Najnowsze artykuły
- ArtykułyZawodne pamięci. „Księga luster” E.O. ChiroviciegoBartek Czartoryski1
- Artykuły„Cud w dolinie Poskoków”, czyli zabawna opowieść o tym, jak kobiety zmieniają światRemigiusz Koziński2
- ArtykułyUwaga, konkurs! Do wygrania książki „Times New Romans“ Julii Biel!LubimyCzytać7
- ArtykułyWygraj egzemplarz „Róż i fiołków” Gry Kappel Jensen. Akcja recenzenckaLubimyCzytać1
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Daniel Kasprowicz
2
8,1/10
Pisze książki: reportaż, literatura podróżnicza
Urodzony: 29.12.1990
Misjonarz świecki posługujący na Madagaskarze, absolwent dietetyki Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego, pielgrzym, podróżnik, amator maratonów i miłośnik świeżo palonej kawy. Na Czerwonej Wyspie opiekował się zarówno chorymi na malarię, tyfus i trą, jak również zajmował się niedożywionymi dziećmi i pracą w afrykańskiej stołówce. Dużą część swojej posługi poświęcił dzieciom z domu dziecka Kilasymandry.http://danielkasprowicz.pl
8,1/10średnia ocena książek autora
30 przeczytało książki autora
57 chce przeczytać książki autora
3fanów autora
Zostań fanem autoraSprawdź, czy Twoi znajomi też czytają książki autora - dołącz do nas
Książki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Hazo mena. O marzeniach z Czerwonej Wyspy
Daniel Kasprowicz
9,1 z 12 ocen
33 czytelników 5 opinii
2018
Kilasymandry. Jak Madagaskar nauczył mnie kochać
Daniel Kasprowicz
7,1 z 19 ocen
60 czytelników 2 opinie
2015
Najnowsze opinie o książkach autora
Hazo mena. O marzeniach z Czerwonej Wyspy Daniel Kasprowicz
9,1
"Hazo Mena. O marzeniach z Czerwonej Wyspy" Daniela Kasprowicza to dla mnie najtrudniejsza książka ostatnich tygodni.
Czy można powiedzieć, że opowieść o umierających z głodu i niedostępności leków dzieci jest fajna? Czy można choćby pomyśleć, że super jest opowieść o tym, jak się zabijają, oszukują, porzucają? Nie można.
Mimo to książka Kasprowicza jest fenomenalna. Piękna w prawdzie i szczerości, które przebijają się w każdym zdaniu. Mocna w opisach tak realistycznych, że miałam wrażenie, że jestem razem z nim na Madagaskarze. To historia, która poruszała moje serce, mój umysł, moje pragnienia. To historia walki – świeckiego misjonarza, który wyjechał na Czerwoną Wyspę i oddał serce temu co robił, a robił wiele.
Na kartach książki znajdziemy wiele postaci, które pojawiły się w życiu podróżnika – często są to podopieczni domu dziecka i ich rodziny. Jeszcze częściej chorzy, którzy pojawiają się w ośrodku, który współtworzył i w którym pomagał chorym na np. malarię, tyfus czy umierające ze skrajnego niedożywienia niemowlęta.
Gdy wzięłam tę książkę do ręki pierwszy raz – płakałam. Oglądałam zdjęcia wygłodniałych dzieci (Wydawnictwo Bernardinum wiedzie prym w bardzo porządnym i estetycznym wydaniu książek z porządnymi fotografiami!). Po przeczytaniu wstępu zgadzałam się z Autorem – nie każdy powinien tę książkę czytać.
Dlaczego?
Opowiada o niezwykle trudnej rzeczywistości – pełniej bólu, choroby, śmierci. Nie każdy ma w sobie tyle sił by te historie udźwignąć i nie rozpaczać nad losem „tych tam, daleko”. Czy nie jest tak, że czasem rzeczywiście rozpaczamy patrząc na wygłodzone afrykańskie dzieci, a tak naprawdę mijamy je obojętnie? Kasprowicz nikogo z obojętnością nie mijał i to mocno przebija się w tej historii.
"W ciągu pięciu dni medycznego posługiwania mieszkańcom Ankiripika przebadałem trzysta dwadzieścia sześć osób. Chorowały przede wszystkim dzieci – na malarię, zapalenie płuc, dur brzuszny i zakażenia pasożytnicze. Wykonałem ponad sto zastrzyków i kilkanaście opatrunków oraz podłączyłem dwie kroplówki (coś zupełnie nowego dla tej ludności). Rozdałem blisko dwadzieścia kilogramów lekarstw. Po raz pierwszy od dłuższego czasu poczułem, że zrobiłem w życiu coś naprawdę dobrego." Str. 306
Ta książka nie jest jednak zestawem ludzkich dramatów – pojawiają się tu też opowieści typowo podróżnicze, poznajemy autora od prywatnej strony – choćby wtedy, gdy opisuje tęsknotę za domem, czy malgaskie przyjaźnie. Wielkim szokiem i podziwem było dla mnie to, że autor nauczył się lokalnego języka by móc być bliżej drugiego człowieka. I we wszystkim co robił szukał sensu i Boga – tak przynajmniej odczytywałam wzmianki, które tego dotyczyły.
"Pragnę patrzeć szeroko otwartymi oczami. Pragnę doświadczyć całym sobą. Pragnę czerpać z życia pełnymi garściami." Str. 348
Uwierzyłam Kasprowiczowi, jego opowieść jest bardzo szczera i autentyczna. Czasem miałam wrażenie, że podawał nam na tacy swoje serce – wtedy, gdy opowiadał o swojej tęsknocie za Polską, za rodziną i przyjaciółmi, czy wtedy gdy płakał po śmierci przyjaciela.
Historia Stephano, który zmarł z powodu nowotworu była dla mnie jedną z najbardziej przejmujących. Tutaj zderzyło się pragnienie życia z niedostępnością możliwości leczenia. To co było wykonalne w Europie, na Madagaskarze było niedostępne. Chłopak umierając pytał medyka czy wróci do szkoły. Kasprowicz mnie zaskoczył tym, że go…okłamał. Nie chcąc zabierać mu reszty nadziei, skłamał. To wyznanie i powiedzenie o tym wprost ujęło moje serce. Więcej nie potrzebowałam. Choć autor opowiada, że wtedy jego serce zamknęło się na ludzki ból – widziałam, że nadal oddawał się bez reszty swojej służbie.
O tym jest ta opowieść – o życiu, śmierci, bólu i radości. O utraconych szansach i szukaniu dróg wyjścia. Wszystko to napisane lekkim i przystępnym stylem, pochłaniałam stronę za stroną.
Ostrzegam, by po tę książkę nie sięgały osoby zbyt wrażliwe. Nie wszystko dla wszystkich… Tych, którzy się odważą zapewniam, że nie pożałują – moje serce po tej lekturze jest inne. Mam nadzieję, że lepsze. Kasprowicz stworzył rzetelny reportaż, który warto poznać.
https://niezawodnanadzieja.blog.deon.pl/2018/07/18/hazo-mena-o-marzeniach-z-czerwonej-wyspy-misjonarz-na-madagaskarze/
Hazo mena. O marzeniach z Czerwonej Wyspy Daniel Kasprowicz
9,1
„Żyjemy w świecie, gdzie jedni mają wszystko, inni nie mają nic. Żyjemy w świecie medialnej obłudy i manipulacji. Jest luksus i jest bieda. Jest głód i obżarstwo do granic możliwości. Jest niepotrzebna śmierć”
Daniel Kasprowicz z powołania jest misjonarzem świeckim, z wykształcenia zaś dietetykiem klinicznym, absolwentem Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego.
Jako ambasador walki z głodem na świecie, prezentuje się na międzynarodowych spotkaniach, między innymi w Australii, Belgii i Kolumbii. Na swoim koncie ma dwie publikacje - "Kilasymandry. Jak Madagaskar nauczył mnie kochać" i "Hazo mena. O marzeniach z Czerwonej Wyspy", w których opisuje przepiękny świat Madagaskaru, w którym niestety rzeczywistość jest często bezwzględna dla dzieci. Od 2019 roku posługuje w zupełnie nowym miejscu - na misji w Anivorano, gdzie podjął się projektu budowy szpitala dla najbiedniejszych dzieci, niedożywionych i kobiet będących w niezwykle trudnej sytuacji życiowej. Wszystkie swoje siły skupia na pozyskiwaniu funduszy na ten cel, sprzętu medycznego, inwestorów i współpracowników.
„Hazo Mena” pisana jest w formie dziennika i obejmuje okres prawie dwuletniego ( lata 2015-2017) kolejnego pobytu Daniela na Madagaskarze. Hazo Mena tak Malgasze, mieszkańcy Madagaskaru nazywają drzewo, które w okolicy grudnia rozkwita na czerwono, dając efekt rzuconych na wietrze płomieni.
Wyobraźcie sobie szesnastoletniego chłopca, któremu umierają rodzice, następnie babcia, rok starszy brat, który utrzymywał jego i dwójkę młodszego rodzeństwa. Jego przerażenie, smutek, mnóstwo obaw o swoja przyszłość, przyszłość rodzeństwa. Strach aż czuć namacalnie, unosi się dookoła jego osoby.
Taka jest rzeczywistość Madagaskaru. Lucien, Ely, Lionard, Albera… to kolejne biedne, głodujące dzieci. Jest ich mnóstwo. Często osierocone, zdane jedynie na pomoc drugiego człowieka. Madagaskar to kraj przesiąknięty ludzkimi nieszczęściami, których jest zdecydowanie za dużo. Tłumy niedożywionych, głodnych, chorych, biednych ludzi. To ciągła walka z brakiem wody, prądu, jedzenia, lekarstw. Smutna rzeczywistość, a chorych jest coraz więcej. Dur brzuszny, malaria, zapalenie płuc, choroby pasożytnicze, trąd, cukrzyca.
Dodatkowo codzienna rozpacz po utracie bliskiej osoby, rozpacz tak okrutna, że człowiek wspominając ją nie może zaznać spokoju i ukojenia duszy.
A ja … siedzę na kocu z książką w ręce, kawa, ciastko, cukierek… dobrobyt! Czy w takich chwilach myślę o innych ludziach, głodujących, umierających z powodu braku pieniędzy na podstawowe leki? Oczywiście, że nie !!
Tej książki nie da się czytać spokojnie. Ona wywraca ten mój koc i kawę do góry nogami. Jestem osobą zbyt wrażliwą na ludzka krzywdę, a już tej dotyczącej bezbronnych , niczego niewinnych dzieci nie umiem spokojnie przetrawić, nie umiem bez emocji o niej czytać.
Dlatego musiałam czasami odłożyć książkę na bok, żeby ochłonąć, uspokoić myśli.
Dodatkowo smutnym jest fakt, że coś, co w Polsce nas oburza tam, na czerwonej wyspie zbielało w codzienności. Małoletnie mamy, prostytucja, pracujące dzieci,nagminne porzucanie rodziny przez mężczyzn, pseudo lekarze, bądź lekarze którzy wykorzystując niewiedzę tamtejszych ludzi ograbiają ich z ostatnich pieniędzy sugerując, że każda nękająca ich choroba, to zapalenie wyrostka robaczkowego, co w 99 % jest nieprawdą. Co prowadzi wiele osób do śmierci, z powodu złej diagnozy i złego leczenia.
Pan Daniel swoją codzienną opowieść dokumentuje wspaniałymi, kolorowymi fotografiami.
Na zdjęciach Malgasze, dzieci, dorośli. Wszystkie te osoby, które opisywane są w książce. Spoglądają na nas swymi pięknymi, czarnymi oczami, w których znajduje się historia ich całego życia. Czasami uśmiech, czasami grymas twarzy, grymas bólu.
Zdjęcia opatrzone są bardzo dojrzałymi komentarzami, trafiającymi jak igła w serce, przeszywającymi na wskroś, dającymi dużo do myślenia. Dotyczą sensu naszego życia, naszych potrzeb, a raczej tego co gromadzimy, a wcale nie potrzebujemy, nie zdając sobie z tego sprawy.
Pan Daniel, to chłopak o złotym sercu. Walczy codziennie ( sprawdzałam, ma konto na Facebooku i jest obecnie na Madagaskarze) o zdrowie innych, o ich przetrwanie, ale również jak mówi walczy sam z sobą. Ze swoimi słabościami, egoizmem, zobojętnieniem , które po pewnym czasie pojawia się i tam… kiedy codziennie widzi się ten sam obraz nędzy i biedy ludzkiej.
Mimo ciężkiej pracy, którą autor codziennie tam wykonuje, postanowił napisać i dać do druku swoje zapiski, po to aby dochód z nich przekazać na pomoc potrzebującym na Madagaskarze. Oprócz tego prowadzi stronę patronite. pl, na której można zaadoptować dziecko, wspomóc misję.
Pracuje ciężko, ale pisze że warto. Warto chociażby dlatego, aby zobaczyć radość i uśmiech na twarzach mampikońskich dzieci. Bezcenny uśmiech, który przenika, uczy odnajdywania szczęścia w miejscu beznadziejnym.
AZA MATAOTRA FA MAHAREZA- nie bój się, odwagi ! Tymi słowami kończę. Słowami, które często padają z ust pana Daniela, nie zawsze w sytuacjach komfortowych, często wtedy, gdy brakuje słów, gdy nie wiadomo co powiedzieć, gdy ktoś umiera a nie można mu pomóc…