Na-stopach

Profil użytkownika: Na-stopach

Nie podano miasta Nie podano
Status Czytelnik
Aktywność 4 lata temu
20
Przeczytanych
książek
20
Książek
w biblioteczce
19
Opinii
63
Polubień
opinii
Nie podano
miasta
Nie podano
Dodane| Nie dodano
Ten użytkownik nie posiada opisu konta.

Opinie


Na półkach:

Czy jest ktoś, kto nie słyszał o sylwetce Wojciecha Kurtyki? Wspinacz-filozof, dla którego celem bardziej jest droga niż sam szczyt, dla którego góry nie są tylko górami, ale filozofią życia, który unikał i unika rozgłosu oraz obrał sobie ścieżkę góry, sztukę wolności, której poświęcił swoje marzenia i życie. Sądzę, że z pewnością nie każdy o nim słyszał.
Jest to postać niezwykle skromna, z głową pełną pokory, przeróżnych skomplikowanych myśli i filozofii bardzo zawiłych, ale głębokich i pięknych. Kurtyka w górach widzi coś więcej, dostrzega głębię, wyostrza wszystkie zmysły i wyczuwa to, co nienamacalne i niedostrzegalne gołym okiem. To mnie najbardziej zaskakuje, intryguje i ciągnie, by w tej jego filozofii się zagłębić. Nie chciałabym poznać całkowicie jego myśli, bo uważam, że jest to sfera intymna, ale w pewien sposób się z tym człowiekiem, jego wizją, identyfikuję.
Wojciech Kurtyka wspinał się w czasach, kiedy znane były już postaci takie jak Messner, Rutkiewicz czy Kukuczka ( z którym później sam miał okazję się wspinać), ale tworzył coś całkiem innego, co go wyróżniało. Bardziej niż cel interesowała go droga i trudne technicznie szczyty w Himalajach i nie tylko. Miał niekonwencjonalne pomysły na góry. A sam jego byt był już sam w sobie niekonwencjonalny. Cenił sobie w górach przyjaźnie, relacje, które zacieśniał podczas pobytów na wysokościach z różnymi ludźmi, dawały mu one poczucie szczęścia. Mimo rozstań i konfliktów, cenił sobie każdego partnera jak brata. Cechowało go jeszcze jedno- szybki i elegancki styl alpejski, „wspinaczka nago i nocą”. W szybkim tempie i z klasą zdobywał nowe szczyty, szukał ciekawych rozwiązań, jak trawers grani Broad Peaków z wejściem na szczyt główny razem z Jurkiem Kukuczką, długa i wymagająca wspinaczka na Trango Tower (wraz z Erhardem Loretanem w 1988 roku wykazali się niezwykłą odpornością na zimno), przejście ściany Kohe Bandaki i wytyczenie nowej drogi w 1977r., czy solowe przejście Chińskiego Maharadży. Kurtyka tworzył więc całkiem nowy wymiar wspinania i charakter wejść na szczyty ośmiotysięczne i nie tylko. To mu dawało największą satysfakcję- droga jako cel, nie sam szczyt.
Swoje wyprawy „zamykał” w słowach” sztuka cierpienia”, bo tym był właśnie dla niego alpinizm. Prawdziwą sztuką cierpienia. Radzeniem sobie w kluczowych i trudnych sytuacjach, kiedy wymagało się od samego siebie wszelakiej odporności fizycznej i psychicznej, kiedy człowiek przekraczał granice. Dlatego to, co robił, podjęcie się sztuki cierpienia, było pojawieniem się sztuki bycia prawdziwie wolnym.
Autorka książki w jasny sposób przedstawia nam historię znakomitego alpinisty jakim. Historię rozpoczyna od odrzucenia przez Kurtykę nagrody Złotego Czekana po czym przechodzi do chronologicznej opowieści o jego życiu. Od samego początku. Wyjawia jego kilka myśli, przedstawia emocje i uczucia, przytacza istotne i szczegółowe wątki dotyczące relacji rodzinnych i przyjacielskich oraz rzetelnie opisuje każdą wyprawę. Kończy książkę wspomnieniem z uroczystości wręczenia Złotego Czekana za całokształt osiągnięć wspinaczkowych panu Wojtkowi, który po długich i ciężkich rozważaniach, przyjął nagrodę.
Myślę, że postać Kurtyki jest niezwykle złożona i intrygująca, dzięki czemu chce się go poznać bliżej. Bliżej poznać jego filozofię życia, wspinania i zdobywania tego, co dla wielu nieosiągalne nawet w myślach. A co w tym wszystkim zaskakuje najbardziej? Skromność. I swój własny świat. Zamknięcie się na wszelkie schematy. Niekonwencjonalność. I również silny charakter. Upór. Sztuka cierpienia wymaga i nie pozostaje bierna. Stawia wysoką poprzeczkę dla tych, którzy chcą jej zasmakować, a raczej stawić czoła. I taki właśnie jest pan Wojciech. Człowiek, który tę sztukę cierpienia w sobie ukochał.

Czy jest ktoś, kto nie słyszał o sylwetce Wojciecha Kurtyki? Wspinacz-filozof, dla którego celem bardziej jest droga niż sam szczyt, dla którego góry nie są tylko górami, ale filozofią życia, który unikał i unika rozgłosu oraz obrał sobie ścieżkę góry, sztukę wolności, której poświęcił swoje marzenia i życie. Sądzę, że z pewnością nie każdy o nim słyszał.
Jest to...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

„Himalaistki. Opowieść o kobietach, które pokonują każdą górę” Mariusza Sepioło to opowieść o kobietach twardych, jak lód. Nienaruszalnych. Silnych. Wciąż niepokonanych. Wytrzymałych na wszelkiego rodzaju klęski. To opowieść o kobietach, których marzenia, silna wola i motywacja, zaprowadziły na najwyższe szczyty świata w czasach, gdy mężczyzna miał najwyższą rangę. Gdy kobieta była tylko kobietą i fakt, że chciała zrobić coś dla siebie było faktem nadzwyczajnie niepoprawnym.
Książki takiej jeszcze nie było, by zabrać czytelnika w podróż po kobiecej strefie himalajskiej. By zacząć od korzeni, czyli wszystkich tych, od których się zaczęło. Silna Halina K. Syrokomska, odważna Dobrosława Miodowicz-Wolf pseud. Mrówka, niezależna Wanda Rutkiewicz, czy wytrwała Ewa Panejko- Pankiewicz i wiele innych kobiet tak twardych i pełnych pasji, zapału i wewnętrznego ognia, miłości do gór. Historia zaczyna się właśnie sylwetkami tych kobiet, co rozpoczęły erę kobiecego himalaizmu, kobiecego wspinania. Walczyły o godną pozycję wśród mężczyzn i chciały im dorównać, być jak oni, a bliżej- po prostu mieć równe prawo do gór, takie, jak faceci. I do tego dążyły. O to walczyły i temu poświęcały życie- dla gór i wspinaczki, która dawała im wolność, determinację, kobiecość.
Następnie autor w ciekawy sposób przechodzi do współczesnego himalaizmu pisząc część drugą, czyli Dziś. Znajdziemy w niej postać Sylwii Bukowickiej, Izabeli Czaplickiej, Aleksandry Dzik, czy Kingi Baranowskiej. Himalaistek, które kontynuują dzieło rozpoczęte dziesiątki lat temu. Starają się być wierne idei kobiecego wspinania i realizują się, spełniają swoje marzenia o górach najwyższych. I ich historie cały czas się dzieją, rozwijają, idą dalej, trwają. Ale warto też zaznaczyć, że historie Wandy, Mrówki, czy Alicji Bednarz są równie żywe. Przede wszystkim w sercach tych, którzy o nich pamiętają. I myślę, że współczesny himalaizm i alpinizm również o nich pamięta, celebruje rocznice i żyje ich ideami.
Czego brakowało mi w tej książce? Braku tak ważnych pań, jak Krystyny Palmowskiej czy Anny Czerwińskiej. Ponoć wspomniane panie stwierdziły, że wiele o nich już napisano i warto poświęcić parę słów o innych znakomitych himalaistkach. Jednak myślę, że skoro książka zawiera opowieści i polskich pionierkach, ich sylwetki powinny się tam pojawić, bo momentami można odczuć, że jest to encyklopedia o kobiecym wspinaniu w Himalajach. Brakuje mi właśnie tego. Ale z pewnością dodanie kogoś więcej zburzyłoby układ, jaki zaplanował sobie autor. Można dostrzec, że 14 himalaistek odpowiada ilości 14 ośmiotysięczników. Taki zamysł miał autor. Zostawmy to jemu. W oczy rzuca się jeszcze nierówność, czyli o Wandzie powiedziano bardzo wiele, a o Katarzynie Skłodowskiej to raptem jedna trzecia. Chociaż z drugiej jednak strony, jedne historie pań są ciekawsze, obszerniejsze, drugie nie. I pewnie stąd ta nierówność wynika.
„Himalaistki” to książka, którą warto mieć w swojej górskiej, niegórskiej bibliotece. Scala ją przede wszystkim kobieca solidarność aktualna w każdym czasie. Jest po prostu uniwersalna i uświadamia, jak z miłości do gór, pasji do wspinania i uprawiania turystyki wysokogórskiej, może zrodzić się wytrwałość, ambicja, marzenia, siła, determinacja, twardość i przekorność, a przy tym wrażliwość i delikatność.

„Himalaistki. Opowieść o kobietach, które pokonują każdą górę” Mariusza Sepioło to opowieść o kobietach twardych, jak lód. Nienaruszalnych. Silnych. Wciąż niepokonanych. Wytrzymałych na wszelkiego rodzaju klęski. To opowieść o kobietach, których marzenia, silna wola i motywacja, zaprowadziły na najwyższe szczyty świata w czasach, gdy mężczyzna miał najwyższą rangę. Gdy...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

Okładka książki Kukuczka. Opowieść o najsłynniejszym polskim himalaiście Dariusz Kortko, Marcin Pietraszewski
Ocena 7,8
Kukuczka. Opow... Dariusz Kortko, Mar...

Na półkach:

Kukuczka… Jest ktoś, kto nie zna tego nazwiska? Dorzućmy jeszcze imię Jerzy i wszystko już wiadomo. Jurek Kukuczka, bo o nim jest mowa, to wielki, znany na całym świecie polski himalaista. Żeby sięgnąć po tą książkę, musiałam dać sobie czas. Z racji tego, że jest to biografia, wiedziałam, że będzie pełna faktów, różnych życiowych wątków, ale też i życiowych mott, głębokich słów. Do takiej lektury muszę przygotowywać się długo mentalnie, ale pochłaniam ją dosłownie w parę dni.
Jurek Kukuczka to drugi zdobywca, zaraz po Reinholdzie Messnerze, Korony Himalajów i Karakorum. Jeszcze przed przeczytaniem biografii, znałam wiele wątków z jego życia, jego historię, ale nigdy konkretnie w nią nie wchodziłam. Ale po przeczytaniu, przesiąkłam nią. Jak to biografia, są historie od początku do końca. Jednak „Kukuczka” zaczyna się od śmierci himalaisty na jego pierwszym ośmiotysięczniku- Lhotse, a później przesuwa się na sam początek i opowiada wszystko to, jak to się z Jurkiem wszystko zaczęło. Jaka jest jego historia.
Przeplatana opowieściami przyjaciół, rodziny i partnerów historia raz życiowa, zwykła, raz humorystyczna, a momentami tragiczna. Pełna zdarzeń ogólnych, faktycznych, ale i przerysowanych przez ludzi, którzy za himalaistą nie przepadali. Najciekawsze, co siedzi mi w głowie, wręcz dudni w uszach, to zapiski samego Jerzego. Oprócz masy faktów, rzadko pojawiają się jego emocje, uczucia. Wszystko w sobie krył, bo i takim człowiekiem był. Cichym, skromnym, o dobrym ciepłym usposobieniu. Był szaleńcem, ludzie go kochali i nienawidzili. Każdy kto z nim się wspinał mówi o Jurku, że wyprawa w Himalaje z nim była gwarantem zdobycia góry. Był za każdym razem zdeterminowany. Pisano o nim”Jurek zaś był przekonany, że jeśli chce się wejść na jakąś górę, to trzeba zrobić wszystko, żeby ją zdobyć. Musi się udać i koniec, nie ma dyskusji.” Świadczy to o wewnętrznej sile ducha, konieczności walki. Wierzył, że najważniejszy jest cel, wspinaczka to sposób do jego osiągnięcia „…podstawą alpinizmu, himalaizmu jest wspinaczka, dążność do góry. Reszta to brednie, trele-morele, które usprawiedliwiają słabość.” Nigdy się nie poddawał. Był dla wielu swoich kolegów, jak mentor, przewodnik, który prowadzi na szczyty świata. Ale wielu uważało, że jest szalony, przez co miewał różne konflikty. Wielu uważało, że jest egoistą, gdy przychodził na gotowe i zdobywał, a wielu, że naraża nie tylko siebie i innych, porywa się na niemożliwe. Wyraźnie zaznaczony jest „konflikt” Jurka z Wojciechem Kurtyką, który był całkowicie różnym człowiekiem. To jak woda i ogień. Kurtyka to filozof, esteta, wrażliwiec, analizuje, nie porywa się naprzód, zależy mu na pasji zdobywania, rozkoszowaniu się przygodą, co jest przeciwnością Jerzego, który był, mimo że spokojny duch, to jednak porywczy i musiał dopiąć swego, nawet wtedy, gdy stawką było życie. Dlatego też ich partnerstwo dobiegło końca. Wyraźnie widać też wątek „rywalizacji” Messnera, włoskiego himalaisty, który, jak i Polak, zdobywa ośmiotysięczniki. Mimo tego, że Reinhold był pierwszy, zdobywał szczyty 16 lat, wytyczonymi drogami, natomiast Jerzy wytyczał nowe, chodził zimą, kiedy zimowe chodzenie po Himalajach graniczyło z czymś niewykonalnym i zdobył Koronę w dużo krótszym czasie. Dlatego pierwszy to tylko kwestia kolejności, a nie zasług. Medialna wrzawa wokół „rywalizacji” dwóch panów była tematem na cały świat, ale czy naprawdę była to rywalizacja? Na pewno nie dla Jerzego, który odczuł ulgę, gdy Reinhold zdobył swój ostatni szczyt. Na pewno dążył do celu sprawnie i chciał być tym pierwszym, jednak to nie było priorytetem, wyścig był tylko wytworem mediów. Oni oboje odrzucali myśl o rywalizacji.
Kukuczka miał dom, do którego wracał, kochającą żonę Celinę i dwóch synów. Do domu zawsze wracał szczęśliwy, tęsknił, dbał o rodzinę. Ale rzadko kiedy w tym domu był, miał mało czasu dla bliskich, a gdy już go miał, zawsze w głowie były jego góry i kolejna wyprawa. Żona często czuła złość, że wybiera góry, a nie ją, ale wiedziała, że jeśli postawi mu ultimatum- straci go na zawsze. Musiała więc to zaakceptować. To pozwoliło jej stać się silną, twardą i zahartowaną kobietą, która czekała aż mąż wróci do domu z wyprawy.
Śmierć. Każdy wspinacz na świecie wie, że to ryzyko, które musi zaakceptować. Żeby osiągnąć cel, musi się o nią otrzeć. Dlatego himalaiści wiedzieli, jadąc na kolejną wyprawę, że spotkają granicę świata żywych i umarłych. Ta granica była im doskonale znana. Bo gdzie, jak nie tam, na ośmiu tysiącach wysokości, z wiatrem, chłodem, śniegiem, szczelinami, lawinami, chmurami i zamieciami, głodem nie spotkają śmierci? Oni wszyscy wiedzieli czym ona jest i igrali z nią. Z każdym jednym krokiem stawianym na śniegu. Od bazy do bazy. Kukuczka pisze: „Śmierć przeżywa się wszędzie jednakowo mocno, tylko reakcja na nią w górach jest nietypowa, bo takie są warunki. Ginie mój partner, a ja nie mogę się rozkleić. Nie mogę usiąść i rozmyślać. Nikt przecież po mnie nie przyjdzie, nie pomoże. Muszę iść dalej, inaczej sam zginę.” Jurek żył ze śmiercią. Była jego towarzyszką wspinaczki.
Zawsze jest tak, że pod koniec lub w połowie książki, która wzrusza, pojawiają się łzy. U mnie pojawiły się już na początku. Niesamowicie mocna i pełna emocji historia. Historia człowieka gór. Pełna tajemnic i do dziś niepoznanych sekretów himalaisty, które zostały z nim pod Lhotse, pierwszym i ostatnim himalajskim szczycie. Był indywidualistą, który przeżywał dobre i złe chwile w sobie, nie lubił o tym mówić. Miał wady, jak każdy człowiek, wiele momentów w jego życiu, które pokazuje autor, były sprzeczne z moją wizją postępowania, ale nie mnie jest oceniać drugiego człowieka. Był głęboko wierzący, dlatego też głęboko wierzył, że Boża opatrzność nad nim czuwa.
Książkę całym sercem polecam. Ja musiałam do niej dojrzeć, powoli się z nią oswajać, ale przeczytałam z zapartym tchem. Niepotrzebne jest wiele słów, kto szuka w książkach i historiach ludzi tego, czego szuka w samym sobie, odkryje to, co będzie mu najbliższe i wysnuje wnioski. Przeniesie coś na grunt swojego życia. Ja swoje przemyślenia zostawiam dla siebie, zaczerpnęłam wiele. Pozostaje tylko żyć prawdziwie, jak Jurek Kukuczka.

„W samotności wszelkie odczucia są głębsze, inaczej odczuwa się góry. Wiem, że jestem tylko ja i one. (…) Czuję się cząstką tego ogromnego świata.”

Kukuczka… Jest ktoś, kto nie zna tego nazwiska? Dorzućmy jeszcze imię Jerzy i wszystko już wiadomo. Jurek Kukuczka, bo o nim jest mowa, to wielki, znany na całym świecie polski himalaista. Żeby sięgnąć po tą książkę, musiałam dać sobie czas. Z racji tego, że jest to biografia, wiedziałam, że będzie pełna faktów, różnych życiowych wątków, ale też i życiowych mott, głębokich...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

Więcej opinii

Aktywność użytkownika Na-stopach

z ostatnich 3 m-cy

Tu pojawią się powiadomienia związane z aktywnością użytkownika w serwisie


statystyki

W sumie
przeczytano
20
książek
Średnio w roku
przeczytane
3
książki
Opinie były
pomocne
63
razy
W sumie
wystawione
20
ocen ze średnią 7,3

Spędzone
na czytaniu
90
godzin
Dziennie poświęcane
na czytanie
3
minuty
W sumie
dodane
0
cytatów
W sumie
dodane
0
książek [+ Dodaj]