Katarzyna

Profil użytkownika: Katarzyna

Nie podano miasta Nie podano
Status Czytelnik
Aktywność 40 tygodni temu
194
Przeczytanych
książek
361
Książek
w biblioteczce
30
Opinii
587
Polubień
opinii
Nie podano
miasta
Nie podano
Dodane| Nie dodano
Ten użytkownik nie posiada opisu konta.

Opinie


Na półkach:

O tym, że podróże kształcą wiadomo nie od dziś. Nie chodzi tylko o poznanie suchych faktów, historii danego regionu i podziwiania krajobrazów. Najwięcej z podróżowania skorzystali ci, którzy zostali wzbogaceni o doświadczenia, które zmieniły ich perspektywę patrzenia na świat i ludzi, a dzięki poznawaniu kolejnych zakątków oraz ich mieszkańców przedefiniowali swoje poglądy w wielu sprawach.

W okresie nastoletnim czytałam dużo artykułów promujących sceptycyzm wobec jakichkolwiek religii. Jeszcze gorzej od różnych wyznań chrześcijańskich były przedstawiane odłamy islamu (i to zwłaszcza przez feministki, które sprzeciwiały się traktowaniu kobiety jako gorszej). Po czasie kiedy prawie cały rok spędzalismy w liceach w swoich mniejszych i większych miastach przyszedł czas studiów, wymian, potem pracy i dzięki zarobionym pieniądzom możliwości podróży.

Moi bliżsi i dalsi znajomi po swoich podróżach zmienili swoje nastawienie do muzułmanów. Niektórzy z nich zaczęli mocno bronić ich sposobu myślenia, wiary, stylu życia (pełnili rolę edukatorów i osób, które przekazać jak najwięcej wiedzy o wyznawcach Islamu - o tym, że nie można wszystkich wrzucać do jednego worka, że świat muzułmański nie jest jednorodny, że inaczej wyznaje się Islam w Turcji a inaczej w Malezji, a w prasie możemy przeczytać dużo przekłamań) Początkowo wydawało mi się to niepojęte, ale później zaczęłam sobie stawiać pytania: czy skoro mówią to ludzie, którzy z nimi studiowali, pracowali, mieszkali, robili o nich reportaże, zaczęli z nimi zwiedzać świat czyli krótko mówiąc, dość dobrze ich poznali, to może jednak ja się mylę i jestem zbyt zamknięta.

Parę lat temu Arlie Russel Hochschield socjolożka z Berkley pojechała do Luizjany i została tam 5 lat, aby zbadać o co chodzi południowcom. Według opisu wydawnictwa " Oczywiście, jak każda podróż, i ta kończy się wewnętrzną przemianą. Hochschild jedzie na Południe wyposażona w bagaż stereotypów (...) Do swojego liberalnego Berkeley wraca z bagażem wiedzy, doświadczeń i zrozumienia dla Południa."

Ostatnio pojawiła się kolejna świetna pozycja książkowa "Elegia dla bidoków". J.D. Vance podzielił się swoimi doświadczeniami z dorastania w rejonie "Pasu Rdzy" (w czasach swojej świetności nazywany był "Steel Belt", kiedy upadł przemysł, zmniejszyła się produkcja, liczba zatrudnienia i ludności czego najdobitniejszym przykładem ma być Detroit, w którym w ciągu kilkunastu ostatnich lat populacja zmniejszyła się o prawie 30 %, region ten zaczęto nazywać "Rust Belt". Tytułowe bidoki to "hillbillies", "rednecks", a przez niektórych nazywani nawet "white trash" czyli "białe śmieci". To opowieść o biedzie, rozwarstwieniu społecznym, upadku amerykańskiego snu i wielomilionowej grupie, która nie jest żadną uciskaną mniejszością, a jednak od odpowiedniego poziomu życia i klasy średniej dzieli ją przepaść. Dzięki temu, że historia przedstawiona w książce jest prawdziwa, a do tego opowiedziana ciepło i z humorem, czytając ją zamiast szyderstwa i pogardy można poczuć zrozumienie i litość. Książka obecnie jest bestsellerem New York Times'a i została bardzo dobrze przyjęta przez amerykańskich czytelników.

Na koniec dodam jeszcze, że parę lat temu pisząc do Magla ( https://m.facebook.com/nms.magiel/… )artykuł o wymianach rozmawialam z osobą będącą na wymianie w Japonii i ona powiedziała mi "Egzotyczne wymiany naprawdę zmieniają perspektywę, wzbogacają Twoje spojrzenie o dziesiątki niecodziennych i niezwykłych historii. Zwłaszcza na linii Japonia-Europa występują tak znaczące różnice kulturowe, że najprostsza opowieść o wyjściu do sklepu może zrobić wrażenie (...) Byłem pewien że mój wyjazd w połączeniu z tym jak go przeżyłem i z tym co robiłem jest jednym z najważniejszych wydarzeń w moim życiu do tamtego momentu. Taki element życiorysu musi determinować przynajmniej kilka z Twoich następnych kroków. Podróże w egzotyczne miejsca po prostu wzbogacają całą Twoją osobę - można powiedzieć, że efektem ubocznym jest to, że jesteś po prostu bardziej zdolny do funkcjonowania w zglobalizowanym świecie. Erasmus może mieć podobny schemat, ale ma ten minus w porównaniu z Azją czy Ameryką Południową, że nie zmieniasz istotnie swojego kręgu kulturowego, nie jesteś wyrwany ze swojego patrzenia na świat i wrzucony w miejsce, gdzie ludzie nie mówią "nie" czy "tak", przebierają się za pokemony czy ustawiają się w cienkich i długich kolejkach do autobusu, ceniąc ustalony od dekad porządek społeczny. Wreszcie widzisz, że (...) to tylko plankton w tym oceanie zdarzeń. To dystansuje, a dystans jest w życiu potrzebny i zdrowy :) Jeżeli ktoś ma takie możliwości, powinien wybrać kraj, który zna najmniej, którego kultura najbardziej odbiega od jego własnej."

Ja całkowicie się z nią zgadzam. Jak się jednak okazuje czasem nie znamy nawet problemów ludzi z podobnych kręgów kulturowych. Starajmy się je poznawać. Póki nie mamy możliwości spotkać tych ludzi osobiście niech zainteresują nas przynajmniej książki. Niemniej jednak życzę Wam i sobie, żebyśmy mogli podróżować bez ograniczeń i poznawać jak najwięcej zakamarków tego oceanu :-).

O tym, że podróże kształcą wiadomo nie od dziś. Nie chodzi tylko o poznanie suchych faktów, historii danego regionu i podziwiania krajobrazów. Najwięcej z podróżowania skorzystali ci, którzy zostali wzbogaceni o doświadczenia, które zmieniły ich perspektywę patrzenia na świat i ludzi, a dzięki poznawaniu kolejnych zakątków oraz ich mieszkańców przedefiniowali swoje poglądy...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Wiele osób, które przeczytało tę kolejną już powieść Majgull Axelsson twierdzi, że jest ona gorsza od poprzednich być może dlatego, że pisarka ta jest w pewien sposób monotematyczna i w pewnym sensie dotyczy tego samego kobiecych relacji, kobiecych wyborów. W każdej powieści przeważa podobny schemat: akcja toczy się na kilku planach czasowych, a w miarę rozwoju wydarzeń możemy zaobserwować jak pewne sytuacje i decyzje podjęte w przeszłości wpływają na teraźniejsze życie bohaterów. Może jednak niektórym ten schemat się już znudził ?


Mnie książka się podobała i wbrew opinii, że wiele wątków jest tam niepotrzebnie „upchanych” mnie było jej mało,chciałam, żeby się nie kończyła chciałam czytać więcej i więcej. Może właśnie dlatego jest mi bliższa od pozostałych książek Axelsson bo opowiada o trudnej miłości ? W życiu ludzi przeważają pewne wzorce, które w każdej większej czy mniejszej społeczności są podobne dlatego często spotykając jakąś kobietę, nawet gdy jej nie znamy, ale wiemy, że jest matką możemy stwierdzić, że dla niej spośród wszystkich osób na świecie najważniejsze są jej dzieci dopiero gdzieś dalej w hierarchii jest rodzeństwo, bratankowie, siostrzeńcy. W książce „Lód woda, woda lód” cały ten porządek jest zachwiany. Jest siostrzeniec ważniejszy od własnej córki, ciocia ważniejsza od mamy, siostry bliźniaczki, które kiedyś były jak jedna dusza w dwóch ciałach a teraz są para wrogów i dzieci skrzywdzone przez własnych rodziców.

Podoba mi się rys psychologiczny bohaterów. Nie są oni podzieleni na dwie grupy dobrych i złych jak to bywa w innych książkach ( zwłaszcza jeśli główna bohaterka jest alter ego autorki bywa, że jest dobra cnotliwa podejmuje same dobre decyzje i zachowuje się nad wyraz poprawnie – bo autorka zazwyczaj właśnie tak widzi siebie – a kto nie jest z nią jest czarnym charakterem). Każda postać ma wady i zalety, nie można jej jednoznacznie ocenić. Podoba mi się również jak została ukazana przyjaźń Susane z jej szkolną koleżanką to, że jest pełna takich ludzkich cech jak niewypowiedziane żale i pretensje, próby „ bycia tą lepszą, tą lepiej ubraną i tą bardziej popularną”. Właśnie takie są przyjaźnie małych dziewczynek, które właśnie tak się zachowują. Choć często uciekam do świata książek po to by „zobaczyć lepszy obraz świata” ostatnio natrafiam na prozę w której relacje międzyludzkie ukazane są nie idealistycznie, ale wręcz infantylnie i naiwnie jakby proza ta tworzona była nie przez dojrzałych pisarzy a kilkunastoletnią zbyt romantycznie nastrojoną dziewczynkę. W tej powieści nie znajdzie się takich infantylnych elementów, w niej takich nie ma są za to te życiowe.

W tej powieści są sceny, które wzbudzały moje emocje. Na przykład kiedy widziałam stosunek Inez do własnej córki wzbierała we mnie złość. Gdybym mogła wyciągnęłabym tę kobietę ze stronic powieści i mocno nią potrząsnęła.Tak samo zrobiłabym z chłopcem Elsie po tym jak ją skrzywdził.
Uważam, że właśnie tak powinno się pisać, tak aby poruszyć czytelnika. Wszystkim tę książkę gorąco polecam.

Wiele osób, które przeczytało tę kolejną już powieść Majgull Axelsson twierdzi, że jest ona gorsza od poprzednich być może dlatego, że pisarka ta jest w pewien sposób monotematyczna i w pewnym sensie dotyczy tego samego kobiecych relacji, kobiecych wyborów. W każdej powieści przeważa podobny schemat: akcja toczy się na kilku planach czasowych, a w miarę rozwoju...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Już od dawna chciałam sięgnąć po powieści Håkana Nessera gdyż jego Barbarotti porównywany był do Wallandera – mojej ulubionej postaci z kryminałów Mankella. Dosyć długo musiałam czekać na polski przekład, ale opłacało się.

„Człowiek bez psa” jest dosyć ciekawą pozycją. Fabuła przedstawia się następująco: w związku z „wielkim dniem” jaki ma nastąpić u Hermanssonów – a są nim sześćdziesiąte piąte urodziny Karla Erika i czterdzieste jego córki Ebby, która przyszła na świat w tym samym dniu co ojciec – do małej miejscowości Kymlinge zjeżdża się cała rodzina. Przed uroczystością bez śladu znika syn jubilata – Robert. Wszyscy początkowo myślą, że to przez presję wywartą przez pewien wstydliwy epizod związany z programem rozrywkowym typu reality show, w którym brał on udział. Kolejnego dnia znika również Henrik- wnuk Karla Erika – i to już zaczyna być niepokojące. Zostaje wezwana policja i komisarz Barbarotti rozpoczyna śledztwo.

Håkan Nesser tworząc „Człowieka bez psa” zastosował pewne nietypowe zabiegi przez co akcja książki jest bardzo wciągająca. Nie mogłam doczekać się rozwiązania zagadki i nie zniechęciło mnie nawet to, że ten kryminał jest dosyć statyczny.

Nie potrafię oceniać całości nie skupiając się na szczegółach, poszczególnych bohaterach czy pojedynczych scenach. Czasem to właśnie detale decydują o tym czy dana powieść podoba mi się czy nie. A zazwyczaj podoba mi się to co jest mi bliskie, coś co rozumiem, w czym nie wyczuwam fałszu, coś z czym mogę się utożsamić. Tak więc choć sama uważam za zuchwałe ze strony bohatera zawieranie umowy z Bogiem i prowadzenie systemu punktowego mającego na celu „zbadanie” jak często siła wyższa „odpowiada” na nasze prośby o pomoc w sprawach codziennych i czy w ogóle istnieje.

Myślę, że moi wierzący przyjaciele zgorszyliby się czytając opisy modlitw bohatera, choć były one pełne humoru a może nawet najzabawniejsze w całej książce. Z pewnością nie mogłabym polubić bohatera bez skazy, lub bez żadnej wady, osoby, która zawsze kieruje się dobrymi pobudkami, byłaby w stanie poświęcić wszystko dla dobra wszystkich tylko nie dla siebie a przez to byłaby tak mało ludzka, że aż nie do zniesienia. Barbarotti jest idealny właśnie dlatego, że też ma sobą pewne przejścia i posiada całkiem ludzkie słabości.

Dodam jeszcze, że książka ( choć ja sama poleciłabym ją każdemu) raczej nie spodoba się tym, którzy uważają, że autorzy nie powinni przekraczać pewnej granicy estetyki w i, że pewne tematy tabu " brudzą literaturę". Po charyzmatycznej Liesbeth Salander (trylogia Millenium), pastor, która okazała się mieć skłonności homoseksualne („Krew, którą nasiąkła), okaleczanie ciała przez ekscentryczne zachowanie islandzkiego studenta i jego upodobania do asfiksjofilii („Trzeci znak”) myślałam, że już nic nie jest w stanie mnie zaskoczyć, przerazić ani zniesmaczyć. Zmieniłam zdanie kiedy w „Człowieku bez psa” pojawiła się scena kazirodcza. Cóż, Skandynawowie lubią pisać odważnie.

Już od dawna chciałam sięgnąć po powieści Håkana Nessera gdyż jego Barbarotti porównywany był do Wallandera – mojej ulubionej postaci z kryminałów Mankella. Dosyć długo musiałam czekać na polski przekład, ale opłacało się.

„Człowiek bez psa” jest dosyć ciekawą pozycją. Fabuła przedstawia się następująco: w związku z „wielkim dniem” jaki ma nastąpić u Hermanssonów – a są...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

Więcej opinii

Aktywność użytkownika Katarzyna Matus

z ostatnich 3 m-cy

Tu pojawią się powiadomienia związane z aktywnością użytkownika w serwisie


ulubieni autorzy [5]

Stieg Larsson
Ocena książek:
8,1 / 10
9 książek
2 cykle
3764 fanów
J.K. Rowling
Ocena książek:
7,5 / 10
36 książek
14 cykli
11350 fanów
Fiodor Dostojewski
Ocena książek:
7,6 / 10
74 książki
6 cykli
Pisze książki z:
3275 fanów
Winston Groom Forrest Gump Zobacz więcej

statystyki

W sumie
przeczytano
194
książki
Średnio w roku
przeczytane
9
książek
Opinie były
pomocne
587
razy
W sumie
wystawione
192
oceny ze średnią 7,3

Spędzone
na czytaniu
1 271
godzin
Dziennie poświęcane
na czytanie
11
minut
W sumie
dodane
0
cytatów
W sumie
dodane
0
książek [+ Dodaj]