Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: , , , ,

https://www.youtube.com/watch?v=BJEpYaD3yTw

https://www.youtube.com/watch?v=BJEpYaD3yTw

Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Liczyłam na historię, która mnie wzruszy, chwyci za serce, sprawi, że nie będę mogła przestać o niej myśleć, w której tak zżyję się z bohaterami, że będzie mi szkoda się z nimi żegnać, że nie będę chciała kończyć książki. A tymczasem ostatnie sto stron przeczytałam pobieżnie, byle jak najszybciej mieć tę męczarnię za sobą. Ugh.
Główny bohater irytował mnie od początku do końca, a reszta - cóż, nie wzbudziła żadnych emocji. Każdy z nich był jednowymiarowy.

Liczyłam na historię, która mnie wzruszy, chwyci za serce, sprawi, że nie będę mogła przestać o niej myśleć, w której tak zżyję się z bohaterami, że będzie mi szkoda się z nimi żegnać, że nie będę chciała kończyć książki. A tymczasem ostatnie sto stron przeczytałam pobieżnie, byle jak najszybciej mieć tę męczarnię za sobą. Ugh.
Główny bohater irytował mnie od początku do...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Przeczytałam 3/4 i mam dość.

Hmmmm... postulaty Beat Generation chyba się przedawniły. Mam 21 lat, więc chyba powinnam być idealnym targetem tej książki, a jednak nie byłam w stanie jej dokończyć i nawet deadline mnie do tego nie zachęcił. Zaczęłam żałować, że zapisałam się na zajęcia z literatury BG, bo jeśli TO ma być najlepsze dzieło, manifest tego pokolenia, to chyba zbyt wiele dla siebie z tego nie wyciągnę. Wolność seksualna, szowinizm, brak szacunku dla kobiet, wzgarda dla konsumpcjonizmu, która sprowadza się głównie do tego, że żyje się wiecznie pożyczając od kogoś pieniądze i że wiecznie polega się na łasce i niełasce innych, właściwie wykorzystując czyjąś chęć pomocy, niejakie gardzenie pracą w ogóle, brak jakiejkolwiek życiowej stabilności... to nie dla mnie. Również pod względem literackim książka mocno odbiega od moich gustów i traktowałam ją wyłącznie jako ciekawostkę poznawczą. Ale mimo wszystko mnie to męczyło, nawet z pozytywnym nastawieniem. Nagromadzenie postaci, imion osób, które po chwili nie mają już żadnego znaczenia, brak wyraźnej linii fabularnej, chaos, bardzo luźny, swobodny język przeplatany z długimi, literackimi opisami... takie wszystko i nic.

Przeczytałam 3/4 i mam dość.

Hmmmm... postulaty Beat Generation chyba się przedawniły. Mam 21 lat, więc chyba powinnam być idealnym targetem tej książki, a jednak nie byłam w stanie jej dokończyć i nawet deadline mnie do tego nie zachęcił. Zaczęłam żałować, że zapisałam się na zajęcia z literatury BG, bo jeśli TO ma być najlepsze dzieło, manifest tego pokolenia, to chyba...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

"Nie ma litości dla niewinnych".

długie i szczegółowe opisy morderstw i stosunków seksualnych przeplatane z równie długimi i szczegółowymi opisami dań, strojów czy wystroju mieszkania głównego bohatera. napawanie się swoim bogactwem i władzą głównego bohatera poprzez traktowanie jak gówno każdego, kto ma mniej pieniędzy od niego samego - głównie bezdomnych i kobiety. całe rozdziały bullshitingu poświęcone zespołom muzycznym. obsesja głównego bohatera na punkcie patty winters show.

"Nie ma litości dla niewinnych".

długie i szczegółowe opisy morderstw i stosunków seksualnych przeplatane z równie długimi i szczegółowymi opisami dań, strojów czy wystroju mieszkania głównego bohatera. napawanie się swoim bogactwem i władzą głównego bohatera poprzez traktowanie jak gówno każdego, kto ma mniej pieniędzy od niego samego - głównie bezdomnych i kobiety. całe...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

7-8/10 ?

ulubiona nie będzie, ale będzie lubiana

doceniam jednocześnie niemal poetycki język i obrzydliwy naturalizm. wiele razy miałam ochotę zapisać sobie jakiś cytat na boku, bo wydał mi się prawdziwy i wartościowy, ale powstrzymywałam się, bo za każdym razem zdanie zawierało jakąś obrzydliwość. czy nie takie jest życie? piękne i obrzydliwe zarazem?

chciałabym trochę więcej tej obsesji i szaleństwa, ale i tak doceniam konstrukcję Floridy. jego pewność siebie wydała mi się bardzo obca, ale przez to ciekawa.

7-8/10 ?

ulubiona nie będzie, ale będzie lubiana

doceniam jednocześnie niemal poetycki język i obrzydliwy naturalizm. wiele razy miałam ochotę zapisać sobie jakiś cytat na boku, bo wydał mi się prawdziwy i wartościowy, ale powstrzymywałam się, bo za każdym razem zdanie zawierało jakąś obrzydliwość. czy nie takie jest życie? piękne i obrzydliwe zarazem?

chciałabym trochę...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Pierwsza książka przeczytana w 2019 i już rozczarowanie... żałuję, że wydałam na nią 50 zł. Ech.

Co poszło nie tak?
- książka nie odpowiada na pytanie zawarte w tytule. Połowa opisuje wieżowce albo innowacyjne pomysły projektantów. Wszystko byłoby ok, ale co mi ta wiedza da podczas zwiedzania czy zwykłego patrzenia na budynek? Nic.
- później było już lepiej, choć też zależy kiedy, ale treść tej książki aż roi się od pytań retorycznych i odpowiadania na nie, litości! Jak mnie to irytowało... i robiło z czytelnika idiotę.
- literówki, błędy interpunkcyjne etc. Brak kropki, przecinka, spacji, wielkiej litery na początku zdania... tak co parę stron jakiś kwiatek się znajdzie. Auć.
- co to za pomysł z tymi nieregularnymi kolumnami tekstu? Choć ciężko to nazwać kolumną właściwie, skoro została zaburzona.
- książka jest po prostu... nudna. Za długo o tych wieżowcach, a rozdział o zabytkach wcale nie poprawia sytuacji - mnóstwo streszczania historii zamiast pisania stricte o zabytku. Szkoda.
- no i ostatni mankament wydania - te ogromne marginesy. Nie wiem, może specjalnie tak sztucznie pogrubili książkę, choć nie wiem po co... no i jakość zdjęć mogłaby być lepsza, choć nie wiem, czy nie ucierpiałaby jakość papieru - nie znam się na tym...

Z drugiej strony, wcale nie było tak strasznie. Teraz jestem sfrustrowana, dlatego ciężej będzie mi znaleźć pozytywy, ale postaram się:
+ wspaniałe zdjęcia i szkice - jednych i drugich jest dużo, co zdecydowanie na plus!
+ opisanie budynków w centrum Warszawy i wytłumaczenie, co przy każdym architekt chciał osiągnąć. Może teraz będę patrzyła nieco przychylniej na ten misz-masz, w którym nic do siebie nie pasuje...
+ pierwsza część - "Gdzie mieszkamy?" - była wspaniała i właściwie jedyna, przy której nie zerkałam na liczbę kartek do końca książki...

Pierwsza książka przeczytana w 2019 i już rozczarowanie... żałuję, że wydałam na nią 50 zł. Ech.

Co poszło nie tak?
- książka nie odpowiada na pytanie zawarte w tytule. Połowa opisuje wieżowce albo innowacyjne pomysły projektantów. Wszystko byłoby ok, ale co mi ta wiedza da podczas zwiedzania czy zwykłego patrzenia na budynek? Nic.
- później było już lepiej, choć też...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Nie odczułam tragedii jako "pastwienia się" nad Judem, raz się nawet przyłapałam na tym, że czekam na ten moment krytyczny, ten przesyt, ale potem sobie zdałam sprawę, że nigdy nie miałabym poczucia, że to jest za dużo, bo Jude jako bohater został tak perfekcyjnie nakreślony, że ja autentycznie uwierzyłam w jego przekonanie o samym sobie, że jego problemy nic nie znaczą. Były momenty, w których nie rozumiałam jego oporu i braku chęci na przyjęcie pomocy i strasznie mnie denerwował, ale wtedy sobie zdałam sprawę z tego, że tak naprawdę go nie znam, że nikt go nie zna, że nie da się poznać drugiego człowieka w 100% i starałam się go nie oceniać. To było okropnie niewygodne w pierwszym momencie, nie rozumiałam biernej postawy jego przyjaciół i Willema, ale jak w książce była mowa o tym, że przyjaźń/miłość to czasem ogromne kompromisy, to ja dodałam jeszcze bezradność, bo tak naprawdę, to co można zrobić dla drugiego człowieka oprócz słuchania go i wspierania... to świadczy też o dobrej kreacji bohatera na prawdziwego człowieka, pogubionego i nieuporządkowanego, złożonego. Bardzo było mi szkoda Willema, bo on wiedział to na poziomie racjonalnym, że Jude'a nie da się uleczyć, bo on sam sobie na to nie pozwala, ale emocjonalnie się z tym nigdy nie pogodził. Najbardziej mnie przejęła scena, w której Jude się ciął, Willem go na tym nakrył w trakcie, więc sam wziął żyletkę i ciachnął się w rękę, bo chciał Jude'owi pokazać, jak boli go takie zachowanie. Pokazana została trochę inna miłość, nie taka romantyczna i pełna jakichś porywów, tylko między ludźmi, którzy się znają od lat, czują się ze sobą dobrze i ufają sobie nawzajem, a także też ta rodzicielska, w której ktoś przyjmuje cię takim, jakim jesteś, a nie takim, jakim ktoś chciałby cię widzieć. Trudny był też dla mnie wątek przyjaźni, to przyzwolenie na autodestrukcję Jude'a i świadomość, że jeśli będzie się na niego naciskać, nakłaniać do zwierzeń czy próbować kontrolować go, to on się zamknie w sobie i zupełnie już wszystkich odepchnie. Trochę szkoda, że wątki reszty bohaterów nie były tak rozbudowane, to jedyna rzecz, której mi zabrakło (oprócz happy endu, na który czekałam naiwnie do końca).

Nie odczułam tragedii jako "pastwienia się" nad Judem, raz się nawet przyłapałam na tym, że czekam na ten moment krytyczny, ten przesyt, ale potem sobie zdałam sprawę, że nigdy nie miałabym poczucia, że to jest za dużo, bo Jude jako bohater został tak perfekcyjnie nakreślony, że ja autentycznie uwierzyłam w jego przekonanie o samym sobie, że jego problemy nic nie znaczą....

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Istotnie, nasuwa się tu pytanie, które ktoś tutaj już zadał - czy bez tragicznej, samobójczej śmierci autorki, ktoś tę książkę by w ogóle zauważył? Ktoś inny napisał, że to książka wybitna i trudna w odbiorze. Istotnie. Trudna, męcząca. Uważam się za wrażliwą osobę, ale wrażliwość tej powieści nie ujęła mnie - liczę, że inne emocje przyniesie mi poezja Plath, ale o tym przekonam się innym razem. Na "szklanym kloszu" się zawiodłam. Wymęczyłam go. Chciałam zrozumieć stany głównej bohaterki, ale wydwało mi się to niemożliwe - lektura przypominała mi zbiór faktów z jej życia, zbiór urywków myśli, w które sama Esther nie za bardzo się wgłębiała, sama ich nie rozumiała i wydaje mi się, że nie bardzo tego chciała lub nie dano jej takiej możliwości - może gdyby żyła w innych czasach, psychiatrzy pomogliby jej. Naprawdę żałuję, że ta obca wrażliwość nie stała mi się choć odrobinę bliższa. Wielka szkoda.

Istotnie, nasuwa się tu pytanie, które ktoś tutaj już zadał - czy bez tragicznej, samobójczej śmierci autorki, ktoś tę książkę by w ogóle zauważył? Ktoś inny napisał, że to książka wybitna i trudna w odbiorze. Istotnie. Trudna, męcząca. Uważam się za wrażliwą osobę, ale wrażliwość tej powieści nie ujęła mnie - liczę, że inne emocje przyniesie mi poezja Plath, ale o tym...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Mam gulę w gardle po skończeniu tej książki i tak jak nie umiem nic powiedzieć, tak też nie umiem nic napisać...

Mam gulę w gardle po skończeniu tej książki i tak jak nie umiem nic powiedzieć, tak też nie umiem nic napisać...

Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Męczyłam tę książkę chyba z półtora roku i - o ironio - skończyłam na miesiąc przed maturą. Troszkę wymęczona, zwłaszcza końcówka. Jak dla mnie całość przekombinowana, nagromadzenie wątków i pomysłów na ostatnią część zupełnie niepotrzebnie... zbyt wiele też moim zdaniem dowiadujemy się zbyt łatwo - a to ktoś zostawił sobie w otwartym gabinecie myślodsiewnię, a to przypadkooowooo się na kogoś wpadło i podsłuchało... litości... włamywanie się do Ministerstwa też baaardzo dziecinne, w ogóle jakoś tak... to wszystko było takie za proste i za naiwne, a teen drama i kłótnie Ron-Harry-Hermiona doprowadzały do szału. No nie porwała mnie, niby wciąga jak każda poprzednia część, ale dużo jej brakuje. Albo już jestem za stara? :( Te 7 gwiazdek to chyba bardziej z sentymentu daję.

Męczyłam tę książkę chyba z półtora roku i - o ironio - skończyłam na miesiąc przed maturą. Troszkę wymęczona, zwłaszcza końcówka. Jak dla mnie całość przekombinowana, nagromadzenie wątków i pomysłów na ostatnią część zupełnie niepotrzebnie... zbyt wiele też moim zdaniem dowiadujemy się zbyt łatwo - a to ktoś zostawił sobie w otwartym gabinecie myślodsiewnię, a to...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Nie umiem ocenić.

Nie umiem ocenić.

Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Czytałam pierwszy tom przez ponad miesiąc, choć to tylko 150 stron. Początek wynudził mnie straszliwie, ale gdy już przywykłam do języka - czytało się całkiem w porządku.

Czytałam pierwszy tom przez ponad miesiąc, choć to tylko 150 stron. Początek wynudził mnie straszliwie, ale gdy już przywykłam do języka - czytało się całkiem w porządku.

Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Od bardzo dawna nie czytałam książki, która sprawiałaby mi tyle przyjemności! Pochłaniałam strona za stroną, bez opamiętania, cieszę się zatem, że są kolejne części, bo pokochałam styl pisania Eleny. Jest w nim coś magicznego i baaardzo lekkiego, czytało mi się po prostu błyskawicznie. Polecam :)

Od bardzo dawna nie czytałam książki, która sprawiałaby mi tyle przyjemności! Pochłaniałam strona za stroną, bez opamiętania, cieszę się zatem, że są kolejne części, bo pokochałam styl pisania Eleny. Jest w nim coś magicznego i baaardzo lekkiego, czytało mi się po prostu błyskawicznie. Polecam :)

Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

Okładka książki Syn Jo Nesbø
Ocena 7,6
Syn Jo Nesbø

Na półkach: ,

Dlaczego mnie to nie zaskoczyło? Dlaczego nie mam ochotę rozszarpać Nesbo za zakończenie i rozwiązanie? Dlaczego, mimo że dobrze mi się to czytało, jakoś nie pałam miłością do tej powieści?

Dlaczego mnie to nie zaskoczyło? Dlaczego nie mam ochotę rozszarpać Nesbo za zakończenie i rozwiązanie? Dlaczego, mimo że dobrze mi się to czytało, jakoś nie pałam miłością do tej powieści?

Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Zostawiam bez oceny, bo nie jestem w stanie jej ocenić. Czytając zupełnie nie odczuwałam emocji bohaterki, choć nie byłam też jak lekarze-racjonaliści. Po prostu byłam. Stałam z boku. To było ciekawe doświadczenie, choć nie umiem się utożsamić z główną bohaterką (stąd też moja postawa). Żałuję tylko, że nie miałam jej (sztuki, nie bohaterki) w wersji papierowej - teraz już wiem, że tak jak prozę mogę czytać w wersji elektronicznej, tak dramatów absolutnie nie.

Zostawiam bez oceny, bo nie jestem w stanie jej ocenić. Czytając zupełnie nie odczuwałam emocji bohaterki, choć nie byłam też jak lekarze-racjonaliści. Po prostu byłam. Stałam z boku. To było ciekawe doświadczenie, choć nie umiem się utożsamić z główną bohaterką (stąd też moja postawa). Żałuję tylko, że nie miałam jej (sztuki, nie bohaterki) w wersji papierowej - teraz już...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Gdy miałam połowę książki za sobą, coś mnie podkusiło, by wejść na lubimy czytać i zobaczyć, jakie ma oceny. Zdziwiło mnie, że tak niskie, ale w obawie przed spojlerami nie czytałam treści recenzji czytelników. Dzisiaj, gdy dobrnęłam do końca - mogłam już przeczytać kilka opinii i... niestety się z nimi zgodzić. Tak, książka jest w jednej strony niesamowita, intrygująca w formie. Właściwie nawet trudno mi się nie zgodzić z tym jednym zdaniem na okładce, bo słowa: "zadziwiająca", "oryginalna", "hipnotyzująca", "misternie skonstruowana" na pewno oddają klimat książki. Przemilczają jednak dość spore mankamenty. Po pierwsze - pewien chaos? Właściwie przez cały czas ciężko mi się było połapać, o co tu w ogóle chodzi. Przeskoki czasowe, przeskoki z miejsca do miejsca, oddzielone wyłącznie nazwami miesięcy znacznie utrudniały czytanie. "Misternie skonstruowana"? Raczej zawile, co w pewnym momencie zaczyna ciążyć, może nawet znużyć. Mnie akurat nie nużyła, trzymała w napięciu do samego końca, którym... rozczarowałam się. Przez całą książkę nie było dla mnie do końca jasne, co ma być przedmiotem końcowego przedstawienia, i gdy w końcu było to oczywiste, wszystko stało się takie... trywialne? to znaczy oczywiście, ta informacja znajduje się nawet na opisie z tyłu książki, jednak w trakcie czytania dostajemy tylko kilka prób z owej sztuki, w dodatku jakby zupełnie bez chronologii. Przez to całe rozdmuchanie seksualności, samego seksu, gierek słów między nauczycielami a uczniami, sprawy Isolde, aż w końcu wątek Julii i Victorii (niedopowiedziany - żeby było jeszcze bardziej absurdalnie), te wszystkie przeskoki, niedopowiedzenia i niejasności książka staje się... bardzo rozdmuchana. A co jest w środku? Co autorka chciała przekazać, pokazać? Nie wiem... z bólem daję 6 gwiazdek, bo mogłoby być o wiele lepiej - między innymi chociażby gdyby nie to rozdymane zakończenie, które miało być najwspanialsze i najbardziej szokujące, a jest najsłabszym punktem tej książki.

Gdy miałam połowę książki za sobą, coś mnie podkusiło, by wejść na lubimy czytać i zobaczyć, jakie ma oceny. Zdziwiło mnie, że tak niskie, ale w obawie przed spojlerami nie czytałam treści recenzji czytelników. Dzisiaj, gdy dobrnęłam do końca - mogłam już przeczytać kilka opinii i... niestety się z nimi zgodzić. Tak, książka jest w jednej strony niesamowita, intrygująca w...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Mieszane uczucia... losy rodzinne czytałam z zaciekawieniem, lecz główny wątek walki arystokracji z rewolucjonistami koszmarnie mnie znudził. Z początku dziwiły mnie tak niskie oceny na lubimy czytać, jednak teraz zrozumiałam. To była jedna z gorszych lektur licealnych, na szczęście również jedna z krótszych... i tak jak uwielbiam romantyzm i romantyczny dorobek literacki, tak o Nie-boskiej wolałabym chyba już zapomnieć i do niej nie wracać.

Mieszane uczucia... losy rodzinne czytałam z zaciekawieniem, lecz główny wątek walki arystokracji z rewolucjonistami koszmarnie mnie znudził. Z początku dziwiły mnie tak niskie oceny na lubimy czytać, jednak teraz zrozumiałam. To była jedna z gorszych lektur licealnych, na szczęście również jedna z krótszych... i tak jak uwielbiam romantyzm i romantyczny dorobek literacki,...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Kiedy pierwszy raz zobaczyłam tę książkę nie zainteresowała mnie w ogóle. Okładka jest fatalna, jakiś lalusiowaty mięśniak z pseudoponętną miną - no kogo ma to niby zachęcić? I jeszcze ten tandetny opis "miłość daje nam siłę, kiedy wszystko inne zawodzi" - no błagam, w ilu książkach jest poruszana taka tematyka? Kilku milionach zapewne. Opisu z tyłu okładki nie czytałam, gdyż od jakiegoś czasu tego zaniechałam - dwa razy się zdarzyło, że genialni wydawcy, graficy, autorzy, czy kto tam inny się tym zajmuje - po prostu zaspojlerowali mi okrutnie treść. Powiedziałam basta.
Pożyczyła mi ją koleżanka o tak odmiennie skrajnym guście, jak to tylko możliwe. Nienawidzę historii miłosnych. Nienawidzę romansideł. Nienawidzę komedii romantycznych. Dramaty? Już prędzej, ale im mniej mają w sobie wątków miłosnych, tym lepiej. Nie miałam jednak pod ręką ciekawszej alternatywy (kto by chciał czytać "Panią Bovary" na klasowym wyjeździe? No błagam), więc dałam Mii Sheridan szansę.
I wpadłam.

Owszem, książka ma swoje wady. Owszem, bohaterowie niemiłosiernie mnie wkurwiali swoją krótkowzrocznością. Wiem, że życie jest czasem straszne a ludzie są jacy są, aż tak naiwna nie jestem, by tego nie wiedzieć, ale... nie jestem z tych, którzy przekreślają kogoś już na starcie i nie znoszę takiej postawy u innych. Wkurwiało mnie zachowanie Graysona. Ocenianie po pozorach, kiedy ledwo poznało się nazwisko drugiej osoby. Opieranie swojej opinii na plotkach. To dla mnie dziwne, zwłaszcza że sam Grayson przecież był traktowany tak przez innych, więc dlaczego sam tak traktował Kirę, która od samego początku niczego złego mu nie zrobiła? Wiem, wiem, to skomplikowane. Emocje nigdy nie są łatwe.

Dwa - ukrywanie swojej wzajemnej miłości, nawet już po parokrotnym sypianiu ze sobą, mieszkaniu ze sobą od dłuższego czasu, wielu innych mniejszych zdarzeniach czy sytuacjach, które ich do siebie zbliżały. Ale nie czepiam się, bo zapewne zachowywałabym się dokładnie tak samo albo i gorzej na ich miejscu. Jednak dręczy mnie to zawsze, bo każdorazowo mam wrażenie, że to po prostu sztuczne przedłużanie książki. Na ogół. A tu? Sama już nie wiem.

Sama nie wiem, gdyż książka nieustannie trzyma w napięciu. Nie mogłam się od niej oderwać, a gdy byłam do tego zmuszona - i tak o niej myślałam. Uwielbiam to w powieściach, jak chyba każdy zresztą. Mimo niedociągnięć i miejscami irytacji lub chęci rzygania tęczą od nadmiaru czułych zdań (jak wspomniałam na początku - romansidła to zło wcielone), powieść Mii Sheridan pochłonęła mnie do reszty.

Zakończenie jest słodkie i piękne, co powinno mnie rozczarować (bo to przecież za bardzo ckliwe, nie?), ale nie rozczarowało. Uważam, że po tym co przeszli głównie bohaterowie należało im się szczęście. Dużo miłości. Przyznam, że gdzieś tam na końcu, gdy jeszcze nie miałam pewności co do happy endu - nawet zakręciła mi się w oku łza. A zdarza mi się to tak mniej więcej raz na milion. Myślałam, że nie dam rady czytać dalej, tak mnie wszystko bolało, ale... to chyba dlatego, że po prostu wciągnęłam się i utożsamiłam z bohaterami (brak pewności i akceptacji siebie, strach przed odrzuceniem, potrzeba miłości? może sama podałabym historię z taka tematyką w nieco innym, mniej ckliwym wydaniu, ale przecież, cholera, tego szukam w książkach - bo chcę się wzruszać, bo lubię móc utożsamiać się z bohaterami, bo m.in. po to czytam książki właśnie).

Pytanie retoryczne - czy polecam? Polecam bardzo. I myślę, że jak na taką antyfankę wszelkich love story, jaką jestem, jest to polecenie dość wartościowe :)


PS. Przypomniało mi się, o czym miałam jeszcze wspomnieć, i za co ostatecznie nie daję "Bez winy" 8, a 7 gwiazdek. Bohaterowie. Jest z nimi pewien problem. Mianowicie Grayson i Kira nie mają wad.
I zanim się ze mną pokłócicie - wyjaśniam.
W książce było bardzo wiele kłótni. Dużo testowania granic. Powolne przekraczanie ich. Niepewność. Nieufność. To wszystko sprawiło, że bohaterowie stali się autentyczni.
Jednak autorka zapomniała o jednym.
Ludzie lubią mieć rację i nie przyznają się do swoich błędów. Mają problemy z akceptacją wad, a czasem nawet z uświadomieniem ich sobie. Tego mi zabrakło. Bardzo. Grayson i Kira po każdej kłótni w końcu jakoś dochodzili do porozumienia, mimo że nie chcieli rozmawiać. Ja oczekiwałam, że te wszystkie ciosy doprowadzą ich do takiego punktu, że będą akceptować ich istnienie, ale one staną się tak toksyczne, że będą prowadzić do wiecznych konfliktów. Że będzie ciężko. Było im ciężko, ale mi tego jednego elementu zabrakło. Dlaczego kochanie i przebaczanie przychodziło im z taką pieprzoną łatwością?! Zazwyczaj ludzie tego nie potrafią.

Kiedy pierwszy raz zobaczyłam tę książkę nie zainteresowała mnie w ogóle. Okładka jest fatalna, jakiś lalusiowaty mięśniak z pseudoponętną miną - no kogo ma to niby zachęcić? I jeszcze ten tandetny opis "miłość daje nam siłę, kiedy wszystko inne zawodzi" - no błagam, w ilu książkach jest poruszana taka tematyka? Kilku milionach zapewne. Opisu z tyłu okładki nie czytałam,...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Tak więc Coben - autor, którego z niewyjaśnionych przyczyn omijałam szeeeerooookim łukiem aż do zeszłego tygodnia. I nagle się okazało, że postąpiłam dość głupio, a "Sześć lat później" wchłonęłam w trzy dni. Zdziwiłam się zatem widząc tak niską ocenę na lubimy czytać i sporo negatywnych opinii. Z drugiej strony - to była dopiero moja druga przeczytana książka Harlana, więc nie mam zbyt dobrego porównania. Jeśli inne mają być jeszcze lepsze od tej - tym lepiej dla mnie. Osobiście podobała mi się znacznie bardziej od poprzedniej i znacznie szybciej wciągnęła mnie do reszty. Owszem, zdarzało się kilka niepotrzebnych dłużyzn - napięcie sięgało zenitu, by na następnej stronie zupełnie opaść poprzez chwilowe zmienienie miejsca akcji, ale cóż... tak już to chyba jest z tymi książkami o wielu wątkach - wszystko opiera się na hangclifferach :(

Tak więc Coben - autor, którego z niewyjaśnionych przyczyn omijałam szeeeerooookim łukiem aż do zeszłego tygodnia. I nagle się okazało, że postąpiłam dość głupio, a "Sześć lat później" wchłonęłam w trzy dni. Zdziwiłam się zatem widząc tak niską ocenę na lubimy czytać i sporo negatywnych opinii. Z drugiej strony - to była dopiero moja druga przeczytana książka Harlana, więc...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

- Wie pan, co mi na myśl przyszło?
- Żem oszalał.
- Coś na kształt tego.

Przez rok cierpiałem na jakąś chorobę mózgową, a zdawało mi się, że jestem zakochany.

Musiał być literat, bo gadał dużo i bez sensu.

- Czy w tych czasach nie było u panów jakiego wypadku?... Małego pożaru, kradzieży, nadużycia zaufania, awantury?...
- Boże uchowaj! - ośmieliłem się wtrącić.
- Szkoda - odparł. - Najlepszą reklamą dla sklepu byłoby, gdyby się tak kto w nim powiesił.

- Wie pan, co mi na myśl przyszło?
- Żem oszalał.
- Coś na kształt tego.

Przez rok cierpiałem na jakąś chorobę mózgową, a zdawało mi się, że jestem zakochany.

Musiał być literat, bo gadał dużo i bez sensu.

- Czy w tych czasach nie było u panów jakiego wypadku?... Małego pożaru, kradzieży, nadużycia zaufania, awantury?...
- Boże uchowaj! - ośmieliłem się wtrącić.
- Szkoda...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to