cytaty z książki "Kraina Chichów"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Czytanie książki jest, przynajmniej dla mnie, jak podróż po świecie drugiego człowieka. Jeżeli książka jest dobra, czytelnik czuje się w niej jak u siebie, a jednocześnie intryguje go, co mu się tam przydarzy, co znajdzie za następnym zakrętem.
Pytania są niebezpieczne, nie ruszaj ich, będą spały. Zapytasz - zbudzisz, i znacznie więcej niż myślisz pytań powstanie.
Czasami spotyka się kogoś i już od pierwszego dotknięcia rodzi się nagła niechęć albo wprost przeciwnie. Osoba może być błyskotliwa, piękna, pociągająca, a ty jej nie lubisz i koniec.
Krainie Chichów światło dały oczy, które widziały światła, których nie widział nikt.
Właściwie myślę, że bardziej za nią tęsknię, niż ją kochałem.
Czytanie książki jest (…) jak podróż po świecie drugiego człowieka. Jeżeli książka jest dobra, czytelnik czuje się w niej jak u siebie, a jednocześnie intryguje go, co mu się tam przydarzy, co znajdzie za następnym zakrętem. A jeżeli książka jest marna, przypomina przeprawę przez Secaucus w New Jersey: cała okolica cuchnie i człowiek żałuje, że w nią w ogóle zabrnął, ale skoro już tak się stało, zamyka okna i oddycha ustami, żeby jakoś dotrwać do końca.
Nie znoszę publicznych awantur, hucznych urodzin obchodzonych w restauracjach, potykania się na ulicy i puszczania bąków przy ludziach, bo wszystko to sprawia, że ludzie nagle przestają robić swoje i gapią się na człowieka przez najdłuższe sekundy w życiu.
Wiedziałem, że zachowuję się jak gnojek, który właśnie odkrył istnienie zjawiska zwanego ironią, ale jeszcze nie bardzo wie, co się z nim robi.
Czytanie książki jest (...) jak podróż po świecie drugiego człowieka. Jeżeli książka jest dobra, czytelnik czuje się w niej jak u siebie, a jednocześnie intryguje go, co mu się tam przydarzy, co znajdzie za następnym zakrętem.
Byłem świadkiem cudu, a jednak zastanawiałem się, czy przypadkiem nie tędy właśnie przechodzą na „tamtą stronę” wszyscy wariaci.
Głos Sola też kochał Krang. Kiedy był z nią, zawsze szeptał.
to jedna z rzeczy, do których będziesz musiał w związku ze mną przywyknąć: gdziekolwiek jadę, zabieram ze sobą całe moje życie.
Wybacz mi brak oryginalności, ale nie wszyscy jesteśmy twórcami.
Kiedy ją zapytałem, czy sama rąbie sobie drewno na opał, nawet się nie uśmiechnęła. Moje poczucie humoru często marnowało się w towarzystwie.
Im dłużej byliśmy razem ,tym bardziej , zdaje się , lubiła dotykać mnie i być dotykana. Niekoniecznie w sposób erotyczny. Małe elektryczne połączenie na sekundę lub dwie ,żeby drugie wiedziało ,że się jest.
Mam paskudny zwyczaj oceniania ludzi już przy pierwszym spotkaniu. Niestety, bardzo często się mylę. Ale jestem przy tym konsekwentny i jeżeli ktoś nie spodoba mi się od pierwszego wejrzenia - nawet jeżeli jest to anioł w przebraniu - trzeba dużo czasu, żebym dostrzegł swój błąd i zmienił stosunek do człowieka.
...lekarze traktują człowieka znacznie bardziej... nie wiem, jak to powiedzieć... po ludzku, kiedy wiedzą, że wyjdzie z choroby.
Nie widziałem jej twarzy zbyt wyraźnie, ale po głosie poznałem, jaką ma minę. Oczy jeszcze suche, ale usta już obrócone kącikami w dół: zaraz zacznie bardzo szybko mrugać. To był jej niemy znak, że chce, żeby ją przytulić. A zawsze kiedy to już zrobiłem, przywierała do mnie z całej siły, tak że aż robiło mi się smutno i zadawałem sobie pytanie, czy mam w tej chwili dość siły dla nas obojga - bo tego właśnie ode mnie oczekiwała.
Zajrzałem kolejno we wszystkie ciemne zakamarki własnego życia, żeby sprawdzić, czy nic się tam nie czai... Ale nie. Inna rzecz, że niczego się nie spodziewałem.
Uważam, że za dużo jest spraw nie rozwiązanych, które każą ci go jednocześnie kochać i nienawidzić. Może gdybyś naprawdę zbadał, jaki on był, oczyściłoby ci to pas startowy.
Lekarze traktują człowieka znacznie bardziej... nie wiem, jak to powiedzieć... po ludzku, kiedy wiedzą, że wyjdzie z choroby.
Krainie Chichów światło dały oczy, które widziały światła, których nie widział nikt.
Na studiach miałem ćwiczenia z kompozycji tekstu. Facet, który je prowadził, przyniósł na pierwsze zajęcia dziecinną lalkę. Podniósł ją do góry i oznajmił, że większość ludzi opisałaby laka z jak najbardziej oczywistego punktu widzenia. Wyrysował przy tym niewidzialna linię pozioma od własnego oka do lalki. Ale pisarz z prawdziwego zdarzenia, mówił dalej, wie, że lalkę można opisać z wielu punktów widzenia - z góry, z dołu - i że tu właśnie zaczyna się prawdziwa twórczość.
Czytanie książki jest, przynajmniej dla mnie, jak podróż po świecie drugiego człowieka. Jeżeli książka jest dobra, czytelnik czuje się w niej jak u siebie, a jednocześnie intryguje go, co mu się tam przydarzy, co znajdzie za następnym zakrętem. A jeżeli książka jest marna, przypomina przeprawę przez Secaucus w New Jersey: cała okolica cuchnie i człowiek żałuje, że w nią w ogóle zabrnął, ale skoro już tak się stało, zamyka okna i oddycha ustami, żeby jakoś dotrwać do końca.
Czytanie książki jest, przynajmniej dla mnie, jak podróż po świecie drugiego człowieka. Jeżeli książka jest dobra, czytelnik czuje się w niej jak u siebie, a jednocześnie intryguje go, co mu się tam przydarzy, co znajdzie za następnym zakrętem. A jeżeli książka jest marna, przypomina przeprawę przez Secaucus w New Jersey: cała okolica cuchnie i człowiek żałuje, że w nią w ogóle zabrnął, ale skoro już się tak stało, zamyka okna i oddycha ustami, żeby jakoś dotrwać do końca.
To już się zdarzało. Czasami nocą robiła się malutka i wystraszona, przekonana, że cokolwiek ma w życiu dobrego, zaraz to straci i nie będzie mogła nic na to poradzić. Nazywałem te stany jej "nocnymi lękami". Ona sama pierwsza przyznała, ze to wszystko bzdury i czysty masochizm z jej strony, ale nic nie umiała na to poradzić. Najgorsze, mówiła, było to, że te stany przychodziły najczęściej albo wtedy, kiedy była bezdennie szczęśliwa, albo kiedy była bezdennie smutna i przygnębiona.
Nienawidzę, jak ktoś się na mnie gapi. Należę do osób, które gdy zamawiają kotlet, a prze pomyłkę dostają rybę, bez zmrużenia oka wsuwają rybę, jedynie po to, żeby uniknąć scen. Nie znoszę publicznych awantur, hucznych urodzin obchodzonych w restauracjach, potykania się na ulicy i puszczania bąków przy ludziach, bo wszystko to sprawia, że ludzie nagle przestają robić swoje i gapią się na człowieka przez najdłuższe sekundy w życiu.
Przez chwilę próbowałem sobie wyobrazić, jaka ona jest w łóżku, ale szybko odpędziłem tę myśl, gdyż wydało mi się świętokradztwem, robić to z córką France’a. A zaraz potem pomyślałem, że do diabła ze skrupułami, Anna była pociągająca, miała niezwykły, głęboki głos, a styl, w jakim się ubierała – dżinsy i koszulki – podkreślał jej wciąż atrakcyjną, zgrabną figurę. Przekraczając próg pokoju, wyobraziłem ją sobie w paryskim atelier, żyjącą ze zwariowanym rosyjskim malarzem, któremu oczy błyszczą jak Rasputinowi i który bierze ją pięćdziesiąt razy dziennie, w przerwach między malowaniem jej aktów a piciem absyntu.
uwielbiam patrzeć, jak kobieta się rozbiera.
wszystko jedno, czy potem się z nią kocham, czy tylko podglądam przez okno - zawsze jest w tym coś drażniącego i wspaniale podniecającego.
Co mnie tak pociągało w Marshallu Fransie? Jego wizja. Umiejętność tworzenia światów, które czarowały, przerażały, zdumiewały, rodziły podejrzenia, kazały z całej siły zaciskać powieki albo klaskać w ręce z radości. Tworzył te światy bez przerwy, bez wysiłku. Wyznałem to któregoś dnia Annie, na co ona zapytała mnie, jaka jest różnica między książkami jej ojca a dobrym filmem, który w gruncie rzeczy działa na odbiorcę tak samo. Niby miała rację, a jednak ja nigdy nie oglądałem filmu, który byłby tak bliski mojej wyobraźni jak dowolna książka France`a. France mógłby z powodzeniem być moim psychoanalitykiem albo najbliższym przyjacielem, albo spowiednikiem. Wiedział, jak mnie rozśmieszyć, jak przestraszyć, jak zakończyć opowieść w ten jeden jedyny, właściwy sposób. Był jak kucharz, który doskonale wie, jakie przyprawy lubię.