Piwonia. Niemowa. Głosy

Okładka książki Piwonia. Niemowa. Głosy Krzysztof Gedroyć
Okładka książki Piwonia. Niemowa. Głosy
Krzysztof Gedroyć Wydawnictwo: Nowy Świat kryminał, sensacja, thriller
272 str. 4 godz. 32 min.
Kategoria:
kryminał, sensacja, thriller
Wydawnictwo:
Nowy Świat
Data wydania:
2012-10-19
Data 1. wyd. pol.:
2012-10-19
Liczba stron:
272
Czas czytania
4 godz. 32 min.
Język:
polski
ISBN:
978-83-7386-467-2
Tagi:
piwonia niemowa głosy
Średnia ocen

6,4 6,4 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
6,4 / 10
33 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
240
240

Na półkach:

Autor język wymyślił, ale dla podlaszuków i napływowych jest zrozumiały, bo to zaledwie zmodyfikowany polski, o gwarę białostocką zahaczający. Co innego fabuła... To bogactwo kolorytu lat. 50 i 60. (i trochę dalej) pokazane bez upiększeń, ale za to z bardzo dużym poczuciem humoru. Tu autorski język bardzo dopomaga, bo prawie wszystkich bohaterów chce się lubić, choć większość to "ludowe" kanalie. Są jednak i przyzwoici ludzie, a wszyscy jakoś są "swoi", choć i śmierć zbiera żniwo.
Jednakowoż książka ta jest kapitalną humoreską, która zrzuca czytelników z krzeseł i - moim zdaniem - nikogo nie obraża. Każdy chce żyć, większość chce znaczyć, czasami występuje nieprawdopodobne "qui pro quo". Konstrukcja przemyślana absolutnie. No i nie jest to kryminał, choć wątek kryminalny ma dla powieści zasadnicze znaczenie.
Do polecenia pod każdym względem.
Aha, w 2018 autor wydał jakby kontynuację pod tytułem "Piwonia odrodzona" i wiele komplementów można by powtórzyć... Ale ta "Piwonia" znacznie lepsza... Choć i ta druga dobrą zabawę przynosi (l. 90.)

Autor język wymyślił, ale dla podlaszuków i napływowych jest zrozumiały, bo to zaledwie zmodyfikowany polski, o gwarę białostocką zahaczający. Co innego fabuła... To bogactwo kolorytu lat. 50 i 60. (i trochę dalej) pokazane bez upiększeń, ale za to z bardzo dużym poczuciem humoru. Tu autorski język bardzo dopomaga, bo prawie wszystkich bohaterów chce się lubić, choć...

więcejOznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

avatar
222
222

Na półkach:

Krzysztof Gedroyć - "Piwonia, niemowa, głosy".

wiejski dialekt którego nie ma, a który wymyślił i konsekwentnie prowadził autor na kartach tej książki, oto zdaje się być największą siłą i motorem tej powieści. dosyć ciekawie wprowadzone postaci, które kręcącą się wokół tajemniczego zabójstwa pewnej nie do końca zdrowej psychicznie Stasi. może i będzie w tym moment zaskoczenia, może i są interesujące wkładki do historii PRL z lat 60-ych, bo i geje w UB, i lesbijki w zakonie i nieuczciwi księża, a także wraży element społeczny, destabilizujący i zakłócający "Wolno Europo" obchody pierwszomajowe. a jednak, na co to komu? wcale, według mnie, nie śmieszne. no, może prawie wcale. może być.

Krzysztof Gedroyć - "Piwonia, niemowa, głosy".

wiejski dialekt którego nie ma, a który wymyślił i konsekwentnie prowadził autor na kartach tej książki, oto zdaje się być największą siłą i motorem tej powieści. dosyć ciekawie wprowadzone postaci, które kręcącą się wokół tajemniczego zabójstwa pewnej nie do końca zdrowej psychicznie Stasi. może i będzie w tym moment...

więcejOznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

avatar
368
48

Na półkach: ,

Po powieść „Piwonia, niemowa, głosy” Krzysztofa Gedroycia sięgnąłem skuszony okładką. A wiedzieć trzeba, że przekonanie mnie do zakupu książki z kategorii kryminału, za którym specjalnie nie przepadam, na dodatek napisanej specyficznym językiem (jak wynika z katalogowego opisu: „miejscowym dialektem, przemieszanym z żargonem propagandy”) naprawdę nie jest rzeczą łatwą. Okładka jednak zrobiła swoje, bo mam słabość do takich klimatów w stylu retro. Pokonałem więc wewnętrzne opory, nabyłem, zacząłem czytać.
Z początku drażnił mnie ów gwarowy język. Przypomniały mi się trochę książki Ryszarda Wytrycha, też we wczesnych latach PRL osadzone, tyle że tam gwara pojawiała się w dialogach, w dawkach znośnych, nie aż tak ogromnych, tu zaś operował nią sam narrator. Ciężka sprawa...
Po kilkunastu stronach czytelnik wpada jednak w rytm, przyzwyczaja się, akceptuje barwny język powieści. Do tego dochodzi niepowtarzalny humor, no i – rzecz jasna – wciągająca fabuła (wczesne lata pięćdziesiąte, wschodnie obszary Polski; w tajemniczych okolicznościach ginie niezrównoważona psychicznie kobieta, śledztwo prowadzi milicjantka Piwonia; zaplątany w romans z ofiarą oficer UB próbuje zacierać ślady, w obawie o powiązanie go z zabójstwem; o morderstwo podejrzewany jest także ksiądz Kulesza z kurii biskupiej, w związku z czym UB próbuje go szantażować i namawiać na współpracę…). Sam nie wiem, co najbardziej mnie w książce Gedroycia urzekło i co najwyżej bym ocenił. Tekst jest teoretycznie opowieścią kryminalną, lecz bawi cały czas. Autor uzyskuje świetny efekt, konsekwentnie posługując się ową – początkowo może nieco irytującą – gwarą/nowomową w rozmaitych sytuacjach (np. rozmyślania księdza Kuleszy). Jest humor sytuacyjny (np. rewelacyjnie obmyślona i przedstawiona sceny „prowokacji” na pierwszego maja w Zwierzyńcu),są nieprzeciętni bohaterowie (babka narratora miażdży!). Wszystko sympatycznie podane.
Podoba mi się konstrukcja powieści. Obie części sensownie rozdzielone, w drugiej znacznie więcej retrospekcji, a mniej akcji, ale to akurat na plus. Jak pisałem wyżej – aż tak wielkim miłośnikiem zagadek kryminalnych nie jestem, fabuła w książce nie stanowi dla mnie najistotniejszej kwestii, toteż zakończenie (epilog) mile po prostu zaskakuje. Potraktowałem je jako dobre uzupełnienie zasadniczej zawartości. Ja oczywiście rozumiem, że to kryminał i wszystko wyjaśnić należało, całą zagadkę od A do Z, niemniej gdyby pewnego rodzaju „metafizyczne” niuanse (np. skąd się brały uszminkowane pety, które znajdował chory psychicznie Skiepko) pozostały bez rozjaśnienia, to naprawdę bym się nie pogniewał i nic by się chyba złego nie stało (ale już z kolei wejście żubra-Włodka w Białowieży koniecznie do wyjaśnienia – co też zostało inteligentnie i przekonująco zrobione!).
Książka świetna i bardzo oryginalna. Ubaw gwarantowany. Na dodatek, poza aspektem rozrywkowym, sugestywnie przywołująca, na ile to sobie mogę wyobrazić, klimat lat pięćdziesiątych.

http://www.rafalsocha.com/2016/11/21/prowokacja-w-zwierzyncu/

Po powieść „Piwonia, niemowa, głosy” Krzysztofa Gedroycia sięgnąłem skuszony okładką. A wiedzieć trzeba, że przekonanie mnie do zakupu książki z kategorii kryminału, za którym specjalnie nie przepadam, na dodatek napisanej specyficznym językiem (jak wynika z katalogowego opisu: „miejscowym dialektem, przemieszanym z żargonem propagandy”) naprawdę nie jest rzeczą łatwą....

więcejOznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

avatar
241
165

Na półkach:

Albo wciągnie cię w białostockie klimaty i przeczytasz książkę z zainteresowaniem, albo odłożysz ją po paru stronach. Początkowo drażnił mnie język, gwara (polsko-białoruska chyba?, nie wiem),potem złapałam melodię języka i rozczytałam się. Język jest atutem i przekleństwem tej powieści (bo z powodu języka można ją odłożyć, a niesłusznie).
Wątek kryminalny jest tylko pretekstem do opowiedzenia ciekawej historii, przedstawienia życia pokolenia, którego młodość przypadła zaraz po II wojnie światowej.

Albo wciągnie cię w białostockie klimaty i przeczytasz książkę z zainteresowaniem, albo odłożysz ją po paru stronach. Początkowo drażnił mnie język, gwara (polsko-białoruska chyba?, nie wiem),potem złapałam melodię języka i rozczytałam się. Język jest atutem i przekleństwem tej powieści (bo z powodu języka można ją odłożyć, a niesłusznie).
Wątek kryminalny jest tylko...

więcejOznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

avatar
637
173

Na półkach: ,

Gdy prawie wszystko - począwszy od okładki w stylu starych, polskich komiksów, przez opis, który bardzo dobitnie sugeruje przynależność książki do konkretnego gatunku, aż po całą pierwszą połowę powieści – sugeruje, że książka ta jest kryminałem, a później okazuje się, że w praktyce ledwo ociera się o typowe książki kryminalne, następuje pewna konsternacja. Tak jasne dawanie czytelnikowi do zrozumienia, że ma do czynienia z danym typem opowieści, a później złamanie tej niepisanej obietnicy, często bywa dla niego bardzo niemiłym zaskoczeniem.
Moje spostrzeżenie co do braku ścisłej przynależności tej książki do kryminału wynika z tego, że o ile pierwsza połowa książki była historią o zbrodni w stu procentach, garściami czerpała ze znanych acz przyjemnych rozwiązań i skutecznie trzymała czytelnika w napięciu, o tyle część druga, przy pierwszej, wyglądała trochę jak nieporozumienie. Między nimi zauważalny jest bardzo duży zgrzyt – gdy jako czytelnik nastawiony na poznanie mordercy, w pewnym momencie otrzymuję całkowite zatrzymanie akcji, nie sposób nie poczuć się odrobinę oszukanym. I to ta druga część książki uświadomiła mi, że kryminał jest tylko wymówką, bo całość przypomina dużo bardziej powieść obyczajową, i prawdopodobnie dlatego bardziej niż z książkami Agathy Christie czy sir Arthura Conan Doyle’a, skojarzyła mi się z „Trafnym wyborem” J. K. Rowling, bo mimo że wątek kryminalny jest obecny przez całą powieść, w pewnym momencie na pierwszy plan wybija się przekrój danego społeczeństwa.
Co odrobinę zatrważające – społeczeństwo to wygląda dosyć normalnie. Z jednej strony jest pełne korupcji, nadużywania władzy, zdrad, niesprawiedliwych i powierzchownych ocen, oszustw i kombinacji, z drugiej strony – dokładnie to samo mamy na co dzień. Nie w takim natężeniu, rzecz jasna, ale wokół nas dzieje się wiele różnych rzeczy, i większość z tych obecnych w powieści każdy mógłby znaleźć w gazecie, artykule w Internecie, czy plotce. Uwiarygodnia to tę powieść i przy okazji przeczy bardzo rozpowszechnionej ostatnio opinii, że im coś bardziej brutalne, tym bardziej prawdziwe, jak to było w przypadku „Naszej klasy” Tadeusza Słobodzianka przy której „Piwonia…” nie wygląda mniej prawdziwie.
Wszystko ma jednak wady i konstrukcja tej grupy społecznej również nie jest ich pozbawiona. I nie mówię tu o samych bohaterach, ale ich wykorzystaniu. Otóż w powieści obok wielu różnych charakterów występuje trzech bohaterów, których obecności nie rozumiem. Mowa tu o Anatolu, Zubrzyckim i Marcie. Dwóch panów poznajemy już w pierwszych słowach powieści – są to homoseksualiści, którzy mimo nieprzychylnych spojrzeń po prostu robią co lubią. Problem polega na tym, że ich postacie nie odgrywają w powieści absolutnie żadnej roli, co dziwi po uświadomieniu sobie ile uwagi poświęcił im autor. Pasują do konwencji powieści obyczajowej samą swoją obecnością twierdząc, że „tacy też istnieją i są częścią wszystkiego”, ale na początku drugiej części znikają nie odegrawszy zupełnie żadnej roli w przedstawieniu, udowadniając tylko, że - pomijając kwestię dekoracyjną - dla samej powieści są częścią bezwartościową. Nie, żebym odczuwał awersję do wątków homoseksualnych, na początku, gdy powieść dopiero nabierała tempa, wątek ten skojarzył mi się z książką „Spóźnione wyznania” Johna Boyne’a – w obu był naturalny, bez taniego moralizatorstwa, udowadniania normalności ani narzucania opinii, po prostu istniał i się rozwijał, niestety w przypadku miłości Anatola i Zubrzyckiego okazał się zwyczajnie zbędny. Odrobinę inaczej ma się postać Marty. Nie wchodząc w szczegóły – chyba jedyną rolą tej bohaterki jest ukazanie hipokryzji katolików. Nie uważam ukazywanie ich niekonsekwencji i kłamstw za złe, ale sama postać wydawała mi się wciśnięta trochę na siłę i o ile poprzednia para z ogółem współgrała, o tyle Marta według mnie zdecydowanie odstaje.
Inni bohaterowie tej powieści to już same miłe zaskoczenia. Byli dopracowani w każdym calu co widać zarówno pod względem zróżnicowania charakterów, logicznego umotywowania ich działań a nawet dopracowania dialogów tak, by były naturalne, a jednak charakterystyczne dla danej postaci. Nawet gdybyśmy nie spojrzeli na imiona bohaterów, od razu da się odróżnić formalny i „miejski” język księdza, wymieszany, naturalnie – nienaturalny lekko „udawany” język Hrycuka i Wiery od przykład zupełnie swobodnego języka Anatola i innych bohaterów. Wspaniałości.
Jednak dialogi i konstrukcje bohaterów to część czegoś większego, elementu tej powieści, który dla mnie jest jego największo zaleto – stylu. Sposób w jaki została napisana ta książka, czyli bardzo wierne odwzorowanie swobodnej mowy kojarzonej obecnie jedynie z daleką podlaską wsią, na początku mnie zdziwił, bo, przyznać trzeba, wygląda niebanalnie. Byłem pod wielkim wrażeniem konsekwencji z jaką autor coraz dalej prowadzi czytelnika tym językiem, który tak świetnie współgra z całą resztą powieści. Dzięki niemu nie mogłem oprzeć się wrażeniu, że nie czytam o Białymstoku lecz o jakiejś przeciętnej wsi sprzed pięćdziesięciu lat i to było fascynujące.
Może to jednak wzbudzić pewne kontrowersje. Skonstruowanie Białegostoku i jego mieszkańców – nawet tych z przeszłości – w sposób tak „wieśniacki”, niektórzy mogą odebrać nawet jako obrazę. Kompleksów nie da się pozbyć od razu, a w moim przekonaniu Białystok z kilkoma się zmaga, i sportretowanie tego dużego, rozwijającego się miasta jako małej wioski z ludźmi mówiącymi adekwatnie do owego miejsca jest, przyznać muszę, odważne, nawet gdy robi się to w tak imponujący sposób.
Po skończeniu książki miałem ambiwalentne odczucia i, przyznam szczerze, nadal je mam. Zakończenie tej powieści tylko utwierdziło mnie w przekonaniu, że daleko jej do kryminału – dla mnie najlepszy kryminał to taki, gdzie morderca stoi czytelnikowi przed nosem a on nie umie go dostrzec, tu tego zabrakło, gdyż odbiorca praktycznie nie ma możliwości domyślić się zakończenia, a powinien móc rozgryźć zagadkę, tylko nie potrafić. Mimo rozbieżności tego, co sugerowało wszystko przed przeczytaniem i tego, co sugerowała moja opinia po przeczytaniu, nie uważam, żebym zmarnował czas przy tej książce – była fascynującym doświadczeniem, i mam nadzieję, że nie będzie moim ostatnim spotkaniem z tym autorem.

Gdy prawie wszystko - począwszy od okładki w stylu starych, polskich komiksów, przez opis, który bardzo dobitnie sugeruje przynależność książki do konkretnego gatunku, aż po całą pierwszą połowę powieści – sugeruje, że książka ta jest kryminałem, a później okazuje się, że w praktyce ledwo ociera się o typowe książki kryminalne, następuje pewna konsternacja. Tak jasne...

więcejOznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

avatar
666
378

Na półkach: ,

Zainteresowała mnie okładka, a dokładnie co się na niej znajduje. Zawsze ciekawiły mnie czasy PRL-u
jaki panował wtedy ustrój polityczny, ale nie tylko. W tamtych czasach najbliższa rodzina była wrogiem jeżeli była przeciwna ideom komunistycznym.
Dlatego też po zapoznaniu z opisem książki, wiedziałam,że muszę ją przeczytać.
Moje pokolenie, urodzone po obaleniu komunizmu ma nie wielką wiedzę w tym temacie, w szkole nikt o tym nie wspominał. Społeczeństwo dzieli się na tych, którzy chwalą tamte czasy oraz na zagorzałych przeciwników. A, jak było na prawdę? Szukając odpowiedzi na nurtujące mnie pytania sięgam po taką literaturę.


Książka jest formą opowiadania, mężczyzny żyjącego w tamtych interesujących czasach. Przedstawia On czytelnikowi wiele faktów dotyczących zachowań ludzi w stosunku do siebie nawzajem. Przede wszystkim wtedy nikt nikomu nie mógł ufać, nie było pewności czy dana osoba nie jest szpiegiem, wtyczka dla UB.
Dokładnie zostają nam przedstawieni główni bohaterowie, Zaburzycki, Anatol/Tolik, Wiera/Weronka, Mikołaj, Stasia oraz najważniejsza Piwonia.
Co mnie zainteresowało i byłam zaskoczona, temat homoseksualizmu, czy odmienna orientacja niosła zagrożenie życia? W tych dosyć nieciekawych czasach, gdzie niemalże każdy obywatel posiadał własną teczkę z najistotniejszymi informacjami z życia.

Piwonia jest milicjantką, wydział kryminalny, fascynuje ją rozwiązywanie zagadek, umysł pracuje na zwiększonych obrotach gdy w grę wchodzi śledztwo.
Dostając sprawę morderstwa Stasi, dziewczyny uznawanej z miejscową wariatkę, nie spodziewa się,że będzie to najdłuższe dochodzenie w jej życiu.

Autor pisze nietypowym językiem, na początku miałam problem w czytaniu, na szczęście dosyć szybko opanowałam ów żargon.
Dodatkowo fabuła jest na prawdę bardzo wciągająca. Czytelnik mam możliwość życie zwykłych ludzi, po tych sprawujących władzę.
Gdyby nie fakt,że wszystko wydarzyło się na prawdę można by powiedzieć,że jest to zabawna historyjka, ironicznie zabarwiona.
Podejście Urzędników Bezpieki do spraw przyziemnych było śmieszne w swym tragiźmie ówczesnego systemu.Gdzie wszędzie widziano podstępy, zagrożenie zdrady.

Z mojego punktu widzenia, gdyby nie ilość zamordowanych niewinnych ludzi, można by powiedzieć,że Polacy po zakończeniu wojny oraz wyzwoleniu zaczęli odgrywać komedię w państwie. Bo nie można nazwać rzeczą normalną zamykanie w więzieniu człowieka,który miał odmienne zdanie od Towarzyszy UB.
Nie wspominając już tematu religii, bo nagle po latach modlitw, wstępujący do grona komunistów stali się zatwardziałymi ateistami wyrzekającymi wiary.
Niewiarygodne, a jednak prawdziwe.

Warto zapoznać się z tym tytułem,w celu dowiedzenia się kim jest narrator.
Dodatkowo sprawa prowadzona przez milicjantkę zwaną Piwonią nie jest zwykłym morderstwem, jak się na początku może wydawać, a i losy reszty bohaterów zostały przedstawione bardzo ciekawie.
Dobrze skonstruowana opowieść.

Zainteresowała mnie okładka, a dokładnie co się na niej znajduje. Zawsze ciekawiły mnie czasy PRL-u
jaki panował wtedy ustrój polityczny, ale nie tylko. W tamtych czasach najbliższa rodzina była wrogiem jeżeli była przeciwna ideom komunistycznym.
Dlatego też po zapoznaniu z opisem książki, wiedziałam,że muszę ją przeczytać.
Moje pokolenie, urodzone po obaleniu komunizmu...

więcejOznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

avatar
22
20

Na półkach: ,

Ta książka daje się zapamiętać przede wszystkim swoim niepowtarzalnym językiem i wyjątkowym humorem. „Piwonia, niemowa, głosy” Krzysztofa Gedroycia cała bowiem napisana została językiem gwarowym, zarówno prowadzona narracja, jak i dialogi. Gwara białostocka, tak charakterystyczna dla wschodniej części kraju, a zwłaszcza dla okolic Białegostoku, w tej powieści zdaje się być daleka od wymierania. Tutaj jest żywa, pulsująca, skrzy się i zabawnie, i refleksyjnie. Użycie tej gwary w dialogach, skoro akcja dzieje się głównie w Białymstoku i okolicach, nie wymagało uzasadnienia, wręcz było nakazem, zwłaszcza jeśli, dodajmy, akcja dzieje się głównie w latach 40-tych i 50-tych, a kończy się u schyłku XX wieku. Wybór jednak narracji także prowadzonej w gwarze to znakomita i trafna decyzja pisarska. Książka tym samym zyskała inny, ciekawszy blask i podczas lektury wciąga czytelnika w świat przedstawiony w dwójnasób. Tym samym autentyczność świata przedstawionego niejako zyskuje dodatkowe uzasadnienie, właśnie dzięki wybranemu językowi narracji. A narrator książki Gedroycia nie jest zwykłym narratorem. Nie jest to tylko literacka figura, której zadaniem jest beznamiętnie, rzeczowo opowiedzieć historię. Na narratorze „Piwonia, niemowa, glosy” wyraźnie ciąży powinność, o czym mówi już na pierwszych kartach książki: I zapytuje ja siebie: Skąd my tu wzięli sie, kto dla nas nakazał, żeby my tu rodzili sie i razem ze sobą żyli? (…) To jak to jest? Trzeba mnie zapytywać sie o rzeczy nieodgadnione i głowe sobie zawracać, czy nie trzeba? I co mnie robić w noce nieprzespane? To i powiem, jak było. Ten nakaz opowiedzenia historii nie bierze się znikąd, zostaje narzucony przez zmarłych, przez duchy, tego miejsca i tej ziemi. A czemu? Jak mówi narrator, chcą pomóc, żeby współcześni na oczy przejrzeli. Taka to powinność pisarska.

Wrócić jednak warto do humoru narracji i dialogów, albowiem wspominając o ukrytej powinności pisarskiej, można odnieść wrażenie wejścia na zbyt uduchowiony czy aksjologiczny poziom recenzowanej powieści. Zawartość książki na szczęście nie pozwala na to. Pierwszy choćby z brzegu przykład przedstawienia postaci Anatola. W kilkunastu dosłownie zdaniach ukrywa się przezabawny, z pozoru złożony obraz osoby, jakże jednak prostej w swoich decyzjach życiowych. Ojciec Anatola jako milicjant tuż po wojnie zabity zostaje przez partyzanta walczącego z UB-ecją, podobnie matka ze sprzątaczki na sekretarkę wyuczona ginie podczas agitacji wraz z zastępcą pierwszego sekretarza. Anatol, czyli zwyczajnie i rubasznie zwany Tolikiem, zupełnie nie ma za złe nikomu tej śmierci. Kula zabłąkana, to zabłąkana. (…) Mało to zabłąkanych kul po świecie lata? Nie ma co wydziwiać, trzeba o siebie troskać sie. Gdyż kto, jak nie Tolik ma troskać sie o polepszenie swojego życiowego położenia? Tak więc dowiadujemy się jak to z takimi jak Anatol było, gdy lokalnymi aparatczykami partyjnymi zostawali głównie dla korzyści osobistych, życiowych, bez żadnego przekonania, zauroczenia ideowego itp. Ale Gedroyć nie byłby sobą, gdyby w ten stworzony obraz pierwszego z brzegu bohatera nie wplótł dodatkowych informacji, w sobie tylko przezabawny sposób. A Anatol odkrył w sobie homoseksualizm, homoseksualistą został w swoim życiu, no ale nie mogło być inaczej, skoro dużo dupe miał. I tak podczas agitacji na wioskach chłopi ni w ząb nie rozumieli co to nauka plus elektryfikacja, tylko na dużą dupę Tolika patrzyli się. W taki sposób, mniej lub częściej bardziej zabawny, zawsze z uwzględnieniem mikroświatów w jakich przyszło prowadzić egzystencję, Gedroyć przedstawia swoich bohaterów. Wartość tej książki kryje się, kto wie czy nie przede wszystkim, w kreacji świata Podlasia zbudowanego właśnie w oparciu o mikroświaty w jakich codzienność ludzi odbywa się, istnieje. A złożona to codzienność niezwykle, a tym samym barwna i ciekawa. Niepowtarzalna swoim kolorytem dwóch wyznań żyjących obok siebie i ze sobą, katolików i prawosławnych, wierzących i niewierzących, biednych i bogatych, wykształconych i niewykształconych, prostych w prowadzeniu życia i koniunkturalistów, z różnymi doświadczeniami czasów wojennych, mówiąc bardziej po polsku i bardziej po rusku, choć akurat język, lokalnie przetworzony w specyficzną gwarę, niejako spaja tę społeczność.

Mam wrażenie, że zupełnie świadomie „Piwonia, niemowa, głosy” Krzysztofa Gedroycia wielogłosowość Białostocczyzny z jednej strony uznaje za narzędzie literackie, dzięki któremu wielobarwność społeczną, religijną, obyczajową można trafnie przedstawić i oddać czytelnikom z innych części naszego kraju. Z drugiej zaś strony ta wielogłosowość ukryta w języku, ale także w postawach i wyborach życiowych (powtórzę jeszcze raz: osobistych i zawodowych, religijnych i obyczajowych) poszczególnych bohaterów kreuje prawdziwy obraz Podlasia. Kolorytu dla przedstawianej historii dodaje jeszcze aura polityczna lata 40-tych i 50-tych. Wówczas każdy gest, czyn, decyzja i słowo były polityczne, mierzone miarą: z nami lub przeciwko nam. I to wszystko w sposób podkreślmy jeszcze raz niezwykle lekki, często humorystyczny, z rzadka straszny, zatrważający, ale rzetelny opowiada Gedroyć.

Niech nas jednak nie zmyli to wszystko o czym wyżej napisane. „Piwonia, niemowa, glosy” to jednak kryminał. Mamy tutaj i zbrodnię, i ofiarę, i mamy śledztwo, i całą galerię podejrzewanych. A na dokładkę także „czuwających” nad wszystkim UB-eków. Mało? Proszę, Gedroyć nie zawodzi. Stasia, ofiara zabójstwa, z karty na kartę jawi się coraz bardziej barwniej, ciekawej, zaskakująco (od profanum do sacrum),gdzie łatwiej jest powiedzieć kim nie była, niż kim była. Podejrzewani? Jest ich cały zbiór, śledczy maja z kogo wybierać, i UB-ek, i ksiądz, choćby ta dwójka z brzegu, każdy znał denatkę, każdy miał motyw, każdy mógł zabić. A kto ma wszystko odkryć, rozwikłać, prowadząc jedynie słuszne śledztwo? Tytułowa bohaterka, milicjantka o imieniu Iwona, a jakże niezwykłym przezwisku Piwonia. Ciekawie wykreował tą bohaterkę autor „Przygody K”. Z jednej strony twarda to milicjantka, z umiejętnościami kryminalnego węszenia, z drugiej zaś strony kobieta, o szerokim sercu dla miłości, emocji i wrażeń. Napiszę tyle, by nie zdradzać czytelnikom szczegółów i nie psuć lektury. A pamiętajmy, że jest jeszcze kolejny bohater, tak bliski, jak się okaże i śledczej, i ofierze. Ale, ani słowa więcej.

„Piwonia, niemowa, głosy” to udana książka, jedna z ciekawszych na arenie wydawniczej 2012 pośród powieści kryminalnych. Wyjątkowa językiem, barwna miejscem akcji i ludźmi tam zamieszkującymi. Humorem, podobnie jak okładka, zbliżająca się najbardziej do najbardziej rozweselającego pisarza kryminałów z analogicznymi projektami ich okładek, Ryszarda Ćwirleja. A pewne opowiedziane przez Krzysztofa Gedroycia historie, użyjmy jego własnego języka, pomimo, że pomyślunek wczorajszy, a dzisiaj nowa problematyka, to poza tym nic się nie zmieniło. I o to chyba chodziło autorowi – o to co pod spodem, pod nurtem codziennego życia, niezależnie od czasów.

Ta książka daje się zapamiętać przede wszystkim swoim niepowtarzalnym językiem i wyjątkowym humorem. „Piwonia, niemowa, głosy” Krzysztofa Gedroycia cała bowiem napisana została językiem gwarowym, zarówno prowadzona narracja, jak i dialogi. Gwara białostocka, tak charakterystyczna dla wschodniej części kraju, a zwłaszcza dla okolic Białegostoku, w tej powieści zdaje się być...

więcejOznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

avatar
846
400

Na półkach: ,

Pierwszy raz spotkałam się z tak specyficznym językiem, stylem, ta książka jest po prostu inna niż wszystkie, napisana z niebywałym poczuciem humoru. Początkowo czytało mi się ją dosyć opornie, nie mogłam się przyzwyczaić do dziwnego języka narratora, nie rozumiałam o czym on mówi. Im dalej byłam, im bardziej zagłębiałam się w poszczególnych stronach lektury, tym bardziej mi się ona podobała, byłam ciekawa co dalej. W rezultacie skończyłam ją czytać szybciej niż mogłabym się spodziewać i byłam mile zaskoczona zakończeniem, gdyż za nic w świecie nie powiedziałabym, że będzie akurat takie.
Autor przenosi nas w czasy powojenne, w lata pięćdziesiąte, niełatwe, skomplikowane. Dodatkowo mamy tu morderstwo, które czyni z tej książki dosyć zaskakujący i specyficzny rodzaj kryminału. Poznajemy tytułową Piwonię, właściwie Iwonę bodajże, jednak nikt nie pamięta, że tak miała na imię, to ona prowadzi śledztwo w sprawie wspomnianej przeze mnie zbrodni.
Zapewne drugiej takiej książki, takim stylem i językiem napisanej nie ma jak na razie, co moim zdaniem jest jej dużym walorem i fenomenem. Pisarz zatem powinien być przez nas doceniony i powinniśmy, chociażby z ciekawości, sięgnąć po ten tytuł, a jak już zaczniemy czytać, na pewno skończymy i będziemy zadowoleni z tego, że mogliśmy zapoznać się z tą książką.
Recenzja pochodzi z mojego bloga http://asymaka.blog.interia.pl/

Pierwszy raz spotkałam się z tak specyficznym językiem, stylem, ta książka jest po prostu inna niż wszystkie, napisana z niebywałym poczuciem humoru. Początkowo czytało mi się ją dosyć opornie, nie mogłam się przyzwyczaić do dziwnego języka narratora, nie rozumiałam o czym on mówi. Im dalej byłam, im bardziej zagłębiałam się w poszczególnych stronach lektury, tym bardziej...

więcejOznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

avatar
80
46

Na półkach:

Dobra jest pierwsza część książki. Dokładnie połowa. Później wszystko się zaczyna rozsypywać.

Dobra jest pierwsza część książki. Dokładnie połowa. Później wszystko się zaczyna rozsypywać.

Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Przeczytane
    37
  • Chcę przeczytać
    21
  • Posiadam
    11
  • 2014
    3
  • Przeczytane 2015
    2
  • 2013
    2
  • KNDL
    1
  • KRYMINAŁ, SENSACJA, THRILLER
    1
  • 2018
    1
  • Czas akcji: przeszłość
    1

Cytaty

Więcej
Krzysztof Gedroyć Piwonia. Niemowa. Głosy Zobacz więcej
Krzysztof Gedroyć Piwonia. Niemowa. Głosy Zobacz więcej
Więcej

Podobne książki

Przeczytaj także