rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: ,

W tłumaczeniu Leśmiana jest to rzecz bezwzględnie wybitna.

W tłumaczeniu Leśmiana jest to rzecz bezwzględnie wybitna.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Nie "Ropuch", lecz "Żabi Skoczek"! :) Na faktach, do doczytania dla zainteresowanych.

Nie "Ropuch", lecz "Żabi Skoczek"! :) Na faktach, do doczytania dla zainteresowanych.

Pokaż mimo to


Na półkach:

O tym jak resetować mindset, mając przejebane już od dzieciństwa. Bo "życie to kalka, powiedziała stara babka, która nie wymawiała "w".

O tym jak resetować mindset, mając przejebane już od dzieciństwa. Bo "życie to kalka, powiedziała stara babka, która nie wymawiała "w".

Pokaż mimo to


Na półkach:

Im DeLillo starszy, tym bardziej mroczny. Dla fanów "Psychozy" Hitchcocka, ale i tych, którzy uwielbiają nurkowanie w ludzkiej (pod)świadomości. Plus ten oszczędny, bezkompromisowy styl!

Im DeLillo starszy, tym bardziej mroczny. Dla fanów "Psychozy" Hitchcocka, ale i tych, którzy uwielbiają nurkowanie w ludzkiej (pod)świadomości. Plus ten oszczędny, bezkompromisowy styl!

Pokaż mimo to


Na półkach:

"Uwielbiam cię za to, że mnie skurwiłeś". :)

"Uwielbiam cię za to, że mnie skurwiłeś". :)

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Narracyjnie początkowo nieco chaotyczna, ale jej siłą są sugestywne, dekadenckie i fantasmagoryczne wizje. Gratka dla bioinżynierów i genetyków ;)

Narracyjnie początkowo nieco chaotyczna, ale jej siłą są sugestywne, dekadenckie i fantasmagoryczne wizje. Gratka dla bioinżynierów i genetyków ;)

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Fascynujący, metaliteracki labirynt Calvina - do pogubienia i zauroczenia. Momentami, być może, zbyt zawiły i nie dla każdego. Ale kto by się tym przejmował?

Fascynujący, metaliteracki labirynt Calvina - do pogubienia i zauroczenia. Momentami, być może, zbyt zawiły i nie dla każdego. Ale kto by się tym przejmował?

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Niektóre rozdziały nieco akademickie, za to książka okraszona jest ogromną ilością zdjęć i najróżniejszych materiałów.

Niektóre rozdziały nieco akademickie, za to książka okraszona jest ogromną ilością zdjęć i najróżniejszych materiałów.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Jedna z najlepszych w swoim gatunku.

Jedna z najlepszych w swoim gatunku.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Doskonały zbiór opowiadań mało znanego w Polsce słowackiego pisarza. Mistrzowska narracja, poszukiwanie tożsamości przeradzające się często w kryzys związku, codzienność wymieszana z nadrealizmem, zabawa gatunkami (w tym elementy kryminału i grozy), mistyfikacje, błyskotliwy zmysł obserwacji - to wszystko w tej niepozornej, czarnej książeczce. Pisanie bliskie memu sercu i moim gustom.

Doskonały zbiór opowiadań mało znanego w Polsce słowackiego pisarza. Mistrzowska narracja, poszukiwanie tożsamości przeradzające się często w kryzys związku, codzienność wymieszana z nadrealizmem, zabawa gatunkami (w tym elementy kryminału i grozy), mistyfikacje, błyskotliwy zmysł obserwacji - to wszystko w tej niepozornej, czarnej książeczce. Pisanie bliskie memu sercu i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Małe kompendium wiedzy o Bieszczadach z 2012 roku. Historia, interesujące miejsca, ciekawostki, mapki, Bieszczady jako pogranicze kulturowe. Plus dużo pięknych zdjęć.

Małe kompendium wiedzy o Bieszczadach z 2012 roku. Historia, interesujące miejsca, ciekawostki, mapki, Bieszczady jako pogranicze kulturowe. Plus dużo pięknych zdjęć.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

"Zastanawiając się nad tym, czym jest śmieszność, należy niewątpliwie zachować szczególną ostrożność, żeby nie popaść w banał. Tak twierdzą mądrzy ludzie. Według nich człowiek właściwie kalkuluje swoje poczynania wyłącznie przez pryzmat powagi. Ilu jest między nami mądrych, zaradnych ludzi, którzy wiedzą, że to powinno być tak, a tamto inaczej, że życie trzeba poukładać w sposób przemyślany, by nie zaskoczyło nas więcej razy niż powinno? Jest ich trochę. Koleś z ostatniego rzędu zadaje jednak pytanie: czy życie jest dla człowieka, czy człowiek dla życia? To autsajder, więc nikt porządny nie zawraca sobie nim głowy. Właśnie napisałem wstęp, w którym za wszelką cenę (prawie) dążyłem do zachowania powagi. Aby dowieść ponad wszelką wątpliwość, iż śmieszny często nie musi nic mówić, żeby się ośmieszyć, trzeba najpierw wykonać manewr odwrotny, choć Lec pisał już wiele lat temu, że nawet w milczeniu mogą tkwić błędy językowe. Emil Hakl milczeć nie może, ponieważ jest pisarzem. Najzupełniej zasłużenie wyróżniona Nagrodą Josefa Škvoreckiego książka, nad którą się właśnie pochylam, jest przez niego samego ulubioną z całego dorobku.

(...)

Nasz bohater jest w pełni świadomy swojej egzystencji, nie oszukuje ludzi, nie ściemnia przed lustrem. Jego osobowość i brak zaangażowania może irytować (głównie kobiety), ale nie można zarzucić mu lanserstwa czy hipokryzji. „Szczegóły jej nie interesują, co mnie cieszy. Wyszedłbym na nieudane dziecko, rozbitka życiowego, dziecię z nieprawego łoża” – nie ma w Honzie admiralskiej dumy, ale nie ma też uległości. Samookreślenie Honzy-Hakla determinuje jego poczucie wolności. Może zatem ucieczka przed stałym związkiem nie jest opiewaną w patetycznych dziełach „ucieczką przed samym sobą”, ale naturalnym odruchem egocentrycznego samca? „Mogę w dowolnej chwili założyć nogę na szyję. Większość otaczających mnie ludzi zdycha ze zmęczenia, stresu, a ja mogę sobie kilka razy dziennie po prostu poczytać. Ta cała wolność naprawdę mnie przeraża. Mam jej w sobie tyle, że na pewno coś jest ze mną nie tak. Jestem pełen radości, zapału, siły a zarazem jestem w głębokiej dupie” – przyznaje. Największa wartość, którą Honza wyznaje, obraca się w chwilach słabości przeciwko niemu. Pieprzenie systemu staje się pewnego dnia uciążliwe, bo człowiek wyciągnięty ze społecznego kontekstu zaczyna zbyt dużo myśleć, czasami dziczeć. „Nigdy się nie ma tego, czego się chce. A jak ktoś ma, to nie docenia, bo nie wie, że ma coś, co chciałby mieć, gdyby tego nie miał, co nie?” – mówi Honza. Proste?" (fragment recenzji)

Zapraszam do przeczytania całej recenzji na stronie "Experyment - recenzja dobrej książki":

http://experymentt.wordpress.com/2013/12/13/emil-hakl-zasady-smiesznego-zachowania/

"Zastanawiając się nad tym, czym jest śmieszność, należy niewątpliwie zachować szczególną ostrożność, żeby nie popaść w banał. Tak twierdzą mądrzy ludzie. Według nich człowiek właściwie kalkuluje swoje poczynania wyłącznie przez pryzmat powagi. Ilu jest między nami mądrych, zaradnych ludzi, którzy wiedzą, że to powinno być tak, a tamto inaczej, że życie trzeba poukładać w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

„Kopciuszek z rozmiarem buta Michaela Jordana”

„KrUlewnę Śnieżkę” Bohdana Butenki zapowiada komunikat: „Specjalnie dla Ciebie! Bez cenzury! Po raz pierwszy odkrywamy najpilniej strzeżone sekrety świata bajek! Oto jedyna prawdziwa wersja wydarzeń! Przeczytaj, jeśli masz odwagę!”. Ów komunikat, wespół z niepokojącym błędem ortograficznym w tytule oraz charakterystyczną kreską autora, kreuje zapowiedź bajki nie do końca grzecznej. Na szczęście bajka jest niegrzeczna tylko do pewnego stopnia, a zastosowana z fantazją przez autora licentia poetica nie łamie podstawowych bajkowych zasad, a jedynie wzbogaca ich zawartość. A co najważniejsze – „KrUlewna Śnieżka” wciąż pozostaje bajką dla dzieci.

Bohdana Butenki ludziom starszego pokolenia przedstawiać nie trzeba. To zasłużony polski rysownik i ilustrator, komiksiarz, scenarzysta, autor książek, a także projektant lalek i dekoracji teatralnych. „KrUlewna Śnieżka” to kompilacja czterech klasycznych bajek, opowiedzianych w sposób… nie do końca klasyczny. Na kartach książki spotkamy „Czerwonego kapturka” przeżywającego codzienne déjà vu, „Kopciuszka” o imieniu Pan, który nosi rozmiar buta przeznaczony dla koszykarzy z ligi NBA, „Jasia i Małgosię” próbujących nie zagubić się w gąszczu… innych bajek, a także tytułową „KrUlewnę Śnieżkę”, którą doradcy zdesperowanego władcy ubierają w szpiegowskie ciuchy.

Wszystkie opowieści podane są w sosie własnym, w sposób intrygujący i dowcipny. Kolorowe strony autor opatrzył nieodzownymi rysunkami w liczbie „w sam raz”, zaś łańcuch nawiązań i powiązań uknuł w przemyślny sposób, co dla bystrych dzieciaków oznacza ni mniej, ni więcej tylko 168 stron wielkiej frajdy. Odejście od klasycznej formuły słynnych bajek to znakomity sposób na ich przypomnienie, a jednocześnie nauka przekazana najmłodszym, w jaki sposób język może bawić, uczyć, a jednocześnie opowiadać historie. Bo bajki to przede wszystkim historie, kto by tam się zastanawiał nad morałami?

„Kopciuszek z rozmiarem buta Michaela Jordana”

„KrUlewnę Śnieżkę” Bohdana Butenki zapowiada komunikat: „Specjalnie dla Ciebie! Bez cenzury! Po raz pierwszy odkrywamy najpilniej strzeżone sekrety świata bajek! Oto jedyna prawdziwa wersja wydarzeń! Przeczytaj, jeśli masz odwagę!”. Ów komunikat, wespół z niepokojącym błędem ortograficznym w tytule oraz charakterystyczną...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

"“Największe przekleństwo ludzkości: większości ludzi wydaje się, że może mieć dzieci” – to zdanie stanowić może motto zbioru, który składa się z trzech dość obszernych nowel. Bohaterem pierwszej z nich jest Jakub, ustępujący w „chłopięcej rywalizacji” swojemu starszemu bratu Martinowi. Kuba rysuje ptaki, niezbyt lubi biegać, co Martinowi wychodzi znakomicie. Rywalizując o względy ojca-trenera, Kuba nie ma szans. Pewnego dnia w wypadku traci nogę i zostaje kaleką. Brzmi brutalnie. Taki zwrot akcji, zrozumiany niewłaściwie, można by odebrać jako poruszający trick, którego miejsce jest w tanich serialach lub literaturze niższego gatunku. Nic bardziej mylnego. Zdradzając ważny element układanki Soukupovej, nie naruszam przy tym ani fabularnego, ani recenzenckiego porządku (nie spoileruję), ponieważ wspomniane zdarzenie ma miejsce na samym początku. To świetny przyczynek do rozważań o alegoryczności widocznej w pierwszym utworze.

Rodzina, której losy przedstawia młoda czeska pisarka, jest pozornie ułożona. Wszelka toksyczność gromadzi się tu powoli, niczym budzące się z pradawnego snu okrutne bóstwo, by pod wpływem tragicznego bodźca wydostać się na powierzchnię. Deformacja rodziny postępuje, ciągnie za sobą następne ofiary, przynosi kolejne tragedie. Degradacja jest jednocześnie metaforyczna (poszukiwania matki), jak i namacalna (picie ojca). Mariusz Szczygieł w swojej recenzji na łamach Gazety Wyborczej przyrównał ten horror do klimatu utworów Elfriede Jelinek. Zakrada się tu również cień surrealistycznej abstrakcji prażanina Franza Kafki(...)" (fragment recenzji)

Zapraszam do przeczytania całej recenzji na stronie "Experyment - recenzja dobrej książki":

http://experymentt.wordpress.com/2013/09/23/petra-soukupova-zniknac-recenzja/

"“Największe przekleństwo ludzkości: większości ludzi wydaje się, że może mieć dzieci” – to zdanie stanowić może motto zbioru, który składa się z trzech dość obszernych nowel. Bohaterem pierwszej z nich jest Jakub, ustępujący w „chłopięcej rywalizacji” swojemu starszemu bratu Martinowi. Kuba rysuje ptaki, niezbyt lubi biegać, co Martinowi wychodzi znakomicie. Rywalizując o...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

„Egzorcyzmowanie wspomnień”

Co może kryć się w kamieniu ciśniętym niezdarnie przez dziecko w otchłań jeziora? Czy spacer z ojcem po lesie może odkryć ponurą tajemnicę? Gdzie tak naprawdę mieszkamy i kto jest naszym sąsiadem?

„Taniec szczęśliwych cieni” to debiutancki zbiór opowiadań tegorocznej noblistki, Kanadyjki Alice Munro, która w literackich kręgach bywa nazywana „Czechowem w spódnicy”. Jej domeną są opowiadania i nigdy nie wychodzi poza krótką formę, ponieważ, jak sama twierdzi, „powieść posiada spójność, której nie widzi wokół siebie”. Jakby na przekór tym słowom, książki Munro należy traktować jako całości, kompletne zbiory, gdyż opowiadania odczytywane pojedynczo tracą sporą dozę siły wyrazu. Nie sposób nie dostrzec w tej prozie blasków i cieni codzienności obserwatorskiego kunsztu. Opowiadania Munro są bowiem oparte na podglądaniu wycinków życia często z pozoru bezbarwnych ludzi.

Narracja większości utworów prowadzona jest z perspektywy kobiety lub dziewczynki. Munro, opowiadając o młodzieńczych (dziewczęcych) kompleksach, z lekka feminizuje, ale nie ma w tym nic denerwującego ani ideologicznego – ot, ukazuje rzeczy i ówczesne realia takimi, jakimi je pamięta. Problemy nie dotyczą samej nierówności płci – pisarka przedstawia dwoistą percepcję dziecięcego świata, z wyraźnym podziałem zadań, ale również krzywą wrażliwości kształtowaną machinalnie przez świat dorosłych.

Wiele w tym zbiorze pojedynczych dziwności, jest też garść odpałowych postaci, które pojawiają się znienacka na tle zwyczajnego świata, zwracając uwagę jeśli nie na siebie, to na szczegóły zręcznie zakamuflowane przez autorkę. Pewne motywy powtarzają się w kilku opowiadaniach – czujny czytelnik wyłapie je i powiąże ze sobą, co sprawi, że obraz stanie się bardziej pełny, choć nigdy do końca wyraźny. „Taniec szczęśliwych cieni” przypomina bowiem egzorcyzmowanie koszmarnych wspomnień z przeszłości – nie żywych już, ale nigdy do końca martwych.

„Egzorcyzmowanie wspomnień”

Co może kryć się w kamieniu ciśniętym niezdarnie przez dziecko w otchłań jeziora? Czy spacer z ojcem po lesie może odkryć ponurą tajemnicę? Gdzie tak naprawdę mieszkamy i kto jest naszym sąsiadem?

„Taniec szczęśliwych cieni” to debiutancki zbiór opowiadań tegorocznej noblistki, Kanadyjki Alice Munro, która w literackich kręgach bywa nazywana...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Lincoln Anne-Claire Jouvray, Jérôme Jouvray, Olivier Jouvray
Ocena 7,2
Lincoln Anne-Claire Jouvray...

Na półkach: ,

„Dobry, zły i z krzywym ryjem”

Tytułowy Lincoln ma niewiele wspólnego z prezydentem Abrahamem Lincolnem, choć co bardziej uparci zaliczą na poczet ich podobieństw dość pociągłą twarz. Komiksowy Lincoln ma wiecznie wykrzywiony ryj, ponurą minę, a za sobą traumatyczne dzieciństwo. Wszystko go wkurza. To Lucky Luke w wersji very dirty, antykowboj, który klnie jak szewc, lubi się uchlać i od czasu do czasu zaliczyć jakąś panienkę. Obdarzono go za to wysoce rozwiniętym poczuciem humoru, choć skądinąd niewybrednym. Objawia się to ciętymi ripostami, a częstuje nimi zazwyczaj Tego, Który Go Takim Stworzył. To właśnie On we Własnej Osobie dobrowolnie pojawia się, aby odmienić życie Lincolna.

Bóg z komiksu klanu Jouvray zstępuje na ziemię pod postacią starego gringo. To ubierający się na meksykańską modlę, w szerokim kapeluszu, długą brodą i małymi oczkami – niski, lecz dobroduszny dziadziuś. Pojawia się, by wskazać Lincolnowi właściwą drogę, ale nasz bohater wcale nie życzy sobie być nawracanym.

Skoro mamy jasną stronę mocy, to dla równowagi musi pojawić się i ciemna. Diabeł występuje w wersji standard – czarne włosy, na czubku głowy dwa małe różki, złoty kolczyk, bródka, zaczerwieniona jak u raka skóra. Dostosowuje się za to do swojego konkurenta wzrostem, co odbiera mu nieco powagi. Nie przypomina zatem Wolanda z „Mistrza i Małgorzaty”, za to mikry wzrost nadrabia pomysłowością, przebiegłością i charyzmą charakterystyczną dla kreskówkowych szatanów.

Jouvrayowie czerpią wiadrami z różnych konwencji. Mamy tu poddany karykaturalnej obróbce moralitet, strzelaniny przypominające groteskowe spaghetti westerny albo „Django” Tarantino, sporo wulgarnego humoru. W drugiej części autorzy proponują nam klimaty gangsterskie, nawiązania do sensacyjnego kina w stylu „Brudnego Harry’ego” czy motywów więziennych z sadystycznym naczelnikiem znęcającym się nad więźniami. Składa się to na solidny kawałek niezobowiązującej rozrywki – przejrzystej i nieskomplikowanej, ale pomysłowej.

„Dobry, zły i z krzywym ryjem”

Tytułowy Lincoln ma niewiele wspólnego z prezydentem Abrahamem Lincolnem, choć co bardziej uparci zaliczą na poczet ich podobieństw dość pociągłą twarz. Komiksowy Lincoln ma wiecznie wykrzywiony ryj, ponurą minę, a za sobą traumatyczne dzieciństwo. Wszystko go wkurza. To Lucky Luke w wersji very dirty, antykowboj, który klnie jak szewc, lubi...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Drakula. Wampir John William Polidori, Bram Stoker
Ocena 6,8
Drakula. Wampir John William Polido...

Na półkach:

"Drakula" bezwzględnie pocięty przez wydawcę (np. cały wątek Van Helsinga) - lepiej przeczytać całość w innym wydaniu.

Książka ważna ze względu na dołączenie na końcu noweli "The Vampyre: A Tale" ("Wampir") Johna Polidori.

"Drakula" bezwzględnie pocięty przez wydawcę (np. cały wątek Van Helsinga) - lepiej przeczytać całość w innym wydaniu.

Książka ważna ze względu na dołączenie na końcu noweli "The Vampyre: A Tale" ("Wampir") Johna Polidori.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

"Akcja „Ran wylotowych” zostaje umiejscowiona głównie w Tel Awiwie, mieście egzotycznym i abstrakcyjnym dla polskiego czytelnika. Problemy charakterystyczne dla tamtego odległego kawałka świata – zarysowane tu w sposób mocny, ciężki – są nam przecież zupełnie obce. Z kolei kwestie pierwszego planu, czyli te, które wkradły się w życie młodej dwójki bohaterów, przedstawiają się już bardzo znajomo. Spróbujmy jednak zacząć od tła.

Izrael Rutu Modan jest nieprzyjazny, ponury, pogrążony w marazmie. Izrael Rutu Modan jest mocno zaangażowany we własne sprawy. Na cmentarzach rozdziela się miejsca pochówku pomiędzy Żydów i nie-Żydów. Do Instytutu Patologii Medycyny Sądowej dowożone są kolejne zwłoki ofiar zamachów, pracownicy instytutu kroją je, żartując bez cienia konsternacji.

Zmasakrowane zwłoki to dla nich coś na porządku dziennym. Obowiązkową służbę wojskową przechodzą kobiety; większość z nich, żeby zachować wysoki status społeczny od służby się nie uchyla, choć istnieje kilka „furtek”, aby do wojska nie trafić (powody religijne, złe zdrowie, zamążpójście). Ulice dużych miast pełne są żebraków, naciągaczy, ludzi oprotestowujących rzeczywistość, z którą nie chcą się pogodzić. Na tych ulicach pod pozorem codzienności ukrywa się niepewność i lęk. Sklepikarz, zbierający podpisy pod petycją na dworcu autobusowym, która ma stać się wyrazem sprzeciwu dla zamknięcia przez władze owego dworca, rekapituluje to wszystko jednym zdaniem: „Przeżyłem wybuch bomby, nie wystraszą mnie teraz kulą do wyburzania”. (fragment recenzji)

Zapraszam do przeczytania całej recenzji na stronie "Experyment - recenzja dobrej książki":

http://experymentt.wordpress.com/2012/10/21/rutu-modan-rany-wylotowe-recenzja/

"Akcja „Ran wylotowych” zostaje umiejscowiona głównie w Tel Awiwie, mieście egzotycznym i abstrakcyjnym dla polskiego czytelnika. Problemy charakterystyczne dla tamtego odległego kawałka świata – zarysowane tu w sposób mocny, ciężki – są nam przecież zupełnie obce. Z kolei kwestie pierwszego planu, czyli te, które wkradły się w życie młodej dwójki bohaterów, przedstawiają...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

"Bogato ilustrowany poradnik „Anatomia w urazach sportowych”, którego autorem jest Leigh Brandon, pełni trojaką funkcję. Stanowi bowiem przegląd najczęstszych kontuzji, jakich możemy się nabawić, wraz z ogólnym zarysem anatomicznym. Ponadto prezentuje dość szczegółowo sposoby leczenia i rehabilitacji pourazowej, a także zestawy ćwiczeń na różne partie ciała, z naciskiem na opis ich prawidłowego wykonywania. Żeby mogli mieć Państwo bardziej szczegółowy obraz poradnika, na końcu zamieszczam skrócony spis treści.

Kolejne rozdziały „Anatomii w urazach sportowych” świetnie się uzupełniają. Najpierw poznajemy anatomiczną budowę ciała z nakreślonymi mechanizmami, które rządzą poszczególnymi jego partiami, co pozwala na późniejsze wykonywanie ćwiczeń z większą świadomością. Najbardziej obszerna część książki poświęcona jest samym urazom, podzielonym na grupy usystematyzowane anatomicznie. Tutaj zapoznamy się z opisem kontuzji, ich objawami i przyczynami, sposobami leczenia, ćwiczeniami rehabilitacyjnymi, a także orientacyjnym czasem powrotu do zdrowia. Opisane na koniec ćwiczenia pozwolą na stopniowy powrót do aktywności po kontuzji oraz na wyeliminowanie podstawowych błędów treningowych, popełnianych zwłaszcza na początku przygody ze sportem przez amatorów." (fragment recenzji)

Zapraszam do przeczytania całej recenzji na stronie "Experyment - recenzja dobrej książki":

http://experymentt.wordpress.com/2012/10/03/leigh-brandon-anatomia-w-urazach-sportowych-recenzja/

"Bogato ilustrowany poradnik „Anatomia w urazach sportowych”, którego autorem jest Leigh Brandon, pełni trojaką funkcję. Stanowi bowiem przegląd najczęstszych kontuzji, jakich możemy się nabawić, wraz z ogólnym zarysem anatomicznym. Ponadto prezentuje dość szczegółowo sposoby leczenia i rehabilitacji pourazowej, a także zestawy ćwiczeń na różne partie ciała, z naciskiem na...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

"Pinokio z powieści dla dzieci Carla Collodiego jest niegrzecznym i egoistycznym pajacykiem, który nim zmieni się w chłopca, przechodzi wewnętrzną przemianę znamienną dla klasycznych bajkowych bohaterów. Uczy się życia na podstawie przygód nie z tej ziemi, spotykając na swojej drodze zło pod różnymi postaciami. Ot, weźmy choćby Lisa i Kota, przebiegłych zbójców podszywających się pod żebraków, czy woźnicę, który para się bałamuceniem dzieciaków, ogłupiając ich i w efekcie zamieniając w osły. Pinokio Collodiego ma jednak po swojej stronie Gepetta, ojczulka-stworzyciela, który wyrzeknie się dla niego ubrania, a pędząc mu na ratunek, wyląduje w paszczy straszliwego rekina; również piękną Dzieweczkę, dobrą wróżkę-opiekunkę, która wybaczy mu wszystkie winy. Pinokio Winshlussa ma większy problem.

Nie jest drewnianym pajacykiem, a bojowym robotem, jego twórca jest podłym materialistą, przybrana matka gwałt na nim przypłaci śmiercią, a na dodatek w jego mózgu zamieszkał karaluch-nierób (powieściowy Gadający Świerszcz?) – niespełniony filozof-pisarzyna, który spędza dnie na dojeniu piwa i oglądaniu telewizji. Zaś sam Pinokio to stworzenie skrzywdzone i apatyczne, porzucone na pastwę losu w złym i brutalnym świecie. Perypetie komiksowego Pinokia, ukończone w 2008 roku, przypominają uwspółcześnione bajki braci Grimm, do których swoją „brudną” rękę przyłożyłby Quentin Tarantino.

Samego tekstu u Winshlussa jest mało (gada głównie karaluch Jiminy; losy Pinokia poznajemy za pomocą mistrzowsko narysowanych i wykadrowanych obrazków oraz plansz), a mimo to zostajemy wciągnięci w intrygę naszpikowaną literackimi i kulturowymi nawiązaniami, reinterpretacjami, przy czym są one często ponure, mroczne, a czasem wręcz obsceniczne. Proponowane przez francuskiego artystę rozwiązania fabularne, epatujące brutalnością, seksem, a nawet sadyzmem tworzą fascynującą opowieść – sieć niteczek, które scalają się z każdą stroną, tworząc kompletną historię. Arcydzieło Winshlussa (oui, oui!) dopracowane jest perfekcyjnie, a mnogość drugoplanowych postaci, które na swojej drodze napotyka instrumentalnie traktowany Pinokio, wzbudzi uznanie nie tylko wśród fanów komiksu."

(fragment recenzji)

Zapraszam do przeczytania całej recenzji na stronie "Experyment - recenzja dobrej książki":

http://experymentt.wordpress.com/2012/10/06/winshluss-pinokio-recenzja/

"Pinokio z powieści dla dzieci Carla Collodiego jest niegrzecznym i egoistycznym pajacykiem, który nim zmieni się w chłopca, przechodzi wewnętrzną przemianę znamienną dla klasycznych bajkowych bohaterów. Uczy się życia na podstawie przygód nie z tej ziemi, spotykając na swojej drodze zło pod różnymi postaciami. Ot, weźmy choćby Lisa i Kota, przebiegłych zbójców...

więcej Pokaż mimo to