Krew i miód Shelby Mahurin 6,5
ocenił(a) na 53 tyg. temu Wcale mnie nie dziwi średnia ocen.
Druga część trylogii Gołębia i Węża okazała się równie lekka jak pierwsza, natomiast była nie tylko zmorą dla autorki — co można przeczytać w podziękowaniach — ale dla mnie jako czytelnika.
Zaczęłam ją czytać tuż po pierwszej części i z jakiejś przyczyny musiałam ją odłożyć, czego naturalnie nie robię. Do połowy ją męczyłam, bo była męcząca, nieuzasadniona kompletnie niczym. Schematy z książek Sary J. Maas są powielane choć w nieco prostszy sposób, co dla fanów tej autorki może przypaść do gustu.
Zacznę od tego, że zgadzam się z połową opinii na dole: przeskakiwanie akcją, za dużo wątków postaci pobocznych i ostatecznie relacja dwójki bohaterów, która jest źle poprowadzona.
Reid i Lou szukają sprzymierzeńców. Mają mnóstwo dylematów dające powody do zmartwień. Cała książka opiera się właśnie na tym, a przy tym Reid w tej chwili zmaga się z prawdą o sobie, której nie chce zaakceptować. Czytanie tych wszystkich odczuć i myśli ich obojga sprawiało, że nie potrafiłam przebrnąć przez nią tak, jakbym po niej tego oczekiwała.
Nie podoba mi się, jestem zawiedziona. Gdyby nie samozaparcie, skończyłaby jako DNF. Fabularnie jest spójna, ale powierzchowna. Podobnie jak używany język, bo Lou w tej części można określić mianem wulgarnej, mrocznej czarownicy, która tylko co jakiś czas wpada na pomysł, żeby wszystkim dookoła zaszkodzić.
Pojawiają się też nowe postacie, które są męczące. Do ostatniej chwili tak naprawdę nie wiemy kim rzeczywiście są, a szczątkowe informacje są napisane tak, aby czytelnik chwilę się zamyślił.
Odnosiłam często wrażenie, że nie rozumiem tego co czytam, a fabuła idzie do przodu, byleby doprowadzić do końca.
Jeżeli ktoś zdecyduje się na przeczytanie całej trylogii to mogę powiedzieć, że na dłuższą metę nie warto, bo autorka w żaden sposób (nawet w pierwszym tomie) konsekwentnie i poważnie podchodzi do budowanego świata.
Przeczytam trzeci tom dlatego, że go mam w biblioteczce, i dlatego, że chcę zakończyć już ten cyrk, który miałam czelność zakupić na targach.
Aha i taka uwaga dla osób, które wyłapują zabiegi językowe: Pani Agnieszka nie potrafi. Za dużo młodzieńczych wulgaryzmów na stronę. Przykład użytych słów: "wyjebie się", "chujowy", "wywalone" i tak dalej... jak na powieść młodzieżową osadzoną w jakimś czasie świata prawdziwego (mowa o kulturze Francji z czasów Ludwika XVI) takowy język jest wręcz obrazą. I owszem, zgadzam się, że powinno to pasować do docelowego czytelnika, mimo to zdania nie zmienię. Tłumaczka nie wysiliła się na odrobinę researchu. A niestety, przewija się od pierwszej części trylogii...
Po tej masakrze, na pewno nie sięgnę po inne książki We Need YA, bo wydają choć ładne książki, treść pozostawia wiele do życzenia. PO RAZ KOLEJNY SIĘ PRZEJECHAŁAM.
Zastanówcie się kilka razy zanim się weźmiecie za ten tytuł.