Książka ma swój urok. Posiada w sobie wyciszający zapach pięknej Francji. Po przeczytaniu "Lawendowego pokoju" moje marzenia, myśli i pragnienia zaczęły pachnieć lawendą. Bohaterowie zostali we mnie na dłużej. Wszyscy bohaterowie. Autorka bardzo dosadnie i psychologicznie ukazuje nam, co może dziać się z człowiekiem, kiedy ten nie może, bądź nie chce pogodzić się z wydarzeniami raniącymi duszę i serce sprzed wielu wielu lat. Nie zamknięte sprawy, ciągłe rozdrapywanie biednego zranionego serca sprawia, że każdy człowiek nie jest w stanie iść na przód i mocno chwycić się za bary z życiem. Jest ciągle słaby przeszłością i zużywa mnóstwo energii na syzyfowych próbach cofania czasu i wspominania, kiedy to był szczęśliwy. A życie biegnie szaleńczo do przodu. I oto główny bohater powieści nagle odkrywa, że cały pochłonięty przeszłością nie widzi teraźniejszości (nie wspominając już o marzeniach i o przyszłości),a w teraźniejszości wzajemna miłość i szczęście jest dla niego przecież na wyciągnięcie ręki. A wszystko to tylko i może aż, kiedy zamknie za sobą drzwi bolesnej przeszłości, opatrzy rany balsamem nadziei na lepsze jutro zamiast słowa SAM - z nowym słowem MY. Polecam ciepło powieść. Wniesie czytelnikowi do serca mnóstwo pięknych zapachów i nowego spojrzenia na życie..
O mały włos, a byłabym odpuściła czytanie tej książki. To byłby wielki błąd.
Fakt, długo się rozkręcała.
Ale jak się rozkręciła, to emocje sprawiły, że nawet łezka mi się w oku zakręciła.
Moje notatki z pierwszej połowy książki, to takie, w których twierdzę, że książka jest inna niż wszystkie w taki sposób, że raczej nie zaciekawia i można by było przerwać czytanie w każdym momencie. Że fajne cytaty, ale treść - nudna.
Jak dobrze, że nie przerwałam.
Ktoś, kto ma cierpliwość, żeby przetrwać te nudy, być może dotrwa do fajnych emocji.