Malarka, graficzka, ilustratorka, projektantka książek dla dzieci i dorosłych. Autorka, reżyserka filmów animowanych i reklam. Właścicielka Cafe Szafe oraz projektantka kawiarnianego wnętrza. Ukończyła z wyróżnieniem Malarstwo na Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie w pracowni prof. Leszka Misiaka oraz Grafikę ze specjalizacją Film Animowany u prof. Jerzego Kuci. Ukończyła studia doktoranckie na Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie w Pracowni Projektowania Książki i Typografii u prof. Macieja Buszewicza. Temat doktoratu to twórczość Brunona Schulza. W 2016 roku nakładem wydawnictwa słowo/obraz terytoria w Gdańsku opublikowała książkę biograficzną pt. "Kobiety i Schulz". W 2018 roku otrzymała stypendium Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego w dziedzinie literatura. Projekty artystyczno-interdyscyplinarne można zobaczyć na stronie: www.projektszpilki.pl.
Autorka bloga o książkach (i nie tylko). Recenzentka literatury dla dzieci i młodzieży na portalu Kultury Liberalnej.
Zaprojektowała i zilustrowała ponad dwieście książek o różnej tematyce, zarówno dla dzieci jak i dorosłych. Jest laureatką wielu nagród i stypendiów min. Stypendium prof. Jana Szancenbacha "Dla młodego kolorysty w Paryżu", stypendium prof. Janiny Kraupe-Świderskiej "Dla kobiety malarki" w Paryżu, stypendium Prezydenta Miasta Krakowa, stypendium Hanny Wojterkowskiej-Haber "Za wyróżniający się Dyplom roku 2000", nagroda firmy Talens, nominacje za ilustracje do książek do nagrody IBBY oraz nagroda IBBY za promocję czytelnictwa w Polsce.
Jest twórcą i reżyserem trzech autorskich filmów animowanych: "Czesława woli Wiesława", "Pierwsze dni z życia Kaki", "Felicjanek 10", zrealizowanych w Studiu Filmów Rysunkowych w Bielsku-Białej, współfinansowanych przez Polski Instytut Sztuki Filmowej w Warszawie.
Realizowała serial animowany w kooprodukcji polsko-kanadyjsko-słowackiej pt. "Pan Totti" w Studiu Orange. Film współfinansowany przez PISF.
Wystawia zarówno obrazy olejne, ilustracje jak i instalacje w Polsce i za granicą (Holandia, Czechy. Słowacja, Niemcy, USA, Rosja, Ukraina, Tajwan)
Organizuje i prowadzi spotkania autorskie i warsztaty ilustratorakie wokół książek stworzonych razem z mężem Łukaszem Dębskim.
Anna Kaszuba–Dębska "Przybyszewska/Pająkówna" "Głuchy krzyk",
Jakże bolesnym uczuciem dla artysty musi być niemożność całkowitego rozpostarcia twórczych skrzydeł, pozostawanie latami nieodkrytym i niedocenionym, nieustanne dokonywanie wyborów pomiędzy tworzeniem a zabezpieczenaniem rodzinnego bytu, wreszcie poczucie bycia niezrozumianym i ukrywanie się w cieniu, w otoczeniu własnych, krążących bez ustanku demonów.
A jeśli twórczynią jest kobieta żyjąca na przełomie XIX i XX wieku albo też trochę później ? Ma jeszcze trudniej, bo w jej wypadku nie liczą się jedynie pieniądze ułatwiające wyjazd za granicę w celu dalszego kształcenia. Tutaj poprzeczka zawieszona jest jeszcze wyżej. Musi znaleźć zrozumienie w rodzinie, która pozwoli na opuszczenie domu oraz w społeczeństwie nie nawykłym jeszcze do tego, by postrzegać kobietę jako osobę niezależną, powstrzymując się od jakichkolwiek ocen. Musi wreszcie mieć również mnóstwo siły i szczęścia, by rozwijać swój talent, nie wpadając przy tym w przeróżne, czyhające po drodze zasadzki.
Można by stwierdzić, że pochodząca z chłopskiego domu, ale wychowywana prawie jak córka przez Helenę z Dzieduszyckich Pawlikowską Aniela Pająkówna, będzie miała wszystko, aby późniejsza jej kariera malarska rozwijała się coraz intensywniej. Wykształcenie, odrobina talentu i mnóstwo włożonej w to ciężkiej pracy, bez jakichkolwiek czyhających z zewnątrz pokus. Do czasu aż na jej drodze pojawi się Stanisław Przybyszewski, w niedalekiej przyszłości ojciec jej córki – Stanisławy. Niespełniona miłość jest jak fatum, które najpierw pogrąży Anielę – pannę z dzieckiem, a za kilkanaście lat w swoją sieć złapie młodziutką Stasię.
"Przybyszewska/Pająkówna" oparta w dużej mierze na licznie zachowanych, pisanych do Anieli przez Przybyszewskiego listach, a następnie bogatej korespondencji wysyłanej przez Stasię do przybranej siostry Iwi Bennet, córki Przybyszewskiego z małżeństwa z Dagny, stanowi niezwykle intensywny zapis rodzinnego dramatu, jaki rozgrywał się latami. Najpierw z udziałem zakochanej w Stanisławie i swojej córce Anieli, a następnie żyjącej w ubóstwie Stachny, która obsesyjnie zawładnięta myślami o doskonaleniu swojej twórczości, całkowicie zamknie się przed światem zewnętrznym.
W liście do ówczesnego przyjaciela Wacława Dziabaszewskiego, z którym z resztą zerwie później wszelkie kontakty Stanisława pisze: "Doprawdy, nikt chyba na ziemi nie posiada w tak doskonałym stopniu co ja przywileju wiekuistego czekania na odpowiedzi, które, gdy nareszcie przyjdą, nie są odpowiedziami". Umierając dość młodo ani Aniela, ani Stanisława jako twórczynie nie doczekały niestety szczęśliwego artystycznego spełnienia.
"Nasza wielka epoka, genialna epoka naszego życia"
Z twórczością Pana Schulza spotkałem się – jak chyba większość – w tzw. ławie szkolnej, gdzieś pomiędzy jedną lekturą a drugą, z przymusu. Jakieś eksperymentalne formy literackie, sklepy pachnące cynamonem, coś o ojcu, matce i przedziwne, zapyziałe miasto, którego położenie na mapie przedwojennej Polski absolutnie nie mi nie mówiło. Przeczytałem, nie rozumiałem, nacierpiałem się – to jedyne, co pamiętam.
I dopiero lata musiały upłynąć, by dotarła do mnie ta straszna myśl, że Schulza ja nie paniemaju. Wstyd, hańba i prosto na stos.
Na szczęście jest „Bruno. Epoka genialna”. Przybliża i samego twórcę i jego dzieła w sposób przystępny, nienachalny, a przede wszystkim intrygujący. Kaszuba-Dębska sprawnie posługuje się faktami, nie zasypuje nudną wyliczanką, nie wystawia postaci, które otaczały Schulza, jak w galerii portretów. Nie ma tu miejsca na nadinterpretacje – to, co jeszcze niejasne i niezbadane, tak jest przez nią nazywane.
To, co najbardziej mnie zaskoczyło to fakt, iż Schulz, mimo że większość swego życia spędził w Drohobyczu, był widywany na warszawskich salonach i prowadził żywiołową korespondencję z wieloma znanymi – i dziś, i wówczas – pisarzami i pisarkami. Wyruszamy więc z Kresów do Ziemiańskiej, śledźmy losy jego wydawnictw, zaglądamy mu przez ramię na zarysowaną chudymi palcami zgrabnej i delikatnej dłoni kartkę papieru, szalejmy w oparach Witkacowego absurdu. Poznajemy Schulza, człowieka nieco „odmiennego”, raczej wyciszonego niż ekstrawertyka i chyba ostatecznie da się go lubić. Tym bardziej zasmucające były ostatnie rozdziały, w których autorka przedstawia wersje śmierci pisarza. Było ich tyle, ile było świadków. Tyle, ile było Schulzów, ile twarzy miał Schulz.
Pozostaje poczucie pustki wypełnionej jedną myślą: była to „głupia śmierć”. Schulz mógł się uratować, tyle jeszcze napisać, namalować.
Książka, pełna zdjęć i rysunków Schulza, jest doskonałym początkiem w poznawaniu twórczości pisarza dla takich dyletantów jak ja, jak i dla tych, którzy Schulza czytają od lat i jak sądzą – znają go doskonale. Polecam!