Liz Tomforde

🏀Po dobrej pierwszej części serii Windy City, miałam duże oczekiwania do drugiego tomu. A szczególnie ze względu na motyw fake dating, który bardzo lubię w książkach. Pojawił się też wątek koszykówki, który bardzo rzadko możemy spotkać w romansach sportowych wydawanych w Polsce. Głównymi bohaterami tego tomu są Ryan i Indy. Ich mogliśmy poznać już we wcześniejszej części. 🏀Indy, po bolesnym rozstaniu z chłopakiem, spowodowanym jego zdradą, decyduje się zacząć życie od nowa. Dlatego przyjmuje propozycję swojej najlepszej przyjaciółki-Stevie, aby zamieszkać z jej bratem bliźniakiem, Ryanem. On jako utalentowany koszykarz, prowadzi intensywne, pełne wyzwań życie sportowe. Jemu niezbyt się podobał pomysł z zamieszkaniem z Indy, która mogła zakłócić jego dotychczasowy spokój. Pod wpływem siostry jednak zmienił zdanie. Aby zasłużyć na szacunek menadżera drużyny i poprawić swoją reputację wymyśla, że ​​ma dziewczynę. I w ten sposób udawaną dziewczyną została Indy, która także potrzebowała partnera na ślub koleżanki. Ryan, który na pierwszy rzut oka wydawał się być opanowany, skryty czy zrzędliwy, to w rzeczywistości był wrażliwym i opiekuńczym człowiekiem. Swoje uczucia okazuje tylko gestami. Pewne wydarzenia z przeszłości spowodowały, że ciężko mu komuś zaufać i uwierzyć w bezinteresowność drugiej osoby. Indy, mimo emocjonalnego chaosu w swoim życiu i złamanego serca wciąż potrafiła być wulkanem energii i duszą towarzystwa, która szybko potrafiła zjednać sobie ludzi. Relacja Indy i Ryana początkowo oparta na udawaniu zaczynała pomału ewoluować w coś głębszego i niesamowicie uroczego. A na pewno żadne z nich się tego nie spodziewało, bo nie taki był ich planowany układ, na który się zdecydowali. Ryanowi dzięki Indy udało się przezwyciężyć problemy z zaufaniem. Oboje pokazali ze przeciwieństwa się przyciągają, bo idealnie do siebie pasowali. Z każdą kolejną stroną coraz bardziej byłam oczarowana tą dwójką i tego napięcia seksualnego między nimi, które towarzyszyło mi do pewnego momentu. To jak się nawzajem wspierali, chronili czy zakochali na naszych oczach. Zwłaszcza Ryan swoimi uroczymi uczynkami względem Indy. Każda kobieta potrzebuje takiego Ryana Shay'a w swoim życiu. . Nieraz pojawił się uśmiech na mojej twarzy, gdy czytałam ich sprzeczki. Nie obyło się bez wzruszenie w kilku momentach (nauka Ryana języka migowego, aby mógł się komunikować z ojcem Indy). . 🏀Liz Tomforde świetnie w całej powieści opisała relacje bohaterów i zaprezentowała, jak fałszywy związek może przekształcić się w coś prawdziwego. Również pokazała, jak zdrada może wpłynąć na człowieka i na nasze późniejsze życie. W tej powieści autorka ponadto poruszyła temat niepłodności i trudności jego leczenia. . 🏀Po przeczytaniu powieści mogę stwierdzić, że książka spełniła moje oczekiwania i to bardzo. Bardziej mi się podobała niż pierwszy tom z serii. Zdecydowanie „The Right Move” trafi na listę najlepszych lektur tego roku. Liczę, żeby trzeci tom także mnie oczarował, bo tam czeka na nas wątek samotnego ojca. A po takie powieści bardzo lubię sięgać i czytać.