Zanim wyjedziesz w Bieszczady Maciej Kozłowski 6,7
Po lekturze blurba na tylnej okładzie spodziewałem się opowieści o Bieszczadach, jej historii, społeczności i kulturze. I choć takie momenty też tam są, to większość miejsca poświęcona jest opisowi życia i działalności panów Nóżki i Sceliny, którzy nie są jakimiś bardzo fascynującymi personami, a ich anegdotki nie śmieszą ani nie przejmują, a sadzone co chwilę mądrości życiowe i przemyślanie na temat świata nie odróżniają ich do przeciętnego ojca - to to samo biadolenie, jak to młodzi są nieporadni, i po co te studia, a ci miastowi to w ogóle z księżyca...
Sam autor również nie stara się zainteresować czytelnika, dlatego też jego książka pełna jest wtrąceń, które nie mają wielkiego waloru poznawczego, ale za to mają cokolwiek wspólnego z Bieszczadami, więc według logiki autora powinny zostać opisane. Tym jest ta książka - nie reportażem, nie książką antropologiczną, historyczną, socjologiczną, a zbiorem nikłej wartości ciekawostek. Nieporadność autora dobrze ilustrują dwa momenty. Pierwszy, w którym przyznaje, że postanowił nie pytać Sceliny o jego dawne plany wstąpienia do zakonu, choć była to JEDYNY interesująca kwestia z biografii tego człowieka. W momencie drugim autor przyznaje, że wiele mógłby się dowiedzieć o prawdziwym życiu nowych bieszczadzkich osadników od ekip naprawiających sieć elektryczną. Nie zadaje sobie jednak trudu dotarcia do takich ludzi, więc nie bardzo rozumiem po ch... w ogóle o tym pisze?
Generalnie wynudziłem się setnie i męczyłem przy tej książce okrutnie. Na plus mogę dodać, że dzieki niej dowiedziałem się o bardziej interesujących pozycjach.