Mitologia Greków i Rzymian Zygmunt Kubiak 7,1
ocenił(a) na 82 lata temu Znacznie lepsza od Parandowskiego, nie mówiąc o Gravesie.
Mnóstwo etymologii, analiz i w ogóle, w pierwszym podejściu trudno ogarnąć.
„Najpierw powstał (a właściwie: powstało; grecki rzeczownik chaos jest rodzaju nijakiego) Chaos, jak mówi Hezjod w Teogonii (w. 116): protista Chaos geneto. Słowo "powstał" jest zapewne najwierniejszym przekładem greckiego geneto; można by także powiedzieć: "narodził się". Trzeba to, jak mniemam, rozumieć tak: nie było go - i oto był. A co było przedtem, wtedy, kiedy go jeszcze nie było? (...) Miano Chaos oznaczało pierwotnie otchłań, pustą przestrzeń, jak nas pouczają pokrewieństwa etymologiczne w języku greckim, zwłaszcza bliskość wobec słów: chasko "ziewam", "szeroko się rozwieram" i chasma "rozpadlina", "przepaść", oraz w innych językach indoeuropejskich; wyraz ten jest z pewnością prastary. W ciągu wieków nabył on znaczenia bezładnej mieszaniny żywiołów. Właśnie tak będzie pojmował ową pierwotną otchłań Owidiusz, na przełomie dawnej i nowej ery, w swoich Przemianach (…) Któż nam powie, jak wyobrażał sobie Chaos poeta wcześniejszy, ten z beockiej Askry? (...) Warto było wsłuchać się w pęczniejące od imion wersy pieśniarza choćby po to, by uświadomić sobie, że niektóre z nazwanych tymi mianami bytów są zjawiskami, przestrzeniami, mocami, a zarazem osobami. Kosmicznymi osobami. Może tu i Chaos jest tego rodzaju osobą. Z niego rodzą się według Hezjoda Ereb i Noc. Miano Erebos etymologicznie oznacza "ciemność"; staje tu przed nami uosobiony Mrok. Noc też jest "czarna"; gwiazdy jeszcze nie istnieją. Godne to jest uwagi, że z najpierwotniejszego bytu, czy też z możliwości bytu, z Chaosu, wynurza się dwoista ciemność, Ereb i jego siostra Noc (Nyks),a dopiero z Nocy (czy to samej, czy złączonej w miłości z mrocznym bratem) wyłaniają się dwie moce jasne: Eter (Aither) i Dzień (Hemere),które też są osobami kosmicznymi, ale również zjawiskami, przestrzeniami. (...) Przykładem rozmaitości w tradycji kosmogonicznej jest to, co czytamy na samym początku książki późnej i przechowanej w kształcie bardzo ułomnym, ale cennej przez zakorzenienie w nurcie dawnych źródeł, które zresztą autor nie zawsze trafnie interpretuje. Jest to łaciński zbiór krótkich streszczeń mitów, Fabularum Liber przypisany Hyginusowi Gramatykowi, który pracował może w II wieku po Chr. Od razu we Wstępie, Prooemium, książki Hyginusa czytamy taką genealogię: Ex Caligine Chaos, ex Chao et Caligine Nox, Dies, Erebus, Aether "Z Ciemności Chaos, z Chaosu i Ciemności Noc, Dzień, Ereb, Eter". Znaczyłoby to, że na samym początku była Ciemność, dopiero z niej się zrodził Chaos, który następnie stał się jej małżonkiem; ich potomstwo to wymienione cztery moce. Można by mniemać, że najważniejsza z czworga jest Noc.”
Ciemność po grecku σκοτία.
Noc wedle Teogonii „czarna” (Νύκτα μέλαιναν w. 20) i „zgubna” (Νὺξ ὀλοή w. 224). Dodać można „mrocznej Nocy straszne domostwo” (Νυκτὸς δ᾽ ἐρεβεννῆς οἰκία δεινὰ w. 744). W Iliadzie 14, 261 nawet Zeus zbyt zalękniony, by „cokolwiek uczynić na przekór prędkiej Nocy” (Νυκτὶ θοῇ). Uzupełniam: θοός znaczy „szybki” jak również „ostry”. Tak objaśnia Plutarch w „O obliczu Księżyca” 6 i „O zamilknięciu wyroczni” 3, Noc jest „ostra” i chyba pasuje bardziej do lęku Zeusa.
Oczywiście wyobrażam sobie Noc inaczej
https://i0.wp.com/www.lovetravellingfamily.com/pl/wp-content/uploads/sites/8/2019/03/„Księżyc-nad-Warszawą”-Hanna-Łochocka-2.jpg
Tartar
„W samym tym słowie, Tartaros, czuje się dreszcz; jest to jak można mniemać pierwotny wyraz dźwiękonaśladowczy : tar-tar. (...) Jest to "otchłań wielka", chasma mega, powiada Hezjod (Teogonia, 740); słyszymy tu ten sam pierwiastek, który tak głucho dźwięczy w wyrazie Chaos, kiedy owa przepaść zapada się nam pod stopami. (…) Dziwowiskiem, teras (Teogonia, 744),jest ta kraina, strasznym nawet dla nieśmiertelnych bogów.”
Chaos może mieć też związek z χώρα „otwarta przestrzeń, miejsce”.
„Gdy czytamy nie tylko o strącaniu z nieba, lecz i o kastrowaniu, i o połykaniu, nieraz chciałoby się rzec, iż jest to jakiś dziwny bełkot. (...) tamten, w pradawnych kosmogoniach, bełkot najprawdopodobniej wskazuje na grozę świata (...) Jakby owa istota ludzka, która do mnie z otchłani czasu chce przemówić, była niemową, jakby oniemiała z przerażenia i tylko ręką wskazywała na dziwne, błyskawicami dobywane z mroku obrazy...”
Jako przykład imion bogów: Posejdon.
„Jego imię (Poseidon, a w dialekcie doryckim Poteidan, wszędzie z akcentem na ostatniej sylabie),które spotykamy już na tabliczkach z pismem linearnym B, znalezionych w zamku w Pylos (z XIII wieku przed Chr.),wygląda przemożnie na greckie, chociaż nie jest łatwo wyjaśnić je. Pierwsza jego część nadaje się do dwóch interpretacji. Albo oznacza ona wodę (potamos, "rzeka"; posis, "napój"),albo "małżonka" (posis),czy raczej "pana", "władcę", jakim był niegdyś małżonek; żeński odpowiednik tego wyrazu, potnia, zachował znaczenie: "pani", "władczyni". Nie mniej zagadkowa jest część druga, don albo dan. Może nigdy nie będziemy wiedzieli na pewno, czy zawiera się w niej archaiczny (zanotowany przez Hesychiosa, gdzie indziej nie potwierdzony) wyraz de, da, mający być oboczną formą wyrazu ge, gaia, "ziemia", i obecny, być może, także w mianie Demeter, które znaczyłoby: "Ziemia-Matka". Jeśli mamy się go dopatrzyć w imieniu Poseidon, Poteidan (pojmując pierwszą część jako oznaczenie "małżonka"),treść tego miana mogłaby się łączyć z epitetami boga, które tak często spotykamy u Homera: Enosichthon albo Ennosigaios, "Ziemiotrzęsca", Gaieochos, "Ogarniający ziemię", może: "Władnący ziemią".”
Centaury zaś „Kentauroi, miano o niejasnej etymologii”.
Za dużo byłoby do streszczenia.
Do kilku spraw można jednak mieć zastrzeżenia.
Gdy Kreon jednego z braci Antygony kazał pochować w nagrodę za śmierć w obronie miasta, drugiego zakazał pochować za karę za zdradę „Potwornie tym przekroczył prawa obowiązujące Greków w sumieniu. Ich zdaniem bowiem duch człowieka nie pogrzebanego nie mógł wejść do dziedziny Hadesa. Pogrzeb w ówczesnej Grecji pojmowano jako oddanie człowieka siłom podziemnym, niepogrzebanie więc umarłego albo pogrzebanie żywego to było umieszczenie go na pograniczu, w regionie niebezpiecznym, wielce niebezpiecznym. Na pewno więc Kreon ciężko zgrzeszył. Ale w "twardym świetle sofoklejskim" wszystko staje się i bardziej zawiłe, i głębsze.”
Mało zręcznie brzmi „obowiązujące Greków”, w końcu pohańbienie zwłok uchodzi za zdrożne bez względu na narodowość czy przekonania religijne. Dalej „jednak Antygona ma rację. I także Kreon w głębi duszy to wie. To starcie dwóch racji trwa, na ziemi ono nie przemija. Jak ciągle na nowo w tradycji greckiej, słyszymy tu głuche stuknięcie w twardy mur nierozwiązalności.” I jeszcze w Zakończeniu „W tej tradycji nie brak dotknięcia absolutu. Gdzie powinniśmy szukać go? W nie wyjaśnionych nigdy do końca zagadkach Mojry, w przepaści, jaka się otwiera pod osaczającą nas, gdy obcujemy z mitologią, nierozwiązalnością wewnętrznych sprzeczności życia i nierozwiązalnością (która jest jak stuknięcie w twardy mur) wielkich starć mitycznych, jak Prometeusza z Zeusem, Antygony z Kreonem.” Czy na pewno nierozwiązywalne ?
W wydaniu sztuki Sofoklesa z 1957, które mam na dnie skrzyni pirackiej, było we wstępie jakoś tak: należało dobrego z braci pochować uroczyście, a złego potajemnie przy udziale najbliższej rodziny, czyli Antygony, Ismeny i ... Kreona.
Co ciekawsze istniała też inna wersja mitu, jak pisze Jerzy Łanowski w późniejszym wydaniu, bardziej optymistyczna, mniej heroiczna, w sztuce Eurypidesa zachowanej w streszczeniu. Antygona była uratowana przez Heraklesa, Kubiak pominął to, a szkoda.
„przedgrecka Kreta miała przed sobą jeszcze okres własnych dziejów, zresztą dramatycznych. Archeologowie stwierdzają zniszczenia w Knossos i w innych miejscach wyspy około r. 1500 przed Chr. Okoliczności są dla nas znowu niejasne. Może spowodowało te szkody trzęsienie ziemi towarzyszące erupcji wulkanicznej na dosyć bliskiej (niewiele ponad 100 km na północ) wyspie Terze (dziś Thira, Santoryn). Po pewnym czasie, jak się zdaje, Tera jeszcze groźniej wybuchła: rozpadła się w kawały, znaczną jej część pochłonęło morze; kto wie, czy ta katastrofa nie jest jednym ze źródeł starych opowieści o zatopionej Atlantydzie, jakie, według świadectwa zapisanego w Timajosie Platona (24E i n.),mędrzec Solon (w tysiąc lat po owym kataklizmie) słyszał od Egipcjan.”
Należało to albo pominąć albo poświęcić więcej niż pół zdania. Na ile wiarygodnie wygląda ta opowieść to inną sprawą jest, jednak wypadałoby dla porządku zaznaczyć:
Platon pisał o wyspie na „zewnątrz” ἔξωθεν czyli nie wewnątrz, na „Morzu Atlantyckim” Ἀτλαντικοῦ Πελάγους (Timaios 24E) czyli nie Egejskim.
Nazwał je też „morzem prawdziwym” ἀληθινόν ἐκεῖνον πόντον (Timaios 25A),ograniczonym przez ląd, który„naprawdę i najsłuszniej może się nazywać lądem stałym” περιέχουσα αὐτὸ γῆ παντελῶς ἀληθῶς ὀρθότατ᾽ ἂν λέγοιτο ἤπειρος (Ameryka?),podkreślanie tego przy Morzu Śródziemnym byłoby tautologią.
Wyspa miała być za Słupami Heraklesa, Ἡράκλειαι Στῆλαι. Słupy te „znajdowane” były i są w różnych miejscach, wiadomo jednak, gdzie były dla Platona. We wcześniejszym dialogu „Fedon” 109AB obszar zamieszkany (οἰκεῖν) przez Greków rozciąga się „od Słupów Heraklesa aż do rzeki Fazis” (ἡμᾶς οἰκεῖν τοὺς μέχρι Ἡρακλείων στηλῶν ἀπὸ Φάσιδος),o której pisze Herodot (IV, 37) „Persowie mieszkają aż po morze południowe (νοτίην θάλασσαν),które nazywa się Czerwonym (Ἐρυθρὴν). Nad nimi, ku północy, mieszkają Medowie, nad Medami Saspejrowie, nad Saspejrami Kolchowie, sięgając do morza północnego (βορηίην),do którego uchodzi rzeka Fasis (Φᾶσις).” zwana obecnie Rioni w Gruzji. Byłoby dziwne gdyby obszar zamieszkany miałby się kończyć gdzieś po drodze do Gibraltaru.
Herodot podobnie „Morze Kaspijskie jest morzem osobnym i nie łączy się z innym morzem. Bo np. całe morze, po którym jeżdżą (ναυτίλλονται pływają) Hellenowie” czyli Śródziemne „dalej morze leżące poza Słupami Heraklesa (ἔξω στηλέων θάλασσα),tak zwane Atlantyckie (ἡ Ἀτλαντὶς καλεομένη),i Morze Czerwone – tworzą jedną całość.” (I, 203)
Najdawniejsza nazwa Thery brzmiała Καλλίστῃ „Najpiękniejsza” („na wyspie, która teraz nazywa się Tera, dawniej zaś nazywała się Kalliste” Herodot IV, 147 tłum. Seweryn Hammer) nigdy wyspa Atlasa czy Posejdona, jak nazywa Atlantydę Platon.
Jeden z Argonautów, Eufemos (Εὔφημος) pod wpływem snu wieszczego wyrzucił do morza grudkę ziemi otrzymaną od morskiego bożka Trytona, „wyrosła z niej zaraz wyspa Kalliste, co Eufemosa potomków miała być świętą piastunką. Najpierw zamieszkiwali oni Lemnos sintejską, potem, kiedy zostali przegnani przez Tyrreńczyków, jak błagalnicy przybyli do Sparty, a opuściwszy Spartę, czcigodny syn Autesjona, Teras (Θήρας),ich powiódł na Kalliste i nazwał ją Therą (θήρα) od swego imienia. Wszystko to jednak się stało na długo po Eufemosie.” (Apoloniusz z Rodos „Wyprawa Argonautów” IV, 1755 – 1765 tłum. Emilia Żybert-Pruchnicka)
Zatem Thera wyłoniła się z morza w wyniku wybuchu podmorskiego wulkanu. I mity i źródła historyczne milczą, by była stolicą morskiego imperium.
Jeszcze o innej wyspie. Odyseusza fale „rzuciły ledwie żywego na wyspę Ogygię (Ὠγυγίη); starożytni szukali jej w pobliżu Malty. Mieszkała tu nimfa Kalipso (Καλυψώ),której imię, związane ze rdzeniem zawartym w słowie kalyptein, „ukrywać” („Ta-która-Ukrywa”),może wiąże się też z nazwą wyspy (Ogygie etymologowie łączą z sanskryckim guhati, „ukrywa”). Według Homera jest to córka Atlasa, nie wiemy, z jakiej matki.”
Rzeczywiście w starożytności były takie próby umiejscowienia, jednak jak zauważył Strabon (1, 2, 18) w „Odysei” (12, 1) wyraźnie mowa o „Oceanie”, nazwanym równocześnie „rzeką” opływającą świat.