-
ArtykułyMama poleca: najlepsze książki dla najmłodszych czytelnikówEwa Cieślik19
-
ArtykułyKalendarz wydarzeń literackich: czerwiec 2024Konrad Wrzesiński5
-
ArtykułyWyzwanie czytelnicze Lubimyczytać. Temat na czerwiec 2024Anna Sierant1191
-
ArtykułyCzytamy w długi weekend. 31 maja 2024LubimyCzytać451
Biblioteczka
2024-05-21
2024-05-22
Uchodząca za absolutny majstersztyk, a przez spore grono osób (Lex Fridman, Jordan Peterson) wręcz za najwybitniejsze dzieło literatury. Czy dla mnie również? Od razu zaznaczę, że absolutnie nie, a ostatnią stronę przywitałem z niemałym westchnieniem ulgi. Za długa! Nade wszystko – za długa! Są momenty, kiedy „Bracia Karamazow” to książka wybitna. Zwłaszcza środek dzieła znamionuje się niebywałym kunsztem. Księga „Dimia” i opis „feralnej nocy”, będącej kulminacją fabuły powieści (nie chcę zdradzać za dużo, żeby oszczędzić spoilerów osobom, które nie czytały), to naprawdę wyżyny literackich doskonałości. Niestety jednak, oprócz tych wybornych momentów, jest też sporo ogromnej nudy. Przede wszystkim ostatnie sto stron, i rzekomo pasjonujące mowy końcowe prokuratora „psychologa” Hipolita oraz obrońcy, którego nazwisko niestety wyleciało mi z głowy, to mozolna i nużąca czytelnicza droga krzyżowa. Podobnie zbyt rozwleczona i za długa pierwsza połowa, poruszająca mnogość tematów około-religijnych, które kiedyś może fascynowały, ale dziś nieco trącą naftaliną.
Za dużo refleksji o boskości, jak na moje mniemanie, a za mało o człowieku. Bardzo zauroczyła mnie postać nietzscheańskiego Iwana (choć wiem, że Dostojewski nie znał poglądów Nietzschego, gdyż poznać ich nie zdążył) i żałuję, że tak rzadko pojawiał się na kartach powieści. Bohater ten miał potencjał na więcej! W ostatecznym rozrachunku mam też obiekcje do dwóch fabularnych rozwiązań, przytaczając je jednak, od razu ostrzegam o spoilerach, osobom nie zaznajomionym jeszcze z lekturą proszę więc o zaprzestanie czytania tej opinii w tym momencie! :)
Po pierwsze, pewną sporą nieścisłością było dla mnie to, że Mitia miał te 1,5k rubli na drugą imprezkę po feralnej nocy, kiedy umarł Ojciec, a prędzej jeździł gdzieś po ludziach, prosił i żebrał o parę rubli. Nie skleja mi się to, bo wydaje mi się, że Mitia by to przehulał dużo szybciej, te 1,5k rubli. Psychologicznie mi się to nie zazębia.
Nie spodobało mi się też zakończenie wątku Iwana i tego, że dostał on kuku na muniu przez to, że sumienie go zżarło; za to, że w myślach uważał, że może i dobrze, jakby Ojciec umarł. Mitia dużo bardziej tak uważał i nawet się wygrażał, że zabije Ojca, a jednak uszło mu to płazem i został "rozgrzeszony" w tym sensie, że nawet do paki nie miał iść, bo mieli go odbić i wysłać do Ameryki. Okej, można to tłumaczyć, że klęska Iwana to klęska człowieka upatrującego siły wyłącznie w indywidualizmie i odwróceniu od Boga, ale nie przekonuje mnie taka kontrargumentacja.
Uchodząca za absolutny majstersztyk, a przez spore grono osób (Lex Fridman, Jordan Peterson) wręcz za najwybitniejsze dzieło literatury. Czy dla mnie również? Od razu zaznaczę, że absolutnie nie, a ostatnią stronę przywitałem z niemałym westchnieniem ulgi. Za długa! Nade wszystko – za długa! Są momenty, kiedy „Bracia Karamazow” to książka wybitna. Zwłaszcza środek dzieła...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2024-04-12
Czytałem wersję anglojęzyczną. Do sięgnięcia po tę książkę zachęcił mnie prowokacyjny tytuł, „I'm Glad My Mom Died”. Szok jest jednak dźwignią handlu, bo natychmiast po zobaczeniu tej intrygującej nazwy zacząłem zastanawiać się, o czym też może być ta książka. Będąca do tego biografią gwiazdy telewizji dziecięcej. Co musiało się wydarzyć, że autorka zdecydowała się na tak mocny tytuł? Czy to ironia? Przewrotność jakaś? W celu uzyskania odpowiedzi na te pytania zdecydowałem się wejść do świata Jennette McCurdy.
Nie znałem autorki wcześniej. Nigdy nie oglądałem Nickelodeon. Choć jesteśmy z autorką niemal rówieśnikami, to ja wychowałem się raczej na Jetix i Cartoon Network. Zapoznawałem się więc z życiorysem Jennette całkowicie in blanco; od zera. Początkowo styl autorki wprawił mnie w dysonans. Z jednej strony książka napisana jest infantylnym, prostym językiem, charakteryzującym raczej książki przeznaczone dla młodzieży. Z drugiej zaś – treści przedstawiane w książce są dość brutalne. Psychiczne znęcanie się matki nad dziećmi. Toksyczne relacje rodzinne, naznaczone wpływem religii Mormonów. Zacząłem zastanawiać się, dla kogo właściwie skierowana jest ta książka. Kto jest targetem?
Wraz z rozwojem fabuły dojrzewa język biografii oraz cała historia. Historia, która ukazuje się mocną próbą przepracowania traum narzuconych przez despotyczną rodzicielkę. Tytuł nie jest przewrotny ani nie jest ironiczny. Jest za to pokazem odwagi i mocnym statementem przełamującym tabu, że coby się nie działo, rodzina to świętość. Nie zawsze. Czasami najbliższa rodzina to przyczyna najgorszych traum. Największych boleści. Jennette McCurdy zdecydowała się o tym opowiedzieć i wielki szacunek jej za to.
Może nie jest to książka napisana wybitnie literacko. Brakuje trochę warsztatowo. Wokabularz też cechuje się raczej niewielkim wyrafinowaniem. Nie ma to jednak większego znaczenia, bo największy atut tego dzieła to jego porażająca do bólu autentyczność i brawura w wysadzeniu mitu o idylliczności relacji rodzinnych w Hollywood. Bo to nie są tylko idylliczne historie. Bywają też przejmująco brutalne, nawet jeśli pokryte pozorną warstwą lukru. I czapki z głów dla autorki, że odważyła się powiedzieć o tym głośno. Polecam!
Czytałem wersję anglojęzyczną. Do sięgnięcia po tę książkę zachęcił mnie prowokacyjny tytuł, „I'm Glad My Mom Died”. Szok jest jednak dźwignią handlu, bo natychmiast po zobaczeniu tej intrygującej nazwy zacząłem zastanawiać się, o czym też może być ta książka. Będąca do tego biografią gwiazdy telewizji dziecięcej. Co musiało się wydarzyć, że autorka zdecydowała się na tak...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2024-03-31
„Co mnie najbardziej martwi – śmiała się – to cały ten czas, który straciliśmy.”
Niezwykle ciekawa. Porywa od pierwszych stron, choć w pewnym momencie mnogość postaci o tych samych imionach (przede wszystkim Aureliano i Jose Arcadio) sprawia, że fabuła zaczyna się delikatnie mieszać i plątać, a opowieść rozmywać, tracąc ostrość przez ogrom wątków. Skutkuje to trudnością w ogarnięciu tej intrygi, nieco studząc też zapał na kontynuowanie lektury. Podziwiam autora, ze udało mu się spiąć w głowie całość niuansów dotyczących relacyjności wszystkich członków rodziny Buendia. Mimo wszystko książka napisana jest z ogromnym kunsztem, na najwyższym poziomie. Niewielu w całej historii literatury jest w stanie dorównać zręczności pióra Gabrielowi Garcia Marquezowi.
Ostatecznie dzieło to mniej porwało mnie, niż osobisty faworyt z bibliografii pisarza, czyli „Miłość w czasach zarazy”. Przede wszystkim przez to, że w tej drugiej bohaterowie byli bardziej wyraziści, w związku z czym łatwiej czytelnik mógł zaangażować się emocjonalnie. W „Sto lat samotności” ogrom postaci podobnych do siebie, choć wiem, że był celowym zabiegiem, to jednak wpływał na mniejsze zaangażowanie i przywiązanie ze strony czytelnika. Bez wątpienia jest to jednak literatura najwyższych lotów. Miło również wyłapywało mi się podczas lektury nawiązania z popkultury, których etymologii dotychczas nie znałem. Nie wiedziałem na przykład, że piosenka „W deszczu maleńkich żółtych kwiatów” autorstwa Myslovitz, który to utwór uwielbiam, to odniesienie do jednego z kluczowych momentów fabuły. Przyjemne jest wyłapywanie takich ciekawostek, tak samo jak przyjemność stanowiła lektura tej nietuzinkowej książki. Polecam! :)
„Co mnie najbardziej martwi – śmiała się – to cały ten czas, który straciliśmy.”
Niezwykle ciekawa. Porywa od pierwszych stron, choć w pewnym momencie mnogość postaci o tych samych imionach (przede wszystkim Aureliano i Jose Arcadio) sprawia, że fabuła zaczyna się delikatnie mieszać i plątać, a opowieść rozmywać, tracąc ostrość przez ogrom wątków. Skutkuje to trudnością w...
2024-03-09
Przystępnie przedstawione kompendium informacji na temat fascynujących głowonogich (cephalopods) i próba pojęcia ich procesów rozumienia. Wyzwanie, które postawił sobie autor, z pewnością nie należało do łatwych, udało mu się jednak zgrabnie i zrozumiale (także dla laików) przekazać niuanse dotyczące świadomości, subiektywnego doświadczania, teorii w zakresie zdolności kognitywnych ośmiornic, mątw i kałamarnic. Bardzo polecam, zwłaszcza tym zafascynowanym tę grupą zwierząt, a których film „Ośmiornica, nauczycielka życia” pozostawił z dozą niedosytu.
Przystępnie przedstawione kompendium informacji na temat fascynujących głowonogich (cephalopods) i próba pojęcia ich procesów rozumienia. Wyzwanie, które postawił sobie autor, z pewnością nie należało do łatwych, udało mu się jednak zgrabnie i zrozumiale (także dla laików) przekazać niuanse dotyczące świadomości, subiektywnego doświadczania, teorii w zakresie zdolności...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2024-02-03
Jedna z tych książek, które „coś zmieniają”. Nie tylko pozostawia niekomfortowe wrażenie na czytelniku, przypominając skalę okrucieństwa zgotowanego podczas II wojny światowej, co przecież miało miejsce wcale nie tak dawno temu. Temat może wydać się przebrzmiały w dzisiejszych czasach dobrobytu i względnego pokoju, należy jednak wracać do tych doświadczeń, przypominać je, by lekcja z nich wyciągnięta nigdy nie poszła w zapomnienie, a co najważniejsze – by tego typu tragedia nie uległa powtórzeniu. Równie duży efekt wywarła na mnie też część druga, tłumacząca podstawy tzw. trzeciej szkoły wiedeńskiej, czyli logoterapii. Terapii opartej na poszukiwaniu sensu. Choć intuicyjnie podzielałem poglądy autora od lat, nie miałem świadomości istnienia ich naukowych paradygmatów we współczesnej psychiatrii. Przemyślenia Viktora Frankla, dopełniające się z jego osobistym doświadczeniem przetrwania II wojny w obozach koncentracyjnych, to dla mnie świadectwo na to, jak jednostka może odnaleźć się także i w dzisiejszych czasach, naznaczonych kryzysem egzystencjalnym i poczuciem braku sensu, jak nigdy dotychczas. Polecam, każdy powinien przeczytać tę książkę.
Jedna z tych książek, które „coś zmieniają”. Nie tylko pozostawia niekomfortowe wrażenie na czytelniku, przypominając skalę okrucieństwa zgotowanego podczas II wojny światowej, co przecież miało miejsce wcale nie tak dawno temu. Temat może wydać się przebrzmiały w dzisiejszych czasach dobrobytu i względnego pokoju, należy jednak wracać do tych doświadczeń, przypominać je,...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2024-01-26
Jeśli miałbym określić tę książkę jednym wyrazem, to byłoby to słowo – zwariowana! Pozbawiona jakichkolwiek zbędnych zapychaczy, absolutnie szalona historia. Wyśmiewająca wszelkiej maści trendy dotyczące duchowości, których wysyp obserwować możemy w ostatnich latach. Wartka fabuła, którą czyta się na jednym wdechu (odpada opcja medytacji z nudów w trakcie), aż do ostatniej strony. Główny bohater skrzywiony niezwykle, ale koniec końców ujmujący i pocieszny. Tak jak pewnie i sam autor, co wnioskuję po kilkukrotnym odsłuchu podcastu „Co ćpać po odwyku”, którego Juliusz Strachota jest współtwórcą. Sam plot słodko-gorzki, podczas lektury jest więc czas na uśmiech, ale też na poważniejszą zadumę. Bardzo duży progres w pisarstwie autora od czasu mojego poprzedniego kontaktu z jego literaturą, a więc książką „Oprócz marzeń warto mieć papierosy”. Jedyna wada – dość zaniedbana korekta. Odnotowałem sporo błędów, literówek, źle napisanych pod względem gramatyki i interpunkcji dialogów (brakujące myślniki!!). Korekta do korekty, a poza tym jest bardzo dobrze! Zabawnie, lekko, błyskotliwie. Jednak w duo Strachota x Żulczyk to ten pierwszy jest dla mnie faworytem, mimo że sprzedaje się znacznie gorzej.
Jeśli miałbym określić tę książkę jednym wyrazem, to byłoby to słowo – zwariowana! Pozbawiona jakichkolwiek zbędnych zapychaczy, absolutnie szalona historia. Wyśmiewająca wszelkiej maści trendy dotyczące duchowości, których wysyp obserwować możemy w ostatnich latach. Wartka fabuła, którą czyta się na jednym wdechu (odpada opcja medytacji z nudów w trakcie), aż do ostatniej...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2024-01-26
(Czytane w oryginale ENG) Wiele informacji, ciekawie przedstawionych, od pozornie idyllicznego dzieciństwa, do samej śmierci Davida. Pokaźna bibliografia umieszczona na końcu wskazuje, jak gargantuiczna praca została wykonana przez autora. Polecam, choć raczej tylko fanom postaci i twórczości D. F. Wallace. Jedynym mankamentem, który mógłbym wskazać, jest dość mało interesująca końcówka, opowiadająca o zmaganiach pisarza z depresją, które ostatecznie skutkowały samobójstwem. Liczyłem, że same okoliczności jego tragicznego końca, a więc odstawienie antydepresantów, próba powrotu do nich (nieudana), zostaną szerzej opisane, a temat ten został przedstawiony niezbyt dogłębnie. Poza tym jednak – absolutnie rzetelna biografia.
(Czytane w oryginale ENG) Wiele informacji, ciekawie przedstawionych, od pozornie idyllicznego dzieciństwa, do samej śmierci Davida. Pokaźna bibliografia umieszczona na końcu wskazuje, jak gargantuiczna praca została wykonana przez autora. Polecam, choć raczej tylko fanom postaci i twórczości D. F. Wallace. Jedynym mankamentem, który mógłbym wskazać, jest dość mało...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2024-01-14
Początkowo odrzuciła mnie ta książka. Była jak kieliszek taniej, ciepłej wódki na czczo, kiedy boli głowa, a żołądek próbuje wyrzucić swoją zawartość na zewnątrz. Niechęć wynikała przede wszystkim z prostego, acz pretensjonalnego języka. Opisów i wyrażeń balansujących na granicy cringu. Najbardziej odrzucały momenty apoteozy narratora wobec alkoholu. Pochwały dla jego smaku, właściwości. Byłbym w stanie zaakceptować te peany, gdyby cechowały się chociaż literackim kunsztem. Odznaczały się jednak prostym patosem, niekiedy karykaturalnie żenującym. Ktoś nie znający twórczości Żulczyka mógłby obronić ten zarzut, twierdząc, że taki był zamysł pisarza. Pomysł na narrację z perspektywy alkoholika tęskniącego za swoim afrodyzjakiem. Mając za sobą jednak kontakt z kilkoma już dziełami tego autora, wiedziałem, że taki jest po prostu Żulczyka styl. Lubię Jakuba słuchać. Uwielbiam podcasty z nim, zwłaszcza te u Winiego. Wydaje się być bardzo ciekawym człowiekiem. Pomimo to, kiedy przychodzi mi sięgnąć po którąś z jego książek, to odnoszę wrażenie, że nie mam tutaj do czynienia z dobrą literaturą. Nie porusza ona tych najczulszych elementów mojej wrażliwości, poruszanych przez tych pisarzy, których twórczość cenię najbardziej. Przekonałem się o tym już kilka razy podczas lektury książek Jakuba, porzucając je ostatecznie bez ukończenia („Radio Armageddon”, „Czarne Słońce”). W podcaście „Imponderabilia” usłyszałem jednak wypowiedź autora, że ten bardzo poprawił swój literacki warsztat od czasu „Informacji zwrotnej”. Zaintrygowało mnie to i sprawiło, że postanowiłem do twórczości pisarza powrócić.
Po pierwszych kilkudziesięciu stronach omal nie odstawiłem tej książki na półkę z napisem „porzucone w trakcie”. Przypadek chciał jednak, że potrzebowałem lekkiej, mało absorbującej książki do podróży. Takiej, która nie wymaga dużego skupienia i którą mógłbym czytać w głośnej poczekalni na lotnisku czy w samolocie. Dałem więc jej nieco dłuższy kredyt zaufania, z czego ostatecznie bardzo się cieszę. Żulczyk nie jest wybitnym pisarzem. Jego styl, język, blaknie w porównaniu z tymi wielkimi artystami pióra. Niewątpliwie potrafi natomiast tworzyć wciągające historie. To jest jego najmocniejszy atut.
W pewnym momencie intryga przedstawiona w „Informacji zwrotnej” zaczęła mnie pochłaniać naprawdę mocno. Na tyle, że drugą połowę książki ukończyłem w jeden dzień, zawieszając na te kilkanaście godzin większość innych aktywności. Jasne, że te pełne egzaltacji opisy Żulczyka wzbudzają niekiedy politowanie. Dodatkowego dysonansu dodaje fakt, że Żulczyk od kilku lat jest trzeźwym alkoholikiem. Siłą rzeczy więc pojawiły się w mojej głowie refleksje, co musiał czuć podczas procesu pisania wszystkich tych ód do alkoholu. Mimo to akcja jest wartka, dużo się dzieje, historia wciąga. Satysfakcjonuje też finał tej intrygi, który pozostawił mnie z niemałym moralnym dylematem i refleksją, ile można wybaczyć alkoholikowi przez fakt bycia w chorobie. A jest to dla mnie bardzo istotne, kiedy ostatni akt dzieła nie zostawia odbiorcy z obojętnością i podejściem typu „odłożyć i zapomnieć”, a wręcz przeciwnie – sprawia, że o utworze się myśli, a jego przesłanie analizuje.
Pisarstwo Żulczyka raczej nigdy nie będzie na miarę tych największych. Pozostanie bardziej literaturą rozrywkową, niż sztuką. I to niekoniecznie musi oznaczać coś złego. Wręcz przeciwnie. Jeśli szukasz ciekawej fabuły z wartką akcją, lecz niepozbawioną też pewnych elementów refleksji na temat człowieczeństwa, to „Informacja zwrotna” jest dla ciebie. Początkowo może trochę odrzucić, jak to ciepłe, wygazowane piwo w gorący, letni dzień. Ostatecznie jednak napoi, pożywi i pozostawi bez wyrzutów sumienia (z powodu zmarnowanego czasu), bo było to piwo zero.
7/10
Początkowo odrzuciła mnie ta książka. Była jak kieliszek taniej, ciepłej wódki na czczo, kiedy boli głowa, a żołądek próbuje wyrzucić swoją zawartość na zewnątrz. Niechęć wynikała przede wszystkim z prostego, acz pretensjonalnego języka. Opisów i wyrażeń balansujących na granicy cringu. Najbardziej odrzucały momenty apoteozy narratora wobec alkoholu. Pochwały dla jego...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2023-12-26
Ostatnia pozycja z tych napisanych i przetłumaczonych na język polski, autorstwa D.F. Wallace, po którą sięgnąłem. Niestety też – jedyna rozczarowująca. Opowiadania w tym zbiorze nie były w stanie mnie przyciągnąć, jak przyciągnąć potrafiły niektóre nowele w „Krótkie wywiady z paskudnymi ludźmi” czy część rozdziałów w tych dłuższych dziełach Wallace'a. Akurat w tych opowiadaniach za dużo jest otoczki, przywiązania do tego, co wokół, a za mało tego, co najbardziej ujmujące w pisarstwie Davida – dosadnego do cna psychologizmu postaci, absurdalnie wręcz precyzyjnego uchwycenia świadomości bohaterów, ich myśli i odczuć. Pokochałem głębokie, jak u nikogo innego, introspekcje Hala Incandenzy czy dziecka skaczącego na basenie z poprzednich książek autora (podobnych przykładów jest mnóstwo). Tutaj jednak tego zabrakło. Męczyłem się czytając ten zbiór. I choć momentami męczyłem się przy każdej z książek autora, to tym razem ta męka trwała niemal cały czas. A do tego zabrakło rekompensujących to zmęczenie momentów poczucia obcowania z dziełem wybitnym, które to poczucie nieodłącznie towarzyszyło przy innych pozycjach spod jego pióra. Wciąż doceniam doskonałe w swojej absurdalności pomysły, takie jak ten na opowiadanie o artyście tworzących dzieła sztuki podczas wydalania. Nie ma tu jednak iskry geniuszu, o której wiem, że David Foster Wallace w sobie ma. Brakowało mi również point w tych nowelach, w większości kończących się jakby w trakcie narracji. Drażni to, jak drażni, kiedy ktoś przerywa w trakcie opowiadanie mimo wszystko całkiem niezłej historii. Zdecydowanie nie polecam rozpoczęcia przygody z Wallace'em od tej pozycji. Fanom twórczości pisarza jednak – jak najbardziej rekomenduję! :)
Ostatnia pozycja z tych napisanych i przetłumaczonych na język polski, autorstwa D.F. Wallace, po którą sięgnąłem. Niestety też – jedyna rozczarowująca. Opowiadania w tym zbiorze nie były w stanie mnie przyciągnąć, jak przyciągnąć potrafiły niektóre nowele w „Krótkie wywiady z paskudnymi ludźmi” czy część rozdziałów w tych dłuższych dziełach Wallace'a. Akurat w tych...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2023-11-18
Do książki podszedłem z perspektywą osoby od kilkunastu lat nie jedzącej mięsa. Wiele faktów zawartych przez Orestesa, którego kanał na YouTube bardzo sobie cenię, nie było więc dla mnie tajemnicą. Chów przemysłowych i nieetyczne traktowanie zwierząt to tematy, których jestem świadomy. Absolutnie nie oznaczało to jednak, że lektura tej książki była dla mnie nużąca. Wręcz przeciwnie! Strzałem w dziesiątkę było odświeżenie sobie etycznych podstaw, przez które lata temu zdecydowałem się na dietę wegetariańską. Dowiedziałem się paru nowych merytorycznych informacji, zaktualizowałem też i przewietrzyłem wiedzę już posiadaną. Doceniam to, że książka napisana jest w taki sposób, aby być zachęcającą zarówno dla mięsożernych sceptyków diety roślinnej, jak i dla aktywistów pro-zwierzęcych i osób mocno zainteresowanych weganizmem/ wegetarianizmem. Spodobały mi się zwłaszcza występujące po każdym rozdziale pytania mające skłonić do samodzielnego myślenia oraz podsumowania kondensujące przedstawione fakty. Sam autor nie sili się na bycie literackim wirtuozem, przedstawia jednak wiedzę w sposób przystępny i okraszony sporą dozą czerstwego (nie jest to wada!) humoru dobrze znanego z jego działalności na platformie YouTube. Polecam wszystkim, zarówno mięso, jak i roślinożercom!
Do książki podszedłem z perspektywą osoby od kilkunastu lat nie jedzącej mięsa. Wiele faktów zawartych przez Orestesa, którego kanał na YouTube bardzo sobie cenię, nie było więc dla mnie tajemnicą. Chów przemysłowych i nieetyczne traktowanie zwierząt to tematy, których jestem świadomy. Absolutnie nie oznaczało to jednak, że lektura tej książki była dla mnie nużąca. Wręcz...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2023-10-20
Reportaż bardzo dobry, a przy tym momentami niezwykle smutny. Czasami wręcz wstrząsający. Brawa dla autorek za odwagę wejścia do paszczy lwa i wyjścia z niej obronną ręką. Wielu inceli nienawidzi feministek (z ruchem tym kojarzone są obie autorki), mimo to udało się wyciągnąć z części z nich zwierzenia i przekonać do tego, by opowiedzieli o swoich historiach, o uniwersum przegrywów oraz manosferze. Przeplatanie historii poszczególnych bohaterów z bardziej naukowymi fragmentami dla części czytelników zostało uznane jako przywara, mi jednak to rozwiązanie bardzo przypadło do gustu. Do tego uznanie należy się autorkom za klarowne wyjaśnienie poruszanych w książce, dość hermetycznych językowo tematów, co powinno być zrozumiałe także dla tych, którzy ze światem Wykopu, chanów i innych tego typu zakamarków Internetu, nie mieli dotąd zbyt wiele do czynienia. Lektura zostawiła mnie z chęcią pomocy w jakiś sposób zagubionym młodym mężczyznom i mam nadzieję, że przynajmniej części z nich uda wydostać się z piekła alienacji i samotności, w którym się znaleźli. Jeśli ktoś z inceli czyta to teraz i chciałby porozmawiać czy spotkać się (mieszkam niestety za granicą, czasami bywam jednak w swoim mieście, Poznaniu), proszę bez wahania odezwać się w wiadomości prywatnej. Służę kontaktem i rozmową!
Reportaż bardzo dobry, a przy tym momentami niezwykle smutny. Czasami wręcz wstrząsający. Brawa dla autorek za odwagę wejścia do paszczy lwa i wyjścia z niej obronną ręką. Wielu inceli nienawidzi feministek (z ruchem tym kojarzone są obie autorki), mimo to udało się wyciągnąć z części z nich zwierzenia i przekonać do tego, by opowiedzieli o swoich historiach, o uniwersum...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2023-10-20
Bardzo nierówne, tak jak to zwykle w zbiorach opowiadań tego typu bywa. Niektóre bardzo eksperymentalne i ciężkie w lekturze, inne doskonale napisane i zgrabnie przeprowadzające wiwisekcję na psychice bohaterów. Fani D.F. Wallace'a nie powinni być zawiedzeni, dominuje tu bowiem charakterystyczna dla tego pisarza analityczność, pogłębiony psychologizm postaci o różnych, mniejszych lub większych, dysfunkcjach. Polecam zwłaszcza tym, którzy ciągle czują niedosyt po jego głównych dziełach, czyli „Niewyczerpany żart” oraz „Blady Król” (obie książki uwielbiam).
Bardzo nierówne, tak jak to zwykle w zbiorach opowiadań tego typu bywa. Niektóre bardzo eksperymentalne i ciężkie w lekturze, inne doskonale napisane i zgrabnie przeprowadzające wiwisekcję na psychice bohaterów. Fani D.F. Wallace'a nie powinni być zawiedzeni, dominuje tu bowiem charakterystyczna dla tego pisarza analityczność, pogłębiony psychologizm postaci o różnych,...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2023-08-11
Piękna literacka przygoda z neurotycznym, emocjonalnie zagubionym i rozchwianym, ale jakże budzącym sympatię, Mihalim. Przygoda, w której rzeczywistość miesza się z iluzją wspomnień, fakty z marami, a wszystko to przy akompaniamencie opisów pięknej Italii. Książkę czyta się lekko, choć nie jest napisana językiem banalnym. Historia wciąga, a bohaterowie ciekawią. Warto sięgnąć. :)
Piękna literacka przygoda z neurotycznym, emocjonalnie zagubionym i rozchwianym, ale jakże budzącym sympatię, Mihalim. Przygoda, w której rzeczywistość miesza się z iluzją wspomnień, fakty z marami, a wszystko to przy akompaniamencie opisów pięknej Italii. Książkę czyta się lekko, choć nie jest napisana językiem banalnym. Historia wciąga, a bohaterowie ciekawią. Warto...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2023-07-14
Genialna. Zostawiła mnie z głębokim poczuciem, że nigdy nie przeczytam już niczego podobnego. Niesamowita. Fakt, że momentami trudna i nużąca. Nawet te mozolne fragmenty mają jednak pewien urok, a do tego rekompensowane są z nawiązką poprzez momenty, które wżynają się dogłębnie do głowy czytelnika. Nigdy nie zapomnę takich rozdziałów, jak ten, czego nauczył pobyt w domu odwykowym Ennet House, czy rozterki uzależnionego od zioła chłopaka, który czeka na dilera z towarem, czy.... wymieniać mógłbym jeszcze długo. Rozumiem, że nie jest to książka dla każdego. Objętość może przytłoczyć. Język również. Dla mnie jednak David Foster Wallace to geniusz, a jego niniejsze opus magnum było jednym z najwartościowszych literackich doświadczeń w mojej czytelniczej przygodzie. Polecam!
Genialna. Zostawiła mnie z głębokim poczuciem, że nigdy nie przeczytam już niczego podobnego. Niesamowita. Fakt, że momentami trudna i nużąca. Nawet te mozolne fragmenty mają jednak pewien urok, a do tego rekompensowane są z nawiązką poprzez momenty, które wżynają się dogłębnie do głowy czytelnika. Nigdy nie zapomnę takich rozdziałów, jak ten, czego nauczył pobyt w domu...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2023-03-21
Radek Rak kolejny raz zaprosił czytelników do świata, w którym realizm przeplata się z fantastyką. To uniwersum jest jednak najbardziej autorskim z wykreowanych w swych dotychczasowych książkach. Przedstawiony świat, choć puszcza oko i nawiązuje do wielu znanych i lubianych motywów z innych powieści fantasy, zachowuje przy tym jednak sporo oryginalności, pozostając uniwersum ciekawym i intrygującym. Fabuła jest wartka, a akcja przeplatana jest z licznymi rozważaniami bohaterów (jak i narratora), skłaniającymi do refleksji i sprawiającymi, że lektura pozostawia czytelnika z iskrami uwznioślenia. Iskier takich jest sporo, do czego zresztą Radek Rak przyzwyczaił już swoich czytelników w poprzedniej książce, czyli bardzo przeze mnie cenionej pozycji „Baśń o wężowym sercu albo Wtóre słowo o Jakóbie Szeli”. Autor do tego balansuje na granicy tego, czy jego dzieło to dojrzała fantastyka dla dorosłego odbiorcy, czy może jednak książka w nurcie „teenage fantasy”. I mi się to balansowanie, jak i zabawa konwencjami, bardzo podoba. Z minusów – trudno mi było odzyskać sympatię i utożsamiać z główną bohaterką, Sofją, po zwrotnym punkcie fabuły (spoiler!!!), kiedy umiera Ektene. Przyczyny śmierci tej postaci, a konkretniej wina Sofji, sprawiła, że trudno było mi kibicować głównej antagonistce w drugiej połowie książki. Drażni też tak wiele postawionych znaków zapytania, na których przyjdzie nam poczekać aż do wydania kontynuacji, co może zdarzyć się nieprędko. Życzę więc lekkości pióra autorowi i z niecierpliwością wyczekuję drugiej części! Polecam, zwłaszcza fanom jakościowej fantastyki!
Radek Rak kolejny raz zaprosił czytelników do świata, w którym realizm przeplata się z fantastyką. To uniwersum jest jednak najbardziej autorskim z wykreowanych w swych dotychczasowych książkach. Przedstawiony świat, choć puszcza oko i nawiązuje do wielu znanych i lubianych motywów z innych powieści fantasy, zachowuje przy tym jednak sporo oryginalności, pozostając...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2022-11-21
Bardzo figlarnym zabiegiem posługuje się Olga Tokarczuk w tej książce. Przedstawia czytelników z bohaterami i ich poglądami, być może będącymi normą na początku XX wieku, obecnie jednak mocno kontrowersyjnymi, a wręcz nieakceptowalnymi. Mimo to takich właśnie protagonistów Tokarczuk nam daje i jakoś musimy się pogodzić z licznymi mizoginistycznymi wstawkami występującymi na kartach „Empuzjon”. Czytając zastanawiałem się, czy książka ta wywołałaby kontrowersje z powodu swojej treści, gdyby napisana została przez kogoś innego, mężczyznę, zamiast przez autorkę kojarzoną z feminizmem, co daje poczucie bezpieczeństwa, że poglądy bohaterów książki mają służyć do konfrontacji i zderzenia przekonań, a nie są przedstawieniem stanowiska autorki.
Trudno też nie pokusić się o porównania do „Czarodziejskiej góry” z uwagi na podobne umiejscowienie i narrację. Od razu zaznaczę, że książka Tokarczuk to nie tak wysokie loty, jak kultowa powieść Manna. W mojej ocenie jest jedną z gorszych (choć wciąż na przyzwoitym poziomie) pozycji w bibliografii autorki. Niektóre wątki poruszają, a dyskusje bohaterów momentami przykuwają, przez całość jednak przebrnąłem bez specjalnego zaangażowania i bez poczucia obcowania z czymś wyjątkowym. Trochę jednak rozczarowanie!
Bardzo figlarnym zabiegiem posługuje się Olga Tokarczuk w tej książce. Przedstawia czytelników z bohaterami i ich poglądami, być może będącymi normą na początku XX wieku, obecnie jednak mocno kontrowersyjnymi, a wręcz nieakceptowalnymi. Mimo to takich właśnie protagonistów Tokarczuk nam daje i jakoś musimy się pogodzić z licznymi mizoginistycznymi wstawkami występującymi na...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2022-11-21
Houellebecq w doskonałej formie! "Unicestwianie" porusza, wstrząsa, a pod koniec emocjonalnie rozrywa bebechy czytelnika. Przesadzam tylko trochę – dawno zakończenie jakiejkolwiek książki nie wywołało we mnie tak dużego smutku. Pierwszy raz w prozie francuza tak istotną i jednocześnie pozytywną rolę odgrywają więzi rodzinne. Jest to pewne novum w twórczości Houellebecqa i przejście z przytłaczającego pesymizmu i osamotnienia jednostki do wsparcia w postaci rodziny. Na koniec każdy i tak zostaje sam ze swoimi demonami, pewne tchnienie wiary i nadziei w obecność bliskich to jednak powiew świeżości u tego naczelnego francuskiego pesymisty. Książkę czyta się niezwykle lekko (jak każdą dotychczasową w dorobku autora) i nie zmienia tego nawet będący początkowo na pierwszym planie, a później umykający coraz bardziej w cień wątek polityczny, który rozczarowuje swoim nijakim finałem. Trochę jakby zabrakło Michelowi pomysłu na dobrą puentę pod koniec. Kropki nad i nie brakuje jednak, jeśli chodzi o wątek głównego bohatera, Paula. Postaci przypominającej mi wycofanego Jeda Martina z „Mapy i terytorium”. Najbardziej lubię właśnie takiego Houellebecqa, jak w „Unicestwianie” czy „Mapa i Terytorium” - nie tak wulgarnego, krytycznego i wojującego z nurtami liberalnymi („Cząstki elementarne”, „Poszerzenie pola walki”), a melancholijnego, kontemplującego, refleksyjnego. „Unicestwianie” wskakuje w moim prywatnym rankingu na podium ex aequo z „Mapa i terytorium” jako moje ulubione dzieło Houellebecqa. Polecam!
Houellebecq w doskonałej formie! "Unicestwianie" porusza, wstrząsa, a pod koniec emocjonalnie rozrywa bebechy czytelnika. Przesadzam tylko trochę – dawno zakończenie jakiejkolwiek książki nie wywołało we mnie tak dużego smutku. Pierwszy raz w prozie francuza tak istotną i jednocześnie pozytywną rolę odgrywają więzi rodzinne. Jest to pewne novum w twórczości Houellebecqa i...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2022-07-28
Transkrypcje rozmów dwóch największych celebrytów świata geopolityki – Piotra Zychowicza („Historia realna”) oraz Jacka Bartosiaka („Strategy & Future”). Rozmów interesujących tym bardziej, że książka wydana została jeszcze przed atakiem Rosji na Ukrainę. Pozwala to na zderzenie celności części prognoz wysnutych przez autorów z faktycznym stanem rzeczy. Niezależnie jednak od rozpoczętej po premierze książki wojny, publikację czyta się z ogromnym zainteresowaniem, nawet przy nikłej wiedzy czytelnika na tematy geopolityczne. Momentami można zagubić się w meandrach historii, na którą często powołują się autorzy (mający dużo większą wiedzę historyczną od przeciętnego Kowalskiego), całość jednak jest w miarę przystępna i klarowna. Polecam zwłaszcza w obecnych czasach, kiedy to, cytując jednego z autorów, „historia dzieje się na naszych oczach”!
Transkrypcje rozmów dwóch największych celebrytów świata geopolityki – Piotra Zychowicza („Historia realna”) oraz Jacka Bartosiaka („Strategy & Future”). Rozmów interesujących tym bardziej, że książka wydana została jeszcze przed atakiem Rosji na Ukrainę. Pozwala to na zderzenie celności części prognoz wysnutych przez autorów z faktycznym stanem rzeczy. Niezależnie jednak...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2022-07-26
„Martin Eden” jest niezwykle wnikliwym wglądem w świat warstw społecznych z przełomu XIX i XX wieku. Z jednej strony mamy tutaj mocną krytykę burżuazji, z drugiej – dane jest poznać czytelnikowi parę historii postaci ze świata klasy robotniczej. W całym centrum tego społecznego spektrum znajduje się tytułowy bohater – Martin Eden, który z dość nieobytego z kulturą panującą w wyższych sferach marynarza, staje się kimś aspirującym do bycia jednostką tej „lepszej kategorii”. Powieść Jacka Londona to także historia o miłości, pogoni za marzeniami i koniec końców o tym, czy spełnienie tych marzeń może przynieść satysfakcję. Zdecydowanie mocnym punktem jest poruszające, choć gorzkie, zakończenie. „Martin Eden” to książka udana i zdecydowanie warta lektury, choć nie udało jej się zdetronizować mojej ulubionej książki Jacka Londona, a więc dzieła „Kaftan bezpieczeństwa”.
„Martin Eden” jest niezwykle wnikliwym wglądem w świat warstw społecznych z przełomu XIX i XX wieku. Z jednej strony mamy tutaj mocną krytykę burżuazji, z drugiej – dane jest poznać czytelnikowi parę historii postaci ze świata klasy robotniczej. W całym centrum tego społecznego spektrum znajduje się tytułowy bohater – Martin Eden, który z dość nieobytego z kulturą panującą...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Czytałem anglojęzyczny oryginał. Świetna! Błyskotliwa i wartka, pomimo niezbyt wdzięcznego tematu, który porusza, a więc depresji. Po latach wciąż emanująca świeżością. Pokazująca sporą elokwencje i obeznanie w (pop)kulturze autorki, a to zawsze jest dla mnie atutem. Nieźle napisana, a przy tym rezonuje szczerością i autentycznością. Trafny pomysł z podziałem na główną narrację oraz tę poboczną, w postaci kartek z pamiętnika. Jasne, że momentami bohaterka jest męcząca, tak jak męcząca potrafi być osoba z depresją. Ale nawet to wychodzi na plus, tworząc narrację bardziej wiarygodną. Polecam, dobrze się starzeje!
Czytałem anglojęzyczny oryginał. Świetna! Błyskotliwa i wartka, pomimo niezbyt wdzięcznego tematu, który porusza, a więc depresji. Po latach wciąż emanująca świeżością. Pokazująca sporą elokwencje i obeznanie w (pop)kulturze autorki, a to zawsze jest dla mnie atutem. Nieźle napisana, a przy tym rezonuje szczerością i autentycznością. Trafny pomysł z podziałem na główną...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to