-
ArtykułyMama poleca: najlepsze książki dla najmłodszych czytelnikówEwa Cieślik19
-
ArtykułyKalendarz wydarzeń literackich: czerwiec 2024Konrad Wrzesiński5
-
ArtykułyWyzwanie czytelnicze Lubimyczytać. Temat na czerwiec 2024Anna Sierant1191
-
ArtykułyCzytamy w długi weekend. 31 maja 2024LubimyCzytać451
Biblioteczka
2021-03-20
2021-03-20
Klimatyczne i wciągające opowiadanie!
Miałam okazje przeczytać już w języku angielskim, wobec tego mogę podzielić się wrażeniami z wszystkimi wyczekującymi polskiej premiery.
Jest to zupełnie inne opowiadanie od Tancerki krawędzi. Tu jest więcej magii, niesamowitego klimatu, nowych informacji wyjaśniających na tyle dużo, by opowiadanie sensownie zamknąć, ale na tyle mało, żeby CHCIEĆ WIĘCEJ.
Owszem, rozwija się nieśpiesznie, płyniemy sobie statkiem, siedzimy trochę w głowie Lopena, bardziej w Rysn, na horyzoncie majaczy spowita mgłą Akinah. Im bliżej wyspy, tym więcej pojawia się elementów magicznych i tajemniczych. Mnie osobiście kojarzyło się to z klimatem "Z mgły zrodzonego", tomu, w którym pewne osoby próbowały odkryć pewne fakty.
Absolutnie nie wyobrażam sobie nie przeczytać Odprysku świtu - za dużo jest tu informacji i szczegółów. I zbyt wielka szkoda świetnej przygody.
Gdyby tylko wszystkie opowiadania fantasy były tak dobre! Oczywiście nie jest to osiągalne w niezależnych utworach, ale osadzenie Odprysku świtu w szerszym kontekście Archiwum Burzowego Światła umożliwia stworzenie w tym krótkim formacie niesamowitej historii.
Polecam i bawcie się dobrze!
Klimatyczne i wciągające opowiadanie!
Miałam okazje przeczytać już w języku angielskim, wobec tego mogę podzielić się wrażeniami z wszystkimi wyczekującymi polskiej premiery.
Jest to zupełnie inne opowiadanie od Tancerki krawędzi. Tu jest więcej magii, niesamowitego klimatu, nowych informacji wyjaśniających na tyle dużo, by opowiadanie sensownie zamknąć, ale na tyle mało,...
Mistrzowskie dzieło.
Najlepsza przeczytana przeze mnie książka w 2020 roku.
Będzie długo, ponieważ są cytaty. Jeśli nie chce wam się czytać, przeczytajcie choć tylko te fragmenty. Może zachwycą was tak jak mnie. Na końcu również odniesienia do Janusza Chabiora, lektora audiobooka.
Kult to mistrzowsko napisana i przeczytana wariacja na temat objawień oławskich - "Zbeletryzowana, ale doskonale udokumentowana historia oławskich objawień" (cyt. za lubimycztać.pl.). Postacie są inspirowane postaciami prawdziwymi, ale są fikcyjne. Narratorem jest Zbyszek, brat Henia, powieściowego Kazimierza Domańskiego. Snuje on opowieść w formie wywiadu, którego udziela panu Łukaszowi. Jest to zabieg stylistyczny, który dodaje historii jeszcze większej realności. Jest to też absolutny strzał w dziesiątkę! Zbyszek opowiada historię z obezwładniającą szczerością, z poczuciem humoru, z ironią i z ogromną wnikliwością. Właśnie dlatego, poza treścią, powieść tak pobudza wyobraźnię i chwyta za serce.
Opowieść zaczyna się od opisu dzieciństwa Henia i Zbyszka, przypadającego na lata 30 XX w i prowadzi nas - czasem chronologicznie, czasem nie - aż do późnych lat 90. Razem z braćmi przenosimy się w czasie. Polska rzeczywistość, Oława i zamieszkujący w niej ludzie ożywają. Ma się wrażenie, że żywi są nawet przechodnie na ulicy. Wykreowanie wyrazistych postaci drugoplanowych jest już wielką sztuką, a tymczasem Łukasz Orbitowski opisał całe miasto trójwymiarowych ludzi.
Ustami Zbyszka, autor zabiera nas także w podróż do wnętrza samych siebie, konfrontuje nas ze słabościami, z prozą codzienności, z byciem człowiekiem. Język jest zadziwiającą kombinacją prostoty i podniosłości. Humor przeplata się z dramatem w sposób niespotykany i moim zdaniem po prostu wybitny.
Cytaty:
Dwa pierwsze zdania książki:
"Panie, to już się nagrywa?
Więc nim Heniek zobaczył Matkę Boską, miał sen o pszczołach."
A tu kilka z kolejnych stron.
"Nie wiem, kiedy Henio się zepsuł, i nie rozumiem, czemu właściwie ludzie się psują. Dlaczego jednego dnia taki czy owaki jest zupełnie normalny, a drugiego już nie. Ma rodzinę, pracę, przyjaciół, interesuje się czymś, coś tam lubi, i nagle widzimy go bez tego wszystkiego. Zostają mu gołe dni bez żadnego sensu i żadnej miłości. Tak też podziało się z Heńkiem. Za młodu był zupełnie normalny, a ja nie potrafię wskazać momentu, kiedy mu się spieprzyło."
"Tatko, który całą wojnę przesiedział schowany jak mysz gdzieś pod Truskawcem, raptem uznał, że mundury zrobią z nas ludzi, i tak zostaliśmy harcerzami. Takie czasy były. Gdzie spluniesz, tam rogatywka. No i zaciągnęliśmy się solidarnie, ja bo musiałem, Romek z Waldkiem dla kawału, a mały Henio poszedł do zuchów, gdzie dostał koszulę, krótkie porcięta i czapkę, którą zaraz zgubił."
"Z tego powodu Henio rzadko się huśtał. Nikt nie chciał dopuścić smarka, on sam nie umiał się przebić, więc łaził sobie po nadbrzeżu, gdzie chciał, a ja byłem szczęśliwy, że mam go z głowy. Raz zniknął na pół dnia i wrócił w hełmie po szkopie. Wyglądał kubek w kubek jak mały powstaniec, tylko opaski brakowało. Leżeliśmy akurat na brzegu, słońce grzało, Henio dostrzegł wolną huśtawkę, wlazł, rozbujał się i skoczył, nim pojąłem, co się święci. Zaraz go zakryło, nie wypływał przez ten hełm. Zanurkowałem, płynę i się duszę – tak dławi strach o brata. Wyłowiłem Henia, wytrzaskałem po gębie:
– Co ty sobie, gówniarzu, myślisz, czemuś z huśtawki skakał?!
A on, zasmarkany, mokry chlipnął:
– Bo ja chciałem do nieba pomaszerować, jak ci z Westerplatte, czwórkami.
– Nie ma nieba! – Potrząsałem nim i powtarzałem słowa, które mówiła nam pani w klasie, drużynowy i masa innych osób. – Nie ma nieba, cymbale! Byłbyś trup, i co ja bym z tobą martwym zrobił?"
"Miał dobre życie i straszny koniec, ale tylko to dobre życie się liczy‚ nic więcej, bo mało kto takie ma, a koniec jest straszny dla wszystkich bez wyjątku."
Poza ostatnim, są to cytaty z pierwszych kilku stron. Książka jest tak napisana, że można by ją prawie całą cytować. Oczywiście są lepsze i gorsze fragmenty, bardziej wciągające, śmieszniejsze, bardziej lub wzruszające. Ale generalnie powieść jest ucztą dla wielu emocjonalno-intelektualnych zmysłów. Nie jest wesoła, ale jest pełna uroku. Nie jest depresyjna, ale bywa dojmująco smutna.
Pod wieloma względami jest jak samo życie.
Nie wiem, jakim lektorem jest Janusz Chabior. Nigdy nie słyszałam go w innych książkach. A po Kulcie dla mnie jest Zbyszkiem. Dobór lektora jest kolejnym genialnym posunięciem, aczkolwiek nie wiem, kto i dlaczego o tym zdecydował. Tak czy owak, chwała mu za to, a panu Chabiorowi za interpretację. Genialna książka jest też wybitnym audiobookiem.
Mistrzowskie dzieło.
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toNajlepsza przeczytana przeze mnie książka w 2020 roku.
Będzie długo, ponieważ są cytaty. Jeśli nie chce wam się czytać, przeczytajcie choć tylko te fragmenty. Może zachwycą was tak jak mnie. Na końcu również odniesienia do Janusza Chabiora, lektora audiobooka.
Kult to mistrzowsko napisana i przeczytana wariacja na temat objawień oławskich -...