać ten świat i jego bohaterów, bo postaci z drugiego planu są naprawdę ciekawe.

Z niecierpliwością będę czekać na następne części serii.

Dobry początek, liczę na jeszcze lepszą kontynuację. Książka jest wciągająca, świat przedstawiony ciekawy, ale odrobinę kulało to, w jaki sposób została napisana, a zatrważające tempo akcji nie pozwoliło mi dostatecznie się w nią zagłębić. Autor stworzył sobie jednak solidne fundamenty, na których może z powodzeniem budować fascynującą serię.

Darrow mieszka na Marsie,...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Ależ jestem usatysfakcjonowana! Tom drugi spełnił wszystkie oczekiwania, jakie w nim pokładałam - jest ciekawszy, świat przedstawiony został bardziej dopracowany, dostajemy więcej wyjaśnień na temat tego, jak działa magia, żywioły spełniają dużo większą rolę niż w części pierwszej, relacje między bohaterami są głębsze i pełniejsze, akcja płynie wartko, a cała historia otrzymuje piękne zakończenie. Takie książki chcę czytać.

Akcja "Ognia nieskończonego" rozpoczyna się dokładnie w miejscu, gdzie została przerwana w poprzednim tomie - Adaira wyjechała na Zachód, by zająć miejsce swego brata jako przyszła dziedziczka klanu, a pogrążony w tęsknocie Jack nie potrafi znaleźć ukojenia nawet w muzyce. Na Wschodzie nowy laird próbuje zapanować nad szerzącą się wśród roślin i ludzi niepokojącą zarazą, a gdy zaczyna on współpracować z duchami, jego obowiązki niespodziewanie musi przejąć Sidra, ukrywająca własne tajemnice.

Ta część ma doskonałe tempo. Akcja toczy się sprawnie, choć jako czytelnicy mamy też czas na chwilę oddechu, a autorka w międzyczasie rozwija relacje między bohaterami zarysowane w pierwszej książce. Na pierwszym planie jest jednak magia, nareszcie! W końcu coś jest nam wyjaśniane, zaczynamy rozumieć, jak działa w tym świecie muzyka, większą rolę zyskują żywioły - wspaniale było wraz z bohaterami wstąpić do świata duchów. Bardzo podobało mi się to, jak rozwijała się fabuła i, co zdarza się rzadko, niesamowicie trafiło do mnie zakończenie, słodko-gorzkie, w punkt, wzruszające. No właśnie, kilkukrotnie podczas czytania łezki stanęły mi w oczach, co też uważam za niezwykle cenne.

No i wisienka na torcie - urzekł mnie fakt, że to Torin uleczył zarażonych. Laird, dla którego ważniejsze od władania mieczem stało się niesienie pomocy za sprawą uzdrawiania. Może sobie wmawiam, ale ja w tym widzę nawiązanie do Aragorna...

Ależ jestem usatysfakcjonowana! Tom drugi spełnił wszystkie oczekiwania, jakie w nim pokładałam - jest ciekawszy, świat przedstawiony został bardziej dopracowany, dostajemy więcej wyjaśnień na temat tego, jak działa magia, żywioły spełniają dużo większą rolę niż w części pierwszej, relacje między bohaterami są głębsze i pełniejsze, akcja płynie wartko, a cała historia...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

To naprawdę mogła być moja książka - ma wszystko to, co kocham; mroczny, baśniowy klimat, niejednoznaczną relację między bohaterami, tajemnicę, motyw przechodzenia przez drzwi do innego świata, a na dodatek jeszcze fantastyczną okładkę... Tym bardziej boli fakt, że "Dom sióstr marnotrawnych" ostatecznie okazał się dla mnie rozczarowaniem. Bardzo chciałam tę książkę pokochać, ale czuję, że zapomnę o niej po miesiącu.

Siostry Hollow są piękne. Siostry Hollow mają niesamowity wpływ na ludzi. Siostry Hollow zaginęły dziesięć lat temu - zniknęły z ulicy i wróciły w to samo miejsce po upływie trzydziestu jeden dni. Nie były już jednak takie same. Teraz, po dekadzie, wokół nich zaczynają się dziać dziwne rzeczy, a jedna z sióstr znów znika.

Mam z tą książką kilka problemów. Po pierwsze, nie do końca wiem, do kogo jest kierowana i czym właściwie jest. Mroczną baśnią? Horrorem? Dla nastolatków? Czy dorosłych? Jest zawieszona gdzieś pomiędzy, a przez to nie realizuje się w żadnym z tych aspektów. Niby jest mrocznie, momentami obrzydliwie, ale jest to napisane w taki sposób, że w ogóle tej obślizgłości nie odczułam. A chciałam! Kocham historie, które są tak ohydne, że aż mam ciary przy czytaniu. Tutaj wszystko po mnie po prostu spłynęło, choć pomysły były fascynujące. Przenikające się piękno i brzydota, życie i śmierć, kwiaty wyrastające z ran, mrówki wychodzące z oczodołów - to wszystko jest bardzo moje, ale tutaj było jakieś takie... ugładzone. Spłynęły po mnie te opisy jak po kaczce i strasznie mnie to boli, bo powinnam się wewnętrznie skręcać, czytając takie rzeczy. Coś nie pykło.

Cała fabuła była dla mnie mocno przerysowana i momentami trudna do uwierzenia. I nie mówię tu nawet o motywach fantastycznych, ale o rzeczach całkowicie przyziemnych, jak relacje między postaciami. Abo takich jak mordowanie ludzi, które nie ma absolutnie żadnych konsekwencji w świecie przedstawionym. Bardzo mnie to irytowało.

No i zakończenie, które jest absolutnie dziwaczne i nie chodzi mi tu już nawet o ocenę moralną, ale o fakt jego niedorzeczności. Ech. Jeśli coś ma być absurdalne, to bądźmy w tym konsekwentni, od początku do końca. Tutaj dostajemy mroczną, okrutną bajkę, w której nie ma dobrych bohaterów, ale oczywiście na koniec okazać się musi, że "miłość i tak jest najsilniejsza i wszystko zwycięży", bla bla bla.

Naprawdę chciałam tę książkę pokochać. Chyba za bardzo sobie w głowie rozbudowałam oczekiwania.

To naprawdę mogła być moja książka - ma wszystko to, co kocham; mroczny, baśniowy klimat, niejednoznaczną relację między bohaterami, tajemnicę, motyw przechodzenia przez drzwi do innego świata, a na dodatek jeszcze fantastyczną okładkę... Tym bardziej boli fakt, że "Dom sióstr marnotrawnych" ostatecznie okazał się dla mnie rozczarowaniem. Bardzo chciałam tę książkę...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

"Ryby odlatywały stadami, każdy gatunek oddzielnie".

Bardzo lubię tego typu historie - rozgrywające się na wsi, tętniące magią, baśniowością, prostotą i zarazem głębią przekazu. "Małe Grozy" doskonale wpisują się w ten nurt literatury, ale niestety zabrakło im tego nieokreślonego "czegoś", czym mogłyby mnie zachwycić. To ciekawa próbka pisarska, ale nie do końca wiem, jak ją oceniać, bo mam wrażenie, że dostałam zaledwie jakiś wycinek historii, która w innym (szerszym!) wydaniu mogłaby naprawdę mnie porwać.

Małe Grozy to wioska położona na Warmii, zamieszkana przez ludzi zwyczajnych, ale jakże fascynujących. Każdy dom i każda dusza skrywa tu jakąś tajemnicę, a las, jezioro i niebo oraz fruwający po nim ksiądz są cichymi obserwatorami rozgrywających się na drogach i w polach ludzkich dramatów. Dużo tu erotyzmu, realizmu magicznego, momentami czyta się te historie jak biblijne przypowieści i niby wszystko się zgadza, a jednak czegoś mi tutaj zabrakło. Trochę treści - sięgając po krótką formę poprzeczkę zawieszam autorom bardzo wysoko, bo krótkie historie po prostu muszą być mięsiste. Tu każde zdanie musi tą treścią kipieć. U Staniszewskiego pięknych zdań jest całe mnóstwo, ale wyciągnąć z nich jakieś przesłanie było mi chwilami trudno. (Możliwe, że to tylko i wyłącznie moja wina.) Po drugie, uważam, że te opowiadania (czy w ogóle można je tak nazwać?) były zwyczajnie za krótkie. Dwustronicowe historie, które ledwo zdążyły się rozpocząć, a już się kończyły. Choć wszystkie spinały się w całość i przenikały, dla mnie było to jednak zbyt mało.

Momenty jednak były, a pojedyncze zdania bardzo mi się podobały. Fruwające po niebie ryby, ksiądz zmieniający się w kruka, kobieta oddająca się strachowi na wróble - to scenki, które na chwilę ze mną zostaną, ale obawiam się, że całość niestety bardzo szybko wyparuje z mojej głowy. Niemniej, to bardzo ciekawy debiut i z chęcią sięgnę kiedyś po inną książkę autora.

"Ryby odlatywały stadami, każdy gatunek oddzielnie".

Bardzo lubię tego typu historie - rozgrywające się na wsi, tętniące magią, baśniowością, prostotą i zarazem głębią przekazu. "Małe Grozy" doskonale wpisują się w ten nurt literatury, ale niestety zabrakło im tego nieokreślonego "czegoś", czym mogłyby mnie zachwycić. To ciekawa próbka pisarska, ale nie do końca wiem, jak...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Czuję przesyt. Albo ta część była wyraźnie słabsza, albo w moim książkowym krwiobiegu chwilowo krąży zbyt dużo Marty Kisiel i muszę na moment przystopować.

Historia Ody, zapowiedziana w "Szaławile", wydawała się być czymś, co z miejsca podbije moje serce. Kobieta po czterdziestce, twardo stąpająca po ziemi, z wyboru żyjąca samotnie, zmagająca się z traumą z dzieciństwa - dla mnie bohaterka idealna. I owszem, o Odzie czyta się świetnie, jest postacią, którą da się z łatwością polubić i można jej kibicować, ale co z tego, jeśli opowieść, w jakiej obsadzono ją w głównej roli, jest zwyczajnie nudna. "Dożywocie" i "Siła niższa" to też nie były książki z porywającą fabułą, a jednak tam wszystko działało - humor, postacie, prostota i codzienność. Tutaj miało być inaczej, dostajemy zagadkę, mroczniejsze tematy, tajemnicze rany pacjentów i potwory, przed którymi straszono nas w dzieciństwie - powinno być ciekawie i wciągająco, a nudziłam się przez połowę książki. Dość powiedzieć, że tym, co zainteresowało mnie w niej najbardziej, był wątek romantyczny!

Nie żegnam się z panią Kisiel, bo wciąż chcę poznawać jej twórczość, ale na moment robię sobie przerwę, żeby wrócić z lepszym nastawieniem.

Czuję przesyt. Albo ta część była wyraźnie słabsza, albo w moim książkowym krwiobiegu chwilowo krąży zbyt dużo Marty Kisiel i muszę na moment przystopować.

Historia Ody, zapowiedziana w "Szaławile", wydawała się być czymś, co z miejsca podbije moje serce. Kobieta po czterdziestce, twardo stąpająca po ziemi, z wyboru żyjąca samotnie, zmagająca się z traumą z dzieciństwa -...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Klimatyczna, baśniowa opowieść. Pomysł na historię, kreowanie świata, bohaterowie - choć to wszystko znane motywy, to bardzo podobało mi się, w jaki sposób zostały wykorzystane. Poza tym Rebecca Ross naprawdę pięknie pisze.

Zabrakło mi jednak jakiegoś głębszego uczucia, którym zapałałabym to tej książki lub postaci, które odgrywają w niej główne role. Myślałam, że spodoba mi się dużo bardziej, niż to się ostatecznie stało - jakieś to wszystko było odrobinę płaskie, chciałabym wiedzieć więcej, o tym jak działa w tym świecie magia, dlaczego taka siła tkwi w muzyce, dostajemy jakieś skrawki i musimy wierzyć autorce na słowo. Liczę na to, że drugi tom bardziej rozbuduje świat, pokaże więcej folkloru i pogłębi relacje między bohaterami.

Klimatyczna, baśniowa opowieść. Pomysł na historię, kreowanie świata, bohaterowie - choć to wszystko znane motywy, to bardzo podobało mi się, w jaki sposób zostały wykorzystane. Poza tym Rebecca Ross naprawdę pięknie pisze.

Zabrakło mi jednak jakiegoś głębszego uczucia, którym zapałałabym to tej książki lub postaci, które odgrywają w niej główne role. Myślałam, że spodoba...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Egzemplarz zatwierdzony przez kościelny trybunał prawdy i wiary nr 476.

Zaskakująco dobry debiut literacki, który wciąga od pierwszego rozdziału. Może i jest to historia, którą doskonale znamy, bo pełnym garściami czerpie z powielanych w nieskończoność w fantastyce schematów, ale czyta się to niesamowicie i to jest dla mnie wartość dodana tej książki. Dominika Skoczeń naprawdę ma talent do snucia opowieści i sprawiania, by czytelnik był w nie zaangażowany od samego początku.

Laila jest dziedziczką najbogatszej rodziny w mieście, stoi na uprzywilejowanej pozycji, niczego jej nie brakuje i już niedługo ma wyjść za mąż. Narzeczony umiera jednak niemal w przeddzień ceremonii, a ona splotem nieprzewidzianych okoliczności trafia do poddanej kwarantannie dzielnicy nędzy, z której nie jest łatwo się wydostać. Życie w slumsach jest niebezpieczne nawet dla ich przeciętnego mieszkańca, a co dopiero dla bogatej wyznawczyni wiary, którą biedacy zdają się pogardzać. Jasne włosy, kosztowny strój i znaczący tatuaż na ręce tutaj nie będą już wyznacznikiem wysokiej pozycji społecznej, a tylko uczynią z niej obiekt polowania. Jak się jednak okaże nie wszyscy mieszkańcy najbiedniejszej dzielnicy są do cna zepsuci i bezduszni - na drodze Laili dość szybko pojawi się Tanuril, który stanie się dla niej przewodnikiem i pomocnikiem w przedostaniu się na drugą stronę rzeki.

Świat wykreowany przez autorkę jest barwny i żywy, tak samo jak bohaterowie, którym szczerze kibicowałam od samego początku. Historia wciąga i trzyma dobre tempo do samego końca. Zdarzył się może jeden moment przestoju, ale przyznaję, że mógł on wynikać bardziej z mojego podejścia do czytania w tamtej chwili, niż z faktycznych braków opowieści. Dla mnie dużo bardziej interesująca była pierwsza część książki, podobało mi się zderzenie Laili z nieznanym światem, a dzięki temu, że poznawała go od zera i musiała zmierzyć się z tym, że to, co jej o nim opowiadano, nie do końca pokrywa się z prawdą, również i my mogliśmy zobaczyć go w szerokiej perspektywie. Część druga, tocząca się w pozornie idealnym świecie bogaczy moim zdaniem była odrobinę mniej angażująca, ale rozgrywki na szczytach władzy i tak zawsze będą w jakimś stopniu ciekawe. Podobało mi się, w jaki sposób rozwijała się relacja między głównymi bohaterami i liczę na to, że powstanie drugi tom, bo już się nie mogę doczekać tego, w jaki sposób powróci na karty powieści Tanuril.

Uważam, że cały koncept świata jest świetny, choć dostaliśmy trochę za mało wyjaśnień. Po przeczytaniu książki nadal nie do końca rozumiem, czym tak właściwie są primiony, kim jest nadczłowiek w opozycji do człowieka i dlaczego Słudzy pokryci są wrzodami, a są to dość istotne kwestie, które cały czas mnie męczą. Trochę irytowało mnie też pomieszane nazewnictwo - rozumiem, że autorka chciała odróżnić mieszkańców dzielnicy biedoty od bogaczy, ale te imiona i nazwiska zupełnie ze sobą nie grają i brzmią, jakby były wyciągnięte z dwóch różnych języków. No i "Laila Hencelrinki" brzmi niemożliwie do wymówienia, jak żywcem wyciągnięte z jakiegoś generatora, ale nad tym pastwić się nie będę. Rzeczy, do których mam jakieś zarzuty to w większości drobiazgi, które można łatwo wyeliminować w następnym tomie - trochę więcej wyjaśnień, żebym nie czuła się jako czytelnik jak dziecko zagubione we mgle i wszystko będzie pięknie.

Kupowałam tę książkę bez żadnych oczekiwań, a okazała się zaskakująco dobrą lekturą, która niesamowicie wciągnęła mnie od pierwszego rozdziału, a to zdarza się rzadko. Z czystym sercem polecam.

Egzemplarz zatwierdzony przez kościelny trybunał prawdy i wiary nr 476.

Zaskakująco dobry debiut literacki, który wciąga od pierwszego rozdziału. Może i jest to historia, którą doskonale znamy, bo pełnym garściami czerpie z powielanych w nieskończoność w fantastyce schematów, ale czyta się to niesamowicie i to jest dla mnie wartość dodana tej książki. Dominika Skoczeń...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Jasna okładka oznacza szczęśliwą, pełną radości historię, prawda? Nie wierzcie autorom, zwłaszcza tym, którzy tak jak Nora, uwielbiają kłamać. Nie żebym spodziewała się czegokolwiek innego. Czytając tę książkę, przeżyłam dokładnie to, czego oczekiwałam - złamała mi serce i zapomniała o tym, żeby później je posklejać. Oby kolejny tom miał pod tym względem lepszą pamięć.

"All for the game" to nie jest seria książek, to coś, co płynie w twoich żyłach od momentu, kiedy te książki przeczytasz i trzyma cię w uścisku przez lata. Fakt, że teraz jest o jedną powieść więcej, tylko pogłębia psychozę. Trzeba mieć wielkie jaja, żeby po takim czasie wrócić do serii po to, by opowiedzieć historię postaci, która miała nie przetrwać nawet wcześniejszej trylogii, zmierzyć się z oczekiwaniami czytelników, setkami headcanonów, które powstawały i były rozkładane na czynniki pierwsze przez lata i wyjść z tego z tarczą. Dała radę. Nie wiem, jak to zrobiła, ale naprawdę dała radę.

Jean, którego poznajemy w "The sunshine court" to ten sam, a zarazem zupełnie nowy bohater. Jego historia zostaje opowiedziana z odpowiednią dozą delikatności wobec postaci, ale równocześnie z typowym dla Nory umiłowaniem do rozbijania czytelniczych serc na drobne kawałeczki. Mimo wszystkiego, co przeżył nie jest ofiarą, ale tym, który przetrwał. I przetrwa dalej. A może nawet zacznie w końcu żyć. Bardzo podobało mi się to, że pierwszych kilka rozdziałów to cofnięcie się do wydarzeń, które znamy z końcówki oryginalnej trylogii, ale przedstawienie ich z nowej perspektywy. Bez tego historia Jeana nie byłaby pełna, bo przecież jego nowe życie nie zaczęło się w momencie, gdy dołączył do Trojan. Zaczęło się od wysłania wiadomości i odpowiedzi, na jaką nigdy nie liczył. (A z punktu widzenia psychofana serii cudownie było móc przeżyć jeszcze raz te ikoniczne momenty, jak chociażby finałowy mecz Lisów z Krukami. Zajrzeć do Fox Tower i zobaczyć ją z perspektywy pobocznego obserwatora. Przeczytać kilka fantastycznych tekstów Dadmacka. Przekonać się, że Andrew ma pełną szufladę słodyczy i pomyśleć o tym, do jakiej furii musi to doprowadzać każdego dnia Kevina. Ach, rozpływam się.) Uwielbiam to, że Jean nie jest postacią definiowaną przez swoją traumę, kocham jego sarkazm. Bardzo szanuję Norę za to, w jaki sposób zobrazowała jego relację z Krukami, która jest absolutnie dobijająca, a jednak za sprawą tego, jak została opisana, jestem w stanie uwierzyć w to, że równocześnie kocha on ten zespół i go nienawidzi. Idealnie oddała skrajne emocje, które w nim budzą. I nawet jeśli czytanie o tym, jak rzeczy, które powinny być oczywistością, najprostsze przejawy człowieczeństwa, dla niego były czymś nowym i niewyobrażalnym, łamało moje serduszko, to fakt, że w ogóle zobaczył świat z innej perspektywy niż czeluście Gniazda, wszystko mi wynagradza. A jakich cudownych ma przewodników po tej nowej rzeczywistości!

Mam wrażenie, że ta książka jest napisana dokładnie tak samo jak trzy poprzednie, a zarazem dużo lepiej. Nie wiem, jak to możliwe, ani z czego to wynika. Może po prostu potrzebowałam czegoś nowego, bo po przeczytaniu trylogii kilka razy, tamte zdania znam już na pamięć, a tu każda strona była nowym odkryciem. Uwielbiam fakt, że zostaliśmy w dawnej stylistyce i nawet jeśli nie byłam przekonana do okładki, to po przeczytaniu już rozumiem i jestem kupiona! Nie skłamię, gdy powiem, że pierwszy raz, gdy żonkile pojawiły się w fabule, miałam łzy w oczach. Biorąc pod uwagę, ile ich wylałam przy czytaniu całości, w sumie nie wydaje się to czymś wyjątkowym, ale naprawdę sądzę, że wpasowała te kwiaty w całość perfekcyjnie.

Zresztą, metafora kartonowego psa jest równie genialna. Fakt, że Cat jeździ na motorze? Lekcje gotowania? Magnesy i pocztówki od Kevina? Tyle tu szczegółów, tyle rzeczy, które cudownie budują świat i relacje między bohaterami, jestem w miłości, że tak pojadę górnolotnie. Neil w tej książce jest absolutną gwiazdą - wchodzi, cały na biało, załatwia, co ma do załatwienia, z tym swoim kultowym nastawieniem do wszystkich i wszystkiego, co wchodzi mu w drogę. Kocham też fakt, że dostaliśmy spojrzenie na Kevina (my sonest son and queen of my life) z perspektywy kogoś spoza Foxów, potrzebowałam dla niego trochę sprawiedliwości i ją dostałam, jestem ukontentowana. Wskazówki, że Jeremy i Jean mogą być w przyszłości więcej niż przyjaciółmi to już wisienka na torcie.

Strategicznie pomijam w tej opinii wszelkie kwestie związane z tym, co Jean przeżył w Evermore. Nie chce mi się tracić nerwów i czasu na bandę psychicznych pojebów, więc sobie oszczędzę. Przecież to wesoła książka, prawda? Z taką szczęśliwą okładką musi taka być.

Nie chce mi się wierzyć, że ta książka jest prawdziwa. Latka lecą, ale brainrot związany z "All for the game" jest na zawsze.

Jasna okładka oznacza szczęśliwą, pełną radości historię, prawda? Nie wierzcie autorom, zwłaszcza tym, którzy tak jak Nora, uwielbiają kłamać. Nie żebym spodziewała się czegokolwiek innego. Czytając tę książkę, przeżyłam dokładnie to, czego oczekiwałam - złamała mi serce i zapomniała o tym, żeby później je posklejać. Oby kolejny tom miał pod tym względem lepszą pamięć....

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Found family? Jestem kupiona. Za każdym razem.

Długo zajęło mi dotarcie do tej serii, a droga do niej była kręta i wyboista, ale w końcu zażarło, więc idę jak burza. Kocham tych bohaterów całym serduszkiem, nawet jeśli przez połowę książki miałam ochotę grzmotnąć Tsadkiela w łepetynkę.

Found family? Jestem kupiona. Za każdym razem.

Długo zajęło mi dotarcie do tej serii, a droga do niej była kręta i wyboista, ale w końcu zażarło, więc idę jak burza. Kocham tych bohaterów całym serduszkiem, nawet jeśli przez połowę książki miałam ochotę grzmotnąć Tsadkiela w łepetynkę.

Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Po przeczytaniu tej książki ponownie po bez mała 15 latach, zaczynam rozumieć swoje skrzywienie psychiczne. Połknięcie całej Sagi w wieku gimnazjalnym musiało się jakoś na człowieku odbić i dla świętego spokoju wolę tego zbyt dogłębnie nie analizować.

Z jednej strony mam wrażenie, że pamiętałam z tego tomu bardzo dużo, z drugiej było trochę tak, jakbym odkrywała tę historię na nowo. Zacieram łapki na przygodę, jaką będzie czytanie Sagi w całości po raz drugi.

🩵

Po przeczytaniu tej książki ponownie po bez mała 15 latach, zaczynam rozumieć swoje skrzywienie psychiczne. Połknięcie całej Sagi w wieku gimnazjalnym musiało się jakoś na człowieku odbić i dla świętego spokoju wolę tego zbyt dogłębnie nie analizować.

Z jednej strony mam wrażenie, że pamiętałam z tego tomu bardzo dużo, z drugiej było trochę tak, jakbym odkrywała tę...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Konrad i Licho odwiedzają grób Szczęsnego... I'm fine 🥹

Fajnie, że zgliszcza po Lichotce dostały drugie życie. Podoba mi się też wprowadzenie do historii nowych postaci fantastycznych (zawsze miałam słabość do płanetników, cóż poradzę). Mam nadzieję, że w którejś z książek pani Kisiel również i ta opowieść zostanie rozwinięta.

Konrad i Licho odwiedzają grób Szczęsnego... I'm fine 🥹

Fajnie, że zgliszcza po Lichotce dostały drugie życie. Podoba mi się też wprowadzenie do historii nowych postaci fantastycznych (zawsze miałam słabość do płanetników, cóż poradzę). Mam nadzieję, że w którejś z książek pani Kisiel również i ta opowieść zostanie rozwinięta.

Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Bardzo mój typ humoru i styl pisania, choć momentami miałam wrażenie, że autorka kocha imiesłowy równie mocno, jak lubi na nie narzekać ustami swoich bohaterów. Zabrakło trochę do miłości absolutnej - opowiadania wydawały mi się odrobinę zbyt długie, zabrakło w nich mimo wszystko jakiejś większej fabuły. Wszystko ratują jednak bohaterowie, którzy totalnie podbili moje serce. Licho, Szczęsny i reszta ekipy są fantastyczni. Z przyjemnością też poślubiłabym Konrada Romańczuka, żeby razem z nim opiekować się Lichotką.

Czuję, że moja przygoda z panią Kisiel dopiero się zaczyna - na pewno nie będzie to jednorazowy wyskok.

Bardzo mój typ humoru i styl pisania, choć momentami miałam wrażenie, że autorka kocha imiesłowy równie mocno, jak lubi na nie narzekać ustami swoich bohaterów. Zabrakło trochę do miłości absolutnej - opowiadania wydawały mi się odrobinę zbyt długie, zabrakło w nich mimo wszystko jakiejś większej fabuły. Wszystko ratują jednak bohaterowie, którzy totalnie podbili moje...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Świetne, klimatyczne opowiadanie. Dla tych, którzy jeszcze nie znają Wilczej Doliny w wersji Agaty Kasiak doskonała próbka tego, czym jest "Baśń o Wilczej Dolinie". Z kolei dla tych, którzy tamtą książkę pokochali, będzie to cudowny powrót do ulubionych bohaterów - Olchy i Wilka.

Autorka rozwija tutaj poboczną historię opisaną w podstawowej książce, daje nam dodatkowe informacje o tym, jak wyglądało życie Olchy zanim stała się Wiedźmą i pokazuje jak to się stało, że w jej ponurej chacie na skraju lasu zamieszkał też Wilko. To ciekawa historia z mrocznym tłem, które wypełniają wilkarzy i utopki, ale sporo tu też celnych obserwacji ludzi i świata oraz humoru, który do mnie trafia.

Olcha jest trochę jak Gniewicha ze "Śladów Leszego", a że Gniewichę kocham całym sercem, nie inaczej jest z Olchą.

Dodatkowym plusem jest audiobook w interpretacji Wojciecha Żołądkowicza, którego głos dla mnie zawsze jest strzałem w dziesiątkę w przypadku słowiańskich opowieści. ❤️

Świetne, klimatyczne opowiadanie. Dla tych, którzy jeszcze nie znają Wilczej Doliny w wersji Agaty Kasiak doskonała próbka tego, czym jest "Baśń o Wilczej Dolinie". Z kolei dla tych, którzy tamtą książkę pokochali, będzie to cudowny powrót do ulubionych bohaterów - Olchy i Wilka.

Autorka rozwija tutaj poboczną historię opisaną w podstawowej książce, daje nam dodatkowe...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Znowu to zrobił. Backman kolejny raz doprowadził mnie swoją książką do płaczu. Albo ze mnie miękka klucha, albo on po prostu umie w emocje. I to dokładnie te, które do mnie trafiają. 

Nie uważam tej książki za najlepszą z powieści autora, które do tej pory przeczytałam (wcześniej były co prawda zaledwie dwie, ale cieszy mnie niezmiernie to, że przede mną wciąż wiele przygód z jego twórczością). Od początku miałam z nią pewien problem - wynikał prawdopodobnie z tego, że nie do końca umiałam zaangażować się w opowiadaną historię i czułam się wrzucona w opowieść, jaką czytałam i widziałam już wcześniej wiele razy. Bo cóż w niej odkrywczego? Zgorzkniały, zgryźliwy starszy człowiek, który po śmierci żony nie potrafi odnaleźć się w rzeczywistości. Barwna galeria bohaterów z drugiego planu - sąsiadów, dzięki którym zrozumiemy, że on wcale nie jest taki zły, że tak naprawdę ma wielkie, czy nawet zbyt wielkie, serce. To wszystko już było i tak naprawdę od samego początku wiemy, jak ta historia się potoczy. Nie zmienia to jednak faktu, że niepostrzeżenie, przerzucając kolejne kartki, zaczęłam się czuć jedną z mieszkanek tego małego osiedla i ostatnich kilkanaście stron przepłakałam razem z nimi. Uwielbiam to, jak Backam potrafi zakraść się do mojego serducha, choć muszę przyznać, że tym razem przez dwie trzecie książki odrobinę się wynudziłam. Osobą, której jest z tego powodu najbardziej przykro jestem ja sama. 

Chciałabym, żeby każdy podstarzały zrzęda w rzeczywistości był taki jak Ove. Szkoda, że zwykle są to jednak wredne dziady, którym coś się w życiu nie udało i wyżywają się teraz na innych.

Znowu to zrobił. Backman kolejny raz doprowadził mnie swoją książką do płaczu. Albo ze mnie miękka klucha, albo on po prostu umie w emocje. I to dokładnie te, które do mnie trafiają. 

Nie uważam tej książki za najlepszą z powieści autora, które do tej pory przeczytałam (wcześniej były co prawda zaledwie dwie, ale cieszy mnie niezmiernie to, że przede mną wciąż wiele...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to